Pokój nr 333
7 sierpnia 2011
Szacowany czas lektury: 18 min
To było zaplanowane wydarzenie. Weszliśmy do hotelu. "Proszę numer 333 - pokój z łazienką". Lokal był niczego sobie; średniej wielkości pokój z dwoma fotelami, stolikiem o szklanym blacie i dużym łóżkiem. Była też łazienka z wanną, w której przy odrobinie sprytu mogło by się zmieścić dwoje ludzi. "Kochanie, rozgość się" - szepnąłem Ci do uszka, co wywołało u Ciebie cichy lecz nagły śmiech. Położyłem na podłodze żółtą reklamówkę, z której chwilę potem wyciągnąłem litrowego szampana. Wiedziałem, że w barku na pewno będą szklanki, ale kielichów nawet się nie spodziewałem. Fajnie z ich strony, że myślą o klientach. Podeszłaś do drzwi, otworzyłaś je i wywiesiłaś zawieszkę "nie przeszkadzać". Następnie zamknęłaś je na klucz. Ach, ten Twój diabelski uśmiech. Naprawdę, czasem nie wiem czego się mogę po Tobie spodziewać. Powolutku, jakby uwodząc, podeszłaś do mnie wciąż mając na twarzy ten tajemniczy uśmiech. Objęłaś rękoma moją szyję i zaczęłaś mnie całować. Boże, czy ja się kiedyś do tego przyzwyczaję. Od dziecka nienawidziłem jak mnie ktoś próbował całować; ciotki, wujki i inni ludkowie z rodziny, nie było żadnej różnicy - obrzydliwość. Nawet kiedy dorosłem, byłem jakiś inny. Było kilka randek lecz żadnej dziewczynie nie udało się tego dokonać, czegoś Ty dokonała w tak krótkim czasie. Twoje pocałunki zawsze były delikatne, takie zmysłowe, czasem figlarne. Większość facetów traktuje pocałunki po macoszemu, myśląc "no dobra mała, kończ i hop do łóżeczka". Lecz nie ja. Nie całuję osoby, której nie kocham, a tę którą kocham, szczodrze pocałunkami obdarowuję. Mimo tego Twoje pocałunki są jakieś wyjątkowe. Przy nich umieram z podniecenia, a z każdym następnym pocałunkiem zbliżam się do szczytu wytrzymałości. A teraz jesteśmy sam na sam w wynajętym na jedną dobę pokoju hotelowym i obejmujemy się czule na samym środku pokoju.
- "Uchmhmmchm".
- "Co powiedziałeś, kochanie?"
- "Powiedziałem, że... uchmmhmmchm" - no nie wiem, czy w ten sposób sobie pogadamy, skoro ponownie wepchnęłaś swój język prawie do mego gardła. Boże, gdzie Ty się tego nauczyłaś? Przecież na to potrzeba lata praktyk.
"Dobrze, kochanie. O co chodzi?" - przerwałaś tortury i spojrzałaś mi prosto w oczy.
"No... więc... ufff... aha, już sobie przypominam. Pójdę przygotować dla nas kąpiel, ok? - szkoda, że nie mogłaś wtedy zobaczyć swojej zaskoczonej miny.
"Dla NAS? Powiedziałeś dla NAS? - tak, Twoja mina była naprawdę słodka.
"Tak, kochanie. Umyję Ci plecki, może jeszcze coś, jeśli będziesz grzeczna." - nie żebym się nad Tobą znęcał, choć może czasem próbuję podsycić gorącą atmosferkę.
"Przepraszam, czy Ty coś sugerujesz?" - ach ten błysk w Twoich oczach. Jak ja go kocham.
"Aaaa, to już do własnej interpretacji. Jak panienka sobie pomyśli tak będzie" - i szybciutko czmychnąłem do łazienki.
Zamknąłem za sobą drzwi i odkręciłem wodę, która popłynęła wprost do wanny. Dzięki Bogu, mają ciepłą, no, może aż za ciepłą. Rozejrzałem się dokładniej po łazience, identyfikując poszczególne przedmioty jak klozet, umywalka czy apteczka pierwszej pomocy. Szczególnie to ostatnie mnie zaciekawiło, gdyż ów przedmiot rzadko występuje w takich miejscach jak hotel. Popatrzmy, co my tutaj mamy? Bandaże, opaski uciskowe, coś do dezynfekcji ran, trochę niezidentyfikowanych substancji i... no nie, chyba trochę przesadzili. Czy prezerwatywy należą do środków pierwszej pomocy? W porządku, niech im będzie, a tym czasem zamykam szafeczkę i idę dalej poszperać. Może w tej drugiej szafce. O kurcze, płyn do płukania ludzi, yyyy, to znaczy płyn do kąpieli, hłe hłe. Świeżutkie opakowanko i data ważności jeszcze nie minęła. No to rozpakujmy i wlejmy kapkę do wanienki. Ups. Trochę się pieni, chyba trochę przesadziłem, ale nic to, jak mawiał Michał Wołodyjowski. Spójrzmy dalej. No proszę, proszę. Czyż to nie nasi starzy znajomi - rodzina mydełek. Hmm. Które by tu było najlepsze? Niech będzie różowe o smaku, uchm, to znaczy zapachu truskawkowym. O, lustro. Cześć stary, nieźle dzisiaj wyglądasz, bo pewnie lustro krzywe, co? Zróbmy groźną minkę. Buachacha, nieźle wyglądam, ale nie czas i miejsce na zabawy. Szczególnie dlatego, iż wanna już prawie pełna. Zakręciłem kurek i wychodząc z łazienki zakomunikowałem:
- "Wiesz Kochanie, co oni tam mają faj..." - normalnie mnie zatkało. Na łóżku leżałaś Ty w samej bieliźnie gładząc ręką narzutę z misia.
- "Co, kochanie takiego mają?" - spytałaś tak seksownym głosem, że krew we mnie zawrzała.
- "Raz, dwa, trzy, cztery... Przepraszam, czy Ty to Ty? Czy mam przewidzenia?" - dosłownie nie mogłem w to, co ujrzałem uwierzyć.
- "Nie, kochanie. Ja to zupełnie ktoś inny niż ja." - i znów się ze mną droczysz, a ja tu cierpię.
- "Ugrchm chmm. Zatem zapraszam panią do łaźni. Mamy wyborną kąpiel dla jaśnie panienki." - tu podniosłem do góry najpierw lewą brew, później prawą, a potem na zmianę, podnosiłem i opuszczałem. Wiem, wiem. Ty tak nie potrafisz. Ale bawi Cię to, bo zawsze się z tego śmiejesz, jak i tym razem.
- "W porządku. Więc wskakuj do wanny, kochanie. Ja do Ciebie zaraz dołączę. Muszę najpierw zdjąć to z siebie"
- "Jasne. No to idę i czekam z niecierpliwością." - ech, żebyś Ty wiedziała, z jaką niecierpliwością...
Wszedłem do łazienki, zrzuciłem z siebie ciuchy, które kopnąłem w kąt, z dala od wanny. Następnie wskoczyłem do wody i zanurzyłem się głęboko, aż tylko głowa wystawała znad piany. Westchnąłem, czując jak każdy kawałek mego ciała z każdą sekundą staje się zrelaksowany. Oparłem się o ściankę wanny i zamknąłem oczy. Tak, tego mi było trzeba. Uspokoić oddech, poczuć spokój i zapomnieć o całym świecie. Nagle poczułem, jak coś dotyka moich ust i gwałtownie zareagowałem, uderzając głową w ściankę wanny.
- "Spokojnie. To tylko ja. Od kiedy to boisz się pocałunków?" - uśmiechnęłaś się do mnie, stojąc obok wanny zupełnie naga. Widząc to zacząłem się jąkać i gmatwać w wypowiedziach, naprawdę nie wiedząc co tak naprawdę chciałem powiedzieć.
- "Możesz mi zrobić troszeczkę miejsca?" - spytałaś
- "No pewnie." - uśmiechnąłem się do Ciebie i rozsunąłem nogi na boki. - "Usiądź plecami do mej twarzy, dobrze kochanie?"
- "Eeee. Co takiego? Że niby jak?" - nie wiem czy się ze mną znów droczyłaś, czy naprawdę byłaś tym zdziwiona.
- "Ładnie proszę. Nie pożałujesz" - spojrzałem na Ciebie błagalnym wzrokiem i chyba odniosłem pożądany skutek.
Powoli weszłaś do wanny i ostrożnie usiadłaś, opierając się o mnie. Poczułem zapach, dla którego gotów byłbym zginąć - Twój zapach.
- "No widzisz, jeszcze żyjesz" - zażartowałem, lecz Ty w odpowiedzi odwróciłaś swą głowę i pocałowałaś mnie w nos.
- "Będziesz tego żałował" - zamruczałaś, a na Twej twarzy znów pojawił się podstępny uśmiech.
- "Marzenie" - odrzekłem lekceważąco, lecz po chwili poczułem jak Twoja ręka przesuwa się po mojej "czarodziejskiej różdżce".
- "O Boże. Chcesz, żebym wykorkował zawczasu. Uchmm. Kochanie, jeszcze nie teraz." - tak, tak. Miałem ograniczoną swobodę ruchów, więc nie było dokąd uciec. Gładziłem więc twe włosy i czułem, że niedługo eksploduję. Lecz Ty nagle przerwałaś swą grę, odwróciłaś swą głowę od mej twarzy i rzekłaś prawie rozkazującym tonem:
- "Mógłbyś umyć mi plecy?"
O Boże. Ty to naprawdę lubisz się nade mną pastwić. To wręcz nieludzkie, doprowadzić faceta na samą krawędź bezpieczeństwa żeby później go porzucić.
- "Kochanie, pytałam czy mógłbyś mi umyć plecy?"
- "Przepraszam. Zamyśliłem się" - tak. Ty czułaś całą sytuację. A ja wziąłem do rąk mydło i gąbkę i zacząłem nimi gładzić twoje plecki okrężnymi ruchami. Ale nie chciałem być dłużny, więc przy okazji całowałem Twój kark, czasem muskając języczkiem uszka.
- "Doskonale, mój sługo. A teraz umyj mi przód" - rozkazałaś
- "Hej, hej. Ja, sługa? Tego nie było w umowie" - chyba się trochę zbuntowałem, lecz Ty znasz na mnie sposoby.
Odwróciłaś swą głowę i wpiłaś się swymi ustami w moje usta, zabawiając się figlarnym języczkiem. Jakby tego było mało, znów poczułem znajomy dotyk na swych skarbach i to zwiększające się napięcie. Lecz po chwili ponownie odwróciłaś się ode mnie, pozbawiając mnie upragnionego uczucia.
- "No więc jak będzie?" - teraz spytałaś całkiem spokojnie, jakby czując swą władzę nade mną.
- "A niech ci będzie" - próbowałem udawać obojętność, ale chyba marnie mi to wyszło, ponieważ usłyszałem Twój śmiech. - "Śmiej się, śmiej" - Namydliłem twój do góry podniesiony brzuch i kształtne piersi i zacząłem pieścić je gąbką. - "Pamiętaj, że ten się śmieje..."
- "Wyżej proszę" - przerwałaś mi lecz ja kontynuowałem:
- "Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni."
Zauważyłem, że zaczynasz się odprężać, wzdychając momentami głęboko. No to Cię mam. Zobaczymy kto tu się będzie śmiać ostatni. Postanowiłem przejąć inicjatywę. Prawa ręka wciąż trzymająca namydloną gąbkę zaczęła wykonywać okrężne ruchy na twej prawej piersi, lecz w taki sposób, aby jedynie od czasu do czasu podrażniać sterczącą brodawkę. Westchnienie za westchnieniem wydobywało się z Twych ust, a ja nie przestawałem. Moja lewa ręka coraz śmielej posuwała się najpierw po Twych pośladkach, a następnie po zewnętrznej stronie lewego uda, aby móc powrócić jego wewnętrzną stroną, lekko podrażniając rosnące w okolicy włoski. I ponownie ręka zaczynała swą wędrówkę od pośladek aż do uda. A Ty jeszcze bardziej wygięłaś swe ciało tak, że spod gęstej piany zaczęły wystawać jędrne pagórki, domagające się większej ilości pieszczot. Widząc co się dzieje, moje ręce zmieniły swe strony i teraz lewa ręka zajęła się lewą piersią a prawa ręka powędrowała w dolne okolice Twojego cudownego ciała. I chyba sprawiało Ci to przyjemność gdyż wzdychałaś, z trudem hamując napływający do Twych ust okrzyk. Przez cały ten czas miałaś oczy zamknięte a usta wykrzywiały się na przemian, raz w uśmiech, innym razem w wyraz grymasu. Po kilku minutach gąbka poszła w odstawkę i już obiema dłońmi zacząłem obejmować Twoje piersi, jakby mierząc ich objętość. Pieściłem je delikatnie lecz stanowczo, próbując odczytać z Twej twarzy Twoje odczucia.
- "Boże, jaka jesteś piękna" - szepnąłem Ci do uszka, lecz Ty chyba byłaś wyłączona z tego świata, bo nie wyczułem z Twojej strony żadnej reakcji.
Powoli posuwałem swe dłonie w dół Twego ciała, wzdłuż bioder, pośladek, aż do zewnętrznych stron ud. Następnie powoli zawracały, kierując się wewnętrzną stroną ud, wprost do tego czułego punktu, który potrafi pozbawić kobietę przytomności. Lecz nic z tego. W ostatniej chwili dłonie zmieniały kierunek i gładząc biodra i pośladki znów powracały po zewnętrznej stronie ud. Kilka minut takich pieszczot uświadomiły mi, jak bardzo jesteś podniecona. No to czas rewanżu nadszedł. Średnio szybkim ruchem moje dłonie powędrowały wprost na Twoje ramiona a z mych ust padły słowa:
- "Chyba woda stygnie a ja jeszcze nie mam wyszorowanych pleców"
- "Yyychh. Co mówisz, kochanie? Dlaczego przestałeś?" - z powrotem zanurzyłaś swe ciałko w wodzie i spojrzałaś mi w oczy pytająco.
- "Powiedziałem, że woda stygnie a moje plecki domagają się wyszorowania"
- "No dobrze." - westchnęłaś i powoli zaczęłaś wstawać z wody.
- "Hej, hej, hej. Panienko. A ty dokąd to?" - spytałem zdziwiony myśląc, że próbujesz uciec z "pola bitwy".
- "Kochanie. Jak chcesz żebym ci umyła plecy to musisz mi je najpierw łaskawie udostępnić. Siedząc we dwójkę w tej wanience na pewno nie będziesz mógł się odwrócić. Mam rację?" - spytałaś, wychodząc jednocześnie z wanny nagusieńka jak Pan Bóg Cię stworzył.
- "No dobra. Tylko poproszę delikatnie bo moja skóra nie lubi brutalności" - zażartowałem sobie, wręczając Ci mydło i gąbkę. Na końcu dodałem - "Czy już mówiłem, że masz ładne ciałko?"
- "Powtórz to jeszcze raz" - namydliłaś gąbkę, plecki i zaczęłaś szorowanko.
- "No dobra. Skoro waćpanna sobie tego życzy. Masz bardzo ładne ciaaaaaałko!" - ojejku, chyba trochę przesadziłaś. Ja naprawdę mam delikatne plecy a teraz poczułem jakby ktoś mi przejechał po nich tarką.
- "Czego wrzeszczysz? Mam ci myć te plecy czy nie?"
- "Tak. Tylko prosiłem delikatnie, a Ty..." - ciekawe, że ostatnio kiedy chcesz mnie uciszyć stosujesz metodę brutalno-językowo-ustno-pocałunkową. No, ale to chyba przyjemne. Co ja mówię? To jest przyjemne! Na przyszłość muszę więcej wrzeszczeć, na pewno na tym skorzystam.
Po prawie minutowym pocałunku przerwałaś go, a następnie ponownie wzięłaś się za "gąbkowanie" pleców. Muszę przyznać, że to także sprawiło mi sporo przyjemności. Kiedy skończyłaś, odkręciłem wodę, wstałem i za pomocą prysznica spłukałem z siebie całe mydło. Oczywiście nie omieszkałem spłukać i Ciebie, stojącej obok wanny i trochę zaskoczonej.
- "Wiesz co ci powiem? Jesteś wariat!" - buntowałaś się i próbowałaś wyrwać mi z ręki narzędzie zbrodni.
- "No zobacz, ile mydła z ciebie spływa. Chcesz się później w łóżku pienić?"
Jak to dobrze, że łazienka była wodoodporna. Kiedy zakręciłem kurek od prysznica, woda na podłodze powoli spłynęła do kratki odpływowej. Niestety zapomniałem o tym, iż jest ona śliska i przy wychodzeniu z wanny wpadłem w drobny poślizg.
- "Nic ci się nie stało, kochanie?" - troskliwie spytałaś lecz widząc, że nic mi nie jest dodałaś - "No dobra. Kończ tę zabawę i opuść ten lokal, bo muszę się jeszcze doprowadzić do porządku. 'Ach Wy kobiety.' - pomyślałem sobie zakładając szlafrok i wychodząc z łazienki - 'Zawsze macie coś do roboty'. Podszedłem do łóżka i położyłem się na nim. Z minuty na minutę relaksowałem się i czułem jak mnie senność dopada. Nie wiem jak to było możliwe, ale zdaje się, że na chwilę usnąłem. Może to dlatego, że przez długi okres nie wychodziłaś z łazienki, a może po prostu taka była senna pogoda. Nie pamiętam co mi się śniło, ale teraz czuję, jak po moim ciele przebiegają dreszcze i w ogólne w dolnej części ciała jest mi tak przyjemnie. Powoli budzę się z drzemki i otwieram oczy.
- "O Boże! Co ty wyprawiasz? Tego nie było w umowie!" - sam nie wiem, czy krzyczałem, czy to był głos buntu. Fakt jest faktem, że ktoś tu przesadził. Patrzyłem na twoje usta, połykające i pieszczące językiem mojego stojącego na baczność "rycerzyka" (jak sama go nazwałaś) i na Twoją dłoń zaciśniętą na jego dolnej i środkowej części, poruszającą się rytmicznie w górę i w dół, w górę i w dół. Na chwilę zwolniłaś swe usta i wolną rękę wyciągnęłaś ku mej twarzy wymachując jakimś opakowaniem.
- "Patrz, co znalazłam w łazience." - rzekłaś triumfalnie - "Mogą się przydać, prawda Kochanie?"
- "Nie prawda" - odrzekłem - "Te gumki są pewnie już dawno przeterminowane i w ogóle, kto wie, kto je tutaj zostawił? A poza tym o TYM na pewno dzisiaj możesz zapomnieć. Nie taka była umowa."
- "No dobra, sam chciałeś. Teraz tego pożałujesz" - zagroziłaś i powróciłaś do swojego zajęcia, połykając do połowy "rycerzyka" i przyśpieszając ruchy ręki.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, lecz Twoje "tortury" odebrały mi wszelką kontrolę nad swym ciałem. Jedyne co mogłem robić, to patrzeć na Twe nagusieńkie ciałko, wciąż pokryte kroplami wody oraz cieszyć się rozkoszą, którą mi sprawiałaś. Kiedy poczułem, że ten moment już się zbliża, ostrzegłem Cię cichym "uważaj", lecz Ty tylko mrugnęłaś do mnie okiem i mocniej zacisnęłaś na "rycerzyku" swe usta, zwiększając jednocześnie tempo. I stało się, skurcz za skurczem targnęły mym ciałem, wyrzucając do Twych ust strumień klejącej cieczy. Lecz Ty nic sobie z tego nie zrobiłaś, tylko wysysałaś soki, do ostatniej kropli. Kiedy było już po wszystkim, spokojnie poszłaś do łazienki i po chwili byłaś już z powrotem, śmiejąc się szyderczo do mnie.
- "I jak było? Żyjesz jeszcze?" - spytałaś, kładąc się twarzą w twarz obok mnie
- "Dziękuję. To było coś niesamowitego... tego się nie da opisać słowami... ale, ale... Skoro złamałaś zasady, będziesz musiała ponieść konsekwencje. Kładź się na plecach!"
Trochę leniwie, lecz bez oporów spełniłaś moje żądanie, a ja poszedłem do żółtej reklamówki i wyciągnąłem z niej czarną chustę.
- "Co ty chcesz z tym zrobić?" - spytałaś trochę zaniepokojona, lecz ja zamiast odpowiedzieć, po prostu zawiązałem nią Twoje oczy.
- "Będziesz grzeczna, czy rączki też mam związać?" - spytałem trochę ironicznie, a widząc Twoją aprobatę dodałem - "No, i niech tak zostanie. Rączki proszę trzymać nad głową"
Uklęknąłem obok Ciebie na wysokości bioder i zacząłem delikatnie głaskać i masować twój kark, ramiona i dłonie. Delikatnie i powoli przesuwałem swe dłonie po delikatnej skórze górnych kończyn, w górę i w dół, po wewnętrznej i po zewnętrznej ich stronie. Po chwili do pieszczot dołączyły moje usta, delikatnie muskające kark i szyję, od czasu do czasu dotykające warg Twych ust. Czasem role się odwracały i wtedy usta pieściły ramiona i ręce, a moje dłonie powędrowały na Twój kark i szyję, która obracała głową raz w lewo, raz w prawo. O tak, to chyba musiało Ci sprawiać przyjemność, ponieważ zaczęłaś cichutko mruczeć. Na chwilę przerwałem pieszczoty i złożyłem na Twych ustach długi, namiętny, soczysty pocałunek. W jednej chwili ugięłaś swą prawą nogę w kolanie, więc sięgnąłem swoją ręką w tamtym kierunku i zacząłem pieścić zagubioną kończynę. A pocałunek trwał i trwał, sam nie wiem jak długo; może minutę, a może znacznie dłużej. I kiedy przerwałem, zobaczyłem jak łapczywie wdychasz powietrze. Chciałaś więcej, lecz na razie miałem inne plany. Zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do jego krótszego boku, klękając na podłodze. Zacząłem delikatnie masować twe stopy; raz jedną, a raz drugą i tak kilka razy, na zmianę. Wiem jak bardzo lubisz, gdy moje ciepłe dłonie pieszczą Twe zimne stopy. Czujesz jak przekazuję Ci swoje ciepło, które Twe ciało wchłania błyskawicznie. Kiedy skończyłem, moje dłonie i usta powędrowały w okolice łydek i kolan, pieszcząc je i muskając tak delikatnie, jakby owad po nich spacerował. A Ty wydałaś kolejne dźwięki rozkoszy, które wciąż dodawały mi otuchy i zachęcały do dalszych eksperymentów. Moje dłonie powoli kierowały się ku górze, podążając wzdłuż wewnętrznej strony Twych ud wprost, ku gąszczowi włosków, przykrywających to wstydliwe miejsce każdej kobiety. Oczywiście nie szczędziłem pieszczot zewnętrznych stron ud, które zaczęły się stopniowo rozchylać, jakby zapraszając do dalszych, śmielszych pieszczot. Miałaś niesamowitą minę. Niby to uśmiech, niby nie uśmiech. Nie wiem sam, co o tym sądzić. Wiem natomiast, że postanowiłem jakoś tę zabawę urozmaicić. Na chwilę przerwałem pieszczoty i sięgnąłem po poduszkę leżącą w pobliżu. Uśmiechnąłem się pod nosem i chwytając precyzyjnie pewien punkcik na poszewce, szybkim ruchem wyciągnąłem z niej małe piórko. Teraz ów piórko powędrowało po Twym ciele, od szyi aż po pępek i dalej wzdłuż lewej nogi w stronę stopy. A gdy osiągnęło swój cel, skierowało się w powrotną drogę, tym razem prawą stroną Twego ciała. Z początku wydawało mi się, że to Ci sprawia przyjemność, lecz wkrótce Twój śmiech mógł wróżyć tylko jedno; po prostu miałaś łaskotki. W porządku. A więc piórko poszło na bok. Zresztą i tak miałem coś lepszego w zanadrzu, co postanowiłem właśnie w tej chwili wykorzystać. Sięgnąłem do żółtej reklamówki i wyciągnąłem z niej bitą śmietanę w sprayu, którą zwykło się przyozdabiać torty urodzinowe. Lecz tym razem postanowiłem przyozdobić Ciebie, i też coś skubnąć od życia. Czym prędzej zamieniłem się w cukiernika, pokrywając artystycznie śmietaną Twoje oba pagórki, dumnie wyprężone ku górze oraz brzuch w okolicach pępka. Odłożyłem pojemnik i przystąpiłem do powolnego zlizywania słodkiej substancji.
- "Uhmmm" - zamruczałem - "Po przyprawieniu Twoje ciało smakuje wyjątkowo słodko."
A Ty zaśmiałaś się głośno, jakbyś usłyszała dobry dowcip.
- "Nie śmiej się, tylko spróbuj sama" - nabrałem na palec odrobinę substancji i posmarowałem nią Twoje usta, które zaczęłaś oblizywać z uśmiechem.
- "Rzeczywiście, słodkie" - odrzekłaś - "Co to takiego? Smakuje jak bita śmietana."
- "Bo to jest bita śmietana, Kochanie. Powiedz mi, czy jest ci dobrze, czy też powinienem przestać?"
- "No co ty? To jest bardzo przyjemne, fantastyczne i w ogóle"
Tak, spodziewałem się właśnie takiej odpowiedzi. Powróciłem więc do zlizywania śmietany, czasem przygryzając koniuszki Twoich brodawek. A kiedy po kilku minutach Twoje piersi były już całkiem czyściutkie, przystąpiłem do "sprzątania" okolic pępka. Przyssałem się do niego niczym pijawka i delikatnie lecz stanowczo zacząłem pochłaniać ustami i zlizywać wszystko co miało kolor biały, czyli po prostu bitą śmietanę. Oczywiście moje ręce przez ten czas nie próżnowały - lewa ręka pieściła twoje piersi, natomiast prawa gładziła wzgórek, pokryty gąszczem włosków. Doskonale wiedziałem, że tego właśnie pragniesz, więc nie przerywałem zajęcia. A kiedy i brzuszek przestał być kleisty, zeskoczyłem z łóżka i uklęknąłem przy jego podstawie, czyli blisko Twych stóp.
- "Kochanie, czy mogłabyś rozsunąć szerzej nóżki? - spytałem i po chwili stwierdziłem, że jakoś dzisiaj jesteś bardzo grzeczna. Pochyliłem się do przodu, mając kilka centymetrów przed oczyma najintymniejsze zakamarki Twojego ciała. "A więc pora na małą zemstę" - pomyślałem sobie rozgarniając na boki gąszcz ciemnych włosków. Zbliżyłem swe usta do Twej "muszelki" i delikatnie ją pocałowałem, wydobywając z Twoich ust coś w rodzaju "och" lub raczej "achhh". Boże, jak chętnie bym się zanurzył w tej szparce, lecz nie tym razem, sorry mały. Zacząłem wodzić językiem po konturach tego jakże czułego narządu, momentami wpraszając się do środka i wycofując z powrotem. I znów języczek pieścił i ssał, ssał i pieścił i tak na okrągło. Wiedziałem, że spodobają Ci się takie pieszczoty, więc postanowiłem zwiększyć wrażenia. Szybciutko odkryłem najczulszy punkt kobiecego ciała i zacząłem go delikatnie podrażniać języczkiem, wibrując dookoła niego, doprowadzając Cię niemal do szaleństwa. No to może jeszcze mały dodatek? Może paluszek? Powoli wsadziłem swój palec wskazujący prosto do wnętrza "muszelki" i gdy już był cały w środku, zacząłem nim rytmicznie poruszać, do przodu i do tyłu. Jednocześnie moje usta wciąż pieściły okolice, a języczek od czasu do czasu podrażniał "guziczek" wibrując i zataczając koła. Nie wiem jak długo to wszystko trwało. Może kwadrans, a może godzinę. Wiem natomiast, że nagle stało się coś dla mnie zupełnie nowego - "muszelka" nagle zaczęła się zaciskać na moim palcu i rozluźniać, wszystko to w niesamowitym tempie. Jednocześnie reszta ciała wygięła się w łuk i po chwili opadła bezradnie na pokrycie łoża. Wszystko to odbywało się wśród dźwięków rozkoszy, dobywających się z Twych ust. Boże, czy to jest to o czym ja myślę? Czy w końcu mi się udało? Wygląda na to, że właśnie stało się!
Podniosłem się z podłogi, podszedłem do Twej twarzy i pocałowałem Cię mocno. Zdjąłem z oczu chustę i rzuciłem w kąt. Następnie położyłem się obok Ciebie, przytuliłem mocno do siebie i po chwili zapadliśmy w głęboki sen.