Baza (I)
4 czerwca 2013
Szacowany czas lektury: 6 min
Jestem młodą początkującą hmmm pisarką i jest to moje pierwsze opowiadanie. Uzasadniona krytyka w komentarzach jest mile widziana :)
2155r. baza wojskowa na granicy Polski z Ukrainą, sąsiednie kraje łączą siły by pokonać nadchodzącego wroga. Niestety bezskutecznie, z powodu wielu klęsk zmniejszyła się liczba żołnierzy, postanowiono więc zaciągnąć do wojska kobiety.
Zauważyła go zza kuchennego okienka, gdy siadał zmęczony po ćwiczeniach przy jednym z wielu stołów w stołówce, bez słowa namysłu zrzuciła swój kuchenny fartuch i podbiegła do niego przynosząc mu ciepłą porcję jedzenia. Uśmiechnął się widząc ją, ucałował w policzek i zabrał się za jedzenie.
Sandra była lekko zaokrągloną blondynką z włosami za ramiona, mimo, że nosiła wojskowy strój to i tak wyglądała ślicznie w jego oczach. Miała dopiero 17 lat a już ją zaciągnęli do wojska i wsadzili na kuchnie. "Bydlaki" pomyślał z niesmakiem, jedyne co dodawało mu otuchy to, to że była jego, tylko jego. Każdy kto się do niej zbliżył zostawał z pogruchotanymi kośćmi lub ugodzony jednym z jej śmiercionośnych noży, które nosiła w pokrowcu na udzie.
- Arku? Słyszysz mnie? Pytałam jak ci poszły dzisiaj ćwiczenia. - Wyrwała go tym z myślenia, odwrócił się lekko w jej stronę zaszczycając ją jego ciepłym miłym spojrzeniem, zawsze lubiła jego duże błękitne oczy, umięśnione ciało oraz lekką opaleniznę. Roześmiał się cicho i odpowiedział jej w końcu:
- Mój oddział znowu sobie robił jaja z ćwiczeń, ja haruje a oni się obijają, ehh przynajmniej mnie szanują. Boje się tylko, że jak dojdzie co do czego, to sobie rady nie dadzą - uśmiechnął się smutno i dokończył jeść obiad. Sandra o nic więcej nie pytała, nie musiała. Dobrze wiedziała jak wygląda sytuacja tak samo jak wiedziała, że Arek pada z nóg i jedyne na co ma teraz ochotę to prysznic z nią i zaśnięcie na jej nagich pełnych jędrnych piersiach.
- Zjadłeś już? Ohh no zostaw tą miskę i teraz chodź, cuchniesz i to niemiłosiernie a znając życie chłopaki znowu zajęli ci prysznic - powiedziała tak by zwabić go do siebie bo w głębi stęskniła się za nim. - Wykąpiesz się u mnie, no dalej rusz się - rozbawiona ciągnie Arka za rękę, on niechętnie wstał i poszedł za nią do skrzydła żeńskiego.
Jej współlokatorki nie było więc bez krępacji wszedł za nią do łazienki, rozebrał się i wszedł pod prysznic. W tym czasie ona wsadziła do automatu jego ubrania i po chwili dołączyła naga do niego.
- Mrrr... Mówiłem Ci już, że cie uwielbiam mała? - zaśmiał się i chwycił za jej sutka, bawi się nim a ona w tym czasie zaczęła namydlać ręce i gąbkę.
- Chcesz mi umyć plecki kicia? - zapytał żartobliwie, a ona w zamian pokazała mu język i odpowiedziała:
- No chyba śnisz? - wiedziała, że go to rozdrażni troszkę, zaczęła się śmiać a on złapał ją okręcił tyłem do siebie tak, że oparła się dłońmi o drzwi kabiny a Arek wymruczał:
- Przegięłaś koteczku, mmm tak cie wymiętoszę i wymyje za kare, że mnie będziesz unikać przez najbliższe kilka tygodni. - Zaczęła się śmiać, zawsze ją bawiły jego groźby. On zaczął ją pieścić, chwycił dłonią za jej piersi, delikatnie ją ściskał. Usta przywarł do jej szyi, uwielbiał ją tam całować, podniecało go to, co było widać po jego przyrodzeniu. Sandra natomiast ochoczo oddawała się jego pieszczotą i sięgnęła ręką do jego penisa, zaczęła go masować a on w tym czasie zaczął ją myć. Czując jej delikatną skórę pod dłońmi czuł jeszcze większe podniecenie, i jej ręka na jego penisie "mmm ona jest boska! I to moja! Ona jest cała moja! Oddała mi się! Pokochała mnie a ja ją, mógł bym oddać za nią życie" pomyślał gdy zaczęła go mocniej pieścić. Palcami dotarł do jej gorącego i mokrego już skarbu, potarł delikatnie i wdarł się palcami, po czym nie wytrzymał i wszedł w nią od tyłu. Zaskoczona zadrgała, przeszedł ją dreszcz podniecenia, robił to co lubiła najbardziej, ugniatał jej pierś, pieścił palcami drugiej ręki łechtaczkę i rznął ją od tyłu i ahh te jego usta, myślała, że przez nie oszaleje. Ciepła woda ciągle na nich leciała a oni kochali się nie myśląc by to przerwać gdy zaczęły ją przechodzić solidne dreszcze podniecenia on przyśpieszył... Doszli razem.
- Ej no przestań! Jesteś nieznośny! - powiedziała roześmiana gdy on na zmianę ssał jej piersi i ją łaskotał.
- Mmm dobrze wiem, że tego chcesz - podgryzł lekko jej ucho. Ona uśmiechnęła się i przytuliła jego głowę do swoich piersi, oboje leżeli w samych majtkach przykryci do pasa kołdrą.
- Dobrze, że coś się stało i moja współlokatorka została na nocnym dyżurze, nie chciała bym Cie wyganiać - mówi głaszcząc go po jego brązowych krótkich włosach.
- A myślisz, że ja bym chciał odchodzić? Rzygać mi się chce na myśl ze jutro muszę znowu biegać po tym pieprzonym polu i jeszcze wieczorem iść na obchód mam 25 lat w tym wieku powinienem już się w miarę ustatkować a nie gnić w jednym pokoju z grupką nieokrzesanych gówniarzy, którzy nie wiedzą ile to jest 2+2.
- Oj no ciii... Spokojnie, dlatego ciebie właśnie wybrali na dowódce oddziału. Chyba wiesz ile to jest te 2+2 co? - zaśmiała się ale za chwile sykła z bólu ponieważ ugryzł ją w sutek.
- Masz za swoje. - powiedział z satysfakcją w głosie i uniósł się lekko na łokciach, po czym ugryzł ją lekko w nosek i ucałował policzek i usta.
- Hmmm jesteś paskudny, ale mój. - wymruczała cicho - Śpijmy już, dobranoc. - mówiąc to zgasiła lampkę.
- Dobranoc - odpowiedział całując ją delikatnie w pierś.
Obudził się z bólem głowy, ubrany w mundur. Był cały brudny i zniszczony, rozejrzał się. Już wiedział gdzie leżał pomiędzy ludźmi z jego oddziału którzy... Nie żyli. Zerwał się, chciał poszukać ocalałych lecz upadł, spojrzał w dół i wtedy zaczął krzyczeć na cały głos Nie mógł uwierzyć w to co widzi, jego lewa noga została oderwana, widział krew i swoją kość, jego noga, która mu dotąd wiernie służyła zamieniła się w kikut o długości jakiś 30cm. Zwymiotował, nie wiedział o co chodzi, jak się tu znalazł co się stało. Udało mu się podnieść, na jednej nodze doskoczył do wnętrza bazy. Doskoczył do skrzydła żeńskiego, nie widział żywego ducha co go tylko jeszcze bardziej przeraziło. Wbiegł do jej pokoju, nie było nigdzie jego ukochanej. Sprawdził jej grafik i pomyślał "no tak pewnie jest w kuchni" westchnął pełen ulgi i doskoczył tam, wszedł do stołówki i zobaczył obraz, który na długo pozostanie w jego pamięci. Pełno trupów, jego rodziny, przyjaciół, znajomych, mentorów. Lecz nigdzie nie mógł dostrzec jej... Rana na jego kikucie bolała go niemiłosiernie krew kapała z niej jak tylko się poruszał. Pełen obaw ale i nadziei postanowił doskoczyć do kuchni, przewrócił się przerażony. Zobaczył swoją ukochaną, swoją najdroższą jak stoi przy blacie kuchennym, miała siną skórę, jej jasne włosy zamieniły się w kruczoczarne, brzuch miała rozpruty, dobrze widział co tam kroiła, to było dziecko, dziecko, które ona sama sobie wyjęła z brzucha. Odwróciła się w jego stronę, uśmiechnęła paskudnie i powiedziała coś głosem co przyprawiało go o ciarki, a brzmiało to mniej więcej tak:
- Zginiesz! Zginą wszyscy! Zgnijesz w tej pieprzonej bazie! Zostawiając mnie samą bezradną na pastwę losu! - krzycząc to pochyliła się i odgryzła mu drugą nogę, zęby miała drobne jak u rekina. Nie przeszkadzały jej jego krzyki, błagania i przekleństwa a on ciągle powtarzał:
- To tylko sen! Kurwa mać tylko sen! Niech mnie ktoś obudzi!
Zerwał się z łóżka cały mokry od potu, ciężko dyszał. Obmacał swoje całe ciało, był cały. Szarpnięciem wybudził Sandrę ze snu.
- Arek co jest? - pyta przecierając zaspane oczy.
- Nic, nic najdroższa. Miałem zły sen. Przepraszam, a teraz śpijmy - powiedział obejmując ją i czule gładząc po brzuchu.
~KONIEC CZĘŚCI I