Panna w ogóle
9 marca 2019
Szacowany czas lektury: 20 min
O tak lubię. Jestem tu panem i nikt mi nie właduje się do przedziału.
Rozsiadam się wygodnie przy oknie i wyciągam nogi, kładąc buciory na przeciwległym siedzisku. Z plecaka wyciągam puszkę EB i bez ceregieli zabieram się do konsumpcji. Przyjemny dla ucha dźwięk otwieranej puszki, i już wlewam w gardło solidny łyk piwa.
Spławiłem ostatniego kandydata na współpasażera i kolejny nie tak prędko spyta o wolne miejsce. Przynajmniej do Warszawy mam spokój.
Swoją drogą, czemu pytają, skoro widzą, że jestem tu sam? Jest wolne miejsce, to się ładujesz człowieku, i koniec!
Wpatruję się w okno i obserwuję, jak miasto rzednie, a potem znika całkowicie w szarym świetle zmierzchu. Jutro przed południem będę u kumpla w Zakopcu i damy w palnik, i to solidnie. Świetny z niego był kompan w wojsku i nie odpuściłbym okazji, by go odwiedzić w jego rodzinnej wiosce. Obiecaliśmy sobie to jeszcze przed wyjściem do cywila, więc spakowałem plecak i – Szykuj się Jędrek! Jadę do ciebie!
Tak się cieszę na to spotkanie, że z rozpędu wypijam piwo duszkiem i zapalam szluga. Przedział wypełnia się białym dymem, a ja czuję się jak król.
Drzwi się nagle otwierają, firanka z metalicznym zgrzytem ucieka w bok.
– Kontrola biletów. – Wysoki konduktor dyskretnie spogląda na mnie, nie ma ochoty na kontakt wzrokowy. Macha otwartą dłonią przed twarzą chcąc rozgonić gęstą chmurę, ale nic nie mówi. Nie może! Bo to przedział dla palących i cmoknij mnie w pałę, frajerze!
Podaję mu bilet. Ogląda go, jakby to był obrazek z gołą babą.
– Proszę uchylić okno, gdy pan pali. – Nie patrząc na mnie, oddaje bilet i szybko ucieka za drzwi.
Proszę uchylić okno, proszę pana. Jaki grzeczny. Jaki kulturny. Frajer!
Gdy pociąg dojeżdża do kolejnej stacji, jest już ciemno, a ja ma za sobą już dwa piwa. Zaczyna mnie gonić do kibla, ale teraz nie mogę. Nie dlatego, że na stacji nie wolno, pieprzyć to, lecz dlatego, że muszę pilnować, by mi jakiś frajer nie władował się do przedziału.
Pociąg zatrzymał się z głośnym gwizdem szyn dartych kołami wagonów. O tej porze roku nie ma zbyt wielu chętnych na wakacje w górach, więc też peron świeci pustkami. Nie specjalnie się rozglądam przez okno, pęcherz mnie ciśnie, ale chyba nikt się nie dosiadł.
Ruszamy. Zostawiam plecak na fotelu i czym prędzej do kibelka, zanim fiuta mi urwie.
Wpadam w ostatniej chwili. Dobrze, że mam na sobie spodnie od dresu, więc szybko sztany w dół, i już leje. Co za ulga! Jaka rozkosz! Wylewam z siebie zawartość jednej puszki, druga gdzieś tam wędruje we mnie, i wracam do przedziału. Mijając przedziały, spoglądam do nich z zainteresowaniem. Może w którymś znajdę towarzystwo do kielicha? Ktoś może zaproponuje flaszeczkę? Nic z tego. Jakieś wymoczki w sweterkach, kilka staruszek, jeden ksiądz i zakonnica. Patologia.
Wracam do siebie lekko zawiedziony. Pamiętam, jak wracaliśmy z woja. Towarzystwo było takie, że zanim wytrzeźwiałem, dojechałem do Ustrzyk Dolnych przez Lubin. A przecież służyłem w Braniewie i mieszkam w trójmieście.
Wiara witała nas w każdym wagonie flaszeczką czystej. Częstowali kiełbasą i chlebem. Do dziś nie potrafię zliczyć, ile dni wracałem i ojciec zgłosił na milicji moje zaginięcie. Radość w domu była podwójna. Mój powrót ze służby dla ojczyzny i cudowne odnalezienie syna. Tej radości też nie bardzo pamiętam. Chyba tylko obiad i pierwszą flaszkę wypitą z ojcem. Potem była niedziela rano, msza w kościele i kac gigant.
Zamykam się w przedziale. Za oknem pola i łąki w marcowej szarości. Nie ma nic ciekawego do oglądania. Postanawiam wypić jeszcze kilka browarów i przekimać się teochę. Spoglądam na siedzisko, oceniając jego przydatność jako łóżko, gdy niespodziewanie i z impetem otwierają się drzwi. Zasłony ukrywają postać od pasa w górę, ale już widzę, że to kobieta. Długa suknia sięgająca kostek, ramie wsuwa się i wstawia do przedziału sporą walizę. Głowa przebija się przez kotarę, ma czarne gęsto kręcone loki, a potem pokazuje mi twarz.
– Dobry wieczór panu – przywitała się, jakbyśmy byli umówieni na spotkanie.
Podsuwa wielką walizę prawie pod moje nogi i prostuje się, odrzucając rękami pukle włosów z twarzy.
– Uf, ale to ciężkie! – sapnęła głośno i spojrzała na mnie. – a tak w ogóle, to może mi pan udzieli pomocy z tą walizką?
A gdzie – Czy są wolne miejsca? Czy mogę się przysiąść? – Jestem tak zaskoczony jej nachalnym wtargnięciem, że zanim przytomnieję, już siłuję się z walizą i wpycham ją na górną półkę.
Dziękuję mi z uśmieszkiem małolaty i siada naprzeciw mnie. Tuż przy oknie. Zdejmuje gruby płaszcz, zakłada nogę na nogę i jeszcze raz głośno wzdycha, poprawiając przy tym włosy, uparcie wpadające jej na twarz.
Siadam z podkurczonymi nogami w pozycji na baczność.
Co za babsko! Ma tyle miejsca po swojej stronie, a pcha się na mnie!
– A pan, młody człowieku, dokąd jedzie? – zadaje pytanie, wachlując dłonią dekolt. Przedział zmienia zapach z piwno-papierosowego na dancingowy.
Co ją to obchodzi? – myślę sobie, ale odpowiadam.
– Zakopane. Tam jadę. – I żeby nie pomyślała, że dygam, szybko zadaje to samo pytanie.
– Ja również do Zakopanego! Wyśmienicie! Będziemy podróżować razem. Wspaniale!
Potrząsa kilka razy głową i znowu poprawia fryzurę, która teraz jest bardziej puszysta. Jej noga wsparta na kolanie niebezpiecznie krąży blisko mnie. Siadam pod kątem i też zakładam nogę na nogę. A jak! Będzie mi tu babka nogą wywijała koło twarzy! Nawet nie spojrzała na mój wojskowy bucior bujający się blisko jej sukienki. Twarda babka z niej – myślę sobie i zastanawiam się, czy nie ściągnąć obuwia i zaatakować wczorajszymi skarpetkami.
– Jedzie pan do rodziny?
O co jej chodzi? Chce się kumplować? Nie mam ochoty jej odpowiadać. Sięgam do plecaka i wyjmuję kolejne piwo.
– O jak przyjemnie! Uwielbiam piwo! Czy poczęstuje mnie pan jednym?!
No to już szczyt! Baba na bezczelnego chce wyrwać ode mnie browara! Nie ma mowy paniusiu!
Widzi moją obojętność. Uśmiecha się jeszcze bardziej i zaczyna trzepotać długimi czarnymi rzęsami. Zachowuje się jak jakaś siksa młoda, a ma sporo ponad trzydziestkę. Upijam z puszki, patrząc jej w oczy. Mina jej zrzedła.
– No drogi panie! Jak pan może tak się zachowywać?!
A ja, upijam kolejny raz.
Widzę, jak sięga dłonią do czarnej torby wciśniętej między jej cielsko a ścianę i wyciąga butelkę bimbru.
– I co pan na to? – Na twarz powróciła jej radość. Macha pełną butelką po żytniej.
– Może mała wymiana?
Stawia butelkę obok mojej puszki piwa i wyciąga dwa metalowe kieliszki.
No taka zamiana, to co innego. Chyba się nawet uśmiechnąłem, patrząc, jak sprawnie rozlewa herbaciany płyn.
Kobieta unosi kieliszek do góry.
– Aby podróż przyjemnie minęła – powiedziała i opróżniła swój kieliszek. Zawachlowała dłonią przed ustami, skrzywiła się, twarz szybko nabrała rumieńca. Nagle pochwyciła moją puszkę piwa. Jak sparaliżowany przyglądam się, jak unosi ją do ust i przysysa się do na długą chwilę.
Co jest?! Chyba jej zaraz przyp… A no tak – przytomnieje, przypominając sobie o wymianie. Wlewam w siebie poczęstunek. O cholera! Pali! Udaję twardziela, ale szybko sięgam po kolejną puszkę piwa i gaszę pożar w gardle. To przecie czysty spirytus jest! Z trudem dochodzę do siebie, i już mam zagadać, bo nagle zobaczyłem w niej równą babkę, gdy kieliszki znikają ze stolika a wraz z nią butelka po żytniej. A to kunda! A to kaszalot w kiszki dymany! Złość mnie taka ogarnęła, że mam ochotę jej przylutować. Zaciskam zęby i patrzę spode łba, jak ta z uśmiechem pochłania moje piwo.
– Nie ma pan pojęcia, jak bardzo uwielbiam polskie piwa.
Przytyka usta do puszki, by wychłeptać ostatnie z niej krople.
– Za EB mogłabym oddać naprawdę wszystko.
To dawaj kasę i spierdalaj z mojego przedziału! – krzyczę w myślach wkurzony jak sto diabłów. A ona uśmiecha się, robi do mnie oczka, oblizuje usta.
Zaraz?! Podrywa mnie?! Nie sądzę. Raczej chce wyżebrać kolejnego browca. Po moim trupie! Odwracam się do niej bokiem i kładę nogi na całą długość siedziska.
– No czemu pan taki chmurny? Czymś pana uraziłam?
Wysokoprocentowy trunek właśnie zagotował mi wnętrze i rozlał przyjemne ciepło po kościach. Uwielbiam ten pierwszy kop. Jest jak wstęp do bójki; Krew się burzy, mięśnie mrowieją i nigdy nie wiadomo jak to się skończy.
– No oczywiście! Pan wybaczy.
Butelka bimbru wraca na stoliczek przy oknie a wraz z nią dwa kieliszki.
– Przecież wypadałoby wypić na druga nóżkę – mówi, chichocze przy tym, a ja nie mam pojęcia, co w tym zabawnego.
– A może się poznamy? Co pan na to?
Babo przebrzydła! Nie mam ochoty się z tobą poznawać, ale bimberka to bym się jeszcze napił. Mija mi złość i odwracam się do niej z uśmiechem na twarzy. Tak naprawdę to jestem zmieszany, ale trzymam się i udaję, że tylko się droczyłem.
Kolejny kieliszek jest jeszcze lepszy niż pierwszy. Rzadko to się zdarza i jest jak seks z byłą dziewczyną. Niby wiadomo, jak smakuje, ale potrafi jeszcze zaskoczyć.
– Marianna. – Wyciąga do mnie dłoń.
– Jerzy się nazywam.
Chwytam jej palce z czerwonymi paznokciami i potrząsam kilka razy. To byłoby na tyle. Butelka znowu ginie w czarnej torbie.
Zapalam papierosa i mocno się zaciągam. Bimber lubi dym.
– Ależ Jerzy! Wypadałoby spytać się, czy można zapalić?! – krzyczy, a ja czuję się jak w zawodówce; przyłapany na fajkach przez wychowawczynie.
– A tak w ogóle to wypadałoby poczęstować damę! – Unosi brodę jak jakaś paniusia z urzędu. Myślę sobie czemu nie, szluga nie będę jej żałować i kładę na stolik paczkę czerwonych Caro.
W pomieszczeniu szybko robi się siwo. Tli się we mnie nadzieja, że uwędzi się na tyle, iż jednak wybędzie z mojego przedziału. Jedyny argument, by ją tolerować, zniknął w jej torbie i chyba już nie ma szans, bym go skosztował. Marianna. Czy to nie Marzena? Nie ważne. Jej nogi nagle zamieniły się miejscami pod czarną suknią. Poprawiła ją, by nadal szczelnie okrywała nogi i nagle sięgnęła dłonią do torby. Przełknąłem ślinę z nadzieją na kolejny kieliszek, ale ona wyjęła jakąś kolorową gazetę i paląc moją fajkę, zasłoniła się czasopismem. No jaja sobie robi?! Kończę papierosa i idę do kibla. Drugie piwo, poganiane przez dwa kielonki i trzecią puszkę, domagało się uwolnienia.
– Jerzy, Jerzy! – krzyczy na mnie, gdy tylko wchodzę do przedziału. – Posłuchaj tego! – Nachyla się do mnie z gazetą i czyta:
– Naukowcy z Amerykańskiego instytutu badań nad kobiecą seksualnością odkryli, że kobiecy orgazm uzależniony jest od temperatury stóp. Okazuje się, że ogrzanie stóp znacznie przyśpieszyło szczytowanie u kobiet, które mają trudności z osiągnięciem satysfakcji seksualnej. – Zachichotała.
Milczę. Co mam powiedzieć. Nie znam się na kobiecych orgazmach.
– Co oni wypisują? – kręci głową z niedowierzaniem.
– Albo to, też ciekawe. – Nachyla się jeszcze bardziej do mnie.
Proszę w myślach: tylko nie o orgazmach!
– Kobieca wagina posiada osiem tysięcy zakończeń nerwowych, co oznacza, że jest ona bardzo wrażliwa na stymulacje, a jednocześnie może dostarczać kobiecie bardzo wiele przyjemności. – Zerka na mnie czy słucham.
Słucham, czemu nie. Wraca wzrokiem do gazety i dodaje ciszej jakby do siebie.
– Ciekawe ile zakończeń nerwowych ma penis?
Do Warszawy mój zasób wiadomości o kobiecie znacznie się poszerza. Mam już taką wiedzę, że mogę zostać ginekologiem. Znam budowę kuciapki na wylot, ale nie podoba mi się, że łechtaczka i penis to to samo, tylko inaczej wyglądają. Koniec z minetą! Szkoda. No, chyba że będę omijał to miejsce. Rozmyślam jak tego dokonać, jak manewrować, by nie wpaść językiem na żagielek. Wyobrażam sobie, jak pieszczę tam kobietę i jak gładzę jej dolną cześć. Z dala od jej penisa.
– Ależ Jureczku! – jej oburzony ton wyrywa mnie z ud kobiety. Łapie się na tym, że myśląc o minecie, patrzę w jej twarz. W twarz baby, która mogłaby być moją nauczycielką z budowlanki.
O co jej biega? Jej oczy skaczą to na mnie to w dół. Na moje spodnie. Ja pierdole! Mam erekcje! Ale wtopa! Szybko zakładam nogę na nogę i dla pewności zakrywam się skórą.
– A tak w ogóle to przepraszam. To moja wina. Nie powinnam czytać tych bzdur.
Robi minę winnej, ale oczy jej błyszczą niebezpiecznie. Zboczona, czy co?
Pociąg zatrzymał się na peronie. Zegar dworcowy pokazuje godzinę dwunastą w nocy.
Zastanawiam się, czy nie udać, że to moja stacja i zmienić wagon. Jakoś nie mam ochoty dalej z nią jechać. No racja. Powiedziałem jej, że jadę do Zakopanego. Kicha. A może jednak pieprzyć to, zebrać mandżur i się ewakuować?
– Myślisz Jureczku, że możemy sobie pozwolić na jeszcze jeden sznaps?
Nie czekając na moją odpowiedź, stawia swój zestaw na stoliczku.
Babsko robi ze mną, co chce. Mija mi ochota na wypad i zacieram myśl o sterczącym przed chwilą penisie w moich spodniach.
Wypijamy po jednym maluszku. Już nie jest taki ostry jak ten pierwszy, ale ma moc, którą już czuję w głowie.
Pociąg ruszył. Butelka wypita do połowy znowu ginie w czarnej torbie. Już nie zwracam na to uwagi. Przywykłem. Zamykam oczy i udaję zmęczenie. Nie mam zamiaru słuchać jej dalszych wywodów na temat waginy i penisa.
– A tak w ogóle Jureczku, to musisz wiedzieć, że jestem nauczycielką w szkole zawodowej.
– Tak? – odpowiadam, nie ukrywając znudzenia.
– Uczę materiałoznawstwa w budowlance.
Czy ona się w końcu zamknie? Nie ma dość gadania w klasie? Przecież wcale jej nie słucham.
– A ty jaką szkołę skończyłeś, Jureczku?
Odpowiadam machinalnie, że budowlankę.
– A to ci dopiero zbieg okoliczności.
Mam dość! Zabieram fajki i idę do kibla. Spoglądam w kolejne przedziały. Dziadkowie posnęli i tylko w jednym ktoś ślęczy nad książką. Zamykam się w małym WC i zapalam fajkę. Zaciągam się i próbuje się uspokoić. Babsko ewidentnie nie kuma, że nie chcę jej w przedziale. Wpieprza się z gadką i nawet jej nie przeszkadza, że nie odpowiadam. Gada i gada, jakby za to pieniądze dostawała.
Wypalam trzy szlugi i decyduję się powrócić do przedziału. Gdzieś tam w głowie kołacze się nadzieja, że zmyła się szukając innego frajera do gadki. Nic z tego. Wyciągnęła się na fotelu, podkurczyła nogi i przykryła płaszczem. Przez ułamek sekundy cieszę się, że śpi, ale nie.
– Oj Jureczku, nie ładnie tak zostawiać damę bez towarzystwa. Nie ładnie. – Patrzy na mnie z miną skrzywdzonego dziecka. – A tak w ogóle to proszę, abyś mnie zbudził za Krakowem. – Uśmiecha się i kładzie głowę, zakrywając się po szyję długim płaszczem.
Co za ulga! Babsko w końcu uśnie i będę mógł spokojnie wypić resztę browców!
Dla pewności gaszę główne światło, zostawiając tylko te słabsze. Zapada przyjemny półmrok.
– Oj dziękuję ci Jureczku, jesteś kochany – szepcze spod pukli włosów zakrywających jej twarz.
Mam ochotę wywlec ją za kudły na korytarz, gdy tylko zaśnie. Przez chwilę wyobrażam sobie, jak śpi na korytarzu, a ludzie przechodzą nad nią.
Z uśmiechem sięgam do plecaka, gdzie czeka na mnie piwo. Otwieram je powoli i cicho, by nie zbudzić smoka. Jest zwrócona w moją stronę, z głową przy drzwiach. Mam nadzieję, że nie obserwuje mnie przez gęste czarne loki i przez chwilę zastanawiam się, czy zaśnie w mojej obecności, a potem wybiegam myślami w przyszłość.
Oj będzie impreza. Pochlaj, jakiego Zakopane nie widziało. Będzie też coś więcej. Jędrek ma siostrę. Ładną blondyneczkę. Na przysiędze miała siedemnaście lat, a teraz ma dwadzieścia. Super! Często przyjeżdżała z rodzicami do brata, ale ja myślę, że tak naprawdę to do mnie. Zawsze spuszczała wzrok, gdy przychodziłem do ich stolika. Jak do niej raz zagadałem, to zrobiła takiego buraka, że hej. Mała leci na mnie. Bez dwóch zdań porucham sobie. I jak na potwierdzenie moich słów, kutas znowu wybrzuszył spodnie. Upewniam się, że kobieta nie zerka na mnie i zaciskam dłoń na pytongu. Przyjemne ciepełko rozlewa się po mnie. Dawno sobie nie podupczyłem a obraz małej Janeczki, jak żywy, kręci mnie nieziemsko. Łykam powoli piwko i myślę; co jej zrobię, jak już będziemy sami.
Zaciągnę ją do jakiejś stodoły z sianem. Chyba mają tam coś takiego? Powoli rozepnę jej bluzeczkę, w której chowa spore piersi. Pewnie ma je po matce, która nie grzeszy małym biustem. Już widzę, jak czerwieni się, jak spuszcza wzrok i pozwala, bym zdjął jej sukienkę, a potem majteczki. Jak niewinnie spogląda mi w oczy, jak rozchyla usta, bym ją pocałował. Wezmę jej małą dłoń i wsunę sobie w spodnie. Tak by poczuła, co ją czeka. Ależ mnie to kręci. Spoglądam na leżącą obok kobietę. Śpi. Wkładam dłoń pod gumkę dresu. Zaraz! Zrywam się z fotela i gaszę ostatnie światło. W tym momencie babsko przewraca się na drugi bok. Aż mi serce podskoczyło do gardła. Już myślałem, że coś zauważyła.
Siadam pod oknem i wracam do stodoły i Janeczki. Stoi przede mną w samym staniku. Trzyma dłoń w moich spodniach i paluszkami dotyka kutasa. Zerkam na plecy kobiety i wkładam dłoń w dres. Łyk piwa i w wyobraźni sięgam do biustu Janeczki. Ma piękne słomiane włosy i wyobrażam sobie, że gładzą moją dłoń ściskającą pierś. Każe jej rozpiąć rozporek. Boi się, ale wykonuje rozkaz, uwalniając moją pałę. W jej oczach widzę zaskoczenie i radość. Przygryzając wargi, spogląda mi w oczy. Ja pierdole! Tak się podjarałem, że nie wytrzymam!
Spoglądam na ciemny kształt śpiącej kobiety. Nie słyszę jej oddechu, ale sądzę, że śpi. Zaciskam dłoń na kutasie i zaczynam go masować. Janeczka sama odpina stanik, wtulam się twarzą w jej piersi. Ona cały czas trzyma mnie za penisa i lekko masuje. To jej pierwszy raz z mężczyzną i nie wie, że trzeba walić konia intensywnie.
Ciekawe, czy tam u nich, jeszcze ubijają masło w maselnicach?
Ja robię to solidniej. Jedną ręką wlewam w siebie piwo, a drugą wale konia już nie zwracając uwagi na babsko leżące w moim przedziale. Przez chwile mam dylemat. Czy położyć Janeczkę na sianie i wejść w nią na klasyka? Czy może od tyłu? Na pierwszej randce chyba tak nie wypada, więc decyduję się położyć ją na plecach.
Janka leży z uniesionymi kolanami i czeka, aby mnie przyjąć. Jej oczy błyszczą pożądaniem, lękiem i miłością. Takie dziewczyny nie dają bez uczucia.
Ciężki płaszcz przemieścił się bardziej na głowę, odsłaniając zgięte w kolanach nogi i długą suknię. Pupsko kobiety uniosło się i wypięło w moim kierunku. Westchnęła cicho i znieruchomiała. Nie przestaję masować kutasa, myślami wracam do Janeczki leżącej na pachnącym sianie. Pała mi stoi na maksa i mam już problem z waleniem go w spodniach, ale przecież nie zdejmę tu dresu.
Materiał utrudnia swobodny samogwałt. Co tu robić? Tak nie skończę! Spoglądam na wypukłość pod suknią, gdzie kryją się biodra Marianny. Gdybym tak odsłonił trochę? Ta myśl niespodziewanie wkręca mnie na wyższy poziom. Obmyślam, jak tego dokonać, tak by się nie zorientowała w razie czego, i już wiem. Chwytam za koniec materiału i pomagam mu zsunąć się w dół. Idzie zadziwiająco łatwo. Nadal ściskam dłonią kutasa, ciągnę za materiał i nasłuchuję czy się nie budzi. Ma na sobie czarne rajstopy. Suknia z gładkiego materiału lekko spływa po udach.
Zatrzymuję się na chwilę. Co ja robię? Ale kutas nie pozwala mi poprzestać na tym i odsłaniam jej pośladki. Co jest?! Nie ma na sobie majtek! Czarne rajstopy kończą się wysoko, tuż przy biodrach, a dalej są tylko białe półkule gołych pośladków! Ale jazda! Opieram się wygodnie plecami w fotelu i wpatrując się w kobiece biodra, myślę o Jance.
Wyobrażam sobie, że to ona. Że wypina się do mnie i czeka, abym w nią wszedł. Rezygnuję z pozycji klasycznej i teraz wpatruję się w czekający na mnie tyłeczek. Chwytam Janke za boki i przyciągam do siebie, jednocześnie nie mogę się powstrzymać i delikatnie kładę dłoń na pośladku Marianny. Spoglądam w stronę drzwi, nasłuchuję przez chwilę, zastanawiając się, czy ktoś może tu wejść.
Pieprzyć to! Zsuwam dres i uwalniam kutasa. Przesuwam powoli dłoń po Mariannie, cały czas się masturbując.
A gdyby tak dotknąć jej piczki? Mam lekkie obawy, ale moja dłoń już wsuwa się między pośladki. Czuję ciepło i krew uderza mi do głowy. Zaczyna pulsować w skroniach, bębnić w uszach. Wsuwam palec i dotykam jej warg. Janka spogląda na mnie znad pleców i wierci z niecierpliwością pupa. Czeka na mnie. Czuję jej podniecenie. Palec bez problemu wchodzi między wargi. Wsuwam go powoi i wyobrażam sobie, że kutasem wchodzę w Jankę. Kobieta pod płaszczem mruknęła, jej pośladki zwarły się i przytrzymały mnie w sobie, a ja zamieram z przerażenia.
Jak się zbudzi to po mnie! Nachylam się nad nią z palcem w jej pochwie i ręką na sterczącym kutasie nie wiedząc co robić? Uciekać? Czy czekać? Serce bije mi jak podczas bójki. Robi się naprawdę gorąco.
Pulchna pupa Marianny wygina się znowu w moją stronę. Jestem wolny! Panika minęła, pozostawiając silną potrzebę spuszczenia się. Wracam do masowania pytonga. Pieprzę Jankę, wchodząc w nią szybko i głęboko. Głowa w złotych włosach drga gwałtownie od moich pchnięć, a ja szykuję się, by strzelić na pośladki Marianny. Taki mam plan. Tak sobie zamarzyłem.
Poruszam palcem w jej pochwie i robię krok ku niej. Mam ochotę pogładzić ją członkiem; po jasnej skórze kobiecych bioder i robię to. Jest chłodna w dotyku. Przyjemna i taka… Już nie wale sobie a ocieram się o śpiącą kobietę. Pochylam się, by spojrzeć między jej uda. Tam, gdzie lekko wystaje ciemny srom. Tam, gdzie tkwi mój palec.
A gdyby tak wsadzić? Tylko koniuszek. Nie powinna się zbudzić. Nie powinna. Wyciągam palec i stawiam nogę za jej udami. Wyginam ciało, by przytknąć łeb to jej muszelki. Jest ciężko, ale wykonalne. Naginam kutasa w dół i dotykam jej piczki. To mi wystarczy. Jest super! Marszczę skórę i lekko ocieram żołądź o wilgotne wargi. Przesuwam go wzdłuż brzoskwinki i walczę z chęcią wbicia się w nią. Nie! Tego nie mogę! Babsko mnie zniszczy! Nie ma mowy! Zaraz skończę i będzie po bólu.
Zamykam oczy i wracam do Janki. Czuję ją na sobie. Jej ciepło i wilgoć. Dotykam jej skóry, gładzę pupę. Nagle kobieta pod płaszczem drgnęła, przesunęła ciało i wbijam się w nią do połowy. To był przypadek! Nie chciałem tego! Wymyślam kolejne wytłumaczenia, gdyby nagle podniosła głowę i spojrzała na mnie. Zesztywniałem i przestałem oddychać. Rękami chwyciłem się górnej półki i czekam. Co teraz? Biodra Marianny zakołysały się na moim kutasie. Słyszę cichy mruk kotki i czuję, jak jej kuciapka pochłania mojego penisa. Przeciągnęła się lekko i dotarła pośladkami do moich bioder. Nie wiem co robić. Jest zajebiście. Cudownie. Ale jak się zorientuje, to kryminał. Przychodzi mi do głowy myśl, że nie śpi i tylko udaje, ale na wszelki wypadek nic nie robię. Strach każę mi wyjść powoli z niej, a niesamowite podniecenie, aby wykonać kilka ruchów. W końcu decyduję się na kompromis. Zamykam oczy, gdzie czeka na mnie Janka i napinam penis, aby zmusić go do wystrzału. Siostra mojego przyjaciela siedzi na mnie okrakiem, ujeżdża mnie niczym amazonka ogiera. Jestem blisko. Czuję, że zaraz skończę. Prężę się z całych sił i...
I nie mogę.
Decyduję się na kilka pchnięć. Spod płaszcza słyszę jęk. Stop! Znowu sztywnieję i przestaje oddychać. Boję się złapania na gorącym uczynku. Kobieta wzdycha już bardzo słyszalnie, kurczy ciało i wypręża się jak kotka na kanapie. Jestem dymany! Super! Robi tak kilka razy, mrucząc przyjemnie, gdy nagle czuję, jak jej palce dotykają moich jąder. Gładzi je, miętosi w dłoni, uciska i lekko ciągnie w swoją stronę. Zamykam oczy i przestaję myśleć. Biodra kobiety nie przestają nadziewać się na mnie. Nieznacznie pomagam jej. Zapominam się i wkładam dłoń pod płaszcz. Zaciskam dłoń na materiale skrywającym dużą pierś. Chwile uciskam ją, po czym szukam drogę do jej ciała. Udaje mi się to od strony bioder. Wsuwam dłoń pod stanik i zaciskam palce na sutku. Pociągnęła płaszcz jeszcze wyżej, zakrywając sobie całą głowę. Stłumiony pisk spod płaszcza i drgające ciało oznajmia mi, że ona już doszła. Zaciska się na mnie, podkurcza kilka razy biodra i w końcu i ja uwalniam się z podniecenia. Jest tak zajebiście, że nie mam siły wyskoczyć i tryskam w niej. Mam nieziemski orgazm. Tak mocny, że nie mogę uwolnić się z jej bioder i długo jeszcze tkwię przytulony do kobiecych pośladków. Pozwalam sobie nacieszyć tą chwilą. Wykorzystać to na maksa. Spod płaszcza słyszę szybki oddech. Sapie jak po ostrym sprincie, ale nie wstaje, nie podnosi głowy, nie rusza biodrami. Już nie uwierzę, że śpi. Nie ma takiej opcji i podejrzewam, że czekała na to od początku.
Zaraz będę musiał z niej wyjść. Co wtedy? Wszystko, co przychodzi mi do głowy, jest do bani. W sumie nie wiem, co zrobi, ale ja postanawiam udawać, że nadal śpi. Wysuwam się ostrożnie, wciągam spodnie i przykrywam jej pupsko sukienką. Siadam na swoim miejscu i stygnę. Przypominam sobie o piwie i szybko sięgam do plecaka. Smakuje jak w upalny dzień.
Popijam piwko, patrzę na leżącą kobietę i zastanawiam się, czy zdążę ją jeszcze raz wydupczyć, zanim dojedziemy do Zakopanego?