Pierwsze spotkanie
25 marca 2013
Szacowany czas lektury: 9 min
Byliśmy z Elą razem na drugim roku matematyki. Ja właśnie skończyłem dziekankę (musiałem trochę popracować, bo fundusze z domu nie wystarczały), więc nie znałem jeszcze nikogo ze współstudentów.
Jednego z pierwszych październikowych dni, kiedy stałem przed wydziałową tablicą ogłoszeń, poczułem nagle, że muszę się obrócić. Intuicja dobrze mi podpowiedziała, z tyłu, po długich schodach zbiegała właśnie jakaś dziewczyna. Ponieważ miała za sobą przeszkloną, jasną część holu, nie widziałem jej twarzy. Blond włosy do ramion były rozwiane, niebieski sweterek kusząco coś opinał, a poniżej różowe rajtuzy? Spodnie? – nie, jednak chyba spodnie – pozwalały, na całej długości, podziwiać jej zgrabne nogi. Musiała być bardzo popularna na uczelni. Co chwile z kimś się, w biegu, witała, wymieniała uśmiechy. Uśmiechy do facetów były trochę dłuższe... a może mi się zdawało, w każdym razie, oni pozostawali wmurowani w schody jeszcze dobrą chwilę po tym, jak odpowiedzieli jej "cześć".
Myślałem, że dziewczyna idzie do wyjścia i już się zacząłem zastanawiać, czy odnajdę ją podczas jutrzejszych zajęć, okazało się jednak, że zmierza wprost tam, gdzie stałem. Była bardzo pociągająca. W końcu zobaczyłem jej twarz. Nie była to twarz modelki, chociaż na pewno ładna. Przede wszystkim biła z niej wyjątkowa, hipnotyzująca nie tylko mnie, energia. Brwi miała prawdziwe, nie "zrobione", przypuszczam, że nawet zero makijażu (nie potrafiłbym sobie go zresztą wyobrazić na jej naturalnie rumianych policzkach czy jasnych rzęsach). Jej usta wydawały się wyczekiwać na okazję przyssania się do czegoś albo kogoś.
Sama mnie zaczepiła. – Jestem Ela. A ty – nowy tutaj? Podałem jej rękę i poczułem, że jakby prąd przeszedł mi przez całe ciało. Czas się zatrzymał... Zanim zdążyłem odpowiedzieć pojawił się koło nas wysoki chłopak, jak się później okazało, z tej samej, co ona grupy. Pożerał ją wzrokiem, a ona też, widać było, z przyjemnością na niego patrzyła. Wymienili parę słów na sobie tylko znany temat. – Hmmm, to pewnie jego dziewczyna – pomyślałem. Ale nie. – To jest Zdzisek – przedstawiła go – kolega z naszego roku. – Łukasz – wyjąkałem, bardziej do niej niż do Zdziska, który zresztą po kilku jeszcze półsłówkach szybko sobie gdzieś poszedł. – Ona może być moja – dotarło do mnie. Bałem się tylko zachowywać zbyt jednoznacznie, żeby dziewczyny nie wystraszyć. Niepotrzebnie. – Masz jeszcze jakieś zajęcia dzisiaj? – spytała Ela. Wyczułem, że ona już skończyła, więc od razu zapewniłem: – Nie właśnie miałem wychodzić. – To poczekaj chwilkę. Ela pobiegła do ubikacji.
Stanąłem przy wyjściu. Warto było wrócić na studia. Radość mnie rozpierała. A jeszcze bardziej ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem Elę, biegnącą wprost do mnie. Wziąłem jej torbę. Nie chciałem, żeby chodziła z ciężarem. Okazało się, że była to świetna decyzja, bo Ela, z wolnymi już rękami, co chwilę dotykała mnie w trakcie rozmowy, dodając takimi gestami wzmacniające akcenty do swoich słów.
Nie pytałem, gdzie mieszka. Po prostu szedłem za nią i słuchałem, słuchałem. Ale miała gadane! Czasami, kiedy chwytała mnie za ramię, przyciskałem na chwilę jej rękę do swojego boku, potwierdzając w ten sposób, że mi miło. Szliśmy najpierw przy dwupasmowej ulicy, potem na naszej trasie pojawił się park. Był ciepły, słoneczny, dzień. Co chwilę mijaliśmy ławki, na których pary starały się być bliżej siebie niż okoliczności pozwalały. Zbliżaliśmy się właśnie do dziewczyny, która leżała wzdłuż ławki, z głową na kolanach chłopaka (czyżby na kolanach? powiedziałbym raczej, że unosiła się nad nimi, oparta na wybrzuszeniu jego spodni), a on jednocześnie głaskał ją dłonią po policzku i łokciem tej samej ręki miział po cyckach. Przeniosłem wzrok na Elę. Była bardzo podobna do tej dziewczyny na ławce. Zrozumiała, że ją sobie wyobrażam w podobnej sytuacji. Zwilżyła wargi, ale wesołe błyski w jej oczach mówiły "no, no, nie tak szybko".
Minęliśmy parę w średnim wieku. Kobieta najwyraźniej miała nadzieję, że powróciło lato i opalą ją jeszcze słabe promyczki październikowego słońca. Rozpięła, prawie do pasa, guziki białej bluzeczki, odchyliła się do tyłu na oparciu i wystawiła w górę swój dekolt. Koronkowy biustonosz, nie wiem czy to taki specjalny model czy może był źle dobrany, dochodził z dołu tylko to połowy sutków, a drugie połówki aureoli były już ponad nim. Facet siedział metr od niej i czytał gazetę. – Biedna... – mówiły spojrzenia, która wymieniliśmy z Elą.
Następna dwójka siedziała w trochę osłoniętym drzewami miejscu i chyba dlatego posunęła się znacznie dalej. Ta ławka nie miała oparcia. Chłopak siedział na niej okrakiem, a dziewczyna okrakiem na nim. Ich biodra się stykały. Ręce chłopaka były wsunięte do tylnych kieszeni jej spodni. Co chwilę naciskał na jej pupę i dosuwał ją do siebie. Nie widać było, czy chłopak ma coś na wierzchu, ale i tak wyglądało to jak normalny stosunek. Ela udawała, że nie patrzy w tamtym kierunku, widziałem jednak, że jej piersi zaczęły szybko falować.
Po chwili zobaczyliśmy wolną ławeczkę, w pełnym słońcu i z dwoma niewielkimi sosenkami obok. Miejsce było tak zachęcające, że nie uzgadniając nawet tego ze sobą jednocześnie tam skręciliśmy. – Przyniesiesz coś do picia? – zapytała Ela. Kilkaset metrów od nas stały budki z przekąskami. Zostawiłem bagaże i pobiegłem. – Nie pytałem, co chcesz, ale możesz wybrać: cola czy sok? – rzuciłem zdyszany po powrocie. – Podzielimy się jednym i drugim – odpowiedziała Ela. Zwróciłem uwagę, że podczas mojej nieobecności pozbyła się sweterka. Była teraz w jasnoniebieskiej koszulce na ramiączkach. Koszulka miała nawet spore wycięcie pod szyją, w którym wyraźnie zaznaczał się przedziałek między piersiami Eli.
Usiadłem tuż obok niej. Dotykaliśmy się rękami i udami. Zdjąłem kapsel z soku. Nie lubię tych głupich haseł pisanych pod spodem, ale nie mogłem się oprzeć, żeby mimochodem nie przeczytać: "Jest bosko beztrosko." No niby jest. Wyrzuciłem kapsel i podałem butelkę Eli. Jej wargi zaczęły połyskiwać od soku i śliny. Odsunęła butelkę i przekazała ją mnie. Wyciągnąłem usta do ciepłych jeszcze miejsc, które Ela trzymała między swoimi wargami. Piłem a jednocześnie trochę oblizywałem szyjkę, nie mogłem się powstrzymać. Teraz była kolej Eli. Ciekaw byłem, czy ma podobne pragnienia czując moją ślinę na obrzeżu butelki. Miałem wrażenie, że jej dziubek wręcz szuka miejsc z jakimiś moimi śladami. Kiedy piłem kolejny łyk Ela przekręciła się trochę do słońca i oparła mi głowę na ramieniu. Pogłaskałem ją po włosach. Przekręciła trochę głowę, żeby lepiej się umościć w tej pozycji. Delikatnie pocałowałem jej włosy. Wyglądała na bardzo zadowoloną, ale nie przymierzyła się jakoś do dalszych pocałunków. Wydawało mi się tylko, że, zamiast pić, coraz dłużej trzyma przy ustach szyjkę przekazywanej przeze mnie butelki.
Ela parę razy poprawiła sobie spadające ramiączko i jednocześnie, nieznacznie wkładając dłoń pod koszulkę, gładziła się po biuście. Kiedy następnym razem ramiączko spadło, sam wyciągnąłem rękę, włożyłem cztery palce pod pasek materiału, uniosłem go na nich na ramię i dotknąłem opuszkami okolic jej szyi. Drgnęliśmy razem. Ela uśmiechnęła się z zamkniętymi oczami, a ja zacząłem się zastanawiać, której ręki użyć do poprawienia sobie mocno już usztywnionego penisa, bo niewygodnie wciskał mi się w nogawkę spodni. W tym momencie Ela zaskoczyła mnie odsuwając się najpierw trochę na ławce, ale zaraz zrozumiałem jej intencje – chciała położyć mi głowę na kolanach. Zacząłem głaskać ją po włosach, które opadały z moich ud na ławkę, a ona podłożyła sobie rękę pod głowę i wyprężyła całe ciało.
Jej ręka obejmowała teraz mojego penisa, jednak Ela udawała, że po prostu sobie leży. Właściwie nie musiała nawet nic robić, mimowolnie sam pulsowałem w jej dłoni. Nie mogła przecież tego nie czuć. Czasem tylko troszkę się przekręciła albo rozprostowała i ścisnęła palce w dłoni znajdującej się między jej głową a moim rozrywającym nogawkę penisem. Musiała słyszeć mój coraz głębszy oddech. Wydawało się, że sytuacja trwa w nieskończoność. – Elu, nie mogę już wytrzymać. Zamarła. Zobaczyłem lekki uśmieszek w kąciku jej ust. Przekręciła się na moich kolanach, zwróciła w moim kierunku i podparła głowę jedną ręką. – Dobrze Ci było? – Pytanie! – Pokaż go... – Tutaj? – Nikt nie zauważy, zasłaniam cię. Nie, nie mogłem przepuścić takiej okazji, zacząłem powoli odpinać guziki rozporka. Ela gapiła się z kilkunastu centymetrów na coraz bardziej rozdzielające się części spodni. Znad linii majtek wyszło mi trochę gęstych włosków. Ela, na ten widok, wciągnęła głęboko powietrze. Wtedy, zamiast głębiej do majtek, sięgnąłem do jej biustu. Nie spodziewała się tego, sutki natychmiast zesztywniały. Zacząłem je chwytać, zgiętymi palcami, przez koszulkę i ciągnąć trochę we wszystkie strony. Ela pojękiwała. – Pokaż go – poprosiła znowu. Nie było to łatwe, sięgnąłem do nogawki, w której mój penis był zupełnie zablokowany. Po paru szarpnięciach udało mi się go wydobyć. Spodnie miałem ciągle wysoko podsunięte, ale mimo to z rozporka i z opiętych majtek wystawał całkiem spory kawałek pały. Ela zaczerpnęła powietrza i z wrażenia przestała oddychać. Po chwili zaczęła mnie leciutko trącać samymi paznokciami. Nie chciałem nic przyśpieszać, ale trudno mi było przyjmować tylko z takie delikatne pieszczoty. Klika minut później Ela postąpiła dalej. Oblizując co chwilę wargi, kciukiem i wskazującym palcem lewej ręki zaczęła dotykać mojego napletka. Naciągała go, wałkowała, podszczypywała. Mój penis wychodził z siebie – żołądź zaczęła sama wydobywać się ponad napletek. Stawała się większa i większa. Ela patrzyła na to coraz bardziej okrągłymi oczami. Chwyciłem jej rękę i przyłożyłem do penisa pokazując jednocześnie, żeby zacisnęła na nim dłoń. Zrobiła to, wyraźnie zadowolona, że ją ośmieliłem i pociągnęła skórkę w dół. Penis był już w pełnej gotowości, a żołądź tak napompowana, że, wiedziałem, długo nie schowa się pod napletkiem.
Niepewnie rozejrzałem się dookoła. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu. – Weźmiesz do buzi? – A polejesz go trochę sokiem? – Czemu nie? Sięgnąłem po butelkę. Ela przysunęła usta do dolnej części penisa, tuż ponad gumką majtek, i zastygła w oczekiwaniu. Jedną ręką ustabilizowałem żołądź, a drugą skierowałem nad nią butelkę. Parę kropel malinowego soku kapnęło na czubek członka i spłynęło niżej. Kiedy stróżki dosięgły pyszczka Eli, jej gorące wargi przyssały się do mnie. Nie chciałem sobie zalać spodni, więc kolejne porcje soku dawkowałem bardzo oszczędnie. Tym mocniej Ela rzucała się na nie i wspinała ustami w górę penisa, żeby złapać je jak najszybciej. Przy którymś takim ruchu musiałem już coś zrobić i wolną ręką obniżyłem główkę penisa, tak, żeby znalazła się dokładnie naprzeciw ust Eli. Jej oczy mówiły "no, no, co za spryciarz". Wyraźnie chciała się cieszyć przeciąganiem takich chwil. Nie rzuciła się na moje mięcho, tylko powolutku wysunęła język. Uniosła do góry koniuszek i dotknęła mojego rowka. Przysunęła głowę. Wokół żołędzi poczułem gwałtowne młynki języka. W prawo, w lewo. Specjalnie starała się za każdym razem zahaczyć o wędzidełko, jak o strunę. Mlask, mlask, mlask. W pewnym momencie rzuciła się na członka i prawie całego połknęła. – Ehhh – jęknąłem – długo tak nie dam rady, wiesz? Otworzyła przymknięte wcześniej powieki – To dobrze. Lepiej się pospiesz, bo inaczej ja będę miała problem, któremu przecież nie zaradzisz tutaj w parku. Cofnęła trochę buzię. Czułem długie liźnięcia po całej długości penisa. Zobaczyłem, jak jej policzek wybrzusza się na mojej główce a wilgotne usta zaciskają się w pierścień wokół członka. Szybko odstawiłem butelkę. Przytrzymałem jej głowę obydwoma rękami. Taki atawizm, bo przecież widziałem, że nie ma ochoty się cofać. Dwa strumienie poszły w wewnętrzną stronę jej policzka. Na kolejne skierowałem główkę do gardła. – Mmmmm. – Hymmm. – Mniam – oblizała się w końcu i pogłaskała po buzi ciągle dość wyprężonym członkiem. – No to, do majtasów – odciągnęła ich brzeg, upchnęła w środku to, co z mojej męskości zostało i z uśmiechem głośno strzeliła gumką. – Napijmy się teraz coli. Oparła się o mnie niewinnie.