Allo Allo (I)

11 września 2022

Szacowany czas lektury: 31 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Allo, Allo moi mili. Nienawidzę brukowanych uliczek. Wybacz negatywizm. Naprawdę starałam się ze wszech miar zacząć jakoś pozytywnie. Jak jednak pozytywnie mogę zacząć, kiedy nie mija tuzin kroków, a obcas mi grzęźnie i klinuje między kamieniami. Jeśli nie postawisz czółenka płasko, równiutko jak kamiennej płytki podczas kafelkowania akropolu to zamieniasz się w linoskoczka, chwila balansu jak na linie i albo uff, albo bam i wywrotka. Śliska, zroszona poranną rosą połać kamiennego łba nie pomaga, zelówki  postukują, a to jebane echo odbija się od ścian budynków dudniąc jak nie przymierzając remizowa orkiestra z pijanym bębniarzem. W tych okolicznościach przyrody, rzecz jasna, nikt, a zwłaszcza ja, nie chce przyciągać uwagi, bo uwaga w tych okolicznościach może oznaczać życie. To znaczy jego brak. Śmierć w sensie. Toteż naszym przyjacielem, a właściwie moim przyjacielem bo to niestety samotny spacerek, jest jeszcze nieopadła porankiem mgła, ale hałasu unikajmy za wszelką cenę, przyciąga drapieżniki w ciężkich podkutych buciorach.

Jeszcze zanim więcej o tym moim wątpliwej przyjemności spacerze, gdzie podwiewany tyłek jest najmniejszym z problemów, to pozwolę sobie szanownemu gronu wyjaśnić może dlaczego tu jestem… czyli najpierw o lewactwie. Po diagnozie jakoby moje słowo nasiąknięte było tym tam właśnie lewactwem, postanawiam wyrżnąć, znaczy wyżąć gąbkę i napisać coś w nurcie prawicy. Jako niewiasta nawykła do korekty pod ciężarem biskupiego, męskiego spojrzenia, co ma moc korytowania biegu rzeki mego życia. Innymi słowy kornie postanowiłam się naprawić, zatem poszukałam i mam…

…i właśnie dlatego idę po tej brukowanej uliczce w zbyt krótkiej spódnicy, z aż nadto wysokim stanem, co w połączeniu z tym obcasem, co rusz to utykającym w bruku, czyni ze mnie niby gazelę, a jedyną mą osłoną przed kłami drapieżnika, na tej mgliście brukowanej uliczne jest poranna mgła. Idę co piątkową, starannie zaplanowaną trasą z kawiarni od René. Jeśli nie kojarzycie René Artois jesteście w naszej grze uwikłań zwycięzcami. Błogość niewiedzy. Zazdroszczę wam waszej bezbronnej nieświadomości. Rene gra w każdej drużynie i jest ze wszystkimi, począwszy od ruchu oporu, przez Wermacht, na Gestapo kończąc, co w czasach granicznych zdaje się być jedyną zwycięską strategią człowieka wszechstronnego. Trzyma rękę na pulsie biegu zdarzeń, odpowiednio wiosłując w akurat intratnym kierunku. Tak wiem, że sprawia wrażenie zagubionego przygłupa, ale niech was nie zwiedzie jego maska. Rene nie jest gazelą, Rene to hiena. I tu właśnie wymaga przypomnienia, ta moja wiejska kanka z mlekiem, bo to na jej dnie właśnie noszę każdego piątku do tajnej kwatery Gestapo złote pięciorublówki. Nie mylicie się – przez ręce Helgi Geerhart dla Her Otto Flicka, człowieka mrocznego i przesączonego złem.

Rene Artois właściciel małej kawiarenki, w podziemiach której toczy się rozgrywka o warty miliony franków portret Upadłej Madonny z Wielkim Cycem, jest osobą wszechstronną. Ja też jestem osobą wszechstronną, tyle tylko, że nie mam kawiarni, kontaktów, prywatnej armii, ani władzy, gram więc pionkami. Chowając dumę na lepsze czasy, stałam się erotyczną zabawką fetyszysty Flicka, kulejącego gestapowca z kłopotami ze wzwodem, co w zasadzie było akceptowalną częścią planu. Gdy jednak Michelle Dubois - ta chora lesba z ruchu oporu wetknęła mi w gardło pistolet…

- Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzała dwa razy! – Krzyknęła Michelle. Leżałam z rozbitym nosem w jakiejś trudnej do zidentyfikowania piwnicy. Chłód kamiennej podłogi i spleśniałe od wilgoci powietrze, nie pachniały jak nadzieja i po prawdzie, nie różniły się tak bardzo od gestapowskich lochów. Zdjęła mi z głowy śmierdzący cebulą i przesączony krwią, szmaciany worek. Niestety zamiennie jako pomocy dydaktycznej w wykładzie o naszej współpracy, użyła swojej obleczonej w ciężkie lesbijskie, wojskowe buciory nogi. Przygniotła mi przeponę skazując na płytkie dychanie. – Będziesz fotografować dokumenty u tej mendy Her Flicka. Rozumiesz kurwo? - W zasadzie to, że ruch oporu zorientuje się, że daje dupy Rene i gestapo, i że w kance z  mlekiem noszę złote monety od Rene, było tylko kwestią czasu. Mój zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach plan kruszył się pod naciskiem buta Michelle Dubois. Zdjęła but pozwalając mi wypełnić przeponę i płuca powietrzem. Podciągnęła teatralnie na biodra kraciastą spódnicę i usiadła na mnie okrakiem. Nachylając się nad moją twarzą patrzyła prosto w moje oczy. Nie była ładna, chociaż miała piękne kręcone, lśniące włosy. Kasztanowy odcień i głęboko zielone oczy wpatrujące się we mnie z pasją z jaką lwica zaciska zęby na gardzieli gazeli. Wsunęła dłoń w swoje majtki i przymykając lekko oczy i zaczęła się brandzlować. Byłam przestraszona, a może zaskoczona. Szoku doznajemy, kiedy rzeczywistość przekracza granice naszej wyobraźni. Podobno uznajemy wtedy, że to nie ma prawa się dziać i opuszczamy własne ciało. Ja byłam w moim ciele. Michelle przystawiła mi do twarzy palce utytłane w szklistym śluzie.
– Będziesz moją suczką… - wymruczała. A jej lesbijska eskorta się ulotniła, zostawiając nas same. Jakby instynktownie wyczuwając moją bezbronność. – Będziesz moooją suuuuczką Nikolaaa… - trochę brzmiała upiornie, a trochę obrzydliwie… a trochę podniecająco. Byłam pobita i zziębnięta. Nie wiem czy połknęłam jej lepkie palce z odwagi czy ze strachu. Ssałam je i widziałam jej zadowolenie. Wepchnęła je głęboko, brutalnie z podłym uśmiechem. Bez ostrzeżenia moje gardło zaczęło bulgotać a ja w panice łykać powietrze. Dźgnęła kilkukrotnie wywołując fontannę śliny, z moich czerwonych oczu popłynęły mi łzy. Smagnęła mnie dłonią w policzek. Zapiekło, zabolało. Rozmazała mi ślinę otwartą dłonią po twarzy.
- A teraz mnie niemiecka kurwo wyliżesz, taaak? – Przeciągała słowa jak upiorna nauczycielka. Przytaknęłam kiwając głową, a ona po chwili wylądowała swoją mokrą cipą na moim języku. Z bliska zobaczyłam jej krocze tylko przez moment. Ciemna cipka, przystrzyżona tydzień temu. Bułeczka, nabrzmiała i mokra. Rozciągnięta dwoma palcami, usiadła na moim języku. To było dziwne uczucie, niespodziewane. Czułam jakby własna cipkę na mojej własnej twarzy. Znałam cipkową instrukcje obsługi. Michelle trzymała mnie za włosy szarpiąc je jak uzdę przy każdym szerszym ruchu jej bioder rozsmarowywała mi się po twarzy. Byłam zaangażowana. Mieszałam na rozklejonych na mojej twarzy wargach ślinę z jej śluzem. Oparła się biodrami na mojej twarzy, wyginając mi żuchwę, aż poczułam lekkie strzyknięcia. Kołysała się tak mocno, pokrzykując i posapując, a ja starałam się złapać choćby łyk powietrza.
- Liż. Liiż kurwa. – Nie była głośna, sapała jak lokomotywa. Biła biodrami jakby ujeżdżała kutasa, a ja starałam łapać oddechy. Unosiła się lekko na kolanach i przyciskała najmocniej. Jej uda ścisnęły moją głowę. Wydała z siebie stłumiony krzyk, dziwny dźwięk jak krzyk przez zagryzioną skarpetę. Czułam ją na całej mojej buzi, brodzie. Przesunęłam delikatnie płaskim językiem po jej mięsistych wargach, była otwarta. Język wsunęłam się do środka czując kisiel, zahaczyłam mocno o nabrzmiałą łechtaczkę.
- Ooouaaa! Starczy. – Krzyknęła i jebnęła mi z całej otwartą dłonią w ucho. Poczułam jakby drut penetrujący moją głowę, zapiszczało przeraźliwie. – Bądź ostrożna, to zabolało… - powiedziała i zaczęła powoli się ze mnie zwlekać, a ja czułam jak pachnę rozkoszą tej lesby. Miałam zdrętwiałą szczękę i piszczało mi niemiłosiernie we łbie. Wstałam chwiejąc się jeszcze na nogach i jak menel tuż przed rozpoczęciem żebrackiej formuły poprawiłam ubranie w kierunku „wyglądać schludnie”. Piwnicę wypełnił zimny szczęk metalu. Kątem oka zobaczyłam jak przeładowuje Waltera P38. Schyliła się nade mną i wsunęła mi do ust lufę. Szum ciszy i pisk w mojej głowie zlewały się w przeraźliwie długie milczenie. Powoli naciągnęła kciukiem kurek pistoletu. Szczęk sprężyn zamroził mnie w kamień. Jej wzrok warzył jak głaz. Nie dotykała mnie ale była jak strzyga  gniotąca moje płuca.
- Słuchaj uważnie bo nie będę powtarzała dwa razy. Jesteś moją własnością. Robisz zdjęcia dokumentów u tej kurwy Herr Flicka.

Obciąg dalszy nastąpi.

Ten tekst odnotował 7,116 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 1.49/10 (19 głosy oddane)

Komentarze (2)

+3
0
"Ciężkie lesbijskie, wojskowe buciory" - to powinien być tytuł tej grafomanii.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Opowiadanie prawie udane, ale owe „prawie”, czyni wielką różnicę między ciekawą historią a mizerią. Pomysł na dość mroczne w klimacie opowiadanie ciekawy, ale nieprzemyślane i niechlujne wykonanie kładzie cały projekt. Całość sprawia wrażenie tekstu napisanego byle jak, ot tak, na kolanie, co powoduje, że mogę ocenić je najwyżej na 3 gwiazdki.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.