Mikołajki 2019

29 grudnia 2019

Szacowany czas lektury: 12 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

 

 Jako iż dziś Mikołajki mam prezent. Przyjadę, po ciebie po pracy odwożę do domu, mamy wychodne. Dzieci popilnuje, niania wiec się nie martw! Jest mi winną przysługę (kiedyś ci opowiem)
Zabiorę nas do lokalu, na kolacje. Zamówisz, to na co masz ochotę, będzie to niespodzianka. Założę ci na oczy opaskę, bo niespodzianka jest kobietą i swoje sekrety trzymać będzie do końca w tajemnicy. Otworze drzwi do samochodu, delikatnie musnę twoje pośladki dłonią moja. Pochyle się zapinając pas bezpieczeństwa pocałuje, namiętnie korzystając z bliskości twoich ust. Zawiąże ci oczy i usłyszysz drżenie silnika.

– Gotowa? – zapytam.

 Poczujesz szybkość i łagodne zakręty, moja dłoń gładzącą twój policzek. Jesteśmy! Silnik milknie. Wychodzę, otwieram, drzwi pochylając, się nad tobą i odpinając pas bezpieczeństwa.

– Podaj dłoń – mówię.  

Wystawiasz, nogę powoli badając grunt, chrzęści żwir czy kamyczki drobne pod stopami. Nie jesteś pewna, bo oczy nie widza. Pozostałe zmysły masz wyostrzone jak dziki zwierz. Chłoniesz odgłosy kroków, zapach otaczających przestrzeń zabudowań. Prowadzę, ciebie trzymając twoja dłoń i obejmując w talii, przytulam się do ciebie.

– Jesteś dzielna Cukiereczku – szepcze z czułością w glosie.

 Ciepło wraz z gwarem ludzkich głosów otula nas będących wewnątrz pomieszczenia, Odwiązuje, opaskę ty mrużysz oczy, uwolnione zmysły sycą się otoczeniem. Przyciemne światło nie oślepia, oddajemy nasze płaszcze do szatni. Maitre d'hotel prowadzi nas do stolika. Odsuwam krzesło, siadasz kobieco. Podziwiam twoje ruchy, upajam się nimi. Subtelna i emanująca kobiecością. Podniecasz, mnie w tej chwili nie wiesz, jak bardzo. Podchodzi kelner w stroju Mikołaja, czarne buty i czerwona czapeczka z pomponem. Fartuszek z białego futerka otaczający przyrodzenie, tak skąpy, z ledwo zasłania to, co i tak pod nim jest widoczne. Otwierasz zdumiona usta, patrzysz na mnie pytająco.

– Kochanie Mikołajki, zamknięta impreza ze striptizem Mikołajów. Dziś ty masz odpocząć i ma, być jak mawiały nasze babcie ,,wstyd opowiadać, milo wspominać''
Zamawiasz, z karty dań to na co masz, ochotę ja proszę dokładnie to samo.

– Poznam twój gust, smak i chce mieć to samo w ustach śmieje się – mówiąc to do ciebie.

Zamawiam Cole i wódkę żurawinową. Upijam solidny łyk. Moja stopa dyskretnie głaszcze twoje nogi.

– Cukiereczku wyglądasz olśniewająco – mówię. – Zapomniałem ci powiedzieć, na górze mamy wynajęty pokój wiec możemy wrócić dzisiaj taxi lub rano samochodem.

 Gra stonowana muzyka, orkiestra wznosi werble, na scenie zapala się światło i w takt muzyki wychodzi Mikołaj.

– Ho! Ho! Ho! – zakrzykuje. – Czy znajdę tu niegrzeczne dziewczynki – pyta.


Unosi się las damskich rak.

– Mikołaj na to – czy spotkam grzeczne dziewczynki?

– Wstaje i mówię – tu jest grzeczna.

Mikołaj patrzy i schodzi ze sceny. Podchodzi do naszego stolika. Ujmuje twoja dłoń mówiąc, – Zatem ta grzeczna dziewczyna powinna, posmakować jak smakuje, wyróżnienie za wysiłek.

 W nagrodę zaprasza na scenę ciebie.


 Idziesz z Mikołajem, jedyna wybrana z tłumu. Siadasz na wspaniałym fotelu, czerwona skóra otula twoje filigranowe ciało. Muzyka gra i dołącza reszta Mikołajów. Tańczą przed tobą. Kręcąc i pokazując figury, pozbywając, się strojów a ich wypracowane na siłowni ciała pachną, rozgrzane tańcem. W granicach przyzwoitości siadają na oparciu fotela nadzy i eksponują, to, co Mikołaje posiadają. Ocierając się o ciebie, nagle jeden z nich unosi twoje ciało w ramionach, odruchowo go obejmujesz, a on tańczy, udając, że uprawia z tobą seks. Muzyka cichnie, a Mikołaj odnosi, ciebie do stolika i przekazuje w moje ramiona. Zazdrosne spojrzenia kobiet i twoje roziskrzone oczy. Duma mnie rozsadza, moje krocze zaś co inne rozsadza. Biorę cię w ramiona i całuje.

– Pragnę cię – mówię czule i namiętnie.


 Siadasz na krześle i upijasz łyk napoju.

 – widzę na żółto – mówisz do mnie.

 Wstaje, podczas, jak i ty wstajesz, odprowadzam wzrokiem ciebie idącą. Znikasz, za zakrętem korytarza a ja wtedy ruszam, w tym samym kierunku.


 Wchodzę do damskiej toalety. Pusto tylko jedna kabina jest zamknięta, czuje podświadomie, iż tam jesteś. Stoję cicho, nasłuchuje, otwierasz drzwi i patrzysz na mnie. Jeden krok w twoim kierunku i całuje zachłannie i głęboko. Moje dłonie obejmują twoją pupę i unoszę, ciebie w górę. Sadzam na marmurowym blacie z umywalkami, rozpinam rozporek i podniecony penis wyłania się na świat. Odsuwam pasek majteczek ze szparki, wbijam się mocno. Niczym Attyla szturmujący Myzję. Wzdycham z podniecenia. Moje pchnięcia są mocne, czuje, jak twoja pupa ślizga się po kamiennym blacie umywalki. Jesteś taka podniecająca! Dopingujesz mnie do szalonego galopu i to, że może, nas ktoś nakryć podnieca, również mocno. Dobijam, czując, jak twoje ciało drży, dłonie mnie przyciągają, a szparka zaczyna, taniec. Napinasz ciało i rozluźniasz, wydając, westchnienie rozkoszy. Wiem, że doznałaś, spełnienia. Wychodzę i masturbuje się do umywalki, chce dojść. Łapiesz dłonią za penisa, parę ruchów i jestem gotowy. Spinam pośladki, a on żyje, plując, jak oszalały. Paluszkami wycierasz krople spermy z główki. Odkręcasz, kurek spłukując niepoczęte pięćset plus w kanał. Wsadzasz, penisa w rozporek dając, mi klapsa. Wychodzimy na sale, goście siedzą i oglądając kolejny występ. Ktoś z publiczności bierze w nim udział. Siadamy przy stoliku. Kelner podchodzi do nas, ma na sobie tylko buty i czapkę z pomponem.

– Czy państwo mają na cos ochotę? – pyta.

– Ja mam, śmieję się – na moją partnerkę. Ty kochanie? – na co masz ochotę.


 Patrzysz i widzę ten błysk u ciebie, szelmowski taki niezauważalny, ale wiem, że to ten właśnie filuterny ognik.
Spoglądasz na kelnera i zwracasz się do niego

– To eksponowane między nogami jest wliczone w cenę? – odzywasz się frywolnie, spoglądając na kelnera.


– Tak, dziś wszystko, co męskie należy do kobiet. Prezent od Mikołaja.


– To ja się namyśle — odpowiadasz.

Łapiesz kelnera za dyndający organ kontynuując.

 – Pozwoliłam panu odejść!


 Klepiesz go w pośladek, przyciągasz do stolika. Kładziesz jego penisa niczym kiełbaskę na stolik. Masujesz palcami i ściągasz skórkę. Wzbudzasz we mnie zazdrość, ale i zaciekawienie. Liczę, że wbijesz w tę kiełbaskę widelca i nożem pociągniesz... ty zaś... pazurkami zagłębiasz się w dziurkę główki obcego członka. Drażnisz go.

– Proszę o deser.- specjalność Mikołaja – mówisz. Po czym kelner dostaje klapsa.

Z wrażenia upada mi łyżeczka. Klękam na podłogę, wchodzę pod stolik. Długi obrus do ziemi zakrywa wszystko. Zbliżam się do twoich nóg, rozkładam je i całuje. Podnieciłaś mnie i jestem zazdrosny, a może bardziej podniecony? Przysuwasz, się na brzeg krzesła unosisz, pupcie, ściągam, twoje majteczki chowając, w kieszeni marynarki. Liże szparkę, jest mokra i pachnąca pożądaniem. Uwielbiam spijać namiętność, jakiej pokłady nosisz w sobie. Wychodzę, spod stołu trzymając łyżeczkę.

– znalazłem cholerę. – pokazuje zgubę.


Pozostaje niedosyt z mojej strony i twój wzrok.

– Kochanie… -mówię, ale kelner przerywa mi.


– Pani pozwoli, na specjalność szefa Mikołajów –  podaje ci dłoń.

 Idź kochanie, niespodzianka- mowie.

Ujmujesz obcą dłoń, odchodząc. Ja wzrokiem podążam za wami.

Podchodzę do Maitre d'hotel. Podaję numer rezerwacji dzisiejszej.

– Zgodnie z uzgodnieniami w garderobie sto osiem jest przebranie o jakie pan prosił – odpowiada Maitre d'hotel.

Udaję się do wskazanego pokoju. Paski skórzane, poroże. Wszystko czeka zgodnie z ustaleniami. Ubieram się w strój, przywdziewam poroże.

– Dobrze, że zrezygnowałem z czerwonego nosa. Wyglądał bym jak klaun.



 Wchodzę, do pokoju gdzie Mikołajowy posłaniec przyprowadził ciebie. Wchodzę to za dużo powiedziane, ja staram się wejść, ale te rogi renifera cholernie zaparły się o framugę, nogi ciągną do przodu, rogi trzymają ramy drzwi i nie myślą współpracować. Aż mi w karku trzeszczy.

– Nie daj chłopie rogaczem zostać — myślę w duchu. Nie wytrzymujesz napięcia sytuacji i pokładasz się ze śmiechu.

 – No tak rogacizna weszła — wybuchasz niepohamowaną wesołością. – Naści, naści marchewki ci wsadzić do pyszczka? – pytasz.

 Kręcę przeczącą głową i oczywiście dzwonek na uprzęży, jaka mam u szyi odpowiada dzyń, dzyń. Zbliżam się do ciebie, dostojnie eksponując atrybuty renifera. Na co ty rozbawiona łapiesz mnie za poroże. Śmiejąc, się w głos mówisz:

 – oto jest złapać byka za rogi.


 Prowadzisz byka — rogacza idącego potulnie. Stajemy przed łóżkiem, w zasadzie są, to sanie Mikołajowe obejmujesz mnie czule.

–  Mój ty byczku – szepczesz wesołym głosem. Zapinasz mi do uprzęży lejce. –  Już mi rogaczu nie uciekniesz – zobaczysz co to znaczy dobry woźnica.

 Bierzesz bat i wprawnym ruchem smagasz powietrze. Dobrze, że tylko powietrze dostało, bo ja po takiej pieszczocie to bym z saniami uciekł. Przytulasz się do mnie, odpinasz mi poroże. Twoje kobiece dłonie obejmują mój kark. Całujesz mnie delikatnie, niczym motyl ustami muskasz skore twarzy. Gorączkowo błądzę dłońmi po twoim ciele, jak nastolatek zachłannie pragnę mieć wszystko od razu. Przywierasz do mojego ciała, dociskając mnie do sań-łóżka. Rozpinasz moją koszulę i opuszkami palców masujesz moje ciało. Drażnisz piersi, podszczypujesz. Kąsasz, moje usta przygryzając, ząbkami. Rozpinam zamek błyskawiczny z tyłu twojej sukni. Idealnie dopasowany krój odsłania plecy. Materiał sukni ześlizguje się po twoim ciele. Opada u twoich kostek. Rozpinasz moje spodnie i one również lądują na podłodze. Masuję, linię kręgosłupa ucząc, się od nowa mapy twojego ciała. Rozpięty stanik uwalnia twoje ponętne atrybuty. Ocierają się o moje ciało, ujmuje, je w dłonie masując, delikatnie. Ocieram się o twoje biodra moimi. Dłonie suną w dół po twoim ciele. Ty pozbawiasz mnie bielizny. Biorę cię w ramiona i kładę na sanie-łóżko. Odpinasz lejce i tak nie ucieknę.


 Twoje ciało w satynowej pościeli czeka na moje pieszczoty, biorę na dłonie żel ocieplający i masuje wzgórek szparki. Otulam piersi i daję im nawilżenie. Patrzę głęboko w twoje oczy, widzę w nich wszystko. Najprawdziwsze zwierciadło prawdy.

– Lustereczko powiedz przecież co w jej głowie dzisiaj siedzi? –  pytam szeptem.

 Nic nie odpowiedziało lustro, uśmiech na twojej buzi zaś wszystko. Pocałunkami obsypuję twój dekolt, ssę nabrzmiałe pożądaniem sutki. Moje biodra napierają na twoje, główka penisa zagłębia się powoli w ciebie. Otulasz mnie i przyjmujesz, jesteś gotowa. Idealnie złakniona mnie. Falujemy w rytmie jak tancerze na parkiecie. Nasze oddechy współgrają, jesteśmy zespoleni w całość. Czuje, co myślisz, wręcz widzę twoimi oczami. Wzdychasz, głośno a ja dobijam mocniej, wiem, czego potrzebujesz, a doznania, jakie dostarcza, lubrykant są, niesamowite. Twoje ramiona obejmują mnie mocno. Palce zaciskają się, prawie łamiąc mi żebra. Spięte ciało wygina się w łuk i opada bezwładnie. Oczy zamknięte i płytki oddech. Dochodzę chwile po tobie. Wtulam się w ciebie, słuchając oddechu. Kładąc dłoń na piersi i czując, jak łopoce, serce. ,,Kochanie dziękuję ci'' – bezdźwięcznie poruszam ustami. To dopiero początek Mikołajek.

Ten tekst odnotował 5,336 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 3/10 (2 głosy oddane)

Komentarze (4)

0
0
Przyznam, że dawno nie ubawił mnie tak żaden tekst 😀 Błąd na błędzie, przecinki powstawiane całkowicie losowo, szyk zdania chyba z google translatora. Temu już chyba tylko przepisanie od nowa może cokolwiek pomóc 😛

PS Mam jakiś problem z komentarzami...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Serdecznie dziękuję Agnessa Novvak za podpowiedź. Ćwiczę grafomaństwo. Najnowsze specjalistyczne urządzenie jak mi pomogło z przecinkami efekt i mnie powalił. 😀 Przepatrzyłem ponownie, poprawiłem. To też w dziale warsztat zamieszczam teksty, liczę na wytykanie błędów. To mi jest niezbędne na tym etapie.W dobie e- seksu ,posyłam e-kawę, e - czekoladki i co tam jeszcze z ,,e,, można. W ramach podziękowania rzecz jasna. Twoje komentarze widzę,działa wszystko.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Chodzi raczej o pisanie komentarzy, coś się chyba znów sypie z wersją mobilną.

Od siebie polecam wynalazek zwany languagetool, nie jest może idealny, ale daje dużo. Choć nie wiem, gdzie te poprawki, bo nadal błędów jest sporo, np. pierwsze zdania powinny wyglądać mniej więcej tak:

"Jako, iż dziś Mikołajki, mam dla ciebie prezent. Zabiorę cię [zmiana w zdaniu, by nie powtórzyć dwa razy "ciebie"] po pracy, odwiozę do domu, a potem mamy wychodne. Dzieci popilnuje niania, wiec się nie martw! Jest mi winna przysługę (kiedyś ci opowiem)..."

Niemniej doceniam już za samą interakcję, część autorów ma to niestety w nosie 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Rzeczony wynalazek languagetool poległ. No cóż. Człowiek myśli ,że taka sztuczna inteligencja poprawi wszystko. Otóż jest uparte,wredne i oporne. Wracam do korzeni, zgłębiam tajniki dialogów. Naprawdę fajnie jak zadałaś sobie Agnessa Novvak trud przebrnięcia. Kłaniam się nisko. Lece poprawiać. Diamentu z polnego kamienia nie będzie ale podszlifuję .
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.