Dwie sroki (I)

5 czerwca 2016

Szacowany czas lektury: 8 min

Coś się w moim życiu ostatnio hardo skiełbasiło. Jak do tego dopuściłem? Naprawdę, szkoda strzępić język, ale najwidoczniej muszę się wygadać. W każdym razie sprawy nieco wymknęły mi się spod kontroli. Nie żebym kiedykolwiek był królem ogaru, ale teraz? Teraz zdecydowanie mam przesrane.

Wszystko zaczęło się od Igi, wysokiej, o głowę wyższej ode mnie, pięknej blondynki z talią osy, długimi nogami i szlachetnymi rysami twarzy. Koleżanka ze studiów. Szalenie inteligentna muszę dodać. Ze swoją urodą spokojnie mogła zostać modelką; ze swoją inteligencją mogła spokojnie zdawać na medycynę albo inny kierunek, na który ciężko się dostać, ale później przynajmniej nie ma się problemów na rynku pracy. Ona jednak wolała, tak jak większość z nas, ścigać marzenia i wybrała studia, które może nie są oblegane, ale trzeba wykazać się sporą ilością samodyscypliny, żeby coś z nich wyciągnąć. Kierunek, który da jej satysfakcję zawodową, lecz potencjalnie niewielkie dochody w przyszłości.

Rozmawialiśmy na korytarzu uczelni. Iga wybierała się do biblioteki po książkę, którą jak się okazało posiadam, a jako że już ją przeczytałem i mieszkam całkiem niedaleko, zaproponowałem spacer w kierunku mojego mieszkania. Iga chętnie na to przystała. Gdy już byliśmy u mnie, wydarzyło się coś, czego absolutnie się nie spodziewałem i do czego absolutnie nie dążyłem. Iga położyła się na moim tapczanie i zapytała:

- Masz ochotę zrobić mi dobrze ustami? - Popatrzyłem na nią na początku z lekkim niedowierzaniem, ale ona tylko zachęcająco rozłożyła długie, piękne nogi i niech mnie szlag trafi! Niech mnie licho weźmie, ale takim dziewczynom po prostu się nie odmawia! Padłem przed nią na kolana, zbliżyłem się, ściągnąłem jej spodnie i majtki i zanurzyłem się językiem w słodkiej otchłani. Ssałem wrażliwą łechtaczkę, a palcem wskazującym powoli pieściłem ścianki pochwy. Orgazm przyszedł szybko. Zacisnęła nogi na mojej głowie, wstrzymała na chwilę oddech, a gdy przyszedł głośny jęk, wypuściła mnie z uścisku i było po wszystkim. Ciągle klęcząc przed tapczanem, patrzyłem jak chusteczką wyciera swoje soki wymieszane z moją śliną, po czym podciąga spodnie, uśmiecha się do mnie, całuje w usta, szepcze "Dziękuję." i wychodzi z mieszkania z książką, po którą przyszła pod ręką.

Jesteście w błędzie, wy, którzy myślicie, że była to jednorazowa sytuacja. Iga przychodziła do mnie od czasu do czasu, na dziesięć/piętnaście minut, a ja robiłem jej minetę. Następnie ona całowała mnie w usta, dziękowała i wychodziła. Czasem, kiedy nie mieliśmy czasu, robiłem jej dobrze na wydziale w toalecie. Innym razem, gdy razem imprezowaliśmy, brała mnie za rękę i chodziliśmy do klubowych toalet, gdzie też przed nią klękałem, ona stawała okrakiem, kładła rękę na mojej głowie i rytmicznie mnie dociskając, powoli i głośno dochodziła. Zawsze na koniec mnie całowała, mówiła to przeklęte: "Dziękuję." i wychodziła. A mnie rozrywało pożądanie od środka i mając wciąż w nosie zapach jej płatków dochodziłem sam, ręką, swoich praw.

Tak się działo, do momentu pewnej domówki, po której zostałem na noc u znajomych. Lekko podchmielony zasnąłem miłym snem na karimacie rozłożonej w salonie, gdy nagle poczułem, że coś mnie dusi. Obudziłem się przerażony i w tym momencie zorientowałem się, że Judyta, również koleżanka ze studiów, a przy okazji dziewczyna kolegi, klęczała nad moją twarzą i ocierając się, zostawiała swój słodki śluz na nosie, ustach i policzkach. Jej słodki, zapach, cichutkie jęki i ta zwierzęcość z jaką postanowiła wykorzystać moją twarz, w czasie gdy jej chłopak smacznie spał w sypialni absolutnie mnie zniewoliła. Chwyciłem ją za pośladki i włączyłem do całej akcji śmigło języka, który sprawił, że Judyta opadła na mnie, całkowicie pozbawiając mnie możliwości zaczerpnięcia powietrza. Przesuwała się po twarzy coraz szybciej i szybciej, aż w końcu trzema mocnymi klapnięciami i cichutkim jękiem obwieściła szczęśliwe zakończenie. Po wszystkim zeszła ze mnie, a ja, wciąż w lekkim szoku i z trudem łapiąc oddech, spytałem:

- Co to było?

- Nie wiem - odparła i to "nie wiem" było tak bezpretensjonalne, że jedyne co mogłem powiedzieć, to:

- W portfelu mam prezerwatywę; wyciągnij ją, bo chcę się z tobą kochać. - Judyta położyła się na plecach, a ja delikatnie wszedłem w jej miękkie wnętrze.

Judyta, choć również niesamowicie piękna, była przeciwieństwem Igi. Niska, ciemna brunetka o zielonych oczach, szerokich biodrach i nieziemsko miękkiej skórze, była jakby stworzona do seksu z mężczyzną. Gdy się na niej kładło, miało się wrażenie, jakby było to najlepsze, co mogło cię w życiu spotkać. W idealnym zespoleniu ciał, bez niepotrzebnych poduszek pod jej pośladkami, leżeliśmy i długimi, zgranymi i rytmicznymi ruchami zdobywaliśmy niezdobyte wcześniej szczyty. Jej nogi oplatały mnie, jakby były do mnie przyklejone, jakby były integralną częścią mojego ciała. Ssałem jej miękkie i pełne usta, nasycałem się jej kwiatową wonią, a ona szepcząc nieartykułowane jęki ogrzewała moją twarz i w ten sposób oboje, po cichu osiągaliśmy upragniony orgazm.

Leżeliśmy tak jeszcze chwilę, ciężko oddychając, aż w końcu powiedziała, że musi wracać. Wstała i cicho, na palcach wróciła do łóżka, gdzie dalej smacznie spał jej wybranek.

Gdy Judyta przychodziła do mnie, nigdy nie wychodziła przed trzema godzinami. Oboje odkrywaliśmy w sobie nowe pokłady chuci, którą staraliśmy się przelać na siebie albo wyrzucić z siebie z pomocą partnera. Zawsze kładłem się na niej, a grawitacja jej ciała sprawiała, że przywierałem do niej, tonąłem w jej kobiecości, a ona przyjmowała mnie, małego podróżnika, pod dach swych ramion, między kolumny swych nóg. W zamian dawałem jej słodkie, ciche orgazmy szeptane mi do ucha i tysiące pocałunków, którymi zasypywałem jej jedwabistą skórę.

Nie myślcie jednak, że Judyta sprawiła, że zapomniałem o Idze. Ciągle do mnie przychodziła lub też zaspokajałem ją w wydziałowej toalecie. Spotkania z Judytą sprawiły jednak, że po spotkaniach z Igą zacząłem oczekiwać nieco więcej. I pewnego razu, gdy klęczałem przed tapczanem i patrzyłem jak już podciąga spodnie, zapytałem:

- A ja?

- Co ty? - odparła zdziwiona. Jej odpowiedź nie zbiła mnie z pantałyku.

- Nie pomyślałaś nigdy, że moglibyśmy uprawiać seks, tak żebym i ja mógł w trakcie naszych spotkań osiągnąć orgazm?

- Ale przecież ty masz dziewczynę... - tym stwierdzeniem faktycznie z pantałyku zostałem strącony. Przy okazji, drodzy czytelnicy, właśnie się dowiedzieliście, że przez cały ten czas miałem dziewczynę - Magdę, ale o niej opowiem nieco później. Wróćmy do rozmowy.

- Ale... ale co ma to do rzeczy? - spytałem.

- Ja nie mam chłopaka i chwilowo go nie szukam, bo nie mam na to czasu. Potrzebuję jednak takiego przyjaciela jak ty, który sprawi mi przyjemność i ulży moim namiętnościom - powiedziała bezpośrednio i jakże trafnie oceniając naszą sytuację.

- Ale ja przecież też mam namiętności! - krzyknąłem. - Namiętności związane z tobą! Chcę się z tobą kochać i moja dziewczyna nie ma tu nic do rzeczy! - Iga popatrzyła na mnie znacząco, choć w tamtym momencie nie wiedziałem jeszcze, co to spojrzenie znaczy, aż powiedziała:

- Dobrze, dzisiaj będziemy się kochać - komunikat, który wydobył się z jej ust zabrzmiał tak spokojnie, że aż beznamiętnie. Jednak ja znałem Igę już całkiem dobrze i wiedziałem, że za jej na pół dobrodusznym, na pół szyderczym uśmiechem; że za jej spojrzeniem sugerującym posiadanie największej tajemnicy świata, kryła się mała awanturniczka uwielbiająca przygody i badanie coraz to nowych obszarów życia.

Rozebrałem się i położyłem na tapczanie. Mój penis nie wymagał dodatkowych pieszczot, byłem już gotowy. Naciągnąłem prezerwatywę i patrzyłem jak Iga się rozbiera i siada na mnie. Chwyciła członek i jednym szybkim ruchem wprowadziła go do pochwy. Uśmiechnęła się, ręce oparła na torsie i mocnymi i szybkimi ruchami nabijała się na mnie. Głaskałem jej twarde uda i powoli odpływałem, a ona z każdym kolejnym ruchem tej szaleńczej galopady krzyczała coraz głośniej i śmiała się. Tak! Śmiała się! Śmiała się wniebogłosy i krzyczała w tym samym czasie. Ścianki jej pochwy zaciskały się w kosmiczny sposób, jak gdyby były jakimś osobnym bytem; z każdym ruchem tworzyły nową, jak kalejdoskop nieprzewidywalną mozaikę rozkoszy, a dla mnie było tego już za wiele. Ścisnąłem mocno jej marmurowe uda i kilkoma własnymi pchnięciami, które udało mi się jakoś wprowadzić do wyścigu, doprowadziłem do finału. Iga, po chwili, wciąż głośno się śmiejąc, padła na mnie wyczerpana i szepnęła mi do ucha: "Dziękuję". Ale to było już inne "dziękuję", nie takie słodkie i niewinne, jakie do tej pory od niej słyszałem. To "dziękuję" wydobyło się z jej ust na wydechu, to "dziękuję" powiedziała dziewczyna wyczerpana, jakby w wielkim pośpiechu skądś uciekała i dopiero co znalazła bezpieczną przystań w moich ramionach.

Wstała i powoli się ubierała, a ja obserwowałem grację jej ruchów, jej posągową sylwetkę, proste plecy; gdy się odchylała miałem przed oczyma rzeźby bogiń antycznych. Jej długa, smukła szyja, na której wspierała się najpiękniejsza głowa, ideał formy - wprost nie mogłem się napatrzeć na ten cud natury.

- Od teraz będziemy również się kochać - uśmiechnęła się słodko i wyszła. I faktycznie, gdy później przychodziła, to zamiast minetki, wolała na mnie siadać i ścigać się ze mną.

Po jej wyjściu wpadłem w głęboką zadumę. Miałem dwie, przepiękne kobiety na boku. Iga - ucieleśnienie klasycznej piękności, kobieta z marmuru, oraz Judyta - ucieleśnienie seksu, chodzący wulkan chuci, której każdy ruch naznaczony jest trudnym do zdefiniowania pierwotnym erotyzmem. Obie, nie wiedzieć czemu mnie pożądały, ba! Same rozpoczęły romans ze mną, jednak żadna nie chciała być ze mną w związku. I wcale na przeszkodzie nie stał fakt, że jestem zajęty. Iga wolała być singielką, niezależną kobietą sama podejmującą wszystkie ważne decyzje w swoim życiu. Judyta natomiast odnalazła stabilizację u boku Kuby i najwidoczniej nie chciała tego zmieniać.

Dobrze się z tym wszystkim czułem, nawet kiedy przychodziłem do Magdy i musiałem czasem nieco się nagimnastykować, żeby zgrabnie ponaginać fakty. Trzymałem dwie sroki za ogon i w tym momencie nie miałem ochoty ich puszczać.

Faktyczny początek historii nastąpił pewnego ciepłego, majowego dnia, kiedy to w odstępie zaledwie kilku godzin, zarówno Iga jak i Judyta powiedziały mi:

- Adam, jestem w ciąży. To twoje dziecko.

Wybuch. Kiedyś, w chwilach stagnacji, zastanawiałem się, czy przyjdzie w moim życiu jakiś przełom, a jeśli przyjdzie, to jak będzie wyglądał. Dziś już wiem jak wyglądał mój dzień przewrotu i nawet po cichu wciąż mam nadzieję, choć tak długo na coś nowego i świeżego czekałem, że to wszystko tylko wyjątkowo nieudany sen. Jak się wszystko dalej potoczyło, opowiem wam już wkrótce.

Ten tekst odnotował 29,251 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.03/10 (60 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (8)

0
0
Świetnie się czyta.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Fantastyczne 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Lekki tekst, wcale nie jak o seksie 🙂 Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zamiast: nigdy nie wychodziła przed trzema godzinami - powinno być: przed upływem trzech godzin.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
I co dalej? Slabo wkreca...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
sorry za ntg, ale masz szansę na 500
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję za dużo pozytywnych ocen oraz komentarzy. Cieszę się, że się spodobało tak wielu osobom.
chem - masz rację, "przed upływem trzech godzin" brzmi dużo lepiej.
Tom - niedługo powstanie kolejna część, która, mam nadzieję, lepiej Cię wkręci.

Drogi czytelniku - wybacz, ale absolutnie nie rozumiem Twojego komentarza. Co to "ntg"? Na jakie 500 mam szansę?

Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Świetne opowiadanie, które nie przeczytałem, a pochłonąłem wracając z pracy. Ciąg dalszy wielce wskazany.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.