Marta i autostopowicze
22 sierpnia 2023
Szacowany czas lektury: 19 min
Tu nie ma tak tradycyjnego kanonu - w którym Marta opiera się zdobywcom.
Więc może przypadnie do gustu także tym, którzy namawiali mnie do zmiany zasad?
Wracałam z Lublina pełna uniesień. Właśnie rozmawiałam z dziekanem, zaproponował mi poprowadzenie po wakacjach zajęć na uczelni, co prawda ze studentami zaocznymi, ale to i tak wielki awans dla nauczycielki historii z wiejskiej szkółki. Dobrze, że w końcu zrobiłam ten doktorat. A może to efekt tego, że oczarowałam dziekana? Profesor Dariusz traktował mnie tak szarmancko, pierwszy raz pocałował w rękę, zaprosił na obiad.
Fakt, odstawiłam się. Założyłam chyba zbyt wysokie szpile… Bardzo obcisła spódnica podkreślała moje kształty, a dekolt raczej też ukazywał zbyt wiele. Niewątpliwie przyciągał wzrok pana profesora, bo ten wręcz nie odrywał go od mojego biustu.
Przy wyjeździe z Lublina dostrzegłam autostopowiczów – trzech młodzieńców z plecakami, jeden z nich trzymał gitarę.
Z zasady nie zatrzymuję się obcym mężczyznom, tym bardziej aż trzem. Jednak to był impuls. Choć gdy już zwalniałam, skarciłam się w myślach – Głupia pipa. Zobaczysz portki i już… A co jeśli zechcą mi coś zrobić… zgwałcić?!
Nie wyglądali jednak na gwałcicieli, okazali się studentami, którzy świeżo ukończyli pierwszy rok. Koledzy z akademika. Wyraźnie ucieszyli się, że ktoś się im wreszcie zatrzymał, a jeszcze bardziej, gdy zobaczyli, że to kobieta.
- Zapraszam panowie. Dokąd się wybieracie?
Załadowali plecaki do bagażnika mojego wysłużonego fiata i wsiedli. Z tyłu – brzydki, pryszczaty chudzielec i Afrykanin z wysportowaną sylwetką, z przodu natomiast zajął miejsce modnie ubrany przystojniak. Z miejsca wpadł mi w oko. Aż pomyślałam – Oj Marta, Marta… przecież to młodzian, przeszło dziesięć lat młodszy od ciebie!
Okazało się, że jechali przed siebie, po prostu, kompletnie bez żadnego planu.
- Podziwiam was za odwagę! – Komplementowałam ich. – Ja często marzyłam o wybraniu się w podróż stopem, ale byłam na to zbyt strachliwa. – W myślach dodawałam – „No tak, wam raczej nikt dziecka nie zrobi...”
Chłopcy z tyłu okazali się małomówni, natomiast doskonale nadrabiał to za nich, siedzący obok mnie Dawid – student biznesu. Opowiadał dużo o sobie, o tym, że wygrywał konkursy ekonomiczne, że jego ojciec to przodujący producent mebli, że jego rodzice popłynęli na rejs po Karaibach, a on sam chce z kolegami ponurzać się w polskiej prowincji.
- Ależ polska prowincja jest nudna. – Śmiałam się do niego. – Wiem, co mówię, bo sama jestem wiejską nauczycielką.
- Wiejska nauczycielka… dobre sobie. Jest pani damą… Ma pani styl…
- Ojej, dziękuję… To bardzo miłe… ale proszę nie przesadzać… – Zmieszałam się jak pensjonarka.
- Ależ doprawdy jest pani kobietą z klasą… i do tego urocza i zgrabna!
- Dziękuję… – Faktycznie chłopak mnie zawstydził, ale też sprawił sporą frajdę. Widziałam, że mówiąc – “zgrabna” – gapi się na moje piersi. – Potrafisz prawić komplementy…
- Prosę pani, bo to taki flirciarz! – Łamaną polszczyzną odezwał się z tyłu czarnoskóry student, jak się potem okazało AWF-u.
- Dlatego mówimy na niego Casanova. – Dodał chudzielec.
- Cicho Jamal! Zamknij się Roman! – Dawid udawał tylko, że się obrusza, na co wskazywał chytry uśmieszek na jego twarzy.
- Tak, tak… – Murzyn błyskał zębami. – Panią on też poderwać!
- Proszę nie zwracać na nich uwagi. Naprawdę ten szykowny strój dowodzi pani świetnego gustu… – Nie zamykała mu się gęba. – Pewnie była pani na randce…
- Nie byłam na żadnej randce. – Zaśmiałam się. – No chyba żeby nią uznać obiad z dziekanem…
- Założę się, że nie mógł od pani oderwać oczu… – Dawid znów popatrzył w mój dekolt.
- Ach, przestań… Proszę… – Żachnęłam się, nie przestając uśmiechać.
Gdy zorientowałam się, że rzeczywiście nie mają zapewnionego noclegu, zastanowiłam się, czy im nie pomóc?
- Chłopcy, a może przenocujecie u mnie? Mam mały domek, ale jeśli bylibyście gotowi przespać się na dmuchanych materacach, to zaoszczędzicie na noclegu.
- Na prawdę? Ale… Nie chcielibyśmy panią narażać na kłopoty…
- Ależ to żadne kłopoty…
Pomyślałam – Boże, co ja głupia robię? Nieznajomych facetów brać pod swój dach…?! Sama jedna kobieta? Oj, Marta, Marta…
- Jest pani naprawdę fantastyczna!
- No i oto mój mały domek! – Zatrzymałam się przed wejściem.
Dostrzegłam zaciekawienie zwłaszcza Dawida i Jamala, jakby nie mogli się doczekać, kiedy wysiądę z auta i będą mogli zobaczyć całą moją sylwetkę.
Wyglądali na w pełni zadowolonych, zauważyłam dyskretne spojrzenia, które między sobą wymienili.
- Darujcie, że pójdę przodem. – Zapowiedziałam, gdy już wyładowali bagaże.
Oczywiście, że darowali. Czułam, jak omiatali wzrokiem moją pupę w tej obcisłej kiecce. Zwłaszcza że pokręciłam tyłkiem zupełnie tak samo, jak kilka godzin wcześniej przed dziekanem, gdy wchodziliśmy do restauracji.
- Rozgośćcie się w salonie. Jeśli ktoś chce się odświeżyć, to tu jest łazienka.
Przypomniałam sobie, że na koszu do prania zostawiłam noszoną wcześniej parę pończoch, cielistych, zakończonych seksowną koronką. Zdjęłam je przed wyjściem, gdyż uznałam, że na spotkanie z dziekanem założę bardziej wyraziste, brązowe nylony. Będąc w pośpiechu, już nie wrzuciłam tamtych do kosza. A teraz celowo ich nie chowałam. Chyba podświadomie chciałam prowokować chłopców.
- Darujcie, zanim zrobię wam kolację, na chwilę was zostawię, pójdę się przebrać, muszę zdjąć tę garsonkę.
Jamal spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił „nie przejmuj się, nie wychodź, zdejmij tę garsonkę tutaj”.
Garderobę od sypialni dzieliła tylko zasłona, w dodatku dość cienka. Miałam świadomość, że, mimo że nie będzie mnie widać dokładnie, to i tak zobaczą moją sylwetkę, ruchy, doskonale będą widzieli, jak się przebieram.
Wtedy uświadomiłam sobie, że cholernie mnie to podnieca…
Gdy zdejmowałam spódnicę, czułam się, jakbym robiła to na ich oczach, na oczach trzech młodych samców. Poniekąd tak było…
Miałam nie zmieniać stanika, ale pomyślałam, że to będzie mega ekscytujące – przez zasłonkę dostrzegą, jak właśnie oto ściągam biustonosz… na wyciągnięcie ręki, tuż za materiałem zasłonki, którą tak łatwo uchylić, tkwię z nagim biustem…
Długo zastanawiałam się, co założyć? Chciałam czuć się przy nich kobieco, powabnie. W końcu wybrałam sukienkę, rozpinaną z przodu. Celowo nie dopięłam ostatniego guzika, by móc nadal świecić dekoltem.
- Wow! Wygląda pani jeszcze lepiej! – Wykrzyknął Dawid. – Ależ jest pani atrakcyjna.
- Dziękuję Dawidzie… – Przez chwilę myślałam, żeby go skarcić za to ciągłe komplementowanie, ale ostatecznie uznałam, że wszak to przyjemne być tak wychwalaną. A ja nieustająco wręcz łaknęłam komplementów.
- Naprawdę! W tej sukience widać, jaka pani jest zgrabna! Co nie chłopcy?
- Dziękuję… przestań…
Młodzieńcy ochoczo wsparli kolegę. Jamal szukał odpowiedniego słowa.
- Apietycna!
- Ha, ha, chciał powiedzieć apetyczna. – Wreszcie odezwał się Roman i niemal jednocześnie zaczerwienił.
- Apetyczną, to mam nadzieję przygotuję wam kolację! – Zażartowałam.
Po czym, kierując się do kuchni, przeszłam obok chłopców, kołysząc nieco przesadnie biodrami, dokładnie tak, jak niedawno wychodziłam z restauracji, odprowadzana rycersko przez dziekana.
Gdy przygotowywałam poczęstunek, chłopcy po kolei odświeżali się w łazience.
Nakryłam stół śnieżnobiałym obrusem, w kilku miejscach zapaliłam czerwone świece i kadzidełka – o zapachu lawendy i pomarańczy. Włączyłam delikatną muzykę – portugalskie fado. Gdy postawiłam posiłek oraz karafkę czerwonego wina i przygasiłam główne światło, ucieszyłam się, że udało mi się stworzyć całkiem klimatyczny nastrój.
- Ulala! – Zakrzyknął Dawid. – Co za atmosfera! Taka romantyczna, by nie rzec zmysłowa. Można się poczuć jak na randce z panią!
- Bardzo mi miło. – Odparłam zmieszana, lecz dumna, że udało mi się osiągnąć zamierzony efekt.
Weszłam do łazienki, żeby prysnąć się perfumami. Użyłam dwóch – tych o woni jaśminu i drugich z zapachem orientalnym.
Natychmiast spojrzałam na kosz na brudną bieliznę. Nadal leżały na niej pończochy, ale jakby jakieś pozwijane. Wzięłam do ręki. Były posklejane. Powąchałam. Najwyraźniej któryś z kolesi po prostu spuścił się w nie! I to całkiem obficie… Sama nie wiem, dlaczego mnie to podnieciło. Przyjrzałam się dokładniej. Zlał się do środka pończochy, a więc zapewne nałożył ją na swojego penisa i onanizował się nią! Wyobraziłam sobie, że to Jamal. Że wkłada wielkiego, czarnego fiuta do pończochy, ale… założonej na mojej nodze. Że musi mocno naciągnąć koronkę manszety i pończochę, żeby pomieścić swój sprzęt… Po czym suwa go, twardego, po udzie… Fantazjowałam, że to naprawdę olbrzymia pała, tak wielka, że mogłabym nie pomieścić jej w sobie.
- Głupia picz! – Pomyślałam. – Co to za wyobrażenia? Aż taką masz chcicę na chłopa?
Zasiedliśmy do stołu. Patrzyłam na ich twarze i zastanawiałam się, który to z tych trzech urwisów tak potraktował moje pończochy? Każdy wydawał się podejrzany. Zaświtał mi wtedy pomysł, żeby tym razem zostawić na koszu moje… majtki. Te koronkowe fioletowe, które założyłam dziś przed wyjazdem na uczelnię.
- Ta sałatka z łososiem jest fantastyczna! – Kadził mi Dawid.
Roman dołączył się do pochwał. – Prawdziwe delicje! A do tego jak to elegancko podane, nawet wino nie w butelce, tylko w karafce! – Zauważył.
Kraśniałam z zachwytu. Karafkę z winem musiałam dość szybko uzupełniać.
Tak samo Dawid musiał uzupełnić wypowiedź Romka.
- Karafka pozwala na dekantację wina, czyli przelewanie wina z butelki do karafki. Dekantacja pomaga oddzielić osad, który może pojawić się w starszych winach, a także pozwala wina “oddychać”, czyli wydobywa ich pełny bukiet aromatów. Ponadto, karafki, jak na przykład ta, są zazwyczaj eleganckie i efektowne, co dodaje uroku podczas podawania wina.
Nie przyznałam się, że dlatego postawiłam butelki, bo było to domowe wino z domieszką takiego z niższej półki.
Trunek chyba uderzył chłopcom do głowy. Stali się wyraźnie śmielsi.
Jamal łamaną polszczyzną powiedział dowcip.
- Czy wiecie, dlaczego najlepsza kobieta to naucycielka? Czyli tak jak pani Marta?
Oczywiście znałam tego suchara, ale z zaciekawieniem dopytywałam.
- No właśnie… dlaczegóż to nauczycielka może być najlepszą kobietą?
- Po pierse, naucycielka to kobieta z klasą.
- Ha, ha… – Zaśmiałam się, udając, że urzekła mnie mocno dwuznaczność i błyskotliwość odpowiedzi.
- To nie wszytko… to pierse. Po druga, naucycielka dwa razu w rok ma okresa.
- No tak… rzeczywiście dwa razy do roku mam okres… – Zaśmiałam się. Chyba alkohol i unosząca się w powietrzu niczym mgła, gęsta atmosfera, jakby zmysłowości powodowała, że podniecało mnie to opowiadanie dowcipu, zwłaszcza, że znałam jego dalszy ciąg.
- Po tsecia… – Kontynuował Jamal nie do końca precyzyjnie. – Naucycielka w dwa sekunda postawia pałka! A po cwarta, pieprzyć ją cterdzieścia pięć minut!
- Panowie… ta rozmowa zmierza na niebezpieczne obszary… – Już chciałam powiedzieć, ale powstrzymałam się. Chciałam, żeby w tym kierunku zmierzała.
- Mam nadzieje, że jestem merytoryczna… Natomiast bardzo rzadko stawiam… pały… – Uśmiechałam się.
- Chętnie bym odbył taką lekcję, nawet za cenę postawienia mi pały! – Żartował Dawid.
Przystojniaku! – Pomyślałam w duchu. – Chętnie ujrzałabym, jak powstaje twoja pałka… A czterdziestopięciominutowe pieprzenie również sobie wyobrażam…
Czułam, jak wilgotnieję.
- Cóż, ja chętnie daję… – Zawiesiłam głos. – Korepetycje…
Natychmiast skarciłam się w myślach. – Marta! Jak ty się zachowujesz?! Chyba nie pozwoliłabyś się przelecieć takiemu młodziakowi?! – Na co ripostowała druga strona mej natury. – Czy aby na pewno?
Nie dopuszczałam do głosu tej drugiej strony. Natomiast czułam ogromną ochotę flirtowania z tym przystojniakiem.
Dawid patrzył mi prosto w oczy.
- Zapisuję się natychmiast. Chcę widzieć, jak z tych pięknych ust spływają… słowa…
- To pewnie ty mógłbyś dać mi wykład z historii… gospodarczej. Z tego zawsze byłam kiepska…
Potem zaczęliśmy rozmawiać o pasjach. Okazało się, że Dawid żywo interesował się rozwojem firm, a Jamal, żył nie tylko sportem, ale był ciekawy świata, chciał podróżować.
Natomiast Roman kochał poezję.
Ja natomiast wyznałam, że pasjonuję się modą. Wówczas chłopcy, jak jeden mąż, zakrzyknęli, że chętnie ujrzeliby pokaz mody w moim wykonaniu. Zaśmiałam się, bo natychmiast wyobraziłam sobie, jak paraduję przed nimi, prezentując najseksowniejsze kiecki z mej szafy. Obiecałam im, że może któregoś dnia taki pokaz im zaprezentuję.
- A najlepsza to pokaz moda bielizny! – Nie krępował się Jamal.
Dlatego zmieniłam temat. Ze sfery zainteresowań szybko przeszliśmy na dyskusję o marzeniach. Pragnieniem Romana było napisać i wydać poczytną książkę, Dawida – założyć ekspansywną firmę a Jamala – odbyć podróż dokoła świata, przez wszystkie kontynenty.
- Macie wspaniałe marzenia, panowie. Widać, że jesteście ludźmi z szerokimi horyzontami. – Kadziłam im.
- A pani? Jakie ma pani marzenia?
- Cóż… zupełnie przyziemne… może założyć rodzinę… Na pewno urodzić dziecko, to bardzo ważne dla kobiety…
- No chyba zrobić dziecko kobiecie jest dosyć łatwo. – Rezolutnie spostrzegł Dawid.
- A to pani nie ma kto robić dziecko? – Jamal nie przestrzegał żadnych konwenansów.
Zaczerwieniłam się. Co miałam im powiedzieć? Że pewnie nawet w mojej wiosce znalazłoby się kilku chętnych do przyprawienia mi brzucha. Pamiętałam, jak na chrzcinach u Maciejuków, Zenon, stary kawaler, wstawił się i do ucha mi gadał: “Jo bych ci takiego samiusieńkiego bobasa zmajstrował!”
- A pani tak nie brakuje tu faceta? – Odważnie zapytał Dawid.
Miałam wielką ochotę tak im wyznawać. – Ach, jak bardzo brakuje… męskich ramion… męskiej bliskości… poczuć mężczyznę… mocno! – Czułam, że jestem coraz bardziej wilgotna.
- Każdej samotnej kobiecie brakuje mężczyzny. A zwłaszcza na wsi… – Powiedziałam.
- No tak… – Dopowiadał, śmiejąc się Dawid. – A to trzeba coś naprawić, a to jakąś rurę przepchać…
Działała na mnie ta dwuznaczność słów. W duchu mu odpowiadałam: – A pewnie! Mógłby mi jakiś ogier przepchać porządnie rurę! Oczami wyobraźni natychmiast wykreowałam scenkę, gdzie leżę pod Dawidem, który raźno, miarowo “przepycha mi”, aż odchodzę od zmysłów.
Wracam na ziemię.
- A może byście zechcieli, tak przez kilka dni u mnie zostać… pomoglibyście mi w ogrodzie, czy też w drobnych naprawach… W zamian za oczywiście wikt i opierunek…
Chłopcy wyraźnie zaskoczyli się, lecz byli zachwyceni.
- To my się chętnie piszemy! Zwłaszcza na ten wikt i opierunek! Co panowie?!
- Może nie chcielibyśmy sprawiać kłopotu… – Zmieszał się Roman, lecz pozostali natychmiast wsiedli na niego.
- Kobietę w potrzebie byś zostawił?! – Uderzył w altruistyczne tony Dawid.
- Nieładny! – Wtórował Jamal.
- Jest mi miło, że zechcecie mi pomóc. A przenocowanie was, to przecież żaden kłopot.
- A nawet może być korzyść. – Zawadiacko wrzucił Dawid. – Możemy na przykład umyć plecki. – Śmiał się.
- Potrafię umyć plecy sama…
Wspaniale mi się z nimi rozmawiało. Zwłaszcza że z każdą chwilą atmosfera zagęszczała się coraz mocniej. Siedziałam wszak sama z trzema nabuzowanymi testosteronem młodzianami.
Kokietowałam ich. A to kręciłam kosmyk włosów nad uchem, a to komplementowałam ich, że są tacy dowcipni i męscy.
Tymczasem moja wyobraźnia pracowała, zastanawiałam się, jakiego kutasa ma Dawid… A zwłaszcza jakiego Jamal? O tak. Ten to musi mieć prawdziwą maczugę! Godną czarnego wojownika. Bo Roman? Skojarzyło mi się że tu nie należy oczekiwać niczego specjalnego…
Apropos skojarzeń – pomyślałam – deser! Natychmiast przynoszę z kuchni lody. Spodziewałam się, że wywołają u chłopców skojarzenia.
- Zawsze serwuję lody. – Zagaiłam prowokacyjnie. – Czy mogą być ze śmietanką?
- Ula la! – Dawid uśmiechnął się dwuznacznie.
Jamal też pokazał zęby.
- Lodzika być fajna! Jamal uwielbiać lodzika!
Wszyscy się zaśmieli.
Udałam skonsternowaną, tymczasem w głowie już snułam obraz, że oto klękam przed Dawidem, rozsuwam mu rozporek i wyciągam twardniejącą pałkę, po czym biorę ją do ust…
- Cóż się tak pani zamyśliła? – Dawid patrzył na mnie badawczo. – Czyżby lodzikowy temat Jamala panią zainspirował?
- O, ty gnojku! – Myślę w duchu. – Żebyś wiedział, że zrobienie loda Jamalowi mogłoby być jeszcze bardziej ekscytujące. Chociaż… ciekawe czy zmieściłabym go do buzi?!
Przecież, doskonale to pamiętam, gdy w tamtym roku próbowałam obciągnąć panu Grzegorzowi, dyrektorowi ośrodka wypoczynkowego, i… nie mogłam objąć go ustami. Nie imponował wcale wielkością, ale gruby był jak u konia!
- Oj chłopcy, chłopcy, wam wszystko kojarzy się monotematycznie…
- Ale to pani pytała, czy lubimy lody? – Rezolutnie zripostował Dawid. – Więc my mamy też prawo o to samo panią zapytać. O lody… lodziki… – Podstępnie dodał, mrużąc oko.
- Właśnie! I mówiła pani o śmietanka! Lubi pani śmietanka? – Uroczo szczerzył zęby Jamal.
Czułam, że alkohol zabuzował mi w głowie, chyba dlatego nie ucinałam rozmowy.
- A co, jeśli powiem, że lubię lody?
Trzy pary oczu wbiły się we mnie. Pomyślałam sobie, że także chłopcy wizualizują sobie to, jak biorę do ust męską pałkę… – I bardzo dobrze! Niech sobie wyobrażają. Może nie za wielu mężczyznom robiłam loda… ale jak już obciągałam, to jak to mówią – pośladkami wciągali prześcieradła!
Miałam wrażenie, że młodzieńcy chcieliby pociągnąć “lodzikowy” wątek, lecz nie znaleźli na to pomysłu.
Lecz wtedy nagle Dawid zadał z pozoru niewinne, a jednak niedyskretne pytanie.
- A kiedy była pani ostatni raz na randce?
Pomyślałam: – Pewnie chłoptasiu wcale nie to pytanie chodzi ci po głowie. Raczej jesteś ciekawy, kiedy ostatni raz poszłam do łóżka z mężczyzną… Choć tak subtelnie tego na pewno nie określasz… Zastanawiasz się – “Kiedy ostatnio byłaś pani nauczycielko porządnie przedymana?”.
No tak, rzeczywiście… trochę czasu już minęło od tego, kiedy dałam się przelecieć panu Wieśkowi, podtatusiałemu elektrykowi, który naprawiał mi instalację… Sporo… Ale co by ci tu odpowiedzieć?
- Tak dawno, że już nie pamiętam! – Zaśmiałam się.
A niech buzuje im wyobraźnia! Niech myślą, że jestem spragniona długo wyczekiwanego kutasa!
- Oooo! To musi być kopa lata! – Skonstatował Jamal. – To pewnie pani tęskni za randka?
- Ha, ha, ha! – Zaśmiałam się.
Chłopakom zaświeciły się oczy. Dawid szybko podchwycił okazję.
- Ależ to każdy z nas byłby gotów panią zaprosić na randkę! Czy nie, panowie?!
Nawet nieśmiały Roman przytaknął głową.
- Doprawdy??? – Udawałam zaskoczoną.
- Tak… tak… – Wszyscy potakiwali.
Chyba to wypite wino tak na mnie podziałało, bo w duchu cholernie podnieciła mnie ta propozycja.
Wyobraziłam sobie niemal natychmiast romantyczną randkę z Dawidem. Oczami wyobraźni widziałam, jak się z nim całuję, jak jego język pakuje mi się do ust, jak jego dłonie udając, że błądzą, wnikają w dekolt sukienki i szukają moich piersi w staniku…
Randka z Jamalem byłaby, być może, nawet bardziej ekscytująca… Egzotyczny chłopiec nie bawiłby się w podchody, w całowania… ani chybi parłby do szybkiego finału… Czarna dłoń szybko wdarłaby się pod tę jasną sukienkę, zupełnie jak wieśkowa łapa, która miast majstrować przy elektryce, majstrowała pod moją spódniczką…
Tylko Roman wydawał się i nieciekawy i brzydki.
Wieczór zakończył się zapewnieniami, że chłopcy zostaną tu na kilka dni, że będą pomagać mi przy obejściu. Oraz, że… każdy z nich zabierze mnie na randkę. Oczywiście to ostatnie traktowałam z przymrużeniem oka.
Zakomunikowałam, że idę się kąpać i przypomniałam, że łazienka niestety nie zamyka się na klucz. Mieszkając sama, w ogóle tego nie potrzebowałam.
Doskonale wiedziałam, jak na nich podziała uzmysłowienie sobie, że oto za niezamkniętymi drzwiami, na wyciągnięcie ręki, seksowna milfetka właśnie zrzuca ciuszki… że stoi zupełnie naga… wystarczy tylko popchnąć, niczym niezablokowane drzwi…
Oczywiście na mnie ta świadomość działała zapewne nie mniej niż na nich. Ależ to kręciło… że oto moje gołe cycki… moja naga cipka… w każdej chwili mogłyby zostać podejrzane…
Dlatego myłam piersi pod prysznicem tak zmysłowo, pocierałam, jakby to nieśmiały młodzieniec pierwszy raz w życiu dorwał się do biustu… Zrobiło mi się arcyprzyjemnie. Tarłam moje półkule coraz silniej. I jeszcze silniej. Wreszcie ściskałam je… tak mocno, jak wtedy gdy gniótł mi je pan Grzesio w budynku administracji ośrodka.
Nie byłam w stanie powstrzymać westchnień.
- Aaach… – Mój oddech stał się cichy, lecz intensywny. Miałam nadzieję, że chłopcy nie słyszą…
Drugą dłonią sięgnęłam między nogi. Przesuwałam ją po szparce, a wtedy przechodził mnie elektryzujący dreszcz rozkoszy. Musiałam to zrobić, musiałam pieścić cipkę. Pocierałam wargi sromowe, jednocześnie zaciskając zęby, by nie wydawać jęków. Mimo to cichutko stękałam. Tarłam cipę, jakby to robił napalony i niedelikatny nastolatek, który pierwszy raz wepchnął rękę pod spódnicę dorwanej dziewczyny.
Wreszcie wsunęłam palec do piczki. Potem drugi. Taki udawany penis zagłębił się w moją pochwę zrazu powoli, by wkrótce w niej pracować niczym tłok w silniku. Nie mogłam się powstrzymać. Jęczałam.
- Aaaaaa… achhh!
Obawiałam się, że chłopcy mogliby usłyszeć, więc wyjęłam palce. Ciężko oddychając, przypominałam sobie jak to było, gdy czułam wtedy w sobie wieśkową, nie tak twardą pałkę…
To wyobrażenie popchnęło mnie bym znów wepchnęła palce w pochwę. Tym razem mocniej.
Teraz mój jęk stał znacznie głośniejszy.
- Aaaaaaach!
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. To był Dawid.
- Czy mi się zdaje, czy pani wołała?
- Nie… – odparłam cicho, z trudem dochodząc do siebie.
- Jakby co, niech pani pamięta. Zawsze mogę umyć plecki…
- Dawidzie, naprawdę nie trzeba…
Ciarki przeszły całe moje ciało. Panikowałam – przecież on rzeczywiście może tu wtargnąć!
- Dawidzie, nie wchodź… jestem zupełnie naga!
No tak, to go tym argumentem zniechęciłam – zaśmiałam się w myślach.
A może podświadomie celowo tak prowokowałam tego nabuzowanego testosteronem młodzika?
- Pani Marto, ale mi to nie przeszkadza… Nie będę się krępować. – Droczył się zza drzwi.
- Przestań proszę się ze mnie tak naigrawać…
Tymczasem młodzian kontynuował gierkę.
- Prawda koledzy, że jak kobieta mówi – “nie”, to znaczy “tak”?
Cały czas się trzęsłam. Nie wiedziałam, co mu może strzelić do głowy, zwłaszcza pod wpływem alkoholu, dlatego szybko chwyciłam ręcznik i owinęłam się nim. Na szczęście Dawid tylko żartował, nie zdobył się na otworzenie drzwi.
Po wysuszeniu się postanowiłam zagrać im nieco na nosie i wyjść z łazienki w mojej najseksowniejszej koszulce nocnej i szlafroczku, który by aż tak bardzo jej nie zakrywał.
Założyłam tę czarną z luksusowej koronki. Przejrzałam się w lustrze. Kwiatowe, subtelne wzory i hafty dodawały mi lekkości i zmysłowości. Nawet kokardki i wstążki tworzyły urok. Koszulka była prezentem od Marcina, mojego ostatniego chłopaka. To w niej kochałam się z nim najczęściej… “Ach… kiedy to było...” Jednak samo założenie jej na siebie powodowało u mnie wzbudzenie skojarzeń silnie erotycznych, zwłaszcza że Marcin był mężczyzną z dużymi potrzebami, dominującym i do tego ostrym.
- U la la! – Zakrzyknął Dawid.
Romuś rozdziawił gębę i wybałuszył oczy, Jamal zaś kręcił głową i dukał:
- O ja cię kręcił!
- Ojej… panowie, o co chodzi?
Demonstracyjnie próbowałam poprawić szlafroczek, ale i tak nadal było mi widać duży dekolt i sporą partię ud, ponieważ szlafrok był dość kusy.
- O nie, pani nie może po tym, co zobaczyliśmy, tak po prostu nas zostawić. – Nie przestawał droczyć się Dawid.
- Oj, chłopcy, chłopcy… tylko jedno wam w głowie… – Byłam rozanielona tym, że wzbudzałam u nich takie pożądanie. – Teraz panowie paciorek i… spać.
- Niech mi pani wierzy, że po tym co zobaczyliśmy, na pewno długo nie uśniemy. I co? Będzie pani musiała przyjść i nas utulić do snu!
- Tak, tak! – Wtórował Jamal – Popsytulać!
- I co jeszcze? – Zaśmiałam się. – Może całusy w główki na dobranoc? – Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z dwuznaczności tekstu.
- Naprawdę? – Podchwycił Dawid. – Zechciałaby pani? – Zmrużył frywolnie oko.
- Tak, tak! Buziaka! Buzi do główka! – Jamal wspierał kolegę.
- Panowie, za dużo wina chyba dziś poszło! Dobranoc!
Odkręciłam się na pięcie i udałam się do sypialni.
Nie zapomniałam jednak zostawić uprzednio w łazience na koszu na bieliznę nie tylko moich majteczek, ale także stanika.