Bloo me!
24 listopada 2020
Szacowany czas lektury: 11 min
Osoby, które kojarzą tytuł opowiadania
(wy degeneraci i zwyrole!... Lubię Was >;])
wiedzą, czego mogą się spodziewać a resztę lojalnie ostrzegam – NIE SZUKAJCIE materiałów, które były fundamentem dla powstania poniższego tekstu, inaczej stracicie cały szacunek do Franki i Blooregarda q kazoo…
Gdzie on jest? Do jasnej cholery, GDZIE ON JEST?!
Drzwi do sypialni otworzyłam kopniakiem i zrobiłam to z takim impetem, że niemal nie wyleciały z zawiasów. Niestety, tak jak podejrzewałam, nie było go.
- BLOOOOOOOOO!!! – wydarłam się na cały regulator, dając upust wściekłości – GDZIE JESTEŚ CHOLERO?!
Dysząc jak wścieknięta suka poczłapałam w stronę okna – jeżeli ten niebieski pokurcz jakimś cudem zdołał załapać się na wycieczkę do lunaparku razem ze wszystkimi, to przysięgam, zabiję go na miejscu jak tylko wróci do domu! Piwnica wyglądająca jak po przejściu huraganu? Poddasze poprzestawiane z góry na dół? Gabinet Pana Zająca wysmarowany pastą do zębów?! Skurwysyn nie zapomniał się nawet podpisać na jego biurku!
Pozbawiona resztek nadziei, że uda mi się go dorwać zanim opadną nagromadzone emocje przysunęłam się do okna i zerknęłam na ulicę. To co zobaczyłam sprawiło, że w ułamku sekundy przywarłam do szyby, przyklejając do niej niczym drapieżniki zamknięte w zoo, gotowe do rozszarpania roześmianych turystów na drobne kawałki. Jest! JEST NA DOLE!
Przez chwilę patrzyłam jak chodził zgarbiony w tę i z powrotem, kopiąc od niechcenia jakieś kamyczki, co chwilę spoglądając smętnym wzrokiem w kierunku, w którym odjechał autokar wypełniony naszymi podopiecznymi. Jestem pewna, że bardziej cieszyła ich perspektywa spędzenia całego dnia bez Bloo niż sama wycieczka do lunaparku. Dla kogoś postronnego mógłby to być najsmutniejszy, najbardziej przygnębiający obraz w życiu, ale nie dla mnie – ja jestem osobą, której ten potwór skutecznie niszczy życie!
Gdy obserwowałam go stanowczo za długo (pięć sekund, z zegarkiem w ręku) do głosu w końcu doszedł mój rozsądek, który wysłał mi prosty komunikat : „co tak stoisz i lampisz się na niego? ŁAP GO, ZANIM CI UCIEKNIE!”
Wybiegłam z pokoju z prędkością błyskawicy i niemal nie skręciłam karku, gdy sfruwałam w dół po kolejnych kondygnacjach – szybciej, prędzej! Jeszcze chwila i go dopadnę!
Wybiegając przed dom znów miałam zamiar zacząć się drzeć, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili – za wcześnie! Gnój jest za bramą a to daje mu możliwość ucieczki, jeśli tylko się zorientuje, co go czeka. Na szczęście furtka była szeroko otwarta co perfekcyjnie pasowało do mojego planu – włączyłam piąty bieg, zwiększając obroty i pognałam przed siebie niczym zdrowa lwica za kulawym gnu. Obraz mi się na chwilę rozmazał ale olałam to, wciąż widząc tą znienawidzoną, niebieską plamę którą za chwilę zetrę z powierzchni ziemi! Nie wiem, czy prawo przewiduje jakiekolwiek kary za mord na wymyślonym przyjacielu, a powinno! Bo nie zmierzałam się z nim cackać i wysłać go na tamtą stronę w takim stylu, że nawet po śmierci będzie o tym pamiętał!
Ostatni skok i wylądowałam perfekcyjnie, tuż za jego plecami, rzucając na jego drobną sylwetkę swój długi cień – skulił się jak szczeniaczek i obrócił niepewnie głowę. W jego szeroko otwartych oczach odczytałam, że w mig zdał sobie sprawę z głębokości dupy, w jakiej się znalazł. Korzystając z faktu, że byliśmy sami na ulicy, wydarłam się na niego najgłośniej jak tylko potrafiłam, zaciskając powieki ze wszystkich sił
- BLOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ, TY NIEBIESKA CHOLERO!!!
- Jestem BŁĘKITNY! – odszczeknął się w moment, odzyskując dawny rezon.
Z szoku zamilkłam w pół słowa i spojrzałam w dół – nie kulił się już jak dzieciak gotowy na karę tylko stał wyprostowany, groźnie podpierając się pod boki – nic tak nie wkurzało Blooregarda q kazoo niż powiedzenie o nim, że jest niebieski.
Zupełnie zbita z pantałyku patrzyłam w jego spojrzenie, w którym zaczynałam dostrzegać pierwsze iskierki odradzającej się chytrości – o nie, ooooo nieee! Nie dam się omotać! To jest moja chwila zemsty i nie odbierze mi jej!
- Jak mogłeś rozpieprzyć cały dom tylko dlatego, że Pan Zając zabronił ci jechać na wycieczkę? Czy ty wiesz, ile czasu będę musiała po tobie sprzątać!? Mam dość latania za tobą wszędzie i naprawiania wszystkiego, co zdążysz zepsuć!
Niestety, nie słuchał mnie już – na jego twarz powrócił ten dobrze mi znany szeroki, pełny politowania uśmieszek a oczka przymrużył jakby w teatralnej pozie – dalej trzymał się za boki ale zacięty wyraz twarzy znikł zupełnie – już wiedziałam, że w jego głowie ułożył się szatański plan.
- Widzę, że jesteś strasznie zdenerwowana, Franko – powiedział normalnym tonem, jakby dopiero co nie zgarnął porządnego ochrzanu – pozwól, że się tobą zajmę a sprawię, że zapomnisz o tym wszyyyyyyystkim! – zakończył swoją mini przemowę szeroko rozkładając łapki i kreśląc nim okręg w powietrzu, gdy wymawiał ostatnie słowo.
Dobrze wiedziałam, o co mu chodziło i to wkurzyło mnie jeszcze bardziej! Czy on w ogóle słuchał tego, co do niego mówiłam!?
- Brzmi nieźle, prawda? – zapytał szybko podskakując w miejscu, coraz bardziej nakręcając się swoim chorym pomysłem – brzmi nieźle, prawda? – powtórzył głośniej podskakując do góry, robiąc piruet w powietrzu i „przypadkiem” zahaczając łokciem o moją pierś – w porządku! IDZIEMY! – powiedział to takim tonem jakby podjął decyzję za oboje i ruszył w kierunku bramy, ciągnąć mnie za moją spódniczkę niczym najnowszą zdobycz.
- Nie teraz Bloo – odpowiedziałam i zamilkłam w pół słowa. Jasna cholera, czy ja naprawdę biorę to pod uwagę?!
Zanim zdołałam głębiej się nad tym zastanowić natrafiłam na jego pełne bólu spojrzenie, gdy szybko odwrócił głowę w moją stronę – z ustami wygiętymi w podkówkę wyglądał jak ośmiolatek, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
- No choooodź! – zawołał z wyrzutem, puszczając moją spódniczkę i patrząc na mnie z czujnym wyczekiwaniem
- Bloo, nie! Po prostu…. nie mamy czasu… - dokończyłam miękko, zdecydowanie za miękko!
Przypędziłam tutaj by go zniszczyć a tymczasem ten gnój ma mnie znowu wypieprzyć?! Jego niedoczekanie! Chociaż ostatnim razem zrobił to po mistrzowsku i marzyłam o ponownej chwili w której dom znów będzie pusty i nikt nie będzie nam przeszkadzał.
Bloo jak to Bloo - nie potrafi się pogodzić z odmową. Przyległ do mej nogi, przytulając się dokładnie i zrobił jeszcze smutniejszy wyraz twarzy
- Będę bardzo szybki! Obiecuję!
- Bloooo!... – zawołałam z oburzeniem, starając się stworzyć chociaż pozory tego, że nie do końca się zgadzam na jego propozycję, ale wiedziałam, że ten potwór przejrzał mnie na wylot – uśmiechnął się szeroko, niemal upiornie, do tego stopnia że aż zmrużyły mu się oczy – znów wygrał, kurwa jego mać.
- No dobra – odpowiedziałam zrezygnowana, mając nadzieję że później nie będę tego żałować
- TAK? Możemy to zrobić teraz? Możemy? MOŻEMY?! – spytał podskakując w miejscu jak piłeczka
- Tak, ale się pośpiesz, dobra?
- JASNE! – wykrzyknął dziarsko machając na mnie ręką i… popędził w stronę domu.
Oniemiała patrzyłam jak gnał w kierunku wejściowych drzwi, śmiejąc się jak wariat – pokicał po schodach na górę i po chwili znikł mi z oczu, z hukiem zamykając drzwi. Nie miał zamiaru na mnie poczekać?
„Echhh… dziewczyno!” mój rozsądek znów starał się przemówić ale jak zwykle, wolałam go nie słuchać w tej chwili. Przechodząc przez furtkę zdałam sobie sprawę że zbyt dokładnie sprawdzam, czy jest zamknięta – podświadomie o to zadbałam, by osoba, próbująca dostać się do środka musiała użyć interkomu, co da nam dodatkową chwilę na ogarnięcie się – oczywiście JA musiałam o tym pomyśleć, bo któżby inny?!
Idąc smętnie w stronę domu zaczęłam się zastanawiać czy to, co zamierzam zrobić to aby na pewno mądra decyzja – z jednej strony wiem, że takie akcje to STANOWCZO za dużo w relacjach między mną a Bloo ale z drugiej strony po ostatnim razie zostały mi takie wrażenia, po których nie mógł mi dogodzić żaden realny mężczyzna – ech, kobiecy los!
Wchodząc do środka zatrzymałam się w drzwiach, widząc go podskakującego radośnie na jakimś pudle, które przytargał pod same schody. Tutaj? Chce to zrobić tutaj?! W GŁÓWNYM HOLLU? Pojebało go czy jak?!
Zamknęłam drzwi z trzaskiem i ruszyłam na niego z zamiarem wydania komendy by ruszył swój niebieski… błękitny tyłek na górę, do mojego pokoju, ale zanim zdążyłam się odezwać uniósł swoje rączki i zaczął nimi wymachiwać w taki sposób jakby mówił „tak, tak, wiem, wiem, miejsce złe, bla, bla, bla ale weź się na razie zamknij, dobra? Mam już dość twojego pierdolenia” a potem puścił mi oczko. Odwrócił się do mnie plecami na dosłownie sekundę, a gdy znów zwrócił się przodem do mnie, z jego obłego ciała zwisał równie obły, za to pokaźnych rozmiarów kutas, który zakołysał się pod własnym ciężarem.
- TADAAAA! – wykrzyknął Bloo prezentując mi swoją niespodziankę. Wiedział, że nie mogłam oderwać wzroku i cieszyło go to – jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego (jeszcze) oklapnięte przyrodzenie, czując pierwsze, miłe mrowienie w podbrzuszu. Jasna cholera, znowu się w to pakowałam!
Podeszłam do niego w milczeniu ściągając bluzkę. Bloo widząc moje przygotowania podskoczył do góry, lądując z chrzęstem na pudle – dobrze wiedziałam, po co je tutaj przytargał. Ten pokurcz mógł marzyć o wzroście siedzącego psa a to stanowczo utrudniało mu życie – zwłaszcza jeśli chodzi o jebanie mnie w pozycji na pieska.
Ściągnęłam koszulkę jednym ruchem, uwalniając swoje cycki. O tej porze w roku było tak ciepło, że latałam po domu bez stanika. – Bloo zapiszczał z uciechy, chwytając kutasa w dłoń i masując go zawzięcie – pała napęczniała w moment a w jego spojrzeniu pojawiła się czysta żądza pomieszana z szaleństwem.
Cholera! Jak powiedziało się „a” to trzeba powiedzieć… „aaaah!”? Zwinęłam swoje ciuchy w kłębek i rzuciłam je na podłogę. Ten samolub nie wiedział, co to gra wstępna a widziałam, że raczej czeka mnie ostra jazda. Splunęłam na dłoń a następnie nawilżyłam cipkę sporą porcją śliny, wsłuchując się w kolejne okrzyki zadowolenia błękitnego jebacza, gdy usłyszał charakterystyczne, mlaszczące dźwięki. Miałam nadzieję, że tyle wystarczy…
Przygotowana na to, co miało za chwilę nastąpić stanęłam przed nim i spojrzałam z góry prosto w oczy – ten upiorny, naprawdę upiorny uśmiech. Dzięki Bogu, że nie będę musiała go oglądać!
Odwróciłam się do niego plecami i wysoko podwinęłam spódniczkę. „To ostatni raz” powtarzałam sobie w myślach, gdy powoli opadałam na czworaka „ostatni raz!”.
Zanim moje kolana dotknęły kafelków, poczułam jego drobną rączkę na biodrze. Drugą nakierował kutasa w odpowiednie miejsce i pchnął, wchodząc gładko do środka
- UUUUAAA! – wyrwało mi się, gdy od razu poczułam go w sobie całego. Jęknęłam jeszcze głośniej, gdy kutas zaczął rosnąć w moim wnętrzu – AAACHHH! Starczy!
Na szczęście spełnił moją prośbę – fiut przestał zmieniać rozmiary a jego właściciel zaczął wprawiać go w ruch. Mimo tego że byliśmy sami, starałam się zachowywać jak najciszej by nie dawać mu satysfakcji, za to Bloo darł się jak wariat – po krzykach i tempie pchnięć czułam jego narastającą przyjemność.
Zagryzłam wargi, by nie do niego nie dołączyć i wpiłam pazury w zwinięte ciuchy – nie będę krzyczeć! A właśnie, że nie będę!... Boże! Co za kutas!!! Dlaczego w normalnym świecie takie nie istnieją?!
Ostatnia myśl złamała mój opór do reszty – cholera! Skoro to już się dzieje to ja też mogę mieć z tego coś dla siebie!
Wypięłam się jeszcze bardziej, rozluźniając się, dzięki czemu Bloo wszedł we mnie jeszcze głębiej.
- Ooooooo….. taaaaakkkkkkk…. – wyjęczałam na całe gardło, czując jak schodzi ze mnie całe nagromadzone napięcie. Ile czasu minęło odkąd było mi tak dobrze?
Bloo przyśpieszył, gdy poczuł, że przestałam mu się opierać – narzucił zabójcze tempo, od którego pudełko zaczęło się rozlatywać – niech wytrzyma jeszcze parę chwil! Parę chwil!
Moja cipka odżyła, wypełniając się sokami które zapewniły nam odpowiednie nawilżenie a Bloo jebał mnie z całej siły, wydzierając się coraz bardziej.
- Dawaj… no dawaj! – prowokowałam go ze śmiechem, mając nadzieję że da mi popalić. Skoro miał to być ostatni numerek to chciałam mieć co wspominać.
Bloo zaśmiał się na głos, słysząc mój entuzjazm – na moim tyłku wylądowała seria szybkich, ostrych klapsów. Ten mały gnój znowu oglądał porno? Przecież mu zabroniłam!
Zanim zdążyłam go opieprzyć poczułam coś, od czego po moim krzyżu przebiegł dreszcz – drugi, równie pokaźny kutas pojawił się znikąd i zaczął ocierać się o moje spocone pośladki – dobrze wiedziałam, gdzie zaraz wyląduje…
Bloo wysunął się ze mnie, dając mi dosłownie ułamek sekundy na odpoczynek a potem naparł znowu, wbijając się jednocześnie w moją cipkę i tyłek
- Tak lubię najbardziej! – wykrzyczałam, chyba bardziej do siebie niż do niego i zaczęłam piać z zachwytu, czując jak ten cholerny skurwiel rżnie moje dziurki.
W trakcie tej jazdy, do naszych krzyków i odgłosów bijących o siebie ciał doleciał do moich uszu dźwięk dzwonka od furtki… dzwonka do furtki!?
- Już idę! – wykrzyczałam, nie wiedzieć po co, bo przecież osoba po drugiej stronie interkomu i tak nie zdołałaby mnie usłyszeć. Napięłam wszystkie mięśnie, gdy poczułam pulsowanie penetrujących mnie kutasów – JUŻ IDĘ!
Zdając sobie sprawę z faktu, że mamy towarzystwo Bloo postanowił zakończyć sprawę w sobie dobrze znanym stylu – zamiast przerwać numerek jęknął przepotężnie ładując we mnie swoją spermę. Stęknęłam, gdy poczułam jego wytrysk i jęknęłam jeszcze bardziej gdy wyszarpnął się ze mnie gwałtownie i obficie spuścił się na moje plecy i uda – lepka, gęsta sperma od razu przylepiła się do mojej błyszczącej od potu skóry, nie kapiąc na podłogę. Uf! Mniej sprzątania! Chwila, o czym ja do cholery myślałam?!
Bloo zachwiał się na nogach i padł jak długi na ziemię – ja opuściłam głowę i dotknęłam rozgrzanym czołem chłodnych kafelków. Obydwoje dyszeliśmy po tym co właśnie zrobiliśmy – Bloo mlasnął parę razy i na bezczela poszedł spać, pewny tego, że obudzi się w swoim łóżku a ja dochodziłam do siebie czując chłód powietrza na mokrej skórze i spermę, która zaczynała spływać po moim ciele.
Dzwonek się już nie odezwał – to pewnie był jakiś akwizytor czy co… odzyskując zmysły uświadomiłam sobie dwie rzeczy – Bloo to największy skurwysyn, jaki trafił do tego domu!
A poza tym?
To nie był ostatni raz.