Vampires Story
27 sierpnia 2012
Szacowany czas lektury: 4 min
To opowiadnie o wampirach. Niestety. Chcę jednak podkreślić iż to jest mój debiut i proszę o wyrozumiałość ;)
Wiele lat minęło od mojej ostatniej nieudanej czystki. Chciałam się nawet ujawnić, jednak powstrzymały mnie inne wampiry znacznie silniejsze i starsze. Od przemiany zawsze chciałam siać zło i zniszczenie. Dlaczego? Odpowiedź była łatwa... Nienawidziłam siebie i swojej rasy. To było okropne poczucie, że nigdy nie usłyszę bicia swojego serca. Nigdy nie będę mogła znaleźć mężczyzny i z nim się zestarzeć. Ukrywanie się i nie pozwolić, aby ktoś mógł Cię dotknąć, pocałować. Moje ciało było lodowate, jak bryła lodu. Pozwolić na to, aby zwykły śmiertelnik mógł mnie dotknąć i poczuci, że nie jestem do końca normalna doprowadzała mnie do szału. Moje ofiary to tylko dobrze zbudowani mężczyźni.
Późnego wieczoru poszłam do klubu, aby wypatrzyć kolejną ofiarę i zapomnieć o pożądaniu. Moim oczom ukazał się mój ideał ofiary, który właśnie wychodził z klubu. Dyskretnie poszłam za nim. Odwrócił się i spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami. Przez chwilę byłam pewna, że to człowiek a jednak nie. Był to przystojny wampir, wiedziałam iż go znam tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd. To zrozumiałe przecież liczyłam sobie ponad 600 lat. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on zrobił to pierwszy.
- Hmm przede mną stoi piękna wampirzyca. Jak się nazywasz? Spojrzał na mnie i wiedziałam, że on dobrze mnie zna. Odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Piękna? Raczej jak wszystkie tu. Sophie. Mój wzrok zawędrował na niego i zapytałam.
- A jak zwą Cię?
- Caleb. Mogę Cię stąd zabrać? Popatrzyła na mnie i odwrócił się, aby zobaczyć czy nikt tego nie słyszy.
- W sumie to mogę. Ciekawiło mnie dlaczego chcę się upewnić czy nikt naszej rozmowy nie słyszy. Jedak nie zapytałam. Nie musiałam się jego obawiać, przecież też jest wampirem.
- To chodź, pojedziemy samochodem, dobrze? Uśmiechnął się do niego i zapytał.
- Zgadzam się. Odwzajemniłam uśmiech.
Zaprowadził mnie do swojego samochodu, otworzył drzwi i powiedział spokojnym głosem.
- Zapraszam piękną damę.
Podróż do jego nie wielkiej will na tak jakby od ludzi trwała krótko. Ani ja się nie odzywałam, ani on. Dotarliśmy do jego willi, wyszłam z samochodu. W mgnieniu oka byłam już w środku.
- Chcesz coś do picia? Może jakiś alkohol? Spoglądnął na mnie.
- Taak, poproszę.
Poszedł szybkim krokiem do kuchni, która była raptem kilka kroków od kuchni.
- Pozwolisz, że się rozglądnę?
- Nie mam nic przeciwko.
Uwielbiałam szperać po czyimś domu, a jeśli to był przystojny wampir, to tym bardziej. Poszłam schodami do góry, do jego wielkiej sypialni. Była cudnie urządzona, jak z resztą cały dom. Podeszłam do wielkiego łoża, zaraz koło niego było wyjście na balkon. A z niego śliczny widok na plażę, która była nie daleko jego domu. Chciałam skończyć to zwiedzanie jego sypialni i w tym celu spokojnie odwróciłam się i ujrzałam Caleba. Spojrzał na mnie i zapytał.
- Podoba Ci się moja sypialnia?
- Wiesz, że bardzo?
- Wystraszyłaś się mnie? Spoglądną na mnie takim wzrokiem jakbym była śmiertelniczką, którą chcę ugryźć.
- Nie. A jeśli zależało Ci na tym, aby mnie przestraszyć to przykro mi, ale nie wyszło. Uśmiechnęłam się do niego strasznie cwaniacko.
- Ciebie nic nie jest w stanie przestraszyć. Noo tak, jeżeli żywisz wszystkich samą nienawiścią, najbardziej tego wampira, który Cię stworzył. Uśmiechnął się do niego i podszedł bliżej mnie.
- Skąd to wszystko wiesz? Już we mnie zbierała się złość, chciałam się dowiedzieć, co wie o mnie i skąd, a potem uciec.
- Kochanie, to ja Cię stworzyłem i chroniłem.
- Jak to?! Dawno, dawno temu przysięgłam sobie, że znajdę wampira, który mnie stworzył. Miałam ochotę skręcić mu kark i kiedy miałabym chwilę na podpalenie tej willi.
- Tak. Dobrze słyszałaś. Nie mam ochoty teraz Ci tego wytłumaczyć. Nie myśl sobie, że możesz teraz stąd sobie tak po prostu pójść.
- Ja wszytko mogę i nic Ci to tego, Calebie. Spojrzałam na niego z pogardą.
Nic się nie odezwał. Spojrzawszy na moje oczy, które przybrały kolor czarny, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Patrzyłam na niego, nic się nie odzywałam, nie chciałam się wyrwać, nie chciałam uciec od niego. Z pewnością by mnie znalazł, przecież jest moim stwórcą.
Przez krótką chwilę staliśmy tak w milczeniu. Aż do chwili, w której namiętnie mnie pocałował. Byłam nieco oszołomiona iż mój stwórca mnie pocałował. Wampir, który Cię przemienił jest dla Ciebie nieco bliższy.