Gra
25 października 2004
Szacowany czas lektury: 9 min
Od jakiegoś czasu na ekranie mojego telefonu komórkowego pokazywały się różne, dziwne wiadomości tekstowe. Ogłoszenia matrymonialne, propozycje sponsoringu, oferty sprzedaży amatorskich filmów pornograficznych itp. Wszystkie wzbudzały we mnie raczej pewnego rodzaju zażenowanie niż zainteresowanie. Nie mniej jednak przynajmniej raz dziennie poświęcałem kilka minut na przeglądnięcie najnowszych ofert.
Pewnego dnia, moją uwagę przyciągnęła szczególnie jedna wiadomość: "Małżeństwo. Ona 30l. ładna, duży biust. On 32l. Poznamy chłopca w wieku 16-18l. w celu sex zabaw. Opolskie. Tel. 6XXXXXXXX." Takiego rodzaju ogłoszenie potrafi rozbudzić wyobraźnię niejednego nastolatka. A już mnie pobudziło wręcz do konkretnej akcji.
Po kilku głębszych, odważyłem się i zadzwoniłem pod podany numer.
- Ja w sprawie ogłoszenia - przyznałem z nonszalancją w głosie.
Młody kobiecy głos miło przywitał mnie i wypytał o kilka istotnych spraw: ile mam lat, z jakiego jestem miasta oraz oczywiście pytania dotyczące mojego wyglądu. Po usłyszeniu odpowiedzi, pani podziękowała i obiecała, że gdy tylko zdecydują się z mężem na mój udział w ich igraszkach natychmiast skontaktują się ze mną. Domyślałem się, że pewnie nic z tego nie wyjdzie. Każdy przecież słyszał nie raz jak to wszędzie obiecują, że zadzwonią, a potem nic, cisza. Tym razem jednak było inaczej.
W najbliższy piątek na telefonie pokazał się numer, na który uprzednio dzwoniłem. Trzęsącą się dłonią odebrałem (jak zresztą wszystkie telefony od tamtego czasu), a w słuchawce ten sam uroczy głos zaprosił mnie na sobotni wieczór pod podany mi adres.
- O nic się nie martw. My zajmiemy się wszystkim. - powiedziała na zakończenie moja rozmówczyni.
Przygotowania trwały niemal całą sobotę. Zastanawiałem się co na siebie włożyć, jak się uczesać i wreszcie co mam mówić. Postanowiłem, że oczywiście nie będę podawał żadnych moich prawdziwych danych osobowych. Naprędce wymyśliłem całkiem prawdopodobny życiorys i cały roztrzęsiony czekałem na wieczór. O właściwej godzinie wyruszyłem z domu i w ciągu 30 minut dotarłem pod wyznaczony adres. Był to nieduży domek jednorodzinny w całkiem przyzwoitej dzielnicy. Przyjrzałem się jeszcze raz swojemu odbiciu w skrzynce na listy i zadzwoniłem dzwonkiem przy furtce. Po chwili oczekiwania zamek sam otworzył się, a ja nieśmiało ruszyłem w kierunku domu. Drzwi były lekko uchylone, toteż lekko pchnąłem je i znalazłem się w środku niedużego korytarza. Nie było tu nikogo. Tylko moje lustrzane odbicie straszyło na ścianie. Pod lustrem, na komodzie leżała koperta i maska, jaką nosił kiedyś Zorro. Teraz zrozumiałem jak mieliśmy utrzymać pełną anonimowość, tak zapewnianą mi przez uroczy głos w słuchawce. Na kopercie było moje wymyślone imię. Otwarłem kopertę i szybko przeczytałem kartkę, na której gospodarze poinformowali mnie o konieczności założenia maski. Nerwowo rozglądając się wokół siebie założyłem maskę na oczy.
Ruszyłem przed siebie w kierunku drzwi, zza których dochodziły promienie świetlne. Zapukałem i wszedłem do środka. Za drzwiami stał on - niewysoki zamaskowany brunet, o lekko przerzedzonej czuprynie. Był mniej więcej mojego wzrostu, może trochę szczuplejszy, wyglądał na pięć lat więcej niż sugerowało ogłoszenie. Uśmiechnął się i szerokim gestem zaprosił mnie do środka. Przywitaliśmy się, wymieniliśmy uściski dłoni i w tej chwili jedna myśl uderzyła mnie jak przysłowiowy obuch. A jeżeli ten facet, co mnie tu teraz za rękę ściska i szerokim gestem do środka zaprasza, to jakiś zboczeniec. Że tak naprawdę nie ma żadnej żony, a tylko zasadził się na młodego i delikatnego chłopca w niecnym celu. Słyszy się o takich sprawach teraz. Krew odpłynęła mi w pięty. Gdzie jest jego żona? Gdzie ten miły kobiecy głos, z którym dwa razy rozmawiałem? Chyba nie zostałem nabrany przez tego faceta na jakieś (mocno bardziej!) perwersyjne igraszki?
- A gdzie małżonka? - zdenerwowany szybko zapytałem.
- Szykuje się. Zaraz do nas dołączy - chyba wyczuł moje zdenerwowanie, bo odwrócił się i krzyknął w kierunku schodów prowadzących na piętro: - Kochanie! odezwij się, bo ten młody człowiek gotów pomyśleć, że zastawiłem tu na niego jakąś niemiłą pułapkę. Nerwowo uśmiechnąłem się. On czuł się nad wyraz pewnie.
- Proszę się nie niepokoić, już schodzę - uspokoił mnie dobrze mi już znany głos z góry. Uspokoiłem się. Od tej chwili myślałem już tylko o tym, co będziemy robić dalej, jak będą wyglądały osławione igraszki.
Gospodarz postawił przede mną szklaneczkę i napełnił do połowy koniakiem. Oprócz mojej na stole znajdowały się już dwa nadpite kieliszki. Mężczyzna podniósł jeden z nich i bez żadnych zbędnych toastów wychylił. Podobnie zrobiłem i ja, wychyliłem cały kieliszek i zatopiłem się w miękki, skórzany fotel. Wymieniliśmy z gospodarzem kilka grzecznościowych uwag i zgodnie postanowiliśmy oddać się oczekiwaniu na jedyny w tym domu pierwiastek żeński, jak nazwał swoją żonę zamaskowany mężczyzna. Jego niski, matowy głos był bardzo spokojny. Dało się wyczuć, że nie po raz pierwszy wita w swoim domu nowego partnera do wyszukanych zabaw erotycznych. Z jednej strony ten jego niski głos bardzo mnie uspokajał, a z drugiej strony bawił śmiesznie fonetycznym "r", które brzmiało jak "rrrr" rodowitego Francuza.
Nerwowo zacząłem rozglądać się po salonie, w którym się znajdowaliśmy. Wnętrze było całkiem przytulne. Lekko przyciemnione światło. Gdzieś zza moich pleców sączyła się spokojna jazzowa muzyka.
Wreszcie pojawiła się i ona. Na schodach pojawiła się szeroko uśmiechnięta blondynka ukryta za taką samą jak my maską. Miała na sobie długą luźną suknię w jakimś dziwnym kremowym odcieniu i jasne korale na szyi. Jej spore piersi miękko tańczyły pod cienkim materiałem sukienki. Zza dokładnie nałożonej maski błyskały co chwila jej ruchliwe oczy.
Przywitała się z nami i nie tracąc powabnego uśmiechu pomachała do nas z góry.
Kremowe widmo ze schodów spłynęło w dół i nie odrywając ode mnie wzroku podpłynęło najpierw do swojego małżonka, delikatnie całując go w policzek, a następnie zbliżyła się do mnie. Nachyliła się i czule pocałowała mnie w kącik ust. Pachniała przy tym nieziemsko. Poczułem się jakby anioł omiótł mnie swoimi skrzydłami. Jej zwiewna sukienka pod światło okazała się lekko prześwitywać i moim oczom ukazała się niezwykle atrakcyjna sylwetka. Na końcu teraz kłębiących się w mojej głowie myśli stało nie poruszenie jedno zdanie: Było warto. Było warto, choćby dla tego wspaniałego widoku.
Gdy odfrunęła ode mnie znowu wróciła do swojego mężczyzny. Wylądowała na jego kolanach i zaczęła wić się niczym wąż. Była wysoka, znacznie wyższa zarówno ode mnie jak i od swojego męża. Jednak w tej pozycji różnica wzrostu nie była tak widoczna. Gospodyni siedząc do mnie plecami zdążyła już zdjąć koszulę ze swojego męża, a teraz zabierała się za jego rozporek. Zdawało się, że moja obecność w niczym ich nie krępuje. Wręcz nie zwracali na mnie uwagi. Wydobyła członka swojego męża i w najlepsze zaczęła mu obciągać. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego na żywo. Czułem, że robi mi się gorąco. Musiałem być oblany pięknym różowym rumieńcem. Sięgnąłem po kieliszek i nalałem sobie słuszną porcję koniaku, którą zaraz wypiłem. Głowa pani domu to podnosiła się, to znikała nad kroczem mężczyzny siedzącego naprzeciwko mnie. Jakby ruszała szyją w tempo jakiegoś bardzo szybkiego kawałka muzycznego. W pewnym momencie zwolniła, a z ust jej partnera wydobył się przeraźliwy jęk. Anielica zsunęła mu się z kolan i odwróciła się powoli w moją stronę. Z kącika jej wciąż uśmiechniętych ust skapywało nasienie jej mężczyzny. Po chwili otarła usta, wstała i chwyciła mnie za rękę.
- Teraz sprawdzimy na co cię stać, chłopcze - powiedziała swoim aksamitnym głosikiem - i porwała mnie w kierunku schodów, z których jeszcze przed chwilą sama do nas spłynęła.
Wydarzyło się to tak szybko, że nawet nie zdążyłem zauważyć, co stało się z jej mężem. Wbiegliśmy do pokoju, który najwyraźniej był ich sypialnią. To, co przykuło moją uwagę, to finezyjny baldachim zawieszony nad ich łożem. Przekraczając próg pokoju chciałem odruchowo zamknąć za sobą drzwi, ale ona mi na to nie pozwoliła. Powiedziała tylko tajemniczo: - Daj i innym nacieszyć się naszym widokiem. - Po czym wskoczyła na łóżko, wygięła się jak rozgrzana żyrafa i odwróciła w moją stronę.
- Pokaż co potrafisz, chłopcze. - wymruczała przez zęby w moim kierunku.
Podkasała swoją długą kremową suknię i wypięła zgrabny tyłeczek. Nie kazałem jej długo czekać. Zbliżyłem się do niej i przywarłem swoimi biodrami do jej bladych pośladków. Przez chwilę drażniłem się z nią. Malowałem moim instrumentem kółka na jej pośladkach. Wreszcie nakierowałem go i wszedłem w nią. Oparłem ręce na jej biodrach i rozpocząłem pompowanie. Jęknęła i przyjęła narzucony jej przeze mnie rytm. Po kilku pchnięciach zorientowałem się, że w drzwiach stoi jej zupełnie nagi mąż. Nie dość, że się nam przygląda, to jeszcze wszystko filmuje małą cyfrową kamerą. Gdy zauważył, że się mu przyglądam, zareagował uśmiechając się i pokazując mi uniesiony w górę kciuk. Chyba mu się podobało.
W pewnym momencie wysunęła się do przodu, pociągnęła mnie za rękę i położyła mnie na plecach. Nie dając mi nawet odetchnąć wskoczyła na mnie i już wpasowywała się na mojego małego. Teraz mogłem jej się przyjrzeć trochę dokładniej. Była całkiem ładna, choć może trochę nazbyt energiczna. Nie dziwię się, że jeden mężczyzna nie był w stanie zaspokoić kobiety o tak rozbudzonym libido. Wyginała się na mnie i skakała jak sprężyna. Była niezmordowana. Czułem, że dzisiejszy wieczór tak szybko się nie skończy. Rzuciłem spojrzenie w kierunku jej męża. Nie nudził się, jedną ręką trzymał kamerę, a drugą zabawiał się swoim całkiem sporym penisem.
Gdy wreszcie wypaliłem w nią to wszystko, co w tym momencie miałem do wypalenia, poczułem, że siły witalne odpłynęły z mojego ciała, uszło ze mnie całe powietrze. Co do niej, to wręcz przeciwnie. Zeskoczyła z moich bioder i zaczęła oblizywać mój mocno nadwerężony instrumencik. Jej mąż zbliżył się do nas i zaczął kręcić zbliżenia. Gdy znalazł się w zasięgu ręki, ona chwyciła go za jego maczugę i zaczęła mocno ugniatać, nie przestając przy tym obciągania mojego małego.
W pewnym momencie gospodarz naszego spotkania także eksplodował. Jego soki oblały twarz jego małżonki. Tu nikogo nie zaskoczył: Z dużej chmury - duży deszcz. Gęste krople spływały po jej uśmiechniętej pod maską twarzy. Nasza żyrafa klęczała i spoglądała to na męża, to na mnie.
- Podobało się? - zapytała ocierając z twarzy nasienie swojego męża.
- Jasne - odpowiedziałem - Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec.
- Powiedz, na co masz jeszcze ochotę, a postaramy się coś na to zaradzić.
- Chciałbym... - nieśmiało zacząłem - chciałbym... jeżeli jest taka możliwość przetestować pani drugą dziurkę.
- Hmmm, muszę ci przyznać młody człowieku, że nie lada z ciebie wojownik. Szykuj się na...
Sięgnęła do szuflady i wyciągnęła z niej pudełko z kremem.
- ... szykuj się na niezłe mieszanie kakao - dokończyła.
Naoliwiła mojego rumaka i swoje brązowe oczko. Odwróciła się do mnie tyłem i pochyliła do przodu. Wypięła kształtny tyłeczek, a rękoma rozsunęła pośladki. W najskrytszym zagłębieniu pojawiła się wąska i bardzo ciasna szparka ozdobiona zaciśniętym zwieraczem. Przejechałem ręką po jej kręgosłupie i przysunąłem mój oręż do jej ciasnej pieczary. Wpychałem go po trochu, przyglądając się reakcjom mojej partnerki. Nie mówiła nic, wypinała coraz bardziej swój blady tyłeczek. Gdy już w dużej części wepchnąłem się w nią, złapała za pałkę swojego męża i po raz kolejny zaczęła mu obciągać. Ja, powoli siłowałem się z jej zwieraczem, a ona w najlepsze pośredniczyła między nami, spinała nas jak jakiś przedłużacz.
Po dłuższej chwili ciasnej "przepychanki" nastąpiły dwie eksplozje. Jedna po drugiej. Najpierw jej mąż wystrzelił nad jej głowę, tak że całkiem sporo wylądowało w jej włosach i skleiło je niczym super mocny żel. Później ja uwolniłem się od jej ciasnego tyłeczka i dokładnie zalałem jej pupę.
Bez słowa komentarza wzięliśmy prysznic (tym razem osobno) i pożegnaliśmy się z solennym zamiarem ponownego spotkania. Mój telefon już czekał na sygnał od zaprzyjaźnionego małżeństwa, a ja w mojej głowie obmyślałem, jaki inny, ciekawy numer do odegrania mógłbym zaproponować na następnym spotkaniu.