Długopole

25 kwietnia 2009

Szacowany czas lektury: 22 min

Pierwszy raz od dłuższego czasu postanowiłam prawidłowo wykorzystać urlop. Zaplanowałam go na wrzesień. Znajomi polecili mi Długopole Zdrój, zapewniając mnie, że jeżeli tylko będę chciała, na pewno odpocznę. A ja na pewno chciałam odpocząć. Zadzwoniłam do biura obsługi kuracjusza, bo tak to się nazywa, uzgodniłam szczegóły, wpłaciłam pieniądze i już mogłam jechać. Wkomponowałam się w turnus sanatoryjny trwający od 3 do 23 września. Na wszelki wypadek zarezerwowałam sobie swój pobyt do niedzieli, 25 września.

Zgodnie z ustaleniami, w sobotę 3-ego rano wsiadłam w samochód i po kilku godzinach jazdy byłam na miejscu. Zgłosiłam się do powyżej wspomnianego biura, zarejestrowałam się, otrzymałam klucz od pokoju, zgodnie z umową otrzymałam pokój jednoosobowy i zainstalowałam się w nim.

Było wcześnie po obiedzie, więc poszłam rozejrzeć się, co gdzie jest. Historii Długopola nie będę opisywała, bo jest w Internecie. Faktem jest, że jest to malowniczy zakątek Polski u podnóża Gór Bystrzyckich. Przez Długopole przechodzi główny szlak sudecki, a z Międzygórza i Międzylesia można robić szereg wyjść w góry. Było to jeden z powodów, dla których zdecydowałam się tam pojechać.

Samo uzdrowisko składa się z 4 domów uzdrowiskowych - Ondraszek, w którym mieszkałam, Mieszko, Dąbrówka i Fortuna oraz zakład Przyrodoleczniczy "Karol". Ponadto w Parku Zdrojowym Kawiarnia "Zdrojowa", kawiarnia "Horus" w dawnym kościele ewangelickim oraz restauracja "Pod kasztanami" tuż przy głównej drodze, sklep spożywczy, kiosk z prasą, przystanek PKP i PKS.

Ponieważ byłam bez obiadu postanowiłam wejść do tej restauracji i coś zjeść. Bardzo miła Pani Małgosia zaproponowała mi szaszłyk, zapewniając, że będzie mi smakował. No i miała rację. Ale spożywając jego usłyszałam, jak przy stoliku obok towarzystwo dyskutowało na temat wieczornego dancingu w Kawiarni "Zdrojowa". Zjadłam swój obiad i poszłam do pokoju odpocząć. Wieczorem ubrałam się i poszłam zobaczyć, jak wygląda taki dancing. Wzięłam lampkę wina i sok grejpfrutowy, usiadłam przy stoliku, chcąc posłuchać zespołu. Ale pojawili się jacyś panowie i nawet trochę potańczyłam.

Nie byłam do końca, bo chciałam się wcześniej położyć i odpocząć. W niedzielę rano stwierdziłam, że jest piękna pogada, była zresztą przez cały czas mego pobytu, więc popatrzyłam na mapę i zdecydowałam się iść na wycieczkę. Powyżej Długopola jest Przełęcz Spalona, a na niej schronisko. Wg przewodnika, wejście czerwonym szlakiem trzy i pół godziny. Nie miałam nic w planie, więc na nogi dobre skarpetki i adidasy, sztruksowe krótkie spodnie, bluzka, plecak i w drogę. Okazało się, że w przewidzianym czasie weszłam na górę i zrobiłam sobie odpoczynek w schronisku, co udokumentowane jest okolicznościowym stemplem.

Kiedy jadłam smaczne naleśniki z jagodami do schroniska przyszło dwóch panów - turystów, z plecakami, którzy, jak się okazało, też mieli zamiar odpocząć i przez Jagodną zejść do Długopola. Więc na nich poczekałam i razem zeszliśmy. Ta cała wycieczka to ponad 7 godzin marszu, więc wieczorem poszłam sobie na piwo do Horusa.

W poniedziałek miałam wizytę u Pani Doktor, uzgodniłyśmy zabiegi, a południe dostałam kartę zabiegów, a tam ktoś planował tak, abym miała cały dzień zajęty. Więc zaraz poszłam do Pań obsługujących zabiegi, aby z nimi te kwestie przedyskutować.

Okazało się, że mogę mieć łączone zabiegi, ale jeśli będę przychodziła o 7-mej rano. Dla mnie to nie stanowiło problemu i już od wtorku załatwiałam zabiegi rano, następnie śniadanie i cały dzień wolny. Tym sposobem miałam czas na spacery po górach, a ponieważ pogoda sprzyjała, wiecznie mnie nie było, rzadko zdążałam na kolację. Obeszłam wszystko, co można było z Międzygórza, Międzylesia, a nawet od Siennej i Kletna. Niestety, w większości musiałam swoje wyjazdy planować tak, aby dojechać i wrócić samochodem, bo na komunikację państwową nie było co liczyć.

W sobotę grali w Zdrojowej, więc poszłam potańczyć, ale już nie sama. Poszły ze mną dwie koleżanki z pokoju obok - Krysia i Aneta. Około godziny dwudziestej pojawił się na sali wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, jak się później okazało - miejscowy. W pewnym momencie podszedł do mnie, prosząc do tańca. Popijając sok grejpfrutowy spokojnie wytłumaczyłam mu, że z dużą przyjemnością zatańczę z tak przystojnym mężczyzną, ale wtedy, kiedy nie będzie od niego czuć alkoholu. Popatrzył, ale zmył się bez słowa. We wtorek znowu były tańce, poszłam do kawiarni dopiero około 8-mej. Okazało się, że on już czekał. Nie zdążyłam dojść do stolika, gdzie koleżanki rezerwowały mi miejsce, a już był przy mnie.

Oczywiście, tańcząc poprosiłam go, aby się pierwszy przedstawił, bo tak wypada. Miał na imię Marek. Ja też się przedstawiłam, podziękowałam mu, że nie czuć od niego alkoholu, zwracając jednocześnie uwagę, że mógłby też mieć czyste ręce. Odpowiedział, że jak się pracuje w lesie, to trudno mieć czyste ręce. Na to ja stwierdziłam, że nie kwestionuję stopnia ich spracowania, ale można je trochę domyć, a w szczególności brud pod paznokciami.

Nic nie odpowiedział, tylko mocno przytulił mnie do siebie, bo grali coś wolniejszego. Kiedy już zespół zakończył grę i kończył się wieczorek poprosiłam go, aby podszedł ze mną do baru, poprosiłam dwie pięćdziesiątki czystej wódki, jeden kieliszek podałam Markowi, drugi sama wzięłam i stukając się z nim wygłosiłam toast - dziękuję, że przyszedłeś dzisiaj trzeźwy. Popatrzył na mnie, a ja na to - no co nie napijesz się ze mną. Stuknął się, wypiliśmy, ja zapłaciłam i mówiąc Dobranoc zaczęłam wychodzić. Marek spojrzał i mówi, że teraz to jego kolejka. A ja na to - nie dzisiaj. On znowu - a kiedy, a ja na to - jak przyjdzie czas. I wyszłam. Podobno stał jak wryty nie wiedząc, co ma zrobić. Od znajomych później dowiedziałam się, że poszedł "Pod kasztany" i tam zamówił sobie piwo.

W czwartek ponownie grali i znowu poszłyśmy. Tym razem przy stoliku obok Marek siedział z drugim chłopakiem. Kiedy podchodziłyśmy, zaprosili nas do siebie Marek przywitał się ze mną i przedstawił kolegę - Mirka. Mirek był trochę niższy, niż Marek, na pewno starszy, ale za to bardziej krępy. Okazało się, że Mirek jest inżynierem i na stałe mieszka we Wrocławiu, a tutaj ma swój domek, do którego przyjeżdża na weekendy. Tym razem jednak udało mu się przyjechać wcześniej i kolega zaprosił go do kawiarni, mówiąc, że poznał "Wspaniałą dziewczynę".

Kiedy zespół zaczął grać Marek poprosił mnie do tańca. Miał czysta koszulę i czyste ręce. Popatrzyłam i znacząco przytuliłam się do niego. Zrozumiał i już tylko we dwoje tańczyliśmy. Kiedy przyszedł koniec zabawy, podeszła kelnerka niosąc na tacy trzy kieliszki wódki. Mirek postawił jeden przede mną, drugi dał Markowi i trzymając w ręce swój wniósł toast - za miłe spotkanie. Marek chciał powtórzyć kolejkę, ale ja stwierdziłam, że nie dzisiaj. Popatrzył, pytając kiedy. Spokojnie odpowiedziałam - jak przyjdzie czas.

Popatrzyli na mnie, wstaliśmy od stolika i ja wróciłam do pokoju. Sytuacja powtórzyła się w sobotę, ale panów było już trzech. Doszedł teraz Radek. Pewnie został uprzedzony, bo miał czystą koszulę i czyste ręce. Radek, tak jak Marek pracował w lesie przy wyrębie drzew. Był bardzo wysoki, jeszcze wyższy niż Marek i jeszcze lepiej zbudowany, a przede wszystkim miał duże dłonie i grube palce. No i powstał zespół, nas trzy i ich trzech. Taki układ trwał do końca turnusu, przy czym przy każdej okazji ja ich prowokowałam, dając na coś nadzieję, ale nie precyzując nic konkretnego. Przyszedł czwartek, 22 września, kończył się turnus, większość kuracjuszy wyjeżdżała. Kiedy kończył się wieczór, ja chłopakom powiedziałam, że ja zostaję jeszcze dłużej, możemy przyjść jeszcze w piątek potańczyć, a po tańcach mogę się z nimi napić wódki. Ponieważ wiedziałam, że często kontynuowali spotkanie "Pod kasztanami", myślałam, że tam pójdziemy, coś wypijemy i na tym się skończy.

Niestety, moje założenie było błędne. W piątek ubrałam się w luźne bawełniane spodnie, obcisły sweterek, na nogach wygodne półsłupki, zarzuciłam kurtkę i razem z koleżankami poszłam na tańce. Jak zwykle panowie czekali już na nas, zabawa trwała normalnie do dziesiątej. Kiedy skończyła się zabawa w kawiarni panowie przypomnieli mi, że obiecałam napić się z nimi wódki. Ja o tym dobrze pamiętałam, więc chciałam pójść Pod Kasztany. Ale Mirek stwierdził, że w jego domku będzie na pewno milej i sympatyczniej. Wsiedliśmy w samochód i po chwili byliśmy na miejscu. Dom ten widziałam wielokrotnie jeżdżąc do Bystrzycy, ale nie wiedziałam, że to Mirka.

Weszliśmy do środka, pięknie urządzony domek, na parterze salonik, mała sypialnia, kuchnia i toaleta z natryskiem, na górze dwie sypialnie, pokoik, z którego wychodziło się na taras i duża łazienka. Ewidentnym było, że wybudowanie i wyposażenie tego domku trochę kosztowało.

Mirek poprosił nas do saloniku, gdzie na środku stał zgrabny stół, przy nim cztery krzesła, zapraszając, abyśmy usiedli. Na stole stały dwa litry czeskiej wódki, kilka butelek wody mineralnej, kilka butelek innych kolorowych napoi. Oprócz tego stały cztery szklanki i cztery klasyczne literatki. Za nim zasiedliśmy Mirek poszedł do kuchni i przyniósł pojemnik z lodem.

Popatrzyłam na to, a oni na mnie i Marek stwierdził - teraz zobaczysz, jak piją ludzie z lasu. Po czym odkręcił pierwszą butelkę i nalał wszystkim po około trzy - czwarte do szklaneczek. Podał mnie, wznosząc toast - za naszą znajomość. Popatrzyłam, mówiąc, że to może dla mnie za dużo. Ale Marek stwierdził - pierwszy do dna, a dalej zobaczymy. Udało mi się jakoś tego pierwszego wypić, popiłam jakąś wodą i zaczęliśmy rozmawiać, co oni robią w lesie. Zaczęli opowiadać, jak wygląda wyrąb, ale po paru minutach Marek nalał druga kolejkę. Ja popatrzyłam, a on, że na drugą nogę, bo na jednej to tylko bocian stoi. Bałam się, że jak wypiję tą drugą szklaneczkę, to zacznie mi szumieć w głowie. Ale nie było wyjścia, znowu wychyliłam, popiłam woda i ponownie wróciliśmy do rozmowy.

Ale po pewnym czasie czuje, że mnie zaczyna rozbierać, więc zasugerowałam, że może by tak na tym dzisiaj skończyć. Na co panowie popatrzyli po sobie, po czym Radek stwierdził, że oni jeszcze dobrze nie zaczęli. Mirek wstał od stołu, zapalił boczna lampkę, który stał pod ścianą, podszedł do drzwi i zgasił górne światło.

Wówczas podnieśli się pozostali panowie i zbliżywszy się do mnie, poprosili mnie, abym też się podniosła z krzesełka i stwierdzili - przez dwa tygodnie bawiłaś się z nami w kotka i myszkę, teraz my zabawimy się z Tobą. W tym momencie już wiedziałam, co jest grane, przeleci mnie trzech facetów. Tutaj też się pomyliłam. Ponieważ szumiało mi w głowie, nawet nie próbowałam stawiać oporu.

Mirek stwierdził, teraz przejdziemy do sypialni, tam stało duże łóżko, do którego można było podejść z obu stron. Panowie zaczęli zdejmować mi sweterek, Marek odpiął staniczek, położył go z boku na stołeczku, po czym natychmiast zajął się moimi piersiami. Pozostali opuścili jednocześnie spodnie i majteczki, wcześniej zdjęłam buty i po chwili stałam ubrana w stopki na stopach. Marek przyniósł tace z napojami, panowie tym razem nalali po pół szklaneczki i podając mi moją wznieśli toast - za dobrą zabawę. Wypiłam, czymś popiłam i poczułam, jak jestem kierowana na łóżko. Kiedy już się położyłam, Radek i Marek stanęli po bokach, a Mirek, stanąwszy za łóżkiem zaczął ściągać spodnie. Kiedy je opuścił ujrzałam wcale nie małą pałkę, która się do mnie zbliża. Lekko rozsunęłam nogi, ale kiedy Mirek był blisko mnie, pozostali chwycił za kostki u nóg i unosząc je do góry, mocno rozciągnęli na boki, co dało Mirkowi możliwość swobodnego dostępu do mnie.

Na sam widok tej pałki Cipka zrobiła się lekko mokra, więc Mirek nie miał większych problemów, aby wejść we mnie. Poczułam go bardzo mocno w sobie, wypełnił mnie całkiem, a każde jego pchnięcie czułam, jak by chciał przebić mnie na wylot. Cipka się rozluźniła, zaczęła puszczać soki a we mnie zaczęło narastać podniecenie. Aż przyszedł moment, kiedy już jęczałam mocno dochodząc do pełnego zadowolenia i poczułam, że on też pęcznieje, a za moment silny wytrysk. Aż krzyknęłam w tym uniesieniu, Mirek się wysunął, mówiąc do mnie, naprzeciwko jest łazienka, idź się umyć.

Rzeczywiście, naprzeciwko była łazienka, na krześle leżały ręczniki, natomiast na wieszaku wisiał biały, frotowy szlafrok, więc umyłam się i owinięta i niego wróciłam do pokoju. Tam panowie czekali już na mnie z toastem. Wypiłam już bez namawiania pół szklaneczki i sama poszłam do sypialni, czekając, który będzie następny. Następnym był Marek, ale okazało się, że jego pałka jest znacznie większa, niż Mirka i kiedy wszedł we mnie jęknęłam bardzo mocno. Cipka była niby rozluźniona, a pomimo to czułam, jak rozpiera mnie na boki, a kiedy już wszedł zorientowałam się, że się nie mieści Natomiast jego to nie obchodziło. Ładował we mnie zdecydowanie całej siły. Ja już głośno jęczałam, czując, jak mocno jestem wypełniona, podniecenie narastało zdecydowanie za każdym jego pchnięciem, aż przyszedł szczyt potwierdzony moim jękiem przechodzącym prawie w krzyk.

Wysunął się, a ja ponownie poszłam do łazienki. Kiedy wróciłam, Radek już czekał na mnie Ułożyłam się, lekko rozsuwając nogi, on popatrzył na mnie, po czym zsunął szorty i zaczął przesuwać się w kierunku mojej Cipki. Ja lekko uniosłam głowę, po czym szybko ja opuściłam, jęcząc - nie. To co on trzymał w ręku i co zbliżało się do Cipki było niesamowicie wielkie. I moje obawy szybko potwierdziły się.

Dostawił się do Cipki i zaczął w nią wchodzić, a ja już darłam się, bo miałam wrażenie, że mnie rozdziera. Wepchnął się, czułam, jak napiera na szyjkę, a kiedy pchnął miałam wrażenie, że za moment ją przebije i wejdzie dalej. Każde jego pchnięcie czułam gdzieś mocno pod żebrami. Moment, kiedy szczytował potwierdziłam wrzaskiem, bo tak mocno go czułam. Wysunął się, a ja na drżących nogach poszłam się myć, myśląc, że to już koniec. Ubrana w szlafrok wróciłam do sypialni, pochyliłam się przy stołeczku, chcąc wziąć z niego swoje ubranie.

Nie zdążyłam się wyprostować, kiedy poczułam bardzo mocne uderzenie w pośladek, po chwili czyjeś ręce chwyciły mnie z tyłu za głowę, był to Marek i patrząc na mnie spytał, kto mi powiedział, że to już koniec. Zadysponował - teraz pijesz dalej z nami. Usiadłam na krzesełku, podali mi szklaneczke, mówiąc pij, wypiliśmy i czekałam, co będzie dalej. Panowie przez moment opowiadali, jak to jakąś kuracjuszkę wyciągnęli do lasu i co oni z nią tam robili. Odniosłam wrażenie, że chwalili się, ale później okazało się, że nie do końca.

W pewnym momencie tej rozmowy Mirek uniósł się, zsunął szorty pokazując mi, że mam się zająć jego pałką. Wstałam, przyklęknęłam przed nim i zaczęłam pieścić go ustami. W tym momencie jeszcze nie było problemu, ale za chwile poczułam, że zaczyna rosnąć. Ale zanim ja zdążyłam dobrze wziąć w usta Mirka pałkę poczułam, że czyjeś ręce zsuwają do góry szlafrok, odsłaniając moje biodra. Po chwili było jasne, czyjaś ręka zaczynała penetrować moją szparkę, a po chwili poczułam, jak któregoś palec zaczyna buszować w Cipce.

Domyśliłam się, że był to palec Radka, bo był bardzo gruby i mocno go czułam. Cipka była już wilgotna, kiedy poczułam jak wysuwa się, ale po chwili na wejściu do gniazdka poczułam dwa. Dwa palce Radka, to przynajmniej trzy inne, pchnął, a ja prawie wyprostowałam się, czując, jak rozpiera mi Cipkę. Kiedy Mirek poczuł, że jego pałka jest już odpowiednio sztywna, puścił moja głowę, mówiąc idziemy. Oczywiście poszliśmy do sypialni, gdzie pokazał mi, że mam zająć pozycje "na pieska". Kiedy już wypinałam Biodra poczułam, jak zaczyna sadowić się w Cipce jego pałka. Chwycił jedną ręką za biodro i mocno pchnął. Wypełnił mnie całą a każde jego pchnięcie czułam gdzieś bardzo głęboko. Po chwili chwycił mnie druga ręką i słychać było w powietrzu charakterystyczny odgłos odbijanych bioder. Ten odgłos robił się coraz szybszy, aż przyszedł ten wspaniały moment spełnienia, skwitowany przeze mnie bardzo głośnym jękiem.

Poszłam się umyć a wracając zobaczyłam, że w drzwiach sypialni czeka już na mnie Marek. Ale pałka Marka była zdecydowanie większa, niż Mirka, więc zaczęłam jęczeć już od początku, czując, jak wbija się bardzo głęboko we mnie. Miałam wrażenie, że za chwilę będę miała go gdzieś pod żebrami. Poczułam wzmocnione pchnięcia i strzelił we mnie bardzo mocno. Szłam do łazienki umyć się ze świadomością, że za chwilę będzie na mnie czekał Radek. Wracając, podeszłam do stołu, aby się czegoś napić, Radek już stał przy mnie, mówiąc - idziemy.

Poszliśmy wszyscy, ja ustawiłam się na łóżku, Radek już był za mną i zaczęła się zabawa wypełniania mnie. Wszedł trochę, a ja już głośno jęczałam, pchnął mocniej, a ja jeszcze mocniej, pchnął jeszcze raz, wypełnił mnie całą, ale samemu nie wszedł do końca. Pozostali panowie usytuowali się po bokach i zaczęli pieścić moje Piersi, szczególnie podszczypując Brodawki, a Radek kontynuował swoje. Po którymś pchnięciu Cipka rozluźniła się na tyle, że wszedł cały i zaczął się charakterystyczny odgłos odbijanych ciał. Towarzyszyło mu moje głośne jęczenie, kiedy próbował mnie prawie przebić. Aż przyszedł moment spełnienia i poczułam, jak wypływa z niego ten płyn namiętności. Skwitowałam to jękiem przechodzącym prawie w krzyk.

Umyta, w szlafroku, mając nadzieję, że to wszystko, bo zaczęłam ich już dobrze czuć w sobie, poszłam do pokoju, a tam następna kolejka do wypicia. Próbowałam oponować, że mi się już nic nie mieści. Po tym stwierdzeniu zobaczyłam dziwny wyraz twarzy Mirka, który stwierdził, no to zobaczymy, czy Ci się nic nie mieści.

Nie było go dłuższą chwilę, bo poszedł na górę, po czym po chwili woła nas, abyśmy szli do niego. Zwracając się do Radka powiedział, weź butelkę. Weszliśmy na górę, a tam w saloniku rozłożony na podłodze koc, a na nim zwinięty w formie wałka ręcznik. Mirek polecił położyć mi się na brzuchu, mając ten wałek na wysokości dolnej części brzucha. Kiedy już się tak ułożyłam, mając lekko wypiętą Pupę przykucnął przy mnie mówiąc " i tak swoje wypijesz" Widocznie panowie już to robili, bo Marek chwycił mi nogi, lekko je rozsuwając, Radek, tymi swoimi olbrzymimi rękoma rozciągnął mi pośladki a wówczas Mirek przyłożył mi do Pupy szyjkę od butelki i zaczął ją wsuwać. Próbowałam się ruszyć, ale żelazny uchwyt Radka na to nie pozwalał i po chwili cała szyjka od butelki już była w Pupie.

Kiedy już ją włożył, zaczął systematycznie pukać w denko, wychlapując jakąś część jej zawartości do mojego wnętrza. Nie wiem, jak długo to trwało, ale miałam świadomość, że po zbyt dużej ilości nie wstanę na nogi. Na szczęście Mirek w pewnym momencie przestał, wysunął butelkę z Pupy i popatrzył na jej zawartość, Stwierdził, że poszło mu nieźle, co oznaczało, że wlał we mnie określoną ilość wódki. Teraz było pytanie - ile i czy ja po tym się podniosę.

Ale nie miałam czasu nad tym się zastanawiać, bo zaczęły się dziać rzeczy inne. Radek pokazał mi, że mam położyć się na placach, ale nadal moje biodra miały być na tym wałku i rozsunąć szeroko nogi Tym sposobem pojawił się swobodny dostęp do Cipki. Widziałam, że Mirek jest już dobrze podniecony, więc myślałam, że zaraz wejdzie we mnie. Ale on zbliżył się do mnie, trzymając w ręku coś długiego. Okazało się, że jest to marchew. Normalna marchewa, ale słusznej wielkości i zanim się zorientowałam, już mi ją wsadził w Cipkę. Jęknęłam, kiedy mi ją wkładał, ale po chwili już przytrzymywał mi ją w środku, samemu natomiast przyłożył pałkę do Pupy, mówiąc - sprawdzimy, czy jest pijana.

Pałka jego nie była zbyt śliska i wręcz wdzierał się w Pupę, a ja darłam się, że mnie boli. Jego to nie interesowało, po chwili już siedział we mnie. Czułam go bardzo mocno, bo przecież w Cipce siedziała ta marchewa, ale on wszedł już we mnie cały, po czym zaczął swoje rytmiczne ruchy. Czułam go bardzo mocno, bo przecież leżałam na podłodze, na zwiniętym z ręcznika wałku, a pod sobą nie miałam żadnej amortyzacji. Mirek jeszcze kilka razy dobił swoimi biodrami do moich i poczułam, jak się spuszcza. Wysunął się, ale utartą już kolejnością, czekał w kolejce Marek. Lekko podniósł w górę biodra i bez problemów znalazł się w Pupie. On trochę się nasmarował. Znalazł się w Pupie, to nie oznacza, że nie było problemów. Czułam go tak samo bardzo mocno, rozpierał się we mnie na wszystkie strony, aż po kilku energicznych ruchach wystrzelił swoim strumieniem, który poczułam bardzo dobrze.

Wysuwając się pozostawił na szczęśćcie Pupę na tyle mokrą, że Radek mógł się do niej swobodnie dostawić. Ale jego pałka była największa, więc kiedy się we mnie wpychał, myślałam, że mnie rozedrze. Każde jego pchnięcie kwitowałam krzykiem, bo rozpychał mnie niesamowicie mocno. Aż wszedł, a ja czułam go gdzieś pod krzyżem i zaczął swoją jazdę. To był klasyczny tłok maszyny parowej. Pchał, to wypychał wszystko przed sobą, cofał się, to zasysał za sobą całe wnętrze. Było to niesamowite wrażenia. Jęczałam i krzyczałam, bo mnie to i bolało i sprawiało przyjemność. Aż tłok tej maszyny zaczął nabierać szybkości, ja już tylko darłam się, bo miałam wrażenie, że za chwile wszystko mi wewnątrz rozsadzi, po czym poczułam mocny wytrysk, po którym on się ze mnie wysunął. On się wysunął, a ja jeszcze przez dobrą chwilę czułam, jakby on we mnie był. Panowie poszli na dół, mówiąc, jak się umyjesz, to zejdź.

No i teraz był ten najważniejszy moment - wstanę czy nie wstanę. Wstałam, ale nogi miałam jak z waty, wyjątkowo miękkie. Wolniutko, trzymając się, czego mogłam, doszłam do łazienki, weszłam pod prysznic. Z początku poleciała zimna woda, to mnie trochę otrzeźwiło, ale nie za wiele. W dalszym ciągu nie mogłam swobodnie stać. Przytrzymując się armatury, jakoś obmyłam się, założyłam szlafrok i zaczęłam iść w kierunku schodów. Ale zejść już się bałam. Zaczęłam prosić, aby któryś pomógł mi zejść. Zlitował się Radek i przytrzymując się o niego zeszłam do pokoju. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po szklankę z jakąś wodą.

Widząc swoje ubranie myślałam, że to już koniec. Okazało się, że jeszcze nie. Mirek najpierw podał mi staniczek, z trudnościami, ale go zapięłam, a następnie sweterek, ten wciągnęłam przez głowę bez problemów.

Ale kiedy wyciągnęłam rękę po majteczki, Mirek stwierdził, że to jeszcze nie ta kolejność. Teraz stopki na nogi i buty. Nic z tego nie rozumiałam, bo przecież, aby założyć majteczki, a przede wszystkim spodnie, trzeba zdjąć buty. Ale ponieważ ledwo trzymałam się na nogach, więc usiadłam na krzesełku, założyłam stopki, buty i triumfalnie stanęłam prze Mirkiem.

A on w tym momencie wskazał głową na Marka i Radka. Odwróciłam się, ale jeszcze w tej chwili niczego nie rozumiałam. Oni stwierdzili, że to jest ich prezent dla mnie od "Chłopaków z lasu". Popatrzyłam, obaj mieli na rękach wyrzeźbione z drewna szyszki, Marek dłuższą i węższą, Radek krótszą i grubszą. Chciałam je wziąć od nich, ale oni cofnęli ręce pokazując głowami na Mirka. Obróciłam się do niego, patrzę, a przy nim stoi stołeczek ten z sypialni nakryte ręcznikiem. Popatrzył na mnie mówiąc - siadaj. No więc usiadłam. Teraz wstań i oprzyj się o stół. Było mi bardzo ciężko stać na nogach, ale wykonałam jego polecenie. On podszedł do mnie od tyłu i powiedział - wyjdziesz stąd mając te szyszki w sobie. Próbowałam się obrócić, ale mało co nie upadłam, więc ponownie chwyciłam się stołu. Usłyszałam, ja ci je trochę włożę, a później znowu usiądziesz na stołeczku.

Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Radek swoimi grabiami rozciągnął mi pośladki, a Mirek zaczął wsuwać mi w Pupę jedną z szyszek, zorientowałam się, że te dłuższą. Jęknęłam, czując, jak mnie rozdziera, kiedy mi ją wsuwał. Rzeczywiście, wsunął trochę i obrócili mnie przodem do siebie. Teraz Marek rozsunął mi mocno nogi a Mirek dostawił się z tą drugą szyszką do Cipki. Próbowałam się ruszyć, ale nie miałam siły. Po chwili poczułam, jak ją dostawił do gniazdka i mocno pchnął. Krzyknęłam z bólu, kiedy mi ją wpychał, ale on stwierdził, ze nie takie "Cacka" wsadza dziewczynom we Wrocławiu i wpychał dalej. Kiedy już obie szyszki miałam częściowo wsunięte w siebie panowie chwycili mnie pod ramiona i nakierowali na stołek, na którym moment wcześniej siedziałam, sadzając mnie na nim. Zdążyłam zaprzeć się rękoma o jego boki, a oni patrzyli, jak siadając nabijam się na te dwie szyszki. Jęczałam, bo przecież w Pupie jedna gruba, w Cipce druga jeszcze grubsza.

Panowie przykucnęli obok patrząc jak tracę siły i poluzowując ręce. Ja zaciskałam zęby i jęczałam, bo obie już mnie praktycznie wypełnił, a jeszcze całkiem nie usiadłam. Aż przyszedł moment kiedy już nie miałam siły, puściłam ręce i głośno jęcząc nabiłam się na nie całkowicie. Kiedy to zobaczyli, sami wyprostowali się, podnosząc mnie też. Mirek jeszcze raz swoją ręką dopchnął mi je, po czym powiedział, teraz możesz się ubrać. Ale aby się ubrać ponownie musiałam usiąść. Wolniutko usiadłam, ale i tak w ostatnim momencie zajęczałam, bo ponownie dopchnęłam te szyszki, ale pomogli mi zdjąć buty, nasunęli na nogi majteczki i spodnie, ponownie wstałam. Kiedy podciągałam majteczki Mirek chwycił je z przodu i z tyłu i prawie mnie w nich podniósł. Tym sposobem jeszcze raz dopchnął mi ten mój bagaż. Podciągnęłam spodnie i w tym momencie Mirek stwierdził - teraz już możesz iść do domu.

Ale do domu było przecież daleko. Marek dostał kluczyki i poszliśmy do samochodu. Wszyscy byli dobrze podpici, ale to już nie było dla mnie ważne. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Usiadłam w samochodzie, co też nie było takie proste i podjechaliśmy pod budynek, w którym mieszkałam. Przez całą jazdę czułam w sobie ten prezent otrzymany od "Chłopaków z lasu". Kiedy dojechaliśmy pod dom wszyscy wysiedli, Mirek poinformował mnie, że to on był głównym inicjatorem tego wieczoru, a szyszki, według jego dyspozycji, wystrugał jeden z chłopaków na Porębie, który zajmuje się trochę rzeźbiarstwem. Mówiąc to pożegnali się czule ze mną i odjechali.

Dochodziła godzina czwarta i drzwi od budynku były jeszcze zamknięte, więc musiałam dzwonić. Zeszła pielęgniarka, otworzyła, spojrzała, ale na szczęście nic się nie odezwała, ja trzymając się ściany doszłam do pokoju, otworzyłam drzwi, zrzuciłam buty i poszłam prosto do łazienki. Zrzuciłam spodnie, majteczki, puściłam ciepłą wodę i w jej strumieniu zaczęłam wyjmować te swoje "Prezenty". W miarę gładko je wyjęłam, opłukałam się i położyłam spać. Długo nie mogłam usnąć, czując ból podbrzusza, ale jakoś usnęłam. Obudziłam się, było prawie południe.

Chciałam wstać, ale okazało się, że nie jest to takie proste, dolna część brzucha bardzo mocno mnie bolała. Jakoś doszłam do łazienki, puściłam ciepłą wodę i zaczęłam go trochę masować. Wsunęłam rękę w krok, a tam boli Cipka, boli Pupa.

Wówczas przypomniałam sobie o swoich prezentach. Jak miała mnie nie bolec Pupa, skoro "jej" szyszka miała 18 cm długości i 3,5 cm średnicy w dolnej części, jak miała nie boleć Cipka skoro "jej" szyszka miała 16 cm długości i 5 cm średnicy prawie na 3 swojej długości. Delikatnie umyłam się, założyłam swój szlafrok, zrobiłam kawę i półleżąc popijałam, zastanawiając się, jak by to się skończyło, gdybym poszła od razu z Markiem do łóżka. Ale było to tylko gdybanie. Nie bardzo wiem kiedy, ale znowu usnęłam. Przyszedł wieczór i już trochę lepiej mogłam się ruszać, więc się ubrałam i zeszłam na kolację. Po kolacji poszłam do pokoju i zaczęłam szykować się do wyjazdu. Okazało się, że wolniutko, ale systematycznie udało mi się większość rzeczy spakować, tak, że w niedzielę rano, przed śniadaniem zniosłam wszystko do samochodu, zjadłam śniadanie i w drogę. Po paru godzinach byłam już w domu. Rzeczy złożyłam w moim pokoju, napuściłam wody do wanny. Dłuższą chwilę odpoczywałam, wyszłam, już czując się nieźle, naszykowałam rzeczy do pójścia do pracy i poszłam spać.

Tak zakończył się mój wyjazd sanatoryjny i mój urlop, z którego jest jeden wniosek. Na pewno w przyszłości będę bardziej ostrożniejsza w stosunku do "Ludzi lasu".

Teraz już standardowe stwierdzenie. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.

Ten tekst odnotował 22,735 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 5.6/10 (6 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.