Luka (I)
4 lutego 2019
Szacowany czas lektury: 9 min
OLA
„Moja głowa” mruknęłam, próbując podnieść się z łóżka. Po chwili poddałam się i opadłam na łóżko. Przetarłam dłonią oczy. Uporczywa mucha nie dawała mi spokoju. Naciągnęłam kołdrę na głowę, próbując uchronić się przed owadem. Nastała cisza. „Czyżby dała mi spokój?”. Powoli ściągnęłam kołdrę z głowy. Muchy rzeczywiście nie było, pewnie wyleciała przez otwarte okno. Dziwne, że będąc tak pijaną, dałam radę ściągnąć ubranie i otworzyć okno, pomyślałam, zsuwając się z łóżka. Wody, wszystko za szklankę wody. Mruczałam do siebie. Wsunęłam stopy w japonki i ruszyłam do kuchni. Przeszukałam wszystkie szafki, ale nic do picia nie znalazłam. Zostaje tylko kranówka. Nachylając się do kranu, zauważyłam na środku stolika karafkę z wodą. Uradowana zaczęłam pić łapczywie wodę.
- Ola co ty robisz? - zapytała moja współlokatorka Zosia
- Dobrze , że napełniłaś karafkę przegotowaną wodą, bo już miałam pić śmierdzącą kranówkę. Chociaż bez mięty też dziwnie smakuje. – stwierdziłam, odstawiając karafkę na stół.
- Karafkę? Przecież to mój wazon na kwiaty. Wyrzuciłam kwiaty i nie zdążyłam wylać wody, zanim zaczęłaś… - ze śmiechu nie mogła mówić.
Wybiegłam szybko do łazienki, żeby przepłukać usta. Mdliło mnie na samo wspomnienie tej wody. Po dwudziestu minutach spędzonych w łazience wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i zakryłam dłońmi twarz. Usłyszałam dobrze znaną mi muzykę zwiastująca, że ktoś do mnie dzwoni. Wzięłam komórkę do ręki. ANA. Moja koleżanka z dzieciństwa próbowała się ze mną skontaktować.
- Cześć Ana — wymruczałam.
- Cześć Alex. Masz jakiś dziwny głos?! – była ciekawa.
Zaczęłam chrząkać, próbując przywrócić normalne brzmienie mojego głosu.
- Ja??? Pewnie to przez litry płynu do płukania ust, jakie w siebie wlałam. Co tam u ciebie? Jak tam po wczorajszej imprezie? - odpowiedziałam.
- Chyba dobrze. Nie za wiele pamiętam- jej głos zdradzał niepewność.
- Musiałyśmy dużo wypić, bo ja mam tylko jakieś przebłyski. – wymamrotałam.
- Masz ochotę na późne śniadanie? - zapytała.
- Mdli mnie trochę, ale wmuszę w siebie jakąś ciecz. Za godzinę tam, gdzie zawsze?! - zaproponowałam.
- Ok. Do zobaczenia. – odpowiedziała Ana.
Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Przeglądając wieszaki na spodzie szafy, znalazłam czerwoną sukienkę, którą miałam na sobie wczorajszego wieczora. Była to moja ulubiona „kiecka”, zważywszy na to, że zwróciła się w drinkach kilka razy – jest krótka, eksponuje moje nogi i podkreśla biust. Była w opłakanym stanie miała brudne plamy, chyba z błota i rozdarcie na ramieniu. „Co ja wczoraj robiłam? Tarzałam się w błocie?” z przerażeniem próbowałam sobie przypomnieć imprezę. Nagle usłyszałam pukanie. Do pokoju wszedł nieznany mi chłopak. Stałam w ręku z podartą sukienką i wpatrywałam się w niego.
- Cześć. Mam na imię Alek, jestem bratem Zośki, chciałbym pożyczyć ładowarkę – wymamrotał jak się, okazało Alek.
- Cześć — powiedziałam, niepewnie idąc w kierunku szuflady z ładowarką. - Następnym razem bracie Zośki poczekaj, aż powiem, że możesz wejść. Nie możesz sobie tutaj tak wchodzić.
- Przepraszam, spieszę się do pracy – odpowiedział bez śladu speszenia w głosie. - Dzięki za ładowarkę. Oddam ją Zośce.
- Ok. - nie chciałam przedłużać tej rozmowy.
Alek wyszedł, a ja szybko założyłam jeansy i czarny golf. Szybki makijaż, związanie włosów i byłam gotowa do wyjścia.
Przez całą drogę do restauracji próbowałam sobie przypomnieć wczorajszą noc. Bezskutecznie. Jeszcze ta sprawa z sukienką. Co się ze mną dzieje? Jak można nic nie pamiętać?!
- Cześć Alex. Zamówiłam ci kawę i wodę. - przywitała mnie Ana.
- Cześć. Dzięki. - odpowiedziałam i usiadłam przy stoliku.
- Jesteś blada? Dobrze się czujesz? - zapytała zatroskana.
- To nic takiego, mam wielkiego kaca. - wymamrotałam- Ty też nie wyglądasz najlepiej.
- Po prostu dzień po ostrej imprezie- uśmiechnęła się blado.
Było mi głupio przyznać przed Aną, że nic nie pamiętam. Ona też nie wykazywała szczególnej ochoty, aby rozmawiać na ten temat.
- Pojedziesz ze mną za tydzień do mojej babci? Dzwoniła do mnie i pytała się, czy przyjadę na parę dni do niej. Nudzi się strasznie odkąd jej koleżanka, wyjechała do sanatorium.
- Bartosz niedługo wraca z Norwegii. Chciałabym spędzić z nim trochę czasu. Nie widzieliśmy się miesiąc. - powiedziała.
- Wrócimy przed jego przyjazdem. Zrobimy sobie babski weekend- próbowałam ją zachęcić.
- Wiesz… Innym razem. Muszę załatwić parę rzeczy. - upierała się Ana.
- No dobrze. Trochę szkoda. – powiedziałam. Jak tam twoja siostra? Słyszałam, że dostała się na studia.
- Tak. Na dziennikarstwo. - Ana wyraźnie się rozluźniła. - jestem z niej dumna.
Zamówiłyśmy jedzenie i następne trzy godziny rozmawiałyśmy o rodzinie, o pracy, nie wspominając przy tym o wczorajszym wieczorze.
ANA
Chodziłam niespokojnie po pokoju. Miałam nadzieję, że rozmowa z Alex pomoże mi ustalić co się wczoraj działo. Nigdy nie miałam luki w pamięci. Nawet jak dużo wypiłam. Znałyśmy się od dziecka, wszystko sobie mówiłyśmy, ale wstyd wziął górę. Słowa grzęzły mi w gardle. Nie byłam w stanie nic wykrztusić. Ona również nie drążyła tematu. To pewnie przez to, że ostatnio zabroniłam jej opowiadać o swoich przygodach. Z iloma facetami można iść do łóżka? To obrzydliwe. Chwila… Roma była tam jeszcze. A jeśli powie wszystko Bartoszowi? LUDZIE zaraz zwariuję. Kuzynka mojego męża jest do wszystkiego zdolna. Dzwonek do drzwi. To Roma. Ciekawe czego chce?!
- Cześć Roma. Co za niespodzianka? - próbowałam być miła.
- Cześć. Przyniosłam ci dokumenty i kartę kredytową — powiedziała
- Moje dokumenty? - zapytałam.
- Tak. Twoje dokumenty. A czyje?! Wczoraj dałaś mi je do przechowania — odpowiedziała.
- Wejdziesz? - bąknęłam cicho.
- Nie mam czasu. – parsknęła. Nie czekając na reakcję z mojej strony, wyszła z budynku.
Zamknęłam delikatnie drzwi. Oparłam się plecami o nie i przycisnęłam dokumenty do piersi. Nawet nie zauważyłam ich brak, a przecież płaciłam w restauracji. Znowu zabrzmiał dzwonek do drzwi. Znowu Roma?! Co tym razem chce? Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta.
- Witaj kochanie. Chciałem ci zrobić niespodziankę i wróciłem wcześniej. - z uśmiechem powiedział mój mąż.
- Witaj — wykrztusiłam.
- Wiedziałem, że będziesz zaskoczona, ale aż tak. No chodź, przytul się do mnie. - Bartosz przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam twarz w jego kurtkę, żeby opanować emocje, jakie mną targały. Włożyłam dłonie pod jego kurtkę. Ciepło jego ciała uspokoiło mnie. Odsunęłam się i przyciągnęłam jego twarz do siebie. Pocałowałam go- długo
i namiętnie.
- Wow. Naprawdę za mną tęskniłaś. - Bartosz próbował złapać oddech.
- Nawet nie wiesz jak bardzo — odpowiedziałam.
- To mi pokaż — wysapał podniecony. Pchnął mnie na ścianę. Jednym ruchem rozpiął wszystkie guziki w mojej bluzce. Całował mnie po karku, a jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach.
- Bartosz. Poczekaj chwilę. - próbowałam uspokoić męża.
- Nie mogę. Tak bardzo cię pragnę — dyszał.
- Po pierwsze musimy zamknąć drzwi do mieszkania. Po drugie na pewno jesteś zmęczony
i głodny. Umyj się, a ja przygotuję coś smacznego do jedzenia. - Wyrwałam się z jego uścisku.
Popatrzył na mnie zrezygnowany. Wiedział, że jego protesty nic nie dadzą. Ściągnął kurtkę
i ruszył do łazienki. Ja natomiast zaczęłam szykować podwieczorek. Później zajęłam się rozpakowywaniem walizki Bartosza.
- Nie musisz tego robić — usłyszałam głos Bartosza.
Odwróciłam się. Bartosz stał w samych spodniach. Na jego nagim torsie perliły się krople wody.
- Na stole zostawiłam ci… - nie dokończyłam zdania, bo zobaczyłam pomiędzy ścianą a szafą brelok z napisem OGIER.
- Co jest? – zapytał Bartosz.
- Nic takiego. Po prostu nie wyspałam się i czuję się zmęczona — szybko odpowiedziałam.
- No tak. Wczoraj balowałaś. Byłaś niegrzeczna? - zapytał rozbawiony
- Co? Ja? - mamrotałam.
- Poderwałaś kogoś — drażnił się ze mną. Serce zaczęło mi szybciej bić. Czułam, że zaczynam się rumienić.
- Te twoje głupie żarty — rzuciłam. Podeszłam do Bartosza. Chwyciłam jego dłoń. Zaczęłam ją delikatnie muskać ustami. Włożyłam jeden palec do ust. Zaczęłam go ssać. Spojrzałam na Bartosza. Oddychał płytko. Zrobiłam krok w tył. Rozpięłam bluzkę i rzuciłam ją na podłogę. Odkręciłam się plecami do męża. Kciukami zahaczyłam o gumkę w pasie i zaczęłam powoli ściągać spodnie. Poczułam dłoń na moich plecach i chwile później leżałam na łóżku.
- Nie skończyłam się rozbierać — mruknęłam.
- Dokończę za ciebie — wysapał mi do ucha.
Szybkim ruchem odpiął zapięcie stanika. Leżałam na brzuchu a on na mnie. Macał moje piersi i całował moją szyję. Poczułam jak, robi mi się mokro. Jego dłonie wędrowały wzdłuż mojego ciała. Czułam jak opuszki palców, muskają delikatnie skórę mojego ciała. Majtki nie stanowiły dla niego przeszkody. Robił malutkie kółeczka, ocierając o ich brzeg. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Bardzo chciałam poczuć jego ciepło na mojej piczce. Rozchyliłam lekko nogi, zachęcając go do dalszej eksploatacji mojego ciała. Poczułam jego palec pomiędzy wargami cipy. Poruszał nim w górę i w dół. Jęknęłam cicho. Byłam mokra i gotowa. Pozwolił odwrócić mi się na plecy. Jego usta wbiły się w moje. Całowałam go i jęczałam jednocześnie, a on zgiął palce i włożył je do mojej pochwy. Ruchy jego dłoni sprawiły, że zrobiło mi się gorąco i zawładnęły moim ciałem dreszcze orgazmu. Zacisnęłam dłonie na poduszce i wydałam z siebie okrzyk rozkoszy. Dreszcze odpłynęły, a ja czułam się spełniona. Bartosz wyciągnął palce z moich majtek. Były pokryte mokrym, lepkim śluzem. Włożył je do ust.
- Jesteś smaczna — zamruczał.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Uniosłam biodra i zsunęłam z siebie koronkową bieliznę. Bartosz przez chwilę mocował się z guzikiem od spodni, który pod naciskiem ustąpił. Spodnie nie stanowiły już bariery, oboje byliśmy nadzy. Widząc jego twardego, stojącego penisa automatycznie rozłożyłam nogi. Po chwili nasze ciała złapały wspólny rytm. Jedną ręką złapał mnie za włosy, odchylając moją głowę do tyłu, natomiast druga zacisnęła się na mojej piersi. Próbowałam uwolnić włosy, ale on zacisnął pięść i nie chciał puścić. Przywarł do moich warg, chciał stłamsić moją próbę uwolnienia się. Pchał mocniej i mocniej. Nagle zwolnił rytm, a jego ciało się rozluźniło . Doszedł. Opadł obok mnie na łóżko. Słyszałam, jak chciał „złapać oddech”. Wstał z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Ja ułożyłam się w pozycji embrionalnej, a mój wzrok spoczął na breloku z napisem OGIER.
ROMA
- Zrobiłaś to, o co cię prosiłem? - usłyszałam zachrypnięty głos w słuchawce.
- Oddałam jej dokumenty. Była wyraźnie zdziwiona. Wygląda na to, że nie pamięta nic z wczoraj — odpowiedziałam.
- Świetnie. Nie rób nic na własną rękę. Rozumiesz — syknął.
- Nie zamierzam. Będę czekała na wiadomość od ciebie — szybko odpowiedziałam.
- Grzeczna dziewczynka — właściciel głosu wydawał się zadowolony. W słuchawce zapanowała cisza. Spojrzałam na wyświetlacz. Rozłączył się.
Usiadłam na ławce w parku. Chciałam pozbierać myśli. „Wszystko będzie dobrze” wmawiałam sobie. Chyba powiedziałam to na głos, bo przechodzień dziwnie się na mnie popatrzył. Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę parkingu. Jak wszystko dobrze pójdzie, to pozbędę się Any raz na zawsze. Jej pruderyjność i umoralnianie wyprowadzały mnie z równowagi. W duchu zapewniałam samą siebie o słuszności mojego postępowania. Byłam tak zamyślona, że dopiero jak usadowiłam się na miejscu dla kierowcy, to zobaczyłam karteczkę za wycieraczką. „Pewnie jakaś ulotka” pomyślałam. Otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu. Chwyciłam kartkę i wrzuciłam ją ze złością na miejsce pasażera. Wsiadłam z powrotem i włączyłam silnik. Coś skłoniło mnie do przyjrzenia się „ulotce”. Rozprostowałam brzegi kartki i zamarłam. Moim oczom ukazało się zdjęcie, zrobione rok temu. Leżałam naga na materacu, moje oczy były zasłonięte jakąś chustą. Pod spodem widniał napis: Dziwka zawsze pozostanie dziwką.