Ilustracja: Romina Farias

Beltane

29 listopada 2023

Szacowany czas lektury: 57 min

Cześć!
Kilka słów o opowiadaniu – próbowałam napisać je w taki sposób, żeby czytelnik miał wrażenie, że jest to wpis na blogu, list, albo po prostu snuta przez moją bohaterkę opowieść. Stąd zmiany w formie czasowników. Tak, wiem, znowu jest diablo długie, ale scen jest tutaj mnóstwo. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! Buziaczki i miłego czytania.

Zawsze byłam dobra w tworzeniu pozorów. Jestem postrzegana przez znajomych, jako ogarnięta, wycofana, spokojna mężatka. Ludzie nie garną się do mnie jakoś szczególnie, jeśli pokazuję im tę konkretną twarz. Twarz stworzoną specjalnie dla nich – cicha, introwertyczna, heteroseksualna. Tylko mój mąż zna wszystkie moje wersje i każdą z osobna kocha. Przyznam szczerze, że mi się poszczęściło. Nie każdy mąż pozwalałby na to, na co pozwala mój. Zawarliśmy układ, na którym korzystamy oboje. Co prawda tylko raz do roku, ale nam to wystarcza, zwłaszcza że dajemy sobie miesiąc na przygotowanie. Mamy równo trzydzieści dni na to, by nawiązać z kimś relację.

Wybacz mi, trochę się rozpędziłam. Pozwól, że zacznę od początku.

Jestem Klara, mam trzydzieści lat. Mój mąż, Gracjan, ma trzydzieści dwa. Jesteśmy razem już od niemal dekady, ślub wzięliśmy pięć lat temu. Oboje jesteśmy biseksualni. Co roku, w nocy z trzydziestego kwietnia na pierwszy maja mamy dyspensę na całonocne spotkanie z osobą tej samej płci. Wybraliśmy tę datę ze względu na to, że mój mąż jest w połowie Szkotem i zawsze opowiada mi o swojej drugiej ojczyźnie, a także o święcie Beltane. Jeśli nie wiesz, co to jest, pozwól, że pokrótce Ci nakreślę – jest to celtyckie święto ognia, powitanie lata, płodności i seksu. Podczas celebracji palono ogromne ogniska, przy którym odprawiano różne obrzędy, a na koniec zabierano odrobinę żaru do domu, by z niego rozpalić ponownie domowe ognisko. Wydało nam się to na tyle symboliczne, że postanowiliśmy stworzyć swoje własne Beltane. Ujmę to w poetyczny sposób – nocą płonęliśmy z rozkoszą w ramionach kochanków, by nad ranem wrócić do domu, gdzie rozniecaliśmy ognisko, które mogło nas rozgrzewać do siego roku. Urocze, prawda?

Praktykujemy to od około ośmiu lat. Żadne z nas nie ma do siebie wzajemnie żalu. Nie czujemy zazdrości, bo raczej nie utrzymujemy zbyt bliskich kontaktów z osobami, z którymi się spotkaliśmy. Jesteśmy też otwarci wobec naszych potencjalnych kochanków. Tak, jak ja jestem teraz otwarta wobec Ciebie. Mam nadzieję, że to docenisz. Pewnie też przeszło Ci przez myśl pytanie, czemu się ograniczamy do tylko jednego takiego spotkania w roku. Cóż… Tak po prostu nam odpowiada. 

Postanowiłam, że opowiem Ci, jak wyglądało moje tegoroczne Beltane. Bo dlaczego nie? Przecież chcesz mnie poznać, prawda? Ach, pewnie chcesz jeszcze wiedzieć, dlaczego nie wyszłam z szafy. Wcale ci się nie dziwię. Tak naprawdę nie ma za tym traumy ani nie wiadomo czego. To po prostu wygoda. Nie lubię, kiedy ludzie za dużo o mnie wiedzą. Posiadanie informacji to posiadanie władzy. Tylko i wyłącznie Gracjan może mieć nade mną pełną kontrolę. Poza jedną nocą w roku. Poza naszym Beltane.

Wracając, a raczej, rozpoczynając moją historię. Ostatniego dnia marca rozpoczęłam swoje łowy. Reaktywowałam swoje profile randkowe, wyszukałam wydarzenia dla kobiet, ponownie zaobserwowałam na Facebooku grupy lesbijskie. Wszystko oczywiście na niemal fikcyjnym koncie, gdzie zgadzało się imię, ale nie nazwisko. Wiedziałam, że Gracjan robi to samo, choć siedzieliśmy na dwóch końcach salonu.

– Komu w tym roku wypada mieszkanie? – zagadnęłam, unosząc głowę znad laptopa.

Mój mąż zmarszczył lekko brwi i zaczął wodzić wzrokiem po suficie, mamrocząc coś pod nosem. Próbował pewnie obliczyć ile lat mamy swoją „tradycję”. Wiedziałam, że od zawsze ma z tym problem. W lata nieparzyste ja mogłam zająć mieszkanie i analogicznie, on spędzał czas z kochankiem u nas w lata parzyste.

– Wychodzi na to, że na ciebie.

– Jeśli bardzo ci zależy, to możesz zaprosić go do mieszkania.

– Nie. – Pokręcił stanowczo głową. – Porządek musi być.

Parsknęłam cicho pod nosem, ale ostatecznie wzruszyłam ramionami. Nie chciałam się kłócić. Może miał rację. Wróciłam do przeglądania profili, starając się znaleźć kobietę, która mogłaby być mną zainteresowana. Pomyślałam, że w sumie może powinnam dodać coś nowego do swoich profili na serwisach randkowych. Do tej pory były dosyć skromne, dwa zdjęcia, jedno ze zbliżeniem na twarz, drugie, na którym było lepiej widać moją figurę. Przydałoby się także, żebym zrobiła sobie jakieś nowe fotki, bo te dotychczasowe przedstawiały mnie jako szatynkę, a na początku roku przefarbowałam się na blond. Doszłam do wniosku, że powinnam zrobić zdjęcia u fotografa. Zawsze chciałam wziąć udział w profesjonalnej sesji. Miałam nadzieję, że uda mi się znaleźć kogoś początkującego, żeby zdjęcia dostać szybciej, a jednocześnie taniej. Najpierw przeszukałam grupy na Facebooku, używając lupki. Ogłaszających się było niesamowicie dużo, aż trudno było wybrać. 

– Co byś chciała na obiad? – zapytał Gracjan, odwracając moją uwagę. Zamarłam w bezruchu na kilka sekund. Nie umiałam stwierdzić, na co mam ochotę, więc rzuciłam pierwsze lepsze danie, jakie wpadło mi do głowy:

– Burgery?

– Nie mamy bułek.

– To może makaron? – zaproponowałam drugą ze swoich ulubionych opcji. Zerknęłam na męża. Jego mina była nietęga. – Mogę skoczyć do sklepu.

– I tak by się przydało.

Skinęłam głową i sięgnęłam po kartkę. Szybko sporządziliśmy listę zakupów. Narzuciłam płaszcz na plecy i ruszyłam do samochodu, którym miałam pojechać na zakupy. Wiedziałam, że mogłabym pójść na piechotę, ale perspektywa dźwigania kilku wypełnionych po brzegi toreb mi się nie uśmiechała. Szybko kupiłam wszystko, co trzeba, czując rosnącą irytację. Wiedziałam, że niepotrzebnie się denerwuję, a powód mojego rozdrażnienia był absurdalny. Nie lubiłam po prostu, jak mi się coś przerywało, zwłaszcza jeśli byłam na czymś skupiona. Cóż, łowy musiały poczekać. 

Po powrocie do domu przybrałam poprawny uśmiech i pomogłam mężowi zrobić obiad. Stopniowo nerwy zaczęły ze mnie uchodzić i ostatecznie nuciłam pod nosem, przyglądając się, jak Gracjan przypieka bułki. Bardzo doceniam fakt, że to on częściej gotuje. Nawet jeśli robi to głównie dlatego, że gdybym została wpuszczona do kuchni, to wylądowalibyśmy na SOR przez zatrucie pokarmowe. Może troszkę dramatyzuję, ale nie umiem ani dobierać przypraw do dania, ani nie umiem wyczuć, kiedy coś należy ściągnąć z patelni. 

Burgery Gracjana wyszły cudowne, co nie było ani trochę zaskakujące. Nie wiedziałam nawet, że jestem tak głodna, bo po zjedzeniu zlizałam nawet sól po frytkach z talerza. Zamruczałam zadowolona i zabrałam naczynia do kuchni. Otworzyłam zmywarkę. No tak. Zapomniałam jej wcześniej wyładować. Zrobiłam to, mamrocząc przekleństwa pod nosem, po czym wstawiłam talerze i w końcu mogłam zająć się tym, co mi przerwano. 

Usiadłam do laptopa i założyłam słuchawki. Nie włączałam muzyki, chciałam po prostu, by Gracjan odebrał jasny sygnał, że nie chcę, by mi przeszkadzano. Znów przeglądałam oferty sesji i ostatecznie napisałam do jednej fotografki, której małe portfolio było najbardziej przyciągające. Oferowała sesje kobiece, buduarowe, biznesowe… Do wyboru, do koloru. Może przy okazji mogłabym zrobić mężowi niespodziankę i wręczyć mu pakiecik zdjęć, na których jestem rozebrana? Może nawet całkiem naga? Wydawało mi się, że to doskonały pomysł.

Skonstruowałam wiadomość do fotografki. Miała na imię Wiktoria i wyglądało na to, że jest w moim wieku. Na profilu napisała, że porzuciła męczącą pracę w korporacji, by rozwijać się artystycznie. Czytając to, miałam ochotę westchnąć, bo sama też bym tak chciała. Nawet jeśli nie jestem uzdolniona artystycznie. Najlepiej byłoby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Albo w Tatry, bo czemu nie.

Wiktoria odpisała bardzo szybko. Rozczuliłam się przez to, jak wiele serduszek i emoji wstawiała między zdaniami. Choć nie napisała tego bezpośrednio, w wiadomości wyczułam wdzięczność, że wybrałam akurat ją, spośród setek ogłoszeń. Umówiłyśmy się na następny dzień, w jednym z pobliskich parków. Jako pierwsza miała być standardowa sesja kobieca, na buduarową chciałam umówić się nieco później. 

Spojrzałam na Gracjana, zastanawiając się, czy poinformować go o tym, że idę do fotografki. Mieliśmy zasadę don’t ask, don’t tell, ale czy to się wliczało typowo do tego? Nie miałam pewności, ale na wszelki wypadek nie chciałam naruszyć tej zasady. Ściągnęłam słuchawki i otwarcie przyjrzałam się profilowi twarzy mojego męża. Pomyślałam, że uwielbiam jego nos, lekko garbaty, wydatny. Usta także ma wyraźnie zarysowane. Uśmiechnęłam się lekko. To w tych ustach zakochałam się jako pierwszych. Nagle nabrałam na niego ochoty. Wstałam z fotela i wolnym, seksownym krokiem ruszyłam w jego stronę. Chciałam, żeby miał czas na to, żeby się zorientować, co planuję. Gracjan jest z tego niezwykle rzadkiego gatunku mężczyzn, który rozumie język ciała i drobne sygnały. 

Tak jak się spodziewałam, podniósł na mnie wzrok. Ściągnęłam z nosa okulary i położyłam je na jego biurku. Rozpięłam pierwszy guzik bluzeczki, żeby powiększyć dekolt. Sposób, w jaki Gracjan się uśmiechnął, prawie złamał mi kolana. Niezwykłe jest to, że po tak wielu latach nadal tak mocno na mnie działa. Pochyliłam się i pocałowałam go. Nie umiałam powstrzymać pomruku z głębi gardła. Zaczepnie przygryzałam jego wargę i ciągnęłam lekko w swoim kierunku. Wreszcie wstał z fotela i objął mnie ramionami, a ja poczułam się tak, jakbym mogła roztopić się pod wpływem jego dotyku. Całowałam namiętnie, wręcz dziko. Najchętniej od razu pociągnęłabym go na siebie, żeby mógł we mnie wejść. Musiałam się jednak powstrzymać, oboje potrzebowaliśmy dłuższej rozgrzewki. To też część zabawy, niekiedy nawet ta najlepsza. 

Wciąż się całując i zrzucając z siebie ubrania, szliśmy do sypialni. Wtrącę małą dygresję – ten pokój jest naszym seksualnym azylem, dlatego tam kochamy się najczęściej. Tam nie zapraszamy innych osób, nawet jeśli oprowadzamy gości po mieszkaniu. To takie nasze małe dziwactwo, które nikomu nie szkodzi. 

Mocniej pocałowałam Gracjana. Zamknęliśmy za sobą drzwi i stanęliśmy już całkiem nadzy na środku sypialni. Oderwaliśmy od siebie usta, ale nie ciała. Przesuwałam dłońmi po szerokich plecach mojego męża, szeroko rozstawiając palce. Żeby czuł mój dotyk jak najpełniej. Chwytałam go za pośladki, wzdychałam do ucha. Chciałam, żeby podniecił się tak samo, jak ja. Byłam bardzo niecierpliwa. 

Faktem też było to, że byłam wtedy ledwie kilka miesięcy po odstawieniu pigułek antykoncepcyjnych. Zrobiłam to natychmiast po tym, jak Gracjan dostał zielone światło od urologa po wazektomii. Rety… Kiedy tylko uregulował mi się poziom hormonów, moje libido tak wyskoczyło w górę, że hej. Gracjan miał ubaw z tego, że ciągle mu stękałam, żeby mnie zerżnął, albo chociaż popieścił. Choć jesteśmy zgranym małżeństwem, ja jestem bardziej spontaniczna, a jego podniecenie jest responsywne.

Wracając. Wręcz już wrzałam, a on ledwo osiągał temperaturę postawionej na ogniu wody na zupę. Wiedziałam, że nie mogę go zmusić do pośpiechu. Musiałam być wyrozumiała. Całowałam go delikatnie po szyi, barkach, ramionach. Przyciskałam do niego biodra, przyciągałam do siebie za pośladki. Wiedziałam, że najlepiej będzie, jeśli on też się zagotuje i dopiero wtedy dotknę jego penisa. Gdy doprowadzałam go do szaleństwa delikatnymi pieszczotami, potrafił czasem wybuchnąć. Wtedy brał mnie ostro, bez opamiętania, a ja mogłam wzbudzać zgorszenie u sąsiadów przez swoje krzyki. 

Wiedziałam, że powolutku, stopniowo, zbliżał się do tego etapu. Wspinałam się na palce, przyciskałam do niego piersi, przesuwałam po torsie twardymi sutkami. Spoglądałam mu w oczy. Wiem, że to lubi, zwłaszcza jeśli mam zmrużone powieki. Twierdzi, że wyglądam wtedy tak, jakbym miała lada chwila osunąć się w jego ramiona, bo jestem tak skrajnie rozpalona, że wręcz omdlewam. Zagryzłam wargi i zrobiłam niewinną, choć kuszącą minę. Na twarzy Gracjana pojawiły się piękne rumieńce i już wiedziałam, że osiągnęłam swój cel.

Pociągnął mnie w kierunku łóżka, po czym położył si. Już uniosłam nogę, żeby nad nim przestąpić, ale mnie powstrzymał. Złapał mnie za udo i przekręcił łagodnie tak, bym stała do niego plecami, po czym pociągnął delikatnie do siebie. Natychmiast zrozumiałam. Wspięłam się na łóżko i klęknęłam nad jego głową. Nie ukrywam, byłam wtedy mile zaskoczona, bo raczej rzadko uprawiamy seks oralny. Kiedy owionął moje krocze gorącym oddechem, ciarki przebiegły mi po plecach. Nie potrzebowałam większej zachęty, by także zabrać się do dzieła. Podniosłam penisa z podbrzusza, cudownie ciężkiego i nabrzmiałego. Odchyliłam go i przytrzymałam u podstawy, żeby był wyprostowany, na tyle, o ile było to możliwe. Nie będę ci opowiadać dokładnie, jak wygląda penis mojego męża, ale mogę zdradzić jedno. Ma doskonały dla mnie kształt i rozmiar. Może to wydać Ci się zabawne, ale gdybym wierzyła w Boga, to mogłabym powiedzieć, że specjalnie sprawił, by nasze genitalia pasowały do siebie jak dwa, bardzo specyficzne puzzle.

Włożyłam go do ust, jak tylko rozprowadziłam językiem ślinę po podniebieniu. Objęłam go szczelnie wargami i zaczęłam poruszać głową. Kocham pieścić go w ten sposób. To, jak przesuwał się po moim języku, jak pęczniał, kiedy koniuszkiem drażniłam wędzidełko. Ledwie odnotowywałam to, że on odwzajemnia pieszczoty, bo byłam zbyt zdeterminowana, żeby dać mu rozkosz. Przestałam na chwilę, gdy rozbolała mnie szczęka i oparłam policzek o jego udo. Mogłam w końcu skupić się na tym, co on wyprawiał językiem. Jęknęłam zaskoczona tym, jak entuzjastycznie do tego podszedł. Robił to niechlujnie, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Ssał, lizał, wręcz siorbał. Oddychał przy tym ciężko i pomrukiwał co chwilę. Rozkosz, jaka mnie oblewała przez doznania płynące ze wszystkich zmysłów, była wręcz oczyszczająca. 

Próbowałam, naprawdę próbowałam wrócić do pieszczot, ale sposób, w jaki Gracjan robił minetkę, odbierał mi rozum. Miałam ochotę się podnieść, żeby mu przerwać, ale przytrzymał mnie ramionami w talii. Dalej dziko wylizywał, wsuwał język, obejmował całą ustami. Mogłam tylko jęczeć i wykonywać drobne ruchy biodrami, żeby spotęgować swoje doznania. Ujęłam jego penisa ręką. Byłam zdeterminowana, żeby także dać mu choć trochę przyjemności. Żeby jakoś się odwzajemnić. Wtedy zassał się na łechtaczce. Przepadłam. Silny, wręcz niespodziewany orgazm wstrząsnął mną do głębi. Moje biodra poruszyły się niespokojnie kilka razy, a uda zaczęły drżeć. Dostałam klapsa, przez którego sapnęłam głośno. Gracjan w końcu oderwał usta i opuścił głowę, oddychając ciężko. 

Nie wiedziałam, czym sobie na to zasłużyłam, ale byłam wdzięczna. To było jak deser przed daniem głównym. Zeszłam z niego na miękkich nogach, ale tylko po to, by najzgrabniej jak umiałam przekręcił się przodem do niego. Moja pochwa ścisnęła się niekontrolowanie, kiedy zauważyłam, że usta i policzki mojego męża są pokryte wilgocią. Uśmiechał się tak błogo, jakbym to ja jego doprowadziła do orgazmu. A to było dopiero w planach.

Weszłam na łóżko i znów klęknęłam, jednak tym razem nad biodrami Gracjana. Oddychając ciężko, wciąż jeszcze drżąca po orgazmie, ujęłam penisa i nakierowałam na siebie. To było to, czego potrzebowałam najbardziej. Opuściłam się nisko, a gdy sięgnął mojego dna, aż się lekko skuliłam. Nie znałam wspanialszego uczucia, niż to, które wiązało się z byciem wypełnioną. Oparłam się dłońmi o poduszkę pod głową męża i zacisnęłam się na nim lekko. Jego uśmiech tym razem był słodki, dlatego, żeby go zetrzeć, zaczęłam się poruszać. Mocno, choć powoli. Bujałam biodrami, dosłownie go ujeżdżałam. Nie wiem, czy udało Ci się spotkać z określeniem „na oklep” w kontekście uprawiania seksu w pozycji na jeźdźca. Oznacza to po prostu tyle, co bez gumki. Nazwij mnie zboczoną, ale uwielbiam, kiedy dochodzi we mnie. Nawet jeśli nie chcemy mieć dzieci.

Zmieniłam nieco ruchy, poruszałam się w górę i w dół. Mnie dostarczało to mniej przyjemności, ale mina Gracjana była bezcenna. Wiedziałam, że to dla niego najmocniejsza stymulacja. Oddychałam ciężko, choć starałam się robić to powoli. Oddechy, które nabierałam, były długie, bo ilekroć wypuszczałam powietrze z płuc, nadchodziła cudowna fala rozkoszy. Za każdym razem coraz silniejsza. Dłonie męża znalazły się na moich biodrach, a on sam opuścił się w dół. Wiedziałam, z czym to się wiążę, dlatego oparłam czoło o jego obojczyk i spróbowałam się chociaż trochę na to przygotować. Gwałtownymi ruchami penetrował mnie od spodu, a ja czułam, że nie wytrzymam długo. Jęknęłam głośno, poddając się rosnącej przyjemności. Blisko. Bliżej. Do celu.

Pierwszy doszedł on, a świadomość, że jego sperma rozlewa się we mnie, szybko popędziła także i mnie. Oboje zatrzymaliśmy się w bezruchu, pozwalając miażdżącej rozkoszy przetoczyć się przez nasze ciała. Ciarki przechodziły mi po plecach, gdy czułam, jak penis drga we mnie, pompując nasienie. Najchętniej włożyłabym w siebie palce, by poczuć tę cudowną, gorącą śliskość. Żeby zobaczyć, jak ze mnie wypływa, dowodząc przeżytej przez niego rozkoszy. Odetchnęłam i po dłuższej chwili zeszłam z Gracjana. Kiedy wysunął się ze mnie, aż drgnęłam, jak zawsze poruszona nagłym poczuciem pustki. Pozwoliłam sobie na to, żeby przez chwilę się z nim poprzytulać, a potem poszłam do łazienki. Wysikałam się, podmyłam i wieczór mógł wrócić do standardowego biegu. Uff… Zaskoczyła Cię moja dokładność? To poczekaj, aż przejdę do sedna.

 

 

***

 

 

Następnego dnia rzuciłam urlop na żądanie i spędziłam sporo czasu w łazience. Wypielęgnowałam się najbardziej, jak mogłam. Kremy, balsamy, odżywki, co tylko możesz sobie wyobrazić. Włosy wysuszyłam na szczotce i użyłam specjalnego spray’u, który dodatkowo je wygładzał. Świeciły się niemal tak, jakbym była po usłudze keratynowego prostowania włosów. Zrobiłam lekki, naturalny makijaż. Zamiast czarnej maskary użyłam brązowej, policzki pociągnęłam różem, a usta pomalowałam barwiącym olejkiem. Wyglądałam świeżo i uroczo. Tak też się czułam. 

 

Zjawiłam się w parku prawie kwadrans przed czasem. Nieco stresowałam się spotkaniem, bo nie wiedziałam, czy umiem pozować do zdjęć. Poprawiałam co chwilę okulary na nosie. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy nie zostawić ich w domu i nie włożyć soczewek. Ostatecznie stwierdziłam, że może będą one fajnym rekwizytem. Kusiło mnie cały czas, żeby odgarniać włosy za uszy, ale się powstrzymywałam. Wiedziałam, że będę wyglądać wtedy jak Plastuś, a poza tym mogą się zacząć strączkować. Zerknęłam na zegarek. Wiktoria się spóźniała. Zmarszczyłam lekko brwi i wyciągnęłam telefon. Zauważyłam trzy nieodebrane połączenia. Oddzwoniłam natychmiast.

– Hej, gdzie jesteś? – zapytała dziewczyna. Zdziwiłam się, słysząc, jak miękki i przyjemny ma głos.

– Jestem od strony pizzerii, a ty?

– Cholera, jesteśmy w różnych miejscach. Ja jestem bliżej pętli tramwajowej. Spotkamy się w połowie drogi?

– Jasne – potwierdziłam, od razu ruszając w kierunku centrum parku. Na szczęście był to spacer na maksymalnie dziesięć minut. 

– Super, dziękuję. To do zobaczenia!

Wiktoria rozłączyła się, więc schowałam telefon do kieszeni. Wygładziłam czerwoną bluzkę, mając nadzieję, że jak ją prasowałam, to nie pominęłam żadnego miejsca. To moja ulubiona bluzka, bo jej kolor zdaje się nadawać skórze dodatkowego blasku. Według internetowych testów na typ urody wychodziło, że jestem wiosną i takie jaskrawe kolory mi pasowały. Cokolwiek to znaczyło. 

Dotarłam do sporego skrzyżowania o wielu odnogach. Było to chyba odpowiednie miejsce na spotkanie, skoro większość ścieżek prowadziła do tego miejsca. Pogoda była przyjemna i ciepła, jak na pierwszy dzień kwietnia, ale i tak plułam sobie w brodę, że nie wzięłam żadnego płaszcza. Natura często jest nieprzewidywalna, a ja miałam wtedy na sobie tylko jeansy i bluzkę z rękawem trzy czwarte. 

– Hej! – usłyszałam i zauważyłam w oddali Wiktorię. Obróciłam się do niej i posłałam przyjazny uśmiech. – To chyba ja tobie powinnam zapłacić za sesję zdjęciową.

– Dlaczego?

– Bo jesteś piękna – powiedziała z taką prostotą, że się zarumieniłam. – Z daleka widziałam, że poruszasz się z gracją. Nadajesz się na modelkę.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego tylko machnęłam ręką. Wiktoria wydała mi się bardzo urocza. Była nieco wyższa i tęższa ode mnie. Miała wtedy śliczne, falowane, brązowe włosy i intensywnie zielone oczy… Od razu zauważyłam, że ma w sobie coś takiego, że chce się do niej przytulić. Przyjąć buziaczka w czoło. Zaczęła mi opowiadać, jakie ma pomysły na zdjęcia. Nie znałam się na pozowaniu, ale ona często podkreślała, że jest cierpliwa i była chętna do pomocy. 

Patrzyłam jak wyciąga potężny aparat z etui, ściąga z obiektywu osłonkę i go uruchamia. Przez chwilę naciskała różne przyciski, po czym oznajmiła, że jest gotowa. Ustawiłam się, uśmiechnęłam i spojrzałam prosto w obiektyw. 

– Słońce, to nie jest szkolna sesja zdjęciowa – zaśmiała się. – Zrelaksuj się. Udawaj, że mnie tu nie ma. Może opowiesz mi o sobie?

– Ach… Hmm…

Nie wiedziałam, co mogę o sobie powiedzieć. Nie lubię się uzewnętrzniać. Przez chwilę pomrukiwałam i rozglądałam się po parku, szukając jakiejkolwiek inspiracji. Nie chciałam opowiadać o swojej pracy, czy o swoim mężu. Nie miałam też zwierzaka, o którym mogłabym coś napomknąć. Usłyszałam kilka kliknięć aparatu, więc z zainteresowaniem zerknęłam na Wiktorię, która wykonała jeszcze kilka fotografii.

– To w takim razie co sprawia ci przyjemność? – zapytała.

Chciałam odpowiedzieć, że seks, ale wiedziałam, że byłoby to nie na miejscu. Co było najbezpieczniejsze, żeby wyznać?

– Lubię szydełkować?

– Nieźle! Powiedz mi, co ostatnio zrobiłaś na szydełku.

– No nie wiem… – mruknęłam, ale zauważyłam, że Wiktoria porusza ręką, żeby zachęcić do tego, żebym zaczęła iść. – Dawno nic nie robiłam, brakuje mi na to czasu.

– Rozumiem… Zatrzymaj się. Spróbuj rozluźnić mięśnie twarzy.

Zamarłam w bezruchu i popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. Zbliżyła się z aparatem i zrobiła kilka zdjęć. Słońce raziło mnie w jedno oko, ale dzielnie pozostawiłam je otwarte. Wiktoria znów dała sygnał i ruszyłyśmy dalej. Nie wiem, czy ta rozmowa miała być rozluźniająca, ale Wiktoria po chwili przestała zagadywać. Od czasu do czasu prosiła, żebym szła przed nią, wtedy robiła kilka zdjęć moich pleców. Takich akurat nie potrzebowałam, ale może będą na tyle artystyczne, że będę mogła je wrzucić na swoje oficjalne profile? Spoglądałam na nią czasem przez ramię, a ona wtedy dopingowała mnie entuzjastycznie i podpowiadała, czy unieść podbródek, czy go opuścić. Jej wesoła osobowość mi się udzielała, dlatego stopniowo czułam się przy niej coraz swobodniej.

– Ooo, to wyszło cudownie – powiedziała cicho, kiedy zrobiła mi zdjęcie, gdy skierowałam twarz do słońca. – Chodź, zobaczysz.

Posłusznie podeszłam. Przekręciła nieco aparat w moim kierunku, ale i tak musiałam stanąć z nią ramię w ramię, by móc spojrzeć. Rzeczywiście, zdjęcie wyszło magiczne, więc obróciłam do niej głowę, chcąc wyrazić zachwyt. Spojrzała mi w oczy, więc uśmiechnęłam się. Wszystkie słowa uciekły mi na raz z głowy. Byłam nią oczarowana, z tego co zauważyłam, z wzajemnością. Nie wiedziałam, czy sobie to wmawiam, ale wydawało mi się, że się lekko zarumieniła. Zerknęła przelotnie na moją prawą rękę i odsunęła się nieco. Zachęciła mnie, żebym znów zaczęła iść.

Cała sesja trwała niecałe dwie godziny. Nie wiem, ile zdjęć ostatecznie zrobiła Wiktoria, ale na koniec spotkania obiecała, że wybierze pięćdziesiąt najlepszych i mi je udostępni. Musiała je tylko odpowiednio opracować. Strasznie kusiło mnie, żeby zaprosić ją na kawę, ale ostatecznie jej nagła nieśmiałość mi się udzieliła. Było jeszcze za wcześnie. Rozstałyśmy się w pobliżu wyjścia, po tym, jak zapłaciłam w gotówce za usługę, dając od razu napiwek. No co? Jestem hojna!

 

***

 

 

Następnego wieczora już miałam link do folderu ze zdjęciami. Wiktoria wysłała mi odnośnik i dopisała, że byłam tak wdzięczną modelką, że nie musiała nadmiernie bawić się w Photoshopie. Przyznała, że większą trudność sprawiło wybranie odpowiedniej liczby zdjęć, bo na wszystkich wyglądałam pięknie. Czytając wiadomości od niej, mimowolnie się uśmiechałam. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że naprawdę wpadłam jej w oko. Pomyślałam, że w tym roku wyjątkowo mi się poszczęściło, bo być może już znalazłam swoją towarzyszkę do obchodzenia Beltane. Przejrzałam zdjęcia i nie mogłam się nadziwić temu, jak świetne były te kadry. Chociaż zupełnie się nie znałam na tej sztuce, mam wrażenie, że Wiktoria świetnie nadałaby się na fotografkę do reportaży. Cała sesja, oglądając od pierwszego zdjęcia, zdawała się opowiadać historię o tym, jak wyglądało nasze spotkanie, ale tylko z jej perspektywy. Nie wiem, jakim cudem, ale wydawało mi się, że ona przemawiała przez te zdjęcia, zapewniając, że uważa mnie za naprawdę piękną.

 

Poddając się przypływowi odwagi, zaproponowałam, żeby zrobiła także sesję buduarową. Wcześniej zabrakło mi śmiałości, bo chciałam ją najpierw trochę poznać. Obiecałam, że pokryję koszt wizyty w hotelu, ubrania zapewnię swoje. Zgodziła się, choć podkreśliła, że w takich sesjach ma najmniej doświadczenia. Zapewniłam, że z takim talentem na pewno wyjdzie coś świetnego. Choć spotkałyśmy się tylko raz, byłam niemal pewna, że się zarumieniła, odczytując moją wiadomość. Była taka słodka… Ostatecznie umówiłyśmy się na sobotę. Nie mogłam się doczekać.

 

***

 

 

Wybrałam hotel dosyć ekskluzywny, w którym pokój tani nie był, ale doszłam do wniosku, że obie zasługujemy na odrobinę luksusu. Hojna mogę być także wobec samej siebie, prawda? Żałowałam tylko, że nie mogłam od razu skorzystać z niego, żeby móc spędzić noc z Wiktorią. Jednak z drugiej strony wiedziałam, że muszę jeszcze nad nią „popracować”. I oczywiście upewnić się, że jest zainteresowana. 

 

Zabrałam do hotelu dwa komplety seksownej bielizny, jedną czerwoną, drugą czarną, pończochy, szpilki i peniuar. Na spotkanie założyłam sukienkę, żeby szybciej się przebrać, jak już znajdę się na miejscu. Spotkałam Wiktorię w hotelowym lobby i zauważyłam, że musiała spojrzeć za siebie dwa razy. Pierwszy raz był pewnie dlatego, że mnie nie rozpoznała, bo miałam mocniejszy makijaż i byłam inaczej ubrana, a przy drugim lekko rozchyliły jej się usta. Posłałam uśmiech, który był podobny do tego, jakim obdarzałam swojego męża, ilekroć miałam na niego ochotę. Znów zauważyłam delikatny rumieniec. Zaproponowałam, żebyśmy się przytuliły na powitanie. Nie wahała się ani odrobinę, od razu objęła mnie ramionami. Zostałam otoczona wonią perfum, tak przyjemnych, że dyskretnie wciągnęłam powietrze głęboko w nozdrza. Pachniała bardzo świeżo, lekko cytrusowo, ale nie kwaśno. Zapach był słodki i nie miałam wątpliwości, że jej skóra smakuje równie rozkosznie.

Odebrałam klucze i poszłyśmy do pokoju. Wchodząc do środka, pokiwałam głową z uznaniem, bo zdjęcia, które oglądałam w internecie, dobrze odwzorowywały to, co zastałyśmy. Pokój był urządzony bardzo spójnie kolorystycznie, skąpany w czerwieniach, czerni i złocie. Pomyślałam wtedy, że mogłam założyć złotą biżuterię, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że moja uroda wystarczy. Nie myśl, że jestem zadufana w sobie. Jestem po prostu świadoma, a to różnica. 

– Przedyskutujmy granice – zaproponowała Wiktoria, kiedy skończyłyśmy zachwycać się pokojem. Słysząc te słowa, moja brew drgnęła lekko, ale pokiwałam głową na zgodę. – Jakie są twoje?

– Hm… Nie wstydzę się swojego ciała.

– Bardzo mnie to cieszy! Bo… Ehm. Bo to bardzo ważne.

Uśmiechnęłam się lekko, domyślając się, że chciała powiedzieć, że moje ciało jest piękne. Znów kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, dlaczego tym razem wstydziła się sprawić mi komplement. Może dlatego, że ten typ sesji zdjęciowej jest bardzo intymny? Ale wracając, odpowiedziałam jej:

– Wiem, że to nie było w naszej niepisanej umowie, ale jeśli chciałabyś spróbować swoich sił także w aktach, to nie mam nic przeciwko.

– Och! Hm.

Zauważyłam, że spojrzała na moją dłoń, na której tym razem nie było obrączki. Pomyślałam wtedy, że ta niedyskrecja jest wręcz słodka.

– Oczywiście nic na siłę, to tylko propozycja. Zwłaszcza że wyskoczyłam z tym dopiero teraz…

– Jestem otwarta  na to, żeby spróbować – powiedziała ostatecznie. – Masz jakiś szlafrok?

– Mam peniuar, ale jest dosyć przeźroczysty.

– Chyba się nada. – Wiktoria pokiwała głową, kładąc dłoń na ustach, jakby chciała ukryć uśmiech. 

Nie wiedziałam, czy rzadko bywa w hotelach, czy zapomniała o tym, że zwykle obsługa zapewnia szlafrok. Postanowiłam go nie zakładać. Upewniłyśmy się wzajemnie, że jesteśmy gotowe, dlatego przebrałam się w łazience. Na pierwszy ogień poszedł czarny, koronkowy komplet i reszta akcesoriów. Włosy miałam związane w ciasny kok, więc rozpuściłam je i poprawiłam w taki sposób, żeby nadać im objętości. Wyszłam z łazienki, stukając z satysfakcją szpilkami. W tych butach byłam kilka centymetrów wyższa od Wiktorii. Jak zobaczyłam jej zachwyconą minę, musiałam powstrzymać się, żeby nie przygryźć seksownie wargi. Miałam w planach zacząć ją uwodzić dopiero, jak zacznie patrzeć przez obiektyw. 

– Odrobiłam pracę domową – pochwaliłam się, udając nieśmiałość, a Wiktoria spojrzała na mnie z zainteresowaniem. – Przeszukałam internet, żeby znaleźć inspirację do tego, jak mogę ci pozować.

– Ooo! To świetnie! Zrobiłaś może tablicę na Pintreście?

– Kurczę, nie wpadłam na to…

– Nie szkodzi – odpowiedziała z uśmiechem i wyciągnęła aparat. – Możesz się już ustawić.

Kiwnęłam głową na potwierdzenie i rozejrzałam się po pokoju. Trochę nie wiedziałam, od czego zacząć. Ostatecznie usiadłam bokiem na fotelu, starając się estetycznie ułożyć tkaninę peniuara. Zależało mi na stopniowaniu rozbierania się, bo domyślałam się, że w taki sposób najlepiej rozgrzeję Wiktorię. Jedną dłoń położyłam na szyi, drugą ułożyłam nad głową. Starałam się rozluźnić palce, żeby poza wyglądała na naturalną. Zerknęłam na fotografkę, która przełknęła ślinę i uniosła aparat do twarzy. Wraz z kliknięciami moja dłoń z przesuwała się wzdłuż ciała. Między piersiami, po brzuchu, biodrze, aż do uda. Podwinęłam nieco peniuar, żeby odsłonić pupę i spojrzałam prosto w obiektyw. Uśmiechnęłam się seksownie. Dźwięk migawki sprawiał, że czułam się coraz lepiej.

Dłonią dałam znać, że chcę zmienić pozycję. Miałam wrażenie, że jeśli coś powiem, to rosnące między nami napięcie gdzieś uleci. Wstałam i przybrałam bardziej odważną pozę, stojąc po boku fotela, opierając się piersiami o podłokietnik i wypinając pupę. Wiktoria przykucnęła przed fotelem i zrobiła kolejnych kilka zdjęć. Widziałam wyraźnie, że stara się zachować profesjonalizm, jednak połowa twarzy, której nie zakrywał aparat, była mocno zarumieniona. Wiedziałam, jak na nią działam.

Ściągnęłam z siebie peniuar i podeszłam do okna, gdzie były zawieszone zwiewne, cienkie firany. Ukryłam się za tkaniną, zupełnie ignorując fakt, że ktoś mógł mnie zobaczyć. Byłyśmy na tyle wysoko, że bez okularów i w mocnym makijażu byłam nie do rozpoznania. Znów zaczęłam przesuwać dłońmi po swoim ciele, obracałam się powoli wokół własnej osi, by zapewnić Wiktorii jak najwięcej dobrych ujęć. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że chciałabym, żeby zrobiła sobie dobrze do moich zdjęć, jak już zgra je na komputer.

Przeniosłam się na łóżko i ściągnęłam szpilki. Czułam się coraz lepiej przed aparatem i coraz bardziej skupiałam się na tym, że atmosfera wyraźnie gęstnieje. Przygryzałam pomalowane na czerwono usta, przybierałam coraz odważniejsze pozy. Raz leżałam na plecach, raz wypinałam się na czworakach. Kilka razy puściłam oczko do Wiktorii, uśmiechając się kusząco. Po chwili znów wstałam i popatrzyłam uważnie na fotografkę, rozważając, czy to odpowiedni moment na to, by pokazać trochę więcej ciała.

– Czy mogę ściągnąć biustonosz? – zapytałam niemal szeptem. Wiktoria drgnęła i odsunęła na chwilę aparat od twarzy. 

– J-jasne – powiedziała, a jej głos zadrżał. Odchrząknęła. – Rób, co uważasz za komfortowe.

Ach, jak diabelnie kusiło, żeby odpowiedzieć coś niestosownego. Obróciłam się plecami do niej i sięgnęłam rękoma do zapięcia. Dźwięk migawki znów przerwał ciszę. Rozpięłam stanik i ściągnęłam go, po czym zawiesiłam na wskazującym palcu, pokazując profil. Powoli się przekręcałam, ale nie patrzyłam na Wiktorię. Słuchałam jej oddechu, który był głęboki i powolny, jakby chciała się uspokoić. Stanęłam niemal przodem, żeby mogła zobaczyć moje piersi. Odrzuciłam biustonosz i ujęłam biust w dłonie, żeby zasłonić sutki, odchylając głowę. Dawno nie czułam się tak cudownie w swoim ciele. Przesunęłam dłońmi po biodrach i zerknęłam na Wiktorię, bo od dłuższej chwili nie słyszałam migawki.

– Wszystko w porządku? – zapytałam cicho i podeszłam blisko, kiedy opuściła aparat.

– Potrzebuję sekundki. Napiję się wody i możemy kontynuować.

Zgodziłam się i ubrałam na chwilę peniuar, choć wcale nie czułam potrzeby, by to robić. Patrzyłam, jak Wiktoria zawiesza aparat na szyi i wyraźnie drżącą ręką sięga do torby. Napiła się i ściągnęła z siebie koszulę, którą miała narzuconą na t-shirt. Musiała mieć na sobie miękki biustonosz, bo zauważyłam, że sutki przebijają się przez tkaninę, na której odznaczała się też koronka. Zapragnęłam wtedy wziąć jej sutki do ust. Także się napiłam i poprawiłam lekko włosy. 

– W porządku, jestem gotowa – powiedziała po chwili i odetchnęła głęboko. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, dlatego milczałam. – Przepraszam za tę przerwę.

– Nie ma sprawy. Każdy czasem jej potrzebuje… 

– Nie chcę być wścibska, ale… Rozstałaś się z mężem? – zapytała, a ja musiałam szybko podjąć decyzję, co odpowiedzieć.

– Nie… – powiedziałam zgodnie z prawdą. Wiedziałam, że ta chwila jest decydująca. – Ale…

– Tak?

– Mamy pewien układ. 

Brwi Wiktorii drgnęły lekko. Od początku wiedziałam, że jest inteligentna, więc hasło „układ” musiało być jasne. Obserwowałam ją, starając się, by moje spojrzenie nie było nadmiernie intensywne. Szukałam sygnału, że czuje niesmak, ale nic takiego nie zauważyłam.

– Jaki to układ?

– Oboje jesteśmy biseksualni. Raz w roku, w konkretną noc możemy spotkać się z kimś tej samej płci. Nazywamy to Beltane.

– Jak to święto celtyckie?

– Dokładnie tak! – odpowiedziałam z entuzjazmem.

– Czy… Dzisiaj wypada ten dzień? 

Jej pytanie tak mnie ucieszyło, że miałam ochotę podejść i ucałować ją w oba policzki. A potem w wargi. Pierwsze, a potem drugie. Ale nie mogłam tego zrobić. Pokręciłam głową z żalem.

– Niestety nie… Jest ostatniego dnia kwietnia.

– Rozumiem – odpowiedziała i wzięła głęboki oddech. – Chcesz kontynuować sesję?

– Oczywiście.

Wiktoria przybrała profesjonalny wyraz twarzy. Myślę, że gdyby nie to, że obie wyraźnie czułyśmy do siebie pociąg, to nasza krótka rozmowa mogłaby zostać uznana za nieetyczną względem zawodu fotografa. Ale jeśli mam być szczera, to miałam to głęboko w nosie. 

Uniosła aparat i skinęła głową, dając mi znać, że jest gotowa. Podeszłam do okna, ściągając peniuar i stanęłam do niego przodem, tym razem jednak przed firaną. Byłam pewna, że dzięki zabawie światłem Wiktoria zyska kilka naprawdę ładnych ujęć. Rzeczywiście, znów usłyszałam serię kliknięć, więc zaczęłam się powoli poruszać, przybierajac różne pozy. Wreszcie wsunęłam kciuki pod boki majtek i lekko odciągnęłam gumkę, wypinając się lekko. Raz zsuwałam jeden bok, potem drugi, zerkając przez ramię na Wiktorię. Stanęłam bokiem, odgarnęłam włosy z twarzy i pochylając się, powoli zsunęłam je z bioder, ale zatrzymałam się na sekundę. 

– Mogę? – zapytałam, starając się, by mój głos zabrzmiał seksownie. 

– Tak.

Jej głos był tak przepełniony pożądaniem, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Zsuwałam majtki powoli, a kiedy były w okolicach moich kolan puściłam je, by swobodnie opadły do moich stóp. Wystąpiłam z nich i znów skierowałam się do fotela, na którym usiadłam bokiem. Wiedziałam, że Wiktoria nie spuszcza ze mnie oka nawet na sekundę. Nie tylko dlatego, że musiała wychwytywać odpowiednie kadry, ale też dlatego, że była rozpalona przez patrzenie na mnie. Przekręciłam się znów na bok, tym razem jednak w drugą stronę, niż wcześniej i spróbowałam wygiąć plecy w łuk. Fotel był niski, więc jedną nogę mogłam oprzeć na podłodze, drugą postawiłam na podłokietniku. Odchyliłam głowę i pozwoliłam moim włosom opaść aż do podłogi. Znów zaczęłam przesuwać dłońmi po ciele. Wiktoria przechodziła półkolem od mojej głowy, do moich nóg, robiąc mi zdjęcia z różnych perspektyw. Nie wiedziałam, czy udało jej się zajrzeć między moje nogi, ale wierz mi, naprawdę miałam nadzieję, że to zrobiła.

Czułam się przy niej zaskakująco swobodnie. Wiedziałam, że nie dotknie mnie, jeśli o to nie poproszę. Och, a tak bardzo chciałam poprosić… Przekręciłam się tak, żeby klęczeć na siedzisku i znów się lekko wypięłam. Wiktoria taktownie robiła mi zdjęcia od boku i od przodu. Wiedziałam, że kusi ją, żeby spojrzeć od tyłu, bo w tej pozycji moje krocze było mocniej wyeksponowane. Zobaczyłaby wtedy, jak wilgotna byłam, ale może to i lepiej, że zostawiłam to jej wyobraźni. 

Znów ruszyłam w kierunku łóżka i skorzystałam z narzuty, jako  rekwizytu. Choć akty miały być w pełni artystyczne, to i tak chciałam nadać tej sesji zdjęciowej nieco więcej erotyki. Zacisnęłam dłoń na tkaninie i patrząc w obiektyw, rozchylałam usta, oblizywałam wargi i mrużyłam oczy. Byłam tak podniecona, że w pewnym momencie obawiałam się, że moja ręka samoistnie powędruje między uda. 

– Cholera – szepnęła Wiktoria i odsunęła aparat od twarzy. 

– Co się stało?

– Bateria mi się rozładowała.

– Masz zamienną? – zapytałam z nadzieją. 

Pokręciła głową z wyraźnym żalem. 

– Mogłam się lepiej przygotować.

– Nic nie szkodzi. Dobrze mi się z tobą pracuje, więc chętnie zrobię z tobą jeszcze jedną sesję – powiedziałam miękko, a ona uśmiechnęła się nieśmiało.

– Bardzo mnie to cieszy. To w takim razie… Chyba na dzisiaj kończymy, nie?

– Chyba tak – westchnęłam, ale po sekundzie spojrzałam uważnie na Wiktorię. – Ale nie musimy kończyć naszego spotkania, prawda?

– Masz rację.

– To w takim razie mogę cię zabrać na kawę?

– Bardzo chętnie.

Zadowolona z perspektywy randki ubrałam się w sukienkę, w której przyszłam i wyszłyśmy z pokoju. Poszłyśmy do mojej ulubionej kawiarni w tej okolicy. Usiadłyśmy w dyskretnym kąciku. Ten konkretny stolik zawsze był moim ulubionym. Przychodzę tam już od kilku lat i mam wrażenie, że za każdym przynosi mi szczęście. Liczyłam, że tak będzie i tym razem.

Złożyłyśmy zamówienia i przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, tylko na siebie patrząc. Wiktoria była nieco zawstydzona, bo w sumie niedawno widziała mnie nago. Pójście na pierwszą randkę po czymś takim, mogło wydać się cofnięciem. A było zaledwie początkiem. Kiedy przyniesiono nam kawę, to w końcu się otworzyła i zaczęłyśmy rozmawiać. Bardzo starałam się, żeby nasza rozmowa była bardzo wyważona. Flirtowałam z nią, ale między długimi spojrzeniami posyłałam też serdeczne uśmiechy. Och, nie wiem, ile czasu spędziłyśmy w kawiarni, ale po wypiciu kawy, przeszłyśmy do drinków. Po drugiej rundzie Wiktoria w końcu odważyła się wypytać konkretniej o układ, jaki miałam z Gracjanem. Opowiedziałam jej, podkreślając, że robimy to za obopólną zgodą i zawsze ze swoimi potencjalnymi kochankami gramy w otwarte karty.

– Pytasz, dlatego, że jesteś zainteresowana? – zapytałam, dzięki płynnej odwadze.

– Oczywiście.

– Mam nadzieję, że rozumiesz, że to będzie na zasadach one night stand?

– Tak… – Zerknęła na mnie i przesunęła palcem po kieliszku. Sposób, w jaki to zrobiła, sprawił, że po plecach przebiegł mi dreszcz. – Nigdy cię nie kusiło, żeby zostać z kochanką na dłużej?

– Pewnie, że kusiło… Może to się wydać pokrętne, ale robię wszystko, żeby być uczciwa. Jeśli układ polega na tym, żeby spędzić jedną noc, to musi być tylko jedna noc. 

– Rozumiem.

Miałam głęboką nadzieję, że naprawdę to zrozumiała. Niedługo później wyszłyśmy z kawiarni i poszłyśmy na przystanek tramwajowy. Miałyśmy jechać innymi liniami, mój miał przyjechać wcześniej, niż jej. Było dosyć późno, więc dzięki rzadkim kursom zyskałyśmy jeszcze chwilę, by porozmawiać. Strasznie chciałam ją pocałować na pożegnanie, ale trochę bałam się zrobić to publicznie. Stałyśmy dosyć blisko siebie, ale dla osób postronnych na pewno wyglądało to tak, jakbyśmy były po prostu koleżankami. 

– Wiem, że już w zasadzie jesteśmy umówione, ale muszę zapytać – powiedziałam i dyskretnie ujęłam jej dłoń. Mój tramwaj stał już na światłach przed przystankiem. – Chcesz spędzić ze mną Beltane?

– Tak – odpowiedziała i przyciągnęła mnie do siebie. Nie złożyła pocałunku na moich ustach, ale przytuliła tak mocno, że zabrakło mi tchu.

– W takim razie do zobaczenia trzydziestego kwietnia.

– Chyba że spotkamy się wcześniej. – Wiktoria odważyła się na zuchwały uśmiech.

– Chyba że tak – przyznałam i wsiadłam do tramwaju. Pomachałam z otwartych drzwi i usiadłam dopiero wtedy, gdy zniknęła mi z oczu.

 

***

 

 

Jak wróciłam do domu, Gracjan już spał. Postanowiłam, że zrobię sobie kąpiel i dopiero wtedy pójdę do łóżka. Napełniłam wannę ciepłą wodą, wlałam odrobinę płynu do kąpieli i się rozebrałam. Moje ciało niemal natychmiast się rozluźniło. Zaczęłam w myślach odtwarzać ponownie całą sesję zdjęciową i wyobrażałam sobie alternatywne zakończenia. Na fotelu, na łóżku… Nawet przy oknie. Dłonie Wiktorii spodobały mi się natychmiast, ze względu na smukłość i długość palców. Poczułam też ich miękkość, ale także zdecydowanie w uścisku. Ułożyłam rękę między udami, pragnąc by była to jej dłoń. Zaczęłam się pieścić. Wyobrażałam sobie, w jaki sposób ona by to robiła i naśladowałam te ruchy. Wkrótce miałam się przekonać, czy moje fantazje mogły mieć pokrycie w rzeczywistości. 

 

Odetchnęłam, wsuwając w siebie palce. Drugą ręką ściskałam swoją pierś i lekko szczypałam w sutek. Pragnęłam poczuć na sobie ręce i usta Wiktorii. Pragnęłam dać jej dokładnie to samo, co ona mi mogła dać. Wyobrażałam sobie, że wsuwam w nią język, drażnię łechtaczkę, zasysam między usta skórę. Zadrżałam, wzmacniając ruchy. 

Po takim dniu byłam cały czas w stanie wyższego pobudzenia, więc nie potrzebowałam wiele. Przeniosłam dłoń z piersi na podbrzusze, by sięgnąć palcami do łechtaczki. Była już cudownie nabrzmiała i twarda. Wystarczyło kilka szybszych ruchów i drgnęłam gwałtownie. Wanna była napełniona prawie po brzeg, więc przez mój ruch nieco piany wylało się na podłogę. Zagryzłam wargi, żeby nie wydać z siebie jęku. Moje wnętrze gwałtownie pulsowało, a przez gorąc w łazience zaczęło mi się kręcić w głowie. Gdyby uczucia miały smaki, to na języku miałabym pikantny miód. Starałam się przedłużyć rozkosz, nadal się pieszcząc, oddychając powoli, ale po chwili zaczęła ogarniać mnie rozkoszna senność. Alkohol, który wypiłam, mocniej uderzył mi do głowy, dlatego, żeby nie ryzykować, wyszłam z wanny. Posprzątałam po sobie i położyłam się spać. 

 

***

 

 

Nie będę ci opowiadać o reszcie spotkań z Wiktorią, napomknę tylko, że zobaczyłyśmy się w sumie cztery razy po sesji zdjęciowej w hotelu. Za każdym razem coraz trudniej było nam utrzymać ręce przy sobie. Cały czas się głaskałyśmy po dłoniach, flirtowałyśmy, ale nie całowałyśmy się ani razu. Budowanie napięcia było chyba specjalnością Wiktorii. Ach. Efekty sesji? Już mówię! Oczywiście zdjęcia dostałam bardzo szybko i wprost nie mogłam się nadziwić, jak świetne były. Nie chciało do mnie dotrzeć, że to ja byłam na tych dziełach sztuki. Biła od nich erotyczna, choć subtelna siła. Pokazywały mnie jako kobietę piękną, pewną siebie i świadomą swojego ciała. Zastanawiałam się nawet, czy nie zostawić ich dla samej siebie, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że jednak dam je Gracjanowi.

 

 

***

 

 

Wreszcie nadszedł dzień Beltane. Mój mąż zawinął się z domu dwie godziny przed zachodem słońca. Na szczęście przed wyjściem pomógł mi posprzątać. Ja, żeby zachować symbolikę, zapaliłam w salonie kilka dużych świeczek. Zaplanowałyśmy z Wiktorią, że napijemy się wina, porozmawiamy, włączymy muzykę… Pozwolimy, by wszystko potoczyło się swoim tempem. Wygotowałam swoje silikonowe zabawki, przygotowałam prezerwatywy, żeby założyć je na te, które są z innych materiałów. Nie wiedziałam, czy będą w ogóle potrzebne, ale wolałam je mieć w zanadrzu.

 

Wiktoria zjawiła się punktualnie. Zaprosiłam ją do środka i odebrałam lekki płaszcz. Zwróciłam uwagę na jej sukienkę, bo była kusa, plecy miała odkryte dosłownie całe, a satyna wręcz opływała rozkosznie okrągłe ciało. Spojrzałyśmy na siebie, a ja byłam pewna, że obie właśnie prowadzimy walkę same z sobą, by nie zacząć się pieprzyć jeszcze w przedpokoju. Podeszłam do niej blisko i objęłam za szyję. Wiedziałam, że to dobry moment na pierwszy pocałunek. Położyła dłonie na moich biodrach i przychyliła się do mnie. Wreszcie poczułam jej usta na swoich. Były tak zniewalająco miękkie, że musiałam wstrzymać oddech. Przycisnęłam się do niej i wzmocniłam pieszczotę. Serce tłukło mi się w piersi z ekscytacji i podniecenia. Rok zatoczył koło i znów mogłam się skąpać w tym zwykle „niedozwolonym” typie rozkoszy. Kiedy Wiktoria wsunęła mi język do ust, kolana prawie się pode mną ugięły. Całowała w doskonały sposób, nienachalnie, ale głęboko. Bawiła się tym pocałunkiem. Trącała mój język zaczepnie, wycofywała się, po chwili brała w usta moją dolną wargę, by się na niej zassać. Rozpływałam się. Odwzajemniałam każdą pieszczotę, ocierałam się o nią. Wiedziałam, że nie ma na sobie stanika. Ja także nie włożyłam swojego. Nasze stwardniałe sutki otarły się o siebie, czego wynikiem był niski pomruk. Odsunęła się odrobinę, po czym oparła czoło o moje.

– Hej… – szepnęła głosem ciężkim od podniecenia.

– Cześć… Cieszę się, że przyszłaś.

– Ja też. Ten pocałunek smakował jak obietnica udanej nocy.

Jej słowa zaparły mi dech w piersiach. Odsunęłam się i spojrzałam na nią, uśmiechając się kusząco. Wzięłam ją za rękę i zaprowadziłam do salonu, gdzie na stoliku stały już przygotowane kieliszki, świece i butelka wina. Włączyłam głośnik bezprzewodowy, połączyłam go ze swoim telefonem.

– Jakieś preferencje względem muzyki?

– Byle nie disco-polo, jazz, ani ciężki metal – powiedziała i usiadła na kanapie. – Stworzyłaś bardzo romantyczną atmosferę.

– Dziękuję, starałam się.

Włączyłam muzykę, wybierając jedną z playlist kompozycji Spotify o sugestywnym tytule i dołączyłam na kanapie do Wiktorii. Wzięłam butelkę i gestem zapytałam, czy już otworzyć, a ona skinęła głową. Specjalnie na tę okazję wybrałam różowe, słodkie wino. Miałam nadzieję, że będzie jej smakować. Nie bez trudu otworzyłam je i wlałam alkohol do kieliszków. 

– Za Beltane. – Wiktoria uniosła kieliszek i stuknęła się nim ze mną.

– Za cudowną noc.

Wzięłyśmy po łyczku. Wino faktycznie było bardzo smaczne. Po minie, jaką zrobiła Wiktoria, domyśliłam się, że jej także odpowiada. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie, niemal niepostrzeżenie przysuwając się bliżej mojej przyszłej kochanki. Przez chwilę nic nie mówiłyśmy, tylko słuchałyśmy muzyki, która jeszcze lepiej wprowadzała nas w odpowiedni nastrój. Jako pierwsza opróżniłam swój kieliszek i odstawiłam go na stolik, zapewniając Wiktorię, że ona nie musi się spieszyć. Przyznam szczerze, że piłam szybciej, bo kusiło mnie, żeby sięgnąć do uda Wiktorii i przesunąć dłonią po sukience, podwijając tkaninę aż do biodra. Świerzbiły mnie ręce, by jak najszybciej jej dotknąć, choć dobrze wiedziałam, że mam na to calutką noc.

 Usiadłam bardziej bokiem, żeby móc swobodnie patrzeć na Wiktorię. Podparłam ręką głowę i uśmiechnęłam się, a ona odstawiwszy kieliszek, przybrała tę samą pozycję. Wyciągnęła dłoń i przesunęła zewnętrzną stroną palców od moich kłykci, aż do łokcia. Odrobinę łaskotało, ale było cudowne. Gęsia skórka natychmiast wystąpiła na całym moim ciele, a moje sutki wyprężyły się pod cienką sukienką. Dłoń Wiktorii przesunęła się po ramieniu i barku, a potem opuszkami pokierowała się wzdłuż obojczyka do szyi. Widziałam, że obserwuje ruch swojej ręki, a ja każdy delikatny dotyk czułam głęboko w środku. Objęła moją twarz i przesunęła kciukiem po policzku, a palcem wskazującym leciutko pieściła ucho. Spojrzała w lewe oko, po czym jej wzrok gładko przesunął się na usta i równie powoli zajrzała mi w prawe. Tak, niezawodna metoda trójkąta. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja chętnie się poddałam.

Przez dłuższą chwilę wargi po prostu leżały na moich. Już samo to było cudownie rozkoszne. Położyłam dłoń na jej kolanie, zachwycona chłodem satyny. Nasze usta zaczęły się powoli poruszać, złączając się w krótkich całusach, które sukcesywnie stawały się coraz intensywniejsze. Kiedy wsunęła mi język do ust, musiałam gwałtowniej zaczerpnąć powietrza. Przechyliłam głowę i rozchyliłam szerzej wargi, żeby mogła całować głębiej. Przesunęła dłoń na mój kark, a potem od razu we włosy i pieściła tył głowy palcami. Wszystko robiła z tak doskonałym wyczuciem, że krew w moich żyłach niemal zmieniła się w rozgrzany miód. Serce pompowało krew mocnymi uderzeniami, a nerwy odpowiadały na każdą delikatną pieszczotę. Poczułam, że położyła mi wolną rękę na nodze i lekko podwinęła spódnicę. Tylko na tyle, by odsłonić kolano, a dłoń położyła tuż nad nim. Opuszkami palców gładziła skórę, przez co raz za razem oblewała mnie fala rozkoszy. Trzymała tył mojej głowy zdecydowanie, jakby z obawą, że zaraz ucieknę. Pocałunki stawały się coraz bardziej natarczywe, a nasze oddechy ciężkie od rosnącego napięcia. 

Oderwała usta, a ja natychmiast podsunęłam się po kolejną porcję pieszczot. Jednak ograniczyła się do złożenia na moim policzku delikatnego całusa. Potem na żuchwie. Łagodnym ruchem zachęciła mnie, żebym przechyliła głowę w bok i wtedy złożyła kilka pocałunków wzdłuż mojej szyi, aż do obojczyka. Lekko rozchylonymi wargami przesuwała po mojej skórze. Ja także chciałam dać przyjemność i przez mgiełkę podniecenia i słodyczy przebiła się świadomość, że przecież Wiktoria ma na sobie sukienkę bez pleców. Opuszkami palców wyznaczyłam ścieżkę wzdłuż kręgosłupa, od karku niemal do kości ogonowej. Powolutku, bez pośpiechu. Rysowałam palcami szlaczki i kółeczka, nie mogąc się nadziwić miękkości skóry. Tak bardzo odmiennej od męskiej, często pokrytej włosami. Położyłam całą dłoń na plecach i z szeroko rozstawionymi palcami przesuwałam nią w niezmiennym, wolnym tempie. Pocałunki, które składała na mojej szyi robiły się coraz wilgotniejsze przez to, jak wywijała wargi. Po chwili dołączył też język, który zdawał się tańczyć w rytm muzyki na mojej skórze. Nie mogłam dłużej powstrzymywać westchnień. Pragnęłam więcej, ale Wiktoria się odsunęła i spojrzała na mnie. Przesunęła dłonią, którą trzymała na mojej głowie i dotknęła kciukiem nadal rozchylonych warg. Pocałowała mnie krótko i spojrzała w kierunku wina.

– Jeszcze – zaczęłam, ale mój głos był tak schrypnięty, że musiałam odchrząknąć. – Jeszcze po kieliszku?

– Tak, proszę.

Uzupełniłam wino i podałam jej kieliszek. Znów się stuknęłyśmy i przybrałyśmy takie pozy jak poprzednio. Widziałam, że Wiktoria rozbiera mnie spojrzeniem, bo błądziła nim po moich ramionach, dekolcie, nogach. Zaczęła opowiadać, jak się czuła, kiedy robiła mi sesję buduarową. Powiedziała, że nigdy wcześniej nie miała tak pięknej i powabnej modelki. Myślała, że po prostu mam wrodzoną grację i mam w sobie ten pierwiastek femme fatale, a nie, że rzeczywiście próbuję ją uwieść. Skwitowałam to cichym śmiechem. Przyznałam, że już po pierwszym spotkaniu chciałam zaprosić ją na randkę.

Jak wypiłyśmy, to ja przejęłam inicjatywę. Przysunęłam się na tyle blisko, że prawie się na niej położyłam. Cały czas patrząc w piękne, błyszczące oczy, otarłam się biustem o duże, ciężkie piersi. Pocałowałam ją, najpierw delikatnie, ale rozpędziłam się bardziej niż wcześniej. Podpierając się ręką, pochylałam się nad Wiktorią i wsuwałam język w jej usta, zlizywałam ostatnie krople słodkiego wina. Próbowałam być zdecydowana i dominująca, jednak kiedy rozgrzane dłonie zaczęły błądzić po moim ciele, czułam, że chcę się po prostu poddać. Albo od razu wkroczyć do akcji. 

Wzdychałam głośno, napierałam na nią biustem, a ona przesuwała dłońmi po moich biodrach, podwijając spódnicę i puszczając materiał, by znów mnie okrył. Moja ręka niemal samoistnie znalazła się na dużej piersi Wiktorii. Trudno mi było ją objąć palcami, ale sam szczyt brodawki odnalazłam bez problemu. Wciąż całując, krążyłam środkiem dłoni na twardym sutku. Starałam się robić to powoli, ale cała dosłownie wrzałam i chciałam się pospieszyć. Przeniosłam usta na szyję i wpiłam się w nią namiętnie. Ścisnęłam pierś, zachwycona jękiem, jaki z siebie wydała. Ściągnęłam sukienkę z jej ramion, by odsłonić biust, po czym zsunęłam twarz niżej. Prosto między dwie, duże piersi. Gorące, pachnące perfumami, doskonale miękkie. Nie powstrzymywałam się i zanurzyłam między nie twarz. Chwyciłam pod boki i zacisnęłam je na swoich policzkach, oszołomiona z rozkoszy. Przesunęłam językiem po mostku Wiktorii, zauważając, że odchyliła głowę do tyłu. Zadowolona, że sprawiło jej to przyjemność, złapałam pierś i czubkiem języka zaczęłam krążyć dookoła sutka. 

Wreszcie włożyłam brodawkę do ust i zaczęłam ssać z wyczuciem. Może mi nie uwierzysz, ale jestem pewna, że miała inny smak, niż jej skóra. Zmarszczona aureola dostarczała mojemu językowi zupełnie wyjątkowych doznań. Uniosłam spojrzenie na Wiktorię, która patrzyła w taki sposób, jakby moja głowa znajdowała się sporo niżej. Jej wilgotne, zaczerwienione usta były rozchylone, a oczy zmrużone. Kiedy odsuwałam się odrobinę, żeby podrażnić językiem sutek, marszczyła brwi i odchylała głowę do tyłu. Miałam ochotę od razu wsunąć ręce pod sukienkę i ściągnąć z niej majtki, ale dzielnie się powstrzymywałam. Obie dłonie Wiktorii wsunęły się w moje włosy i zaczęła pieścić skórę głowy. Stałam się bardziej entuzjastyczna, lekko zahaczyłam sutek zębami, ale w taki sposób, żeby nie zrobić krzywdy. Przeniosłam głowę i zajęłam się drugą brodawką, ale wróciłam do delikatniejszych pieszczot. Przyznam się, że dużo szybciej się rozpędziłam, doprowadzając kochankę do szaleństwa. Nie mogłam dłużej wytrzymać i podwinęłam sukienkę Wiktorii, ale złapała mnie za rękę.

– Och ty, jesteś strasznie niecierpliwa… Może najpierw jeszcze jeden kieliszek wina? – zapytała cicho, złapała mnie za policzki i podciągnęła lekko, żeby pocałować w usta.

– Wedle życzenia – wymruczałam i usiadłam prosto. Napełniłam resztką wina kieliszki i podałam jeden Wiktorii, nieco rozczarowana tym, że zdążyła nasunąć sukienkę na ramiona.

– Jesteś diabelnie seksowna, wiesz? – powiedziała.

– Miło mi to słyszeć od kobiety, którą uważam za równie oszałamiającą.

– Wypijmy za to. – Uniosła kieliszek. – Za to, że jesteśmy cholernie gorące.

Zaśmiałam się i stuknęłam, po czym napiłam się spory łyk. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się błogo. Specjalnie wybrałam wino, które ma mało procentów, żebyśmy się nadmiernie nie upiły. 

– Szkoda, że nie mamy więcej… – zagadnęłam, patrząc na kieliszek, w którym zostało już ledwie kilka łyków wina.

– Masz jakiś sok?

– Chyba tak.

– To nim możemy uzupełniać płyny. A jeśli nie… Wodę w kranie na pewno masz.

Potwierdziłam i dopiłam alkohol, po czym odstawiałam kieliszek. Do trzech razy sztuka, pomyślałam. Wiktoria także wypiła i wpatrzyła się we mnie intensywnie. Ja uśmiechnęłam się lekko, choć seksownie, po czym zaczęłam rozpinać koszulę, pod którą nic nie miałam. Kiedy ostatni guzik opuścił swoją dziurkę, sięgnęłam odważnie po rękę kochanki i pociągnęłam lekko. Położyłam dłoń na swojej piersi i zauważyłam, że twarz Wiktorii się rozluźniła, a potem jej zęby zacisnęły się lekko na wardze. Nie przysunęła się do mnie, ale sposób, w jaki pieściła mój sutek sprawiał, że musiałam zaciskać uda. Każde trącenie wysyłało falę przyjemności przez całe moje ciało. Oddychałam ciężko. Byłam skrajnie rozpalona, ale wreszcie wzięłam się w garść i ściągnęłam z siebie koszulę do końca. Przyciągnęłam do siebie Wiktorię, by to ona się na mnie położyła i przywitałam usta na swoich. Tym razem się nie cackała, pocałowała od razu głęboko. Wydawało mi się, że także postanowiła przestać walczyć, bo jej ręka znalazła się między moimi nogami. Przesunęła całą dłonią po kroczu, a ja jęknęłam z wdzięcznością. Co prawda to ja pierwsza chciałam ją zacząć pieścić, ale tak też było dobrze. Sapiąc niecierpliwie, uniosłam biodra i zsunęłam majtki do połowy ud, a Wiktoria pomogła mi je ściągnąć do końca. Kiedy ponownie położyła rękę między moimi nogami, jęknęła. Specjalnie wydepilowałam się dokładnie, przez co byłam cudownie mięciutka. Cieszyłam się, że to doceniła. 

Myślałam, że wsunie palce we mnie od razu, ale zamiast tego zdawała się po prostu zwiedzać. Przesuwała opuszkami po wargach, krążyła dookoła, omijając łechtaczkę. Zupełnie, jakby chciała rozpalić mnie bardziej, choć i tak już cała stałam w płomieniach. Z doskonałym wyczuciem wreszcie zaczęła pieścić moją clitoris okrężnymi ruchami. Ugryzłam ją delikatnie w wargę, chcąc popędzić, ale zamiast tego poczułam uśmiech na swojej skórze. Faktycznie przyspieszyła ruchy, a po chwili ostrożnie wsunęła jeden palec. Musiała wyczuć, że jestem mocno rozgrzana, bo szybko dołożyła kolejny i zaczęła wykonywać cudownie płynne ruchy. Zginała palce, gładząc przednią ściankę pochwy. Pocałunki, którymi mnie obdarzyła, stawały się coraz bardziej żarłoczne. Pieściła mnie, na przemian wkładając palce i pieszcząc łechtaczkę, a ja czułam, że nieubłaganie zbliżam się do najwyższej rozkoszy. 

Wszystkie moje zmysły odbierały całą masę sygnałów. Słyszałam mokre dźwięki dobiegające spomiędzy moich nóg, a także z naszych splatających się języków. Ciężkie oddechy, muzykę, która zupełnie zeszła na drugi plan. Czułam zapach Wiktorii, cudownie słodki, który mieszał się z moimi perfumami. Woń palonych świec, lekką nutę alkoholu. Smak wina na ustach kochanki, jej ślinę jednocześnie znaną, a zupełnie obcą. Dłoń między moimi nogami zaczęła poruszać się coraz gwałtowniej, a ja wiedziałam, że lada chwilę pęknę. Jęknęłam głośno i stanęłam w bramie niebios. Całe moje ciało pulsowało, mięśnie zwierały się i rozluźniały, a moja krew roznosiła rozkosz po całym moim ciele, od czubków palców u stóp, po szczyt głowy. Wiktoria przerwała pocałunek i wpatrzyła się we mnie. Wiedziała, kiedy przestać, żebym nie stała się nadmiernie wrażliwa. Zupełnie jakby przy pierwszym zetknięciu rąk dowiedziała się o mnie dosłownie wszystkiego.

Także chciałam ją doprowadzić do takiego stanu i jak tylko udało mi się odrobinę uspokoić oddech, pchnęłam ją, żeby to ona się położyła. Uśmiechnęła się słodko i zsunęła sukienkę z ramion i zebrała ją w biodrach, a ja pomogłam rozebrać się do końca do końca. Otworzyłam szerzej oczy, gdy zauważyłam, że nie miała na sobie bielizny. Przyciągnęła mnie do siebie, by znów złączyć nasze usta w pocałunku, ale nie zrobiłam tego od razu. Spojrzałam w słodką, nieco pulchną twarz, starając się zapamiętać jak najwięcej drobnych szczegółów i dopiero dopadłam do niej ustami. Całowałam głęboko, choć krótko. Chciałam wyznaczyć ścieżkę pocałunkami, do najintymniejszego i najwrażliwszego miejsca na ciele. Przesunęłam usta na szyję, którą ssałam, lizałam i lekko przygryzałam. Czułam lekki, kwaskowaty smak perfum, zostawiający dziwne wrażenie na języku. Byłam jednak zbyt rozpalona, zbyt otumaniona, by zwrócić na to szczególną uwagę. Stopniowo przesuwałam się pocałunkami niżej. Znów pieściłam słodkie, wyprężone specjalnie dla mnie sutki. Najpierw jeden, potem drugi. Położyłam usta na miejscu pod piersiami, a ona drgnęła lekko, kiedy przesunęłam czubkiem języka w dół, do pępka. Okrążyłam go, zupełnie jakbym jechała na rondzie i zapomniała, który zjazd wybrać, choć miałam się kierować na wprost. Wiktoria miała delikatnie wystające podbrzusze, które wydało mi się najrozkoszniejszą cechą na świecie i obsypałam skórę w tym miejscu drobnymi całusami. Wreszcie rozchyliła dla mnie nogi.

To było to, na co czekałam cały rok. Zawsze lubiłam robić minetkę, a to była jedna z niewielu rzeczy, których nie mogłam odwzorować ze swoim mężem. Dlatego co roku spędzałam niemal godziny z głową między nogami różnych kobiet. Zaczęłam od ucałowania wzgórka łonowego, równie perfekcyjnie wygolonego, jak mój własny. Obniżyłam twarz i ucałowałam wilgotne, cudownie śliskie wargi. Czułam jej zapach, tak cudownie charakterystyczny dla kobiet i aż zakręciło mi się w głowie od podniecenia. Wysunęłam język i najpierw przesunęłam całą jego powierzchnią po kroczu. Kiedy czubek znalazł się na łechtaczce, aż uniosła biodra, jakby chciała przedłużyć dotyk. Posłusznie skupiłam pieszczoty na clitoris, rozkoszując jej smakiem. Zassałam się, wydając z siebie głęboki pomruk. Trudno mi było się opanować. Chciałam pieścić jak najdłużej, dlatego wręcz zanurzyłam się całą twarzą w kroczu, liżąc łapczywie. Wsunęłam w nią język, a ona uniosła biodra, by było mi łatwiej. Wiedziałam, że nie będę w stanie sięgnąć do punktu G, ale starałam się poruszać w taki sposób, by dać jak najwięcej rozkoszy. Wyginałam język, zataczałam nim koła wewnątrz, wręcz spijając z niej to, co mi dawała.

 Skupiłam pieszczoty na łechtaczce i wsunęłam palce w jej wnętrze. Choć dobrze wiedziałam, jaka w dotyku jest pochwa, nigdy nie mogłam się w pełni oswoić jak cudowne jest to uczucie. Wiktoria była ciasna, gorąca i wręcz ociekająca. Moje ruchy może nie były tak płynne, jak jej, ale i tak starałam się być dawczynią takiej samej przyjemności. Zerkałam na nią co chwilę, bo ilekroć zamykałam oczy, wydawało mi się, że to bardzo realistyczna fantazja. Jej reakcje były piękne, otwarte. Pojękiwała, marszczyła brwi, rozchylała usta. Złapała mnie za głowę i wiedziałam, że się zbliża. Stanęłam przed decyzją, czy doprowadzić ją do orgazmu, czy może spróbować pobawić się w edging. Nie wiedziałam, jakie jest jej nastawienie do tego, dlatego wzmocniłam ruchy. Chciałam poczuć, jak się zaciska. Zassałam się na łechtaczce, trącając cały czas językiem. Kiedy biodra Wiktorii poruszały się, samoistnie wyrywała się, ale natychmiast na nowo obejmowałam ustami. Pragnęłam jej orgazmu bardziej niż swojego.

Krzyknęła głośno, a jej mięśnie zwarły się tak mocno na moich palcach, że aż sapnęłam przez nos. Nie przestałam pieścić, choć robiłam to nieco łagodniej. Rytmiczne pulsowanie wnętrza na palcach, napawało mnie dumą. Kiedy ustało, a ciało Wiktorii się rozluźniło, wyciągnęłam ostrożnie palce. Twarzy od krocza jednak nie odsunęłam. Całowałam łagodnie pachwiny, zanurzałam język w miejscu, gdzie łączyły się wargi ze wzgórkiem łonowym. Napawałam się tą chwilą najbardziej, jak się dało. Zamruczałam rozkosznie i oparłam policzek o udo, a ona spojrzała na mnie wręcz z rozczuleniem.

– Jakbym paliła, to chętnie bym wzięła papierosa… – wyznała, a ja parsknęłam śmiechem. 

– Mogę zaproponować paluszki, jako alternatywę.

– Dobry pomysł, chętnie bym coś przekąsiła.

– Jasne, wezmę też sok – odpowiedziałam i wstałam.

Nie ubierałam się. Nago poszłam do kuchni i zaczęłam wyciągać z szafek potrzebne rzeczy. Mile się zdziwiłam, gdy poczułam na plecach ciężkie piersi Wiktorii, a ramionami objęła mnie w pasie. Obsypała moją szyję drobnymi pocałunkami, a dłonie przesunęły się na moje piersi. Uścisnęła je i przesunęła kciukami po brodawkach, które natychmiast zareagowały. Wypięłam się lekko, a ona sięgnęła ręką do mojego pośladka. Obróciłam się przodem i objęłam ją za szyję, po czym cmoknęłam lekko w usta.

– Musimy się nawodnić i zregenerować siły przed następną rundą – wymruczałam, zachwycona rzadkim dotykiem krągłych piersi na swoich.

– Jesteś pewna? – zapytała kusząco i uklęknęła. 

– Chyba…? Chociaż, w tej sytuacji chyba jednak możemy sobie pozwolić na jeszcze troszkę pieszczot.

– Tylko troszkę?

– Tylko troszkę – zapewniłam, zbliżając do siebie kciuk i palec wskazujący.

Wiktoria skinęła głową i uśmiechnęła się, po czym zaczęła odwzajemniać to, co ja robiłam niedawno. Stanęłam w większym rozkroku, podpierając się o blat. Zaskoczyła mnie, gdy ujęła zgięcie mojego kolana i zadarła nogę, stopę opierając ją sobie na barku. Dzięki temu byłam mocniej rozchylona i mocniej wyeksponowana. Wiedziałam, że taka pozycja jest nieco ryzykowna, bo mogłam zemdleć z rozkoszy, ale byłam gotowa na to poświęcenie. Poczułam miękki, rozgrzany język na wargach i westchnęłam z błogością. Miałam wrażenie, że pieszczoty Wiktorii były łagodniejsze, bardziej czułe. Lizała wręcz z namaszczeniem. Położyła dłonie na moich pośladkach, przyciągając mocniej do siebie moje krocze. Odchyliła głowę i wsunęła język, ale nie starała się go wepchnąć głęboko. Wystarczyła to jednak, żebym mimowolnie zabujała biodrami. 

Widocznie kochance się to spodobało, bo złapała mnie za nie i zaczęła nimi poruszać tak, że niemal ujeżdżałam jej twarz. Język, który utrzymywała luźno, przesuwał się zgodnie z ruchami, jakie wykonywały moje biodra. Zaczęłam drżeć. Zawsze po pierwszym orgazmie następny było mi łatwiej osiągnąć. Ujęła moją łechtaczkę w usta i zaczęła ssać. To wystarczyło. Drgnęłam gwałtownie i chwyciłam Wiktorię za głowę, a całe moje ciało się napięło. Orgazm był intensywny, ciągle rozniecany. Potęgowany przez każdy ruch języka. Zachwiałam się i musiałam mocniej przytrzymać blatu. W głowie mi się zakręciło, więc z trudem ściągnęłam nogę, co zmusiło kochankę do przerwania pieszczot. Wstała z kolan i spojrzała mi w oczy, po czym pocałowała usta. Czułam na niej swój smak. Kiedy się odsunęła, posłała mi seksowny uśmiech, zebrała paluszki i karton soku, po czym ruszyła do salonu. Poszłam za nią, choć moje nogi trochę odmawiały posłuszeństwa.

– Lubisz zabawki? – zapytałam, jak wypiłyśmy po kieliszku soku i zjadłyśmy po garści paluszków. 

– Chodzi ci o dildosy, wibratory i takie tam?

– Dokładnie o to.

– Nie mam z nimi zbyt dużego doświadczenia – wyznała.

– A chciałabyś go zyskać?

– Pokaż mi swoje towary – powiedziała żartobliwie, a ja parsknęłam cicho. 

Wyciągnęłam pudełko, które wsunęłam wcześniej pod kanapę, a Wiktoria zaśmiała się z zaskoczeniem. Otworzyłam je przed nią i zaprezentowałam swoje zabawki. Było tam dildo o nietypowym, falowanym kształcie, różdżka wibrująca, pas do strap-ona, dildo bardziej realistyczne i chyba jeszcze kilka rzeczy, ale nie pamiętam co dokładnie. Pewnie jakieś wibratory. Wracając. Obserwowałam Wiktorię, bo chciałam zauważyć, na czym jej wzrok zatrzymał się najdłużej. Tak, jak się spodziewałam, najbardziej zainteresowała ją różdżka i pas.

– Może zrobimy tak… – zaczęła ostrożnie, zabierając pudełko z moich kolan. – Jak będziemy w trakcie, to zobaczymy, co nam najbardziej podpasuje. Co ty na to?

– Cudowny pomysł.

– Mogę cię o coś zapytać?

– Proszę bardzo.

– Co jest twoją najbardziej sprośną fantazją?

Nie powiem, zagięła mnie wtedy. Czy w ogóle taką miałam? Od zawsze wydawało mi się, że jestem dosyć waniliowa. To, co jest we mnie pozornie sprośne, to fakt, że jestem biseksualna. Ale poza tym? Wpatrywałam się w nią, próbując wymyślić cokolwiek, co mogłabym powiedzieć.

– Nie wiem, czy taką mam… – odpowiedziałam po dłuższej chwili. 

– Hm, trochę szkoda. Miałam nadzieję, że będę mogła sprawić, żeby ta noc była dla ciebie wyjątkowa.

– Hej… – Ujęłam jej rękę i ucałowałam smukłe, długie palce, które dostarczyły mi już tak wiele przyjemności. – Jest wyjątkowa.

Spojrzała na mnie jakby z wyrzutem.

– Jestem jedną z wielu twoich towarzyszek. Skoro zdarzy się to tylko raz… Chciałam sprawić, żebyś to dobrze zapamiętała.

– Sam fakt, że tego chcesz, sprawi, że będę często wracać do tej nocy myślami – szepnęłam i zaczęłam całować wnętrze dłoni. 

– Niech będzie, że ci wierzę.

Wiktoria zmrużyła żartobliwie oczy, a na przysunęłam się blisko i obejmując ją ramionami, przygryzłam lekko w szyję. Wtuliłam się w cudownie miękkie ciało, zamykając oczy. Zrobiłam się nieco senna przez te wszystkie pieszczoty. Sposób, w jaki byłam gładzona po plecach, także mnie nie rozbudzał. Zamruczałam błogo. Niemal leżałam na Wiktorii, która przez swoją figurę była idealna do przytulania. Wtedy wpadła mi do głowy myśl, a raczej pomysł, który mógł być odpowiedzią na pragnienie mojej kochanki, by ta noc stała się jeszcze bardziej wyjątkowa.

– Wiem – powiedziałam po prostu, a Wiktoria spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

– Co wiesz?

– Co mogę zaproponować – zaczęłam, ale zamilkłam na chwilę, żeby przedłużyć napięcie. – Usiądź mi na twarzy. 

– Zgniotę cię!

– No to w takim razie proponuję sześćdziesiąt dziewięć, ale ja jestem na dole.

– Nie jestem pewna…

– Oczywiście nic na siłę – powiedziałam i cmoknęłam Wiktorię lekko w policzek. Wyplątałam się niechętnie z jej ramion i wstałam. – Ogółem myślę, że warto byłoby też rozłożyć kanapę, żebyśmy miały więcej miejsca.

– Dobry pomysł.

Patrzyłam, jak Wiktoria także wstaje i pomaga mi ściągnąć wszystkie poduszki. Odsunęłyśmy stolik, rozłożyłyśmy kanapę, a ja przypomniałam sobie o czymś bardzo ważnym. Wyciągnęłam z szafy specjalne, nieprzemakalne prześcieradło. Moja kochanka widząc, że próbuję sama rozciągnąć je na kanapie, chętnie chwyciła przeciwległe końce i wspólnymi siłami zabezpieczyłyśmy obicie. Odetchnęłyśmy zadowolone i położyłyśmy się na niej przodem do siebie. Odniosłam wrażenie, że zrobiło się jeszcze bardziej intymnie, dlatego uśmiechnęłam się słodko. Przysunęłam się i zaczęłam ją całować, dużo delikatniej, niż wcześnie. Przytuliłam się i położyłam na niej nogę. Miałam wrażenie, jakbym jedną nogą była na chmurce, bo ciało Wiktorii było cudownie miękkie. Moje udo wręcz perfekcyjnie wpasowało się w krzywiznę jej talii. Ona wsunęła nogę między moje, opierając skórę o moje krocze. Pożałowałam wtedy, że nie mam tej nietypowej zabawki dedykowanej do ocierania się. Mimo to wciąż całując, poruszyłam biodrami na próbę. Stymulacja nie była jakoś szczególnie intensywna, ale sam fakt bardzo mnie podniecał. Westchnęłam w słodkie, miękkie usta i pogłębiłam pocałunek. 

Dłoń Wiktorii przesunęła się na moje biodro. Natychmiast odgadła, jakie mam zamiary i zachęcała ruchami dłoni do intensywniejszego ocierania się. Widocznie nie przeszkadzało jej, że będzie miała nogę wysmarowaną moimi sokami. Mimowolnie pogłębiłam pocałunek, mocno się wtulając w pachnące ciało Wiktorii. Mruczałam, ocierałam się o udo, co było szalenie podniecające. Doskonałe preludium do coraz intensywniejszych pieszczot. Jedną dłoń miałam pod głową, drugą zaczęłam ugniatać pośladek kochanki. Ona także zaczęła się poruszać, niemal idealnie wpasowując się w mój rytm. Tak bardzo chciałam dać jej bardziej bezpośrednią przyjemność… Oderwałam usta i spojrzałam w zielone oczy, przygryzając wargę. Nie przestałam się poruszać, po prostu chciałam sycić wzrok jej pięknem. Szepnęłam jedno słowo pytającym tonem, a ona uśmiechnęła się i skinęła głową.

Pochyliłam się do pudełka skarbów i wyciągnęłam z niego lubrykant. Specjalnie na tę okazję kupiłam taki, który miał bardzo prosty skład, bezzapachowy i bezsmakowy. Nałożyłam go na palce i najpierw rozgrzałam, zbliżając się ponownie do Wiktorii. Położyła się w taki sposób, że trudno było określić, czy już leży na plecach, czy nadal na boku. Najpierw przesunęłam pokrytymi nawilżaczem palcami po łechtaczce i wargach kochanki, a drugą porcję nałożyłam na swoje krocze. Usadowiłam się wygodnie na udzie Wiktorii, tak, żeby tym razem inne wargi zaczęły składać na sobie pocałunki. Uniosłam jej nogę, cudownie ciężką i przytrzymałam ją, wykonując okrąg biodrami. Spomiędzy naszych nóg zaczęło wydobywać się rozkoszne mlaskanie. Zbliżyłam jej nogę bliżej tułowia i mocniej oparłam się o nią kroczem. Ruchami bioder starałam się wycelować tak, by nasze łechtaczki ocierały się o siebie najmocniej. Uczucie śliskiego przesuwania się po wargach było tak cudowne, że trudno mi to opisać. Ocierałam się o nią podłużnymi ruchami, potem zataczałam koła. Starałam się urozmaicić tę pieszczotę, najbardziej jak mogłam. Nie sądziłam, żebyśmy dały radę doprowadzić się w ten sposób do orgazmu, jednak rozkosz płynąca z takiego sposobu uprawiania seksu była niebiańska. Patrzyłam na nią z góry, syciłam się wyrazem przyjemności, jaki malował się na jej ślicznej twarzy. Słuchałam jęków, które stawały się coraz bardziej urywane. Miałam wrażenie, że chce coś powiedzieć, więc się zatrzymałam. Spojrzała na mnie, a potem na pudełko.

Nie potrzebowałam wyraźniejszego sygnału. Wyciągnęłam z pudełka różdżkę i opakowanie prezerwatywy. Wiktoria krótko zmarszczyła brwi, ale ostatecznie nie skomentowała. Naciągnęłam prezerwatywę na główkę zabawki, po czym włożyłam ją między nasze krocza.

– Gotowa? – zapytałam cicho, kładąc kciuk na przycisku zabawki.

– Jasne…

– Tylko ostrzegam, że jest mocna. Jeśli będzie zbyt intensywnie, to daj mi znać.

– Oczywiście, skarbie.

Skarbie. Słodycz wypełniła mnie całą, choć tak naprawdę potrzebowałam pieprzu. Włączyłam różdżkę, która natychmiast zaczęła wibrować w mocnym tempie. Cały czas obserwowałam twarz Wiktorii, żeby nie przegapić wyrazu szoku, jaki mógł się pojawić na jej twarzy. Najpierw powieki otworzyły się szeroko. Potem się zacisnęły, a rozchyliły usta. To było dokładnie to, czego oczekiwałam. Zaczęłam znów się poruszać, żeby naciskać wibrującą zabawką na krocze. Przyjemność była wręcz elektryczna i wiedziałam, że dojdę za kilka sekund. Zawsze jak używałam różdżki, orgazm nadchodził niemal niespodziewanie. I był miażdżący. Mokry. Ocierałam się o zabawkę, coraz mocniej zaciskając powieki. Czułam się jak rakieta wystrzelona w kosmos, tak szybko rosła moja rozkosz. Donośnie dawałam znać jękami, że mi dobrze. Kiedy zmieniłam się w fajerwerk i wybuchnęłam, moje uda mimowolnie się zacisnęły. Ejakulat rozlał się ze mnie po udzie Wiktorii, kanapie i zabawce. Nie słyszałam nawet charakterystycznego dźwięku, jaki towarzyszył wytryskowi. Drgnęłam gwałtownie kilka razy i wycofałam biodra, ale nie odjęłam wibratora od krocza Wiktorii. Nie dotykałam bezpośrednio, ale podejrzewałam, że nie przeżyła jeszcze orgazmu. Odsunęła się lekko, żeby zabawka jej nie dotykała, dysząc ciężko. Zasłoniła twarz drżącymi dłońmi, więc natychmiast wyłączyłam różdżkę i odłożyłam ją na bok, przysuwając się do kochanki. Położyłam dłoń na jej ramieniu i błogość po kolejnym orgazmie zmieniła się w zmartwienie. 

– Wszystko w porządku – wysapała spomiędzy palców i rozsunęła je, żebym mogła zobaczyć jej oczy. Płakała. – Czasem tak mam, jak jest mi wyjątkowo dobrze.

– Och…

Zdołałam tylko westchnąć i przysunęłam się, żeby pocałować lekko w dłoń, którą nadal obejmowała swój policzek. Wiedziałam, że nie powinnam się odsuwać. Pogładziłam ją po całej długości ręki, starając się tym gestem wyrazić zarówno troskę, jak i wdzięczność. Po dłuższej chwili Wiktoria odetchnęła i otarła ostatnie łzy z twarzy, po czym podciągnęła się, złapała tył mojej głowy i gwałtownie pocałowała. Nie spodziewałam się tego, ale natychmiast odwzajemniłam pieszczotę.

Na tym etapie nie pamiętam nawet, jak długo się tamtej nocy pieściłyśmy. Jak dużo pozycji wypróbowałyśmy. Mogę ci jeszcze zdradzić, że zrobiłyśmy to znów w kuchni, raz pod prysznicem i znów na kanapie. W ruch poszły niemal wszystkie zabawki, a zmięta, mokra pościel była moim trofeum. Także udało mi się doprowadzić ją do wytrysku. Przez wiele godzin nie mogłyśmy oderwać od siebie rąk. Pocałunek za pocałunkiem, pieszczota za pieszczotą, orgazm za orgazmem. Nad ranem, kiedy przez moje lekkie zasłony widać było już świt, niemal przysypiałyśmy w pozycji sześćdziesiąt dziewięć, nadal liżąc się leniwie, przytulając za biodra. Hm… Wciąż czuję jej smak na ustach i przyznam ze wstydem, że diabelnie mi go brakuje w świecie rzeczywistym. 

Zdecydowanie to była najlepsza noc Betlane w moim życiu, choć najlepszym jej zwieńczeniem mogłoby być przespanie z nią całego popołudnia. Nie mogłyśmy sobie na to pozwolić. Gracjan miał wrócić do mieszkania o dziesiątej, więc jak po chyba dwugodzinnej drzemce się obudziłyśmy, pozostało mi zrobić nam śniadanie. Nie myśl sobie, że coś gotowałam, bo w takim stanie przypaliłabym nawet wodę. Zrobiłam kanapki, włączyłam ekspres do kawy. Wiktoria cały czas była obok, całując mnie po ramionach, głaszcząc po biodrach. Choć byłam obolała i pewnie niezdolna do setnego orgazmu, kusiło mnie, by zrobić to jeszcze raz. Jednak kiedy widziałam, że moja kochanka ziewa przeciągle, musiałam odpuścić. Pożegnałyśmy się bardzo długim pocałunkiem, który smakował kawą, chrupiącym pieczywem i tęsknotą za czymś, czego nie mogę mieć codziennie.

 

Ten tekst odnotował 23,440 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.87/10 (38 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (13)

0
0
Ta relacja nawet mogłaby być dłuższa. Jestem ciekawa co by było dalej. W perypetiach małżeńskich i po 2 stronie. Spodziewałam się czytając, że mąż wróci przypadkiem po klucze 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Marta90 wiadomo, że mogła być dłuższa, ale nie wiem, czy komuś chciałoby się czytać, jakby opowiadanie miało długość na dwie godziny czytania. ^^"
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Czy mogłoby być lepiej? Cóż, mogło. I jeśli na dzień dobry mam się czegoś czepiać, to dwóch podstawowych kwestii:

1. Rozumiem, że niektórzy autorzy wolą publikować opowiadania w całości, natomiast w tym przypadku aż się prosiło o podzielenie go na dwie części, bo nawet układ scen temu sprzyja. A jeśli nie, to zdecydowanie polecam już teraz zrobić wewnętrzne podziały, wydzielające konkretne motywy, przy pomocy gwiazdek lub linii w edytorze. Bo taka objętość tekstu zlewa się w całość i czasami naprawdę trzeba się chwilę zastanowić, gdzie się skończyła jedna scena, a zaczęła druga.

2. Trochę (chwilami bardzo) za dużo jest tutaj zaimków dzierżawczych. Na dzień dobry można się spokojnie pozbyć jednej trzeciej z nich, a po dokładniejszym przejrzeniu pewnie połowy. Bo momentami to wygląda mniej więcej tak: Złapała mnie za pośladki. Wzięłam jej rękę. Ona dotknęła moich piersi. Jej włosy zafalowały. Poczułam, jak mnie... Przy początkującej autorce by to niespecjalnie gryzło, ale tutaj w pewnym momencie zaczyna kłuć w oczy. To trochę jak to nieszczęsne "poczułam" powtarzane setki razy.

A teraz bez czepialstwa: doceniam, podziwiam i nawet trochę zazdroszczę, bo widzę w tym tekście dokładnie to, co mnie brakuje i czego nie potrafię (i zapewne nigdy się nie nauczę). Czyli relację damsko-damską, opisaną z jednej strony subtelnie, delikatnie, bardzo "kobieco" (co wcale nie jest takie oczywiste, bo autorszcza często nawet nie silą się na oddanie kobiecej wrażliwości, tylko ubierają typowo męską postać w kieckę, dorabiają mu cycki i już mamy "lesbijkę"), a z drugiej aż kipiącą od pożądania. I zmienna narracja tylko w tym pomaga, bo dodaje autentyczności i pozwala na sporą dozę emocjonalności bez przesady i pretensonalizmu.

Pochwalę też za to, że tekst jest długi sam w sobie, a do tego niemal połowę stanowią opisy seksu. Dodając do tego sceny uwodzenia podczas sesji, mamy tak naprawdę trzy czwarte objętości wypełnione mniej lub bardziej dosłowną erotyką. I o ile przy takiej długości nie da się uniknąć pewnych spadków tempa czy powtórzeń, to życzę każdemu (sobie zresztą też), by kiedykolwiek napisał coś na takim poziomie.

Mam tylko jedną uwagę: Wiktoria, o ile dobrze rozumiem, jest kobietą o pełniejszych kształtach, co jasno wynika z jej reakcji na propozycję facesittingu. Natomiast wcześniej jest o tym jedynie wspomniane i to nie tak, żeby czytelnik jakoś specjalnie to zapamiętał. Aż się prosi o dodanie paru apetycznych opisów, działających na wyobraźnię. Poza tym to, że "ma czym usiąść" wcale nie oznacza, że niektóre pozycje będą dla niej niedostępne. Co najwyżej mogą być trudniejsze do dłuższego utrzymania. A facesitting zdecydowanie nie jest bezwładnym siadaniem na twarzy i bez problemu może go zrobić nawet mocno zaokrąglona kobieta - wystarczą odpowiednio mocne mięśnie ud i ewentualne dodatkowe podtrzymywanie równowagi rękoma. Zresztą osoba "pod spodem" też nie musi być bierna i może na przykład lekko przytrzymać pośladki, a nie leżeć jak kłoda. Chyba że bawimy się w femdom, ale tutaj z kolei nawet 50-kilowa kobietka rozmiaru 34 może mocno przydusić 😉

W podsumowaniu: więcej, @PióroAteny! WINCYJ! A z sugestią Marty, by przedstawić ciąg dalszy z punktu widzenia Gracjana, tym bardziej się zgadzam, bo masz aż nadto wrażliwości i sprawności warsztatowej, by odpowiednio przedstawić także męski biseksualizm. Powodzenia! 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Agnessa Novvak spieszę z wyjaśnieniami!
1. Napisałam to opowiadanie w jednej części, bo z Najsłodszym Draniem było tak, że miałabyć to jednostrzałówka, a teraz piszę drugi tom, pierwszy czeka na ostatnią redakcję przed wysłaniem do wydawnictwa. ^^" Niestety mam peoblem z „rozwlekaniem“ fabuły i tutaj postawiłam sobie jasny cel – jefna część. Jeśli jednak chodzi o te rozdzielacze, to jest to dobry pomysł, choć tym razem nie użyłam ich, bo próbowałam to opowiadanie napisać jako bardzo długi monolog bohaterki. Chociaż po Twoim komentarzu myślę, że przerwy możnaby uznać za takie faktyczne przerwy, na np. napicie się wody.
2. Tak, wiem, że z zaimkami mam problem... Tutaj wychodzi kwestia tego, że za bardzo się spieszę i kiedy napiszę ostatnie słowo chcę jak najszybciej wrzucić je do publikacji, więc przeglądam pobieżnie. ^^" Muszę wyrobić sobie nawyk, żeby (hehe) przespać się z opowiadaniem, następnego dnia usiąść na świeżo i jeszcze raz zredagować. Albo po prostu wyszukiwać słowa, które się najczęściej powtarzają. ^^"

Bardzo mnie cieszy, że zmienna narracja została dobrze odebrana! <3 Trochę się obawiałam, że może zostać uznana za amatorszczyznę.

Co do siedzenia na tuszy Wiktorii i siedzenia na twarzy – sam fakt, że jest grubsza, próbowałam przedstawić przez opisywanie, że jest miękka i idealna do przytulania. Skoro całość była napisania z perspektywy Klary, to miało to na celu pokazanie, że nie zwraca uwagi na jej tuszę samą w sobie. 😉 Przez to, że Wiktoria nie zgodziła się na to, by usiąść na twarzy Klary, chcialam pokazać, że nie na wszystkie aktywności trzeba się godzić i jeśli nie ma entuzjastycznej zgody, to nie można nic robić na siłę. Taki tam, edukacyjny wtręt. 😉 Ja sama ważąc 80 kilo siedziałam ludziom na twarzach, więc wiem, że się da. xD

Co do męskiego biseksualizmu, tu wtrącę ciekawostkę – w wieku 15-18 lat 80% mojej twórczości to było przedstawianie seksu dwóch facetów. Ale właśnie jeśli chodzi stricte o pokatne, to nie wiem, czy opowiadanie o dwóch facetach cieszyłoby się powodzeniem i czy nie naraziłabym się na hejt homo- i bifobów.

Dziękuję za jak zwykle trafne uwagi i wiarę we mnie. <3 Będzie więcej opowiadań!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@PióroAteny - mnie i tak brakuje apetycznych opisów apetycznej Wiktorii, no ale to moja prywatna słabość do takich motywów 😉

Jeśli chodzi o przerwy, to masz dobry pomysł z dopisaniem dosłownie jednego, dwóch zdań o tym, co robi narratorka (choćby wspomniane picie wody) i wtedy wstawienie linii podziału. Skoro opisujesz śniadanie na kilka akapitów - a właściwie nie ma ono większego znaczenia fabularnego, a samą informację o tym, że Gracjan dobrze gotuje, można podać znacznie bardziej zwięźle - to spokojnie dasz radę z tym.

Natomiast w kwestii męskiej perspektywy, to powiem tak: opowiadanie męsko-męskie zawsze przyciągnie pewną grupę antyfanów z jednej strony i fanów z drugiej. Zawsze. Ale jeśli zostanie napisane dobrze, wtedy odbiorą go pozytywnie osoby "pośrodku", które szukają dobrze pomyślanego i dobrze napisanego erotyku, bez względu na orientację bohaterów. Ja tego nie potrafię, bo nie mam odpowiedniej wrażliwości do takich tematów i umiejętności zachowania pewnego balansu między niedopowiedzeniem i dosłownością, za to Ty ewidentnie tak. Dlatego też namawiać będę! 😀 A jeśli kusi Cię to od dłuższego czasu, to tym bardziej nie ma się nad czym zastanawiać. Podbudowę fabularną już masz i to dobrą.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
– Ja to lubię opowiadania LGBTQ+ – pomyślała Szelma, sącząc swoją meliskę z kubka termicznego w drodze do pracy.
Czarna Bozia spojrzała na nią, złapała za kłaki i pokazała jej "Beltane" na swoim telefonie.
(tak było, nie zmyślam)

Opowiadanie warsztatowo jest naprawdę dobre – lub jak powiedziała @Agnessa – bardzo dobre. Już sam punkt wyjścia (biseksualne małżeństwo i ich coroczny rytuał) jest czymś odświeżającym od "och, nie jestem pewna, czy lubię kobiety… ale jak spróbuję, to będę uwielbiała!". Za to wielki plusik!

Niestety, przez to też dużo mocniej uwypuklają się jego wady fabularne.
Po pierwsze, to co już wspomniała @Agnessa, brakuje przerw – interlinii, gwiazdek lub chociażby podwójnego enteru dającego przerwę między kolejnymi zdarzaniami. Mamy zwarty, ciężki pustak – sama czytając to na dwie raty, miałam problem z odnalezieniem się.
Drugą jest nierówność całości, która objawia się na wiele sposobów.
Z jednej strony informujesz nas o pragnieniu stworzenia wyznania, wspomnienia o tym, jak narratorka spędziła jedną noc z kochanką… I czuć to pewnymi wstawkami, zawierającymi swoiste odwoływanie się, coś na zasadzie komentarzy do tego, a z drugiej te wszelkie skrupulatne ślizgane opisy. Nagrywała to telefonem po kryjomu i teraz ogląda, że tak doskonale to pamięta? Objawia się to zwłaszcza w początkowej nadbudowie, nim dojdzie do samej tytułowej nocy (by nie było, sama piszę obecnie podobne, zarówno długością, jak i z pomysłem na "opis wspomnień", więc mocniej zauważam takie szczegóły).
Dialogi i dziwne przeskakiwanie charakteru postaci. Gdyby to była pierwsza taka noc, miałoby to więcej sensu w pewnej niepewności bohaterki (na upartego, nie chce się od razu otwierać przed swoją fotografką – to zrozumiałe); jednak naprzemiennie mamy dziwne końskie zaloty i podchody wymieszane ze śmiałymi działaniami – zwłaszcza kiedy akcja przenosi się do mieszkania, w którym obie są świadome, po co tam są. To drażni zwłaszcza ze strony Klary (bo nie wiemy, co myśli i czuje Wiktoria), która przecież szuka potencjalnej kochanki.
Dialogi zaś… Czasem są dość naturalnym smart talk lub po prostu pasują jako humor sytuacyjny (zastępowanie papierosów paluszkami), a czasem brzmią niemal jak wymuszone w filmie porno "Two shy teen girls have wild sex." – podczas gdy (prawdopodobnie obie) bohaterki mają około 30 lat i są świadome swojej orientacji!…
Przerażająco wysokie libido – Brandon Sullivan by się go nie powstydził – najpierw stosunek z mężem (skrupulatnie opisany), potem masturbacja, myśląc o kochance i wreszcie same seksy z nią… Ba, samo pożycie małżeńskie pasuje lepiej właśnie przez to, że on szykuje obiad i na spokojnie planują, jak będzie to wyglądało w tym roku (co okazuje nam, jak naprawdę udany jest jej związek) niż "dobra, teraz będziemy uprawiać seks" i długaśny opis stosunku z mężem…

Teoretycznie więc da się wskazać zarówno sceny erotyczne (pozowanie w hotelu), jak i bardzo mocno pornograficzne – ale te drugie dominują tekst. Przypomina to oglądanie filmu porno – jakaś scenka fabularna, potem seks, znów scenka fabularna, seks, scenka fabularna i seks, na koniec wszyscy się przytulają i opowiadają, jak fajnie im się pracowało na planie. Nie jest to złe (podejrzewam, że ci, którzy Tomp określa onanistami, odnajdą się w tym doskonale), ale mnie drażni i powoduje niedosyt.
Wolałabym jednak jedną, lepiej zbudowaną w intymności i skupieniu na doznaniach, niż ich pięć opisywanych tak srogo.

Znalazłam też taki kwiatek:

Donośnie dawałam znać jękami, że mi dobrze. Kiedy zmieniłam się w fajerwerkę i wybuchłam, moje uda mimowolnie się zacisnęły. Ejakulat rozlał się ze mnie po udzie Wiktorii, kanapie i zabawce. Nie słyszałam nawet charakterystycznego dźwięku, jaki towarzyszył wytryskowi. Drgnęłam gwałtownie kilka razy i wycofałam biodra, ale nie odjęłam wibratora od krocza Wiktorii.



Jeśli cipka Klary nie strzela spermą albo nie wsadziła sobie wcześniej dildosa, który ma dozownik sztucznej spermy, to raczej niemożliwe by właśnie to z niej wypłynęło…


Podsumowując:
Kawał porządnego tekstu, ale nie pozbawiony wad – przynajmniej w moim odczuciu, zwykle wybrednej, jeśli chodzi o tego typu twórczość. Ponownie, punkt wyjściowy – naprawdę ciekawy – i jak przytoczono już wiele razy, można by było napisać drugą część tym razem z oczu męża, redukując nieco wyżej opisane (temu z miejsca dałabym moje serduszko).
Czytanie nie było czasem zmarnowanym, spędzonym bardzo przyjemnie… ale momentami bardziej przelatywałam wzrokiem opis samych opisów seksu, bo kolejne dotykanie, pieszczenie i podobne wtórnie mi przed nimi przelatywały – co ponownie utwierdza mnie w prostym przekonaniu, że pornografia z lesbijkami jest ukierunkowana na męskiego odbiorcę.
Wolałabym bardziej znaleźć więcej zwykłej, kobiecej i emocjonalnej namiętności niż skrupulatnego opisu czynności pokroju "ssania łechtaczki".


Co do męskiego biseksualizmu, tu wtrącę ciekawostkę – w wieku 15-18 lat 80% mojej twórczości to było przedstawianie seksu dwóch facetów. Ale właśnie jeśli chodzi stricte o pokatne, to nie wiem, czy opowiadanie o dwóch facetach cieszyłoby się powodzeniem i czy nie naraziłabym się na hejt homo- i bifobów.



Błagam, zajrzyj do sekcji komentarzy sąsiadującej obecnie z tobą "Kulturki" D:
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Rascal Retyście, długość Twojego komentarza trochę mnie przeraził. ^^" Jednakże doceniam wszystkie zawarte w nim uwagi. Pozwolę sobie na nie odpowiedzieć:

Właśnie pracuję nad tym, żeby porozdzielać i pousuwać większość zaimków, żeby lepiej się czytało. Jak tylko skończę i porządnie zredaguję, to wrzucę poprawioną wersję. 😉

Nie do końca rozumiem, o co chodzi z przeskakiwaniem charakteru Klary. Możesz mi to wyjaśnić?

Poza tym, pamiętajmy, że to fikcja literacka, więc bohaterka może mieć dobrą pamięć. 😉 Zresztą, jakby to nie było opisane dokładnie, to chyba samo opowiadanie miałoby niewiele sensu, prawda? Zresztą, Klara równie dobrze mogła co nieco ubrawiać. Nikt nie może jej tego zabronić. 😉

Argument z libido od razu zbiję – akcja dzieje się przez cały miesiąc. Ostatniego dnia marca Klara kocha się ze swoim mężem, następnego dnia jest sesja w parku, tydzień później sesja buduarowa i Klara się masturbuje, po kolejnych trzech tygodniach, ostatniego dnia kwietnia, jest scena tytułowego Beltane. 😉 Więc to chyba nie jest aż tak dużo, prawda?

Co do tego, że jest to pornografia... To fakt. Na tym właśnie mi zależało. ^^" Bo sama lubię czytać takie pornograficzne opisy, dlatego je tworzę.

Jeśli chodzi o sprawę ejakulatu, to niespodzianka – kobiety są zdolne do ejakulacji. Podczas ejakulacji z cewki moczowej potrafi wystrzelić około pół szklanki płynu, który nie jest moczem. Nie wiem, jaki jest obecnie stan badań nad tym, ale to fakt. Sama wielokrotnie miałam orgazm z wytryskiem, więc nie wymyśliłam tego. 😉

Co do całej reszty... Trochę nie wiem jak się odnieść. Faktem jest, że pisałam to opowiadanie bardziej pod siebie i jestem z niego dumna. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Retyście, długość Twojego komentarza trochę mnie przeraził. ^^"



*co wy wszyscy macie się z czepianiem długości moich wypowiedzi*

Właśnie pracuję nad tym, żeby porozdzielać (...)


łączy się dobrze z:

Argument z libido od razu zbiję – akcja dzieje się przez cały miesiąc.



Przez tę zwartą budowę ciężko wyczuć przeskoki czasowe. Wszystko następuje dosłownie po sobie i jest poczucie, że akcja dzieje się nie na przestrzeni miesiąca, a co najwyżej 2-3 dni (chociaż może też być tutaj wina mojego ADD). Zresztą czytając to w autobusie, miałam takie "Jeżu, chłopie, musisz mieć siłę dla swojego wyczekiwanego kochanka, po co jeszcze z żoną uprawiasz ten seks?! Plemniki ci nie narosną!".

Zresztą, jakby to nie było opisane dokładnie, to chyba samo opowiadanie miałoby niewiele sensu, prawda?


Tak i nie.
Zresztą odpowiedziałaś sobie sama:

Co do tego, że jest to pornografia... To fakt. Na tym właśnie mi zależało. ^^" Bo sama lubię czytać takie pornograficzne opisy, dlatego je tworzę.


Nie mogę tego nikomu zabronić lub kazać pisać inaczej, bo każdy swoją rzepkę skrobie.
W moim odczuciu jednak takie anatomiczne szczegóły i niemal (znów) filmowe wyszczególnianie zabijają dość mocno klimat (emocję), jakie może wnieść kobieca seksualność (tym bardziej z pierwszej osoby).
Na serio w czasie seksu zastanawiasz się, co właśnie ci liżą lub w co wkładają, niż na samym poczuciu rozkoszy, jaka wykręca twoje ciało lub właśnie obserwowania reakcji drugiej strony na to?
Bo to (imo) właśnie to powinny królować na pierwszym planie. Nawet przy fikcji literackiej i ubarwianiu – ciężko mi to kupić lepiej niż jakiś przyrost formy nad treścią, tworząc z tego treść pod spuszczenie majtek do kostek i położenia paluszków, gdzie Bozia zabrania niż czucia tego całym sobą bez nawet dotykania się po… *zagląda pod swoją rozciągniętą koszulkę The Cure* dobra, nieważne.
Anyway: Jeśli ty to lubisz, to masz do tego pełne prawo, polubi pewnie też wiele innych osób; nikt tego nie zabrania tak jak mi posiadania własnej opinii. A co z nią zrobisz (nawet wsadzenie sobie wydrukowanej w wyjście), ty zdecydujesz.

Jeśli chodzi o sprawę ejakulatu, to niespodzianka – kobiety są zdolne do ejakulacji. Podczas ejakulacji z cewki moczowej potrafi wystrzelić około pół szklanki płynu, który nie jest moczem.


Pojęcie squirt nie jest mi obce (chociaż nigdy nie trafił się taki [oby jeszcze], który byłby w stanie mi zapewnić), acz ejakulatem przyjęło się nazywać wystrzał spermy (TompMode: Jak podaje SJP… [lub po prostu Wikipedia, chociaż on jej nie ufa]). Owszem, ejakulacja to wystrzał (również kobiecy), ale sam ejakulat już nie. Polecałabym przy korekcie to zmienić.

Nie do końca rozumiem, o co chodzi z przeskakiwaniem charakteru Klary. Możesz mi to wyjaśnić?


Tak jak pisałam, momentami jest jak ktoś, kto dostał po raz pierwszy zgodę na taką formę uciechy, podchodzi do tego, jak pies do jeża (gdzie wyraźnie otrzymuje sygnały ze strony kochanki [może to celowa poza, bo raz jest napomknięte "udając nieśmiałość Wiktorii"] i powinien jej się odpalić gej radar), a po chwili zachowuje jak napalona nimfomanka, w pełni świadoma, do czego to zmierza (zresztą sama Wiktoria ma podobnie, znów – wydaje się bardzo niepewna czy chce, czy nie, ale przychodzi i wie, że będą się kochać, ale jeszcze ma opory). Podobnie jest już w samą noc – rozpalenie, rozpalenie i nagle... "Czekaj, jeszcze troszkę wina". To ten opisany przeze mnie problem skakania między "seks" a "fabuła", a nie "seks wynikający z fabuły" (chociaż dobre tyle, że przynajmniej nie jest ona wyłącznie pretekstowa i abstrakcyjna jak stepująca matka, która utknęła w pralce).

Faktem jest, że pisałam to opowiadanie bardziej pod siebie i jestem z niego dumna.



I o to chodzi! Sam warsztat jest tak fajny, że mocno go zazdroszczę. I nawiasem mówiąc, dałam już z czystym sercem 8, więc nie myśl, że i mi się nie spodobało – po prostu szukałam trochę innych elementów, niż dostałam, ale nadal bawiłam się dobrze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Rascal czepiamy się bo możemy <3 Żeby było jasne, to taki przyjacielski przytyk, nie ma na celu Cię urazić.

Jeszcze jestem w trakcie ostatecznego poprawiania, bo tak jak już pisałam Agness w poprzednim komentarzu mam problem z entuzjazmem i wrzucaniem opowiadania natychmiast po jego napisaniu. ^^"

Spokojnie, Twoją opinię wezmę pod uwagę. <3 Chociaż bardziej przy pisaniu następnego opowiadania.

Hm, nie wiem w takim razie na jakie słowo mogę zamienić „ejakulat”. „Płyn” nie pasuje, „wydzielina” bardziej kojarzy mi się z samym śluzem. Będę musiała się nad tym porządnie zmóżdżyć.

Okej, teraz rozumiem to co miałaś na myśli przez skakanie! Widzę, że trochę mi nie wyszło podkreślenie, że Wiktoria nie jest nieśmiała, a po prostu stara się budować napięcie, łapać oddech i robić przerwy, żeby wzmocnić doznania. ^^" Pokombinuję jeszcze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@PióroAteny - więc się nie spiesz. Nie wiem, jaki masz system pracy, ale jeżeli dojdziesz z tekstem do poziomu "prawie dobrze", to go odłóż. Na tydzień, dwa, ile uważasz. Ale tak, żeby go w ogóle nie ruszać. A potem przeczytaj powolutku, zdanie po zdaniu. Jeśli masz wprawę, możesz od razu zrobić redakcję i korektę, a jak nie, najpierw przeczytaj "luzem", potem zredaguj, a na końcu usuń błędy. Sama zobaczysz, że efekt będzie lepszy niż robienie wszystkiego za jednym zamachem.

I taka mała sugestia: jeśli Ty sama, znając własnych bohaterów od majtek, będziesz miala z nimi jakikolwiek problem, to czytelnik tym bardziej. Erotyk to erotyk, czasami trzeba coś mocniej podkreślić albo wręcz podać łopatologicznie. Ale to już sama będziesz wiedziała, co jest najlepsze w danym momencie 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-5
Odnoszę się do dyskusji, bo opowiadania (jeszcze?) nie przeczytałem.
Ejakulat to poprawnie użyta nazwa wobec cieczy wytryskującej z kobiety podczas squirtu, czyli silnego orgazmu połączonego z wytryskiem. Tak twierdzi
https://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/kobiecy-wytrysk-skad-sie-bierze-kobiecy-wytrysk-i-czy-kazda-kobieta-mo-aa-qY4E-n46Y-vxH8.html
Mniej mi się podoba "fajerwerka", użyta w tym samym zdaniu. Nie ma takiego rzeczownika.
Czasownik wybuchnąć w czasie przeszłym dokonanym w rodz. żeńskim ma dwie formy: wybuchła i wybuchnęła/wybuchnęłam. Pierwszą stosuje się do urządzeń (bomba lotnicza), a drugą przenośnie wobec osób.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+6
-4
@Tomp „wybucła” powiadasz??? O matko! Nigdy bym nie pomyślała.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp oba poprawione w razie czego. Do poprzednich uwag też się odniosłam, więc jestem ciekawa jaka będzie Twoja ostateczna ocena, jeśli zdecydujesz się przeczytać. Do czego, naturalnie, nie jesteś zobowiązany.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.