Ilustracja: Maksym Kaharlytskyi

Marta i autostopowicze

22 sierpnia 2023

Szacowany czas lektury: 19 min

Tu nie ma tak tradycyjnego kanonu - w którym Marta opiera się zdobywcom.
Więc może przypadnie do gustu także tym, którzy namawiali mnie do zmiany zasad?

Wracałam z Lublina pełna uniesień. Właśnie rozmawiałam z dziekanem, zaproponował mi poprowadzenie po wakacjach zajęć na uczelni, co prawda ze studentami zaocznymi, ale to i tak wielki awans dla nauczycielki historii z wiejskiej szkółki. Dobrze, że w końcu zrobiłam ten doktorat. A może to efekt tego, że oczarowałam dziekana? Profesor Dariusz traktował mnie tak szarmancko, pierwszy raz pocałował w rękę, zaprosił na obiad.

Fakt, odstawiłam się. Założyłam chyba zbyt wysokie szpile… Bardzo obcisła spódnica podkreślała moje kształty, a dekolt raczej też ukazywał zbyt wiele. Niewątpliwie przyciągał wzrok pana profesora, bo ten wręcz nie odrywał go od mojego biustu.

Przy wyjeździe z Lublina dostrzegłam autostopowiczów – trzech młodzieńców z plecakami, jeden z nich trzymał gitarę.
Z zasady nie zatrzymuję się obcym mężczyznom, tym bardziej aż trzem. Jednak to był impuls. Choć gdy już zwalniałam, skarciłam się w myślach – Głupia pipa. Zobaczysz portki i już… A co jeśli zechcą mi coś zrobić… zgwałcić?!

Nie wyglądali jednak na gwałcicieli, okazali się studentami, którzy świeżo ukończyli pierwszy rok. Koledzy z akademika. Wyraźnie ucieszyli się, że ktoś się im wreszcie zatrzymał, a jeszcze bardziej, gdy zobaczyli, że to kobieta.

- Zapraszam panowie. Dokąd się wybieracie?

Załadowali plecaki do bagażnika mojego wysłużonego fiata i wsiedli. Z tyłu – brzydki, pryszczaty chudzielec i Afrykanin z wysportowaną sylwetką, z przodu natomiast zajął miejsce modnie ubrany przystojniak. Z miejsca wpadł mi w oko. Aż pomyślałam – Oj Marta, Marta… przecież to młodzian, przeszło dziesięć lat młodszy od ciebie!

Okazało się, że jechali przed siebie, po prostu, kompletnie bez żadnego planu.

- Podziwiam was za odwagę! – Komplementowałam ich. – Ja często marzyłam o wybraniu się w podróż stopem, ale byłam na to zbyt strachliwa. – W myślach dodawałam – „No tak, wam raczej nikt dziecka nie zrobi...”

Chłopcy z tyłu okazali się małomówni, natomiast doskonale nadrabiał to za nich, siedzący obok mnie Dawid – student biznesu. Opowiadał dużo o sobie, o tym, że wygrywał konkursy ekonomiczne, że jego ojciec to przodujący producent mebli, że jego rodzice popłynęli na rejs po Karaibach, a on sam chce z kolegami ponurzać się w polskiej prowincji.
- Ależ polska prowincja jest nudna. – Śmiałam się do niego. – Wiem, co mówię, bo sama jestem wiejską nauczycielką.
- Wiejska nauczycielka… dobre sobie. Jest pani damą… Ma pani styl…
- Ojej, dziękuję… To bardzo miłe… ale proszę nie przesadzać… – Zmieszałam się jak pensjonarka.
- Ależ doprawdy jest pani kobietą z klasą… i do tego urocza i zgrabna!
- Dziękuję… – Faktycznie chłopak mnie zawstydził, ale też sprawił sporą frajdę. Widziałam, że mówiąc – “zgrabna” – gapi się na moje piersi. – Potrafisz prawić komplementy…
- Prosę pani, bo to taki flirciarz! – Łamaną polszczyzną odezwał się z tyłu czarnoskóry student, jak się potem okazało AWF-u.
- Dlatego mówimy na niego Casanova. – Dodał chudzielec.
- Cicho Jamal! Zamknij się Roman! – Dawid udawał tylko, że się obrusza, na co wskazywał chytry uśmieszek na jego twarzy.
- Tak, tak… – Murzyn błyskał zębami. – Panią on też poderwać!
- Proszę nie zwracać na nich uwagi. Naprawdę ten szykowny strój dowodzi pani świetnego gustu… – Nie zamykała mu się gęba. – Pewnie była pani na randce…
- Nie byłam na żadnej randce. – Zaśmiałam się. – No chyba żeby nią uznać obiad z dziekanem…
- Założę się, że nie mógł od pani oderwać oczu… – Dawid znów popatrzył w mój dekolt.
- Ach, przestań… Proszę… – Żachnęłam się, nie przestając uśmiechać.

Gdy zorientowałam się, że rzeczywiście nie mają zapewnionego noclegu, zastanowiłam się, czy im nie pomóc?
- Chłopcy, a może przenocujecie u mnie? Mam mały domek, ale jeśli bylibyście gotowi przespać się na dmuchanych materacach, to zaoszczędzicie na noclegu.
- Na prawdę? Ale… Nie chcielibyśmy panią narażać na kłopoty…
- Ależ to żadne kłopoty…
Pomyślałam – Boże, co ja głupia robię? Nieznajomych facetów brać pod swój dach…?! Sama jedna kobieta? Oj,  Marta, Marta…

- Jest pani naprawdę fantastyczna!

- No i oto mój mały domek! – Zatrzymałam się przed wejściem.
Dostrzegłam zaciekawienie zwłaszcza Dawida i Jamala, jakby nie mogli się doczekać, kiedy wysiądę z auta i będą mogli zobaczyć całą moją sylwetkę.
Wyglądali na w pełni zadowolonych, zauważyłam dyskretne spojrzenia, które między sobą wymienili.
- Darujcie, że pójdę przodem. – Zapowiedziałam, gdy już wyładowali bagaże.
Oczywiście, że darowali. Czułam, jak omiatali wzrokiem moją pupę w tej obcisłej kiecce. Zwłaszcza że pokręciłam tyłkiem zupełnie tak samo, jak kilka godzin wcześniej przed dziekanem, gdy wchodziliśmy do restauracji.

- Rozgośćcie się w salonie. Jeśli ktoś chce się odświeżyć, to tu jest łazienka.
Przypomniałam sobie, że na koszu do prania zostawiłam noszoną wcześniej parę pończoch, cielistych, zakończonych seksowną koronką. Zdjęłam je przed wyjściem, gdyż uznałam, że na spotkanie z dziekanem założę bardziej wyraziste, brązowe nylony. Będąc w pośpiechu, już nie wrzuciłam tamtych do kosza. A teraz celowo ich nie chowałam. Chyba podświadomie chciałam prowokować chłopców.

- Darujcie, zanim zrobię wam kolację, na chwilę was zostawię, pójdę się przebrać, muszę zdjąć tę garsonkę.
Jamal spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił „nie przejmuj się, nie wychodź, zdejmij tę garsonkę tutaj”.
Garderobę od sypialni dzieliła tylko zasłona, w dodatku dość cienka. Miałam świadomość, że, mimo że nie będzie mnie widać dokładnie, to i tak zobaczą moją sylwetkę, ruchy, doskonale będą widzieli, jak się przebieram.
Wtedy uświadomiłam sobie, że cholernie mnie to podnieca…
Gdy zdejmowałam spódnicę, czułam się, jakbym robiła to na ich oczach, na oczach trzech młodych samców. Poniekąd tak było…
Miałam nie zmieniać stanika, ale pomyślałam, że to będzie mega ekscytujące – przez zasłonkę dostrzegą, jak właśnie oto ściągam biustonosz… na wyciągnięcie ręki, tuż za materiałem zasłonki, którą tak łatwo uchylić, tkwię z nagim biustem…

Długo zastanawiałam się, co założyć? Chciałam czuć się przy nich kobieco, powabnie. W końcu wybrałam sukienkę, rozpinaną z przodu. Celowo nie dopięłam ostatniego guzika, by móc nadal świecić dekoltem.

- Wow! Wygląda pani jeszcze lepiej! – Wykrzyknął Dawid. – Ależ jest pani atrakcyjna.
- Dziękuję Dawidzie… – Przez chwilę myślałam, żeby go skarcić za to ciągłe komplementowanie, ale ostatecznie uznałam, że wszak to przyjemne być tak wychwalaną. A ja nieustająco wręcz łaknęłam komplementów.
- Naprawdę! W tej sukience widać, jaka pani jest zgrabna! Co nie chłopcy?
- Dziękuję… przestań…
Młodzieńcy ochoczo wsparli kolegę. Jamal szukał odpowiedniego słowa.
- Apietycna!
- Ha, ha, chciał powiedzieć apetyczna. – Wreszcie odezwał się Roman i niemal jednocześnie zaczerwienił.

- Apetyczną, to mam nadzieję przygotuję wam kolację! – Zażartowałam.
Po czym, kierując się do kuchni, przeszłam obok chłopców, kołysząc nieco przesadnie biodrami, dokładnie tak, jak niedawno wychodziłam z restauracji, odprowadzana rycersko przez dziekana.

Gdy przygotowywałam poczęstunek, chłopcy po kolei odświeżali się w łazience.
Nakryłam stół śnieżnobiałym obrusem, w kilku miejscach zapaliłam czerwone świece i kadzidełka – o zapachu lawendy i pomarańczy. Włączyłam delikatną muzykę – portugalskie fado. Gdy postawiłam posiłek oraz karafkę czerwonego wina i przygasiłam główne światło, ucieszyłam się, że udało mi się stworzyć całkiem klimatyczny nastrój.

- Ulala! – Zakrzyknął Dawid. – Co za atmosfera! Taka romantyczna, by nie rzec zmysłowa. Można się poczuć jak na randce z panią!
- Bardzo mi miło. – Odparłam zmieszana, lecz dumna, że udało mi się osiągnąć zamierzony efekt.
Weszłam do łazienki, żeby prysnąć się perfumami. Użyłam dwóch – tych o woni jaśminu i drugich z zapachem orientalnym.
Natychmiast spojrzałam na kosz na brudną bieliznę. Nadal leżały na niej pończochy, ale jakby jakieś pozwijane. Wzięłam do ręki. Były posklejane. Powąchałam. Najwyraźniej któryś z kolesi po prostu spuścił się w nie! I to całkiem obficie… Sama nie wiem, dlaczego mnie to podnieciło. Przyjrzałam się dokładniej. Zlał się do środka pończochy, a więc zapewne nałożył ją na swojego penisa i onanizował się nią! Wyobraziłam sobie, że to Jamal. Że wkłada wielkiego, czarnego fiuta do pończochy, ale… założonej na mojej nodze. Że musi mocno naciągnąć koronkę manszety i pończochę, żeby pomieścić swój sprzęt… Po czym suwa go, twardego, po udzie… Fantazjowałam, że to naprawdę olbrzymia pała, tak wielka, że mogłabym nie pomieścić jej w sobie.
- Głupia picz! – Pomyślałam. – Co to za wyobrażenia? Aż taką masz chcicę na chłopa?

Zasiedliśmy do stołu. Patrzyłam na ich twarze i zastanawiałam się, który to z tych trzech urwisów tak potraktował moje pończochy? Każdy wydawał się podejrzany. Zaświtał mi wtedy pomysł, żeby tym razem zostawić na koszu moje… majtki. Te koronkowe fioletowe, które założyłam dziś przed wyjazdem na uczelnię.

- Ta sałatka z łososiem jest fantastyczna! – Kadził mi Dawid.
Roman dołączył się do pochwał. – Prawdziwe delicje! A do tego jak to elegancko podane, nawet wino nie w butelce, tylko w karafce! – Zauważył.
Kraśniałam z zachwytu. Karafkę z winem musiałam dość szybko uzupełniać.
Tak samo Dawid musiał uzupełnić wypowiedź Romka.
- Karafka pozwala na dekantację wina, czyli przelewanie wina z butelki do karafki. Dekantacja pomaga oddzielić osad, który może pojawić się w starszych winach, a także pozwala wina “oddychać”, czyli wydobywa ich pełny bukiet aromatów. Ponadto, karafki, jak na przykład ta, są zazwyczaj eleganckie i efektowne, co dodaje uroku podczas podawania wina.

Nie przyznałam się, że dlatego postawiłam butelki, bo było to domowe wino z domieszką takiego z niższej półki.

Trunek chyba uderzył chłopcom do głowy. Stali się wyraźnie śmielsi.
Jamal łamaną polszczyzną powiedział dowcip.
- Czy wiecie, dlaczego najlepsza kobieta to naucycielka? Czyli tak jak pani Marta?
Oczywiście znałam tego suchara, ale z zaciekawieniem dopytywałam.
- No właśnie… dlaczegóż to nauczycielka może być najlepszą kobietą?
- Po pierse, naucycielka to kobieta z klasą.
- Ha, ha… – Zaśmiałam się, udając, że urzekła mnie mocno dwuznaczność i błyskotliwość odpowiedzi.
- To nie wszytko… to pierse. Po druga, naucycielka dwa razu w rok ma okresa.
- No tak… rzeczywiście dwa razy do roku mam okres… – Zaśmiałam się. Chyba alkohol i unosząca się w powietrzu niczym mgła, gęsta atmosfera, jakby zmysłowości powodowała, że podniecało mnie to opowiadanie dowcipu, zwłaszcza, że znałam jego dalszy ciąg.
- Po tsecia… – Kontynuował Jamal nie do końca precyzyjnie. – Naucycielka w dwa sekunda postawia pałka! A po cwarta, pieprzyć ją cterdzieścia pięć minut!
- Panowie… ta rozmowa zmierza na niebezpieczne obszary… – Już chciałam powiedzieć, ale powstrzymałam się. Chciałam, żeby w tym kierunku zmierzała.
- Mam nadzieje, że jestem merytoryczna… Natomiast bardzo rzadko stawiam… pały… – Uśmiechałam się.
- Chętnie bym odbył taką lekcję, nawet za cenę postawienia mi pały! – Żartował Dawid.
Przystojniaku! – Pomyślałam w duchu. – Chętnie ujrzałabym, jak powstaje twoja pałka… A czterdziestopięciominutowe pieprzenie również sobie wyobrażam…
Czułam, jak wilgotnieję.
- Cóż, ja chętnie daję… – Zawiesiłam głos. – Korepetycje…
Natychmiast skarciłam się w myślach. – Marta! Jak ty się zachowujesz?! Chyba nie pozwoliłabyś się przelecieć takiemu młodziakowi?! – Na co ripostowała druga strona mej natury. – Czy aby na pewno?
Nie dopuszczałam do głosu tej drugiej strony. Natomiast czułam ogromną ochotę flirtowania z tym przystojniakiem.
Dawid patrzył mi prosto w oczy.
- Zapisuję się natychmiast. Chcę widzieć, jak z tych pięknych ust spływają… słowa…
- To pewnie ty mógłbyś dać mi wykład z historii… gospodarczej. Z tego zawsze byłam kiepska…

Potem zaczęliśmy rozmawiać o pasjach. Okazało się, że Dawid żywo interesował się rozwojem firm, a Jamal, żył nie tylko sportem, ale był ciekawy świata, chciał podróżować.
Natomiast Roman kochał poezję.
Ja natomiast wyznałam, że pasjonuję się modą. Wówczas chłopcy, jak jeden mąż, zakrzyknęli, że chętnie ujrzeliby pokaz mody w moim wykonaniu. Zaśmiałam się, bo natychmiast wyobraziłam sobie, jak paraduję przed nimi, prezentując najseksowniejsze kiecki z mej szafy. Obiecałam im, że może któregoś dnia taki pokaz im zaprezentuję.

- A najlepsza to pokaz moda bielizny! – Nie krępował się Jamal.

Dlatego zmieniłam temat. Ze sfery zainteresowań szybko przeszliśmy na dyskusję o marzeniach. Pragnieniem Romana było napisać i wydać poczytną książkę, Dawida – założyć ekspansywną firmę a Jamala – odbyć podróż dokoła świata, przez wszystkie kontynenty.
- Macie wspaniałe marzenia, panowie. Widać, że jesteście ludźmi z szerokimi horyzontami. – Kadziłam im.
- A pani? Jakie ma pani marzenia?
- Cóż… zupełnie przyziemne… może założyć rodzinę… Na pewno urodzić dziecko, to bardzo ważne dla kobiety…
- No chyba zrobić dziecko kobiecie jest dosyć łatwo. – Rezolutnie spostrzegł Dawid.
- A to pani nie ma kto robić dziecko? – Jamal nie przestrzegał żadnych konwenansów.
Zaczerwieniłam się. Co miałam im powiedzieć? Że pewnie nawet w mojej wiosce znalazłoby się kilku chętnych do przyprawienia mi brzucha. Pamiętałam, jak na chrzcinach u Maciejuków, Zenon, stary kawaler, wstawił się i do ucha mi gadał: “Jo bych ci takiego samiusieńkiego bobasa zmajstrował!”

- A pani tak nie brakuje tu faceta? – Odważnie zapytał Dawid.
Miałam wielką ochotę tak im wyznawać. – Ach, jak bardzo brakuje… męskich ramion… męskiej bliskości… poczuć mężczyznę… mocno! – Czułam, że jestem coraz bardziej wilgotna.
- Każdej samotnej kobiecie brakuje mężczyzny. A zwłaszcza na wsi… – Powiedziałam.
- No tak… – Dopowiadał, śmiejąc się Dawid. – A to trzeba coś naprawić, a to jakąś rurę przepchać…
Działała na mnie ta dwuznaczność słów. W duchu mu odpowiadałam: – A pewnie! Mógłby mi jakiś ogier przepchać porządnie rurę! Oczami wyobraźni natychmiast wykreowałam scenkę, gdzie leżę pod Dawidem, który raźno, miarowo “przepycha mi”, aż odchodzę od zmysłów.
Wracam na ziemię.
- A może byście zechcieli, tak przez kilka dni u mnie zostać… pomoglibyście mi w ogrodzie, czy też w drobnych naprawach… W zamian za oczywiście wikt i opierunek…
Chłopcy wyraźnie zaskoczyli się, lecz byli zachwyceni.
- To my się chętnie piszemy! Zwłaszcza na ten wikt i opierunek! Co panowie?!
- Może nie chcielibyśmy sprawiać kłopotu… – Zmieszał się Roman, lecz pozostali natychmiast wsiedli na niego.
- Kobietę w potrzebie byś zostawił?! – Uderzył w altruistyczne tony Dawid.
- Nieładny! – Wtórował Jamal.
- Jest mi miło, że zechcecie mi pomóc. A przenocowanie was, to przecież żaden kłopot.
- A nawet może być korzyść. – Zawadiacko wrzucił Dawid. – Możemy na przykład umyć plecki. – Śmiał się.
- Potrafię umyć plecy sama…

Wspaniale mi się z nimi rozmawiało. Zwłaszcza że z każdą chwilą atmosfera zagęszczała się coraz mocniej. Siedziałam wszak sama z trzema nabuzowanymi testosteronem młodzianami.
Kokietowałam ich. A to kręciłam kosmyk włosów nad uchem, a to komplementowałam ich, że są tacy dowcipni i męscy.
Tymczasem moja wyobraźnia pracowała, zastanawiałam się, jakiego kutasa ma Dawid… A zwłaszcza jakiego Jamal?  O tak. Ten to musi mieć prawdziwą maczugę! Godną czarnego wojownika. Bo Roman? Skojarzyło mi się że tu nie należy oczekiwać niczego specjalnego…

Apropos skojarzeń – pomyślałam – deser! Natychmiast przynoszę z kuchni lody. Spodziewałam się, że wywołają u chłopców skojarzenia.
- Zawsze serwuję lody. – Zagaiłam prowokacyjnie. – Czy mogą być ze śmietanką?
- Ula la! – Dawid uśmiechnął się dwuznacznie.
Jamal też pokazał zęby.
- Lodzika być fajna! Jamal uwielbiać lodzika!
Wszyscy się zaśmieli.
Udałam skonsternowaną, tymczasem w głowie już snułam obraz, że oto klękam przed Dawidem, rozsuwam mu rozporek i wyciągam twardniejącą pałkę, po czym biorę ją do ust…
- Cóż się tak pani zamyśliła? – Dawid patrzył na mnie badawczo. – Czyżby lodzikowy temat Jamala panią zainspirował?
- O, ty gnojku! – Myślę w duchu. – Żebyś wiedział, że zrobienie loda Jamalowi mogłoby być jeszcze bardziej ekscytujące. Chociaż… ciekawe czy zmieściłabym go do buzi?!
Przecież, doskonale to pamiętam, gdy w tamtym roku próbowałam obciągnąć panu Grzegorzowi, dyrektorowi ośrodka wypoczynkowego, i… nie mogłam objąć go ustami. Nie imponował wcale wielkością, ale gruby był jak u konia!
- Oj chłopcy, chłopcy, wam wszystko kojarzy się monotematycznie…
- Ale to pani pytała, czy lubimy lody? – Rezolutnie zripostował Dawid. –  Więc my mamy też prawo o to samo panią zapytać. O lody… lodziki… – Podstępnie dodał, mrużąc oko.
- Właśnie! I mówiła pani o śmietanka! Lubi pani śmietanka? – Uroczo szczerzył zęby Jamal.

Czułam, że alkohol zabuzował mi w głowie, chyba dlatego nie ucinałam rozmowy.
- A co, jeśli powiem, że lubię lody?
Trzy pary oczu wbiły się we mnie. Pomyślałam sobie, że także chłopcy wizualizują sobie to, jak biorę do ust męską pałkę… – I bardzo dobrze! Niech sobie wyobrażają. Może nie za wielu mężczyznom robiłam loda… ale jak już obciągałam, to jak to mówią – pośladkami wciągali prześcieradła!

Miałam wrażenie, że młodzieńcy chcieliby pociągnąć “lodzikowy” wątek, lecz nie znaleźli na to pomysłu.
Lecz wtedy nagle Dawid zadał z pozoru niewinne, a jednak niedyskretne pytanie.
- A kiedy była pani ostatni raz na randce?
Pomyślałam: – Pewnie chłoptasiu wcale nie to pytanie chodzi ci po głowie. Raczej jesteś ciekawy, kiedy ostatni raz poszłam do łóżka z mężczyzną… Choć tak subtelnie tego na pewno nie określasz… Zastanawiasz się – “Kiedy ostatnio byłaś pani nauczycielko porządnie przedymana?”.
No tak, rzeczywiście… trochę czasu już minęło od tego, kiedy dałam się przelecieć panu Wieśkowi, podtatusiałemu elektrykowi, który naprawiał mi instalację… Sporo… Ale co by ci tu odpowiedzieć?
- Tak dawno, że już nie pamiętam! – Zaśmiałam się.
A niech buzuje im wyobraźnia! Niech myślą, że jestem spragniona długo wyczekiwanego kutasa!
- Oooo! To musi być kopa lata! – Skonstatował Jamal. – To pewnie pani tęskni za randka?
- Ha, ha, ha! – Zaśmiałam się.
Chłopakom zaświeciły się oczy. Dawid szybko podchwycił okazję.
- Ależ to każdy z nas byłby gotów panią zaprosić na randkę! Czy nie, panowie?!
Nawet nieśmiały Roman przytaknął głową.
- Doprawdy??? – Udawałam zaskoczoną.
- Tak… tak… – Wszyscy potakiwali.
Chyba to wypite wino tak na mnie podziałało, bo w duchu cholernie podnieciła mnie ta propozycja.
Wyobraziłam sobie niemal natychmiast romantyczną randkę z Dawidem. Oczami wyobraźni widziałam, jak się z nim całuję, jak jego język pakuje mi się do ust, jak jego dłonie udając, że błądzą, wnikają w dekolt sukienki i szukają moich piersi w staniku…
Randka z Jamalem byłaby, być może, nawet bardziej ekscytująca… Egzotyczny chłopiec nie bawiłby się w podchody, w całowania… ani chybi parłby do szybkiego finału… Czarna dłoń szybko wdarłaby się pod tę jasną sukienkę, zupełnie jak wieśkowa łapa, która miast majstrować przy elektryce, majstrowała pod moją spódniczką…

Tylko Roman wydawał się i nieciekawy i brzydki.

Wieczór zakończył się zapewnieniami, że chłopcy zostaną tu na kilka dni, że będą pomagać mi przy obejściu. Oraz, że… każdy z nich zabierze mnie na randkę. Oczywiście to ostatnie traktowałam z przymrużeniem oka.

Zakomunikowałam, że idę się kąpać i przypomniałam, że łazienka niestety nie zamyka się na klucz. Mieszkając sama, w ogóle tego nie potrzebowałam.
Doskonale wiedziałam, jak na nich podziała uzmysłowienie sobie, że oto za niezamkniętymi drzwiami, na wyciągnięcie ręki, seksowna milfetka właśnie zrzuca ciuszki… że stoi zupełnie naga… wystarczy tylko popchnąć, niczym niezablokowane drzwi…
Oczywiście na mnie ta świadomość działała zapewne nie mniej niż na nich. Ależ to kręciło… że oto moje gołe cycki… moja naga cipka… w każdej chwili mogłyby zostać podejrzane…
Dlatego myłam piersi pod prysznicem tak zmysłowo, pocierałam, jakby to nieśmiały młodzieniec pierwszy raz w życiu dorwał się do biustu… Zrobiło mi się arcyprzyjemnie. Tarłam moje półkule coraz silniej. I jeszcze silniej. Wreszcie ściskałam je… tak mocno, jak wtedy gdy gniótł mi je pan Grzesio w budynku administracji ośrodka.
Nie byłam w stanie  powstrzymać westchnień.
- Aaach… – Mój oddech stał się cichy, lecz intensywny. Miałam nadzieję, że chłopcy  nie słyszą…
Drugą dłonią sięgnęłam między nogi. Przesuwałam ją po szparce, a wtedy przechodził mnie elektryzujący dreszcz rozkoszy. Musiałam to zrobić, musiałam pieścić cipkę. Pocierałam wargi sromowe, jednocześnie zaciskając zęby, by nie wydawać jęków. Mimo to cichutko stękałam. Tarłam cipę, jakby to robił napalony i niedelikatny nastolatek, który pierwszy raz wepchnął rękę pod spódnicę dorwanej dziewczyny.
Wreszcie wsunęłam palec do piczki. Potem drugi. Taki udawany penis zagłębił się w moją pochwę zrazu powoli, by wkrótce w niej pracować niczym tłok w silniku. Nie mogłam się powstrzymać. Jęczałam.
- Aaaaaa… achhh!
Obawiałam się, że chłopcy mogliby usłyszeć, więc wyjęłam palce. Ciężko oddychając, przypominałam sobie jak to było, gdy czułam wtedy w sobie wieśkową, nie tak twardą pałkę…
To wyobrażenie popchnęło mnie bym znów wepchnęła palce w pochwę. Tym razem mocniej.
Teraz mój jęk stał znacznie głośniejszy.
- Aaaaaaach!
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. To był Dawid.
- Czy mi się zdaje, czy pani wołała?
- Nie… – odparłam cicho, z trudem dochodząc do siebie.
- Jakby co, niech pani pamięta. Zawsze mogę umyć plecki…

- Dawidzie, naprawdę nie trzeba…
Ciarki przeszły całe moje ciało. Panikowałam – przecież on rzeczywiście może tu wtargnąć!
- Dawidzie, nie wchodź… jestem zupełnie naga!
No tak, to go tym argumentem zniechęciłam – zaśmiałam się w myślach.
A może podświadomie celowo tak prowokowałam tego nabuzowanego testosteronem młodzika?
- Pani Marto, ale mi to nie przeszkadza… Nie będę się krępować. – Droczył się zza drzwi.
- Przestań proszę się ze mnie tak naigrawać…
Tymczasem młodzian kontynuował gierkę.
- Prawda koledzy, że jak kobieta mówi – “nie”, to znaczy “tak”?
Cały czas się trzęsłam. Nie wiedziałam, co mu może strzelić do głowy, zwłaszcza pod wpływem alkoholu, dlatego szybko chwyciłam ręcznik i owinęłam się nim. Na szczęście Dawid tylko żartował, nie zdobył się na otworzenie drzwi.

Po wysuszeniu się postanowiłam zagrać im nieco na nosie i wyjść z łazienki w mojej najseksowniejszej koszulce nocnej i szlafroczku, który by aż tak bardzo jej nie zakrywał.
Założyłam tę czarną z luksusowej koronki. Przejrzałam się w lustrze. Kwiatowe, subtelne wzory i hafty dodawały mi lekkości i zmysłowości. Nawet kokardki i wstążki tworzyły urok. Koszulka była prezentem od Marcina, mojego ostatniego chłopaka. To w niej kochałam się z nim najczęściej… “Ach… kiedy to było...” Jednak samo założenie jej na siebie powodowało u mnie wzbudzenie skojarzeń silnie erotycznych, zwłaszcza że Marcin był mężczyzną z dużymi potrzebami, dominującym i do tego ostrym.
- U la la! – Zakrzyknął Dawid.
Romuś rozdziawił gębę i wybałuszył oczy, Jamal zaś kręcił głową i dukał:
- O ja cię kręcił!
- Ojej… panowie, o co chodzi?
Demonstracyjnie próbowałam poprawić szlafroczek, ale i tak nadal było mi widać duży dekolt i sporą partię ud, ponieważ szlafrok był dość kusy.
- O nie, pani nie może po tym, co zobaczyliśmy, tak po prostu nas zostawić. – Nie przestawał droczyć się Dawid.
- Oj, chłopcy, chłopcy… tylko jedno wam w głowie… – Byłam rozanielona tym, że wzbudzałam u nich takie pożądanie. – Teraz panowie paciorek i… spać.
- Niech mi pani wierzy, że po tym co zobaczyliśmy, na pewno długo nie uśniemy. I co? Będzie pani musiała przyjść i nas utulić do snu!
- Tak, tak! – Wtórował Jamal – Popsytulać!
- I co jeszcze? – Zaśmiałam się. – Może całusy w główki na dobranoc? – Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z dwuznaczności tekstu.
- Naprawdę? – Podchwycił Dawid. – Zechciałaby pani? – Zmrużył frywolnie oko.
- Tak, tak! Buziaka! Buzi do główka! – Jamal wspierał kolegę.
- Panowie, za dużo wina chyba dziś poszło! Dobranoc!

Odkręciłam się na pięcie i udałam się do sypialni.

Nie zapomniałam jednak zostawić uprzednio w łazience na koszu na bieliznę nie tylko moich majteczek, ale także stanika.

Ten tekst odnotował 24,178 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.37/10 (56 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (61)

+5
-3
Tekst przygotowany niezgodnie z zaleceniami portalu („Jak przygotować tekst”).
W dodatku napisany niechlujnie. Literówki, błędy interpunkcyjne, a nawet ortograficzne. I to popełnione przez kogo: członkinię Loży Autorskiej. 😀 😀 😀
Tylko pusty śmiech ogarnia. @Historyczko, pisz tak dalej, a będzie więcej kpin z Loży Autorskiej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Ingradorze, stukrotne dzięki za zwrócenie uwagi. Sądziłam, że po dwukrotnym sprawdzeniu tekstu zrobiłam to starannie. Tymczasem nawet ortografy zasadziłam, przy słowie "mrużyć"...
Próbowałam powgrywać sobie na komputer jakieś programy do korekty, ale technicznie jestem na to zbyt zacofana, żeby mi zadziałało...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Zawsze można skorzystać z pomocy online: https://sentencechecker.com/
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję za podpowiedź. Skorzystałam. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-1
Tym razem mogę tylko wystąpić jako echo @Indragora 😉
Czyżby przed zastosowaniem sentencecheckera było JESZCZE gorzej?
Co na owym UW studiują opisywani studenci, że mówią niegramatycznie?
I z czego ten doktorat głównej bohaterki? Z gotowania na gazie?
Rektor UW powinien wystąpić o zdjęcie tekstu ze względu na szkalowanie uczelni. 🙂 😉 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
"a dekolt raczej też ukazywał zbyt wiele, a już na pewno przyciągał wzrok pana profesora, bo wręcz nie odrywał go od mojego biustu."

To dobrze, że dekolt (podmiot tegoż zdania) nie odrywał wzroku profesora od biustu. Bardzo dobrze 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Tomp "Co na owym UW studiują opisywani studenci, że mówią niegramatycznie?"

Biznes:
"Chłopcy z tyłu okazali się małomówni, natomiast doskonale nadrabiał to za nich, siedzący obok mnie Dawid – student biznesu."
AWF:
"odezwał się z tyłu czarnoskóry student, jak się potem okazało AWF-u."
Czytać trzeba uważnie 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde rzekł:

"Chłopcy z tyłu okazali się małomówni, natomiast doskonale nadrabiał to za nich, siedzący obok mnie Dawid – student biznesu."
AWF:
"odezwał się z tyłu czarnoskóry student, jak się potem okazało AWF-u."


No tak, jeden studiował biznes. A reszta?
Co do tego z AWF-u, to czytaj uważnie moje pytanie 🙂 .

"a dekolt raczej też ukazywał zbyt wiele, a już na pewno przyciągał wzrok pana profesora, bo wręcz nie odrywał go od mojego biustu."


Pierwsze zdanie (podmiot=dekolt) jest zdaniem współrzędnie złożonym ze zdaniem drugim (podmiot=dekolt). Trzecie zdanie jest zdaniem podrzędnym wobec drugiego (spójnikowe, okolicznikowe przyczyny) i nie musi się odnosić do podmiotu zdania nadrzędnego; często odnosi się do innego rzeczownika lub zaimka, który musi w zdaniu nadrzędnym występować po podmiocie."Przykład: "Byłem na nią zły, bo się spóźniła", lub mieć własny podmiot: "Wyszedłem w koszuli, bo płaszcz był mokry".
Aczkolwiek rzeczywiście konstrukcja nieszczęśliwa przez dwuznaczność.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Tomp "Co do tego z AWF-u, to czytaj uważnie moje pytanie"
Jeszcze uważniej się nie da 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Chyba możemy cudzoziemcowi wybaczyć niestuprocentowe obycie z naszą trudną gramatyką.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Natomiast Roman miał być studentem polonistyki! Dlaczego zapomniałam to dopisać? 🙂

Natomiast słusznie dworujecie sobie Panowie ze mnie przy okazji owego nieszczęsnego, wielokrotnie złożonego zdania.
Kajam się - umknęło mi słowo "ten".
Ale doceńcie to, że poprawiam się po Waszych uwagach. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@MrHyde
Zadałem pytanie:

Co na owym UW studiują opisywani studenci, że mówią niegramatycznie?


Powtarzam: "na owym UW", a więc nie na AWF-ie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Chyba możemy cudzoziemcowi wybaczyć niestuprocentowe obycie z naszą trudną gramatyką.


Poczułem się zapytany, więc odpowiadam:
To nie są wypowiedzi i mowa myśli cudzoziemca z AWF-u:

przodujący producent mebli


No chyba żeby nią uznać obiad z dziekanem…


- Na prawdę?


kołysząc nieco przesadnie biodrami, dokładnie tak, jak niedawno wychodziłam


Karafkę z winem musiałam dość szybko uzupełniać.


A pani tak nie brakuje tu faceta?


Chłopcy wyraźnie zaskoczyli się


pomyślałam – deser! Natychmiast przynoszę z kuchni lody. Spodziewałam się,


nie zatrzymuję się obcym mężczyznom


Nie chcielibyśmy panią narażać na kłopoty…


To są błędy gramatyczne, o których mówiłem. O innych: stylistycznych, interpunkcyjnych, edycyjnych, literówkach - nie piszę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ależ Tompie,
jak mówię, że uważnie przeczytałem pytanie i że odpowiadam na owo uważnie przeczytane pytanie, to znaczy, że je przeczytałem uważnie i dokładnie na nie odpowiadam. Uwo UW nie było przeoczone 😉 Natomiast Historyczka mogłaby zapytać w odpowiedzi: czy w tekście jest mowa o UW?

Historyczko, wybaczyć można wiele i wielu. Ale jeśli chodzi o akwizycję gramatyki, to cudzoziemcy bywają w sytuacji w pewnym sensie uprzywilejowanej w porównaniu do wrodzonych nosicieli danego języka. Po pierwsze są co najmniej dwujęzyczni (co najmniej jeden język wrodzony plus język nabyty/nabywany, np. polski), a wielojęzyczność sprzyja uczeniu się kolejnego języka. Po drugie, o ile nie są obarczeni wrodzonym językiem za bardzo pokrewnym do właśnie nabywanego (np. pary polski-słowacki, polski-rosyjski), nie są podatni na iluzję "wiedzy z brzucha" (typu: wiem, że po polsku pracuje się lekarzem, bo po rosyjsku rabotajetsa wraczom, a przecież gramatyki polska i rosyjska są prawie takie same i moja rosyjska intuicja mnie nigdy nie zawodzi). Po trzecie nie dziedziczą błędów językowych po rodzicach. Tak więc jeśli bym miał wybaczać błędy gramatyczne któremuś studentowi, to chyba jednak studentowi polonistyki. W końcu przecież nie bez powodu wybrał takie a nie inne studia; studiuje to, czego nie umie i czego mu najbardziej brakuje. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde rzekł:

Tak więc jeśli bym miał wybaczać błędy gramatyczne któremuś studentowi, to chyba jednak studentowi polonistyki. W końcu przecież nie bez powodu wybrał takie a nie inne studia; studiuje to, czego nie umie i czego mu najbardziej brakuje.


Sofizmat godzien podziwu! 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂.
A UW zniknął z pierwotnego tekstu, i dobrze! Można teraz przypuszczać, że towarzystwo studiuje i naucza w Powiązkach 😉 .
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Ależ żadnego UW tu nie było, bo i przecie nie ma takiej uczelni w Lublinie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
-7
Doktorat wiejskiej nauczycielki? W porządku, ale ona ma ok. 30 lat, więc w zasadzie niedługo po mgr ruszyła ze studiami doktoranckimi. Jak tam wcisnąć pracę na wsi? Do tego nie bardzo rozumiem co to za przywilej, że pani doktor może prowadzić zajęcia? Prawdopodobnie mogła (powinna, musiała?) robić to już jako doktorantka. Nie chodzi mi nawet o czepialstwo, ale ciekawi mnie, czy po prostu luźno potraktowałaś tę część, Historyczko, czy taka ścieżka jest rzeczywiście realna.

"Student biznesu"? Jest taki kierunek jak "biznes"? Nie raczej student jakiegoś konkretnego kierunku lub student uczelni coś tam, coś tam, biznesu? Dalej, to dociekliwość.

To, co podobało mi się najbardziej, to myśli i wyobrażenia bohaterki. Jest ich całkiem sporo, czasem może aż za dużo, ale to dobrze, że to akurat ten udany element (moim zdaniem) zajmuje lwią część tekstu.

Największy minus to dla mnie dialogi. Trudno mi było się przekonać do takiej bezpośredniości chłopaków względem obcej kobiety już w samochodzie, po kilku, -nastu, -dziesięciu minutach znajomości. Myślę też, że można było zrobić trochę więcej, by historia była bardziej realistyczna. Tak to wiejska nauczycielka bierze na stopa trzech byków, zaprasza ich do domu, bo pytają ją o randki, a potem serwuje im przy świecach i kadzidłach łososia z winem. Potem jest alkohol, więc niech będzie, ale to wciąż dla mnie spora wada tekstu. Trochę szkoda. Tekst byłby dla mnie dużo lepszy, gdyby nieco to uwiarygodnić.

Historyczko, kilkoma kliknięciami mogłabyś zmienić "długość kreseczek" i zrobić wcięcia akapitowe. Niektórzy z nich nie korzystają, inni korzystają, ale chyba pierwszy raz widzę, by ktoś korzystał z nich... czasami 😉

Na koniec zapytam prowokacyjnie. W przedmowie piszesz o swoim kanonie. Czy przy tak ściśle określonych ramach wcześniejszych opowiadań warto do nich zerkać, czy wystarczy rzucić okiem na grafikę i tagi, bo resztę wiadomo? 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Do @Vi (ale nie tylko 🙂 ):
Z jakąś taką nieśmiałością 😉 (bo nie lubię wygłaszać zupełnie subiektywnych osądów) powiem tak:
@historyczka specjalizuje się w tekstach (ja to tak nazwę) onirycznych. Cała aura i wszystkie myśli, dialogi i didaskalia są jak ze snu. Nic nie jest do końca realne, nie wszystko ma przyczynę i logiczny skutek. Całość spowija mgła delikatnego absurdu i poetyki. Służy temu fraza. Z tym nastrojem współgrają zdrobnienia, świadomie i obficie stosowane przez Autorkę: szlafroczek, majteczki, ciuszki, koszulka...
Mnie się to podoba, choć niektóre (i niektórym) szczegóły mogą wydawać się zbyt realistyczne i przez to niekoherentne z typem opowieści, jak np. zauważone przez Ciebie powiązanie wiejskiej kariery z doktoratem, a tego z łaską rektora w kwestii zajęć.
Niestety bajkowo-senną atmosferę narracji zaburza konsekwentna niechęć Autorki do zalecanej przez portal edycji (uparcie stosowane dywizy w dialogach i równie uparte nieużywanie wcięć) i stanowczo niedopuszczalna liczba błędów językowych wszelkich rodzajów.
Szkoda, szkoda, szkoda... 🙁
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+6
-1
Świat się kończy. Tomp odkrył w czeluściach internetu znaczenie słowa "oniryzm". Czekam, drżąc myślami, aż dotrą do niego inne nieznane dotychczas pojęcia... Bądź, Tompie, Kolumbem na własnym, rozszerzającym się po horyzont, oceanie, a staniesz się pisarzem😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję za serię kolejnych uwag. Spieszę objaśniać.
Co do doktoratu - istnieją różne ścieżki studiów doktoranckich. Jedna to - pracując na uczelni, inna - nie...

Co do kierunku biznes - Dawid mógł studiować na przykład Ekonomię przedsiębiorstw, czy jakieś międzynarodowe stosunki ekonomiczne, czy cokolwiek innego, natomiast odpowiedzieć hasłowo - po co miałby wymieniać pełną nazwę. Zawsze tak robię, by nie przedłużać a jednocześnie pozostawić szersze pole do domysłów.

Co do oniryczności - Tomp - dziękuję - sama nie napisałabym lepiej 🙂 Elementy absurdu są u mnie niezbędne.

Co do wcięć - zaznaczyłam nimi większe bloki tekstu, po drugie zaś - tam gdzie chciałabym, ale zaczynają się od myślnika, nie było to możliwe.
Podobnie nie znalazłam tu w edytorze - jak robić dywizy, a jak półpauzy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-5
Co do wcięć, to sprawdziłem metodę Agnessy i działa:
1) Usunąć wszelkie ręcznie robione wcięcia, tzn. po klawiszu ENTER następna linijka tekstu startuje od początku.
2) Wkleić tekst do portalu.
3) Nacisnąć przycisk edycyjny (drugi od prawej, ma nazwę "wcięcia paragrafu").
I już!!!!!!!

Co do półpauz/pauz to w żadnym miejscu portalu nie umiem ich robić i nie starałem się tego zgłębić, bo teksty tworzę w zewnętrznym programie-edytorze tekstu. Ja używam starego Worda, ale w każdym współczesnym edytorze jest taka możliwość - w darmowych LibreOffice i WordPad też. Jak - zadaj pytanie w Google.
Jeśli już nie można/nie warto inaczej i tekst jest w portalu pokatne, a poprawka dywizu na półpauzę/pauzę jest jednostkowa, można ratować się metodą "kopiuj/wklej". Raz to zrobiłem: skopiowałem myślnik i wkleiłem go jako kreskę dialogową na początku wypowiedzi dialogowej. Zadziałało.
Pewnie, że można to robić X razy, tyle że to trochę trwa.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-5
Pod Windowsem pauzę/półpauzę można uzyskać, przytrzymując lewy klawisz Alt i wpisując z klawiatury numerycznej:
0150 (półpauza)
0151 (pauza)
Działa z większością edytorów, w tym polecanym przez Pokątne (link na dole strony po prawej).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Możecie jeszcze wyjaśnić, o co chodzi z ręcznie robionymi wcięciami?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-6
W edytorze tekstu w zakładce "dodaj tekst" jest opcja "wcięcie paragrafu" (druga ikonka od prawej). I to służy do robienia wcięć akapitowych. Jak zaznaczysz cały wklejony do tego edytora tekst, to będziesz miał wcięcia akapitowe zrobione hurtem 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
To rozumiem, ale nie wiem, o co chodzi z usuwaniem ręcznie robionych wcięć.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-9
@MrHyde Ręczne wcięcia: często początkujący zamiast wcięć wstawiają spacje. Następny etap początkujących, to symulować wcięcie klawiszem TAB. I to koniecznie trzeba usunąć.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Tomp Aha, to teraz jasne 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+24
-3
Nawet chujasne MrHydzie 🙂

Myślę, że wasze pieprzenie weszło już na poziom niebezpieczny. Do niedawna sądziłem, że nic nie zagrozi temu portalowi, ale teraz przyznam, że nasuwają mi się smutne refleksje.
Oczywiście, że klasyczny konibijca oleje wasze pieprzenie w przypadkowo rozsądnym geście, ale jak będzie z autorami, którzy właśnie czają się przed publikacją swego (niekoniecznie pierwszego) tekstu?
Większość z nich nie wie, o czym wy pieprzycie, ale jest świadoma, co ich czeka w razie publikacji. Mam nadzieję, że pójdą przykładem koniobijców i teksty jednak wrzucą, ale tu właśnie widzę zagrożenie.
Myślniki, półpauzy, a teraz wcięcia - wdrażane „pod windowsem”(?) za pomocą altu i kombinacji cyfrowych (które swoją drogą nie działają przy niektórych ustawieniach systemowych.) sic!

Zaproponowałem nawet na forum specjalne miejsce, w nadziei, że opamiętacie się i przestaniecie straszyć, ale jak widzę, należycie do tych działkowiczów, którzy uważają, że działka powinna być wszędzie i każdy powinien być działkowiczem.
Przypominam, że to portal „pseudoliteracki” pod tytułem „pokątne” - tworzony przez amatorów pisarzy, a nie forum dla aspirantów korektorów formatowania tekstowego. Takowe fora istnieją i przyjmą was z otwartymi ramionami, ale to zupełnie inne zboczenie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-14
Mnie też nachodzą przykre refleksje, Starsku, czasami. Pieprzymy tu, jeśli się nie mylę, o myślniku i akapicie. Jeśli jakiegoś pokątnego pseudopisarza te terminy fachowe (z podstawówki) przerastają, to może powinien sobie jednak co nieco przemyśleć? Tak sobie to myślę do samego siebie, i do nikogo więcej, broń panie borze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+13
-2
@starski 😁🙃 też uważam, że znęcanie się nad formą niewiele wnosi. Nie mówię o totalnych gniotach, bez ładu i składu. Czytając tekst, który mi się spodobał jako treść erotyczna, której szukam na pokątnych, nie bardzo zwracam uwagę na przecinki i akapity. Musi być jakaś gruba ortografia żebym zmarszczył czoło.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-11
@Diabełwgłowie
Ja też, jak idę na zabawę do remizy, to mam w dupie, czy orkiestra fałszuje. Bo liczy się, czy dziewuchy będą i czy chętne. I ile to razy mówiłem Wojtkowi, który na puzonie zapierdala: Po ch… tak się starasz, i tak na muzyce się nie znam! Ale on, sk…, tego nie rozumie i podobno nawet do jakiegoś konwersatorium się zapisał, czy gdzieś…
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+13
0
@Tomp, skoro Wojtek jest ambitny chłop... to niech zapierdala 😉
Większość tu publikujących wielkimi pisarzami nie zostanie. Ot, ktoś miał fantazję erotyczną i postanowił się nią podzielić. Miło z jego strony. Oczywiście, mógł pochylić się nad akapitami, przecinkami, zapisami dialogów i innymi, niezmiernie ważnymi sprawami. Mógł nawet zapisać się na jakieś studia, aby doszlifować, wypolerować do perfekcji swoją zbroję z klasycznego, niczym nie skażonego, języka ojczystego. Nie zrobił tego.... szkoda, albo i nie. Nie chcę się wypowiadać czy to stety, czy niestety, ale podejrzewam, że większość czytających ma to serdecznie w d.... 😉
Nie chodzi mi nawet o obronę tego stanu rzeczy. Bardziej o to, że to raczej nieuchronne. Można oczywiście zewrzeć pisarskie szeregi i tępić bez litości, krytyką, ciętą ripostą, sarkazmem i inną bronią masowego rażenia, tylko po co?
Niech rynek zdecyduje. Chyba, że zostanie przeprowadzona rzeczywiście ostra selekcja tekstów na portalu. Prawdopodobnie z 80% musiałoby przejść porządną korektę aby się uchować.
Dodam, że też lepiej mi się czyta jak jest napisane po polsku, ale głównie skupiam się na ogólnym wrażeniu - fajne-nie fajne 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-13
@Diabełwgłowie Mam wrażenie, że pokatne.pl jest dobrze skonstruowane. Słabo operujący językiem prezentują swe dzieła w poczekalni dla tych, którzy mają - jak oni - język polski w dupie, a ambitni publikują na Głównej dla wszystkich. Mnie przeszkadzają tylko nieudacznicy i zazdrośnicy, którzy chcą innych równać w dół, znaczy: do siebie. Ja wolę równać w górę. Moją rolę widzę w tym, by pomagać początkującym ambitnym. Opisałem to w DEKLARACJI JAKOŚCI (patrz forum, wątek inspiracje).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Sama nie wiem, co myśleć o tym, że tak fundamentalne manifesty lądują pod moim tekstem?

Czy żem aż tak nieudaczna? Czy je sprowokowałam?
A może, że da się mnie czytać i z ułomnymi dywizami?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+15
-1
@Tomp - słabo operujący językiem, ok. Według mnie, to oznacza błędy ortograficzne, składniowe, czy też rażące, interpunkcyjne. Trudno mi wymagać więcej od ludzi, którzy pisują, jak ja, dla zabawy, czy chęci uzewnętrznienia jakichś fantazji. Ostatnio, za dużo czytam tu komentarzy o myślnikach, dywizach, pauzach, półpauzach, czy też użyciu tabulatora.
Zdania, o nieudacznikach i zazdrośnikach, równających innych w dół nie rozumiem. Każdy, publikujący jest weryfikowany przez innych autorów i czytelników. Deklaracji jakości nie czytałem i nawet nie zamierzam. Miłego weekendu wszystkim 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-11
Historyczka rzekła:

Sama nie wiem, co myśleć o tym, że tak fundamentalne manifesty lądują pod moim tekstem?


To nie Twoja wina czy Twoich tekstów. Po prostu niektórzy czują niechęć do korzystania z Forum, gdzie takie tematy powinny być poruszane.


Starski rzekł:

Większość z nich nie wie, o czym wy pieprzycie, ale jest świadoma, co ich czeka w razie publikacji.


Doprawdy nie wie? Przecież są to informacje z zakresu szkoły podstawowej. Jeśli ten poziom kogoś przerasta, to może powinien zrezygnować z publicznego pisania i ograniczyć się do wrzucania swoich tekstów „do szuflady” ewentualnie katowania nimi swoich znajomych.
A nawet, jeśli nie wie, to żyjemy w czasach łatwego dostępu do informacji. Wszystko można sprawdzić paroma kliknięciami. To już nie te czasy, gdy trzeba było biegać do czytelni lub biblioteki po słownik lub encyklopedię, jeśli nie miało się w domu. Są narzędzia w sieci pozwalające uniknąć większości błędów bez większego wysiłku. Więc skąd ta powszechna niechęć do korzystania z nich i usprawiedliwianie błędów na tysiąc sposobów („przecież to portal dla amatorów”).

Starski rzekł:

Myślniki, półpauzy, a teraz wcięcia - wdrażane „pod windowsem”(?) za pomocą altu i kombinacji cyfrowych (które swoją drogą nie działają przy niektórych ustawieniach systemowych.) sic!


To była odpowiedź na problem zgłoszony przez Historyczkę. Jeśli jest to dla Ciebie zbyt trudne do pojęcia, to już nie moja wina.
Czyli krytykować za błędy nie można, rad udzielać nie można, to co można? Tylko to, co starski uzna za właściwe?

Starski rzekł:

Przypominam, że to portal „pseudoliteracki” pod tytułem „pokątne” - tworzony przez amatorów pisarzy, a nie forum dla aspirantów korektorów formatowania tekstowego.


Właśnie. To portal psudoliteracki, a nie z pseudo opowiadaniami. Hobby można uprawiać na odpierdol, a można rzetelnie.
Raczej wszyscy się zgadzamy, że aby upiec ciasto, coś ugotować smacznego w domu, nie zawodowo, trzeba jednak mieć na dany temat wiedzę, umiejętności, doświadczenie i odpowiednie narzędzia. A jeśli miałoby to być coś ekstra potrzeba również odrobiny talentu. Ba, nawet, by być dobrym kochankiem czy kochanką, potrzeba wiedzy i doświadczenia, a odrobina talentu też nie zawadzi.
Skoro z tym się zgadzamy, to dlaczego ty, Starski i tak wielu uważa, że aby napisać opowiadanie, wystarczy mieć smartfon?

Diabełwgłowie rzekł:

Mógł nawet zapisać się na jakieś studia, aby doszlifować, wypolerować do perfekcji swoją zbroję z klasycznego, niczym nie skażonego, języka ojczystego.


Owszem, mógł. Tylko że nikt tu tego nie wymaga. Wystarczy wiedza ze szkoły podstawowej i może czasami liceum.

Diabełwgłowie rzekł:

Każdy, publikujący jest weryfikowany przez innych autorów i czytelników


Otóż to! Każdy publikujący jest weryfikowany przez innych autorów i czytelników. W takim razie skąd ta niechęć do krytycznych czy o charakterze poradnikowym komentarzy? Czyżby wynikała z przeświadczenia, że jedynie pochlebne (bo nie zniechęcają piszącego) komentarze i te, które są zgodne z Twoją oceną, mogą być tymi jedynymi słusznymi?

Diabełwgłowie rzekł:

Niech rynek zdecyduje.


Doprawdy? Rynek decyduje na takich stronach jak LOL** i co najmniej 10 innych. Efektem jest zatrzęsienie „robaczywych” pseudo opowiadań. W perspektywie czasu coraz mniej jest dobrze napisanych tekstów, a coraz więcej badziewia. Rzetelne, merytoryczne komentarze praktycznie tam nie istnieją. Najczęściej to bezkrytyczne: „super, pisz dalej”, „świetne”, poprzez nic nieznaczące „kiedy dalej”, po „dno”, „nie pisz więcej”. Tak mają też wyglądać „Pokątne”? Bo tak się stanie, jeśli będzie decydował „rynek”. I wreszcie czy potrzebna jest kolejna strona typu „sex-syf-opowiadania com.pl?
Nie mogę wypowiadać się za administrację Pokątnych, ale jak na razie nie widać, aby chcieli podążać taką ścieżką. Czy system oparty na Loży Autorskiej i dopuszczający, zachęcający, do krytycznych, nawet szczegółowych wypowiedzi jest doskonały? Z pewnością nie. Zwłaszcza funkcjonowanie Loży Autorskiej pozostawia wiele do życzenia, ale i tak jest to bez porównania lepsze niż mityczny „wolny rynek”.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+22
-1
Rzadko tu ostatnio wpadam, a jeszcze rzadziej (w zasadzie w ogóle) udzielam się. Zerkam jednak czasem na komentarze pod opowiadaniami i ciężko nie zgodzić się ze Starskim. Wzajemna masturbacja Loży Autorskiej znajomością technikaliów pisania, wynurzeniami na ich temat oraz epistoły w komentarzach męczą, a początkujących w 8, 9 na 10 przypadków zniechęcaja do publikowania. Ba, często sam łapię się na tym, że napisałbym komentarz lub odpowiedział na już napisany, ale jeśli mam później poświęcić pół dnia na konstrukcję odpowiedzi na komentarz do mojego komentarza bądź analizę komentarza innej osoby (zdarzają się tu takie, które (idę o zakład) długością przewyższają opowiadania sprzed 15-20 lat, czyli początków tej strony), to po prostu mi się nie chce i szkoda mi na to czasu, a i styl wypowiedzi co poniektórych jest męczący i zwyczajnie wk.rwia, więc ochoty na polemikę nie mam.
Owszem, dbanie o jakość opowiadań to jedno, i tutaj pełna zgoda, że jest to jedna z niewielu stron w sieci, która trzyma poziom, a na innych po prostu znajduje się ściek, ale popadanie w przesadę doprowadzi do tego, droga Lożo Autorska, że za chwilę zostaniecie sami i będzie się taplać w bagienku we własnym towarzystwie, bo świeżej krwi zabraknie.
To taka mała sugestia od osoby, która była niegdyś jednym z Was, a teraz stoi z boku i obserwuje.
Autorkę przepraszam za offtop.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Diabełwgłowie rzekł:
"Niech rynek zdecyduje."

Tego akurat nie trzeba postulować. Rynek — jak grawitacja — działa zawsze, czy to się komuś podoba, czy nie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+16
-1
Drogi Lordzie, masz 99 procent racji. Zdarzyło się, że kilka osób poczuło wiatr w żagle prawa do krytyki... Problem tylko jest taki, że niektóre z tych osób mają kompentencje wyłącznie googlowe, słownikowe i źródłowe. Natomiast (vide Tomp i MrHyde, którzy nijak nie rozumieją nic poza Google), pewne grono rozpoczęło kampanię pod tytułem "MY jesteśmy wyrocznią wszystkiego". I o ile chodzi o podstawowe błędy w opowiadaniach, to mają rację, to o ile chodzi o dostrzeganie w niektorych tekstach istotnych wartości, to już nastąpił blamaż CLA. I własnie po tym poznaje się znawców od "znawców", którzy czepiają się wszystkiego, albowiem to stanowi sens ich ubogiego życia. Ograniczonego do regułek. Owszem - słusznych w odniesieniu do grafomanów, ale... czy słuszną jest ich krytyka wobec tekstów, których zwyczajnie nie rozumieją? I dlatego patrzę z nadzieją na Tompa, który sam kiedyś pisał knoty - i co ciekawsze zapłacił za ich wydanie - że ewoluuje. I sporzy w lustro 😉 Tak. Pokatne to portal PSEUDOliteracki. Bo zniechęca realnych literatów do rzucania pereł.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-14
XXX_Lord rzekł:

Ba, często sam łapię się na tym, że napisałbym komentarz lub odpowiedział na już napisany, ale jeśli mam później poświęcić pół dnia na konstrukcję odpowiedzi na komentarz do mojego komentarza bądź analizę komentarza innej osoby (…), to po prostu mi się nie chce i szkoda mi na to czasu, a i styl wypowiedzi co poniektórych jest męczący i zwyczajnie wk.rwia, więc ochoty na polemikę nie mam.


A ktoś zmusza Cię do odpowiadania na komentarze? Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś skupił się tylko na ocenie opowiadań.

XXX_Lord rzekł:

Owszem, dbanie o jakość opowiadań to jedno, i tutaj pełna zgoda, że jest to jedna z niewielu stron w sieci, która trzyma poziom, a na innych po prostu znajduje się ściek, ale popadanie w przesadę doprowadzi do tego, droga Lożo Autorska, że za chwilę zostaniecie sami i będzie się taplać w bagienku we własnym towarzystwie, bo świeżej krwi zabraknie.
To taka mała sugestia od osoby, która była niegdyś jednym z Was, a teraz stoi z boku i obserwuje.


Stoi z boku i obserwuje… Hm… Spójrzmy na profil…

photo
XXX_Lord – Członek Loży Autorskiej

O! Co za niespodzianka! Jakie to wygodne, być w środku, a udawać, że jest się na zewnątrz.
XXX_Lordzie i inni członkowie Loży Autorskiej, którzy się „nie udzielają” lub mało udzielają. Co stoi na przeszkodzie, abyście zademonstrowali innym, jak powinna wyglądać prawdziwa krytyka opowiadań, jak należy dbać o jakość opowiadań i jak należy wyciągać opowiadania z Poczekalni? Macie przecież wszystkie ku temu uprawnienia. A tak, prawda. Znacznie łatwiej jest usiąść na Olimpie i z góry patrzeć na innych mówiąc tylko: „Wiem, jak to powinno wyglądać, ale nie powiem, bo mi się nie chce”.
Łatwiej jest też atakować komentarze tych, co próbują jakoś „ciągnąć ten wózek”, bo nie wymaga to wysiłku, a nawet chęci zrozumienia tych komentarzy. Natomiast ocena opowiadania wymaga już włożenia pracy i czasu. No ale po co, skoro się nie chce i można bez wysiłku pojechać po tych, którym jeszcze się chce.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-7
To nie moja wojna, ale jako osoba nowa, chcę dodać swoje trzy grosze. Każdy autor liczy, że jego praca spotka się z uwagą innych osób, liczoną w wyświetleniach, ocenach i komentarzach. Pokątne gwarantują to wszystko, a najważniejsze, czyli komentarze, praktycznie tylko dzięki czterem, pięciu osobom, na które spada tu krytyka. Czy rozmowy powinny mieć położony akcent na inne rzeczy? Być może, ale każdy komentuje to, na co ma ochotę i ew. w czym czuje się kompetentny.

Możliwe, że któryś z bardziej krytycznych komentarzy (nie ma ich wiele) zniechęcił któregoś z autorów, ale tutejsze uwagi względem loży są tak samo uszczypliwe, jeśli nie bardziej. Przyznam, że nie rozumiem sporu. Nie rozumiem też dlaczego dyskusja nt. loży rozgorzała po wyjaśnieniu kwestii, o którą zapytała sama Historyczka (!). O czym mieliby więc pisać, o treści? Autorka odrzuciła moje zaproszenie do dyskusji o jej kanonie, do czego ma święte prawo i sama nakierowała dyskusję na takie, a nie inne tory.

Myślę, że portal potrzebuje aktywności. Przynajmniej ja potrzebuję tego, by dalej tu publikować. Oczywiście mam świadomość, że nie każdy może i chce komentować tekst za tekstem, ale jeśli komuś naprawdę leży na sercu dobro tej strony, niech czas na zbędne dyskusje przeznaczy na przeczytanie mojego opowiadania i wystawienie komentarza. Mojego lub innego twórcy, którego ceni. Na pewno macie wiele ciekawego do powiedzenia także w kwestii samych opowiadań. Jeśli obecnie jest źle, to bez problemu stworzycie przeciwwagę. A nawet jeśli nie, to i tak zmotywujecie twórcę, czym przysłużycie się portalowi 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-7
Poeta... vel Poetao rzekł:

Pokatne to portal PSEUDOliteracki. Bo zniechęca realnych literatów do rzucania pereł.


Możesz to twierdzenie rozwinąć? Kto jest "realnym literatem"? Czy "rzucanie pereł" należy rozumieć biblijnie, tzn. jako zachętę do olewania "wieprzy"? Jeśli tak, to kim są owe "wieprze"? Czy to "pokątni" czytelnicy, początkujący autorzy, czy komentujący, z którymi wchodzimy w dyskusję?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+32
-3
@Indragor

Nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi, a ja tłumaczyć Ci jej nie zamierzam. Jakoś radziliście sobie doskonale we własnym towarzystwie beze mnie przez ponad 3 lata, więc skąd nagle pretensje, że nie udzielam się i zmuszanie wręcz do recenzowania opowiadań? Bo ośmieliłem się skrytykować nieomylną Lożę Autorską i poczułeś się w obowiązku odbić piłeczkę?
Celowo i świadomie całkowicie zaprzestałem udzielania się na Pokątnych - przestałem pisać, ponadto staliście się mocno toksycznym towarzystwem, a ja nie mam ochoty obcować z tego typu osobami. Zwróciłem Wam uwagę, że z takim podejściem będziecie się taplać we własnym bagienku, bo nikt nie będzie miał ochoty na dyskusję z osobami, zachowującymi się między innymi, jak Ty - czyli atakującymi wszelką krytykę.
Czytam te Wasze komentarze, doktoryzowanie się pod opowiadaniami, a to tak naprawdę tylko/aż (zależnie od punktu widzenia) strona z amatorskimi opowiadaniami o pieprzeniu. Tymczasem Loża Autorska traktuje to z takim zadęciem, jakby to były co najmniej prace doktorskie.
A komentować mogę i będę to robił. Jeśli nabierze mnie ochota, żeby po Was pojechać, to również to zrobię - mam do tego pełne prawo jako zarejestrowany użytkownik. A Twoje słowa o Olimpie - no cóż, niektórzy powinni w porę zorientować się, kiedy zamilczeć - Loża Autorska to właśnie taki Olimp, z którego patrzycie z niejaką pogardą na tych wszystkich nędznych pisarzyków, aspirujących do Waszego "szczytu", co?

@Marc - poproszę o zmianę mojego statusu na "Czytelnik", jeśli istnieje taka możliwość. Od dawna nie czuję się członkiem Loży Autorskiej i nie mam najmniejszej ochoty na bycie identyfikowanym z tą grupą. Dziękuję.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
MUJ BORZE, nie było mnie tu dwa tygodnie (wiadomo, wakacje), a już się inba rozkręciła... Zresztą teraz też napiszę na szybko z telefonu (i dlatego wybaczcie ewentialne literówki), bo zbyt wiele zbyt niedobrego się dzieje, żeby czekać.

Ale po kolei: najpierw @Historyczka, bo to najmniejszy problem. Otóż te przepychanki nie są bezpośrednio Twoją winą, co nie znaczy, że nie powinnaś sie starać bardziej. Bo wszyscy wiemy, że jak chcesz, to potrafisz. Zresztą nie bez powodu jesteś na NE i choćby stamtąd powinnaś się pewnych rzeczy raz a dobrze nauczyć. I nie, nie mam zamiaru sie wdawać w wytykanie długości kresek ani cytowanie słowników, ale autorce z Twoim stażem i dorobkiem po prostu nie wypada walić baboli jak u debiutantów piszących w notatniku. No po prostu nie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+15
-3
I teraz sprawa znacznie ważniejsza. Mianowicie tutaj miała być odpowiedź na komentarz @AgiFM (albo jakiegoś jej klona, co dla dyskusji jest w sumie nieistotne), ale ten zniknął. Serio? Nie od wczoraj w wiadomościach prywatnych dostaję zarzuty w sprawie - mówiąc wprost - pokątnej cenzury. I jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, bo owszem, pyskówki były kasowane (w tym raz czy dwa nawet moje), ale nie krytyka. No i przepraszam bardzo, bo chyba coś sie zmieniło. Na gorsze. Nie pierwszy raz.

I można się zgadzać (lub nie) ze wszystkimi cokolwiek dosadnymi opiniami choćby @XXX_Lorda, @Starskiego czy @Diabławgłowie, natomiast, do jasnej pokątnej piczy, w ostatecznym rozrachunku to oni mają rację. Oni. Bo na ten moment Pokątne są jakimś pokracznym pomiotem Najlepszej Erotyki i Elektrody (tak, tej elektrody), gdzie zamiast wspierać autorów konstruktywną krytyką, a czytelników uczyć odpowiednich wzorców, dzieje się... no właśnie nie wiem, co. Jakieś pomieszanie z poplątaniem. Cytowanie profesora Wańka-Wstańka, wrzucanie statystyk z SJP, przywoływanie Staffa, Tokarczuk i c**j wie jeszcze kogo i przerzucanie się odpowiedzialnością między obecnymi i byłymi członkami Loży Autorskiej na poziomie obrażonych dzieci w piaskownicy. A w tle kolejni autorzy odbijają się od ściany, bo albo nie ma komu sprawdzać prac w poczekalni (a przynajmniej nie w sensowny sposób), albo głosować (a jak już, to o decyzjach głosujących można długo dyskutować), albo i jedno, i drugie.

Więc serio pomyślcie sobie wszyscy, co sie stanie, jak to się utrzyma dłużej. Chcecie przejąć wszystkie wady NE (jak pseudoelitaryzm), LOL (brak prawdziwie pomocnej krytyki) i Wattpada (towarzystwa wzajemnej adoracji z ich paroma preferowanymi tematami i stylami na krzyż), to róbcie tak dalej. Niech starzy autorzy odejdą, nowi się zniechęcą, a wy dalej się dochodźcie o formę cudzysłowu lub to, czy bohaterka powinna jeść francuskie, czy raczej angielskie ciasteczka. Co nie ma absolutnie żadnego, k***a, znaczenia.

(I żeby było jasne: robię screenshota z tego komentarza. I z każdego kolejnego, żeby nikt potem nie udawał, że czegoś nie było)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-13
@Agnessa A Ty co robisz? Screenshoty to ma być dzialalność CLA? Zamiast wziąć się za konstruktywną robotę i oceniać, recenzować i stymulować do lepszego debiutantów (bo 95% atestowanych autorów i tak ma to w d...) potrafisz tylko występować przeciw LA, której jesteś członkiem. Kolejna dywersantka się znalazła, prominentny członek ligi "anty-"!
Zamiast siać ferment zrób coś dobrego: regularnie i szybko recenzuj nowo nadesłane opowiadania. Czy ja przeczytałem kiedyś Twoją normalną recenzję? Nie pamiętam. Ostatnio wypowiadałaś się tylko o jakimś odgrzewanym kotlecie ze stycznia. "Nie zauważyłam" go do sierpnia! Oto obraz Twojego zaangażowania jako CLA. Półroczne wakacje?
Jak masz czas na dywersję wewnętrzną, to znajdź go i dla nowych autorów.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-12
@Agnessa napisała:

nie ma komu sprawdzać prac w poczekalni (a przynajmniej nie w sensowny sposób)


Wiem, że jesteś kolejną osobą na tym forum, która mnie obraża w nadziei, że się zrażę i wypiszę z LA. Może to zrobię, ale jeszcze nie teraz. Na pewno jestem jedynym CLA, który od zakwalifikowania do tego grona nie opuścił żadnego tekstu i nie tylko przeczytał, ale i zrecenzował. Pod tym względem nie mam sobie nic do zarzucenia. Jak chcesz mi dopiec, wymyśl coś nowego i bardziej wiarygodnego.
PS Czy Ty nie mówiłaś coś o odejściu z pokatnych? Czy ten stek stale tych samych pretensji ma być pożegnaniem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+14
0
@Tomp, ta sławna LA, to nie jest jakaś loża masońska, czy inna, do której trzeba się starać i przechodzić stopnie wtajemniczenia. Ot, ktoś uznał, że mam w niej być i mi się wyświetla. Od zawsze deklarowałem, że czytuję i ewentualnie recenzuję tylko opowiadania o tematyce, która mnie interesuje. Jeśli są dobre, albo chociaż rokujące, to zostawiam komentarz, albo nominację do wyjścia z poczekalni. Jeśli jest to dramat nie do przejścia, to nie mam zamiaru marnować swojego czasu na recenzję i wskazywanie błędów. To jest organizacja non profit, a udział jest całkowicie dobrowolny i niezobowiązujący do czegokolwiek.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+11
-1
@Tomp - ja robię tyle, ile jestem w stanie. Czasami mam więcej czasu i chęci na czytanie i recenzowanie tekstów, innym razem mniej. I tyle. Natomiast jeśli już to robię, to staram się wskazywać autor(k)om najpoważniejsze błędy: nieścisłości fabularne, brak logiki w działaniu bohaterów, ogólne niedoróbki warsztatowe (akapity, dialogi, interpunkcja). I dopiero jak to poprawią - lub wytłumaczą, że tak miałp być - to możemy przejść do detali. Nie wcześniej. Jak zupa jest niedosolona, to najpierw musisz do niej nasypać odpowiednią ilość NaCl, a nie zastanawiać, czy podać ją w kokilce, czy może ze złotą łyżką.

A czy mi się chce tak samo, jak kiedyś? Nie. Także ze względu na to, co się działo w komentarzach pod moimi opowiadaniami, czyli szukaniem kwadratowych jaj, bo już się tego inaczej nie dało nazwać. I tak, mnie też się nie chce spędzać kolejnych tygodni nad nowymi opowiadaniami tylko po to, by potem przeczytać, że butów sie nie ubiera, albo coś równie bezwartościowego dla jakości tekstu. A co dopiero ma powiedzieć anonimowy autor bez mojego doświadczenia, wiedzy i odpornej na krytykanctwo dupy.

Swoja drogą powiedziałeś mi nie tak wcale dawno, że jedna z autorek odeszła z Pokątnych przez ataki ze strony kogoś z LA. No to wiedz (czy raczej wiedzcie, bo to nie tylko Twoja domena), że niezależnie od znajomości zasad polszczyzny, oczytania, warsztatu i temu podobnych - a nie ujmuję tego ani Tobie, ani choćby @Indragorowi - hurtowo zniechęcacie ludzi swoim bezustannym pouczaniem i nie tylko usilnym wytykaniem błędów, ale wręcz dopieprzaniem się do wszystkiego dla samego tylko dopieprzania udowodnienia, że wy wiecie, a inni nie. I tu jest podstawowy problem całej tej dyskusji i w komentarzach, i na forum, i na czacie, i gdzie jeszcze tam rozmawiacie. I naprawdę @XXX_Lord wyłuszczył to tak klarownie, jak się tylko dało.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-9
Krótko mówiąc, przyszedł Tomp i w pojedynkę tudzież samotrzeć (wzmocniony Indragorem i MrHydem) popsuł Pokątne? Przez niego nikt w Polsce (i poza Polską, ale w języku polskim) nie zechce pisać i uzewnętrzniać opowiadań pokątnych? Ciekawe, zobaczymy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
SAMOTRZEĆ, aż musiałam zapytać wujka, bo tego słowa nie znałam.
I jak tu nie wierzyć w to, że Pokatne uczy!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Krystyna Może i ja w końcu sprawdzę w jakimś słowniku. 😉 Niech się SJP do czegoś przyda.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+9
-1
Witajcie drodzy parafianie. Śledzę waszą dyskusje i się śmieje. Pamiętam, że kiedyś wystarczało, żeby opowiadanie było napisane bez wyraźnych błędów. Jednak obecnie, ta krytyka zaczyna ingerować bezpośrednio w samą fabułę. Niedługo, trzeba będzie zmienić zakończenie, noszone ubrania, a może ich kolor, żeby zadowolić CLA? Z drugiej strony, widzę że są publikowane tak żenująco słabe opowiadania, że nawet na lolu, czytelnik nie pozostawia suchej nitki.

CLA, stawiacie wymagania, ok. Pokażcie mi zatem, jak powinno wyglądać według was opowiadanie erotyczne. Jesteście doświadczonymi pisarzami, macie więc okazję się wykazać, zresztą to dla was łatwizna. Ocenę zostawiam czytelnikom 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Krystyna Na naukę nigdy za późno 😉 . Anna samotrzecia się kłania. Znany motyw sztuce.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+9
-1
Według naszych redaktorów "samotrzeć" pochodzi od "trzeć samemu", co oznacza praktykę onanistyczno-masturbacyjną.
W przywołanym kontekście personalnym oryginalne źródło uległo wzbogaceniu i oznacza to samo, tyle że nie w samotności, a w szacownym gronie trzech osób.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-11
@Agnessa napisała:

wręcz dopieprzaniem się do wszystkiego dla samego tylko dopieprzania


Przykłady proszę. Co najmniej trzy, bo twierdzisz, że to u mnie nagminne. I niech to nie będzie odpowiedź na pytanie, tylko zainicjowane przeze mnie "dopieprzanie dla dopieprzania".
No chyba, że "dopieprzaniem" nazywasz listę błędów językowych. Jeśli tak, to nie mamy o czym mówić.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-8
@Tomp, nie powinieneś już spać? 😉 Ja jeszcze nie, bo jak powiedziałeś: na (moją) naukę nigdy za późno, czyli noc najlepsza.

Tak na marginesie. Nie sądzicie, że to opowiadanie będzie miało największą ilość komentarzy (mało związanych lub wcale z treścią).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-12
@Diabełwgłowie Nożyce się odezwały? Niepotrzebnie, bo nie na Ciebie się oburzam, choć z drugiej strony po znikomej liczbie Twoich komentarzy i głosów "za" widać, że w zasadzie nic Ci się u innych autorów nie podoba. Co rozumiem i szanuję. Mnie tylko wk..... postawa Agnessy, która niewiele robi, ale wiele bruździ. Sama rzadko się udziela, ale chce, by inni udzielali się jeszcze mniej niż ona. Puszcza same emocjonalne posty, więc konkretne u innych tępi. Argumenty ma z czapy, więc słownikowe uważa za szkodliwe. I tak dalej...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+11
-1
@Tomp - jesteś wyksztalconym, inteligentnym i oczytanym facetem z ogromną wiedza językową, a nadal nie rozumiesz, mimo że tyle osób na tak różne sposoby Ci to tłumaczy.

No to postaram się jak najkrócej:
- tak, błąd językowy jest błędem i nikt nie twierdzi, że rzaba należy pisać przez RZ, bo się wymienia na rzekotka (to taki stary dowcipas, jakby ktoś nie wiedział)
- jednocześnie nie, błędy nie działają zero-jedynkowo. Są takie, za które nauczycielka w podstawówce powinna lać po łapach linijką i takie, które wynikają z np. regionalizacji języka i w zasadzie poza purystami, którzy do porannej jajecznicy czytują SJP, nikogo nie obchodzą. A już na pewno nie mają znaczenia dla jakości tekstu jako takiego
- wytykanie błędów ma sens, jeśli pomaga piszącemu = musi on chcieć je poprawić, to raz, a dwa, te poprawki muszą mieć realny wpływ na wspomnianą jakość tekstu. Te pierwszą zasadę musi spełnić autor(ka), ale co do tej drugiej, to krytykujący powinien "znać umiar, mocium panie" i wiedzieć, że przerzucanie się przez 10 komentarzy cytatami ze słownika jest z założenia bez sensu, bo NIC nie udowodni poza "ja wiem więcej niż ty"
- co do podejść autora, to zauważ, że najwięcej złego dzieje się pod tekstami takich, którzy się starają. Odpisują na komentarze, wprowadzają poprawki, próbują poprawić swój warsztat. I ogarną jeden błąd, to zaraz zostaje im wytknięty drugi, potem trzeci, dziesiąty i tak bez końca. Bo krytykant widzi, że jego działanie trafia na podatny grunt, więc zaczyna się masturbować przecinkami. Natomiast inny autor na komentarz z krytyką odpisze "dziękuję, rozumiem" (czytaj: "mam to w dupie"), albo zupełnie nic i... jest spokój. Mimo że jego tekst może być (i zwykle jest) znacznie gorszy. Przepraszam, czy to tak ma wyglądać?

I powtarzam po raz setny: najpierw należy sie skupić nad tym, co ważne. Czy historia się spina, bohaterowie interesujący, sceny seksu podniecają i taj dalej. A dopiero potem zająć sie dywizem albo ubieraniem butów. Bo Pokątne to - co pisali tez wielokrotnie inni - erotyczny portal pseudoliteracki, a nie forum poprawnapolszczyznapeel. Swoją drogą wszystkim krytykantom polecam zapisać się do kilku takich miejsc (fora, grupki na fb), gdzie bardzo szybko traficie na lepszych od siebie i jak dostaniecie opieprz na 1000 znaków za nawet nieświadomy błąd, to może zrozumiecie, jak to działa od drugiej strony. I że niczego - NICZEGO - was tak naprawdę nie nauczy.

A przykłady bezsensownych "błędów"? Jak chcesz, to dostaniesz i to więcej niż trzy, ale jak wróce na laptop, bo na telefonie niewygodnie się cytuje. Jeśli bardzo chcesz oczywiście.

No i na koniec: nie oskarżaj mnie proszę o niechęć do dbania o jakość własnych (i cudzych też!) tekstów, bo jestem jedną z nielicznych osób tutaj, która dobrowolnie poddaje swoje prace redakcji i korekcie jeszcze przed publikacją - o czym zresztą doskonale wiesz, bo sam pomogłeś mi przy "JoAnnie". I potem ślęczę godzinami nad gramatyką, interpunkcją, stylistyką, zgodnością historyczną i czym tam jeszcze chcesz, a i tak na końcu to mnie się obrywa za trzeciorzędne pierdoły, podczas gdy tabun "ałtoruw" piszących "nakolana suko" ma to wszystko w głębokim poważaniu. A to taka sama upośledzona polityka, jak w szkole: ty jesteś dobry i stać cię na więcej, więc udowadniaj za każdym razem, że warto ci postawić piatkę, natomiast Jasio to kretyn, ale damy mu tróję i niech idzie w cholerę. To serio ma tak wyglądać?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-6
@historyczka! Gratuluję wybitnej ilości komentarzy pod opowiadaniem. Lubię czytać Twoje utwory, ale z bólem wyznam, że ten mi jakoś średnio przypasował.

Ale przecież komentarze pod tym opowiadaniem nie po to są, aby o Twoim utworze prawić.

Zarysował się problem bardziej złożony, a ponieważ uznaje swoją obecność na Pokątnych za specyficzną i wczoraj doznałem olśnienia, to postanowiłem się tym olśnieniem podzielić.

Zacznę przewrotnie od puenty.

Każdy z uczestniczących w tej dyskusji ma rację. Dlaczego? Bo ta racja wynika z jego wrażliwości.

Do której wrażliwości mi bliżej?

Najbliżej chyba do tej wyrażonej przez Agnessę w komentarzu powyżej. Błędy trzeba poprawiać i wkładać w to wysiłek, ale jak się jakiś zdarzy to trudno, o ile samo opowiadanie (pomysł, fabuła, lekkość pióra) są dobre lub wybitne. Dodam od siebie, że warto autorów (wszystkich z naciskiem na początkujących) wzmacniać (nie dobijać). Warto zatem pokazać błędy (bo to też nauka na przyszłość), ale też wskazać co w danym opowiadaniu rodzi nadzieję na lepsze jutro (np. lekkość pióra, poczucie humory, pomysł etc.).

A teraz moja świeża historia na Pokątnych i niech każdy wyciągnie z niej co chce.

Dłuższy czas przymierzałem się do publikacji pewnego opowiadania na Pokątnych. Pisałem, poprawiałem i czytałem inne opowiadania. A gdy są opowiadania, to i czasem pojawią się komentarze. Ostatnio najwięcej rzucało mi się w oczy @Indragora i @Tompa. Czytałem je. W duchu przyznam, że mając na uwadze swoją wrażliwość (opisaną powyżej) miałem wrażenie, że czasem w komentarzach zbyt skupiają się na błędach, a nie na fabule (w skrócie mają rację, ale się zbyt czepiają).

Ich komentarze w moim przypadku miały dwa efekty. Pierwszy - trochę więcej się stresowałem przed publikacją. Drugi - trochę więcej czasu poświęciłem na samodzielną korektę tekstu.

W końcu opublikowałem opowiadanie „Spotkanie po latach”. A na co czeka autor po publikacji? Oczywiście na komentarze (najlepiej pozytywne, ale każdy byle nieobraźliwy bierze się za dobrą monetę).

Miałem to szczęście, że na pierwszy komentarz czekałem tylko jeden dzień. Kto mnie pierwszy skomentował? Tak. @Tomp. Jak? Najlepiej sami przeczytajcie pod moim opowiadaniem.

Dla mnie w komentarzu było to co lubię. Zwrócenie uwagi na to co złe, ale też podkreślenie dostrzeżonych (w ocenie komentującego) plusów opowiadania.

Dodatkowo @Tomp zaoferował pomoc w korekcie. Uznałem, że jakiś wariat. Chce mu się? A może korekta okaże się szukaniem niuansików i udowadnianiem na siłę, że podstawówkę totalnie olałem?

Grzechem jednak było nie skorzystać. Ile czekałem na korektę? Kilka godzin. Stwierdziłem, że faktycznie wariat.

Otworzyłem korektę i patrzę, a tam… blisko 100 błędów. Wariat jak się patrzy.

Powtórzę. @Tomp wychwycił blisko 100 błędów (choć przed publikacją poświęciłem dobrych kilka godzin na krytyczną analizę tekstu). Trudno z jego korektą dyskutować, a część błędów stała się dla mnie tak oczywista, że jeszcze mi wstyd. Musiał mi jednak je wpierw ktoś pokazać.

Co to były za błędy? Czy tylko przecinki i przecinki? Owszem, tych też kilkanaście popełniłem, ale uświadomił mi i pokazał palcem nadmiar zaimków, kilka powtórzeń, kilka błędów ortograficznych, które nie wyłapał sentencechecker.com, czasem lekko lub mocno kulejący szyk zdania.

Oprócz wskazania błędów, było kilka niezwykle taktownych podpowiedzi i pozostawienie mi decyzji, czy zostawiam, czy jednak pokombinuję i wymyślę coś lepszego.

Chylę czoła za trud, jaki włożył w korektę i wstyd mi by było nie wziąć się natychmiast do nanoszenia poprawek. Robiłem to wczoraj wieczorem. Zeszło pewnie 2 godziny. Jednak oceniam, że było warto. Tekst jest zdecydowanie lepszy, a nadal mój.

Czegoś się też nauczyłem.

Po pierwsze, coś więcej o swoim pisaniu. Wiem nad czym muszę popracować. Na co zwrócić większą uwagę.

Po drugie, o wrażliwości. Gdy analizowałem tekst doszedłem do wniosku, że Tomp ma jakąś szczególną wrażliwość (dla mnie to dar) do wyłapywania błędów, na które ja i pewnie spora część czytelników Pokątnych nie zwróciłaby uwagi. On widzi (może dlatego się denerwuje), a my nie widzimy (dlatego się nie denerwujemy, a jego bierzemy za czepialskiego).

Czy oprócz Tompa ktoś jeszcze skomentował moje opowiadanie? Ze stałych bywalców jeszcze @Krystyna. Serdecznie jej i @Tompowi dziękuję za ciepłe słowo, ale i za wskazanie błędów.

To koniec mojej historii @historyczko.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+24
-1
@Tomp, niby się nie oburzasz, ale jednocześnie próbujesz pstrykać w nos. A u mnie jest wszystko w porządku i nie czuje potrzeby żeby ktoś mnie do niego przywoływał. Jak już pisałem wcześniej, czytuję opowiadania erotyczne, o ile tematyka pokrywa się z moimi specyficznymi gustami. W zasadzie, tylko po to je czytuję, aby znaleźć tam historię, która "kręci". Nie dla idealnej formy.
Dla mnie, dialog zaczyna się od kreski. Czy to kreska taka, czy inna - mam to w d... Innych opowiadań nie czytam i nie komentuję, choćby były arcydziełami, podpartymi źródłami, wiedzą historyczną, fizyczną, czy jakąkolwiek. Przy pisaniu mam podobnie. Owszem, staram się, ale jeśli zabraknie mi wiedzy... na poziome wspominanej ostatnio podstawówki, to nie będę darł włosów z głowy. W sumie, dostarczam ludziom darmowej rozrywki i nie podpisywałem się pod deklaracja jakości, czy innym ISO. Z komentarzy, najbardziej cieszą mnie te, których autor przyznaje się, że robił(a) dobie dobrze czytając. To jest dla mnie informacja, że jakość tekstu jest premium. Wyczerpałem na tym moje stanowisko w sprawie 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.