Friendzone
28 stycznia 2014
Szacowany czas lektury: 13 min
Pokonywała kolejne stopnie jak szalona, jakby sam diabeł deptał jej po piętach. Oddech miała coraz płytszy, a w łydkach i udach czuła dotkliwy ból. Łapała się kurczowo poręczy brnąc coraz wyżej. Zostawiła za sobą burze szalejącą nad miastem. Pomruki wydobywające się z ołowianych chmur przecinanych co chwilę blaskiem błyskawic dudniły między budynkami. Ściana rzęsistego deszczu chłodziła gorące do tej pory powietrze, niosąc tak potrzebną ulgę. Pogoda dokładnie oddawała jej nastrój. Zziajana zatrzymała się na szóstym piętrze. Energicznie nacisnęła dzwonek, dźwięk wibrował w powietrzu przebijając się przez huk grzmotów. Nic. Nacisnęła znowu, zaczekała chwilę, znów nic. Z wściekłością uderzała pięścią w drewno, głuchy łomot odbił się echem w korytarzu.
- Otwórz, proszę, otwórz! - szepnęła pociągając nosem.
Cisza.
Ze złością i rezygnacją kopnęła w drzwi.
- Co do jasnej cholery? - warknął pod nosem Sebastian owijając szybko ręcznik wokół bioder. Nie spodziewał się niczyjej wizyty wcześniej niż za kilkanaście minut.
Otworzył drzwi na oścież. W progu stała Marta. Mokre, kasztanowe włosy lepiły się jej do drobnej twarzy, broda drżała, a dłonie miała zaciśnięte w pięści, jasna sukienka, cała przemoczona, ociekała wodą, której krople zbierały się wokół stóp dziewczyny, a materiał lepił się sztywno do ciała.
Nie zaszczycając mężczyzny nawet spojrzeniem wtargnęła do środka. Oparła się o szafę w przedpokoju i obejmując kurczowo ramionami powoli osunęła się w dół, a z jej ust wyrwał się szloch.
Sebastian zamknął drzwi. Z politowaniem popatrzył na nią, jakby zastanawiał się co ma z tym fantem zrobić.
Jej widok wstrząsnął nim, było mu zwyczajnie żal dziewczyny, gdy stała w progu wyglądając jak sto nieszczęść. Może kilka tygodni temu poleciałby po ręcznik, zarzuciłby go jej na ramiona, zaparzył ciepła herbatę, dał suche ubranie i starał pocieszyć, tak jak powinien to zrobić najlepszy przyjaciel, ale od jakiegoś czasu jego cierpliwość się skończyła, a jej pokłady skutecznie wyczerpał nowy, jakże wspaniały związek Marty.
Nonszalancko oparł się o ścianę patrząc na nią obojętnie z góry. Nawet nie starał się ukryć swojej irytacji.
- Co tym razem? - jego zimny ton zmroził dziewczynę.
Załkała głośniej.
- Co tym razem zrobił? - ponowił pytanie.
Popatrzyła na niego zapuchniętymi, przekrwionymi od płaczu oczami.
- Najpierw się do niego przystawiała. - łkając urywała słowa. - A potem, jak odeszłam na bok pogadać z Gośką widziałam, jak ona robi mu... - głos załamał jej się piskliwie.
- Marta naprawdę, och jakże mi przykro! - przedrzeźniał ironicznym tonem. Nerwowo zerknął na zegar.
- Nie kpij ze mnie! - jęknęła i rozpłakała się bardziej.
- Właśnie, że będę! - warknął.
- Przyszłam ci się wypłakać, a ty chcesz mnie dobić do reszty? Tak nie traktuje się przyjaciół!
- Właśnie, tak nie traktuje się przyjaciół! - Powtórzył jej słowa. - Mam wrażenie od dłuższego czasu, że ta przyjaźń jest tylko z jednej strony, mojej strony!
Mocno złapał ją za ramie i pociągnął brutalnie w górę.
- Czemu nie poleciałaś z tym do Iwony, pewnie by cię wysłuchała? - Wykrzyknął jej w twarz. - Nie... ty musiałaś przylecieć do mnie. Nawet nie pomyślałaś o tym, że mogę być zajęty, co?!
Już otwierała usta żeby odpowiedzieć, jednak Sebastian nie pozwolił jej nawet zacząć.
- Cholera jasna, od pięciu lat znoszę każdą twoja rozterkę miłosną, każdego debila z jakim się zadasz! - mocniej zacisnął palce na przedramieniu dziewczyny. - Czy ja wyglądam na babę? - zawiesił na chwile głos. - Bo tak mnie traktujesz... Przyjaźń, przyjaźnią, ale to już jest za wiele! Ile razy ci mówiłem, że to nic nie wart sukinsyn? No ile?! - krzyczał wściekły prosto w twarz Marty. - Nie, ty musiałaś, prawda? Musiałaś postawić na swoim? Musiałaś udowodnić, że jest inaczej, że możesz go zmienić! Proszę tyle z tego masz!
Marta chlipała ocierając nos przedramieniem i coraz szerzej otwierając oczy ze zdumienia.
Drzwi od mieszkania uchyliły się, w progu stanęła drobna blondynka.
- Usłyszałam głosy i stwierdziłam, że może otwarte. - wesoło powiedziała otrzepując parasolkę.
Szybko zlustrowała sytuacje.
Sebastian stał wściekły kurczowo zaciskając ręcznik wokół bioder, na jego skórze jeszcze perliły się krople wody świadczące o tym, jak szybko musiał wyjść z łazienki, drugą ręką ściskał kurczowo ramię przemoczonej od stóp do głów Marty, cały kipiał ze złości, a zalana łzami jego najlepsza przyjaciółka, krzywiła usta w grymasie bólu. Zorientowała się, że są trakcie poważnej awantury. Cofnęła się za próg. Sebastian popatrzył na nią oszalałymi z gniewu oczami. Puścił ramie Marty, tak, że ta odbiła się od szafy starając się złapać równowagę.
- Seba, wiesz chyba to nie jest dobry moment, nie będę wam przeszkadzać... przełóżmy to. - powiedziała szybko łapiąc za klamkę drzwi od windy, otwierając je energicznie.
- Nie, Weronika czekaj! Marta właśnie miała wychodzić! - wykrzyknął za nią, a przyjaciółkę obdarzył karcącym spojrzeniem.
- Do jutra! - odpowiedziała, zawtórował trzask zamykanych drzwi i pomruk silnika windy.
Zatrzasnął drzwi od mieszkania, z jeszcze większą złością. Wrogo spojrzał na kulącą się Martę.
- To oczywiście też musiałaś spierdolić! - wrzasnął na nią. Miał już tego wszystkiego serdecznie dość.
- Chciałam tylko z tobą porozmawiać... - usprawiedliwiła się cicho. Jej ciało drżało z zimna i nerwów, a usta posiniały.
- Porozmawiać?! Mogłaś zadzwonić. Nawet nie wzięłaś pod uwagę, że mam zaplanowany wieczór, że może spotykam się z kimś? - wbijał w nią zimne jak lód niebieskie oczy. - Nie, oczywiście, że nie. Ja mam być na każde twoje cholerne skinienie!
- Sebastian...
- Co Sebastian? - wrzeszczał jak wariat. - Przecież przez, tą twoją cholerną sukienkę wszystko widać, widzę co na siebie założyłaś! - zaakcentował ostatnie słowa. - Liczyłaś na to, że dziś cię przeleci na miłe zakończenie wieczoru...
Marta stała osłupiała słuchając jego słów, które wyrzucał z siebie z prędkością karabinu maszynowego, jej drżąca dłoń bezwiednie uniosła się i wymierzyła mężczyźnie siarczysty policzek. Na chwile wszystko wokół zamarło, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Sebastian złapał się za twarz, zimne spojrzenie oszalałych oczu skierował na Martę. Z furią złapał jej rękę i odwrócił dziewczynę plecami wciskając jej ciało w drzwi szafy.
- Za kogo, ty mnie do cholery masz? Jestem facetem, mam swoje potrzeby, a ty właśnie zrujnowałaś moje plany! Słuchałaś mnie w ogóle przez ostatnie tygodnie, czy już zupełnie ten debil wyprał ci mózg?!
Poczuła jak szarpie jej sukienkę podwijając materiał do góry. Jego dłoń w mocnym uścisku zacisnęła się na biodrze dziewczyny. Wsunął palce pod koronkę bielizny, szarpnął w dół zsuwając majtki, aż te opadły u jej stóp. Marta szarpnęła się. Przytrzymał ją mocniej. Ręcznik opadł, a on przywarł do niej biodrami. Poczuła jak bardzo jest wściekły i podniecony.
- Przecież wiem, że tak lubisz, mówiłaś mi o tym! - podciągnął sukienkę tak, że odsłaniała wypięte w jego kierunku pośladki. Marta poczuła jak twardy, gorący penis zanurza się pomiędzy wargami.
- Sebastian, proszę cię nie... - z jej ust wydobył się szloch.
Puścił ją gwałtownie jakby w rękach trzymał rozgrzane żelazo, wciąż wściekły, na miękkich nogach zatoczył się pod ścianę, złapał ręcznik leżący na podłodze i okrył się. Marta zacisnęła mocno powieki dysząc ciężko. Usłyszała za plecami huk zatrzaskiwanych drzwi do sypialni i drżący głos Sebastiana:
- Wiesz gdzie co jest.
Otarła łzy z twarzy i wciągnęła bieliznę. Przez dłuższą chwile starała się uspokoić drżenie ciała. To co się stało przechodziło jej najśmielsze pojęcie. Nigdy nie bała się Sebastiana, ale też nigdy nie widziała go w takim stanie, tak sfrustrowanego. Powinna stad uciekać, każda normalna osoba na jej miejscu wzięłaby nogi za pas i uciekła gdzie pieprz rośnie, ale mimo wszystko wiedziała, że ta sytuacja już się nie powtórzy, że dotarło do niego co zrobił, że teraz czuje się równie podle jak ona.
Z szafy wyjęła koszulkę i ręczniki. Czując jak jeszcze drżą jej kolana weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi na zamek. Po raz pierwszy w jego domu zamknęła drzwi na zamek.
Zdjęła sukienkę i rozwiesiła na suszarce, to samo zrobiła z mokrą bielizną.
Para buchnęła, gdy odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Zmyła dokładnie rozmazany makijaż, namydliła ciało i włosy. Na swoim przedramieniu dostrzegła czerwone ślady po palcach Sebastiana. Cała ta sytuacja wydała jej się beznadziejna, w uszach nadal dźwięczały jego wypowiedziane w gniewie słowa. Zaczęła bać się, że to już koniec, pięć lat przyjaźni poszło w cholerę. Spłukała mydło i dokładnie wytarła się ręcznikiem. Włożyła jego koszulkę co najmniej o parę rozmiarów za dużą. Z dusza na ramieniu chwyciła za klamkę.
Nikt nie potrafi niszczyć tego, co ważne jak my sami... - pomyślała smutno.
Sylwetka Sebastiana ciemniała na tle okna. Stał obserwując powracającą burze. Pioruny rozświetlały granatowe niebo gdzieś na horyzoncie. Wydał się jej niebywale spokojny. Dopiero w blasku błyskawicy dostrzegła jak mięśnie nerwowo drżą pod skórą mężczyzny. Niczym kot przeszła po miękkim dywanie. Stanęła za jego plecami. Z lekkim wahaniem uniosła dłoń i położyła mu na ramieniu. Drgnął niespokojnie wyrwany ze swych myśli.
- Seba... ja... - Marta zaczęła niepewnie.
- Czego się spodziewałaś, że pójdę i natrzaskam mu po pysku? - rzucił znużony zasłaniając twarz dłońmi, wydał jej się bardzo zmęczony.
- Nie. - przyznała cicho.
- Marta, żałuje tylko, że...
- Wiem, że nigdy więcej tego nie zrobisz.
Jej dłoń opadła, stała za nim wpatrując się w krople rozbijające się o szybę. Nagle poczuł jak dziewczyna ramionami obejmuje go w pasie i wtula chłodny policzek w jego plecy.
- Przepraszam, że zepsułam ci wieczór.
- Dałem ciała, Mała. - wyznał ostrożnie nakrywając jej dłoń swoją. - Przepraszam.
Odwrócił się w jej stronę i mimo panującego półmroku dostrzegła czerwony ślad swojej dłoni na jego policzku.
- Ależ ci przywaliłam...
- No, nie powiem, że było to słabe, jednak masz trochę siły. Zawieźć cię do domu? - po tych słowach błysk rozświetlił pokój i potężny huk przetoczył się nad miastem, Marta podskoczyła w miejscu. - No tak, przecież ty nawet z klatki nie wyjdziesz dopóki ta burza będzie mruczała na horyzoncie... Chcesz coś do picia?
- Tak.
- Chcesz piwo, kawę, herbatę? Coś mocniejszego? - dostrzegł wahanie na twarzy dziewczyny. - Przyniosę piwo, przyda nam się.
Zniknął w kuchni.
- Co to za film, leży na ławie? - Spytała chwytając plastykowe opakowanie.
- Miałem obejrzeć z Weroniką, jak chcesz to włącz. - powiedział stawiając dwie butelki na ławie i rozsiadając się na kanapie naprzeciw telewizora.
- O czym to? - sięgnęła po butelkę i wcisnęła „play” na pilocie zajmując miejsce w fotelu.
- Pewnie jakaś bzdura, uderzająca w czułe babskie tony, która niby miała mi się spodobać... - skwitował.
- A jest coś innego?
- Niestety, nie.
Płakała i wrzeszczała w wniebogłosy... ze śmiechu. Od ponad godziny oglądali ten bzdurny babski film, Marta komentowała większość fragmentów nie zostawiając na nich suchej nitki. Razem z Sebastianem śmiali się do rozpuku z kolejnego lotnego tekstu. W pewnym momencie nie wytrzymała. Wstała z fotela, zataczając się ze śmiechu. Odtwarzając scenę z filmu wskoczyła okrakiem na mężczyznę, zarzuciła mu ręce na szyje i sparodiowała aktorkę.
- Jezu, jakie to bzdurne! - śmiała mu się w twarz całkowicie rozluźniona.
- Zejdź ze mnie. - szepnął Sebastian. W tym samym momencie poczuła twardą wypukłość w jego spodniach. Śmiech zastygł jej na ustach. Popatrzyła mu głęboko w oczy, dłonią delikatnie przeczesała krótkie włosy i pogładziła kark. - Zejdź ze mnie! - powtórzył głośniej. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w pełne usta, gdy wypowiadał te słowa, rozchyliła lekko wargi. Uderzyła w nią fala gorąca, przez chwilę pomyślała o Weronice, która w ten sposób może dotykać Sebastiana i krew zawrzała jej w żyłach.
Poczuł miękkie usta na swoich, język wpychający się między wargi, torujący sobie drogę, dłonie kurczowo chwytające go za szyję, przyciągające bliżej. Przycisnął ją do siebie, miękkie piersi usiłowały wgnieść się w jego tors. Na chwilę oderwała się od jego ust by złapać oddech. Dłonią delikatnie dotknęła śladu na policzku mężczyzny. Po chwili palce zostały zastąpiły usta..
- Co ty wyprawiasz Mała? - szepnął.
W odpowiedzi lekko przygryzła i polizała płatek jego ucha, wytyczyła mokry ślad na szyi. Poczuł paznokcie przesuwające się po piersi, coraz niżej, drapiące lekko brzuch. Dłoń dziewczyny wsunęła się za pasek jeansów i zacisnęła się na twardym penisie.
Sebastian na chwile zamarł, jego ciało wyprężyło się a z ust wyrwał jęk.
Oddychała szybciej. Jej zaciśnięte palce rytmicznie przesuwały się po członku Sebastiana, poruszyła biodrami.
- Musiałem tak upodlić i ciebie, i siebie, żebyś...
- Żebym przyszła do ciebie? Nie, nie musiałeś, to nie dlatego... dotknij mnie... - szepnęła.
Poczuła dłonie wsuwające się pod koszulkę, zaciskajcie się kurczowo na biodrach. Westchnęła.
Chwile mocowała się z zapięciem spodni Sebastiana, gdy wreszcie ustąpiło złapała twardy członek w obie dłonie, na jej ustach zagościł przekorny uśmiech. Uniosła biodra i opadła płynnym ruchem zanurzając go całego w swoim ciele.
Zamknął oczy, to mu się śni, był tego cholernie pewien, zaraz się obudzi i to wszystko będzie tylko mglistym, pulsującym wspomnieniem. Odrzucił głowę w tył i docisnął mocniej biodra Marty do siebie. Nakryła jego dłonie swoimi, a jej biodra zatoczyły koło, jęknęła podniecona.
- Rozbierz mnie. - przesunęła jego dłonie wyżej. Koszulka zaczęła podwijać się ukazując jej ciało. Uniosła w górę ręce by ułatwić mu zadanie. Przed oczami miał jej wypięte piersi, ustami otoczył brodawkę, poczuła szorstkość policzka na skórze. Odrzuciła głowę w tył, nagle zakołysała się i przechyliła.
Sebastian pewnie objął ją i ułożył na kanapie przykrywając swoim ciałem. Palcami stóp zahaczyła o pasek jeansów i zsunęła je z niego niżej. Powoli poruszył się w jej wnętrzu.
Nie chciał się spieszyć, miał ochotę jak najdłużej rozkoszować się tą chwila. Jednak kołacząca się gdzieś z tyłu myśl, że gdy tylko dziewczyna oprzytomnieje wyrwie się z jego ramion i ucieknie, nie pozwalała mu zwolnić. Wchodził w nią coraz szybciej, w uszach dźwięczały mu jej urywane jęki, na skórze czuł gorący oddech. Ukrył twarz w kasztanowych miękkich włosach, usta ześlizgnęły się na szyje dziewczyny wyciskając na niej mokry pocałunek, ręką złapał ją pod kolanem i podciągnął nogę wyżej. Wyprężyła całe ciało, gdy dotarł głębiej. Drobne dłonie gładziły jego plecy, gorące usta całowały ramię. Jeszcze chwila, jeszcze kilka pchnięć i dojdzie w jej wnętrzu, ta myśl podnieciła go jeszcze bardziej. Ruchy mężczyzny stały się mocniejsze i szybsze.
- Sebastian! - jęknęła Marta, a opuszki jej palców wbiły się w mięśnie jego karku.
- Co Maleńka? - jej wielkie szare oczy wydały mu się półprzytomne, rozchyliła wargi w krótkim krzyku.
- Sebastian! - jęknęła znowu i kurczowo uchwyciła się jego ciała. Zamknął jej usta pocałunkiem. Ciało dziewczyny zaczęło drżeć, ale on nie zwalniał. Poczuł jak pulsując zaciska się na nim, jak biodra unoszą się pochłaniając go całego i sam też poczuł zalewająca go fale orgazmu.
Marta miała zamknięte oczy, oddychała spokojnie. Musnął jej czoło ustami podnosząc się.
- Burza minęła, powinnam jechać do domu. - szepnęła zawstydzona tym co właśnie zrobiła, palce Sebastiana kurczowo zacisnęły się wokół jej kostki.
Gwałtownie sprowadził dziewczynę do pozycji siedzącej.
- Po co chcesz jechać do domu? - zapytał i wtargnął językiem w jej usta. - Jest już bardzo późno...
- Nie ma jeszcze jedenastej. - mruknęła gdy zaczął całować jej szyje.
- Burza wraca. - przekonywał zaciskając dłoń na jej karku.
- Seba... - przerwał jej dzwonek telefonu. Spojrzała na imię widniejące na wyświetlaczu i skrzywiła się. Sebastian wyciągnął dłoń i odebrał.
- Słucham. - mruknął poirytowany.
- Marta, gdzie jesteś? - odezwał się męski głos. - Zostawiłaś mnie w tym barze samego i poszłaś cholera wie gdzie!
- Czy ja brzmię jak Marta? - warknął zimno mocniej chwytając kark dziewczyny i patrząc w jej szeroko otwarte ze zdziwienia oczy.
Głos w słuchawce nagle zamilkł.
- Mogłem się domyślić, że poleciała do ciebie. Powiedz jej żeby jutro do mnie wpadła.
- Będzie zajęta. - Sebastian zakończył rozmowę.
Dziewczyna przyglądała mu się uważnie. Rzucił telefon na stół.
- Czym niby będę zajęta?
- Mną. - powiedział zanurzając dłoń między uda dziewczyny.