Głodne noce (II)
24 lipca 2019
Głodne noce
Szacowany czas lektury: 6 min
Ciąg dalszy fantazji z życia wziętych.
Gdy obudziłam się następnego dnia, nie miałam kaca moralnego, właściwie w ogóle nie miałam kaca, tylko takie błogie uczucie satysfakcji, które towarzyszyło mi przez cały dzień w pracy. Nie byłam głodna. Byłam niewyspana. Szaleństwa poprzedniej nocy nie były usprawiedliwieniem do spóźnienia do biura. Poszłam do łazienki spojrzeć sobie w twarz, zapytać samą siebie: „czy ty poprzedniej nocy przeleciałaś namiętnie jakiegoś chłopca z wzajemnością?”. Na potwierdzenie uśmiechnęłam się tylko do siebie figlarnie i nałożyłam korektor, żeby zatuszować brak snu.
Dostałam wiadomość koło 12 – widać niektórzy mogą pospać dłużej, niż inni – w której pisał, że bardzo mu się podobało, ma nadzieję, na więcej takich spotkań, bo jeszcze ze mną nie skończył. To jest jego numer, jak tylko będę w okolicy, mam się odzywać. Ech, w dzisiejszych czasach taki tekst to prawie jak wyznanie. W tym przypadku wyznanie szczerej namiętności.
Nic nie zapowiadało szybkiej powtórki, gdyż moje ścieżki zawodowe zatrzymały mnie na kolejne tygodnie w innym kraju. Pisywaliśmy do siebie sporadycznie jakieś niezobowiązujące wiadomości o winie, seksie, dobrym jedzeniu. Z rozczarowaniem stwierdziłam, że smsowo nie jest ani trochę podniecający. Bez zapachu, dotyku, głosu trudno było mi wzbudzić w sobie jakąkolwiek więź z tym chłopakiem.
Pewnego dnia dowiedziałam się, że znów jadę do jego miasta. Odpisał chłodno, że on już jutro wyjeżdża do swojego studenckiego miasteczka i zapewne się miniemy. Wzruszyłam ramionami, myśląc, że jak nie ten, to przecież inny. On wzruszył swoje plany i po kilku godzinach odpisał, że jednak zostanie dłużej, więc może kolacja? Przez chwilę pomyślałam, że nie powinien się tak angażować, ale schlebiało mi to, że przesunął wyjazd, żeby się ze mną spotkać.
Jedliśmy się we włoskiej restauracji. Opowiadał mi o minionych tygodniach, słuchał moich opowieści, trzymał moje dłonie w swoich i nie odrywał oczu od moich piersi. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że mi to jednocześnie schlebia i krępuje. Jego ciało mówiło wprost – mam cię i chcę cię mieć bardziej. Ta otwartość była zaskakująca i podniecająca. Hotel był kilka kilometrów dalej. Postanowiliśmy się przejść. Całą drogę trzymał mnie za rękę, żartował. Ja szłam lekko zdystansowana – nieprzyzwyczajona do tego, aby chodzić z kimś za rękę po ulicy. A jednocześnie miałam na niego coraz większą ochotę. Jego obecność, brak wątpliwości, zdeterminowanie były bardzo podniecające. Droga dłużyła się, zrobiło się ciemno. Przechodziliśmy przez park, gdy pociągnęłam go za rękę i namiętnie pocałowałam. Pode mną ugięły się kolana z podniecenia, które przeszło przez ciało. Jego oddech przyspieszył i wiedziałam, że nacisnęłam właściwy przycisk. Przyciągnął mnie mocno do i oplótł ramionami, jakby chciał mnie w siebie wchłonąć. Poczułam, że chcę go tu i teraz, w środku parku, późnym wieczorem.
Byłam na to przygotowana, ubrana tylko w sukienkę, pończochy i sandały. Zaciągnęłam go pod drzewo z dala od świateł latarń, w najciemniejszy kąt. Oparłam się o głaz, by mógł mnie wygodniej całować. Jego ręce wędrowały po moich plecach, przeniósł je na piersi, które zaczął ugniatać i zagarniać. Dwie wielkie kule, z których każda była większa niż pojemność jego rąk, były dla niego przyjemną zabawką. Mnie podniecało, że jego to podniecało. Nie odrywał ust od moich ust, łapczywie ssąc wargi. Zszedł rękami niżej, do krańca sukienki i zaczął przesuwać palce wzdłuż ud, w górę. Czekałam na moment, w którym przekona się, że nie ma niczego, co stałoby mu na drodze. Gdy chwycił za nagie pośladki, przyciskając moje podbrzusze do swojego, przerwał pocałunek i z błyskiem w oku powiedział „Niegrzeczna!”. Uśmiechnęłam się łobuzersko i wcisnęłam do ręki prezerwatywę, w tym samym czasie trochę szamocząc się z jego rozporkiem.
W wyobraźni miało być prosto – ja oprę się o głaz stojący nieopodal, on podwinie moją sukienkę, wejdzie we mnie i zerżnie porządnie. W praktyce pierwsza szklanka zimnej wody spadła, gdy zakładając prezerwatywę, wyrzucił opakowanie na ziemię. Tak się nie robi! Potem było tylko chłodniej, moje buty ześlizgiwały się z podwyższenia, głaz był za wysoki, wszedł we mnie, ale nikomu nie było wygodnie. Wreszcie po kilku minutach prób musieliśmy z zażenowaniem przyznać, że to chyba nie jest najwygodniejsze miejsce. Oparłam go o głaz, ukucnęłam, podniosłam opakowanie po kondomie z trawy, po czym wzięłam jego penisa do ust. Moje podniecenie powoli mijało, ale bardzo chciałam go tej nocy jeszcze mieć i nie chciałam, żeby się zniechęcił. Z góry dobiegł cichy jęk rozkoszy, po kilku chwilach przyspieszony oddech i głośniejsze pojękiwania dawały mi znać, że robię to dobrze.
Wyszliśmy z krzaków ze śmiechem, obracając wszystko w żart. Do hotelu pozostało kilka minut. Ja nadal głodna, nawet głodniejsza niż przedtem chciałam go przelecieć przy każdym ciemniejszym krzaczku. Myśl o tym, co przed chwilą robiłam, że spełniłam swoją przelotną, podniecającą zachciankę, sprawiała, że odzywała się we mnie zwierzęca chuć. Miałam ochotę na seks na ulicy, pod krzakiem, pod latarnią. Szłam i wyobrażałam sobie, że bierze mnie na samochodzie na parkingu, na ławce na przystanku. Może to dlatego, że przez całą drogę ściskał mocno moją pierś na przemian z pośladkiem. Trzymał mnie w ryzach silnych ramion. I już nie wiem, czy to dodawało mi podniecenia, czy powstrzymywało, przed podążeniem za ogniem we mnie.
Gdy weszliśmy do hotelowego pokoju, nie powstrzymywało mnie już nic. Tym razem żadnych ustaleń, zasad. Weź mnie natychmiast, krzyczały wszystkie moje mięśnie. Rzuciliśmy się na siebie w gorących pocałunkach, sukienka powędrowała w kąt razem z częściami jego garderoby. Zostałam w samych pończochach, których widok tak go podniecał, że prosił, abym ich nie zdejmowała. Uklękłam na skraju łóżka, opierając się na łokciach, dając mu jasny komunikat – wejdź we mnie natychmiast!
Najbardziej podniecającym punktem na moim ciele są biodra. Silna męska dłoń zaciśnięta na moim krągłym biodrze rozgrzewa do czerwoności. Gdy dwie takie dłonie chwyciły moje biodra, a jego członek wszedł we mnie z pełną siłą, resztkami przytomności chwyciłam poduszkę, żeby stłumiła moje jęki. Wchodził we mnie szybko, silnymi zdecydowanymi ruchami. Po kilku chwilach zwolnił, pozwolił mi złapać oddech. Delikatnie przesunął mnie, abym obróciła się na plecy, położył się na mnie, przyciskając swój tors do moich piersi, znów dominując swoim ciałem. Tym razem wszedł delikatnie i powoli rozkoszując się każdym posunięciem. Uśmiechaliśmy się do siebie, delikatnie wymieniając pocałunki i westchnienia rozkoszy. Ach, oczywiście rozmawialiśmy, ale już nie pamiętam o czym. Wymiana słów podniecała mnie równie mocno co dotyk.
Zaczął przyspieszać, chwycił moje nadgarstki, przesunął za głowę, wpił się w moje usta, odbierając mi oddech, po czym uniósł się na wyprostowanych ramionach i spojrzał na mnie z góry. Chyba spodobało mu się to, co zobaczył. W jego oczach było zadowolenie i pożądanie. Jedną ręką wciąż trzymał moje dłonie jak w kajdankach, drugą chwycił mnie za podbródek, delikatnie wsadził mi palec do ust, nakazując, bym go ssała. Kochał się ze mną coraz intensywniej, coraz bardziej stanowczo. Jego biodra mocno i zdecydowanie uderzały we mnie. Odpływałam z podniecenia, pewnego zniewolenia. Czułam, że bierze mnie i choć zgadzałam się na to, to gdzieś w głowie miałam myśl, że brałby mnie tak samo, gdybym się na to nie zgadzała. Ta myśl i jego penis, silne ręce i tors, który mnie wciskał w łóżko – to wszystko razem zaniosło mnie na szczyt. W tym samym czasie mój partner wydał swój głośny jęk rozkoszy. Mokrzy od potu wtuliliśmy się w siebie, aby złapać oddech.
Niedługo potem zamówił taksówkę i wyszedł. Tym razem, byłam już pewna, że wróci. Jak się okazało, musiałam na to długo poczekać. Ale to już zupełnie inna historia.