Barmanka
26 stycznia 2016
Szacowany czas lektury: 8 min
Paweł oparł się o wytarty blat baru i spojrzał na barmankę, grzebiącą w lodówce na zapleczu. Mimo mroku panującego w lokalu, doskonale widział dziewczynę, której wiek ocenił na dwadzieścia. W zasadzie nie powinna go interesować. Nosiła miniówę z jakiegoś grubego materiału, wysokie kozaki i ciepłą bluzę, które sprawiały komiczne wrażenie na chorobliwie wychudzonym ciele. Uroku dodawały jej niezwykle długie włosy o żółto-rudym kolorze, spięte w prosty warkocz. Wydłużały smukłą twarz o drobnym nosku i wąskich ustach. Brakowało jej gracji, przypominała raczej dziecko niż kobietę, a mimo to zerkał, kiedy schylała się po alkohol. Chociaż więcej musiał sobie wyobrażać, niż faktycznie dostrzegał, nie mógł wyrzucić jej obrazu z głowy.
Może wzbudziła w nim zainteresowanie, gdyż oczekiwał czegoś więcej po tym wieczorze. Spojrzał w bok, gdzie kumple żywo dyskutowali nad pustymi butelkami po wódce. Liczył, że na wieczór kawalerski skombinują mu jakąś dziewczynę, tak żeby zamoczył ostatni raz przed zaobrączkowaniem, jednak widział po rozmazanych, wyluzowanych minach, że nie planują dla niego innych atrakcji. A tak liczył na ostatni skok w bok.
Spojrzał kolejny raz na barmankę, która wróciła z zaplecza, niosąc dwie butelki, ze śladami odcisków drobnych palców na idealnie oszronionych powierzchniach. Uśmiechała się w taki sposób, jakby to był jej pierwszy dzień w pracy.
- Coś jeszcze? - zapytała żywo.
- Może numer twojego telefonu? - Spojrzał w oczy dziewczyny z dużą śmiałością. Speszył ją.
- To będzie siedemdziesiąt osiem złotych. - Nie takiej liczby się spodziewał. Wyciągnął portfel i odliczył kwotę.
Dziewczyna podeszła do kolejnego klienta, ignorując obecność Pawła. Zezłościł się, ale nie okazał tego. Wrócił do kumpli, którzy przywitali go pijackimi okrzykami jak zbawcę. Kawaler nie zamierzał jednak zrezygnować z rozbuchanych pragnień i wykorzystywał każdą okazję, by porozmawiać z barmanką.
- Wziąłbym jakiś sok.
- Porzeczka, banan, pomarańcza?
- Niech będzie porzeczka. - Kiedy sięgnęła po pieniądze, delikatnie ją chwycił. - I numer telefonu. - Mrugnął do zaskoczonej dziewczyny.
- Mam chłopaka.
- Obiecuję, że o niczym mu nie powiem.
- Przepraszam, ale jestem w pracy. - Dziewczyna zaczęła tracić cierpliwość.
- To może po pracy.
- Nie. - Zakłopotana jego nachalnością, oddaliła się, by zająć się czymkolwiek. Paweł nie odpuszczał.
- To chociaż zdradź mi swoje imię. - Przesunął się za nią.
- Proszę dać mi spokój.
- Proszę, tylko imię i znikam.
- Wiktoria. - odrzekła, naiwnie wierząc, że to będzie koniec kłopotów.
- Piękne imię pięknej dziewczyny. - Posłał jej uśmiech i oddalił się, wracając do coraz mniej ożywionych kumpli.
Godzinę później nie tylko koledzy Pawła opuścili lokal, ale również inni bywalcy. Siadł w cieniu, obserwując salę i Wiktorię, która zabrała się za sprzątanie. Postanowił wyjawić swoją obecność.
- Pomogę ci. - Prawie krzyknęła, gdy wychylił się z mroku swojego fotela, schowanego w kącie sali.
- Nie trzeba, poradzę sobie. Powinien pan już iść, zamykamy.
- Jaki pan? Jestem Paweł. - Podał jej dłoń, na co z oporem odpowiedziała uściskiem. - Chciałem ci podziękować za dzisiejszy wieczór. Wiem, że daliśmy się trochę ponieść, za co ogromnie przepraszam. Muszę dodać, że byłaś niezwykle profesjonalna.
- Dziękuję. - Komplement padł na podatny grunt, a przynajmniej tak zrozumiał blady uśmiech na jej twarzy.
- Pozwól więc, że chociaż pomogę ci szybciej skończyć. Zasłużyłaś na odpoczynek.
Kiwnęła głową, czym rozochociła Pawła. Nie omieszkał wykorzystać każdej szansy, by dotknąć dziewczyny i obdarzyć ją kolejnymi komplementami, jednocześnie starając się zachować dystans. A przynajmniej sprawiać pozory dystansu. Jednak alkohol napędzał męskie ego, pozwalając mu na coraz śmielsze poczynania. Wiktoria stawiała słaby opór.
- Dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy. Mogę jeszcze coś zrobić? - zapytał z zamierzoną niewinnością w głosie.
- Wszystko zrobione.
- Na pewno? Wydajesz się spięta. - Zbliżył się bardzo blisko, zmuszając barmankę do oparcia się o ścianę. - Może mógłbym zrobić ci masaż?
- To nie będzie konieczne. - Próbowała uciec, ale objął ja w pasie.
Była niezwykle drobna, wręcz karłowata przy wyrośniętym Pawle. Pracował fizycznie całe życie, więc nie musiał wkładać siły, by powstrzymać dziewczynę.
- Przestań udawać. Wiem, ze ci się podobam i masz na mnie ochotę. Ja na ciebie mam ogromną. - Dyszała ciężko, patrząc w przeszklone oczy mężczyzny. - Podoba mi się, jak pachniesz. - Zaciągnął się efekciarsko. - Chcę zobaczyć cię nagą.
Zadrżała, kiedy silna dłoń wzniosła się do biustu. Paweł znów musiał uruchomić wyobraźnię, masując miejsce, gdzie powinny być cycki. Zniecierpliwiony rozpiął zamek i zerwał bluzę z Wiktorii. Wciąż opierała się o ścianę, jakby została do niej przyklejona. Cienka bluzeczka skrywała biustonosz, który już po pierwszym dotyku okazał się push-upem. Paweł zaczął tracić cierpliwość, nie mogąc wyczuć upragnionych piersi pod palcami. Chwycił za jej rękę i przyłożył do własnego krocza.
- Czujesz, jak na mnie działasz? - Wciąż miała rozwarte usta, jak dziecko na widok niezwykłego zjawiska. - Weź go do ręki.
W końcu Wiktoria wykazała jakąś aktywność i wsunęła rękę za spodnie. Z pewnym oporem głaskała rosnący wzgórek. Tymczasem mężczyzna porzucił biust i skupił się na pupie. Gruby materiał krótko stanowił przeszkodę, do momentu gdy zadarł miniówkę. Chłodna skóra znikała pod cieniutkimi majtkami. Pupa rozczarowała Pawła swoją kościstością. Miał coraz większe wrażenie, że dobiera się do dziecka, a nie do kobiety.
Jego dotyk rozbudził barmankę i wkrótce obiema dłońmi masowała członek. Zniecierpliwiony dał jej znak, że może opuścić jego spodnie, co przyjęła z pewną ulgą. „Super, muszę ją wszystkiego nauczyć”, westchnął i objął jej głowę, kiedy kucnęła naprzeciwko niego. Przynajmniej nie musiał jej mówić, co ma teraz zrobić. Naciągnęła skórę i włożyła szczyt do buzi. Bawiła się językiem, przyjemnie drażniąc Pawła, ale szybko zapragnął czegoś więcej. Pchnął mocniej, wywołując odruch wymiotny u dziewczyny.
- Dasz radę. - Spróbował ją dopingować. - Musisz umieć takie rzeczy.
Pchał dalej, blokując jej głowę. Czuł, jak zapiera się o jego nogi, próbując uciec, ale nie miała szans z rosłym mężczyzną. Z ulgą przyjęła, kiedy i tym się znudził. Podniósł skołowaną dziewczynę, którą ogarnęła drażniąca pobudzonego Pawła obojętność. Wyglądała na zagubioną, ale penis już sterczał, jak pies, który chwycił trop, więc podpity facet nie zamierzał przejmować się nastrojem Wiktorii. Pomógł zrzucić jej resztę ubrania i od razu pomyślał, że musi się śpieszyć. Mógł policzyć wszystkie jej żebra, pupa przypominała dwa wygładzone przez strumień kamienie, a piersi wyglądały jak dwa placki z rodzynkami na środku. Spróbował je pomasować, ale szybko zrezygnował.
Pchnął ją na bar i rozchylił uda. Przynajmniej cipka wyglądała zachęcająco. Przejechał dłonią, wyczuwając wilgoć. Uśmiechnął się i wszedł bez ceregieli. Krzyknęła krótko i zesztywniała, ale nie uciekła. Pragnął chwycić Wiktorię za cokolwiek, ale tylko długi warkocz dawał mu taką sposobność. Szarpnął mocno, wyginając dziewczynę w łuk. Rżnął jak oszalały, wsłuchując się w bolesne pojękiwania dziewczyny. Przyłożył wolną dłoń do odbytu, ale jak tylko poczuła, co zamierza, odwróciła głowę i krzyknęła:
- Nie!
Zamierzał zignorować protest, ale w tym samym momencie doszedł. Pchnął jeszcze kilka razy, wyciskając ostatnią kropelkę do młodej pochwy. Uśmiechnął się rozleniwiony, uwalniając dziewczynę z uścisku. Od razu podeszła do sterty ubrań i zaczęła się ubierać. Ani razu nie spojrzała na Pawła.
Poczuł się urażony. Sprawił jej niezłą przyjemność, a nawet nie raczyła się do niego uśmiechnąć. „Niewdzięczna pizda”, myśl zakończył siarczystą plwociną pod nogi barmanki, po czym wyszedł w zimny mrok opustoszałego miasteczka.
Drażniła go dzisiejsza młodzież. Cokolwiek by się nie działo, należało jak najszybciej umieścić wpis w Internecie. Właśnie załatwił dziewczynie niezłe rżnięcie, a po wszystkim tylko gapiła się w telefon, zupełnie go ignorując. Nie zależało mu na rozwinięciu znajomości - dziewczyna nadawała się wyłącznie na krótki wyskok - ale mimo wszystko oczekiwał jakieś wdzięczności.
Szedł w mroku ulicy, rozświetlonego bladymi latarniami, zmęczonymi własnym istnieniem. Pod stopami chrzęściła cienka warstwa śniegu, którego prawie nie dostrzegał spod gęstych kłębów pary, wydobywającej się z każdym oddechem. Mimo, że szedł główną drogą, okolica wydawała się opuszczona przez ludzi i Boga. Po kilku minutach poczuł nieprzyjemne dreszcze, kiedy świadomość samotności rozbijała się o zapity umysł. Gdyby nie majtki sklejone z przyrodzeniem, już dawno zapomniałby o Wiktorii.
Pomyślał o narzeczonej, jednak myśli te nie były przyjemne. Przerażała go świadomość, że od teraz musi pozostać wierny i przez resztę życia będzie ruchał tylko jedną cipkę. Gdy wcześniej pojawiały się takie myśli, planował, jak urozmaici życie erotyczne, bynajmniej nie zastanawiając się czy wybrance spodobają się jego pomysły. Teraz jednak kłuła go świadomość, że nawet to może nie wystarczyć i koniec końców będzie zmuszony pokombinować.
Pogrążony w myślach nie usłyszał na czas, że już nie idzie chodnikiem w pojedynkę. W tym samym momencie, kiedy odwrócił się, by zobaczyć, co tak chrzęści za jego plecami, świat zawirował, odbierając mu świadomość. Kiedy otwarł oczy, poczuł smak krwi w ustach i promienisty ból rozchodzący się po twarzy. Próbował rozejrzeć się, ale trzech rosłych mężczyzn, schowanych pod ciemnymi kapturami, skutecznie odcinało dopływ światła. Wyciągnął dłoń w górę, nie wiadomo czy w geście błagania czy dla odpędzenia debili zasłaniających latarnie.
- Fajnie było zaruchać, co? - Wszyscy głośno zarechotali, wprawiając Pawła w drżenie.
- Nie rozumiesz, kiedy kobieta mówi nie, hę? - Śmiechy umilkły gwałtownie, kiedy drugi z nich zadał pytanie. Nikt nie oczekiwał od Pawła odpowiedzi.
- Wiesz co, pierdolony chuju? Zaruchałeś ostatni raz. - Trzeci z nich pochylił się nad nim. - Od dzisiaj zawsze gdy pójdziesz się odlać, będziesz płakać jak pizda, wypominając dzień, kiedy zraniłeś naszą kumpelę.
Kiedy się podniósł, na Pawła spadła salwa potężnych kopniaków. Był przerażony swoją bezbronnością, w myślach przeklinając Wiktorię za niewdzięczność. Jednak wytrzeźwiał dopiero, gdy pierwszy raz oberwał w krocze. Napastnicy dopiero się rozgrzewali, a prawdziwa kara była jeszcze przed nim. Nie wiedział, jak długo trwały tortury, ale kiedy już nie miał siły krzyczeć z bólu, gdy jego penis i jądra zmieniały się w miazgę, rozpłakał się, zanurzony w szorstkim puchu.
Sprawcy już dawno zniknęli, a on wciąż nie mógł uwierzyć w niesprawiedliwość, jaka go spotkała. „Co za suka”, powtarzał bez przerwy w myślach, ale słowa nie przynosiły ulgi, tłamszone przez okropną świadomość, że jego przyrodzenie może już się do niczego nie nadawać.