Ogień śle w niebo setki iskier,
zapach czerwcowych ziół
miesza zmysły.
Pod stopami
pulsuje ziemia,
odwiecznym rytmem życia.
Na krawędzi cienia
wirują kształty,
rozwiane włosy, splątane ręce.
Odrzucane skrawki skromności
Jeden po drugim
opadają na trawę.
Dłoń odnajduje dłoń,
usta szukają ust.
Zachłannie splecione ciała,
uciekając przed świtem,
zatracają się w sobie
pod starożytnym dębem.
I jest bardziej,
i jest mocniej,
i jest prawdziwiej
niż cokolwiek im znane.
Aż po samo,
tak bardzo wspólne
spełnienia.
Noc jest krótka.
Słońce pożera blask ognia,
Więdnie kwiat paproci,
Pryska czar…
Zawstydzeni,
rzucą sobie jeszcze
kilka ukradkowych spojrzeń,
w pośpiechu zbierając,
nawilgłe rosą ubrania.
zapach czerwcowych ziół
miesza zmysły.
Pod stopami
pulsuje ziemia,
odwiecznym rytmem życia.
Na krawędzi cienia
wirują kształty,
rozwiane włosy, splątane ręce.
Odrzucane skrawki skromności
Jeden po drugim
opadają na trawę.
Dłoń odnajduje dłoń,
usta szukają ust.
Zachłannie splecione ciała,
uciekając przed świtem,
zatracają się w sobie
pod starożytnym dębem.
I jest bardziej,
i jest mocniej,
i jest prawdziwiej
niż cokolwiek im znane.
Aż po samo,
tak bardzo wspólne
spełnienia.
Noc jest krótka.
Słońce pożera blask ognia,
Więdnie kwiat paproci,
Pryska czar…
Zawstydzeni,
rzucą sobie jeszcze
kilka ukradkowych spojrzeń,
w pośpiechu zbierając,
nawilgłe rosą ubrania.
brak komentarzy