Judyta (I)

5 lipca 2019

Opowiadanie z serii:
Judyta

Szacowany czas lektury: 20 min

Cała ta historia zaczęła się pod koniec maja. Dokładnie w ostatni jego dzień. Była to sobota.

Dałem namówić się kumplowi, aby wyskoczyć w piątek do Klubu. Klub, to jest jedna z lepszych dyskotek w mieście.

- Chodź. Zabawimy się. Poderwiemy jakieś fajne dupy. Miło spędzimy czas. Zrelaksujemy się - zachwalał Andrzej.

Przyznaję, że nie miałem zbytniej ochoty na tę eskapadę, bo nie gustuję w takich właśnie rozrywkach. Dyskoteki, to nie jest moja bajka, ale Andrzejowi dałem się jednak namówić.

W sumie, nie żałowałem.

Wypatrzyłem ją w holu. Niewysoka, czarnowłosa, o miłej aparycji. Była ubrana w obcisłą, podkreślającą kształty ciała, czerwoną sukienkę, na nogach czerwone pantofelki. Bardzo ładna.

Spodobała mi się. Była tak bardzo w moim typie. Takie właśnie dziewczyny lubię. To znaczy: wszystkie mi się podobają i nie mam żadnych przesądów ani kompleksów, ale takie czarnowłose, filigranowe o miłym głosie i uśmiechu oraz fajnych piersiach i tyłeczku mają dużo większe fory.

Ok. Raz się żyje – pomyślałem.

- Cześć – odezwałem się podchodząc – Co tutaj robisz sama?

- Chciałam trochę odetchnąć od tego zgiełku.

- Może dasz sobie postawić drinka?

Zgodziła się chętnie.

- Mam na imię Darek- przedstawiłem się.

- Jestem Judyta - Ale jak chcesz, to mów mi Judy.

Okej. Może być i Judy.

Usiedliśmy więc z Judy przy barze. Powoli sączyliśmy drinki.

Było w sumie dosyć miło tyle, że bardzo głośno, a poza tym światła pulsowały w jakimś opętańczym rytmie. Bardzo męczącym nawiasem mówiąc.

- Może wyjdziemy trochę na zewnątrz? – zaproponowała.

To był dobry pomysł.

Wyszliśmy z dyskoteki i skierowaliśmy się prosto do pobliskiego parku. Tam usiedliśmy na jednej z ławek.

- Właściwie, to nie lubię dyskotek – powiedziała.

- Ja też.

- To, co my tu robimy? - uśmiechnęła się szeroko.

- Nie mam bladego pojęcia, ale może tak miało być.

- Myślisz o przeznaczeniu, czy czymś w tym stylu?

- Może... Może...

Coraz bardziej mi się podobała. Nie należała z pewnością do tych pustych i niezbyt lotnych głupich dup, myślących tylko o kasie i zabawie. Zastanawiałem się ile może mieć lat.

- Wiesz o czym myślę? - spytała po chwili milczenia.

Pokiwałem przecząco głową.

- Chcę ci zrobić loda...

Zaskoczyło mnie to, przyznaję się bez bicia. Owszem myślałem o tym odkąd wyszliśmy na zewnątrz, ale traktowałem to raczej jako fantazję... A tu zostałem zaskoczony już na samym wstępie.

Wzięła mnie za rękę i poprowadziła w boczną alejkę...

To było naprawdę niesamowite...

Czułem się jak główny bohater pewnej piosenki.

Był maj, pachniały bzy, dookoła piękne okoliczności przyrody, ciepła noc, ciemna alejka w parku, wokół oprócz nas - nikogo. Ja stałem opierając się o drzewo, miałem spuszczone do kostek spodnie a przede mną klęczała Judy.

Robiła mi loda.

Judyta, robiła laskę naprawdę bardzo dobrze. Była prawdziwą mistrzynią. Jakby niczego innego w życiu nie robiła. Obdarzyła mnie całą gamą oralnych pieszczot. Ssała naprawdę zawodowo. Byłem pod dużym wrażeniem.

Swoim zwyczajem wplotłem palce we włosy dziewczyny. Ogarnąłem je z twarzy, aby lepiej wszystko widzieć. Jako facet jestem wzrokowcem, więc lubię sobie popatrzeć. Na mojego penisa w kobiecych ustach w szczególności.

Judyta dwoma palcami jednej ręki podtrzymywała go u nasady. Drugą rękę opierała na moim biodrze.

Spojrzała na mnie nie wypuszczając go z ust.

- Cudownie to robisz - odezwałem się.

Nie należę do erotomanów gawędziarzy, ale chciałem wyrazić swoje zdanie i zachwyt tym, co robi.

- Wiem - odpowiedziała przerywając na chwilę.

Uśmiechnąłem się. Nie ma to jak wrodzona skromność.

Spojrzałem w górę. Gałęzie drzewa przesłaniały niebo, ale ja w nim już byłem. Było mi naprawdę dobrze.

Doszedłem. Wystrzeliłem nasieniem w ciemność. Judyta patrzyła na to z ciekawością.

Z kieszeni koszuli wyciągnąłem chusteczkę i wytarłem penisa. Dochodziłem powoli do siebie. Poprawiłem spodnie.

Judy też poprawiła swoje ubranie.

- No i jak? - spytała - Fajnie było?

- Fajnie. Naprawdę fajnie.

- To może kiedyś to powtórzymy?

- Jasne, jeżeli tylko będziesz miała ochotę.

- Mhm...

Nie wróciliśmy już do Klubu.

Nazajutrz obudziłem się w okolicach południa. Zaparzyłem sobie kawę i popijając ją, sprawdziłem pocztę mailową. Spodziewałem się odpowiedzi z wydawnictwa w sprawie tekstów, które wysłałem. Niestety, skrzynka mailowa pełna była tylko reklam.

Z całej siły hamowałem się, aby nie zadzwonić do Judyty. Dała mi swój numer. Postanowiłem jednak zaczekać do wieczora. Co nagle, to po diable.

Zadzwoniłem więc dopiero wieczorem, ale nie do końca mi się udało.

"Abonent ma wyłączony telefon lub znajduje się poza zasięgiem". Ten komunikat odzywał się za każdym razem, gdy wybierałem numer Judyty, bo próbowałem kilka razy, ale zawsze z tym samym skutkiem.

Miałem nadzieję, że wszystko to co wydarzyło się ubiegłej nocy, nie było snem i miało swoje pokrycie w rzeczywistości. Telefon jednak po tamtej stronie ciągle milczał.

Może więc to był sen albo jakaś z moich wizji nieskromnych i niecenzuralnych, które czasem się pojawiały.

W nocy nie mogłem usnąć. Przewracałem się z boku na bok, liczyłem barany i próbowałem przeróżnych sposobów, ale sen nie nadchodził.

Myślałem o Judycie i tym, co nam się przytrafiło poprzedniej nocy. Myślałem bardzo intensywnie. Byłem podniecony. Wiedziałem, że dopóki nie zrobię pewnej rzeczy, to mam nockę z głowy.

W swoim tajnym notatniku zapisałem później:

Czysta fantazja. Tylko i wyłącznie fantazja. Nic więcej, tylko obrazy, które pojawiają się pod powiekami, szczególnie wieczorem, gdy wokół panuje cisza i ciemność.

Obrazy moje i nie moje, kiedyś tam zobaczone, które transformuje i przerabiam na swoją modłę. Wpasowuję się w nie. Staję się ich głównym elementem, motywem przewodnim, wokół którego kręci się cała fabuła. To ja ją wymyślam. To ja piszę scenariusz, dialogi i to ja reżyseruję.

To siebie obsadzam w głównej roli.

Jestem twórcą absolutnym.

Istne szaleństwo kolorowych obrazów w największej rozdzielczości i najlepszym formacie.

Niezwykłe doświadczenie i odczucia, chociaż tylko wewnętrzne.

Po wszystkim zamknę je w mosiężnym kufrze. Tam pozostaną do momentu, gdy zapragnę przeżyć je jeszcze raz. A potem jeszcze raz jeszcze.

Jeśli zechcę mogę je zmieniać w trakcie. Coś zmieniać, dodawać i odejmować.

One są żywe i bardzo plastyczne. Mogę modelować je do woli. Wszystko zależy od mojej fantazji. Czystej fantazji. Od niczego więcej.

A moja fantazja jest nieograniczona. Nie daje się zamknąć w sztywne ramy i szablony. Gdy puszczam jej wodze, to boję się, gdzie mnie ona zaprowadzi. Nigdy tego nie wiem. Zawsze jest to dla mnie niespodzianka i za każdym razem coraz większa. Ląduję niekiedy na dzikich pustkowiach, które jednak nie przerażają,ale wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej podniecają.

Jestem wówczas w niebie. Niczego innego mi do szczęścia nie potrzeba.

Wtedy jest tak, jak powinno być.

Bosko.

To było tak trochę o niej. Nawet nieco bardziej niż trochę.

Po tym, jak nie mogłem dodzwonić się do Judyty przez całą niedzielę, to postanowiłem dać sobie spokój. Postanowiłem nie dzwonić nie pisać.

Mówi się trudno.

"Selavi".

Szkoda. Na pewno szkoda, bo było nam fajnie, ale cóż...

Może tak będzie lepiej?

Niech to wszystko zostanie w charakterze zwykłej przygody. Niech odżywa, jako fantazja. Taki miły obraz, do którego często się wraca. I nic więcej

Nie chciałem już ładować się w żadne uczucie. Anka, moja była dziewczyna, skutecznie mnie z tego wyleczyła.

Postanowiłem więc, że już więcej żadnego miłosnego pierdu, pierdu, kici, kici, koci, łapci..

Judytę spotkałem ponownie zupełnie przypadkowo. W galerii handlowej.

Poznaliśmy się od razu.

- Cześć - przywitałem się jako pierwszy.

- Hej - odpowiedziała.

Trochę mi ulżyło, że nie było żadnego udawania, że to pomyłka i że się nie znamy.

- Dzwoniłem do ciebie, nawet kilka razy, ale nie odebrałaś.

- Nie mogłam rozmawiać.

- Przez cały tydzień? - zdziwiłem się.

- Nie, no... Było mi trochę głupio...

- Z jakiego powodu?

- No, wiesz..

No, ja wiedziałem, ale to mnie powinno być bardziej wstyd. To przecież ja stałem ze spuszczonymi spodniami.

Poszliśmy na kawę i tam kontynuowaliśmy rozmowę. Była ona lekka i przyjemna

- Może spotkamy się jeszcze? - spytałem - Niekoniecznie na seks, ale po prostu tak, aby miło spędzić czas.

- Jasne. Byłoby fajnie. W takim razie zdzwonimy się.

- A odbierzesz telefon, gdy zadzwonię...

- Myślę, że tak...

- No, to trzymam cię za słowo.

Siedząc już w samochodzie wykręciłem numer do Judyty. Odebrała po czterech sygnałach.

- Cześć Judyta, to ja - odezwałem się - sprawdzam łączność.

- To bardzo miłe. W takim razie do usłyszenia i do zobaczenia...

Umówiliśmy się na piątek.

Czekałem na nią w umówionym miejscu. Nawet nie kazała długo na siebie czekać, bo spóźniła się tylko 10 minut.

- Słuchaj Darek... Zanim gdziekolwiek pojedziemy, to mogę mieć do ciebie małą prośbę? - spytała.

Zgodziłem się

- Możemy nie wracać w rozmowie do tej sytuacji z Klubu? Nie za dobrze się z tym czuję – wyznała patrząc przez szybę - Nie wiem co mi strzeliło do głowy. To pierwsza taka sytuacja w moim życiu...

- Moja też... Nie przejmuj się... - uśmiechnąłem się.

- To co robimy?

- Znam takie jedno fajne miejsce na uboczu. Ciche i spokojne, bardzo intymne, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał?

- Okej – zgodziła się.

Zjedliśmy miłą kolację w knajpce u mojego kumpla. Kolacja oczywiście była przy świecach i dobrym winie. Z głośników wpłynęła romantyczna muzyka. Wieczór był udany. Na początek uderzyłem w bardzo romantyczną nutę.

Muszę przyznać z pewną dumą, że Judyta była pod wrażeniem.

Jacek mrugnął do mnie porozumiewawczo na wstępie. Był trochę zaskoczony, ale szybko się opanował. Obsługę mieliśmy pierwsza klasa.

- Jutro mój znajomy ma otwarcie wystawy swoich prac. Pomyślałem, że może się ze mną wybierzesz.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł, bo nie znam się absolutnie na sztuce, ani nie mam żadnej wyjściowej sukienki.

- To nie problem. Podjadę po ciebie rano i wybierzemy się na zakupy.

Spojrzała na mnie w lekkim osłupieniu.

- Chcesz mnie kupić? - spytała twardo.

- Nie. Broń Boże. Po prostu pomyślałem, że skoro jest taka okazja, to... Ale okej, skoro sobie tego nie życzysz...

- Jeszcze brakuje tego, żebyś zaproponował mi, że zostaniesz moim sponsorem...

- Aż taki bezczelny, to nie jestem. Zresztą nie wyglądasz na poszukującą sponsora.

- Ale to by było ciekawe... Zostałabym twoją własną, prywatną, osobistą dupą...

- Nie określaj tego aż tak wulgarnie. Może raczej przyjaciółką od seksu?... Jest nawet takie określenie, jak „friends with benefits”. Dwoje ludzi nie będąc ze sobą w związku, spotyka się na niezobowiązujący seks i tyle. Pobzykają się trochę i tyle...

- A gdzie miejsce na miłość? - spytała.

- A jest w ogóle coś takiego?

- Nie wierzysz w miłość?

- Od ponad pół roku nie...

Na szczęście Judyta nie wnikała w szczegóły.

- Ja też coraz mniej w nią wierzę...

Mieliśmy więc coś wspólnego...

W konsekwencji nie pojechaliśmy na zakupy. Judyta wystąpiła w swojej, własnej kreacji. Była to oszałamiająca czarna sukienka koktajlowa. Judyta wyglądała naprawdę świetnie. Była prawdziwą gwiazdą.

Sobotni wieczór, po wernisażu.

Teraz siedzieliśmy już u mnie, fotelach z kieliszkami w dłoniach. Judyta dała się wreszcie namówić na wizytę u mnie. Zapowiadał się kolejny miły wieczór.

Miałem nadzieję, że zostanie ze mną do rana.

Przygotowałem kolację. Na stole dobre wino. Muzyka z głośników.

- Wiesz, bardzo chciałam przyjechać do ciebie - odezwała się - I zobaczyć ciebie w twoim naturalnym środowisku.

- No i jak wrażenia?

- Całkiem, całkiem niezłe muszę powiedzieć...

- Czyli: już jakąś tam analizę mnie przeprowadziłaś.

- Coś w tym stylu. Kobieta lubi wiedzieć, jaki jest facet, z którym zaczyna coś kombinować.

- A ty już kombinujesz?

- Już kombinuję... To znaczy: myślę

Judyta wstała z fotela, podeszła do okna i chwilę patrzyła przez szybę. Świetnie wyglądała w tej kiecce. Jakby na nią była szyta. Odwróciła się opierając o parapet. Spoglądała teraz na mnie. Patrzyła prosto w moje oczy.

Odwzajemniłem ten wzrok.

- Powiedz mi... - zaczęła niepewnie - Dlaczego ja?

- Wpadłaś mi w oko.

- Nawet nie przypuszczałam, że jestem aż tak interesująca...

- Jesteś - potwierdziłem - nawet bardzo... Mogę ci teraz ja zadać niedyskretne pytanie?

Judyta pokiwała twierdząco głową.

- Ile masz lat?

- Kobiet nie pyta się o wiek, ale niech ci będzie... Dwadzieścia dziewięć...

Nie wyglądała na tyle.

- No, co? Za stara? - roześmiała się, ale trochę jakby sztucznie.

- Nie. W sam raz. To raczej ja mogę się czuć bardziej posunięty w latach. Jestem zdecydowanie starszy od ciebie...

- Tylko parę lat. Facet powinien być starszy i mieć doświadczenie...

- A tak z ciekawości: dlaczego ja?

- Spodobałeś mi się.

Zabrzmiało to bardzo mile dla mojego ucha.

No, tak. Różnica wieku była, ale nie tak bardzo kolosalna. Piętnaście lat.

Co to jest?

Nasza rozmowa bardzo mnie podnieciła.

Mój instrument już prężył się w spodniach.

A to dopiero było preludium.

Judyta stanęła tuż przede mną, potem usiadła na moich kolanach i zarzuciła mi ręce na szyję. Zbliżyła swoje usta do moich. Zaczęliśmy się namiętnie całować..

Przycisnąłem ją mocno do siebie. Nic nie widziałem. Zawsze, kiedy się całuję, to mam zamknięte oczy. Moja ręka automatycznie znalazła się na jej pośladku. Zaraz ją jednak cofnąłem na plecy Judyty.

Nie wiem, jak długo trwał nasz pocałunek. Straciłem poczucie czasu, ale to przecież było nieważne. Miałem Judytę w swoich objęciach.

Ona podniosła się po chwili z moich kolan. Stanęła przede mną. Przyłożyła palec do ust.

- Ciii... Nie mów nic i o nic nie pytaj - odezwała się prawie szeptem.

Ściągnęła swoją sukienkę.

Pod nią miała bardzo zmysłowy, koronkowy i czarny komplecik. Biustonosz i majteczki. Czarny kolor naprawdę do niej bardzo pasował. Stwierdzałem to już po raz kolejny, ale była to najprawdziwsza prawda.

Pięknie wyglądała. Naprawdę pięknie. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Tego właśnie się po niej spodziewałem. To był pewnik, że mnie zatka na jej widok.

Jej widok był, po prostu idealny.

Ten obraz byłby wart wszystkie pieniądze świata. A ja właśnie miałem go przed sobą. Był w zasięgu moich rąk.

Wstałem i podszedłem do Judyty. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Położyłem delikatnie, a potem ułożyłem się obok niej na lewym boku.

Wtuliłem twarz w jej piersi. Całowałem dwie śliczne górki i wąwóz między nimi. Ręką gładziłem jej uda.

Zacząłem całować szyję Judyty. Zsuwałem ramiączko stanika.

Pociągnąłem ją lekko na siebie. Ręką zacząłem szukać zapięcia z tyłu. Po chwili mocowania się z nim odpiąłem go.

Judyta ściągnęła biustonosz.

Kurczę, ale ona miała fajne cycusie. Były średniej wielkości, w kształcie dwóch cytrynek. Brodawki i aureole wokół nich były ciemno różowe. Całowałem je namiętnie i delikatnie masowałem dłońmi.

Przywarliśmy do siebie mocno.

Sięgnąłem ręką do jej bioder. Wsunąłem palec za cieniutką gumkę koronkowych majtek Judyty. Nie przerywając pocałunku zacząłem je z niej ściągać. Judyta uniosła lekko biodra do góry, abym nie miał z tym trudności.

Po chwili leżała całkiem naga.

Podniosłem się i stojąc zacząłem rozpinać guziki swojej koszuli. Judyta leżała na kanapie i patrzyła przez chwilę z ciekawością, co robię.

- Poczekaj - powiedziała łapiąc mnie za nadgarstek.

Wstała i zaczęła sama mnie rozbierać.

Koszulę odrzuciłem gdzieś na podłogę. Judyta rozpinała już guzik moich spodni i zamek rozporka. Spodnie zsunęły się do kostek. Wyciągnąłem z nich nogi.

Judyta położyła dłoń na namiocie, który pojawił się z przodu moich slipek. Masowała go przez chwilę.

Patrzyła na niego i nie spuszczała z niego wzroku.

Nagle gwałtownym ruchem opuściła moje spodenki w dół.

Mój penis zakołysał się gwałtownie.

Uśmiechnęła się.

Zbliżyła do niego twarz i zaczęła składać na nim delikatne całusy.

- Chyba zwariowałam na punkcie twojego ptaszka – wyszeptała wśród pocałunków – całkiem się zakręciłam.

Opadliśmy na łóżko, jakby w zwolnionym tempie. Całowaliśmy się. Nogę trzymałem pomiędzy nogami Judyty. Jedną ręką obejmowałem Judytę, drugą zaś masowałem jej pierś. Ten cycuś był naprawdę idealny. Idealnie pasował do mojej dłoni. Różowiutka brodawka i nieduża aureola wokół niej. Boska proporcja. Niebiański owal. Kolejny cud świata.

Wpiłem się ustami w ten słodziutki kobiecy atrybut.

Było cudownie.

Judyta z pewnością musiała czuć na swym brzuchu mojego sterczącego penisa. Sięgnęła ręką w jego stronę. Objęła go dłonią i trzymała mocno poruszając delikatnie.

Moja ręka od razu podążyła pomiędzy jej nogi. Wodziłem palcami po szparce Judyty. Wsunąłem do środka palec. Wszedł cały.

Nie przerywając pocałunków wsuwałem go i wysuwałem. Szparka Judyty robiła się coraz bardziej wilgotna.

Przesunąłem się bliżej niej. Delikatnie dotknąłem ustami jej warg sromowych. Całowałem jej szparkę.

Uwielbiam seks oralny.

Mój język zamieniał się w motyle skrzydło i delikatnie przesuwał się po jej szparce. Całowałem ją tam namiętnie. Spijałem słodycz wypływającą spomiędzy warg sromowych Judyty. Nikt nie smakuje tak wspaniale, jak kobieta.

Wolniutko i delikatnie przesuwałem językiem po całej długości. Skupiałem się przede wszystkim na maleńkim diamenciku u wejścia do pochwy.

Clitoris jest epicentrum rozkoszy. Judyta prawie odlatywała.

A ja nie przestawałem.

Zaczynał ogarniać mnie ten boski, erotyczny amok, gdy spomiędzy nóg, coraz silniejszym strumieniem wypływała rzeka rozkoszy. Spijałem ją łapczywie. Starałem się nie zmarnować ani jednej kropli tego nektaru. Był on dla mnie niczym ambrozja dająca wieczne życie. Ciągle byłem go spragniony.

Uzależniłem się od niego. Nigdy nie miałem dosyć. Mógłbym to robić wciąż i wciąż.

Podobnież jestem w tym bardzo dobry. Dużo ćwiczyłem już od najmłodszych lat.

Zacząłem od wylizywania talerzy, a potem już samo jakoś poszło.

Jeśli chcesz nazywaj mnie więc mistrzem patelni, Judytko.

Uwielbiam smak i aromat cipki.

W ogóle bardzo fascynuje mnie ta część kobiecego ciała.

Spijałem jej intymną słodycz wprost ze źródełka. Nie znam cudowniejszego smaku niż smak pobudzonej kobiety. Nic nie smakuje tak, jak jej cipka.

- Zróbmy to jednocześnie - zaproponowałem - połóż się na mnie, ale odwrotnie. Tak, żebym miał głowę między twoimi nogami.

Ułożyliśmy się tak. Pieściłem ustami jej szparkę, a ona mogła zająć się moim ptakiem.

69, to jest fajna liczba. Niby nic, a znaczy jednak wiele. Nie można jej nie doceniać.

Nagle zapragnąłem w nią wejść. Wsunąć się swoją napiętą do granic wytrzymałości męskością w jej kobiecość. Judyta zsunęła się ze mnie.

Klęczałem po chwili pomiędzy jej nogami dłońmi gładząc biodra i nogi mojej partnerki.

Miała zamknięte oczy, a dłońmi chwyciła mnie za nadgarstki.

- Chciałbym w ciebie wejść - odezwałem się cicho.

Przez chwilę milczała.

- Masz gumki? - spytała rzeczowo.

- Mam...

Dwa opakowania leżały zawsze w szufladzie.

Już jakiś czas temu zrobiłem się taki ostrożny i przewidujący. Wcześniej prezerwatyw nie używałem.

Sięgnąłem ręką do szafki nocnej i wyciągnąłem z szuflady paczkę kondomów. Nerwowo rozerwałem tekturowe opakowanie i wyciągnąłem jedną. Równie szybko poradziłem sobie z opakowaniem foliowym. po chwili byłem już zabezpieczony.

Judyta rozłożyła szerzej nogi. Przytknąłem końcówkę swojego ptaszka do jej rozwartej szparki i wsunąłem się do środka.

Byłem w niej. Byłem w Judycie.

Objąłem ją rękami za głowę i leżąc na niej wsuwałem się w nią i wysuwałem rytmicznie.

Była moja. Była całkowicie moja.

Judyta objęła mnie nogami.

Byliśmy ze sobą połączeni. Tworzyliśmy jedną, nierozerwalną całość. Byliśmy jednym organizmem. Falowaliśmy w zgodnym rytmie.

Nasze miłosne odgłosy mieszały się ze sobą. Z oddechów moglibyśmy upleść warkocz. Ja wydech, ona wdech i odwrotnie.

Doszliśmy prawie jednocześnie. Wytrysnąłem. Przytrzymując palcami koniec prezerwatywy wysunąłem się ostrożnie. Zdjąłem ją z flaczejącego już penisa. Zawiązałem końcówkę na supełek i położyłem na podłodze koło łóżka.

Palcami masowałem jeszcze szparkę Judyty.

Położyłem się tuż obok niej i pociągnąłem ją na siebie. Przytuliłem mocno.

Było zajebiście. To chyba odpowiednie słowo. Za-je-biś-cie. Bez dwóch zdań.

Obudziłem się wcześniej. Powolutku wstałem z łóżka. Usiadłem na fotelu i patrzyłem na śpiącą Judytę.

Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. To było istne „sexual fiction” tak bardzo przeze mnie kochane, któremu często się oddawałem, a ostatnio zbyt często, a które stało się rzeczywistością.

Nie-sa-mo-wi-te...

Za-je-bi-ste...

Kuźwa...

I pomyśleć, że miała być tylko jednorazową przygodą. Takim do niczego niezobowiązującym flirtem. Odskocznią od rzeczywistości. Maleńkim skokiem w bok.

A wychodziło coś zupełnie innego.

Coraz bardziej to czułem.

Szczególnie w ten dzisiejszy, niedzielny, czerwcowy poranek.

Przygotowywałem dla nas śniadanie. Woda za chwilę będzie gotować się w czajniku. Kawa już była nasypana do kubków. W opiekaczu podgrzewały się ostatnie tosty.

Judyta kończyła brać w łazience prysznic. Umilkł już szum wody.

Po chwili pojawiła się w drzwiach kuchni. Miała na sobie moją koszulę. Ta koszula była na nią nieco za duża, ale trzeba przyznać, że wyglądała w niej uroczo.

- O... Śniadanko już prawie gotowe...

- Tak. Czeka tylko na ciebie...

Usiedliśmy przy stole. Podałem kawę.

Poranek zapowiadał się bardzo fajnie,

- Jestem wariatką. Normalnie wariatką - zaczęła Judyta.

- Czemu tak uważasz?

- Bo ostatnio robię to, czego bym nigdy wcześniej nie zrobiła za nic na świecie.

Wiem, że sama cię prosiłam, abyśmy o tym nie mówili, ale dziś wrócę do tej sytuacji z Klubu. Od tego się zaczęło. Ale nie myśl, że żałuję tego, co zrobiłam, bo nie żałuję - mówiła dalej - Cholernie miałam na to ochotę. Chciałam i zrobiłam i nie zamierzam się z tego tłumaczyć... Po prostu tak się stało i bardzo dobrze...

- A ja przez przypadek ci się nawinąłem...

- W pewnym sensie tak. Inna sprawa, że mi się spodobałeś... No, a wczoraj... Z tym, że wczoraj wszystko było dużo bardziej przemyślane... Nawiasem mówiąc w nocy było naprawdę cudownie. Wiesz co mam na myśli...

Pokiwałam głową.

- Dziękuję ci bardzo. Starałem się.

- A wiesz... tak trochę myślałam o kwestii tego sponsoringu... - uśmiechnęła się - Bo to mnie bardzo zainteresowało... Zastanawiam jakby to wyglądało...

- Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

- To puść wodze fantazji... Oczywiście, wyobraź so....bie, że jestem jakąś szesnastką a nie taką starą dupą...

No, więc... Skoro tak...

- Więc tak... Jesteś tylko moja... Mam na ciebie wyłączność...

- A innym facetom nawet nie wolno na mnie spojrzeć...?

- Spojrzeć może tak, ale nie daj Boże, dotknąć.

- No, no... Mów dalej...

- Robisz to tylko ze mną. Kiedy chcę, jak chcę, jesteś dyspozycyjna dwadzieścia cztery godziny na dobę...

- Uuuu... Grubo...

- A teraz... Jakie są twoje propozycje?

- Hmm... - zastanowiła się - Sado-maso na pewno odpada.

- Okej... Nie należę do miłośników - zgodziłem się z uśmiechem i zaraz musiałem zadać pytanie - A takie małe niewinne klapsy w pupę wchodzą w grę?

- No, nie wiem... Zobaczymy... Seks analny też odpada...

Tu się trochę skrzywiłem.

- Czy możemy pozostawić tę kwestię do negocjacji? - spytałem z pełną powagą, ale uśmiech drgało mi w kącikach ust.

- Aha... Okej. Pozostawimy to do rozstrzygnięcia, gdy przyjdzie na to czas. Tak bardzo jesteś napalony na mój tyłek?

- Próbujemy ustalić zakres poruszania się... A napalony? No, może trochę...

- Zamawiam sobie także prawo do przerwania zabawy, jeśli coś mi się nie spodoba...

- Ok..

- To jeszcze pozostaje spisać dokładnie umowę między nami i będzie okej...

- W takim razie mój prawnik skontaktuje się z tobą...

Śmialiśmy się już na całego.

- No, to chodź pan, panie sponsor... - Judyta wstała i wyciągnęła do mnie rękę - Chodźmy do sypialni... Spodobało mi się...

Rozebraliśmy się i położyli do łóżka.

Pokój tonął w słonecznym świetle.

Mnie to absolutnie nie przeszkadzało, Judycie podobnie. W świetle jest równie wspaniale.

Judyta rozłożyła nogi. Przyklęknąłem przed nią. Całowałem je, powoli zbliżając się do miejsca pomiędzy nimi.

Cipka jako taka, bardzo mnie zawsze fascynowała.

A wydawałoby się, że to niby nic takiego. Zwykły fałd skóry między nogami.

Każda kobieta ją ma. Absolutnie każda.

Ale jednak fascynowała i to bardzo. Wciąż fascynowała.

A cipka Judyty szczególnie.

W ogóle Judyta bardzo mnie kręciła. Niesamowicie mnie podniecała.

Gdy tak na nią patrzyłem, miałem wrażenie, że jestem w raju.

Bo to był prawdziwy raj. Raj nie przysłonięty żadnymi figowymi listkami. Najprawdziwszy. Przez nas i dla siebie stworzony.

Judyta odwróciła się tyłem. opierając się na rękach i kolanach wypięła w moją stronę twój tyłeczek. Wciąż całowałem jej krocze. Robiło się coraz wilgotniejsze.

Już była gotowa. Ja zresztą też.

Nałożyłem na członka prezerwatywę i wszedłem w Judytę od tyłu. Ta pozycja też należała do moich ulubionych. Mogłem wtedy dominować nad partnerką i sterować całym stosunkiem. Dzięki niej odzywały się we mnie pierwotne instynkty, a szczególnie ten myśliwego i zdobywcy.

Jak myśliwy i zdobywca się czułem wbijając się aż po same jądra w Judytę. Miałem całkowitą kontrolę nad naszym zbliżeniem, dominowałem i nadawałem tempo. Raz po raz zmieniałem częstotliwość swych pchnięć.

Widok jej wypiętych pośladków dodatkowo mnie stymulował.

"Kwestia negocjacji". Pamiętałem o tym.

Nie miałem wielkiego parcia na punkcie seksu analnego, ale chciałem go spróbować. Dotąd nie miałem okazji.

Moje partnerki stawiały zawsze wyraźną tamę, a ja za bardzo je szanowałem, aby robić coś przeciwko nim.

Heteroseksualny stosunek analny pozostawał w kręgu moich niespełnionych marzeń.

Penetrowałem Judytę dogłębnie i miałem wrażenie że sięgam czubkiem swojego penisa aż do ścianki jej pochwy.

Odpływaliśmy powoli w ocean rozkoszy. Nasze miłosne jęki mieszały się ze sobą.

- Jesteś cudowna - odezwałem się.

Nadal wsuwałem się mocno w Judytę od tyłu przytrzymując ją w biodrach. Każde moje pchnięcie powodowało jej głośny jęk rozkoszy. Jęczała już naprawdę bardzo głośno. To dodatkowo mnie nakręcało.

Jeśli chodzi o Judytę, to byłem naprawdę coraz bardziej nakręcony na wszystko co z nią było związane.

Byłem nakręcony na maksa.

(cdn.)

Ten tekst odnotował 19,019 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.61/10 (44 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (11)

0
0
Witam. Na początku opowiadania był wyraz "oderwiemy" jakieś dziewczyny... Czy to jakieś nowe określenie podrywu czy brakło literki "p"? Opowiadanie w sumie fajne, delikatne, nie wulgarne, łatwo się czyta. Trochę może dłużyzny, ale do przyjęcia... Na myśl mi przychodzi dalszy ciąg - czy ona czasem rzeczywiście nie szuka sponsora? Kobiety potrafią super grać... Ciekawe co autor planuje dalej, ano-zobaczymy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@kitu Dziękuję za zwrócenie uwagi. Niechcący "zjadłem" literę "p"...
Co będzie dalej?
Mam nadzieję, że Cię zaskoczę.
Dziękuję raz jeszcze.
Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Bardzo sympatyczny tekst, dający kłam powszechnie panującemu przekonaniu, że to tylko kobiety szukają w związku czułości, delikatności, pieszczoty itp...
Żeby jednak nie było tak słodko, to mam apel powtarzany wielokrotnie do autorów. Daj ,,odpocząć" opowiadaniu do następnego dnia i dopiero wtedy przeczytaj go ponownie! Doskonale znam to uczucie, kiedy stawiam ostatnią kropkę, ostatni znak i jak najszybciej chcę wysłać i podzielić się z czytelnikami. Gdybyś tak zrobił, sam wyłapałbyś OGROM literówek, które pojawiły się w tekście, a jest ich naprawdę bardzo dużo. Dodaj też przecinki, których brak chyba również umknął Twojej uwadze. Owocnego poprawiania.
I jeszcze jedno, bo zauważyłam ocenę - to jakiś niesmaczny żart??? Komuś wyraźnie się nudzi 🙁
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Krystyna.
Dziękuję. Na Ciebie zawsze można liczyć.
Jeśli chodzi o ocenę, to mam nadzieję, że Redakcja będzie reagowała.
Pozdrawiam serdecznie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@ darjim

W ramach moich analiz, dotyczących portalu "pokatne" jako "ponadczasowej księgi" przeczytałem pierwsze opowiadania autora "darjim", napisane przed 8 laty i ostatnie, niniejsze, opublikowane kilka dni temu. O owym pierwszym opowiadaniu: "Ciotka moja, Anna" pisałem w poprzednim komentarzu.

Niniejszy tekst "Judyta (I)" intryguje z kilku powodów. Autor stosuje metodę "nagłych, zaskakujących stwierdzeń". Podam przykłady. Pisze np. znienacka:

["- Wiesz o czym myślę? - spytała po chwili milczenia.
Pokiwałem przecząco głową.
- Chcę ci zrobić loda...
Zaskoczyło mnie to, przyznaję się bez bicia. Owszem myślałem o tym odkąd wyszliśmy na zewnątrz, ale
traktowałem to raczej jako fantazję... A tu zostałem zaskoczony już na samym wstępie.
Wzięła mnie za rękę i poprowadziła w boczną alejkę..."]

lub np:

[" - Jeszcze brakuje tego, żebyś zaproponował mi, że zostaniesz moim sponsorem...
- Aż taki bezczelny, to nie jestem. Zresztą nie wyglądasz na poszukującą sponsora.
- Ale to by było ciekawe... Zostałabym twoją własną, prywatną, osobistą dupą..."]

[" A wiesz... tak trochę myślałam o kwestii tego sponsoringu... - uśmiechnęła się - Bo to mnie bardzo zainteresowało...
Zastanawiam jakby to wyglądało..."]

Ponieważ opowiadanie kończy się literami cdn... więc autorowi, w zręczny sposób, udało się zbudować zaciekawienie tym jak się potoczą losy sympatycznej znajomości z Judytą. Gratuluję takiego rezultatu! Innych opowiadań P.T. "darjim" nie czytałem, ale bardzo możliwe jest, że należy on do tych autorów tutaj, którzy z premedytacją piszą teksty pogodne.

Przy okazji dziękuję P.T. "darjim" za jego niedawny, pochlebny komentarz dotyczący mojego opowiadania pt.: "Studio filmowe". Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jako że to mój pierwszy komentarz na tym portalu, chciałem zacząć pozytywną nutą - twoje opowiadanie w moim odczuciu na taką zasługuje.

Przeczytałem z przyjemnością, mimo pewnych mankamentów, które zostawię na później. Jest autentyczny, uwierzyłem bohaterom w ich prawdziwość, co jest wartością samą w sobie. Miejscami wytraca nieco energię i wigor, są fragmenty jak dla mnie ciut przydługie, ale wynagradza to paroma zaskakującymi dialogami. Opisy łóżkowe też niczego sobie, bez popadania w obsceniczność. Fajnie.

Szkoda, że ten ogólny, dobry obraz zamazują różne wpadki interpunkcyjne i literówki; za dużo ich na tak niedługi przecież tekst. Masz też, nielubianą przeze mnie, manierę nadużywania wielokropków. Nie myl ich, proszę, ze zwykłą kropką czy gremialnie zapomnianym średnikiem. "Zawieszenie bohatera romantycznego" występuje tu w takim natężeniu, że zaczęło mi w trakcie lektury przeszkadzać.

Z osobna dołożę jeszcze krytycznego spojrzenia na sam wstęp. Piszesz:

[Cała ta historia zaczęła się pod koniec maja. Dokładnie w ostatni jego dzień. Była to sobota.]

Wybacz sarkastyczny ton, ale nie mogłem powstrzymać skojarzenia z „Rejsem”. „Urodziłem się w Małkini w 1937 roku w lipcu. Znaczy, w połowie lipca. Właściwie w drugiej połowie lipca. Dokładnie 17 lipca”. Nadmiar gadania o trywialnym fakcie jest niezamerzenie komiczny.

No i nie mógłbym przymknąć oka na to:

["Selavi".]

Sacrébleu! A cóż to za barbarzyński język? Gotów jestem przysiąc, że miałeś na myśli c’est la vie. Prosta rada: gdy nie masz pewności pisowni jakiejś obcojęzycznej frazy, sprawdź ją, zamiast iść za głosem fonetyki. Zwłaszcza w przypadku francuskiego prowadzi ona niechybnie na manowce.

Wierzę jednak, pomimo powyższych zastrzeżeń, że możesz jeszcze stworzyć coś jeszcze bardziej satysfakcjonującego. Jak widzę, jest już tutaj kontynuacja. Z ciekawością i bez przymuszania się przeczytam i ją. Powodzenia w dalszej twórczości.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@_MK_
Dziękuję za komentarz i wskazanie błędów.
Pozwól, że wyjaśnię.
Wielokropka w dialogach używam, by zaakcentować pauzę. Takie typowe nabranie powietrza.
Wstęp a'la "Rejs" wyszedł mi ot, tak, po prostu. Element humorystyczny.
Selawi zostało wzięte w cudzysłów. A rzeczywiście miałem na myśli francuskie c’est la vie.
Literówki - owszem, zdarzają mi się często. Poprawiam je, gdy tylko zauważę.
Jeżeli moje opowiadanie Ci się podoba, to bardzo się cieszę.
Pozdrawiam i zapraszam do lektury innych moich "wypocin".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
[Wielokropka w dialogach używam, by zaakcentować pauzę.]

Ależ od tego właśnie jest kropka! Wielokropek ma wskazywać moment zamyślenia, zawahania czy inne, nienaturalne przerwanie tempa wypowiedzi, wytrącające ją z jej wcześniejszego rytmu. Używajmy znaków interpunkcyjnych zgodnie z ich przeznaczeniem, wówczas będziemy rozumieć się lepiej.

Jak wspomniałem, z przyjemnością zerknę również do innych twoich tekstów, i nie tylko do nich. Jestem tu nowy, mam w czym przebierać.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@ _MK_
Jedna kropka to dla mnie za mało.
Jesteś nowy? Na pewno Ci się tu spodoba.
Dzięki bardzo.
Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
W zasadzie wszystko zostało powiedziane. 🙂
Na placu boju pozostał...a jedna hmmm... perełka:
"usuwałem się w nią i wysłałem rytmicznie."
Całkiem miły tekst, widać progres. 🙂)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@ Pokątne uściski
Dziękuję i pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.