Dom babci Hexie
29 czerwca 2019
Szacowany czas lektury: 16 min
Trochę fantastyki dla odmiany. Ach, te elfki...
Domek babci Hexie był owiany legendami w okolicznych wsiach. Wielka, drewniana konstrukcja stała na uboczu i trzeba było zjechać z głównego szlaku, przedzierając się przez leśne ostępy, żeby do niej dotrzeć. W środku gości witał przerośnięty ork, wydającym krótkie polecenia dziewczynom, które biegały jak poparzone po wielkiej sali karczemnej. Jadłospis robił wrażenie różnorodnością, tak niespotykaną w okolicy, jednak goście nie przybywali tutaj dla rozkoszy kulinarnych.
Drugie piętro było tym miejscem, dla którego każdy przybywał. Mniejsze i większe pokoje skrywały to, czego pragnął zmęczony podróżnik. Babcia Hexie, chociaż wyglądała na starą chłopkę, doskonale poznała zakamarki duszy, dlatego można było u niej znaleźć przedstawicieli ludzi, orków, krasnoludów i elfów, obu płci. Oczywiście każde za inną cenę ze względu na rasę, płeć i popularność. Jednak bez względu na zapłatę, każdy wychodził zadowolony. To jest, dopóki nie pojawił się książę Ardylił.
Nawet na zapyziałej prowincji słyszano o jego wyczynach. Młodzieniec pozbawiony rozsądku i hamulców trwonił majątek króla, wywoływał kolejne skandale i ściągał na siebie coraz gniewniejsze spojrzenia szlachty. W okolicę zajrzał przypadkiem, w drodze do innego miasta, ale nie omieszkał zapytać o okoliczne rozrywki. Chłopi mogli wskazać tylko jedno miejsce.
Wdarł się do środka z towarzyszami jak do własnego domu, momentalnie uciszając rozmowy i muzykę. Kilku trzeźwiejszych i obytych w świecie gości, gdy poznało przybyłego, zebrało swoje graty i opuściło dom, najlepiej innym wejściem niż tym, w którym stał książę. Nagły ubytek klienteli zwrócił uwagę babci, więc opuściła swój kantorek, podpierając się całą drogę na lasce. Mimo wieku wzrok miała wciąż dobry, a słuch jeszcze lepszy, więc dopasowała sylwetkę do opowieści z wielkiej stolicy.
- Witam, mości księcia. To wielki zaszczyt gościć kogoś tak zacnego!
Może pracownicy babci porozumiewali się jakimś szyfrem, a może po prostu byli wystarczająco inteligentni, żeby odpowiednio zareagować. Poprzewracane i puste naczynia zostały sprzątnięte, upici goście szybko zniknęli w kuluarach lub na piętrze, a muzykanci zaczęli brzdękać trochę lepiej i jakby poważniej w stosunku do wcześniejszych instrumentalnych harców.
- Słyszałem, że zapewniacie najlepszą zabawę w tej części królestwa! Ja i moi kompani chętnie się przekonamy…
Książę, młody i umięśniony byczek o długich, złotych włosach rozejrzał się ze smakiem po dziewczynach. Niestety mina mu szybko zrzedła.
- To wszystko? Takie dziewki mogą zaspokajać wieśniaków, nie mnie!
- Mości panie, najlepsze czeka na górze.
Babcia Hexie siliła się na uprzejmość i usłużność pomimo swego wieku. Wskazała schody na górę i, zapominając o etykiecie, weszła na nie pierwsza. Książę jednak nie zaprotestował, tylko podążył za gospodynią, wypinając pierś i spoglądając na innych z góry. Za plecami wysoko urodzeni towarzysze księcia nie narzekali, tylko brali najbliższe dziewoje w tany.
- Na co macie ochotę, mości książę?
- Pokaż mi swoją najlepszą ludzką dziewczynę.
Burdel mama zaprowadziła klienta do pokoju tonącego w pluszu i aksamitach. Na wielkim łożu spoczywała niewiasta cudownej urody. Przynajmniej w przekonaniu wielu gości.
- To? Uliczne kurwy w stolicy prezentują się lepiej. Jeżeli nie masz nic lepszego, bardzo się rozgniewam.
Butność i pewność siebie uleciały z księcia zastąpione przez lodowatą złość. Babcia przyjrzała się mu z zaciekawieniem, po czym zamknęła drzwi ze skołowaną i obrażoną kochanicą.
- Tyle złości! Trzeba ją rozładować. Proponuję orczycę.
- Nie interesują mnie przerośnięte góry mięsa.
- Nawet jeśli są skrępowane i gotowe na karę?
- Hmm…
Poprowadziła go do innej salki, dla odmiany odartej z wszelkich luksusów. Gołe ściany zdobiły łańcuchy i sznury. Wyposażenie stanowiły dyby, ciesielski stół z powrozami oraz stojak z wszelakim uposażeniem, ale o wspólnej funkcji – zadawaniu bólu.
Orczyca nie grzeszyła urodą, jak to w przypadku tej rasy, chociaż i tak wyglądała bardziej kobieco niż inne napotykane na królewskich drogach. Była większa o głowę od księcia, miała długie i zadbane czarne włosy i była kompletnie naga. Jak przystało na swoją rasę, była umięśniona, ale i tak odznaczała się sporym biustem. Łono było niebosko zarośnięte. Twarz miała kanciastą, niemal męską, a z ust wystawały charakterystyczne kły.
Książę przyglądał się, kręcąc głową w lewo i prawo, wyraźnie się wahając.
- Irgini, pochyl się.
Dziwka zrozumiała polecenie i chwilę później, prezentując masywny tyłek, opierała się o dyby. Babcia powoli zapięła ją, skutecznie unieruchamiając między deskami. Potem wyciągnęła skórzany pejcz i wręczyła chłopakowi.
- Po ostatniej wojnie pozostała jeszcze zadra w naszym królestwie. Orczyca powinna zrozumieć, że z ludźmi nie należy zaczynać.
- Zdecydowanie.
Ardylił oblizał spierzchnięte usta, odebrał przedmiot i nieśpiesznie podszedł do Irgini. Najpierw dotknął nagiego ciała, jakby chciał sprawdzić, czy dziki zwierz zaatakuje. Szarpnęła się i warknęła. Odsunął się lekko zaskoczony, jednocześnie uśmiechając się od ucha do ucha. Wrócił i tym razem odpuścił sobie delikatność. Tarmosił napięte mięśnie, ściskał zwisające piersi, wreszcie zaczął wpychać palce w cipkę orczycy. Każdy brutalny dotyk kończył się wyciem i wierzganiem, co tylko mocniej podjudzało młodego szlachcica.
- Uspokój się, bestio!
Chlasnął pejczem, usłyszał pisk. Oddychał szybko, a na twarz wstąpiły kolory, gdy kolejne razy spadały na dupę kurwy. Zaczął się śmiać, gdy przez ból przebił się słabo stłumiony płacz. Babcia Hexie nie rzekła słowa, nie wykonała najmniejszego gestu, tylko stała z boku oparta o laskę.
Książę odrzucił pejcz, zrzucił spodnie i odchylając masywne pośladki, wbił się w Irgini bezceremonialnie.
- Podła szmato, pokażę ci, co potrafią ludzie. Skonasz od mojego kutasa.
Walił po pośladkach, rżnął bez opamiętania, a wrzaski gwałconej rosły. Mocny, gardłowy głos nie przerywał agonii jeszcze długo, gdy książę wysunął się z niej, a królewskie nasienie kapało na gołe kamienie.
- Czy mości książę jest zadowolony? – zapytała babcia.
- Słabo, ale dam ci jeszcze jedną szansę. Spójrz na mnie, jestem zapaskudzony orkowym śluzem!
- Mości książę potrzebuje kąpieli. Proszę za mną.
Trzecie pomieszczenie znajdowało się na samym końcu piętra i było pierwszym, które nareszcie zrobiło wrażenie na księciu.
- Nigdy nie przypuszczałbym, że zobaczę cesarską łaźnię na takim zadupiu.
- Dla mości księcia wszystko, co najlepsze.
Babcia ukłoniła się i wpuściła mężczyznę do środka. Przez parę wypełniającą pomieszczenie niewiele mógł zobaczyć, ale biały marmur, jedwabne ręczniki i misternie rzeźbione, hebanowe ławy stojące najbliżej przyjął z uznaniem. Stał tylko w koszuli, nie raczył zabrać ze sobą spodni. Miał już zapytać o obsługę, ale usłyszał dziewczęcy chichot. Nienaturalnie wysoki, niemal dziecinny. Znał ten śmiech, rozpoznał krótkie kroki bosych stóp po kamieniu. Wreszcie stanęły przed nim, ubrane w delikatne, białe koszule dwie elfki. Uśmiechnął się lubieżnie.
Były młodziutkie, zgrabne, o białej skórze, tak, że niemal zlewały się z marmurem. Obie były blondynkami, o włosach upiętych w długi warkocz. Miały tę samą, delikatną twarz o wielkich, czarnych oczach, malutkim, prawie niewidocznym nosie i różowych, jakże niespotykanych, mięsistych ustach. Bliźniaczki.
Nawet gdyby jedna stanęła na drugiej, nie osiągnęłyby wzrostu księcia, a w tej chwili patrzyły zawstydzone w podłogę.
- Jesteśmy na usługi, młody książę. – Dziecinny głosik tej z lewej wyrażał niewinność i nieśmiałość.
Obie zerkały na siebie, uśmiechały się i chichotały. Gdy wyciągnął dłonie, podbiegły, pomogły zdjąć koszulę, cały czas unikając spojrzenia w oczy i pociągnęły gościa do basenu.
Gdy zanurzył się do piersi młode towarzyszki, wciąż w swym dziecinno-zabawowym nastroju, wzięły gąbki i zaczęły zmywać znój podróży z księcia. Muskały go delikatnie i z czułością, wzdychając od czasu do czasu na widok linii mięśni, podziwiając ich twardość. Na początku nie reagował, ale one same go prowokowały. A to zbliżyła się za blisko, szturchając malutką piersią, a to dotknęła nogę księcia udem. Sam zaczął błądzić pod wodą rękami, podszczypując obie, łapiąc za drobne ciałka. Z początku zręcznie się wyślizgiwały, ale im dłużej trwała zabawa, tym ręce zaczęły trafiać na coraz intymniejsze rejony. Poczuł ciepłe szparki, złapał za naprężone pośladki, ścisnął z wprawą sutki. Wreszcie się zniecierpliwił.
Pochwycił jedną z nich i powiedział wprost:
- Trzeba umyć królewskiego kutasa.
Nie czekając na reakcję, wepchnął elfkę pod wodę, by po chwili poczuć usta na miękkim przyrodzeniu. W tym czasie druga z sióstr przytuliła się do księcia i zaczęła go głaskać, jęcząc cichutko i dmuchając delikatnie na jego skórę. Chwycił ją i podniósł do góry. Była niesamowicie lekka, prawie nie czuł ciężaru. Posadził ją sobie na twarzy.
Dziewczyna ledwie mogła rozłożyć drobne nóżki na jego twarzy, nie wspominając o przyjęciu języka. Wiła się w spazmach, gdy wwiercał się w wąską, różową szczelinę. Druga wciąż znajdowała się pod wodą i nie myślała o nabraniu tchu. Kutas rósł, tak samo pożądanie księcia. Wreszcie podniósł się cały sztywny i napalony, odkładając elfkę do wody. Klęczały przed nim z oczekiwaniem, po raz pierwszy patrząc mu w twarz. Wyglądały przecudnie oddzielone od siebie sterczącym penisem.
- Ssijcie.
Wydał polecenie, którego z ochotą usłuchały. Oblizał się na widok elfek, walczących z penisem. Mógł przykryć nim pół twarzy, co też zrobił. Chłostał je delikatnie, śmiejąc się z ich prób ujarzmienia bestii. Wtedy zła myśl pojawiła się w głowie. Przytrzymał jedną i wepchnął kutasa do ust. Zrobiła wielkie oczy, zesztywniała i próbowała odepchnąć się rękami, ale nie miała sił.
- Panie, ona się krztusi! – zawołała druga przerażona.
- Nic mnie to nie obchodzi! To wasza praca. Zajmij się drugą stroną!
Uniósł dłoń, jakby chciał uderzyć elfkę na odlew. Wystraszyła się i zniknęła za plecami, a po chwili poczuł drobny języczek między pośladkami. Małe dłonie pieściły jądra, a on wpychał fallusa w gardło tej z przodu. Widział, jak się czerwieni, jak traci siły i przytomność. Gdy już miała zwiotczeć, uwolnił ją. Upadła, rozkaszlała się, próbując złapać oddech. Książę nie zamierzał czekać, aż dojdzie do siebie.
Poderwał ją do góry, ustawił przodem do siebie i przyłożył kutasa do wąziutkiej szparki.
- Proszę, błagam… - jęczała półprzytomnie.
Uśmiechnął się szeroko, a potem westchnął, gdy nabrzmiały kutas wchodził w cudowną ciasnotę. Robił to powoli, ale nie zatrzymał się nawet na chwilę. Gdy jądra zetknęły się ze skórą, podziwiał swoją pracę. Elfka drżała, nie wiedząc, co ma zrobić z rękami, a tymczasem jej ciało zniekształciło się odrobinę. Łono wybrzuszyło, brzuch uwypuklił. Ardylił oblizał usta i poruszył biodrami.
- Aaaa!
Krzyczała, kiedy rżnął młodą elfkę. To było niesamowite, czuł, jakby trzymał zabawkę młodszej siostry. Przypomniało mu się dzieciństwo i zabawki szlacheckich dziewcząt… Gdy doszedł, elfka straciła przytomność. Odrzucił ją do wody, nie zważając czy się utopi. Druga wciąż posłusznie go zlizywała od tyłu. Obrócił się do niej przodem.
- Skończyłem z twoją siostrą.
Elfka była przerażona. Kątem oka obserwowała, co się dzieje z drugą, ale nie miała odwagi interweniować.
- Wyssij wszystko, co nie wypłynęło.
Posłusznie włożyła penis do ust i tak jak siostra, szybko zaczęła się dławić. Tym razem jednak było łatwiej, mężczyzna był już zaspokojony, powoli interes mu opadał. Gdy skończyła, wyszedł z basenu i pochwycił jeden z ręczników. Wycierając się, wyszedł z łaźni. Babcia cierpliwie czekała na niego i nawet nie drgnęła, gdy zatrzymał się z czerwonym fallusem tuż przed nią.
- Czy mości książę życzy sobie czegoś jeszcze?
- Cóż to za pytanie? Głodny jestem!
- Przygotowaliśmy ucztę w prywatnym pokoju. Najlepszym w naszym skromnym dobytku.
Gdy zobaczył przestronną sypialnię z wielkim i miękkim łożem oraz stołem uginającym się od pieczonej dziczyzny, owoców i kasz, zaśmiał się kpiarsko, ale nic nie rzekł. Chwycił nogę gęsi i przez pełne usta wydał polecenie.
- Przyślij mi swoje najpiękniejsze dziewczyny. Ludzkie. I przynieś jeszcze ten pejcz.
- Tak zrobię.
Babcia Hexie zamknęła drzwi i ruszyła powoli korytarzem, ale nie uszła daleko, gdy jakiś ciężar uderzył o podłogę. Uśmiechnęła się blado.
Księcia obudziło jakieś mlaskanie. Spróbował otworzyć oczy, ale blask pochodni prawie go oślepił, wywołując okropny ból głowy. Bolały go wszystkie mięśnie, coś wbijało mu się w tyłek, był zdezorientowany i zagubiony. Dopiero po chwili dotarło do niego, że jego królewskie przyrodzenie jest sztywne, a mlaskanie…
Otwarł oczy, rycząc z bólu. Chciał zasłonić twarz dłonią, ale te były skrępowane. Wreszcie wzrok się przyzwyczaił, ale szybko pożałował, że spojrzał. Babcia Hexie całkiem kontent, podnosiła się i upadała, nabita na jego męskość.
- Och, och, jak przyjemnie…
- Złaź ze mnie, wiedźmo! Spalę ciebie i twoją chałupę za zniewagę!
- Jak krzyczy, jak krzyczy, ale niech poczeka… jeszcze trochę…
Widok starej i pomarszczonej kobieciny, jak go ujeżdżała, sprawił, że zwymiotował.
- Zabiję…
- Już dawno nie miałam w sobie kutasa z najwyższego rodu, a macie je naprawdę przyjemne. Oooo!
Przez chwilę myślał, że babcia skonała. Niestety nie. Chrapnęła, ocknęła się i wyciągnęła dłoń w czyjąś stronę. W świetle pojawił się ork, podając kobiecie pomocną dłoń, na końcu wręczając laskę. Burdel mama poprawiła szaty, zasłaniając pomarszczoną i wysuszoną cipkę. Była wielce zadowolona.
- Uwolnij mnie! Moi kompani zaraz przyjdą mi z pomocą! Ratunku!
Babcia nic sobie nie robiła z jego wrzasków, tylko obojętnie patrzyła mu w twarz. Wreszcie zdyszany i zrezygnowany odpuścił.
- Twoi towarzysze śpią głęboko, dopiero rano dojdą do siebie. Irgini, podejdź tutaj.
Po lewicy babci stanęła orczyca. Tym razem miała na sobie jakieś łachmany, skrzyżowała dłonie na piersiach.
- Jak się czujesz? – zapytała ją Hexie.
- Dobrze, pomijając to, jak mnie obrażał.
- A fizycznie?
- Typowy człowiek. Dużo mówi, mało robi.
Wielki ork roześmiał się do wtóru swej towarzyszki. Książę zacisnął usta z nienawiści i w niemej obietnicy, że dla tych dwojga wymyśli najokrutniejsze tortury. Tymczasem Irgini zniknęła gdzieś za jego plecami.
- Wyful, podejdź, proszę.
W miejsce wielkoludki stanął liliput – elfka. Mimo że wściekła, wyglądała uroczo.
- Jak się czuje Pyful.
- Ledwie żyje, mateczko. Gdyby to się przedłużyło, utopiłaby się. Ale i tak prędko nie wróci do zdrowia. Ten potwór nic się nie powstrzymywał!
Kopnęła go w nogę i chociaż w ogóle to go nie zabolało, oburzył się śmiertelnie.
- Wiesz, co czeka każdego, kto się zamachnie na królewską krew?! Sczeźniesz w kopalni, gdzie wszyscy będą cię rżnąć do ostatniego oddechu, a nawet długo jeszcze po tym, jak skonasz!
Jego groźba nie zadziałała, Wyful tylko prychnęła, podniosła wysoko podbródek i wróciła na swoje miejsce.
- Wiesz, Ardylił, już od lat prowadzę ten przybytek. Odziedziczyłam go po matce, a ona po swojej matce. Można powiedzieć, że jesteśmy tak starzy jak ta ziemia. Jak książęcy ród.
- Jak śmiesz się porównywać…
Nie dokończył, gdy laska babci zdzieliła go po głowie.
- Aaa! Niech ja cię…
Drugi cios był jeszcze mocniejszy. Znów chciał wrzasnąć, ale gdy laska drgnęła, powstrzymał się. Podjął próbę zamordowania Hexie wzrokiem.
- W moich skromnych włościach już nie raz pojawiali się mężczyźni z królewskiego rodu. Sama pamiętam twojego dziadka, w którego się najwyraźniej wdałeś.
- Mój... – zamilkł, gdy laska się uniosła.
- Teraz ja mówię. Tak, twoja rodzina jest problematyczna, ale moi przodkowie znaleźli sposób na taki temperament. Poznaj Agrana, brata Igrini. Mój drogi, przyszła kolej na ciebie – zwróciła się do orka.
Książę nie rozumiał sytuacji, ale gdy byczy mięśniak go podniósł i przeniósł, niepokój zamienił się w strach. Mógł się szarpać, ale ork był o wiele silniejszy. Włożył klienta w dyby.
- Zrównam to miejsce z ziemią! A was wszystkich oddam mistrzowi mało dobremu na całe tygodnie!
- Zaknebluj go.
Brudna szmata wypełniła jego usta. Babcia pojawiła się z boku, odpalając pozostałe pochodnie. Dopiero teraz zrozumiał, że wokół jest więcej ludzi, zapewne wszyscy pracowali dla Hexie. Może byli tam nawet jacyś klienci. Wszyscy szeptali między sobą, śmiali się i wskazywali go palcami. Ardylił poczuł ścisk w gardle, a zimne ciarki przeszły po plecach niczym piorun. Gdy już myślał, że gorzej być nie może, poczuł pierwsze uderzenie.
Wierzgnął, spróbował krzyknąć, ale knebel wykonał swoją funkcję. Kolejny cios w plecy, potem w tyłek i tak na przemian. Podrywał się i opadał. Zaczerwienił się i prawie stracił przytomność.
- Wystarczy, nasz kochany książę nie jest tak odporny na ból, jak myślałam.
Spojrzał na nią niewyraźnie, ale nie miał nawet siły się zezłościć. W głowie miał pustkę, potrafił jedynie jęczeć z bólu.
- Kochany księciu, ty już masz dość? Ale jeszcze nie podaliśmy głównego dania.
Oprzytomniał. Strach powoli wydobywał się z trzewi, formując się w wycie. Nawet pomyślał o błaganiu. Tymczasem Agrani stanął obok babci, oddał jej pejcz i całkiem zadowolony opuścił spodnie. Ardylił widział już takiego penisa. U byków. Zaczął się szarpać, ale deski trzymały mocno. Krzyczał, wył, ale nie mógł nic wskórać. Wtedy ork zaszedł go od tyłu.
Spojrzał błagalnie na Hexie, ale tylko się uśmiechnęła. Płakał i płakał, patrzył z prośbą, próbował mówić przez szmatę, ale wskórał tylko tyle, że babcia się odezwała.
- Nic, co mi mógłbyś zaoferować, nie przebije oferty twojego ojca. Tak, młody książę, twój ojciec cię tu wysłał, żebym cię utemperowała. Jak twojego dziadka i jego dziadka i tak dalej. Najwyraźniej co drugie pokolenie rodzi się w waszej rodzinie osoba… nieokrzesana. Jestem prawie pewna, że twój wnuk też tutaj kiedyś wyląduje.
Nie dostał wiele czasu do namysłu, gdy poczuł wielkiego fallusa, jak powoli w niego wchodzi. Nogi zaczęły mu drżeć, wygiął plecy, wybałuszył oczy, ale nic nie pomogło złagodzić bólu. A to dopiero był początek. Ork wchodził głębiej i głębiej, a Ardylił nie mógł uwierzyć, że już nie skonał. Czy tak poczuły się elfki, które wykorzystywał? Oczy szczypały go od łez, ślina przesiąkła przez szmatę i skapywała na podłogę. W końcu Agrani zatrzymał się, wzbudzając nadzieję w księciu. Każdy nawet najmniejszy ruch, choćby lekkie drżenie ciała wywoływało nieopisany ból, ale nie stracił przytomności. Niestety wtedy ork wyciągnął penis i pchnął kolejny raz. O wiele mocniej.
Zanim książę zemdlał, poczuł tylko, jak puszczają wszystkie zwieracze, a pod nim rośnie plama moczu i kału.
Obudziła go zimna woda, wywołując skurcze. Zawył przeraźliwie, bo Agrani wciąż był w nim. Czuł, jak gigantyczny fallus przesuwa się, rozpierając mięśnie. Ból był nie do opisania, ale teraz nawet nie on był najgorszy. Rozejrzał się po wpatrzonych weń twarzach. Oczy lśniły od podziwiania okrutnego spektaklu. Ileż osób w swoim życiu mogło zobaczyć, jak ork rżnie księcia? Mógł ich zabić, ale czy zdołałby znaleźć każdego świadka? Pewnie nie i wieści szybko by się rozniosły, rujnując jego reputację, jakakolwiek by ona była.
Wiedział, że będą milczeć tak długo, jak on nie zrobi kolejny raz czegoś głupiego. Nikt nic nie powiedział, ale wstyd palił mocniej niż spuchnięty penis w jego odbycie.
Chociaż nie zemdlał, kompletnie sflaczał. Ręce i głowa zwisały z dyb, ork musiał podtrzymać go za biodra. Wreszcie książę poczuł, jak nasienie go wypełnia. Świadomość tego była tak samo przerażająca jak i… podniecająca. Chociaż wykończony i zmaltretowany, poczuł, że jego przyrodzenie budzi się do życia. Babcia Hexie podeszła do niego i chwyciła za penisa. Masturbowała energicznie, dostarczając odrobiny przyjemności w tym okropnym przeżyciu. Agrani stanął przed nim z lekko opadniętym, całym w wydzielinach kutasie. Mógł poczuć zapach jego potu, spermy i swojego kału. Ork zrobił jeszcze jeden krok i przycisnął przyrodzenie do twarzy księcia. To, co nastąpiło później zszokowało wszystkich.
Ardylił, zamiast się uchylić, zgiąć głowę, wrzeszczeć czy gryźć, wyciągnął język i zaczął czyścić orka. Zlizywał z zamkniętymi oczami każdą kropelkę, a w tym czasie babcia go pieściła. Jęknął, gdy włożyła drugą rękę w jego odbyt. Ból wrócił, ale mniejszy, inny. Wzdrygnął się i spuścił. To był inny orgazm, pełen wstydu, poddaństwa i bezbronności. Przestał lizać orka i załkał.
- Myślę, że nasz młody książę ma już dość. Wyjdźcie.
Słyszał, jak w milczeniu wszyscy opuszczają pomieszczenie. Gdy drzwi się zamknęły, babcia odpięła dyby. Zwalił się na ziemię, w plamę moczu, kału i spermy. Oddychał ciężko, jakby miał zaraz skonać. Nie mógł wykonać najmniejszego ruchu, żeby podbrzusze nie eksplodowało bólem.
- To było osobiste – rzekła Hexie. – Czerpałam przyjemność z patrzenia na twoje cierpienie i upodlenie. To jednak nie znaczy, że nie jesteś tu mile widziany. Możesz nas odwiedzać, kiedy tylko zechcesz. Agrani na pewno się ucieszy, a mamy też kilku innych młodych i chętnych mężczyzn. Spodobają ci się.
Ardylił wiedział, że burdel mama ma rację. Od dzisiaj nie tylko kobiety będą w jego obszarze zainteresowań.
- Jak dojdziesz do siebie, udaj się do łaźni. Możesz zostać, ile tylko zechcesz.
Wyszła, trzaskając drzwiami i zamykając jednocześnie pewien rozdział w życiu księcia.