Iza. Pierwsze spotkanie
29 sierpnia 2012
Szacowany czas lektury: 8 min
Dzień zaczął się jak zwykle punkt 6. Szybki prysznic, śniadanie i wyjazd do pracy przez zakorkowane ulice Warszawy. Jakie to szczęście, że jestem zwolennikiem dwóch kółek, dzięki temu drogę, która autem trwa 40 minut pokonuję w niecałe 20. W pracy jestem godzinę przed czasem, co pozwala mi przygotować wszystkie papiery na dzisiejszy dzień bez żadnego pośpiechu. Gdy wybija 8 zaczyna się przede mną maraton między listą numerów telefonów. Każdy z nich wstukuje i łącze się z osobą po drugiej stronie słuchawki. Rozmowa zazwyczaj trwa 10-15 minut i po tym czasie mogę określić już czy jestem na wygranej pozycji czy mogę dany numer wykreślić z listy. Tak mija moje całe 8 godzin pracy, pięć dni w tygodniu. Choć już jestem lekko zmęczony cały tygodniem to i tak od rana jestem w dobrym humorze, ponieważ dzisiaj mamy piątek. Na uświęcenie tego słonecznego dnia po pracy wychodzę do ulubionej kawiarni, która mieści się ulicę dalej od mojego biurowca. Zamawiam zieloną herbatę, siadam przy stoliku, z którego mam dobry widok na drzwi wejściowe i czytam książkę, którą zacząłem dwa tygodnie temu. Nic nie zapowiadało tego, że dzień będzie jeszcze piękniejszy niż jest. Gdy tylko pojawiła się w wejściu, książkę odłożyłem na bok. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Była niską brunetką, na sobie miała białą sukienkę w czarne grochy, co jeszcze bardziej podkreślało opaleniznę jej ciała. Rozglądając się za wolnym miejscem spojrzała w moją stronę. Wtedy mogłem dostrzec jej kolor oczu. Były cudowne, ciemne i pełne blasku. Uśmiechnęła się i poszła w przeciwnym kierunku siadając tyłem do mnie. Nie mogłem już myśleć o niczym innym, niż o niej. Była jak magnes. Spakowałem książkę, poprawiłem koszule i wstałem od stolika. Przechodząc obok wejścia czułem jeszcze jej perfumy. Słodkie i delikatne, takie, jakie uwielbiałem. Po drodze zamówiłem sok porzeczkowy i zbliżyłem się do niej. Zapach perfum był odczuwalny jeszcze mocniej, co skutkowało lekkim zawrotem w głowie. Patrząc na jej plecy zauważyłem tatuaż, który skrywał się za materiałem sukienki.
- Przepraszam. Można się dosiąść?
Spojrzała na mnie z dołu i ze swoim uśmiechem pokazała krzesło naprzeciwko siebie.
***
Nareszcie piątek. To było to, czego oczekiwałam po całym tygodniu nauki. Nic, tylko wolność.
Po spakowaniu się i szybkim śniadaniu wyszłam z domu. Do szkoły dotarłam 10 minut przed czasem. Chwila pogaduszek ze znajomymi i zadzwonił dzwonek, najgorszy dźwięk w moim życiu. Lekcje ciągnęły się jeszcze dłużej niż wczoraj. Ale wreszcie nadeszła chwila wytchnienia. Ostatnia lekcja, czyli wychowanie fizyczne. Nic tak nie dodawało mi humoru, co wf. Mogłam się ubrać w krótkie spodenki, luźną koszulkę i wyjść na halę po prostu pobiegać. Wiem, że przez te swoje ćwiczenia strasznie przyciągałam wzrok płci przeciwnej, ale lubiłam to i robiłam z wielką ochotą. Ale niestety nic nie trwa wiecznie i to, co dobre szybko się kończy. Lekcja minęła bardzo szybko. Poszłam do szatni, wzięłam ze sobą potrzebne rzeczy i wskoczyłam wziąć prysznic. Wiedziałam, że inne dziewczyny nie mają ochoty kąpać się w szkole, więc zostałam w szatni zupełnie sama. Bez większego skrępowania ściągnęłam spodenki, koszulkę, odpięłam stanik i zsunęłam majteczki. Puściłam letnią wodę i weszłam do kabiny. Chłodna woda była zbawieniem po wysiłku. Od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a sutki delikatnie stwardniały. Nalałam sobie żel na dłoń i zaczęłam powoli rozprowadzać go po ciele. Błądziłam po rękach, szyi, piersiach. Zataczałam kółka na brzuchu, zsuwając się powoli w dół. Delikatnie namydliłam sobie myszkę, tyłeczek i zsunęłam się na nogi.
Po chwili zabawy spłukałam całą pianę z siebie i wyszłam z kabiny. Wzięłam ręcznik i zaczęłam się wycierać. Nadal miałam na sobie gęsią skórkę. Po całym zabiegu wzięłam figi i powoli wsunęłam na tyłek. Założyłam stanik i poszłam do szatni po sukienkę, zabierając ze sobą wszystkie rzeczy.
Ubrałam się, założyłam buty i wszyłam ze szkoły. Do domu dotarłam w 30 minut. Zostawiłam tylko rzeczy, lekko się podmalowałam i poszłam na miasto. Gdy do tarłam do centrum postanowiłam wejść do pierwszej lepszej kawiarni czegoś się napić, bo jednak słońce dawało się we znaki. Otworzyłam drzwi i od razu poczułam na sobie chłód klimatyzacji. Zaczęłam rozglądać się za wolnym miejscem i ujrzałam jego. Był ubrany w błękitną koszule, czarne spodnie i trzymał w ręku jakąś książkę. Miał ciemne włosy i niebieskie oczy, które przebijały się przez szkiełka od okularów. Strasznie się we mnie wpatrywał, co wywołało u mnie uśmiech, który skierowałam w jego stronę. Odwróciłam się i odnajdując miejsce po przeciwnej stronie poszłam w tamtym kierunku. Zamówiłam mrożoną herbatę i usiadłam rozmyślając nad planami na dzisiejszy wieczór. Pomyślałam, aby wyskoczyć, do jakiego klubu ze znajomymi, gdy nagle usłyszałam za sobą męski głos. To był on.
- Przepraszam. Można się dosiąść?
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam ręką na krzesło, które znajdowało się naprzeciwko. Usiadł. Upił łyk swojego soku i patrząc mi w oczy zapytał jak mam na imię.
- Iza. A Pan?
- Jaki Pan? Nazywam się Patryk i strasznie miło mi Cię poznać.
- No ja też jestem mile zaskoczona, że taki człowiek zwrócił na mnie uwagę.
- Jaki człowiek? Wyglądam jakoś staro czy co?
- Nie, nie. Chodziło mi o to, że wygląda Pan, przepraszam, wyglądasz na kogoś takiego postawionego wysoko.
- No nie wiem czy wysoko czy nie, ale jestem pewien, że Ty jesteś dzisiaj pięknością mojego dnia.
***
Usiadłem najnormalniej jak tylko potrafiłem, aby strasznie się nie zbłaźnić. Upiłem łyk soku i zbierając wszystkie swoje siły zapytałem jak ma na imię. Jej głos był tylko dopełnieniem wszystkich formalności. Ona była aniołem. Był delikatny, a zarazem niósł ze sobą coś podniecającego.
Po wymianie kilku zdań uważała mnie za kogoś mocno stąpającego po ziemi, co było dla mnie wielkim plusem w całej rozgrywce. Szybko odpowiedziałem na jej uwagę kończąc skromnym komplementem, który chyba dosyć mocno podziałał na jej zmysły, bo uśmiech na jej twarzy był jeszcze mocniejszy niż przy pierwszym spojrzeniu. Nie mogłem w ogóle oderwać od niej wzroku. Podziwiałem każdy skrawek jej twarzy. Jej ciemne oczy, które wydawałoby się, że prześwietlają moją duszę. Usta, które przy każdym ruchu stawały się prawie lżejsze od powietrza. Policzki, delikatnie pociągnięte różem. Myślałem, że to trwa wieki.
- Powiedz mi, co skłoniło Cię do wejścia do tej kawiarni.
Pytanie nie było zbyt bystre, ale lepsze takie niż jakbym miał siedzieć i tylko się w nią wpatrywać, choć to nie byłoby wcale gorsze.
- Jestem po 8 godzinach szkoły, na dworze jest dość gorąco, więc wpadłam się czegoś napić.
- Jesteś nauczycielką?
Wybuchnęła śmiechem.
- Nie. Jestem uczennicą technikum, właśnie za dwa miesiące będę pisać maturę.
O kurwa. Ona ma zaledwie 19 lat? Nie mogłem w to uwierzyć. Spokojnie mógłbym powiedzieć, że skończyła już 23.
- Powiem Ci, że wyglądasz na o parę lat starszą.
- Tak wiem, nie widać po mnie mojego wieku, ale jakoś strasznie nad tym nie ubolewam.
- A ja może troszkę tak, choć z drugiej strony też mi to nie przeszkadza.
W ogóle nie myśląc nad odpowiedzią palnąłem taką głupotę. Od razu zrozumiała, że trochę się tego przestraszyłem, ale mimo wszystko spodobało mi się to, że jest taka młoda.
- To uważasz, że mając 19 lat nie mogę spotykać się z kimś starszym od siebie? Mam wielu znajomych, którzy mają powyżej 25 lat.
Jednak potrafiła prześwietlić człowieka. Prawie idealnie trafiła w mój wiek.
- Wcale tak nie uważam, też będąc w Twoim wieku miałem starszych znajomych.
- No sam widzisz. A zresztą to tylko rozmowa w kawiarni.
Ukazała ponownie swój uśmiech, całkowicie usuwając jakieś moje niezrozumiałe obawy.
***
Wyglądał na faceta, który wie, czego chce od życia. Chcąc sprawić mi przyjemność, złożył delikatny komplement, który nie wiem, czemu strasznie połaskotał moje ego i przez to mocno się uśmiechnęłam. Wpatrywał się we mnie jak obrazek. Sprawdzał każdy cal mojej twarzy. Przerywając ciszę ponownie wymieniliśmy kilka zdań, gdzie myślał, że jestem nauczycielką. Strasznie mnie to rozbawiło. Mówiąc, że jestem uczennicą, zobaczyłam jakieś zdziwienie i strach w jego oczach, ale nie wiedziałam, dlaczego tak się stało. Ale nie pozwalając bardziej rozprzestrzenić się temu lękowi, szybko załagodziłam swoją sprawę ukazując ponownie swój uśmiech, który jak zdążyłam wykryć dział na niego jak jakiś narkotyk. Już wiedziałam, że raczej nie pójdę dzisiaj do żadnego klubu. Dzisiejszy wieczór postanowiłam oddać dla tego na swój sposób przystojniaka, który jakoś dziwnie mnie przyciągał.
- Masz może kawałek kartki i coś do pisania?
Nie miałam ze sobą niczego, co przypomniało mi szkołę. Nie oczekując odpowiedzi, po chwili miałam przed sobą notes i długopis.
- Tutaj masz mały podarunek. Otwórz go dopiero, gdy wyjdę.
Zebrałam swoje manatki, uśmiechnęłam się i powoli kręcąc tyłkiem wyszłam z kawiarni.
***
Pozbawiając mnie wszystkich oporów pozwoliła mi nacieszyć się dłużej widokiem swojej uśmiechniętej buzi. Gdy tak się przyglądałem, wyrwał mnie z letargu jej głos. Poprosiła mnie o kartkę i długopis. Długo nie myśląc sięgnąłem do teczki i podałem jej to, o co prosiła. Zanotowała coś na ostatniej stronie notesu. Przekazała jeszcze, że mam to odczytać, gdy wyjdzie dopiero na zewnątrz i odeszła. Gdy oddalała się od stołu tym razem miałem możliwość przyjrzenia się jej zgrabnemu tyłeczkowi, który cudownie podskakiwał przy każdym ruchu. Po tym jak straciłem ją z zasięgu wzroku szybko sięgnąłem po notes i przewróciłem kartki na ostatnią stronę, gdzie był zanotowany numer telefonu i godzina, o której miałem zadzwonić. Teraz już byłem pewien, że ten dzień będzie jeszcze piękniejszy niż się wydawał.