Plaża

15 maja 2024

Szacowany czas lektury: 10 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Była piękna, słoneczna sobota. Przyznam, iż miałam nadzieję na chociaż zachmurzone niebo. Tymczasem lał się z niego żar. I ja byłam po laniu – wczorajsza kara boleśnie przypominała mi o sobie na moich pośladkach. 

– Jesteś gotowa? – zapytał Pan.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – powiedziałam cicho. 

– Przecież jest piękna pogoda. Odpoczynek nad wodą dobrze nam zrobi – rzekł z uśmiechem. 

Stałam w stroju kąpielowym koło łóżka, pakując torbę. Pan podszedł do mnie i okręcił mnie tak, że stałam tyłem do niego. Poczułam jego dotyk na siniakach. Mimowolnie się wzdrygnęłam i spięłam mięśnie. Odsunęłam się od niego i odwróciłam, by spojrzeć mu w oczy. 

– Ludzie zobaczą… – zaczęłam, ale zamknął mi usta pocałunkiem. 

– Możesz się zakryć chustą. Zresztą, nikt nie będzie zwracać na nas uwagi – powiedział wesoło. – Nie bój się. 

Na szczęście nie musiałam długo siedzieć w samochodzie, bo mieszkaliśmy nieopodal wody. Całą drogę śpiewałam, próbując nie przejmować się wstydem, który coraz bardziej mną władał. Jednak dopiero kiedy wyszliśmy z samochodu, poczułam prawdziwy lęk. 

Widząc moją minę, Pan objął mnie za twarz i zmusił do spojrzenia mu w oczy. Drgały w nich iskierki rozbawienia. 

– Może przypomnisz, jak się umawialiśmy? – zagaił. – Za co dostałaś tę karę?

Westchnęłam cicho i spuściłam wzrok. Przygryzłam wargę, doskonale wiedząc, jak to na niego działa. Jednak nie pośpieszał mnie – pozwalał mi się namyślić. 

– No… – zaczęłam ostrożnie. Doskonale pamiętałam nasze ustalenie. – Wczoraj byłam niegrzeczna.

– Wiesz, że nie przyjmuję takich ogólników. – Pan podniósł brew. 

– Zaczęłam się kłócić o jakąś pierdołę i krzyczałam, a później cię uderzyłam – szepnęłam ze wstydem. Faktycznie była to bzdura – kiedy poszedł do łazienki, zostawił telefon na kanapie i przyszedł do niego SMS. Widziałam jego treść: „Do zobaczenia niedługo” i buziaki! Emotki buziaków! No co miałam sobie innego pomyśleć? Wzięłam ten telefon i wtargnęłam do łazienki. Pan siedział na muszli, a ja stałam nad nim ze smartfonem w ręce. Łzy mi napłynęły do oczu, nie wiem, może to przez zbliżający się okres, i go uderzyłam. Bardzo delikatnie, dłonią w policzek. 

– Kto to jest? – spytałam buńczucznie. Pan ze spokojem wziął ode mnie komórkę i odblokował ją. Pokazał mi całą rozmowę z tą osobą. Okazało się, iż to jego rodzona matka. Dlaczego miał ją podpisaną samym imieniem? 

– Wyjdź – powiedział Pan po chwili ciszy, kiedy zamarłam.

– Ja przepr… 

– Wyjdź. 

Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie. Wiedziałam, że przesadziłam i targał mną niepokój. Po chwili dołączył do mnie Pan. Był bardzo opanowany. Stanął przede mną. Skuliłam się w sobie, opuściłam głowę, pozwalając, aby blond kosmyki zakryły moją twarz. 

– Spójrz na mnie – polecił cicho. Z oporem, ale podniosłam wzrok. Wciąż czułam wilgoć w oczach. – Chyba tego nie przemyślałaś. 

– Ja…

– Zaraz będziesz miała okazję się wypowiedzieć – przerwał mi. – Nie widzę absolutnie żadnego powodu, dla którego mogłabyś mnie uderzyć. To był bardzo zły ruch. Dlatego teraz zdejmij spodnie i majtki. 

Patrzyłam na niego z dołu. Jego kary zawsze długo pamiętałam, więc przeszył mnie strach. Ale wiedziałam, że jak najbardziej na nią zasłużyłam, bo zachowałam się karygodnie i sama siebie nie poznawałam. Z wahaniem wstałam, Pan się odsunął i poszedł do kuchni, a ja schyliłam się, by zsunąć z siebie ubranie. Było mi wstyd, ale nie dlatego, że zaraz miał mnie zobaczyć nago, tylko przez swoje zachowanie. Kiedy stałam już od pasa w dół naga, Pan usiadł na kanapie i pociągnął mnie tak, że upadłam brzuchem na jego kolanach. Niespokojnie się wierciłam. Czułam, że to nie będzie najprzyjemniejsze doznanie. 

– Proszę, wyjaśnij mi swe zachowanie – poprosił cicho.

– Przepraszam cię, Panie, po prostu się jakoś tak… nie wiem… – dukałam. – Po prostu trochę się zajebałam w akcji. – Myślałam, że ten „żart” rozładuje trochę napięcie, jednak Pan się tylko spiął. 

– Co zrobiłaś? – zapytał niemal z niedowierzaniem. Już miałam się poprawić, kiedy na moje pośladki spadło pierwsze mocne uderzenie i się szarpnęłam. – Słucham, co zrobiłaś?

– No, po prostu źle się zachowałam, przepraszam – powiedziałam zrezygnowanym tonem. Nie chciałam się bardziej pogrążać, już wystarczająco nawywijałam.

– Z to przekleństwo po laniu będziesz stała w kącie. A teraz przygotuj się na pięćdziesiąt uderzeń drewnianą łyżką. Pamiętaj, to jest kara za to, że podniosłaś na mnie rękę zupełnie bez powodu. Zrozumiałaś?

– Tak, Panie… 

Pierwsze uderzenie nie pozostawiło mi złudzeń, że to będzie bardzo ciężka kara. Zasłużyłam, ale i tak jej nie chciałam. Razy spadały na mnie bardzo szybko, nieustępliwie. Raz na jeden, raz na drugi pośladek. Zaciskałam mięśnie z bólu, a przy chyba dziesiątym uderzeniu moja prawa ręka powędrowała samoistnie na pupę celem wymasowania piekącej skóry. Wtedy jednak Pan złapał mnie i unieruchomił ją na moich plecach. Teraz nie miałam już wyjścia, musiałam poddać się temu bólowi. 

Minęło jakieś dwadzieścia uderzeń, a ja już płakałam i się wiłam jak mała dżdżownica. Syczałam i krzyczałam przy każdym razie, bo Pan nie żałował na mnie siły. 

– Proooszę – wyjęczałam. – Ja już nie dam raaady. 

– Bądź dzielną dziewczynką – odparł spokojnie Pan, jednak przerwał na chwilę bicie. Pozwolił mi na odpoczynek. – Jeszcze drugie tyle. – I znów zaczął lać. 

Pośladki płonęły mi ogniem, byłam pewna, że będę miała ślady nazajutrz. Wierciłam się, ale nie miałam szans na ucieczkę przed spadającymi na mnie batami. Czy może: łyżkami? Nie zdawałam sobie sprawy, że kuchenna łyżka może być tak dobrym narzędziem kary. 

– Stop, stop, słowo bezpieczeństwa – krzyknęłam po którymś razie. Pan natychmiast przestał. 

– Kaczuszki? Zapomniałeś tego słowa? – spytał troskliwie. 

– Tak, kaczki – wyjęczałam, spuszczając głowę. 

– No już, motylku – rzekł Pan. Dotknął mojej rozgrzanej pupy i delikatnie masował. Ból opadał. Rozluźniłam spięte mięśnie i zawisłam na jego kolanach. – Dobrze, że użyłaś słowa, będę ci przypominał, jak ono brzmi przed każdą karą – powiedział. – Wybacz, że teraz tego nie zrobiłem. Ale najważniejsze, że go użyłaś. Jak się czujesz?

– Lepiej – odparłam cicho. Łzy kapały mi na czoło. – Ale nie chcę już lania…

– W porządku, motylku. Byłaś bardzo dzielna. Dużo zniosłaś. – Pan powoli pomógł mi wstać i mocno mnie przytulił, a ja z wolna zaczęłam się uspokajać. Podciągałam już tylko nosem, kiedy rzekł: – Teraz tylko stanie w kącie i będziesz mogła odpocząć, dobrze?

– Nie chcę do kąta – marudziłam, chociaż humor mi się poprawił. 

– To tylko pół godzinki – rzekł Pan, prowadząc mnie do miejsca, w którym zazwyczaj stałam w ramach kary. Był to pusty fragment ściany, wcale nie w rogu pokoju, a moją stałą pozycją było stanie z nosem przy ścianie i z rękami na karku. Kiedy Pan pomógł mi się poprawnie ustawić, wrócił na kanapę, skąd miał doskonały widok na mnie. Stałam po jego prawej stronie, a on kątem oka na mnie zerkał, jednak skupiał się na programie w telewizji. Ja również chciałam uprzyjemnić sobie jakoś ten czas oczekiwania na koniec kary, więc lekko przekręciłam głowę, jednak on to dostrzegł. – Naprawdę nie masz dość? – spytał, a ja natychmiast przywarłam nosem do ściany. – Jeszcze raz i wrócimy do lania. 

Teraz już nie miałam odwagi oszukiwać. Grzecznie odstałam swoje, a kiedy czas minął, Pan wziął mnie na ręce. 

– Byłaś dzielna – powiedział. – Jutro pojedziemy nad jezioro. 

I wtedy wydawało mi się to fajne. 

Ale teraz, kiedy mieliśmy już wchodzić na zatłoczoną plażę, byłam cała rumiana ze wstydu. Oczywiście obwiązałam się lekko prześwitującą chustą w biodrach, ale i tak sama świadomość mnie peszyła. 

– Chodźmy – powiedział Pan, biorąc torbę z ręcznikami i innymi rzeczami. Złapał mnie za rękę i poprowadził dróżką. 

Była to malutka zatoka, która niedawno zmieniła się w plażę dla nudystów. Na piasku rozłożono boisko do siatkówki, w którą teraz grało parę osób. Zawsze mnie to trochę zawstydzało, gdy na widoku było tyle nagich ciał, więc gapiłam się przed siebie.

Miałam wrażenie, że każdy się na mnie patrzy. Nerwowo rozglądałam się na boki, próbując złapać czyjś wzrok. Wydawało się jednak, iż wszyscy mają nas gdzieś. Nikt nie zwracał uwagi na dwójkę niczym się niewyróżniających ludzi. 

Rozłożyliśmy się niedaleko wody. Była przepiękna pogoda, więc posmarowałam całego Pana kremem z filtrem, a później on mnie. Kiedy leżałam na brzuchu, rozwiązał moją chustę, ukazując sine ślady na moich pośladkach. Odruchowo chciałam wstać i się zasłonić, jednak on położył rękę na moim karku, nie pozwalając mi na ruch. 

– Leż – polecił. Był to tak prosty rozkaz, że od razu posłuchałam i przestałam się wiercić. Pan dotykał moją pupę delikatnie, ale spinałam mięśnie za każdym razem. W końcu przestał mnie męczyć i wmasował we mnie krem. Odetchnęłam z ulgą, kiedy usiadł obok mnie. 

– Zasłoń mi tyłek chustą – poprosiłam, ale on się uśmiechnął. 

– Myślę, że twojemu tyłeczkowi dobrze zrobi świeże powietrze i nieco słońca – rzekł, chowając chustę do torby. Czułam, że robię się cała czerwona na twarzy. 

– Proszę, Panie, wstydzę się – powiedziałam. 

– To końcówka kary – odparł. 

Zacisnęłam zęby, żeby mu nie zapyskować, ale nie chciałam dokładać sobie na stos nieprzyjemności. Westchnęłam więc tylko i odwróciłam głowę w drugą stronę. Widziałam, jak inni ludzie chodzą półnago, ale nikt z nich nie czuł się tak zakłopotany jak ja. Kiedy jakaś para przechodziła obok nas, dziewczyna szepnęła:

– Ciekawe, dlaczego ma siniaki na pupie?

Jej partner się zaśmiał i powiedział donośnie:

– Wygląda na to, że była niegrzeczna. – Po czym oddalili się ze śmiechem, a ja prawie umarłam ze wstydu.

– Panie, ludzie się na mnie gapią – szepnęłam w stronę mego towarzysza. Wydawało się, że śpi sobie na plecach. Twarz schował pod kapeluszem. – Panie, obudź się… 

– Nie śpię, motylku – powiedział i słyszałam, że się uśmiecha. – Czujesz wstyd?

– Tak…

– I słusznie. Wiesz, za co zostałaś ukarana?

– No wiem, ale…

– Więc za co?

– No… Uderzyłam cię i w ogóle…

– No to leż sobie grzecznie i w ogóle. 

Pan był zawsze bardzo surowy jeśli chodziło o kary. Sprawiedliwy, ale surowy. Dlatego nie zdziwiło mnie, że nie pozwolił mi się zakryć. Na szczęście napłynęły chmury i ludzie zaczęli się powoli zbierać. Myślałam, że my również pójdziemy, jednak Pan mnie zatrzymał. 

– Może zostaniemy chwilę dłużej i popływamy? – zagaił z błyskiem w oczach. Moje oczka również rozbłysły. 

– O tak! – To było coś dla mnie. Gdy zaczęło kropić, schowaliśmy rzeczy do torby i powoli weszliśmy do wody. Była przyjemnie ciepła, nagrzana całym dniem słońca. 

W pewnym momencie Pan złapał moje piersi i przyssał się swymi ustami do moich. W głowie mi zaszumiało, kiedy wtargnął językiem tak gwałtownie. Zdecydowanie nie pomagał fakt, że wykręcił mój sutek. Jęknęłam cicho, ale on zdusił ten jęk, wyzwalając kolejny, bowiem drugą ręką sięgnął mi między nogi.

Musiałam być naprawdę wilgotna, ale to nic dziwnego, przecież takie publiczne zabawy zawsze mnie bardzo podniecały, bo palec Pana wszedł do mego środka bez przeszkód. Zamruczał, czując, że moje soki mieszają się z wodą. 

Deszcz coraz mocniej pruł, a duże krople spadały boleśnie na nasze głowy. To nam nie przeszkodziło w zabawie. Pan podniósł mnie, a ja objęłam jego biodra nogami. Jednym ruchem wszedł we mnie, wtedy ja wygięłam się cała w tył, niemal nas przewracając. Woda spowodowała tarcie, które było dość nieprzyjemnie, ale lubiłam taką niewygodę, więc kiedy Pan uszczypnął mój sutek, a później przyssał się ustami do mej szyi, myślałam, że zwariuję z rozkoszy. Na orgazm nie musiałam długo czekać, taka byłam napalona. Kiedy spełnienie nadeszło, znów się wygięłam, i wtedy poczułam ostatnie pchnięcia Pana, który zalał mnie swoim nasieniem. Położyłam się na plecach na wodzie i zamknęłam oczy, bo deszcz je ranił. Pan położył się obok mnie i dryfowaliśmy tak sobie w ulewie. 

Ten tekst odnotował 7,573 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 4.43/10 (14 głosy oddane)

Komentarze (1)

0
0
Nieliczne usterki językowe i jedna edycyjna, więc strona poprawnościowa powyżej pokatnej średniej.
Znów jak poprzednio mamy wyimek czegoś. Ot, taka fotka z życia pary (podobieństwo do tytułu cyklu @Rascal przypadkowe). Akurat takie stosunki w parze BDSM 24/7 uważam za mało prawdopodobne. Wadą przyjętej koncepcji "fotograficznej" jest totalna nieobecność opisu życia i uczuć, bo wszystko zostało zredukowane do jej odczuć i czynności obojga. Jak dla mnie nadal (to drugi fragment z "życia pary", choć autor nie określił tego jako cykl) narracyjnie nieciekawe.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.