Alexis Wild: Skok w dorosłość

18 czerwca 2021

Opowiadanie z serii:

Szacowany czas lektury: 9 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Zdecydowałam się rozpocząć cykl opowiadań z natury Science-Fiction. W moim zamierzeniu będzie to zbiór opowiadań z życia seksualnego ponętnej pani archeolog, od rozpoczęcia szkoły średniej począwszy, na końcu kariery skończywszy. Nie chcę się jednak trzymać chronologii wydarzeń, a same opowiadania będę publikować według losowej kolejności.

Po ukończeniu studiów moja młodzieńcza sielanka dobiegła końca. W pogoni za pracą udałam się na planetę „York”. Pamiętam, że było to wtedy idealne jak dla mnie miejsce do rozpoczęcia kariery zawodowej. Jednym słowem była to najbardziej rozwinięta planeta w okolicy. 

Podobnie jak setki, jeśli nie miliony dziewczyn, które dotarły tam przede mną, byłam święcie przekonana, że jako ambitna absolwentka wydziału archeologii międzyplanetarnej, miałam tam szansę znaleźć pracę w zawodzie. 

Planeta „York” była w końcu międzygalaktycznym centrum finansowym, gdzie międzygwiezdne korporacje na co dzień rekrutowały ambitnych i zdolnych pracowników. 

Wprawdzie ja sama dopiero wchodziłam na rynek pracy, jednak moja młodość, a więc i otwarty umysł stanowił niepodważalny atut na wczesnym etapie kariery.

Fizycznie „York” była średniej wielkości planetą, którą zwyczajnie ktoś odkrył w złotej erze eksploracji kosmosu, a na sam koniec postanowił zbudować tam wielkie miasto. 

Dla lepszej komunikacji podzielono całość siecią okrążających ją autostrad. To właśnie tamte cienkie linie dróg widziałam przez okno promu, gdy zbliżyłam się do stacji orbitalnej „Jan Heweliusz” będącej głównym punktem przesiadkowym wszystkich migrantów ze wszystkich zapyziałych stron wszechświata.

Zgodnie z usłyszanymi przed przylotem wskazówkami swoje pierwsze kroki skierowałam do poleconej mi agencji nieruchomości, gdzie rzekomo od ręki można było znaleźć niedrogi lokal w sam raz na dobry początek swojej przygody z wielkim miastem. 

Pamiętam, że zaraz po przylocie na miejsce udało mi się wynająć niewielką kawalerkę w dzielnicy prostytutek i podrzędnych barów.

Zdecydowanie niezbyt wysoka jakość mojej najbliższej okolicy w późniejszym czasie dała się szczególnie zauważyć, gdy wracałam w nocy z pracy w restauracji. 

Tamte wszystkie dziewczyny, które po zmroku stały w skąpych strojach na skraju chodnika i wiecznie starały się zaczepić nadjeżdżający samochód, szybko stały się wizytówka tamtego miejsca w mojej wyobraźni. 

Na szczęście udało mi się znaleźć pracę bardzo szybko, chociaż jak zawsze w takich przypadkach bywa, samo zajęcie nie była jakoś w szczególności dla mnie atrakcyjne. 

Krótko mówiąc, moja nowa praca była ciężka i wymagająca. Na szczęście na początku miałam zdecydowanie łatwiej niż niektóre nowe koleżanki z pracy. Było tak, ponieważ już wcześniej w ostatnich latach nauki pracowałam dorywczo w tym zacnym zawodzie.

Najbardziej gorący jak dla mnie okres rozpoczął się dopiero od momentu, gdy poznałam nowego dostawcę. Chłopak miał na imię Bartek. Był dobrze zbudowanym blondynem, a jego gęsto wytatuowane ramiona robiły wrażenie nie tylko na mojej skromnej osobie.

Oczywiście, zanim zaprosiłam swojego nowego chłopaka do siebie, nie mogło zabraknąć tak zwanej: „szybkiej randki”. Oboje musieliśmy się przecież nieco lepiej poznać i chociaż oboje mieliśmy już o sobie blade pojęcie, zdecydowaliśmy się na wcześniejszą wizytę w chińskiej knajpce.

Myślę, że oboje zdawaliśmy sobie wtedy doskonale sprawę z tego, że nasze wspólne spotkanie to jedynie formalność. Krótko mówiąc, oboje postanowiliśmy być wierni staroświeckiej tradycji i to pomimo faktu, że podjęliśmy już wcześniej odpowiednie decyzje.

Pamiętam, że nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi wejściowych od swojego mieszkania, a jedynie przekręciłam klucz w zamku, zanim poczułam jego rękę na swoim pośladku. Uszczypnął mnie delikatnie, a ja w odpowiedzi przekroczyłam zużyty próg niczym zgrabna kozica.

Bartek bez najmniejszego skrępowania wszedł za mną, a ja trzymałam go za rękę. W pośpiechu zaświeciłam światło i w niewielkim przedpokoju zrobiło się zupełnie jasno. Zrobiłam, to zanim przywarłam plecami do jednej ze ścian.

W jasnym blasku żarówki zobaczyłam wyraźnie twarz chłopaka stojącego przodem do mnie. Bartek miał średniej długości włosy, a jego jasne loki zakrywały mu wysokie czoło. Wszystkie włosy miał ułożone w lekkim nieładzie, a wystające kości policzkowe zaznaczały się wyraźnie na podłużnej twarzy. 

Szeroki tors chłopska zakrywała niebieska koszulka ze spranym logo jakiejś drużyny sportowej, natomiast jego zużyte jeansy musiały kiedyś być również niebieskie, jednak teraz niewiele zostało z pierwotnego koloru. 

Już na pierwszy rzut oka materiał spodni stojącego przede mną mężczyzny  wydawał mi się zdecydowanie zbyt ciasno opinać jego krągłości, a na dodatek wybrzuszenie pomiędzy jego udami było aż nazbyt widoczne, aby objętościowo mieściło się w pewnych rozsądnych granicach. 

To właśnie w tamtym kierunku sięgnęłam, gdy tylko tanie drzwi od mojego mieszkania zatrzasnęły się za nami z głuchym trzaskiem. Przez następną chwilę masowałam jego krocze z niesłychanie pogodną miną. Słodka świadomość zwycięstwa nad wszystkimi znajomymi dziewczynami z pracy, które konkurowały ze mną przez ostatni tydzień, przyjemnie wypełniła moje myśli. 

Szybko poczułam jak jego przyrodzenie, twardnieje między moimi palcami i już w pierwszym odruchu pragnęłam natychmiast ściągnąć swoje białe tenisówki. Chciałam natychmiast poczuć go w sobie i zrobić to, na co miałam ochotę w zdecydowanie mało delikatny sposób, jednak już chwilę później to on zdecydował się na wykonanie pierwszego ruchu.

Stanął pewnie przede mną i bez zbędnych ceregieli zaczął całować. Nasze języki szybko się spotkały i rozpoczęły swój lubieżny taniec. Zdecydowanie oparł swoją drugą dłoń na moim drugim pośladku, a dopiero w następnej kolejności i przycisnął moje wciąż chronione ubraniem łono do swojego krocza. 

Dopiero wtedy obie ręce Bartka rozpoczęły swoją podróż ku górze. Wędrowały wzdłuż mojego kręgosłupa, a ponieważ jego palce z gracją wślizgnęły się pod moją krótką kurtkę z delikatnej skóry, już niebawem rozpoczęły swoją mozolną podróż po mojej nagiej skórze.

Gdy dotarły pod delikatny materiał skromnego topu ze sporej wielkości dekoltem, bardzo szybko wymacały zarys stanika i co ważniejsze umiały bez większego trudu go rozpiąć. 

Głównie dlatego biały materiał z dwiema wypustkami legł bezsilnie na moich stopach, a sam Bartek pchnął mnie na ścianę za moimi plecami. Zrobił to lekko, ale gdyby zrobił to mocniej, wcale bym się na niego nie obraziła. 

Moje ciało już płonęło żywym ogniem. Za sprawą jego niewinnych pieszczot byłam spragniona fizycznego kontaktu z jego skórą. Dyszałam ciężko, a gdy wyraźnie zainteresował się dolnymi partiami mojej garderoby, wprawnie rozpiął mój rozporek i guzik od spodni.

Podniosłam wtedy łokcie i niedbale zrzuciłam kurtkę i top. Zalotnie wygięłam się w jego stronę. Oparłam głowę o tylną ścianę, a jasna skóra moich nagich piersi błyszczała w jasnym świetle. 

Spojrzałam na niego zachęcająco, a na moich ustach zagościł wcale nie wieloznaczny uśmiech. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że oboje tego pragniemy. 

Zacisnęłam zęby, gdy jego palec dostał się pomiędzy moje delikatnie rozszerzone nogi i zaczął pieścić moje łono. Chciałam coś powiedzieć, jednak słowa utkwiły mi w ustach, a oddech stał się bardziej przerywany. 

Nieprzytomna z ogarniającego mnie zewsząd podniecenia odkleiłam w końcu plecy od ściany i bez słowa odepchnęłam go dłonią od siebie i weszłam do dużego pokoju. Było tam jedno spore okno, jednak na zewnątrz zapadła już ciemność.

Pełne chmur niebo wespół z przenikającymi się przez nie księżycami stworzyło urokliwy pejzaż, a różowa poświata neonu reklamującego jakiś klub go-go mieszczący się trzy piętra niżej, rozlewała się na kolorowym dywanie. 

Różowa smuga była bardzo dobrze widoczna w zalegającym półmroku, zanim zdecydowanym ruchem włączyłam światło. Dopiero w następnej kolejności w milczeniu usiadłam na kanapie ustawionej po prawej stronie od wejścia do pokoju. Przy okazji rozszerzyłam dziarsko kolana. Bartek podążył wraz ze mną i nieco zarozumiale stanął naprzeciwko mnie. Całkiem zgrabnie rozpięłam jego skórzany pasek, który wraz z materiałem jeansów już niebawem wylądował na wykładzinie pod naszymi stopami. 

Oczywiście nie miałam zamiaru tracić jeszcze większej ilości czasu na bieliznę Bartka, zwłaszcza że jej cienki materiał nie mógł już skutecznie zakryć imponujących rozmiarów jego przyrodzenia. 

Głównie dlatego rozchylając delikatnie usta i spojrzałam nieco tępo na czubek jego męskości, który pomimo uciskającego ją materiału sterczał dumnie tuż przed moim nosem. 

Zwilżyłam więc wargi i sięgnęłam odważnie w kierunku szerokiej gumki opinającej jego talię. Z moją wyraźną pomocą jego bielizna opadła, a ja sama bardzo uważałam i starałam się zachować jak najbardziej delikatnie wobec niego. 

Z całym szacunkiem dla jego naprężonego do granic możliwości przyrodzenia, bardzo szybko zacisnęłam palce na tamtym wygiętym w górę pręcie i powoli zbliżając językiem usta. Zbliżyłam do niego głowę i znowu rozchyliłam usta.

Oboje trwaliśmy w milczeniu, gdy jego męskość wypełniła moje usta. Przez dłuższą chwilę z uporem maniaka śliniłam jego delikatną skórę. Moje wargi pracowały bez ustanku, a gardło zaczęło przy tym wydajać charakterystyczny hałas.

Bartek oddychał głęboko, natomiast swoje dłonie trzymał sztywno splecione ze sobą. Dopiero po dłuższej chwili zdecydował się oprzeć jedną z dłoni na moim czole. Wtedy właśnie zaczął odsuwać moją głowę w tył. Cofnęłam się więc nerwowo i spojrzałam poruszona w górę.

Szybko dostrzegłam grymas dezaprobaty na jego twarzy, podniosłam się więc niczym dama i odwróciłam się tyłem do niego. Uklękłam na kanapie, obróciłam nos w bok i nie spuszczając z niego oka, oparłam się łokciem o miękkie oparcie.

Widziałam doskonale, jak się zbliża do mojego nagiego tyłka. Gwałtownie wstrzymałam oddech, gdy tylko poczułam, jak mnie wypełnia. Powróciłam głowę i zacisnęłam powieki. Wszedł ciężko i zdecydowanie nie bezboleśnie.

Najpierw nastąpiło pierwsze, zdecydowane pchnięcie, potem następne. Eksplozja bólu i nieśmiało kroczącej za nim przyjemności wypełniła mój umysł. Wskutek jego gwałtownych działań moje pośladki odskoczyły na zbyt wielką odległość, głównie dlatego zdecydowanym ruchem nadgarstków chwycił mnie w talii i szarpnął moje ciało z powrotem w tył.

Pisnęłam żałośnie, nim zdarzyłam zacisnąć zęby. On jednak nie zwrócił na ten fakt najmniejszej uwagi, tylko w dalszym ciągu czynił swoje. Nasze ciała zderzały się ze sobą rytmicznie, a charakterystyczne dźwięki, połączone z moimi przerywanym piskiem bardzo szybko wypełniły małą sypialnię.

Mój przerywany oddech mieszał się ze wszelkim hałasem powodowanym nie tylko ruchem naszych ciał, ale również jego ochrypłym oddechem. W pewnym momencie cofnął się nagle, a ja zaskoczona wyprostowałam się i podniosłam na prostych rękach. Moje dłonie ciągle jednak nie straciły oparcia w postaci miękkiego materiału kanapy.

Spojrzałam na niego zaskoczona, jednak bardzo szubko zorientowałam się w jego zamiarach. Najwidoczniej nie lubił monotonni. Wstałam więc, a uczyniłam to, jak najbardziej zalotnie jak tylko umiałam. Patrzyłam, jak tym razem to on siada na kanapie. 

Oparł się wygodnie i rozłożył ręce. Teraz ja sama mogłam na nim usiąść bez większych przeszkód, co też uczyniłam. Zrobiłam to z wprawą, a zanim do końca zgięłam swoje kolana, moja dłoń powędrowała w stronę jego przyrodzenia. Delikatnie wprowadziłam jego trzonek we właściwe miejsce i opadłam na niego z wrodzonym wdziękiem.

Nasze ciała znowu zagrały, a ja oparłam dłonie na mięsistych na ramionach Bartka. Gwałtowne ruchy moich bioder, które niebawem zaczęłam szybko wykonywać, również nie pozostały bez wpływu na otaczającą nas ciszę.

Kanapa, a zaś w szczególności jej sprężyny i tym razem pracowały głośno. My sami zaś milczeliśmy, zupełnie jak byśmy uczestniczyli w jakiejś tajnej schadzce zbuntowanych nastolatków.

Zeszłam z niego, dopiero kiedy już poczerwieniała z nadmiaru rozkoszy twarz Bartka powiedziała mi, że spełnienie jest blisko. Wtedy to właśnie zwinnie zsunęłam się z niego i szybko wylądowałam na podłodze u jego stup.

Kucnęłam i po raz ostatni tego wieczora zacisnęłam palce na jego już lepkim przyrodzeniu. Pamiętam, że zaledwie po paru ruchach mojego nadgarstka wytrysnął mi nagle w twarz, jednak zdążyłam zamknąć oczy. Natychmiast przetarłam powieki, a dopiero w następnej sekundzie ruszyłam do łazienki, gdzie odkręciłam wodę i zaczęłam obmywać twarz.

Pamiętam, że oboje mieliśmy ze sobą jeszcze cztery podobne spotkania. Wszystkie skończyły się w podobny sposób. Najpierw wspólna wizyta w skromnej restauracji, a dalszy ciąg w moim mieszkaniu. 

Niestety szybko go straciłam i zdecydowanie nie była to wina zazdrosnej koleżanki z pracy. Bartek zwyczajnie rozpoczął karierę gwiazdy lokalnej telewizji. Oczywiście musiał zrezygnować z pracy kuriera w restauracji, aby zająć się na poważnie aktorstwem, które wcześniej było jedynie jego hobby.

Niestety jak dla mnie pracując telewizji, poznał mnóstwo nowych kobiet i zwyczajnie nie znalazł już na mnie więcej czasu. Usunęłam się więc grzecznie w cień historii i zajęłam się innymi mężczyznami ze swojej ligi.

© Weronika Czarnowiejska, Warszawa 2021.

Ten tekst odnotował 4,985 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 1.57/10 (8 głosy oddane)

Komentarze (11)

+4
0
Wrzuciłaś opowiadanie do działu warsztat, więc proszę, pamiętaj siostro w piórze, że moje uwagi są jedynie moimi uwagami. Odnoszę się do utworu. I moją jedyną intencją jest pomóc. Pamiętaj, że to moja subiektywna analiza i wcale nie musi być słuszna. Jednak swoje zdanie mam prawo i chcę wyrazić.

Zgodnie ze starą zasadą, że najpierw krytyka (ale naprawdę konstrukcyjna) a później pochwała, pozwól, że odniosę się częściowo do Twego opowiadania.

Kilka moich osobistych uwag. Proszę, traktuj to, jak życzliwe sugestie, które możesz całkowicie odrzucić. Pamiętaj, że będzie to przejaskrawiona analiza, ale dzięki temu wskażę na rzeczy, które nie potrafią wejść przed oczy autorowi (wiem, co piszę😉

...moja młodość, a więc i otwarty umysł...


Młodość nie zawsze oznacza otwartego umysłu. Czy nie lepiej brzmiało by "młodość, a także otwarty umysł"? Wtedy dodajesz jeden atut więcej, a nie wątpliwy wniosek wynikający z tego, że ktoś jest młody.

Fizycznie „York” była średniej wielkości planetą, którą zwyczajnie ktoś odkrył w złotej erze eksploracji kosmosu, a na sam koniec postanowił zbudować tam wielkie miasto.


Czy można zwyczajnie odkryć planetę? Raczej jest ona widoczna na przyrządach nawet z odległości wielu lat świetlnych. No i średniej wielkości w porównaniu do czego? Ziemi? Marsa? Jowisza? Słońca? Z tego zdania wynika również, że złota era eksploracji kosmosu już się zakończyła. Szkoda 🙁 No i ten, kto odkrył tę planetę sam wybudował miasto? Na koniec czego? Życia, podróży?


podzielono całość siecią


Całość czego? Planety, czy miasta? No i jak podzielono, skoro autostrady były dookoła? Raczej otoczono.

„Jan Heweliusz” będącej


Brak przecinka. Ogólnie brakuje Ci wielu przecinków, ale nie będę tutaj wszystkiego "cytował".

jakość mojej najbliższej okolicy


"Jakość okolicy" brzmi dziwnie. Może lepiej użyć słowa "atrakcyjność"?

szybko stały się wizytówka tamtego miejsca w mojej wyobraźni. 


Z tego szyku w zdaniu wynika, że miejsce znajdowało się w jej wyobraźni. Jeżeli tak, to w porządku. A jakby odwrócić: w mojej wyobraźni szybko stały się...

samo zajęcie nie była jakoś w szczególności dla mnie atrakcyjne. 


Poza literówką w porządku, ale może inny szyk wyrazów upłynni to zdanie?

rozpoczął się dopiero od momentu


Chyba "w momencie" będzie lepiej się czytać? 😉

robiły wrażenie nie tylko na mojej skromnej osobie


Czy nie za bardzo komplikujesz? "Na mnie wrażenie" brzmi bardziej naturalnie. Ale jeżeli zależy Ci na ekwilibrystyce językowej, to nie ma sprawy.
Od przedstawienia chłopaka od razu przechodzisz do tego, że on jest już jej chłopakiem. Za szybko. Dodaj jeden akapit, jak do tego doszło, lub jak to się stało. Tutaj masz lukę w ciągłości fabuły.

Trzy następne akapity są dla mnie niejasne. Czy tzw. "szybka randka" oznacza wizytę w knajpie? No i dlaczego ich spotkanie było tylko formalnością? Ktoś to zaaranżował? Było to ustalone wcześniej? No i chcieli się lepiej poznać, czy mieli o sobie blade pojęcie? O jaką staroświecką tradycję chodzi? Przynajmniej jedno zdanie wyjaśnienia (bo każdy z nas pamięta pewnie inną takową). Jakie odpowiednie decyzje? Czego dotyczyły? Knajpki? Tradycji? Poznania się lepiej?
Odczuwam, że tutaj pisałaś na trybie "flow" w którym łatwo założyć, że czytelnik zna Twoje myśli i intencje, bo one są "przecież oczywiste" i wynikają z fabuły. Wiadomo, że nie wolno wyjaśniać wszystkiego, żeby nie robić z czytelnika głupka, ale rzeczy istotne dla fabuły warto wyjaśnić.

przekroczyłam zużyty próg niczym zgrabna kozica.


To próg był, niczym zgrabna kozica?

Opis wyglądu chłopaka brzmi tak, jakby widziała go pierwszy raz. Ale przecież w tej części historii zna jego wygląd dość dobrze. Takie anatomiczno-fizjologiczne opisy postaci warto dać na początku. Wcześniej miałaś taki moment. Poza tym, wrzucanie opisów w momencie, w takim momencie studzi atmosferę i zatrzymuje akcję. Czy naprawdę chcesz to robić tutaj? On właśnie zaczął się do niej dobierać. Ona się podnieciła. W pośpiechu rozpoczynają miłosny akt a Ty nagle wyskakujesz z nieistotnym w tym momencie studzącym opisem.

opinać jego krągłości


Chłopak miał krągłości? To literacki atrybut kobiet/dziewczyn. Nie twierdzę, że to źle. Sam mam trochę krągłości 😉 ale opis mężczyzny opisami najczęściej zarezerwowanymi dla kobiety, odbiera mu męską siłę w tej scenie.

...aby objętościowo mieściło się w pewnych rozsądnych granicach. 


Oj. Ja bym to zmienił. Znowu: nie wiemy, jakie są te granice? Jak mierzone? W ogóle to zdanie nie czyta mi się dobrze.

pogodną miną


Masuje krocze chłopaka (sama tam sięgnęła) i jest "pogodna"? Nie podniecona? Napalona? Radosna? Pogodnym się jest w momencie, gdy siedzisz nad górskim jeziorem i wpatrujesz się w turkusową toń odbijającą błękit nieba, a po nieboskłonie kołują jastrzębie i pierzaste obłoki.
Dobra, pojechałem po bandzie 😉

Słodka świadomość zwycięstwa nad wszystkimi znajomymi dziewczynami z pracy, które konkurowały ze mną przez ostatni tydzień, przyjemnie wypełniła moje myśli. 



Konkurowały w czym? W jakiej dyscyplinie? Konkurencji? Chodziło o chłopaka? A może o coś innego? Czy on jest przedmiotem jakiejś koleżeńskiej rywalizacji? Tego nie rozumiem.

Tutaj muszę przerwać. Z braku czasu i podejrzenia, że już chyba wystarczy. Dokończę, jeżeli otrzymam jakiś znak od Ciebie, że przyjmujesz to, co napisałem, jako naprawdę serdeczną analizę. Pamiętaj, że patrzę na to redakcyjnym okiem, które może przyczepić się do wszystkiego. I najczęściej tak właśnie robi.
Twoje opowiadanie jest pierwszym, nad którym zdecydowałem się pochylić.

Z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki, że rzadko trafia się tutaj naprawdę "dobrze czytające się" opowiadanie. Najczęściej teksty są tak napisane, że wszelka analiza nie ma sensu. Teksty takie nadają się do napisania od nowa.

No i drugi powód. Twoje opowiadanie czytało mi się naprawdę dobrze. Poza drobnostkami, które wypisałem, prowadzisz akcję sprawnie. Przecież nie ma idealnych pisarzy. Zdecydowanie sam do takich się nie zaliczam. Jedyni pisarze, którzy nie popełniają błędów, to tacy, którzy niczego nie piszą (ale czy takich można nazwać takich szanownym mianem?). Zdania konstruujesz tak, że czyta się to bez literackiej czkawki. Fabuła faluje. Jest naprawdę dobrze. Widać, że masz talent. Cieszy mnie to, że nie rozwlekasz akcji. Ale są momenty, gdy trzeba podnieść napięcie, posterować emocjami, wprowadzić niepewność, przytrzymać akcję. Pisz dużo i czytaj to, co napisałaś na głos. Jeżeli w zdaniu nie połamie Ci się język, lub fonetycznie będzie to brzmiało dobrze, to zdanie jest w porządku.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Pablito Świetny komentarz. Szkoda, że bez odpowiedzi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A jakiej odpowiedzi się spodziewałeś?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Choćby krótkiego dziękuję.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Nie wiem czemu, ale dziś wzięło mnie na rozebranie czegoś. Niestety, padło na Twoje opowiadanie, @wero_czarnowiejska. Nie ukrywam, że do tego zachęcił mnie komentarz Pablito. Ponieważ będzie to rozbiór opowiadania, siłą rzeczy, pomimo unikania tego, pewne fragmenty będą pokrywać się z uwagami Pablito, chociaż niekonieczne w taki sam sposób. To zaczynamy:

na planetę „York”


Użycie cudzysłowu sugeruje, że nie jest to oficjalna nazwa planety, a potoczna. Jednak z tekstu nie wynika, że tak jest, więc cudzysłów należałoby usunąć.

...ambitna absolwentka wydziału archeologii międzyplanetarnej, miałam tam szansę znaleźć pracę w zawodzie.

Planeta „York” była w końcu międzygalaktycznym centrum finansowym, gdzie międzygwiezdne korporacje na co dzień rekrutowały ambitnych i zdolnych pracowników.


Co ma wspólnego archeologia z centrum finansowym? Może należałoby dodać coś w rodzaju, że „w związku z tym przyciągała też rekruterów, łowców młodych talentów z każdego rodzaju wykształceniem”? Brzmiałoby wiarygodniej.

moja młodość, a więc i otwarty umysł


Znowu: co ma piernik do wiatraka? Są osoby w podeszłym wieku, które cechuje otwartość umysłu i są młode osoby, których umysł zamknięty jest w ciasnej skorupie. „Moja młodość i otwarty umysł” lub jak zasugerował Pablito.

Fizycznie „York” była średniej wielkości planetą, którą zwyczajnie ktoś odkrył w złotej erze eksploracji kosmosu, a na sam koniec postanowił zbudować tam wielkie miasto.


„Fizycznie”, sugeruje raczej strukturę geologiczną. Po prostu to słowo jest niepotrzebne.
Nie zgodzę się z Pablito, że słowo „zwyczajnie” jet nie na miejscu. Sugeruje, że w owej złotej erze, tego typu odkrycia planet były czymś powszednim, częstym, czyli zwyczajnym. Jednak z tą częścią zdania po przecinku jest już problem. Jeśli dobrze zrozumiałam, powinno brzmieć jakoś tak: „a pod koniec tej ery powstało/zastało zbudowane tam wielkie miasto”.

Dla lepszej komunikacji podzielono całość siecią okrążających ją autostrad.


Nie można okrążyć siecią. Całość może być np. poprzecinana siecią autostrad.

Tamte wszystkie dziewczyny, które po zmroku stały w skąpych strojach na skraju chodnika i wiecznie starały się zaczepić nadjeżdżający samochód, szybko stały się wizytówka tamtego miejsca w mojej wyobraźni.


Powtórzenie (stały), Literówka: (wizytówkĄ). I jeśli to wspomnienie, co sugeruje wcześniejszy tekst, to raczej „w mojej pamięci”, niż wyobraźni.

samo zajęcie nie była jakoś


było

Krótko mówiąc, oboje postanowiliśmy być wierni staroświeckiej tradycji i to pomimo faktu, że podjęliśmy już wcześniej odpowiednie decyzje.


Odpowiednie, to znaczy jakie decyzje? Może określenie „konkretne” lub „jednoznaczne” decyzje nie budziłoby takich pytań?

Pamiętam, że nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi wejściowych od swojego mieszkania, a jedynie przekręciłam klucz w zamku, zanim poczułam jego rękę na swoim pośladku


Raczej „gdy”, a nie „zanim”.

Bartek miał średniej długości włosy, a jego jasne loki zakrywały mu wysokie czoło.


Za dużo zaimków. „Jego” albo „mu” zbędne. Kontroluj zaimki osobowe, bo w dalszej części opowiadania też bywa, że pojawiają się w nadmiarze.

jeansy


„dżinsy”. Nie ma powodu używać angielskich nazw, jeśli są spolszczenia.

Zdecydowanie oparł swoją drugą dłoń na moim drugim pośladku


Zaraz… pogubiłem się. A co z pierwszą dłonią i pierwszym pośladkiem? I powtórzenie (drugą – drugim).

Dyszałam ciężko, a gdy wyraźnie zainteresował się dolnymi partiami mojej garderoby, wprawnie rozpiął mój rozporek i guzik od spodni.


W tym zdaniu występuje jakiś dysonans. Z konstrukcji wynika, że gdy ona zaczęła dyszeć, on zainteresował się dolnymi partiami jej garderoby, tymczasem treść zdania tego nie potwierdza. Należałoby napisać to tak, aby sens zdania stał się jasny dla czytelnika. Może podzielić na dwa?

Chciałam coś powiedzieć, jednak słowa utkwiły mi w ustach, a oddech stał się bardziej przerywany.


Może lepiej „utknęły”, „uwięzły”, zamiast „utkwiły”?

odkleiłam w końcu plecy od ściany


Jeśli intencją autorki było zasugerowanie, że bohaterka była mocno spocona, to „odkleiłam” jest na miejscu, jeśli nie, to raczej „oderwałam”.

Pełne chmur niebo wespół z przenikającymi się przez nie księżycami


Iloma księżycami? Dwoma, trzema czterema… Przy pierwszym takim opisie warto zaznaczyć, aby czytelnik mógł sobie to wyobrazić. Później, nawiązując do tego widoku już taką informację się pomija.

imponujących rozmiarów jego przyrodzenia


Ostrożnie! Tak się składa, że im większy penis, tym gorsze opowiadanie.

Powróciłam głowę i zacisnęłam powieki.


„Powróciłam głowę”? Coś tu nie gra.

Wskutek jego gwałtownych działań moje pośladki odskoczyły na zbyt wielką odległość, głównie dlatego zdecydowanym ruchem nadgarstków chwycił mnie w talii i szarpnął moje ciało z powrotem w tył.


Skoro pozycja obojga jest znana, to nie wystarczy: „...chwycił mnie w talii i szarpnął z powrotem”? I czemu „głównie”? Jaki był jeszcze powód?

Pisnęłam żałośnie, nim zdarzyłam


ZdĄżyłam (literówka).

a ja oparłam dłonie na mięsistych na ramionach Bartka


Barczystych ramionach”?

u jego stup


A czasem nie „stóp”?

Niestety jak dla mnie[,] pracując telewizji, poznał mnóstwo nowych kobiet i zwyczajnie nie znalazł już na mnie więcej czasu. Usunęłam się więc grzecznie w cień historii


Przecinek w zaznaczonym miejscu poprawiłby czytelność zdania. Tylko czy nie lepiej: „Niestety dla mnie, pracując w telewizji, poznał mnóstwo nowych kobiet i zwyczajnie nie znalazł już więcej czasu na spotkanie ze mną”.
Unikasz powtórzenia i niezręcznego sformułowania „NA MNIE więcej czasu”.
I czemu „grzecznie”? Wydaje mi się, że to słowo jest zbędne.

Całe opowiadanie jest wciągające, nie powiem, że mocno, ale na tyle, by chcieć zapoznać się z dalszymi częściami, oby tylko ciąg dalszy nie stał się zwykłym „pierdolnikiem”, a zawierał coś więcej, czyli ciekawą fabułę.

Nie wiem, Autorko, czy zapoznasz się z moimi i Pablito uwagami, bo jak zauważyłem, nie zwykłaś odpowiadać plebsowi na uwagi, ale skoro już napisałem to… napisałem 😉
Jeśli uważasz, że ilość wypisanych błędów i uwag jest duża, to zważ, że zawodowy redaktor tekstów czy nawet korektor wyłapałby ich dużo, dużo więcej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To i ja dorzucę pół grosika.
"moja młodość, a więc i otwarty umysł"
@Indragor, @Pablito: "co ma piernik do wiatraka?"
Narracja prowadzona jest w 1. osobie. Mówi więc nie autor, lecz bohater. A bohater może pierdzielić, co mu się żywnie podoba. Nie rozliczajmy autora. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Indragor: "Nie można okrążyć siecią. Całość może być np. poprzecinana siecią autostrad."
Okrążyć nie, ale otoczyć by się już chyba dało. Przed oczami wyobraźni mam piłkę w siatce typu Авоська (obrazek tutaj: https://ru.wikipedia.org/wiki/Авоська. Przy okazji, jeśli ktoś czyta ten komentarz, poproszę o sugestię, jak to coś nazwać po polsku.)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@MrHyde, toż to zwykła siatka [na zakupy].
Otoczyć pewnie by się dało, tylko nie miałoby to sensu. Naokoło miasta siatka autostrad, a przez miasto nie ma jak przejechać 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To jest zwykła siatka? Czego to się człowiek nie dowie! 😉
Nie mam przed oczami oryginalnego tekstu (mój wewnętrzny leń nie pozwala przewinąć strony do góry), ale sens by to mogło mieć. Naokoło miasta siatka autostrad, więc naokoło miasta jeździ się świetnie, a w poprzek nie ma jak, bo nie ma miejskich autostrad. Zresztą, niech się autorka ustosunkuje.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Odnośnie do stwierdzenia, że nie mam zwyczaju opowiadania "plebsowi", to się z nim nie zgodzę. Zwyczajnie, gdy czytam komentarze odnośnie do samej narracji opowiadania, nieustannie zauważam, że chodzi wam o słowa, których zmiana zamieni moje opowiadanie w coś pozbawionego mojego stylu. Owszem, czytelnicy mogą dochodzić sensu niektórych użytych przeze mnie wyrażeń i myśli. W przeciwnym wypadku zmiana zastosowanych przeze mnie wcześniej zdań pozbawi cały tekst mojego ducha. Lubię niedopowiedzenia i tego nie zmienię. Jestem wrogiem dokładności i pisania od tak zwanej linijki.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
@wero_czarnowiejska

Odnośnie do stwierdzenia, że nie mam zwyczaju opowiadania "plebsowi", to się z nim nie zgodzę.


Jednak tak. W swoim komentarzu nie odniosłaś się bezpośrednio nawet do jednej z licznych uwag powyżej.

Lubię niedopowiedzenia i tego nie zmienię.


Czym innym są niedopowiedzenia, zmuszające czytelnika do zastanowienia nad treścią fabuły, budzące większe zaciekawienie, a czym innym zastanawianie się „co autor miał na myśli”, bo trudno zrozumieć sens zdania.

Zwyczajnie, gdy czytam komentarze odnośnie do samej narracji opowiadania, nieustannie zauważam, że chodzi wam o słowa, których zmiana zamieni moje opowiadanie w coś pozbawionego mojego stylu.


Nie. Owszem, są uwagi, które można nazwać kontrowersyjnymi czy fakultatywnymi, ale są takie, które wskazują na ewidentne błędy stylistyczne, interpunkcyjne czy ortograficzne. I nie ma to nic wspólnego ze stylem pisania. Oczywiście można próbować maskować niechlujstwo, bylejakość tekstu, zasłaniając się stylem pisania, ale nie uda się to w przypadku błędów ortograficznych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.