Dogonić marzenia (II)

13 kwietnia 2013

Szacowany czas lektury: 11 min

Czas trudnych wyborów.
Mam nadzieję, że taki obrót sytuacji Wam się spodoba. ;]
Miłej lektury !

Leżałam przez chwilę bez ruchu wsłuchując się w złowieszczy dźwięk budzika, wyłączając go włożyłam na nogi ciepłe kapcie, przeciągnęłam się, Kolejny dzień zawodów, rywalizacji. Chciałam dzisiaj poprawić wczorajszy wynik, stanąć na najwyższym pudle, zresztą kto by nie chciał. Przecież to marzenie każdego zawodnika, nie ważne jak doświadczonego. Zjadłam śniadanie, narzuciłam na siebie kurtkę, na głowę założyłam czapkę i wyszłam na dwór. Dla porannej rozgrzewki przebiegłam dystans do stajni szybkim truchtem. Po drodze zastanawiałam się czy spotkam tam Filipa. Chciałam go spotkać, zobaczyć, może nawet i... Opanuj się dziewczyno! Przecież za kilka godzin masz kolejny konkurs, nie możesz pozwalać sobie na takie myśli. Z uśmiechem na twarzy otworzyłam drzwi stajni, w środku wesoło witały mnie konie, wystawiając głowy do pogłaskania. Podeszłam do boksu Sentencji, patrzyła na mnie swoimi mądrymi oczami, przytuliłam twarz do jej chłodnych chrap.

- Dzień dobry piękna, wsypałaś się? - klacz w odpowiedzi ujęła wargami garść moich włosów i lekko je zmierzwiła.

Zaśmiałam się. Weszłam do boksu wsypując poranną porcje owsa, opowiadałam jej bajkę, lubiła to, wtedy się rozluźniała, a ja mogłam spokojnie rozmasować jej zastane przez noc nogi.

Jakieś 20 minut później szłyśmy przez zaśnieżoną drogę, słońce powoli wdrapywało się na niebo, zapowiadał się całkiem ładny zimowy dzień.

Nie chciałam myśleć o tym co wydarzyło się wczoraj w stajni, nie mogłam. Starałam się skoncentrować, wyrównać swój oddech z oddechem Sentencji. Mroźne powietrze chwilowo paraliżowało oddech, z niewiadomych przyczyn sprawiało mi to przyjemność.

Szybkim krokiem wróciłyśmy do stajni, nikogo w niej nie było, czułam się zawiedziona, czyżby zaspał? A może... może to wszystko wczoraj było tylko chwilowe? Potrzepałam głową, odganiając od siebie ponure myśli. Spojrzałam w stronę boksu, w którym powinien stać ogier Filipa, był pusty. Stałam w bezruchu, bijąc się ze swoimi myślami. Chyba trwało to zbyt długo, bo zniecierpliwiona Sentencja pchnęła mnie nosem abym otworzyła jej drzwi do boksu. Opuściłam stajnie, rozglądając się, wypatrując swojego księcia na białym rumaku, jednak nikogo nie widziałam. Wróciłam do pokoju, wzięłam prysznic, ubrałam na siebie ciemne bryczesy i granatową sportową kurtkę. Usłyszałam niespokojne stukanie, raczej walenie do drzwi, szybkim krokiem ruszyłam w ich stronę, "Już idę" zamruczałam pod nosem. W drzwiach stał Filip, był przerażony i wściekły.

- Gdzie jest mój koń?! - stałam zdziwiona wpatrując się w niego z otwartą buzią. - Ty byłaś pierwsza rano w stajni, mów gdzie on jest! - Jednym krokiem przebył dzielącą nas odległość, przyparł mnie do ściany, i chwycił za szyję, poczułam nagły brak powietrza. Próbowałam go odepchnąć ale bezskutecznie. - Chciałaś się pozbyć konkurencji, tak? No gdzie go ukryłaś?

Czułam coraz większe szumy w głowie. Resztką sił kopnęłam go w krocze, cóż, zasłużył, po cholerę mi jego koń. Filip zgiął się w pół, zakrywając dłońmi obolałe miejsce. Na konia to on nie wsiądzie przez parę dni, trudno. Wzięłam głęboki wdech czystego świeżego powietrza i oparłam dłonie o kolana, czekałam aż w głowie przestanie mi się kręcić. Co to miało być! Po chwili wyprostowałam się i spojrzałam na jeszcze wciąż dochodzącego do siebie Filipa.

Podeszłam do niego, jednak niezbyt blisko, nie wiadomo co mu odbije.

- Posłuchaj no Ty! - Pogroziłam mu palcem. - Wchodzisz do mojego pokoju i oskarżasz mnie o kradzież konia?! Mam swojego, nie potrzebuje drugiego i dobrze o tym wiesz. - Byłam wściekła, okropnie wściekła. Dopóki na mnie nie spojrzał, widziałam w jego oczach przerażenie. Łagodniejszym już tonem dodałam – Nie było go rano w stajni. Byłam tam ok. szóstej. Myślałam, że poszliście już na spacer. - Usiadłam na łóżku. - Dlaczego ktoś mógł go ukraść? Może po prostu otworzył sobie boks i wyszedł na spacer, teraz błąka się po okolicy.

Filip wziął głęboki oddech, wyprostował się. Spojrzał na mnie ze złością w oczach.

Nie wiem co się z nim stało, zniknął. Jak możesz mi udowodnić, że nie kłamiesz? Może chciałaś pozbyć się mnie na czas zawodów. - Chodził nerwowo po pokoju, przeczesując palcami i tak zburtane już włosy. Nawet gdy był wściekły wyglądał bosko. Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy. Nie mówił nic przez chwilę. - Jeżeli to Ty... - zaśmiał się. - Zaufałem ci wczoraj.

Szybkim krokiem wyszedł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Siedziałam w bezruchu zastanawiając się nad tym, co się właśnie stało. Stajnia jest monitorowana, niemożliwe żeby ktoś po prostu wyprowadził 600 kilogramowego zwierzaka i został niezauważony. Postanowiłam zbadać sprawę. Kilka minut później wchodziłam do stajni, w środku kręcił się policjant. Zauważywszy mnie, uśmiechnął się i podał swoje imię. Podałam mu dłoń, uścisnął.

- Chciałbym zadać pani kilka pytań.

Słuchałam go cierpliwie, odpowiadałam na zadane pytania. Kiedy zapytał, co robiłam wczoraj wieczorem, czułam jak na twarz wdarły się rumieńce.

- Yyy, byłam tu w stajni z Filipem. - Spojrzałam w stronę Sentencji, przeżuwała siano nie zwracając na nas uwagi. - Zajmowaliśmy się końmi. Wtedy wszystko było w porządku.

Komendant zadał jeszcze kilka pytań, po czym się oddalił. Dzisiejszy konkurs został odwołany, wszyscy zawodnicy mają być przesłuchani. Postanowiłam udać się na przejażdżkę, osiodłałam konia, ubrałam ciepłą czapkę, i wyjechałam ze stajni. Wolnym krokiem kierowałyśmy się przed siebie. Słońce było już wysoko na niebie, na policzkach czułam przyjemny chłód, a między nogami poruszającą się kupę mięśni. Rozglądałam się szukając śladu końskich kopyt, jednak nic nie znalazłam. Zrobiłam jeszcze kilka rundek wokół stajni i wróciłam do środka. Policja pobierała odciski palców z boksu. Filip siedział na kostce siana i rozmawiał z kimś przez telefon, kiedy mnie zobaczył odwrócił wzrok. Jakim prawem oskarża mnie o to, że ukradłam mu konia. Przecież nie musiałabym go kraść, żeby zdyskwalifikować go z zawodów. Słyszałam o wielu lepszych sposobach. Rozsiodłałam konia, wyczesałam jej sierść, jednak nie zwracała na mnie zbytnio uwagi, bardziej interesowało ją to, co dzieje się obok.

Zawody odwołano i przeniesiono na następny weekend. Zawodnicy rozjeżdżali się do domów, pakowali konie na samochody. Czuć było w powietrzu atmosferę rozczarowania. Sama nie byłam zadowolona z takiego rozwoju sytuacji, jednak ustaliliśmy z trenerem, że skoro już tu jesteśmy to szkoda zmarnować wyjazdu, zostajemy do poniedziałku, potrenujemy na tutejszej hali. Do wieczora odpowiedziałam na jeszcze kilka zadanych przez policjantów pytań. Filip się do mnie nie odzywał. Było mi z tego powodu cholernie smutno. Kiedy weszłam wieczorem do stajni aby nakarmić swojego rumaka, on stał i głaskał ją po pysku, opowiadał jej coś. Sentencja stała jak zahipnotyzowana i słuchała z postawionymi w geście zainteresowania uszami. Podeszłam do nich bezszelestnie. Nigdy nie sądziłam, że będzie w stanie zaakceptować kogokolwiek oprócz mnie. Byłam trochę zazdrosna, ale tylko odrobinkę.

- Filip... ja naprawdę nie mam z tym nic wspólnego. - Zignorował mnie, ale wiedziałam, że słucha co mówię. - Lubię cię, w zawodach gram czysto, nie likwiduję przeciwników, zwłaszcza tych, którzy są dla mnie bliscy, to co się wydarzyło wczoraj... Nie żałuję tego.

Nie odpowiedział nic. Po chwili spojrzał na mnie i wyszedł. Stałam wpatrzona w klacz, czułam, że zaraz zacznę płakać. Łzy same napływały mi do oczu, jedynie co mogłam zrobić to otrzeć je rękawem.

- Lubisz go prawda? - przytuliłam się do klaczy, wplotłam palce w jej gęstą grzywę. Wdychałam jej zapach, zawsze mnie uspokajał. - Też go lubię, nawet bardzo.

Takie chwilę mogą trwać wiecznie, człowiek kochający konie nie potrzebuje niczego innego jak tylko końskiego przyjaciela, który nie pytając o powód i tak zawsze doda otuchy. Konie, które mocno zwiążą się z właścicielem wyczuwają jego nastrój z daleka. Kiedy konia dosiada smutny jeździec, wierzchowiec zachowuje się tak samo. To właśnie jest ta magiczna więź. Czułam taką wieź z Sentencją. Kiedy klacz została nakarmiona, pocałowałam czule jej koński nos. Mimo, że było już późno postanowiłam wybrać się jeszcze do sklepu. Zrobić niezbędne zakupy. Najbliższy sklep był ok 1 km stąd. Złożyłam więc słuchawki na uszy i szybkim krokiem ruszyłam przez las. Może to moja wyobraźnia, a może coś innego, ale czułam na sobie czyjeś spojrzenie, nie odważyłam się jednak tego sprawdzić. Po kilku minutach zobaczyłam świecący znak sklepu, przyspieszyłam. Musiałam być bardzo blada, bo sprzedawczynie obdarzyła mnie dziwnym spojrzeniem. Byłam w sklepie dość długo, zastanawiałam się czy nie zadzwonić po trenera, ale pech chciał, że telefon zostawiłam przy boksie Sentencji na półce. Cholera, no to czeka mnie kolejny szybki spacer. Włożyłam zakupy do torby i wyszłam na świeże powietrze, szybkim krokiem skierowałam się w stronę lasu. Rozglądałam się dookoła, jednak było zbyt ciemno by cokolwiek można by zobaczyć. Zatrzymałam się aby wyciągnąć z torby mini latarkę, którą zawsze noszę przy kluczach. Kiedy tylko spuściłam wzrok, poczułam jak wielkie silne ręce obejmują mnie w pasie, jedna z nich zakryłam mi usta abym nie krzyczała. Czułam za sobą wysoką postać, przyciskała mnie do siebie i pociągła w głąb lasu. Nie mogłam się ruszyć mimo wszelkich starań, po paru chwilach się poddałam. Czułam, że życie przelatuje mi przed oczami. Cholera, miałam zginąć w siodle, a nie w lesie! Nieznajomy zatrzymał się, zbliżył usta do mojego ucha.

- Nie krzycz maleńka, a wszystko będzie dobrze. - Miał niski ton głosu, można powiedzieć, że pociągający. Powoli zsunął z moich ust rękę, ale przyłożył do mojej szyi nóż. W głowię zaczęłam odmawiać zdrowaśki. Byłam przerażona, nawet gdybym chciała nie mogłabym krzyczeć. Posłusznie wykonywałam polecenia porywacza.

Jesteś znajomą Filipa tak? Jego tatuś ma z nami na pieńku, ale to nie ważne. Jesteś nam potrzebna, coś was łączy prawda? Widziałem to wczoraj na monitoringu stajni, jesteście ze sobą bardzo blisko. Musisz to wykorzystać, a co ważniejsze musisz mnie z nim poznać. Jutro przedstawisz mnie jako swojego chłopaka, pomożesz mi dostać się do Filipa, do jego pokoju. Więcej ci nie powiem, musisz ze mną współpracować inaczej twój koń także zniknie. Policzę do trzech i cię obrócę, przyjrzysz mi się aby jutro rano mnie rozpoznać. Mów do mnie Adam, mam 26 lat, poznaliśmy się kilka dni temu, jestem w tobie zakochany, ty we mnie również. A teraz liczę do trzech. - Zacisnął mocniej dłoń na moim brzuchu, słyszałam jak odliczał, powoli, bez spiesznie. Wstrzymałam oddech kiedy doliczył do trzech, obrócił mnie powoli, spojrzałam na niego, był cholernie przystojny. Wysoki brunet o głębokich brązowych oczach, ostrych rysach twarzy porośniętej gęstym zarostem. Włosy lekko kręcone spięte w koński ogon. Nie wiedziałam co robić. Ależ mi się trafił porywacz! Każda by takiego chciała.

Sparaliżowana strachem nie byłam w stanie nic powiedzieć. Uśmiechnął się tajemniczo.

Jutro rano pojawię się przed twoim hotelem o 9 rano. Masz tam na mnie czekać, ale pamiętaj jeżeli ktoś się dowie co się tutaj stało... Zajmiemy się twoim koniem, a tego przecież nie chcesz. Puszczę cię powoli, wrócisz do domu, położysz się spać. Rozumiesz? - pokiwałam twierdząco głową, do oczów zaczęły napływać mi łzy. Otarł je palcem. - Nie płacz maleńka, wszystko będzie dobrze.

Nie odpowiedziałam nic, po chwili puścił mnie, ledwo co czułam swoje nogi, nakazałam im poruszać się do przodu. Szłam wolno, czułam na sobie jego wzrok. Płakałam, nie mogłam powstrzymać łez, same spływały mi po policzkach. Nie widziałam ścieżki przed sobą, szłam na oślep. Po kilku minutach siedziałam na łóżku w hotelowym pokoju. Musiałam się uspokoić i wszystko przemyśleć. Po cholerę jestem im potrzebna, przecież mogli by dostać się do Filipa bez żadnych przeszkód. Mieli jego konia, to jest pewne, musiałam mu o tym jakoś powiedzieć, tylko jak? A co jeśli zrobią coś Sentencji? Nie mogę ryzykować. Nie wiedziałam co robić, nie mogłam się do nikogo zwrócić.

Tej nocy nie zmrużyłam oka, około siódmej wstałam, wzięłam prysznic, jednak nie mogłam niczego przełknąć. Biegiem dotarłam do stajni, Sentencja stała tam gdzie ją zostawiłam, cała i zdrowa, radośnie powitała mnie rżeniem. Pogłaskałam ją po pysku, starałam się zachować spokój, lecz czujne oczy konia dojrzały moje zdenerwowanie, niespokojnie poruszała się po boksie. Nakarmiłam ją i rozmasowałam zastane kończyny, było słonecznie więc nałożyłam klaczy na głowę kantar i wyprowadziłam na padok. Oparta o ogrodzenie obserwowałam jak radośnie biega i bryka. Przynajmniej ona była szczęśliwa. Usłyszałam szmer butów, odwróciłam się kilka metrów przede mną stał Filip. Był blady, jednak uśmiechnął się przyjaźnie. Nie byłam w stanie odwzajemnić uśmiechu. Podszedł do mnie, stał tak blisko, że czułam na twarzy jego oddech, ciepły, miętowy.

- Cześć – powiedział to niepewnie, odwróciłam twarz w drugą stronę. - Przepraszam... zachowałem się jak dupek, proszę wybacz mi. - ujął moją dłoń.

- Oskarżyłeś mnie o coś czego nie zrobiłam. - spojrzałam na niego. - Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że to ja.

Marta, byłem przerażony, dalej jestem. Nic mnie nie usprawiedliwia, wiesz o tym, jednak proszę cię...

Wpatrywałam się w niego bez słowa. Zbliżył się i znowu to zrobił. Pocałował mnie, jednak ten pocałunek różnił się od poprzednich, był pełen tęsknoty, zatopiłam się w tym pocałunku. Objęłam go i przyciągnęłam do siebie. Jednak po chwili przypomniał mi się Adam. Odsunęłam się od Filipa, spojrzałam na niego przepraszająco.

- Przepraszam. - Odwróciłam się i biegiem ruszyłam w stronę hotelu, starając się powstrzymać łzy.

W pokoju siedziałam pod drzwiami, wpakowałam się w niezłe gówno. Zakochiwałam się w nim coraz bardziej, ale nie mogłam narazić na niebezpieczeństwo Sentencji. Spojrzałam na zegarek, była już 8:40. Za chwilę zacznie się przedstawienie. W lusterku przyjrzałam się swojemu odbiciu. Włosy rozpuszczone, przykryte czarną czapką, blada twarz pokryta drobnymi piegami, wielkie zaszklone zielone oczy. Czułam jak serce bije mi coraz szybciej, byłam zdenerwowana. Wzięłam głęboki oddech. Z duszą na ramieniu wyszłam na dwór aby stawić czoło przystojnemu porywaczowi.

Ten tekst odnotował 16,584 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.14/10 (21 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (13)

0
0
Fajne. Pierwsza część była trochę lepsza. Nie wiem jak się historia rozwinie dalej, ale nie psuję mi trochę to że dziewczyna od razu leci na porywacza. Może zrób taki "mniam" opis sylwetki "szerokie bary, wysoki itp" ale niech w tekście nie pojawiają się myśli Marty o tym że jest przystojny. Niech uświadamia to sobie stopniowo. Z oceną się wstrzymuję.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Faktycznie pierwsza część o wiele lepsza
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Niezłe.
Połykasz myślniki, przez co dialogi nie są widoczne i źle się je czyta, przynajmniej mnie. Popracuj nad tym.

Pozdrawiam,
Inc.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Problem jest w tym, że ja te myślniki daję ale w dziwny sposób znikają gdy tekst jest opublikowany. Już któryś raz mi się to zdarzyło.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@truecolorss Jeśli dobrze pamiętam, to wszystkie myślniki w dialogach są dodane przeze mnie. W nadesłanym tekście nie było żadnych.
Uwaga ogólna: Gdy przeklejacie tekst z Worda czy Open Office'a do formularza zgłoszeniowego - proszę zwrócić uwagę czy formatowanie nie znika.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
kiedy będzie następna część ?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Kiedy ciąg dalszy ?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ciąg dalszy po maturach 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Kiedy będzie kontynuacja?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
kiedy następna część ?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
dlaczego nie piszesz dalej? 🙁
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
No matury juz nawet nastepne minely a tu dalej nie ma ciagu dalszego: )
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Chyba sie nie doczekamy a szkoda ciekawie sie zapowiadało
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.