Integracja (I)
10 listopada 2020
Szacowany czas lektury: 8 min
Nie nastrojowe i bez romantyzmu.
Wyjazd odbył się przy sporej frekwencji. Było piątkowe popołudnie, w sobotę żaden urzędnik nie pracuje, można było więc oderwać się codziennej szarości i pokusić się o spędzenie czasu w inny sposób. Impreza nie wiązała się z żadnymi kosztami, obejmowała oprócz noclegu pełne wyżywienie. Sponsorem spotkania integracyjnego, zaplanowanego z okazji "Dnia urzędnika" było miasto.
Jak zawsze w takich sytuacjach już w autokarze atmosfera rozluźniła się, szczególnie od momentu w którym pojawił się alkohol, choć podział pomiędzy uczestnikami rysował się jeszcze wyraźnie – jak w pracy. Zajmujący miejsca z przodu zachowywali się nieco sztywniej, natomiast towarzystwo okupujące tył autokaru było nieco bardziej rozochocone. Przód zajmowali zgodnie z hierarchią kolejno burmistrz, jego zastępca, kierownicy wydziałów, dalej pracownicy niższego szczebla, a na końcu znalazły się trzy panie z obsługi, kierowca i pracownik gospodarczy.
Po przyjeździe na miejsce pokoje hotelowe rozdzielono także zgodnie z rangą, burmistrz otrzymał lokum na najwyższym piętrze, zajmując jednocześnie najlepszy apartament, jego zastępca dostał pokój tuż obok. Pozostałą część gości zakwaterowano piętro niżej, nieliczni zajęli miejsca na parterze przy głównej sali.
Hierarchia obejmowała również rozdział miejsc przy obiadokolacji, ale nieformalny podział funkcjonował krótko, wkrótce atmosfera rozluźniła się, już mało kto sztywno trzymał się swojego miejsca. Nieodmiennie, jak często w takich sytuacjach pomógł temu alkohol, który pojawił się na stole.
Powoli stanowiska i funkcje przestawały mieć znaczenie, a w trakcie gorących dyskusji padały coraz śmielsze żarty. Większość raczyła się alkoholem umiarkowanie, ale niektórzy wybrali nieco szybsze tempo konsumpcji. Jego pierwszą ofiarą padł pan Henryk, pracownik gospodarczy. Po sporej dawce zaaplikowanej sobie jeszcze w autokarze i przy szybkim tempie narzuconym na początku, nastąpiło zmęczenie materiału. Henryk przysnął przy stole.
Wkrótce atmosfera rozluźniła się na tyle, że większość towarzystwa oddała się już bez jakichkolwiek krępacji zabawie na parkiecie. Sam burmistrz zajmował tańcem większość pań, ośmielając innych do bardziej swobodnych zachowań. Jedynie jego zastępczyni, Anna nie uczestniczyła w pląsach i nie bratała się z innymi. Pozostawała zimna i niedostępna jak zawsze. Ale nawet w nią szef wmusił trochę alkoholu. Dzięki temu w miarę upływu czasu otworzyła się nieco, choć zachowywała się ciągle we właściwym sobie stylu, wyniośle, pouczając innych i narzucając swoje zdanie. Mając już w sobie nieco alkoholu, podjęła wyzwanie , kiedy któryś z współbiesiadników wszedł jej na ambicję, jeśli chodzi o odporność na alkohol. Aby udowodnić że i na tym polu jest nie do pokonania, szybko wypiła kilka kolejnych drinków.
Nie pozostało to bez efektu, wkrótce jej mowa stała się bełkotliwa, a ona sama odrobinę zataczała się przy próbach oddalenia się od stołu. Nikt nie zwracał na to zbytniej uwagi, bo wszyscy byli pochłonięci zabawą i w mniejszym lub większym stopniu podchmieleni. Ale szef ciągle czuwał, więc aby zapobiec ewentualnej katastrofie i widząc jak inni obficie raczą Annę alkoholem, doholował podwładną do wyjścia z sali, polecając ją odprowadzić:
- Pani Iwono, niech pani weźmie do pomocy pana Henia i odprowadźcie szefową do jej pokoju.
Pan Heniu zdążył w międzyczasie odzyskać nieco sił. Będąc zaprawiony w tego rodzaju bojach, po krótkim odpoczynku odzyskał wigor. Ominął kilkanaście kolejek i obecnie na tle innych prezentował się zdecydowanie najlepiej w kwestii koordynacji ruchów i mobilności.
- Choć, Heniu, zaprowadzimy szefową.
Henryk skądinąd nie będąc zachwyconym zaangażowaniem go w transport pijanej szefowej, obrzuciwszy tęsknym spojrzeniem zastawiony alkoholem stół, odmruknął tylko:
-Tak jest, pomogę.
Mówiąc to, chwycił razem z panią Iwoną zupełnie nie protestującą Annę i powoli ruszyli po schodach. Anna już traciła kontakt z rzeczywistością, ale dawała się spokojnie prowadzić, uczepiona Henryka i Iwony z drugiej strony.
Po pokonaniu piętra, Iwona błagalnie spojrzała na Henryka:
- Teraz mnie jest coś niedobrze, Heniu muszę lecieć do łazienki, odprowadzisz szefową już sam dalej?
- Tak pani kierowniczko, oczywiście.
Nie był to dla niego problem, mimo swoich sześćdziesięciu dwóch lat był krzepki, a przy jego posturze i wadze ponad stu kilogramów, transport powłóczącej nogami kobiety nie był żadnym wyzwaniem. Pani Iwonka zniknęła za drzwiami, a on zmienił chwyt, przesunął Annę, nie trzymał już jej pod rękę, tylko objął ramieniem, po czym położył swoją rękę na jej piersi i schwycił ją w dłoń.
- Już ja cię doprowadzę, mruknął do siebie. Widząc że Anna nie reaguje, wzmocnił chwyt i śmielej i zachłanniej obmacywał jej pierś, biorąc ją całkowicie w posiadanie.
- Kurwa zajebiście… wymacam twoje cycki… taka okazja... nikt by nie uwierzył... Zatrzymał się, stanął za nią i chwytając od tyłu objął obie piersi wielkimi dłońmi, ugniatał i ściskał je wręcz zawzięcie pomrukując z zadowolenia. Kobieta nie reagowała, obsunęłaby się na podłogę gdyby nie jego mocny chwyt.
Nagle Henryka olśniło.
- Przecież mogę ją wymacać konkretniej i może obejrzeć sobie paniusię. Wszyscy pijani, ona nie obchodzi nikogo teraz.
- Choć kurwa księżniczko, zaraz pójdziesz lulu... ale jeszcze zabawimy się.
Anna mamrotała tylko, dowlekli się na piętro, mężczyzna otworzył drzwi i wprowadził całkowicie już bezwolną szefową do pokoju. Kiedy położył ją na łóżko, nawet nie drgnęła. Uśmiechnął się złośliwie i mściwie...
- No wredna dupo teraz to ja będę tobie szefował... Może bym nie skorzystał, ale narobiłaś mi tyle wstydu i tak mnie potraktowałaś, że grzech nie odpłacić.
Anna piastowała swoje stanowisko w urzędzie od kilku miesięcy, do niej należały m.in. sprawy kadrowe i finansowe. Nie była lubiana, podejmowała niepopularne decyzje, dołożyła większości podwładnych obowiązków, z nastaniem jej rządów dla wielu skończyły się też czasy premii. Oprócz tego była autentycznie wredna, co okazywała przy wielu okazjach, mając tego pełną świadomość. Wielokrotnie ignorowała podwładnych, kazała na siebie czekać, odrzucała gotowe projekty, krytykowała z byle powodu. Henryk z racji tego że był tylko pracownikiem gospodarczym, nie miał z nią wielkiej styczności. Ale jego też pozbawiła premii i dołożyła pracy. Parę razy wyrzuciła go też z biura, gdzie czasem przesiadywał i to każdorazowo w obcesowy sposób. Nieodmiennie padało pod jego adresem coś w stylu:
- Gdzie siedzisz, do swojego kantorka, do roboty ! Wyjdź, albo:
- Tu przychodzą petenci, to nie miejsce dla ciebie.
Przy czym nigdy nie zwróciła się do niego "pan", lub choćby jak większość "Heniu", tylko zawsze per mówiła na "ty".
Zdecydowanie jej nie lubił. Gdyby nie była chociaż taka wyniosła. Próbował nawet na początku zagaić jakąś rozmowę, bo podobała mu się, jako kobieta, zbudowana jak lubił. z pełnymi kształtami, też nie młódka, bo po 40, ale 20 lat młodsza od niego… Zawsze ubrana na błysk. Podziwiał ją skrycie. Nie jego liga, ale chciał chociaż czasem zagadać, o cokolwiek, ale jeśli nie wyśmiała jego prób, to przynajmniej zbywała zupełnie niczym. Za którymś razem wzięła go na stronę i powiedziała wprost:
- Każdy tutaj musi znać swoje miejsce w szyku, zapamiętaj to sobie. Nie spoufalam się ze zwykłymi robolami takimi jak ty, więc nawet mnie nie zagaduj. Nie życzę sobie tego więcej!
Wszystko to przeleciało mu teraz przez głowę, kiedy spojrzał na Annę leżącą przed nim. Wcześniej wypity alkohol też zrobił swoje.
- Teraz się dziwko spoufalisz. I to bardzo, właśnie ze mną.
- I pokażesz mi się…zwykłemu robolowi.
Anna pozostawała nadal kompletnie bezwładna, ale to nie stanowiło dla niego przeszkody. Nie chciał jej rozbierać, ale podciągnął bluzkę, rozpiął ją i usiadł przy niej, wsunął rękę w biustonosz i wydobył piersi, tym razem nie tylko je czuł, ale i widział. Ściskał masywne półkule szorstkimi dłońmi, miętosił, chwytał obiema dłońmi, drapał kreśląc paznokciami długie czerwone szramy, miażdżył między palcami sutki i ciągnął za nie.
- Ale zajebiste cyce...
- Popatrzymy dalej. Zostawił zmaltretowane piersi i podciągnął spódnicę maksymalnie do góry, zakrywając nią chwilowo biust., leżącej na wznak Anny.
- Teraz rajstopy. Szarpał się chwilę, ale ściągnął je do kolan… spojrzał na to co odkrył i zaklął:
- Ja pierdolę, ha, ha... ale ma zarost… Anna miała szeroko rozłożone nogi, ugięte w kolanach. Spod białych majtek po obu stronach ud i u góry wystawały gęste, skręcone włoski.
- Kurwa muszę zobaczyć tego bobra… zsunął majtki w dół ile szło, prostując na chwilę ugięte nogi. Jego oczom ukazała się spora kępa włosów porastająca obficie całe krocze, część włosków pokrywał też wewnętrzna stronę ud.
Henryk roześmiał się.
- W życiu nie widziałem takiej obrośniętej pizdy! Myślałem że taka damulka to będzie wygolona, a tu proszę!! Nikt by nie uwierzył!
- Ale dziura jej chyba nie zarosła. Wsunął swą szeroką dłoń między nogi Anny i zaczął miętosić jej krocze, ściskał je ręką, chwytał za runo i ciągnął za nie.
- Ja pierdolę!! dołączył drugą rękę i rozchylił nogi.
- Ale szpara! Patrzył z uśmiechem odsłonięte krocze, rozchylił wargi i oglądał z zainteresowaniem odsłonięte, różowe wnętrze…
- Ale piździsko, wary i dziura też duże, jak lubię, dorodna sucz jak myślałem. Komentował manipulując niezgrabnie szorstkimi dłońmi.
Próbował wcisnąć pomiędzy rozchylone wargi palce, ale szło opornie, Anna zaczęła się wiercić. Odpuścił i mruknął do siebie:
- Pokaż jeszcze dupę...
Odwrócił ją na brzuch. Podkurczył nogi tak że wypinała się, eksponując pośladki, leżąc jednocześnie z twarzą przyciśniętą do powierzchni łóżka.
- Kurwa! Ale dupa, zajebisty zad. Poklepywał ją i macał, rozchylał pośladki. Anna po chwili opadła na bok, nie będąc w stanie utrzymać pozycji.
Henryk był jak w amoku, miał przed sobą obiekt swoich westchnień, bezbronny, nagi i zdany na jego łaskę. Myślał jaki z tego zrobić użytek na dłuższą metę... Obawiał się, że ktoś może w końcu sprawdzić jak pani wiceburmistrz się czuje, a i jego nieobecność mogła wydać się zbyt długa.
- Wsadziłbym ci w tą kudłatą norę... ale nie ma czasu...
Z uśmiechem wyciągał swój telefon, dopiero od niedawna miał model z aparatem, wnuki nauczyły go obsługi. Uwielbiał wędkować i uwieczniał aparatem swoje okazy. Teraz trafił mu się najlepszy okaz w życiu.
Ponownie odwrócił Annę na plecy, zrobił zdjęcia jej całej sylwetki, odsłoniętych piersi, obnażonego ponownie krocza i na koniec pośladków. Zastanowił się przez chwilę jak upokorzyć jeszcze kobietę, tak aby wiedziała o tym tylko ona i on. Rozejrzał się, ale nic mu nie przyszło do głowy. Anna ułożyła się ponownie na boku, eksponując pośladki. Henryk zerknął na przedmioty, które wytoczyły się wcześniej z jej torebki.
- Nie mam czasu aby ci zapakować swojego, ale zostawię tobie pamiątkę. Sięgnął po krem leżący wśród jej rzeczy. Wycisnął go nieco z tubki na dłoń i chwytając za krocze, rozsmarowywał go niecierpliwie między nogami, sondował co jakiś czas palcem otwór pomiędzy wargami sromowymi, rozchylał je, aż w końcu wcisnął dwa palce w nawilżone wnętrze Anny. Dodał do nich trzeci i czwarty palec, a potem z uśmiechem triumfu przez chwilę wpychał w pochwę dłoń na tyle głęboko ile się dawało. Wsuwał i wysuwał palce rozwierając Annę coraz bardziej. W końcu zabrał rękę, po czym nasmarował środkowy palec kremem wcisnął go w odbyt kobiety. Z jej ust wydobył się cichy jęk… Henryk wsuwał go i wysuwał w szybkim tempie, po chwili dołączył do niego kolejny palec. W trakcie takiej penetracji kobieta zaczęła stękać głucho.
- Żebyś wiedziała od czego cię dupa boli i komu to zawdzięczasz... ekwilibrystycznie, ale udało mu się zrobić zdjęcia, ze swoją dłonią pomiędzy jej udami i kolejne z palcami tkwiącymi głęboko w jej odbycie, uwiecznił też na nich swoją uśmiechniętą twarz.
- Teraz jesteś moja słoneczko, mam cię.
W końcu ubrał Annę, podciągnął bieliznę i rajstopy, nawet bluzka dała się zapiąć.
Wyszedł. Cdn...