Na Wielkanoc niespodzianka!
Mąż się przebrał za baranka.
W łóżku leży rozłożony
I tak mówi do swej żony:
- Wszak świąteczny jest poranek,
- A ja nie mam wciąż pisanek!
- Co mam zrobić byś zechciała
- I mi coś pomalowała!
- Powiedz, a ja za to ręczę
- Że Ci później się odwdzięczę.
Żona go puknęła w czoło,
I odrzekła mu wesoło:
- Może Ciebie rozczaruję,
- Ale nic nie pomaluję!
- Jeśli chcesz to swoje kulki
- Mocz w łupinkach od cebulki!
- Albo w wosku zamocz sobie,
- Bo ja nic Ci z tym nie zrobię!
- Nie są warte Twe wydmuszki,
- Bym brudziła swe paluszki!
Mąż się na to zdenerwował
Lecz klejnotów swych nie schował,
Tylko trochę urażony
Tak się zwrócił do swej żony:
- Obraziłaś me klejnoty,
- Przez to będziesz mieć kłopoty.
- Bo jest we mnie ta pokusa,
- Zrobić teraz Ci dyngusa!
- I na pewno Cię zaskoczę,
- Gdy Cię wiele razy zmoczę.
I się zabrał do roboty,
Czasu tracąc na pieszczoty
Dla swej żony już niewiele
Bo zanurzył się w jej ciele.
I był dla niej niestrudzony,
Biorąc ją od każdej strony.
A tym wszystkim jego żona,
Była mile zaskoczona.
Z podniecenia tak się wiła,
Że już wszędzie mokra była.
W środku i na całym ciele,
Bo ją zmoczył razy wiele.
A, gdy w końcu opadł z siły
Za to, że był dla niej miły,
Chciała bardzo podziękować,
Więc zaczęła go całować
Gdzie malować go nie chciała,
Że na ustach szminkę miała
W ramach miłej niespodzianki
Tam zrobiła mu pisanki.
Ps.
Każdy z Was niech zapamięta,
Że tradycja to rzecz święta!
Mąż się przebrał za baranka.
W łóżku leży rozłożony
I tak mówi do swej żony:
- Wszak świąteczny jest poranek,
- A ja nie mam wciąż pisanek!
- Co mam zrobić byś zechciała
- I mi coś pomalowała!
- Powiedz, a ja za to ręczę
- Że Ci później się odwdzięczę.
Żona go puknęła w czoło,
I odrzekła mu wesoło:
- Może Ciebie rozczaruję,
- Ale nic nie pomaluję!
- Jeśli chcesz to swoje kulki
- Mocz w łupinkach od cebulki!
- Albo w wosku zamocz sobie,
- Bo ja nic Ci z tym nie zrobię!
- Nie są warte Twe wydmuszki,
- Bym brudziła swe paluszki!
Mąż się na to zdenerwował
Lecz klejnotów swych nie schował,
Tylko trochę urażony
Tak się zwrócił do swej żony:
- Obraziłaś me klejnoty,
- Przez to będziesz mieć kłopoty.
- Bo jest we mnie ta pokusa,
- Zrobić teraz Ci dyngusa!
- I na pewno Cię zaskoczę,
- Gdy Cię wiele razy zmoczę.
I się zabrał do roboty,
Czasu tracąc na pieszczoty
Dla swej żony już niewiele
Bo zanurzył się w jej ciele.
I był dla niej niestrudzony,
Biorąc ją od każdej strony.
A tym wszystkim jego żona,
Była mile zaskoczona.
Z podniecenia tak się wiła,
Że już wszędzie mokra była.
W środku i na całym ciele,
Bo ją zmoczył razy wiele.
A, gdy w końcu opadł z siły
Za to, że był dla niej miły,
Chciała bardzo podziękować,
Więc zaczęła go całować
Gdzie malować go nie chciała,
Że na ustach szminkę miała
W ramach miłej niespodzianki
Tam zrobiła mu pisanki.
Ps.
Każdy z Was niech zapamięta,
Że tradycja to rzecz święta!
Jak Ci się podobało?