Marek (II)
25 kwietnia 2009
Szacowany czas lektury: 6 min
Przyszła środa, pierwsza po moim powrocie z Hanoweru. Jak zwykle w środę poszłam do mojego zakładu kosmetycznego, Ewa zrobiła swoje, po Ewie dobrał się do mnie Marek. Okazał się być naprawdę odpowiedzialnym mężczyzną. Pomimo naszych prywatnych kontaktów tutaj zachowywał się profesjonalnie. Masował miejsce po miejscu, tak, jak to zawsze od pewnego czasu. Mniej więcej w połowie ćwiczeń zadał mi pytanie, czy życzę sobie kontynuacje masażu u mnie w domu. Stwierdziłam, że nie widzę żadnych przeszkód. Popatrzyłam na niego i stwierdziłam - przecież obiecałeś. Więc po zakończonych zajęciach każde z nas wsiadło w swój samochód i pojechaliśmy do mnie.
Wchodząc, już po drodze, ręce nasze dotykały się w taki sposób, że nic z naszego ubrania nie pozostało, oboje byliśmy na tyle podnieceni, że od razu poszliśmy do łóżka i będąc już mocno podniecona, czekałam, kiedy we mnie wejdzie. Ale on tym razem położył się obok mnie, zaczął mocno się tulić i wówczas ręka jego zaczęła wędrować w dół. Doszła do Cipki i bez problemów znalazł mokrą już Łechtaczkę. Pieszcząc ją powodował, że we mnie narastało podniecenie. Zwiększyła się szybkość oddechu, zaczęłam pojękiwać, a on nic, tylko cały czas ją pieści. Ja jęcząc coraz głośniej wspinałam się systematycznie na tę drabinę podniecenia, aż odpłynęłam w pełnym orgazmie.
Kiedy opadłam już, próbując wyrównać oddech Marek zmienił pozycję i mówiąc - a teraz ciąg dalszy - zaczął we mnie wchodzić. Było to niesamowite wrażenie. Tuż po orgazmie, który spowodował pieszcząc Łechtaczkę mocno czułam go w sobie. Każde jego pchnięcie potwierdzałam narastającym podnieceniem, nogi rozsunęłam jak najmocniej, aby mógł wejść we mnie jak najgłębiej. A on, już w pewnym momencie złapał odpowiedni rytm, wbijał się, co czułam nie tylko wewnątrz, ale kiedy jego biodra dobijały do moich. Jeszcze kilka mocnych pchnięć i czuję, jak sztywnieje i strzela we mnie mocnym strumieniem, a ja dostaję następnego skurczu osiągając następny orgazm.
Opadliśmy, oboje w pełni zadowoleni, chwytając łapczywie powietrze. Po chwili ruszyliśmy, aby się umyć. Ja poszłam do kuchni, przyniosłam coś do picia i ponownie oboje położyliśmy się obok, chwile odpoczywając. Po pewnym czasie Marek zapytał - to czym dzisiaj się bawimy? Wówczas wstałam i przyniosłam kuferek i wyjęłam z niego "zabawki", które kupiłam w Hanowerze. Długo je oglądał, co rusz spoglądając na mnie. Ja popatrzyłam na niego i mówię - Ty decydujesz. On jeszcze chwilę się zastanawiał, wziął w rękę wibrator "Różowa główka", sprawdzając, jak on działa. Ale nie, odłożył, wziął do ręki "Winogrono".
"Winogrono" to 10 posrebrzanych kuleczek o średnicy od 2,5 do 5,5cm. Każda z nich umieszczona jest na odpowiednio długim srebrnym łańcuszku. Do tego dołączona jest duża srebrna agrafa, tak, aby można było je spiąć w całość. Wówczas imitują kiść winogrona. Chcąc sprawdzić, jakie mają średnice, używając suwmiarki pomierzyłam je i wyszło mi, że mają następujące wymiary w cm: 1 - 2,5, 2 - 2,8, 3 - 3,1, 4 - 3,4, 5 - 3,7, 6 - 4,0, 7 - 4,25, 8 - 4,5, 9 - 4,75, 10 - 5,0.
Przez chwilę je oglądał, przekładał miedzy palcami poszczególne kulki, patrząc, jak powiększają się. Przecież pierwsza ma 2,5cm, ostatnia jest dwa razy większa. Aż w po chwili stwierdził - zobaczymy, ile ich Ci się zmieści w Pupie. Byłam z takiej propozycji zadowolona, bo zaraz w poniedziałek pieściłam Pupę czarnym koreczkiem, więc teraz byłam ciekawa, jak się zachowa, "połykając" kulki. Marek sięgnął z szafki balsam do ciała i zaproponował - ustaw się na kolanach. Długo nie zastanawiając się położyłam się na brzuchu, podciągnęłam nogi szeroko je rozsuwając i mocno wypięłam Pupę. On lekko przesmarował Brązową Dziurkę i mając tak zwilżone ręce, wziął pierwszą kulkę przyłożył do dziurki i pchnął. Wsunęła się bez problemów, to samo było przy drugiej i trzeciej.
Czwarta była już znacznie większa, niż pierwsza, ale jeszcze wsunęła się gładko. Przy piątej już mocno jęczałam, bo nie problem był w samym przesunięciu się przez Gniazdko Wejściowe, ale zaczął się problem, aby wejść głębiej. Marek jednak napierał i po pewnej chwili już siedziała w środku. Więc wziął w rękę szóstą, już wyraźnie dużą, ok. 4cm średnicy i zaczął wsuwać ją w Pupę. W momencie, kiedy zaczął ją wsuwać, zaczęłam pojękiwać, bo czułam się już mocno wypełniona, ale on nie przestawał i parł dalej. Jęknęłam ponownie, ale on stwierdził, to dopiero połowa. Znowu nacisnął, ja już próbowałam się wyprostować, ale przytrzymał mnie mocno na plecach, jednocześnie wpychając ja do końca. Poczułam, jak zamyka się "bramka", wówczas Marek zaproponował - wyprostuj się.
Zrobiłam to z przyjemnością, rozsmarowując mocno brzuszek, czując w nim te kuleczki. Popatrzyliśmy na siebie z zadowoleniem, sześć to niezły wynik. Ażeby się lepiej przekonać wstałam z łóżka, podeszłam do lustra i zobaczyłam ładne wybrzuszenie oraz zwisające z Pupy łańcuszki. W tym momencie okazało się, że to wsuwanie mi kuleczek spowodowało odpowiedni stopień podniecenia Marka, czego wyrazem było jego stercząca pałka. Nie chcąc, aby zbyt długo na mnie czekała ponownie weszłam na łóżko, pochyliłam się, opierając ręce o łóżko i mocno wypinając Pupę. Po chwili poczułam, jak Marek sadowi się za mną i jak przymierza się do Cipki.
Przyłożył ja do Gniazdka i próbował pchnąć, ale w pierwszej chwili napotkał na duży opór, bo przecież miałam odpowiednie wypełnienie Pupy. Ale po chwili naparł mocniej i zaczął się wsuwać. Poczułam, jak wszedł, jak wsuwa się, jednocześnie mając wrażenie, że za chwile mnie rozerwie. Ale nie, Cipka puściła soki namiętności i wsunął się cały. Wsunął się i czułam go bardzo mocno. Ale to był początek. Teraz on zaczął pracować, to wysuwając, to wsuwając się. Było to coś niesamowitego. Czułam każde jego pchnięcie, aż przyszedł ten wspaniały moment rozkoszy, kiedy jeszcze mocniej naprężył się i strzelił we mnie, a ja osiągając pełną rozkosz, tłukłam rękoma w materac.
Po chwili wysunął się, ja upadłam i przez chwile odpoczywaliśmy. Wstaliśmy i poszliśmy do łazienki, stanęłam przy umywalce, wypinając Pupę, a Marek zaczął z niej wyciągać poszczególne kuleczki. Nie było to trudne, bo patrząc na różnice długości widać było, która jest głębiej. Po chwili już wszystkie leżały w umywalce, a myśmy weszli do wanny i dokładnie umyli.
Marek wytarł się pierwszy, wytarł mnie, ja zarzuciłam szlafroczek, on zaczął ubierać się. Po chwili był już gotowy do wyjścia. Żegnając się, zapytał, czy w następną środę też będziemy się bawili "zabawkami". Stwierdziłam, że tak, ale nie w następną, a kiedy, dam mu znać, bo jak będzie to tak często, to szybko braknie nam "zabawek". Uśmiechnął się, pocałowaliśmy się i poszedł. Ja sprzątnęłam trochę mieszkanie i też położyłam się do łóżka, ale długo czułam w Pupie ślad po kuleczkach.
Tym nie mniej już w tym momencie zdecydowałam, że za jakiś czas znowu do tych "zabawek" wrócimy.
Kończę standardowym już stwierdzeniem Opowiadanie to jest prawdziwą relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
brak komentarzy