M.
12 listopada 2012
Szacowany czas lektury: 17 min
Księżyc na dobre rozgościł się w przedpokoju i meble rzucały cienie, przybierające fantazyjne formy, na ściany i sufit. Jeden w kształcie zasłonki poruszył się i zafalował pod wpływem nagrzanego powietrza z zewnątrz. Był wyjątkowo ciepły, letni wieczór. Przyjrzałam mu się uważniej i po chwili zastanowienia, ze zgrozą stwierdziłam, że wygląda jak jej włosy. Rozpuszczone na plecach, lekko kręcone. Wzdrygnęłam się i odwróciłam tyłem siedząc na kanapie. Na początku chłodna, szybko nagrzała się od mojego ciała. Próbowałam odgonić jakoś myśli, które natarczywie wkradły się do mojej głowy, ale okazało się, że to za trudne zadanie. Najbardziej w swoim charakterze nienawidziłam maniery dogłębnego analizowania sytuacji, przygód, które mnie dotyczą. Każdy incydent może mieć kilka zakończeń, a ja nigdy nie wiem, które wybrać. Nie mogłam przecież iść na policję, bo najnaturalniej w świecie nie byłam przekonana czy naprawdę tego chcę. Myślę, że nie bałabym się tak bardzo tego wszystkiego gdyby moje nastawienie było do końca negatywne. Ale nie, oczywiście jej słowa musiały wzbudzić jakieś dreszcze, jakieś emocje. I siedząc tak na kanapie nie wiedziałam czy się brzydzę sobą czy jestem zachwycona tym jak bardzo potrafię być skomplikowana. Najłatwiej i najmądrzej jest być w całości po którejś stronie. Kiedy robimy niewłaściwe rzeczy, albo myślimy w niewłaściwy, niemoralny sposób, powinno to być albo zgodne z naszym sumieniem, albo nie. I powinniśmy mieć przed oczami cały czas konsekwencje. Ale ja nie potrafiłam się zdecydować. Chociaż nie, właściwie tu nawet nie było żadnej decyzji do podjęcia, bo przecież nic się nie stało... Ale czułam się niebezpiecznie. Tak jakby krążył nade mną jakiś cień czegoś bardzo złego i brudnego. Tak naprawdę to ona powinna się martwić, że coś jest nie tak z nią, bo to ona zachowywała się w ten sposób, ale moje myśli też coś znaczyły. Jakieś odczucia, wrażenia.
To była kwestia sekundy kiedy wpadła do mieszkania i stanęła przede mną gapiąc się bezczelnie. Wytrzeszczyłam na nią oczy w niemym zdziwieniu, a ona parsknęła śmiechem i cofnęła się, żeby domknąć drzwi, które obijały się o framugę. Byłam jak sparaliżowana i tak bardzo zapragnęłam w tamtej chwili obecności Tomka, a wszystko przez dziwny niepokój spowodowany jej nagłym pojawieniem się. Wróciła i oparła się o ścianę wpatrując się we mnie tak jak ja w nią. Myślę, że wtedy mogłyśmy wyglądać nawet podobnie z tym, że ona emanowała pewnością siebie, a ja byłam przestraszona. Właśnie przejeżdżał samochód i światło wpadło w jej oczy, które momentalnie zmrużyła delikatnie się krzywiąc. Jej powieki świeciły się od brokatu. Ubrana była w czarny top na ramiączkach i krótkie jeansowe spodenki. Długi czarny warkocz spływał z jej bladego ramienia. Przestąpiła z nogi na nogę nie przestając hipnotyzować mnie wzrokiem. Na jej ustach błąkał się cwaniacki uśmiech.
- Co tu robisz? – spytałam, gdzieś w głębi serca znając odpowiedź. Na krótką chwilę spuściła wzrok po czym wyszczerzyła zęby i przesunęła ręką po szafce.
- Strasznie ładne macie meble
- Za chwilę będzie Tomek – spróbowałam zapanować nad drżeniem głosu, ale po chwili niemal rozśmieszyły mnie moje nieudolne starania. – Wszystko mu powiem.
Przez salon echem przetoczyła się kaskada melodyjnego śmiechu M, a jej zęby w ciemności prawie świeciły bielą.
- Kochanie, przecież to bardzo dobrze. Ja tu zaczekam z tobą. Jestem pewna, że będzie o czym pogawędzić.
W jednej chwili poczułam się żałośnie. Stoję tu wyglądając jak ostatni lump w starej, za krótkiej sukience, przy tej pięknej przerażającej kobiecie i boję się jej. Naprawdę boję się każdej kolejnej sekundy przebywania z nią.
- Zrobisz mi herbaty? – odepchnęła się lekko od ściany po czym schyliła się, odpięła paseczki niebotycznie wysokich czarnych szpilek i zsunęła je ze stóp. Przez cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku. – Bardzo chce mi się pić, mała.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę rozglądając się mimowolnie. Napotkałam wzrokiem na lustro i zobaczyłam w nim swoją bezradność i nagle zalała mnie fala wściekłości. Postanowiłam zagrać w tą grę. Podniosłam głowę do góry, starałam się wyglądać hardo. M wyprostowała się, a z jej koralowych ust zniknął uśmiech. Zbliżyła się do mnie i stanęła w bardzo niewielkiej odległości od mojej twarzy. Tak, że mogłam poczuć ciepło bijące z jej ciała. Była niewiele wyższa ode mnie.
- Doskonale. Zrobię ci najlepszą herbatę jaką jesteś w stanie sobie wyobrazić. I tak miałam zamiar jakoś się z tobą dogadać w najbliższym czasie. Nie trzeba było zdejmować butów, zmarzniesz. Jeszcze nie grzeją. – Uśmiechnęłam się. – Usiądź.
- Umiem sobie poradzić bez systemów grzewczych. Czasem wystarczy pomyśleć o czymś miłym. Na przykład o tobie. – spojrzałam w bok. Zdenerwowanie wzięło górę i upuściłam łyżeczkę. Stojąc przy blacie kuchennym czułam, że jest bardzo blisko. Że dzielą nas centymetry. Właśnie w tym momencie całkowicie zdałam sobie sprawę z grozy sytuacji. Przecież ona jest szalona, może coś zrobić... Niepostrzeżenie zminimalizowała dzielącą nad odległość do minimum i poczułam jej dłoń obejmującą mój kark. Miała bardzo zimne palce. Bardzo długie i zimne, emanujące siłą i zdecydowaniem.
- Ej weź podnieś tą łyżeczkę, chyba jej tak nie zostawisz. – zaczęła poruszać dłonią w górę i w dół po mojej szyi. Nieprzyjemnie silne dreszcze zaczęły raz za razem przeszywać moje ciało jak strumienie prądu. Miałam wrażenie, że chwila ciągnie się w nieskończoność i wiedziałam, że nie mogę się schylić. Nie w tej sukience. Spróbowałam jeszcze raz zagrać odważną. Wyszarpnęłam się i odsunęłam na drugi koniec blatu. Zauważyłam zdziwienie w jej oczach. Schyliła się i podniosła niefortunną łyżeczkę od herbaty przyglądając się jej z wielkim zainteresowaniem. Obracając ją w palcach prychnęła cicho, widocznie myśląc o czymś intensywnie.
- Tomek nie przyjdzie. Zadzwoniła do niego jego matka, żeby przyjechał i coś tam zreperował – powiedziała niefrasobliwie i skierowała wzrok z łyżeczki na zegar wiszący na ścianie – to znaczy, że mamy kupę czasu dla siebie. – Zmroziło mnie. Skąd ona ma takie informacje? Czułam, że za moment stanie się coś bardzo bardzo niedobrego.
- Ale ja nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie musimy rozmawiać – w sekundę znalazła się przy mnie.
- Nie dręcz mnie. Jesteś wariatką. Nie dzwoń więcej, bo wylądujesz w pierdlu za napastowanie i zastraszanie. – z twarzy M znikła nagle cała pewność siebie. W oczach pojawiły się błagalne iskierki.
- Jesteś taka piękna – szepnęła zbliżając twarz do mojego ucha. – Taka piękna... - polizała je ostrożnie. Szarpnęłam, krzyknęłam żeby mnie puściła, ale zbyt mocno ściskała moje ramiona tak, że prawie nie mogłam się ruszyć.
- On się tobą ze mną podzieli na pewno – mówiła jak w gorączce – tylko bądź grzeczna. Nie wierć się tak. Wcale nie chcę żeby cię bolało. Zobaczysz, że jestem lepsza niż on. – Pomachała mi przed nosem swoimi długimi, ostrymi, szkarłatnymi paznokciami, które w mgnieniu oka wyprostowała i uderzyła dłonią w mój policzek. Lekko, ale stanowczo. Z sykiem wciągnęłam powietrze. Nie z bólu, bardziej ze strachu co będzie dalej. Spojrzałam z wściekłością w jej oczy. Cicho mrucząc, delikatnie niemal z czułością wsunęła palce w moje gęste potargane włosy i powoli pociągnęła za nie odsłaniając moją szyję. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mogłaby znajdować się jeszcze bliżej mnie, ale stwierdziłam, że pomyliłam się kiedy poczułam jej nos na swojej szyi.
- Właśnie tak wyobrażałam sobie, że pachniesz z bliska – Jej zimny język raz po raz przemierzał trasę rozpoczynając od obojczyka kończąc tuż pod brodą. Stojąc tak przyciśnięta całym jej ciałem otrząsnęłam się z pierwszego szoku i czekałam aż skończy. Tylko to wydawało mi się odpowiednim wyjściem z sytuacji. Nie chciałam z nią walczyć, brakowało mi siły żeby dalej się wyrywać. Wiedziałam, że ona tylko na to czeka i postanowiłam nie dać jej tej satysfakcji. Stałam nieruchomo. Odsunęła się i teraz tylko patrzyła na mnie podnieconym wzrokiem. Kilka kosmyków wymknęło jej się z warkocza. Oddychała ciężko rozchylonymi ustami, a jej piersi unosiły się z każdym oddechem. Wtedy poczułam, że tak naprawdę jest mi jej szkoda. Jej skóra między piersiami lekko lśniła od potu, na czarnym, obcisłym topie z sekundy na sekundę coraz wyraźniej odznaczały się sutki. Przecież była sama, nie miała nikogo i zależało jej na mnie. Zaborczo i okrutnie, ale to było uczucie. Nie mogłam dłużej temu zaprzeczać. I nagle odkryłam szokującą prawdę. Że nie mogę oderwać oczu od jej piersi i nie odsunęłam się jeszcze mimo, że przestała mnie przytrzymywać. Przez sekundę próbowałam zajrzeć jej w oczy po czym znowu spuściłam je poniżej szyi. Dwie albo trzy niepewne minuty milczałyśmy w ten sposób patrząc na siebie, oddychając i czekając. Nie chciałam jej, miałam chłopaka, nie byłam jakąś obleśną lesbą, ale jej podniecenie spływało na mnie, czułam to powoli i coraz natarczywiej. Kiedy jej palce z powrotem znalazły się na moim policzku, wiedziałam, że nie mogę dłużej się oszukiwać. Spojrzałam na jej usta, na jej ciało i poczułam jak moje ślinianki z niewyjaśnionych powodów lekko się kurczą jak gdybym patrzyła na watę cukrową albo tiramisu. Przełknęłam ślinę czując nagle, że skoro jestem już tak daleko to chcę być jeszcze dalej. Robić te wszystkie rzeczy, na które nie miałam nigdy odwagi, być odważna, szalona i perwersyjna. Jej wzrok przekraczał granice, naciskał na mój umysł. Nieubłaganie nalegał i wiedziałam już, że muszę się pozbyć przyzwoitości. Otworzyłam usta i wpuściłam jej błąkający się palec między zęby. Nasze oczy cały czas wpatrywały się w siebie nawzajem jak gdyby kontemplując każdy ułamek sekundy napięcia, które rosło w zastraszającym tempie. Zamknęłam usta i zaczęłam powoli ssać nie spuszczając z niej oczu. Nie wytrzymała zjechała wzrokiem z oczu na moje usta i wpatrywała się w nie dysząc ciężko. Wwierciłam się kolanem pomiędzy jej uda i nacisnęłam ostrożnie. Pisnęła. Poruszyłam kilka razy niecierpliwie pocierając. Oparła czoło na moim ramieniu jęcząc cicho. Wysunęła swój palec z moich ust i lubieżnie go oblizała. Teraz ja nie mogłam przestać na nią patrzeć. Zsunęła się po moim ciele na kolana. Chciałam ją podnieść, ale powstrzymała mnie. Zadarła głowę do góry, spojrzała, a później zaczęła ocierać się o mnie policzkami, nosem, czołem. Czułam ciepło jej oddechu na brzuchu i palce pod sukienką, gładzące nagie uda po wewnętrznej stronie z łagodnością motyla. Jej agresja znikła, na jej miejscu pojawiła się namiętna czułość. Położyłam dłonie na jej włosach, nieprzerwanie je głaszcząc wplotłam palce pomiędzy kosmyki, podziwiając ich miękkość i kolor. Schyliłam się, klęknęłam przy niej na dywanie. Zdjęłam sukienkę, ona w tym czasie pozbyła się swoich ubrań. Nie miała nic pod spodem. Przyjrzałam się jej, wyglądała jakby chciała mnie zaatakować. Jej piersi unosiły się i opadały delikatnie, pod wpływem szybkiego oddechu. Powietrze prawie drżało z gorąca. Wyciągnęłam dłoń, dotknęłam jej brzucha, wyciągnęła szyję do góry, zamknęła oczy. Po czym skierowała swoje spojrzenie w moje oczy. Na jej ustach zakwitł subtelny, zwycięski uśmieszek. Popchnęła mnie, wylądowałam na plecach, ona opadła na mnie. Po chwili byłyśmy już nagie, a ona masowała swoim językiem mój obojczyk, drapiąc paznokciem skórę wokół sutka. Moje biodra bezwiednie rozpoczęły swój stęskniony taniec, poruszając się, lekko uniesione szukały jej ciała. Z moich ust wyrywały się desperackie jęki. Czułam wokół mojego pępka drobne kropelki wilgoci skapujące spomiędzy jej ud. Odszukałam rękami jej tyłek i już nie mogąc się doczekać, przycisnęłam ją do siebie i poczułam ten słodki, mokry, chłodny kawałek jej ciała na brzuchu. Siedząc na mnie, pochyliła głowę do mojej szyi i zacisnęła na niej zęby. Mocno. Spróbowałam się poruszyć, ale unieruchomiła mnie, silnymi rękami trzymając moje, opuściła się trochę niżej i usiadła na moich udach, zjeżdżając ustami do piersi. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego. Ból był paraliżujący, chyba krzyknęłam, ale umysł miałam zbyt przytępiony doznaniem, żeby się zorientować.
- Cichutko, kochanie. Bądź dzielna – usłyszałam. – tak jest dobrze? – spytała łaskocząc jednym palcem moją łechtaczkę. – tak ci jest dobrze? – westchnęłam z ulgą. Kiwnęłam głową po policzku spłynęła mi łza, którą ona łapczywie zlizała. I nagle, zupełnie się tego nie spodziewając poczułam na dole mocne pulsowanie, wiedziałam, że jeszcze sekundka. M widząc moją rozkosz uniosła dłoń, którą natychmiast opuściła wprost na jeden z moich zaczerwienionych policzków. Nie przestając mnie intensywnie masować złapała mnie pod brodę, zmuszając bym na nią spojrzała, nieprzytomnym wzrokiem
- Jeszcze nie. Jak to zrobisz, przestanę być miła. - Jej twarz znajdowała się milimetry od mojej. Była opanowana, uśmiechnięta. Dyszałam prosto w jej czerwone, rozchylone w zachwycie, wargi, szybko tracąc nad sobą panowanie. Tak trudno było opanować narastające skurcze przyjemności na dole. Cały czas wisząc nade mną przesunęła palec z łechtaczki na dół i wsunęła go w moje gorące wnętrze. Moje ciało spazmatycznie zacisnęło się na niej, domagając się orgazmu.
- Ładnie... jesteś taka gorąca... – wysapała prosto w moje ucho. – uważaj – dodała czując, drgania cipki na swoim palcu. Oblizała usta i sięgnęła do swojej torebki. Musiała na chwilę mnie puścić, ale ja i tak nie byłam w stanie się ruszyć. Płonęłam sparaliżowana. Wyjęła jakieś paski. Szybko przywiązała moje ręce do nóg stołu, obok którego nieszczęśliwie leżałam. Zjechała na dół pomiędzy moje nogi, uśmiechnęła się złośliwie i dmuchnęła prosto w sam środek tej części ciała, która tak bardzo potrzebowała spełnienia. Z moich ust wyrwało się ciche "aa", więc M kazała mi się zamknąć, wstała i poszła do kuchni. Widziałam ją, otwierała lodówkę. Byłam coraz bardziej zaniepokojona. Ale jej nagie ciało było takie piękne. Nie zapaliła światła w kuchni, księżyc oświetlał jej smukłą sylwetkę. Gdy się pochyliła było widać strużkę jej podniecenia spływającego w dół po udzie. Tak cudownie to wyglądało, że mimowolnie przełknęłam ślinę, łapiąc się na myśleniu o tym jak może smakować tam, pomiędzy nogami. Wyciągnęła butelkę wina, którego nie dokończyliśmy z Tomkiem dwa dni temu. Chwilę jej się przyglądała i wróciła do mnie. Ugięłam nogi kuląc się pod jej spojrzeniem. Stała nade mną, z dołu miałam świetny widok na jej rozchylone, mocno zaczerwienione ciało. Gdyby tylko pozwoliła mi wsunąć tam język...
- Nie gap się. – przerwała moje rozmyślania. Znowu usiadła mokrą cipką na moim brzuchu i wyjęła korek z butelki. – Otwórz buzię szeroko. To tak dla rozluźnienia. Możesz pić z tym typem, to ze mną też się napijesz. Otwórz te swoje słodkie usteczka najszerzej jak potrafisz. Taaak. Ślicznie. – otworzyłam. Kiedy mówiła o Tomku wyglądała na taką wściekłą... Wolałam spełnić jej prośbę. Przechyliła butelkę wlewając alkohol w moje usta, drugą ręką trzymała mnie za szyję, żeby zapobiec ewentualnym protestom. Czułam jak zimny płyn spływa po moim języku wartkim strumieniem rozgrzewając mnie od środka, zakrztusiłam się, nie mogąc kontrolować ilości wina, którym mnie poiła. Oderwała szyjkę od moich ust i sama wypiła resztę.
- Teraz mi pokażesz jaka z ciebie mała zboczona suczka. – szepnęła obrysowując szyjką butelki moje wargi – weź do buzi. Głęboko. Tak jak bierzesz kiedy robisz dobrze swojemu frajerowi. Najlepiej wyobraź sobie, że to on. No już, bierz głęboko, bo wezmę coś większego. – Naprawdę się jej bałam. Tego co może zrobić, bałam się widząc jej podniecenie, ten ogień w oczach, tą złość. Otworzyłam posłusznie usta, a M wepchnęła w nie butelkę. Czułam jak powoli wsuwa ją coraz głębiej. Patrzyłam na nią przerażona. Roześmiała się.
- Nic ci nie zrobię, głuptasie. Ale lubię jak tak na mnie patrzysz. Patrz na mnie. – Oczy zaczęły mi łzawić, szarpnęłam się. – Ej, tak się nie bawimy. – wysunęła ze mnie butelkę i odstawiła trochę dalej. – Chodziło mi o to żebyś robiła to o co cię grzecznie proszę, a nie odmawiała w taki niemiły sposób. – nagle odwiązała moje ręce - klęknij tak jak to robisz kiedy on rżnie cię od tyłu. – klęknęłam i poczułam jak wypływa ze mnie nagromadzone podniecenie. Nigdy jeszcze nie czułam się taka mokra. Automatycznie pochyliłam się do przodu tak jak robię to kiedy kochamy się z Tomkiem. Silny dreszcz przeszył moje ciało kiedy przejechała paznokciem od szyi przez plecy aż do pośladków.
- Główka w dół i szerzej nogi – popchnęła moją głowę delikatnie w dół i pochyliła się nade mną. Czułam jej gorący oddech na karku, wysunęła język i sunęła nim po mnie delikatnie łaskocząc. Jej ręka tak niespodziewanie znalazła się pomiędzy moimi dolnymi wargami, że krzyknęłam kiedy jej palec zatopił się w moim wnętrzu. Przestała i klęknęła z tyłu za mną. Zaczęła zmysłowo masować mój tyłek na przemian delikatnie i mocniej, pomrukując przy tym z zadowolenia. Rozchyliła moje pośladki. Podniosłam głowę i odwróciłam się do tyłu. Spojrzała na mnie niezadowolona
- Co Ci powiedziałam przed chwilą?
- Przepraszam, ale... - czekała cierpliwie aż skończę zdanie, nie uśmiechała się. – ale nie dotykaj tam. Tam nie, dobrze?
- Gdzie? – i znowu ten złośliwy uśmiech – Tu? – spytała pochylając się nad moim tyłkiem. Wypuściła z buzi dużą ilość śliny, która skapnęła z jej ust w to miejsce gdzie zaczynają się pośladki i spłynęła między nie. M rozchyliła je delikatnie obserwując jak jej ślina wsiąka w moją małą dziurkę. – Tu nie chcesz? A co jeśli ja chcę? – zaskomlałam i przestraszona stwierdziłam, że moja cipka pulsuje z gorąca. - Ani drgnij, bo powiem Tomkowi jakie dziś robiłaś ze mną ciekawe rzeczy – powiedziała. Powoli, zanurzyła język między moimi pośladkami. Długimi, powolnymi liźnięciami sprawiała, że czułam się coraz... brudniejsza. Coraz mniej sobą.
- Jesteś taka słodziutka... – wydyszała prosto w moją dziurkę. – Tam na dole pewnie jeszcze bardziej? – moja głowa wibrowała jednym pragnieniem. Chciałam wreszcie poczuć ulgę, móc krzyknąć i rozluźnić się. Pozbyć się tego nagromadzonego napięcia, uniemożliwiającego mi normalne myślenie.
- Niżej...
- Słucham? – droczyła się ze mną
- Tak... – nie mogłam myśleć, z trudem łapałam powietrze potrzebne mi do samego oddychania, już nie mówiąc o rozmowie. – w amoku zataczałam biodrami drobne kółeczka czując wewnątrz nieznośne pragnienie i marząc, by pozwoliła mi choćby zacisnąć uda. Tak tylko, żeby zrobiło mi się lepiej.. na kilka sekund. I nagle to zrobiła. W mgnieniu oka położyła się pode mną i przycisnęła moją szparkę do swoich ust. Mój głośny jęk przeszył powietrze raz, drugi. Chciałam krzyczeć. Słyszałam szum swojej krwi i odgłos szybko przełykającej M. Bałam się, że nie wytrzymam nadmiaru przyjemności. I gdy już byłam na skraju ona szybko się wycofała i otarła usta wierzchem dłoni patrząc na mnie rozgrzanym wzrokiem. Obie byłyśmy w takim stanie, że wszystkie uczucia i emocje zlewały się w jedną wielką żądzę. Spojrzałam w jej oczy, później między jej nogi. Po niej też było widać, że już długo nie zachowa swojego chłodu i opanowania. Złapałam ją za uda myśląc tylko o tym żeby zanurzyć w niej usta, ale ona odepchnęła mnie. Wstała chwiejąc się i dysząc ciężko wyjęła z torebki jakieś rzeczy. Drobny okrągły przedmiot i podłużne, żelowe dildo. Zagryzłam wargi, prosząc ją w myślach żeby pozwoliła nam obu dokończyć i nie bawiła się już ze mną w taki okropny sposób. Tego co przeżywałam nie dało się porównać do żadnego innego uczucia. Nogi trzęsły mi się jak nigdy wcześniej, nie mogłam złapać oddechu, wzrok miałam wyostrzony, nie odrywałam go od jej cipki, a ze mnie nieustannie sączył się płyn robiąc na dywanie wielką mokrą plamę. Podeszła do mnie z wyrazem triumfu na twarzy.
- Na kolana jak wcześniej. – z zapałem wykonałam jej polecenie. Już nie mogłam ukrywać swojego rozpalenia. Rozchyliłam szeroko nogi szepcząc cichutko "włóż mi, włóż". Włączyła to coś okrągłego. Było malutkie, wibrowało. Przejechała po mojej cipce – jęknęłam wypinając ją bardziej. M zanurzyła we mnie przedmiot i wyjęła go zbliżając się do mojej drugiej dziurki. Zaczęła nim powoli jeździć pomiędzy moim pośladkami mocno go do mnie przyciskając. Nie mogłam powstrzymać cichego, rytmicznego pojękiwania.
- Tak, kochanie... tak... przyjemnie ci? Pokaż mi jak ci przyjemnie. Pokaż mi... – szeptała M drżącym, niskim głosem. – rozluźniłam się jęcząc głośniej, otworzyłam usta, przymknęłam oczy i wygięłam plecy jeszcze bardziej wypinając się w jej stronę. Drobną zabaweczką naparła na moje wnętrze. Wpuściłam ją do środka, rozluźniona, podniecona do granic. Czułam jak moja dziurka zaciska się na niej rytmicznie. Moje jęki przeszły z "mm" do cichego "aa", a jej palce jeszcze delikatnie masowały zaciśniętą dziurkę. Przestała, sięgnęła po coś. Nagle wsunęła w moją cipkę swoje dildo, było dość duże, rozkosznie rozpychało moje wnętrze. Zaczęła mnie nim powoli posuwać, żeby po chwili przyśpieszyć. Niewiele mi brakowało. Minęły może dwie minuty zanim przebiegły po mnie spazmatyczne dreszcze. M włożyła mi go do samego końca, czekając aż skończę. Zacisnęłam mocno nogi i krzyknęłam dwa razy, zaciskają powieki w najwyższej ekstazie. Oddychając głęboko pozwoliłam M wyjąć z siebie "sprzęt". Po kilku sekundach moje ciało trochę się uspokoiło, a kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam M robiącą sobie dobrze z szeroko rozłożonymi nogami i wpatrującą się we mnie. Spotkałam jej spojrzenie. Uśmiechnęła się uśmiechem, który szybko zgasł pośród wszechogarniającego grymasu rozkoszy. Nagle jęknęła głośno, wypchnęła biodra do przodu, a z jej zaciśniętej różowej cipki popłynął spory strumyczek... Patrzyłam na to zachwycona, aż opadła na dywan obok mnie. Po kilku minutach nie otwierając oczu usłyszałam jak ubiera się i otwiera drzwi wyjściowe.
- Przepraszam – rzuciła pod nosem i szybko wyszła zostawiając mnie nagą, zwiniętą w kłębek, z zamkniętymi oczami. Gdybym tylko wiedziała, że na klatce minęła się z Tomkiem...