Iluzja
26 czerwca 2020
Szacowany czas lektury: 25 min
– Teraz zawiąże ci oczy.
Andrzej stanął z tyłu mnie, a ja zamknęłam powieki.
– Wstań, proszę.
Robię, co każe i czekam z uśmiechem na dalszy ciąg wydarzeń. Chwycił mnie za ręce i pociąga przed siebie.
– Podejdź, proszę i usiądź na łóżku.
Wykonałam polecenie i usiadłam na krawędzi łóżka. Długa suknia wieczorowa ułożyła się na moich kolanach.
Jest czternastego lutego. Dla nas szczególna data. Ważna dla mnie. Od dnia, gdy spotkałam Andrzeja, tego dnia właśnie, co roku robimy sobie walentynki. Uciekamy z miasta, gdzieś na wieś, nad jezioro i tam spędzamy wspólnie cały dzień i noc. Spacerujemy do późna, a potem kochamy się długo. Tym razem jest to hotel i wielkie jezioro na Mazurach. Zmęczeni spacerem, zjedliśmy wykwintną kolację, a teraz będziemy się kochać. Długo, długo, aż nasycimy się sobą i zaśniemy. Tak jest już od kilku lat.
– Pamiętasz ten kawał? – Andrzej przerwał moje myśli.
– O jakim kawale mówisz?
– Ten o małżeństwie, jak mąż chwalił żonę. Że jest taka ładna, cudowna w łóżku, tylko żeby była choć trochę obca?
Pamiętam, przyznaję, rozśmieszył mnie, tylko co ma wspólnego z dzisiejszą nocą? Z nami?
– Tak kochanie, pamiętam, co z nim? – uśmiecham się w stronę, z której słyszę głos męża.
– Przygotowałem na dzisiejszą noc coś specjalnego.
– To miłe. Ale co z tym kawałem?
– A nic, tak mi się przypomniał.
On coś kombinuje. Jestem tego pewna. Często bawimy się, zawiązujemy sobie oczy, wiążemy ręce, ale dlaczego wspomniał o tej historyjce? Pozbawiona wzroku, wytężam słuch i staram się odgadnąć, co na dziś przygotował.
Słyszę ciche odgłosy stąpania w stronę drzwi. Trzask zamka w drzwiach.
– Wychodzisz?
– Nie kochanie. Będę tu cały czas.
– Ale otworzyłeś drzwi? Po co? Myślałam, że…
– Zaufaj mi, proszę. – Przerywa mi stanowczym tonem.
– Dobrze – odpowiadam i znowu się uśmiecham, zastanawiając się, czy drzwi były otwarte przedtem i teraz je domknął, czy może otworzył je teraz.
Słyszę kroki w drugą stronę pokoju, potem cichy, miękki odgłos wciskanego guzika w magnetofonie i z głośników poleciała muzyka z jakiegoś filmu. Spokojny utwór zagłusza jego kroki, przestaje się orientować i nie wiem, gdzie teraz jest. Cwaniak z niego. Pozbawił mnie wzroku, a teraz przytłumił mi słuch.
Jego dłoń uniosła moją rękę, pocałował ją, a potem położył na moim kolanie.
Łóżko ugięło się mocno z jednej strony. Ciepły podmuch z jego ust w moje ucho zaskoczył mnie.
– Chciałbym kochanie, żebyś mi zaufała – zrobił małą pauzę – żebyś nie lękała się tego, co zrobię i w pełni się poddała.
To brzmi złowrogo, ale ja znam mojego męża. Wiem, czego mogę się po nim spodziewać, jakie ma upodobania. Większość z nich nawet uwielbiam, a tę małą drugą część zwyczajnie lubię, więc uśmiecham się i skinieniem głowy daje mu zgodę.
Bez ostrzeżenia, jego palce chwytają mnie za brodę, pociąga ku sobie i moje usta spotykają jego. Całuję delikatnie, bez natarczywości, pieści wargi. Chwytam w dłonie jego głowę i przytrzymuję, by mi zbyt szybko nie uciekł. Andrzej pozwala mi nacieszyć się sobą, ale nie wchodzi we mnie językiem. Nie robi tego i jest to dla mnie coś prawie zapomnianego, coś co już nie istnieje w naszym związku.
Jego usta nagle uciekają, łóżko podskoczyło pode mną uwolnione z męskiego ciężaru, zostaję sama. Muzyka nadal cicho wypełnia pokój. Nie słyszę go i nie wiem, w jaką stronę odszedł, więc tylko uśmiecham się i czekam na więcej. Jego pocałunki, trochę inne niż zwykle, pobudziły mnie bardzo. Świadomość, że za chwilę dobierze się do mojej sukienki, a potem do majteczek i stanika, sprawia, że staję się mokra i gorąca.
Trzask otwieranych drzwi mrozi moje ciało, sprawiając, że włoski unoszą się na skórze!
Wyszedł? Nie słyszę jego kroków. Zostawił mnie?
– Andrzeju? – ostrożnie pytam, gdyby jednak ktoś obcy, może pokojówka, przez przypadek otworzyła drzwi.
– Ciiiii – szept z rogu pokoju, gdzie stoi wygodny fotel, każe mi milczeć.
Wtem dźwięk ciężkich kroków w masywnych butach zbliżył się do mnie od strony drzwi.
– Andrzeju! Kto to!?
– Zaufaj mi, kochanie – uspokaja mnie głosem, który ma mnie zahipnotyzować. – To nikt, nie istnieje, nie ma go tu.
Co on plecie? Przecież słyszę! Ktoś wszedł do pokoju! To jest mężczyzna! I jakby na potwierdzenie moich przypuszczeń zaczynam czuć obcy zapach wody kolońskiej.
Nie mam ochoty na taką niespodziankę. Unoszę ręce, chcę zdjąć opaskę. Nie zdążyłam. Dłonie Andrzeja przytrzymują mnie tuż przy twarzy i nie pozwalają odsłonić oczu.
– Andrzeju! Nie!!!
– Proszę, abyś mi zaufała. Nie zrobię niczego, na co nie wyraziłabyś zgody.
– Nie! – protestuję stanowczo i staram się wyrwać z jego uścisku. Na próżno.
– Znasz mnie przecież – mówi spokojnie. – Czy kiedykolwiek zrobiłem coś, czego byś potem żałowała?
– Nie i nie! Każ wyjść temu panu. Koniec zabawy!
– Asiu. Czy myślisz, że oddałbym cię innemu mężczyźnie?
Tu ma racje, znam go jako zaborczego samca, który jest zagorzałym przeciwnikiem swingersów, trójkątów i podobnych eksperymentów.
– Więc, co tu robi ten facet?
– Tu nie ma nikogo, oprócz nas. Uwierz mi. To tylko twoja wyobraźnia. Iluzja mająca oszukać twoje zmysły. Tylko iluzja.
Mówi to tak przekonująco, iż zaczynam się zastanawiać. Jesteśmy małżeństwem od ośmiu lat. Nigdy nie było mowy o trójkątach czy seksie grupowym. Nikt z nas nie wspominał o takich fantazjach, nie oglądamy takiego porno, nie rozmawialiśmy o tym nigdy. Owszem, bawimy się, od czasu do czasu w gry, ale nigdy nie braliśmy nawet pod uwagę, włączenia do zabawy innych.
– Proszę, tylko abyś mi zaufała.
Zaczynam wierzyć, że mnie oszukał z tymi drzwiami. Podejrzewam, że to on wszedł do pokoju, wkładając buty i nie ma tu nikogo, poza nami. W końcu się uspokajam, uśmiecham i opuszczam dłonie.
– Zapomniałem jeszcze o jednym.
– Zamknąć drzwi?
– Drzwi są zamknięte, kochanie, ale zapomniałem związać ci ręce.
– Czy jesteś pewny, że wiesz, co robisz? – Lęk jednak nie uciekł daleko i powrócił wraz z męskim obcym zapachem, który owiał mi twarz. Pamiętam tę wodę kolońską. Tak pachniał typ ze stacji benzynowej, na której wczoraj tankowaliśmy. Był straszny i w jakiś sposób pociągał mnie erotycznie. Wielki facet z wiecznym zarostem. Miał na dłoniach skórzane rękawiczki. Takie jak kiedyś nosili kierowcy samochodów sportowych. Delikatne, z cienkiej skóry. Przyglądałam mu się, jak szedł do toalety. Andrzej dostrzegł moje spojrzenie. Zajrzał z uśmiechem w moje oczy, a ja wytłumaczyłam się krótkim: – Wstrętny typ, prawda?
Myślę, że właśnie jego odpychająca powierzchowność przyciągała moją uwagę, brutalność, jaką widziałam w jego oczach, rysach twarzy, pobudzała serce do szybszego bicia.
Moje ręce powędrowały na plecy i tam splotły się w ciasnym uścisku delikatnego materiału.
Co teraz? Ciche kroki w stronę fotela. Usiadł w nim. Stuknęło twarde szkło o blat stolika. Tam jest mój mąż. Siedzi w rogu pokoju i popija drinka. Słyszę, jak chrząka, potarł nos, wciągnął powietrze, przesunął jakiś przedmiot po drewnianym stoliczku, coś metalowego i cieżkiego, udowadnia, że jest tam naprawdę. Wierzę mu, ale moje zmysły podpowiadają mi, że nie jesteśmy sami w pokoju, że mąż siedzi w rogu pokoju a przede mną stoi ktoś trzeci.
– Piękna kobieta! – obcy, męski głos, dolatujący z miejsca między mną a drzwiami, zmroził mi skórę i sprawił, że serce uderzyło gwałtownie.
– To prawda – Andrzej, wciąż siedząc w rogu pokoju, odpowiedział spokojnym tonem.
– Jest twoja – dodał po chwili i bez emocji.
Nic nie odpowiadam. Serce gwałtownie przyśpieszyło, z trudem panuję nad oddechem. Wiem, że to cały czas głos męża. Tylko zmienia barwę, by mnie zwieść, lecz udaje mu się to tak bardzo, że ogarnia mnie lęk.
Przez sekundę zastanawiam się: jak on to zrobił, gdy nagle dźwięk ciężkich kroków zbliżył się do mnie i zatrzymał tuż przede mną.
Zapach taniej wody kolońskiej, znoszonej skóry, lekki swąd spalin samochodowych. Siedząc przed nim, zwieszam głowę. Próbuję uspokoić oddech, zapanować nad drżeniem, lecz serce dudni mi w uszach, wybijając dodatkowy rytm zmieszany z wolno płynącą muzyką z odtwarzacza.
Mężczyzna stojący przede mną zamruczał gardłowo, jego noga dotknęła moje kolano, a ja instynktownie odsuwam się do tyłu parę centymetrów. Tylko na tyle pozwala mi krawędź łóżka.
– Nie bój się maleńka – mówi grubym i ochrypłym głosem, tuż nad moją twarzą. Zaraz też owiewa mnie jego oddech, w którym aż nazbyt mocno czuć papierosy i alkohol.
– Spodoba ci się, to co zrobię – dodał, po czym usłyszałam, jak się lekko uśmiechnął.
Mąż nie pali! W pokoju nie wyczułam dymu z papierosa! Przed chwilą całował mnie w usta słodkim i czystym pocałunkiem!
– Andrzeju?
Chcę się upewnić, że jest przy mnie, że to on stoi tuż nade mną i tylko udaje.
– Tak, kochanie? – głos dolatuje z oddali, z rogu pokoju. Zastanawiam się: czy to niemożliwe, by tak szybko się przemieścił? Usłyszałabym go, poczułabym ruch, a jednak ufam mu, że jesteśmy tu sami. Wierzę, że nie zrobiłby mi krzywdy.
– Kocham cię, Andrzeju – tylko tyle potrafię mu powiedzieć.
– Też cię kocham, Asiu – odpowiada ciepłym głosem i się trochę uspokajam.
Dłoń w skórzanej rękawiczce dotyka mego policzka, niespodziewanie, tuż po łagodnych słowach z rogu pokoju, i nagle kamienieje. Myślami biegnę w stronę fotela, gdzie siedzi mąż, gdzie czuję się bezpieczna. To pomaga tylko na ułamek sekundy, gdyż dotyk nie zniknął, więc wracam pokornie do łóżka, na którym siedzę, oślepiona opaską na oczach, ze związanymi z tyłu nadgarstkami i do mężczyzny w ciężkich butach, o zapachu taniej wody kolońskiej, oddechu ziejącym wódą zmieszaną z zapachem z popielniczki i dłoniach w skórzanych rękawiczkach.
Wyobraźnia rysuje postać ze stacji benzynowej. Szara twarz mężczyzny z zaniedbanym zarostem. Wyszedł z toalety. Obserwowałam go, jak szedł między regałami, a potem otaksowałam, gdy stał przy półce z alkoholami. Nosił ciężkie, wojskowe buty, skórzane spodnie i kurtkę z wyszytą na plechach wielką szarą czaszką. Barczysty i brudny typ – tak wówczas pomyślałam, a on spojrzał na mnie raz i uśmiechnął się, wykrzywiając wargi jakby z wysiłkiem. Udałam, że patrze gdzieś poza nim, nie na niego, tylko na półkę za nim. Był odpychający, a ja nie potrafiłam przestać na niego patrzeć. To było dziwne.
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że palce w rękawiczce, gładzące mój policzek, szyje i kark, są tamtego mężczyzny. Zapach starej, znoszonej skóry, zbyt znoszonej i nigdy nie odświeżanej, powinien mnie odpychać, ale czuję coś wręcz przeciwnego. Chwycił mnie pod brodę, uniósł głowę i dotknął ustami mego policzka. Twardy zarost ukuł mnie nieznośnie, usta wydały mi się obce, zapach odpychający.
Chciałam się odsunąć, ale on przytrzymał mnie, chwytając z tyłu głowy i przywarł ustami do moich, całując i próbując wtargnąć językiem. Wydało mi się, że znam ich kształt, ale smak jest mi obcy, tak samo, jak natarczywość nie podobna do mojego męża, więc staram się uchylić i nie wpuścić go w siebie. Mruczał gardłowo z zadowoleniem, uzmysłowiłam sobie, że podnieca go mój opór. Gorąco oblało mi twarz, a krew zaczęła pulsować w czaszce.
– Ładnie smakujesz, ślicznotko – powiedział, uwalniając mnie z pocałunku i pozostawiając na mych ustach mokry ślad śliny zmieszanej z tytoniem i tanim alkoholem, który mimowolnie zlizałam.
– Zobaczmy, co kryje twoja sukienka – zapowiedział, po czym ciężko klęknął przede mną, a ja wyobraziłam sobie jego zuchwałą minę, podniecone oczy i wilgotne usta pełne nikotynowej smoły.
Gwałtownie wciągnęłam powietrze, jakbym miała wpaść w głęboką wodę i jednocześnie napięłam mięśnie, jak przed upadkiem.
Dłonią podtrzymywał mnie z tyłu głowy, a druga niespodziewanie dotknął uda. Przez delikatny materiał sukienki czułam twarde szwy rękawiczki. Przesunął się na kolano, a potem po łydce, z boku i ku dołowi, przyciskając sukienkę do pończoch, sięgnął kostki, obejmując ją mocno.
Syknął z zadowolenia, jakby ta część mojego ciała była dla niego najciekawsza.
Jednak długo tam nie pozostał i ruszył ku górze, tym razem wślizgując się pod sukienkę, dotarł do kolana, które objął mocniej na kilka sekund, a potem z kciukiem wewnątrz uda, dotarł do majteczek.
Dreszcz przyjemności zmieszany z lękiem uderzył mnie w to miejsce i szybko powędrował przez brzuch, drażniąc serce, dławiąc przełyk.
Mężczyzna nie przestaje: wciska dłoń między materiał sukienki i majtek, z boku biodra, i dociera do pupy. Przysunął się do mnie i oparł o moje kolana, a potem naparł, chcąc wsunąć się między nie. Ulegam po chwili, tłumiąc w sobie obraz mężczyzny w skórze, próbując wypchnąć go ze świadomości i wmawiając sobie, że to Andrzej. Uchylam uda i wpuszczam go w rozcięcie długiej sukni, między kolana.
Wiem, że to iluzja, że tak naprawdę jest przy mnie mąż, ale nie mogę się powstrzymać i spoglądam w bok, w róg pokoju.
Twardy zarost dotyka mojej szyi. Usta zaciskają się na skórze, szczypią mnie, znacząc drogę ku moim piersiom. Pocałunkami wkracza w głęboki dekolt, sunie po wzgórzu, dociera do granicy stanika i odkrywam nagle, że sprawia mi to przyjemność.
Andrzeju, jak ty to robisz? Jak sprawiłeś, że masz nagle dwudniowy zarost. Jak czarujesz, że jednocześnie siedzisz z dala ode mnie i jednocześnie dotykasz mnie?
Dłoń zza mojej głowy przesuwa się na obojczyk, chwyta materiał sukni, odsłania ramie, ciągnie rękaw w dół, odpina ramiączko i odchyla stanik. Mocny uścisk na piersi sprawia, że nie mogę się powstrzymać i wzdycham głośno, poddając się rozkoszy. Rozchylam usta, jak do pocałunku, którego nagle zapragnęłam i dostaje go.
Smak papierosów i język skąpany w alkoholu koją moje pragnienie. Mam ochotę przytrzymać go, objąć dłońmi i nasycić się nim. Ale nie mogę. Związana z tyłu tylko wychylam się do przodu ustami i myślę już o tym, by mnie posiadł. Zaciskam uda na jego biodrach, nogą oplatam i przyciągam do siebie. Twardy materiał spodni drażni mnie. Jest podniecający. Inny, jaki znam i nie mogę pozbyć się obrazu, że to mężczyzna z wczorajszego dnia.
Jest realistyczny, prawdziwy w dotyku, zapachu i smaku. Taki inny niż...
Mam wrażenie, że jestem z kimś obcym, zdradzam i co gorsza, zapominam o mężu.
– Andrzeju! – wykrzykuję w panice.
Odległy głos z rogu pokoju odzywa się prawie natychmiast:
– Proszę, abyś mi zaufała. Nie zrobię niczego, czego byś nie chciała.
Przytomnieje na sekundę i zastanawiam się, czy jest możliwe być w dwóch miejscach naraz i ze zgrozą uświadamiam sobie, że nie. To nie nagranie z taśmy ani żadna sztuczka, tylko oszustwo!
Dłoń zza mojego pośladka wyślizgnęła się i szybko trafia między uda, palcami mocno ucisnęła moją kobiecość. Usłyszałam własne westchnienie i zawstydziłam się myśli, która temu towarzyszyła. Dotyk sprawił mi rozkosz, a wyobrażenie podsunęło mi obraz obcego mężczyzny, który z nieznanych mi powodów, tam na stacji, wzbudził moją ciekawość.
Dłoń porusza się wolno, ocierając się o materiał majteczek. Czuję jego palec, jak wciska się w wilgotne wargi. Usta dotykają moją pierś, pieści językiem okolice sutka, uderza go i ściska wargami.
Przestaje się zastanawiać. Już tylko chcę go. By wszedł we mnie. Poczuć jak ociera się o moje uda. Wyobraźnia maluje obraz, na którym rozchylam uda, między którymi klęczy mężczyzna w skórzanych spodniach.
Żałuje, że dałam sobie związać ręce. Tak bym chciała dotknąć jego twarzy, objąć ramiona, przytrzymać go za pośladki, gdy wejdzie we mnie.
Gwałtowne pchnięcie powala mnie na łóżko. Słyszę, jak wstaje. Robi kilka kroków. Muzyka milknie, mechanizm wysuwa płytę, potem wciąga talerz i po sekundzie w pokoju rozbrzmiewa ostra muzyka. To metal. Mocny w uderzeniach, twardy i złowrogi. Pasuje do postaci, jaką udaje Andrzej. Do mrocznego rycerza na mechanicznym koniu. Muzyka jest głośniejsza, ale i tak słyszę, jak podchodzi do mnie. Brzdęk klamry, chyba od paska spodni. Poprawiam się na łóżku. Ręce trochę uwierają mi za plecami, ale to mi nie przeszkadza i układam ciało tak, by być gotowa, przyjąć spragnionego mnie mężczyznę.
Gdy materiał rękawiczek dotyka mnie z boku ud, aż podskakuję w nerwowym skurczu. Dłonie wpychają się pod moje pośladki, unoszą, palce chwytają materiał, drażnią skórę nienaturalnym dotykiem i zsuwają ze mnie pończochy wraz z majtkami. Nie jest mu łatwo, więc pomagam, unosząc na przemian nogi, aż dociera do stóp i na tym kończy, pozostawiając materiał na kostkach. Przyciąga mnie na krawędź łóżka, klęka między kolanami, wpycha pod łóżko moje skrępowane stopy i kładzie usta na moim kwiecie. Nieprzyjemne ukłucie twardego zarostu, a potem delikatny dotyk jego ust i języka. Szybko zapominam o niewygodnej pozycji, o podkurczonych nogach i ramionach skrępowanych za plecami. Zapominam o twardym zaroście kochanka, jak drażnią wnętrze ud, jak dręczą miękkość mojej kobiecości, ale nie zapominam o osobie siedzącej w fotelu w rogu pokoju. Słyszę, jak odstawia szklankę na blat stolika, a potem pociąga nosem, głośno, bez skrępowania, jak znudzony przedstawieniem widz.
Gdy język zagłębia się we mnie, a ja powoli zatracam się w rozkoszy, z oddali dobiega mnie szmer rozsuwanego zamka u spodni. Resztę zagłusza muzyka, ale widzę oczami wyobraźni, jak zsuwa spodnie do kostek, uwalnia się ze slipek. Jak jego penis wyskakuje, gotowy dać mu rozkosz.
Obce usta dotykają mnie, liżą moje wargi, całują, przesuwając się w górę i w dół. Język smakujący tytoniem i alkoholem zagłębia się we mnie, a tam z boku siedzi mój mąż, patrzy na mnie, jak wyginam ciało z rozkoszy, jak mruczę i dyszę. Podnieca go ten widok. Jego penis pragnie być w moich dłoniach, w mych ustach. Ja tego pragnę.
Mężczyzna między moimi udami przeszedł pocałunkami na brzuch.
Ramiona przesuwają się po bokach, zabierając suknie ku górze. Podciąga ją pod sam stanik. Pomagam mu w tym, wyginając się w pałąk, a na koniec dłonie zaciskają się mocno na moich piersiach. Rozkosznie! Miażdży mnie i cały czas pięści ustami mój brzuch, okolice pępka. Jest bosko!
Spoglądam w stronę męża. Wiem, że go tam nie ma, ale coś mi każę tam spojrzeć i uśmiechnąć się do miejsca, z którego go słyszę.
– Kocham cię, Asiu – szept dociera do mnie z rogu pokoju, a ja ponownie odczuwam wstyd, lęk i ogarnia mnie panika.
To głos mojego Andrzeja! Jestem pewna, że to on! Serce wali mi jak oszalałe, a myśli biegną w każdym możliwym kierunku. Wierze mu, ale nie mam pojęcia, jak zrobił, że jest tu ze mną i jednocześnie siedzi w fotelu.
– Andrzeju?!
– Tu nie ma nikogo, oprócz nas. Uwierz mi. To tylko twoja wyobraźnia. Wierz mi. Iluzja mająca oszukać twoje zmysły. Tylko iluzja.
A ja mam wrażenie, że to nie głos mojego męża.
Niezgrabne palce uwolniły mnie ze stanika, zacisnęły się na mnie. Skórzany dotyk palców na moich sutkach wzbudza we mnie nowe, nieznane odczucia. Dręczą, każą się przeciwstawić, a zarazem sprawiają, że mięknę. Poddaję się temu uczuciu i przestaję myśleć, zastanawiać się, co jest prawdą, a co iluzja. Rozkoszuje się jego dotykiem. Jest tylko on i ja. Nikt więcej. Reszta to iluzja.
I ta iluzja nagle podrywa mnie do pionu, przytrzymuje za kark, bym nie upadła. Dźwięk odpinanej klamry na pasku, tuż przed moją twarzą, odpinane guziki rozporka, coś twardego uderza mnie w nos. Twardy materiał o lekkim zapachu pastowanej skóry. Kolejny zapach, tym razem ciała, rozgrzanej skóry spryskanej tanią wodą kolońską. Obcy zapach.
Powraca obraz mężczyzny w rękawiczkach. Uśmiecha się tak samo, jak wtedy, lubieżnie i z satysfakcja, wzbudzając we mnie niechęć. Stoi nade mną, trzymając moją głowę w dłoni. Wiem, czego chce, co zamierza zrobić, a ja nie mam na to ochoty! Nie chcę! Nawet jak to tylko iluzja! Nawet jak wiem, że zaraz wezmę do ust członek męża! Nawet wówczas nie chcę! Bo czuję, że to nie on! Bo widzę, jak penis czekający na moje pieszczoty, jest obcy. Jest kutasem tamtego mężczyzny! Gorący dotyk delikatnej skóry, aż parzy w wagi. Mam ochotę krzyknąć. Mam ochotę wyrwać się, ale nie robię nic, tylko zaciskam usta.
Przywołuję słowa męża, że to tylko moja wyobraźnia, że to iluzja, która ma mnie oszukać. Ale ja mam przed oczami innego faceta! I on stoi teraz nade mną, z opuszczonymi spodniami, z kutasem uderzającym w moje wargi! Jak mam to pokonać?
– Kocham cię Asiu – słyszę z rogu pokoju. To mi nie pomaga, ale wierzę, że nie zrobiłby mi tego, że kocha mnie tak samo, jak ja jego.
Otwieram usta. Przyjmuję ciepłą męskość i powoli zamykam na nim usta. Smakuje inaczej ale to mój Andrzej. Jego ciepło, jego kształt. Nigdy bym go nie pomyliła. Wierzę w to. Uśmiecham się zadowolona i zaczynam pieścić go językiem. Gładzę główkę, drażnię wędzidełko, oblizuje krawędź żołędzia. Jest bosko! Uwielbiam to i cała się temu oddaje. Zaczyna wchodzić we mnie, posuwać moje usta, uderzać głęboko zmuszając, bym przyjęła go w gardło. To mój Andrzej. Uwielbia mi to robić. Wchodzi cały, uderzając materiałem spodni w twarz. Syczy przy tym gardłowo i mruczy zachrypłym gardłem. Obcym głosem mężczyzny ze stacji paliw.
Utwór przestał dudnić w pomieszczeniu i wtem słyszę ciche uderzenia, jakby ktoś szybko masował członka, onanizował się w rogu pokoju. Przestaje pieścić gwałcącą mnie męskość i nasłuchuję. Ktoś tam w rogu, tam, gdzie niby siedzi mój mąż, ktoś tam wzdycha, sapie i niewątpliwie sprawia sobie przyjemność.
Nagła myśl, że jednak ktoś tu jest, sprawia, że staram się odsunąć głowę od członka.
Zauważa to i wychodzi z moich ust.
– Co jest maleńka? – głos ponad moją głową sprawia, że przestaje ufać. Nie może aż tak zmienić głosu. To nawet nie jego barwa, nie jego słowa; nigdy tak do mnie nie mówi – „Maleńka”
– Chcę, byś na chwilę zdjął mi opaskę – mówię stanowczo.
– Nie mogę – głos dobiega z fotela, a dźwięki masowanego członka ustają nagle.
– Dlaczego?
– Bo to zakończy całą zabawę.
– Jeśli nie zrobisz tego, to możesz uznać zabawę za zakończoną – dodaje, udając złość.
Dłoń w rękawiczce dotknęła mojej twarzy, pogładziła policzek, przywarła gołym nadgarstkiem do moich usta.
– Co czujesz? – spytał głos z fotela.
I zrozumiałam. Nie da się podrobić dotyku i smaku skóry ukochanej osoby.
Językiem smakuję jego skórę i uśmiecham się, unosząc twarz.
– Chcę cię poczuć w sobie. Szybko!
Zrobił krok w tył. Nowy utwór właśnie zaczyna dudnić w pomieszczeniu, ale ja słyszę jak ściąga spodnie, zdejmuje buty. Chyba zdjął kurtkę, nie jestem pewna. Nie usłyszałam, jak podszedł. Wszedł między moje nogi, ukląkł, a ja uniosłam nogi wciąż skrępowane rajstopami w kostkach. Czuje jego biodra wewnątrz ud. Jak obija się delikatnie, zbliżając się do mojej kobiecości. Skórzane dłonie pociągają pupę na krawędź łóżka. Rozchylam szeroko kolana. Czuję go, jak dotyka mojej wilgotności. Jak naciska jedną z warg, ugina ją mocno i ześlizguję się, wpadając we mnie. Wchodzi bez oporu i uderza twardo w moje łono. Unoszę nogi wysoko i zaciskam na jego pośladkach. Och jak przyjemnie! Jak cudownie! Jego wargi, szybko tłumią mój okrzyk radości, zamykając mi usta długim pocałunkiem. Trzymam go w sobie przez dłuższą chwilę, rozkoszuję się nim, wiercę pupą, chcąc czuć go bardziej, ale w końcu zwalniam uścisk.
Szybko wycofuje się ze mnie i uderza ponownie. Powtarza to kilka razy, doprowadzając mnie do szczytu rozkoszy. Dłonie w rękawiczkach trzymają mnie za biodra. Usta okolone twardym zarostem pieszczą moje sutki, gryzą, szczypią, a ja odpływam z każdym uderzeniem penisa. W końcu tracę kontrole nad ciałem i tonę w przecudownym orgazmie. Szarpana spazmami przestaję kontrolować otoczenie, pozwalam, by wyszedł ze mnie. Uniósł mi wysoko nogi i wszedł we mnie ponownie. Jedną dłonią trzyma mi nogi wyprostowane w pionie, a drugą położył na mój brzuch, przyciskając do łóżka. Wchodzi we mnie powoli, wie, że teraz chcę się uspokoić. Zna moje potrzeby, więc tylko porusza się wolniutko i czeka, aż powrócę gotowa na więcej.
Kolejna pauza między utworami nie dociera do mnie. Ale słyszę kogoś w rogu pokoju. Jak wstaję i podchodzi do nas. Oddycham szybko, serce mi wali po przeżytym orgazmie a pod gardło podchodzi mi strach. Naga dłoń dotyka mojej piersi. Palcami gładzi krągłość kreśląc szerokie kręgi wokół centrum. To nie dłoń mojego kochanka! Nie dłoń Andrzeja! Już mam otworzyć usta w proteście, gdy znajomy głos odzywa się tuż nad moją twarzą.
– To ja, moja ukochana. Jestem przy tobie.
Więc kto trzyma mnie za nogi?! Kto jest we mnie?!
Nie czuję ciała, nikt nie opiera się o moje pośladki, ale czuję, jak coś wchodzi we mnie. To nie Andrzej. Jest chłodny, grubszy i w prezerwatywie. Grubej prezerwatywie. Łóżko zakołysało się. Dłoń uniosła moją głowę, przechyliła w bok i poczułam na ustach członek męża. Cudownie.
Sztuczniak drażni moją cipkę. Sprawia mi rozkosz samą swoją obecnością we mnie, a ja z wielką ochotą pieszczę mojego mężczyznę. Nie potrafię się opanować i ruszam biodrami, zwiększając tempo wchodzenia we mnie rozkosznej zabawki. Dłoń trzymająca moje nogi zaczyna drżeć. Przestaje trzymać mnie w pionie i w końcu się poddaje. Twardziel wyskoczył ze mnie, nogi opadły na podłogę, członek z moich ust uciekł, zostawiając smak cipki.
Dłonie w rękawiczkach unoszą moje biodra i przekręcają mnie do pozycji klęczącej. Szybko zostaje uwolniona ze szpilek, rajstop i majteczek. Suknia pociągnięta za rogi rozcięcia rozpada się na dwie części. Układam się wygodnie kolanami na krawędzi łóżka. Wtulam policzek w pościel i czekam. Dłonie w rękawiczkach przytrzymują moje biodra. Stopami dotykam skórzanych spodni, które szybko wchodzą między moje nogi.
– Wezmę cię jak sukę – gardłowy, obcy głos drażni mnie swoją wulgarnością.
– Twój mąż będzie na to patrzył!
Czemu pomyślałam, że mówi prawdę?
Podciągnął moją pupę wyżej w tył. Dłońmi nakazuje, bym się wypięła, bym ugięła bardziej plecy. Poczułam go. Obce ciało poczęło wpychać się we mnie. Wchodzi, a kolanami napiera na wnętrza moich ud. Wszedł we mnie, opierając biodra ma moich pośladkach i wiem, że to nie Andrzej. Dłonie trzymają mnie od tyłu, dociskają do męskich bioder. Drażnią materiałem spodni moją pupę. To nie penis mojego męża! W prezerwatywie czuje to, ale to nie mój Andrzej! Jest grubszy i dłuższy!
– Jesteś boska, moja suczko! – jak on może zmieniać tak głos?! Jak sprawił, że czuje obcego mężczyznę w sobie?!
Uderzył szybko, mocno i boleśnie. Syknęłam z bólu i uciekłam biodrami. Nie na długo. Podciągnął mnie silnym szarpnięciem i wszedł kilka razy, sprawiając ból i rozkosz. Muzyka nagle ucichła w połowie utworu. Słyszę, jak ktoś upija łyk napoju, jak kostki lodu toczą się w grubym szkle, jak szklanka uderza w drewniany blat. Znowu daje się oszukać i wyobrażam sobie, że tam siedzi Andrzej. Przygląda się nam. Pije drinka i obserwuję nas. Patrzy mi w twarz. Na moje czerwone z gorączki policzki. Na otwarte usta, wciągające szybko powietrze. Może też zerka na moje plecy i skrępowane ręce? Na moją obnażoną pupę i dłonie w rękawiczkach zaciśnięte na biodrach. Na mężczyznę w skórzanych spodniach, stojącego między moimi nogami. Jak wchodzi we mnie, uderzając biodrami w pośladki. Jak ja oddaje się obcemu mężczyźnie na jego oczach.
Przekręcił mnie niespodziewanie na bok. Wsunął moją nogę między swoje, a drugą mocno ugiął w biodrze. Nadal jest we mnie. Nie przerywa uderzać moje wnętrze. Dłoń w rękawiczce zaciska się na mojej piersi. Nie potrafię tego wytrzymać i czuje, że zaraz odlecę. Zmiana pozycji sprawiła, że jego usta dosięgły moich. Poczułam papierosy i alkohol. Cierpki smak i zapach mężczyzny ze stacji.
– Zaraz trysnę w ciebie, suczko! – syczy mi do ucha, a ja mam ochotę krzyknąć – Nie!
– Dosyć! – stanowczy głos z rogu pokoju zatrzymał człowieka wpychającego mi język w usta. Zatrzymał też moje serce, przerwał oddech. Boje się odezwać. Boje się spytać, bo czuję, że jest już za późno. Że stało się coś, co nie powinno mieć miejsca.
Bose kroki przeszły od fotela do łóżka i zatrzymały się z tyłu nas, mnie. Już nie wiem.
– Odejdź! – krzyknął Andrzej i skórzana dłoń puściła moją pierś, uścisk pod kolanem ustąpił, twardy gruby penis wyszedł ze mnie powoli. Ktoś odszedł w tył, stąpając ciężko i dysząc głośno.
Poczułam dotyk dłoni na udzie. Andrzej ułożył mnie na plecach, rozsunął kolana i wszedł we mnie. Podsunął dłoń pod moją pupę, lekko uniósł i zaczął mnie pieprzyć. Przez chwile myślę o człowieku, który stoi z boku i nam się przygląda i boję się momentu, gdy zdejmie opaskę. Lękam się chwili, gdy po wszystkim, ujrzę prawdę.
Andrzej przyśpiesza, jego palce na moich biodrach zaczynają mocnej się zaciskać, wiem, że zaraz skończy. Skończy we mnie, tak jak lubi. Ja też tak lubię i czekam na to.
Łóżko ugięło się z mojej prawej strony! Ktoś przysunął się do mnie, czuję zapach tego drugiego! Słyszę, jak dłonią doprowadza się do ekstazy! Jest blisko mojej twarzy i ciężko sapie obcym głosem! Znowu powraca widok zarośniętej twarzy uśmiechającej się do mnie! Wiem, że klęczy tuż przy mnie i onanizuję się nad moją twarzą i wtem czuję uderzenia w moje łono. Andrzej gwałtownie zacisnął palce na moich biodrach, syknął i poczułam, jak wypełnia mnie gorące nasienie. Przestał oddychać na kilka sekund. Znam to. Ale ten drugi nadal oddycha śpiesznie, gna do finału. Słyszę ruch jego ręki na penisie. Jak gwałtownie przesuwa się, uderzając w podbrzusze. Nagle głośny krzyk i ciepła strużka kładzie się na moich ustach. Kolejny wytrysk obcego nasienia sięga mojej brody i znaczy długi ślad na szyi.
Coś się we mnie zagotowało. Zapłonęło żarem i wybuchło gaszącym zmysły orgazmem. Nie panując nad sobą, z rozkoszy, otwieram usta, w które wlewa się gęsta porcja gorącej mazi. Zalewa mnie uderzając w podniebienie i język. Nie czuję smaku, tylko ciepło, wręcz gorąco i jednocześnie mojego mężczyznę w sobie, który wciąż pulsuje we mnie, wystrzeliwując kolejne porcje spermy. Tkwi we mnie mocno, a moje usta toną w sokach obcego mężczyzny. Jestem w niebie! To ostatnia myśl i tracę przytomność. Gdy się budzę, ktoś mnie całuję. To usta Andrzeja. Jego penis nadal jest we mnie, a jego język zlizuje słodki smak z mych ust.
– Jak się masz moja walentynko? – słodki głos męża przywraca mnie powoli do świadomości.
Oblizuje usta i przełykam waniliowy smak lodów. Podgrzanych do temperatury ciała i wpuszczonych w moje usta jak wytrysk nasienia. Sprytnie. Bardzo sprytnie.
– Jesteś kochany Andrzeju. Jak tego dokonałeś?
– To już zostanie moją tajemnicą – mówi tajemniczo i pyta szybko.
– Podobało się?
– Tak. Mój ty iluzjonisto. Nie wiedziałam, że potrafisz czynić takie cuda?
Jest z siebie zadowolony, śmieje się. Dokonał naprawdę wielkiej mistyfikacji. Sprawił, że momentami uwierzyłam w obecność faceta ze stacji. Że miałam orgazm, wierząc, że pieprzy mnie obcy facet. Że straciłam przytomność z rozkoszy, gdy poczułam spermę tryskającą w moje usta. Sprawił też, że chcę spróbować tego jeszcze raz i nie jestem pewna, czy następnym razem ma to być tylko iluzja.