Zapomnienie
15 kwietnia 2016
Szacowany czas lektury: 6 min
Miłość zastąpiona zaspokojeniem.
Wiosna... Pojechałam nad nasze polskie morze po co może tylko po to by zapomnieć czy zapomniałam obawiam się że nie o wiele więcej miałam wspomnień.
Z samego rana jak tylko słońce było na niebie ubrałam się tak jak lubię, swobodnie w dresowe spodnie i stary znoszony podkoszulek, jeszcze czuć było w powietrzu chłód nocy, lubiłam ten stan, przed gorącym słońcem a po rześkiej nocy, to właśnie wtedy byłam sobą.
Szłam teraz brzegiem morza, fale obijały się leniwie o piasek, szum i trzepot mewich skrzydeł gdy siadały na palach falochronu.
Jeszcze tam nie dawno byłam u siebie, szare blokowisko tylko trzepak i parę pijaczków, miejscowych rozrabiaków jak na nich mówiono, teraz inne oblicze ludzkości, spokój jednocześnie zaciekawienie być może coś się zmieni.
W oddali zaszczekał pies, pomyślałam że nie tylko ja jestem tak wczesnym markiem, lubiłam zwierzęta więc gdy pędem zbliżał się do mnie wielki i jednocześnie szczęśliwy psiak uśmiechałam się do niego.
Był piaskowo - nakrapiany jak pieguski z czekoladą, spodobał mi się jego entuzjazm na morskie fale teraz coraz bardziej spienione, podbiegł i ni z tego ni z owego witał się już ze mną.
Usiadłam na piachu bo był o wiele za duży i całym swoim mokrym już ciałem oparł się o mnie a ja by nie upaść wolałam sama zejść do poziomu jego łap.
W takim położeniu zastał mnie jego pan tak mi się zdawało bo wołał go po imieniu
- Ty draniu PIEGUS ty draniu zostaw piękną panią w spokoju bo jeszcze ją zadepczesz...
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałam- kocham takie piegowate stworzenie a zwłaszcza jak nie chce mnie pożreć a cieszy się że mnie widzi...
- Tak oj tak on się cieszy że widzi a ja umieram ze strachu że coś pani zrobi bo to jego szczęście czasami jest za ciężkie...
Po tych słowach sam zaczął się śmiać jak PIEGUS po prostu z impetem wpadł na niego i przewracając go tak jak mnie na kolana pobiegł dalej.
Nie wiedziałam co dalej zrobić byłam w kropce bo raz że nie chciałam zawierać znajomości a dwa potrzebowałam samotności w końcu po to właśnie tutaj byłam.- Witam wybacz że się jeszcze nie przedstawiłem ale jakoś zagubiłem się w tych harcach na kolanach... jestem Janusz...
- Miło mi ja jestem Aleksandra znajomi mówią Olka...
- Więc Olu widać ten mój drań w końcu na coś się przydał... tak myślę...
Już wiedziałam gdy spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczyma że nie tylko w falach Bałtyku można zatonąć a w nich na pewno.
Tak o ot zaczęła się moja samotna przygoda która przerodziła się w morskie zapomnienie, zapomnienie o jednej pechowej miłości, zapomnienie o bólu zawziętości i naiwnej bajce.
Od tego dnia od rannych godzin byłam już zagubiona - znaleziona, Janusz starał się nie narzucać po prostu był obok gdy wychodziłam z hotelu, był obok gdy jadłam posiłki, opowiadał o sobie o życiu o tym że przyjeżdżając tutaj zostawił za sobą wszystko włącznie z żoną już byłą a kończąc na pracy też już byłej.
Tak by to wszystko trwało lecz czas pędził bałam się że kiedy skończy się mój wyjazd nie dość że nie zapomnę o tamtym to będę cierpieć z powodu nowego, tego nowego właśnie coraz bardziej się bałam.
Otworzyłam oczy nowego dnia, za oknem świeciło słońce lecz ja czułam że dziś coś się stanie, dziś będzie reszta mojego życia, zapomnienie lub pamięć, ubrałam się w letnią sukienkę na ramiączkach, splotłam włosy, wyszłam, zatrzaskując drzwi swojej przeszłości.
Jak zawsze z rana szłam już znajomą wydeptaną ścieżką przez wydmy nad morze szum tych samych fal, te same mewy i ten sam słony zapach, oblizując usta smakowały jak łzy, słone i spadające na policzki, byłam pewna że teraz już nie mogę zawrócić, uciec i powiedzieć sobie że nic nie czuję bo czułam, wiedziałam że to co teraz się dzieje zaważy na moim przyszłym życiu.
Na przeciwko jak zwykle zobaczyłam znajomą sylwetkę, szedł jak ja pewnym a jednocześnie powolnym krokiem, był dziś bez PIEGUSA to coś musiało znaczyć i znaczyło z daleka już wiedziałam że on właśnie on sprawi czy zaświeci słońce czy spadnie deszcz.
- Cześć przejdziemy się dziś gdzieś gdzie nie ma nikogo, czy pozwolisz bym nie wiem co powiedzieć ale czy pozwolisz bym był z tobą?
- Cześć chętnie pójdę tak bardzo chętnie, sam wiesz że tak jak ty spędziłam te chwile z tobą wspaniale, ciekawie i miło...
Noga za nogą szliśmy w ciszy, spokoju, lekkie muśnięcie dłoni, spojrzenie gdy jedno z nas chciało sprawdzić to drugie, bicie serc coraz szybsze i głośniejsze.
Na odległej samotnej plaży osłoniętej z każdej strony przez głazy, usiedliśmy na jednym z nich, rozgrzanym już rannym słońcem, blisko siebie ramię w ramię, splecione dłonie, spojrzenie w oczy i słowo
- Pragnę ciebie i nie tylko to chcę być blisko tak jak tylko pozwolisz, trzymać ciebie w ramionach, całować usta, dotykać miejsc gdzie rozpalimy nasze ognisko, brać ciebie i dawać siebie czy pozwolisz?...
- Śniłam o tym marzyłam ze to powiesz że to poczuję chyba...słuchaj chyba zacząłeś dla mnie wiele znaczyć za wiele jak na przyjaciela a za mało jak na męża bądź mym kochankiem, mym spełnieniem na wszystko lekiem na samotność tyle mogę ci dać tyle chcę od ciebie...
Tak właśnie się stało, teraz był mój a ja jego, ręce były już nasze.
Dotykał mnie jak jeszcze nikt, przesuwał je z ramion na szyję z szyj na piersi, pieścił mnie delikatnie a jednak stanowczo, czułam gorąco rozpływające się po moim ciele, zaczął mnie rozbierać.
Nie bałam się że ktoś może nas zobaczyć, zagubiłam się w jego dotyku pocałunkach, pieszczotach, zsuwał ze mnie sukienkę, byłam już naga gdy położył mnie na ciepłym piasku, całował i gładził dłońmi, zamknęłam oczy by czuć ciałem.
Wtedy on zdjął koszulkę gdy poczułam nagie ciało na swoim zadrżałam, sunął dłońmi po mnie sutki zniknęły w jego ustach, jęknęłam
głośno i uniosłam biodra na dotyk jego dłoni, pragnęłam już wszystkiego by poczuć go w sobie na sobie i pod sobą.
Uniósł moje biodra, delikatnie patrząc mi w oczy dłonią rozsunął uda i pieszcząc ich wnętrze wszedł głęboko jednym ruchem.
Byłam jego to on zawładnął mym ciałem to on nadawał tempa ruchom, kochał mnie twardym i mocnym jestestwem.
Spływałam potem on go scałowywał poruszając się we mnie, z każdym ruchem prowadził mnie na szczyt, ja każdym jękiem dawałam mu siebie.
Wciskał mnie w piach który zapłoną nie od słońca a od rozpalania mojego wnętrza, kochał mnie każdym mocnym pchnięciem, jego ręce podsunięte pod biodra dociskały go głębiej, mocniej i szybciej, byłam bliska gwiazd, czułam że lecę i stracę skrzydła spadając.
Wtedy podniósł mnie usadził na sobie i dobił teraz ja szybowałam na nim, dawał tępo szybkie mocne tępo miłości, on pieszcząc moje sutki szeptał...
- Szybciej chcę ciebie mocniej...
Brałam go tak jak chciał jak ja chciałam pragnęłam i musiałam
Teraz szybko do ostatniego ruchu dobijałam, czułam go w sobie głęboko, mocno i gwałtownie, w tej chwili poczułam dreszcze moje dreszcze a jego krzyk poczułam ten krzyk w sobie, spłynął we mnie wraz z moim niebem, byłam tam i jednocześnie nie byłam.
Opadłam na niego z jękiem i już wtedy wiedziałam był mój na zawsze a ja jego
- KOCHAM CIEBIE... tak mocno jak nigdy nikogo bądź ze mną tu i teraz i na zawsze...