Klient

26 listopada 2009

Szacowany czas lektury: 3 min

Miłość przychodzi, gdy sama tego chce. Jest zwykle nieoczekiwana, lecz w jakiś magiczny sposób wie, kiedy jej potrzebujemy. Chociaż nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo... Tak właśnie stało się w moim przypadku. Byłam wtedy świeżo po rozwodzie. Z pomocą rodziców udało mi się otworzyć nieduży sklepik. Zamierzałam oddać się pracy, wychowaniu mojej córeczki i postanowiłam nie wiązać się z żadnym facetem. Uparcie przekonywałam siebie, że jeden nieudany związek wypalił mnie do zgliszcz.

Taki stan rzeczy nie trwał długo. Wkrótce zaczęłam odczuwać jakąś nieokreślona pustkę. Bałam się zagłębić w siebie, bo tak naprawdę przecież wiedziałam, skąd brało się to uczucie. Jeszcze mocniej angażowałam się w pracę. Któregoś wieczoru, trwał jeszcze karnawał, w sklepie zjawił się przystojny mężczyzna. Nie wyglądał na kogoś kto od sylwestra dobrze się bawi. Zupełnie jak ja. Zrobił skromne, kawalerskie zakupy, po czym oddalił się. Dopiero w drzwiach nagle się odwrócił, by posłać mi uśmiech. Pomyślałam, że zauważenie mnie zabrało mu nieco czasu.

Przez następny tydzień przychodził regularnie. Niezmiennie elegancki i szarmancki, z tym swoim niby nieśmiałym, a łobuzerskim uśmiechem. Potrafił prawić tak wyszukane komplementy, że ja trzydziestolatka, rumieniłam się jak podlotek. Uwiódł mnie niespodziewanie łatwo. Nocą zakradał się do moich snów, za dnia odbierał spokój ducha, zmuszając, bym liczyła godzinę czekając na niego. Znosiłam to z coraz większym trudem.

W ostatki zjawił się później niż zwykle. Zamknęłam za nim drzwi, oznajmiając, że jest ostatnim klientem. Po szampana, o którego poprosił wyszłam na zaplecze. Drżącymi rękami rozpakowałam nowy karton, a kiedy się odwróciłam, on stał tuż obok! Poczułam jak nogi uginają się pode mną. Delikatnie wyjął mi z rąk butelkę i odstawił, nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego palce ostrożnie mnie dotykały. Tak długo na to czekałam! Zaczęliśmy się całować i zasmakowaliśmy w sobie. Pozwoliłam się rozbierać i oddałam gorącym ustom kochanka swoje piersi. Docenił ich kształt i odpowiednio się nimi zaopiekował. Potem pochylił się nad moimi udami i pocałunkami otworzył sobie drogę do mego gorącego i wilgotnego wnętrza. Daliśmy się porwać fali czystej namiętności. W ostatniej odsłonie miłosnego aktu oparcie dał nam mały, wysłużony stolik. Mimo, że trzeszczał złowróżbnie i chwiał się grożąc upadkiem, przeżyłam na nim cudowny, obezwładniający orgazm!

Chciałam, by trwało to jak najdłużej. Bałam się, że gdy zostanę sama, wyrzuty sumienia nie dadzą mi żyć. Bałam się też, że on nie zechce wrócić do przygodnej kochanki... ale wrócił. I wraca co dzień. Jesteśmy nierozłączni, wciąż zakochani i szczęśliwi.

Ten tekst odnotował 24,465 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 7.43/10 (8 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (1)

0
0
krótko na temat i bez zbędnych wulgaryzmów 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.