Uważaj, o co prosisz (I)
15 kwietnia 2015
Szacowany czas lektury: 6 min
Nie uważałam...
- Tego właśnie chcesz?!
Zdążyłam rzucić torbę na panelową podłogę i zdjąć buty, gdy zaskoczył mnie w drzwiach i wypadł z pretensjami. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. W ciągu paru sekund starałam się przypomnieć sobie, co zrobiłam nie tak. Nie umiałam znaleźć w głowie nic, co tłumaczyłoby jego obecne zachowanie.
Krzyczał, był zły. W sumie, określenie "zły" to mało powiedziane. Raczej wściekły.
- Dziwka.
- Co ja ci... - uciszył mnie, jedną dłoń kładąc na usta, a drugą wplatając w rozpuszczone włosy i ciągnąc za nie w dół. Ból był tak silny, że musiałam mu ulec. Zmusił, żebym uklękła przed nim i na wysokości wzroku miałam jego wypychający spodnie wzwód. Dotarło do mnie, że musiał zobaczyć porno, które oglądałam wieczorem. Wydawało mi się, że skasowałam historię przeglądarki.
- Potrzeba ci mocnych wrażeń?! - Jego ton wskazywał na to, że w końcu był gotów potraktować mnie w ten sposób. Nie wiedziałam, skąd w głowie pojawiły się wątpliwości, czy jestem w stanie zrobić to z nim.
- Ja... - głos utknął mi w gardle, bo chciałam zaprzeczyć, a z drugiej strony właśnie tego pragnęłam. - Tak. - Usłyszałam, jak nieśmiało mu odpowiadam.
- Tak, co?
- Tak, proszę pana.
Spuściłam wzrok, czując, jak na policzki wypływa dawno skrywany wstyd. Usłyszałam, że odpina rozporek. Nadal nie spojrzałam na niego, walcząc z potrzebą zobaczenia w jego oczach chociaż cienia zrozumienia, że... lubię w ten sposób.
Wiedziałam, że nie podobało mu się "krzywdzenie", czy też karanie mnie. A ja tego potrzebowałam, jednak siedziałam cicho. Poczułam główkę penisa tuż przy swoich ustach. Oblizałam ją, kosztując podniecenia kochanka, który złapał moją głowę obiema dłońmi i zamknął w mocnym uścisku. Wepchał mi członek do buzi. Prawie się udławiłam. Nie mogąc nabrać tchu, z oczu poleciały mi łzy. Pozwolił, bym dusiła się nim przez chwilę i dopiero odsunął moją głowę od siebie. Głęboko wciągnęłam
powietrze. Spojrzałam mu w oczy. Widać było, że lekko obrzydza go to, co robił. ("Nie mogę traktować cię tak... brutalnie. Nie lubię", powtarzał, gdy prosiłam kiedyś parę razy o to.) Jednak przebłysk podniecenia w jego wzroku, informował o czym innym. Chciałam, by miał nade mną władzę, by to polubił.
- Daj mi go, proszę.
- Najpierw się rozbierz. Nie wstawaj. - Ten stanowczy ton głosu sprawiał, że miałam ochotę zgodzić się na wszystko.
Góra poszła bez problemu, natomiast spodnie - na klęcząco - niezdarnie musiałam ściągnąć. Prawie się przewróciłam, tracąc równowagę. Równie szybko mężczyzna zdążył złapać mnie za szyję, lekko przyduszając. Otworzyłam buzię, by wziąć oddech i natychmiast spełnił wcześniejszą prośbę. Twardy kutas wypełnił moje usta. Wydałam z siebie gardłowy jęk. Zmienił położenie, dotykając policzka od środka, ręką parę razy uderzając go na zewnątrz. Skóra na twarzy zapiekła. Jęknęłam w geście protestu. Wyszedł z moich ust, ciągle trzymając za szyję.
- Teraz musisz czekać, aż z tobą skończę.
- Ale... - "nie wszystko musi mi się podobać." Dokończyłam w myślach, a na głos krzyknęłam, ponieważ uderzył mnie w pierś. Drugi klaps spadł na sutek, który natychmiast stwardniał.
Przymknęłam oczy, bo poczułam rozlewającą się po całym ciele przyjemność. Po następnym klapsie wciągnęłam raptownie powietrze. Kiedy jedna pierś zaczerwieniła się, powtórzył to samo z drugą.
Czułam, jak wilgoć zalewa moją cipkę. Potrzebowałam w sobie jego fiuta, ale wiedziałam, że nieprędko go dostanę. Krzyknęłam, gdy zastąpił rękę czymś twardszym. Nie mieliśmy w domu żadnych gadżetów tego typu i z ciekawością popatrzyłam na przedmiot, który trzymał w ręku. Drewniana łyżka do mieszania.
- Serio? - Zaśmiałam się i od razu znów ją poczułam. Aż za bardzo. Na piersiach, na tyłku i na udach. Brakło mi tchu, a ciało porządnie się zaczerwieniło.
- Tego chcesz?
Czy chciałam? W pewnym momencie żałowałam, że się na to godzę.
- Tak.
Odłożył łyżkę na blat kuchenny i wyciągnął pasek ze szlufek. Chwycił moje ręce i przełożył je za plecami, obwiązując kilkakrotnie paskiem, aż mógł go zapiąć. Skóra wpijała mi się w nadgarstki.
Wiedziałam, że od szarpania się będę miała siniaki na nich. Trzymając mnie za skrępowane ręce, zaprowadził nas do pokoju. Popchnął na sofę i nie mogąc podtrzymać się dłońmi, poleciałam bezwiednie na oparcie. Mężczyzna uniósł mnie za biodra tak, że klęczałam wypięta z twarzą przy ścianie. Usłyszałam, jak sięga po odłożoną wcześniej łyżkę i zaraz poczułam ją na pośladkach.
Krzyknęłam z bólu. Miałam wrażenie, że kolejne razy są mocniejsze od poprzednich. Przez przypadek, a może celowo? Dotknął drewnem moich odsłoniętych w tej pozycji warg. Ciałem wzdrygnął dreszcz spowodowany bólem i napięciem. Rozchylił wrażliwe płatki cieńszym bokiem łyżki i lekko potarł, wyrywając jęk z moich ust. Po czym klepnął nią. Pisnęłam. Nie byłam w stanie tego znieść.
Potrzebowałam jego kutasa. Coś twardego otarło się o wnętrze moich ud i uświadomiłam sobie, że odwrotnie złapał narzędzie, którym mnie torturował i włożył drewniany trzonek do cipki. Poczekał, aż dostosuję się do niego i zaczął poruszać rączką. Palcami drugiej dłoni wprawnie odnalazł łechtaczkę. Jęknęłam przeciągle, zbliżając się do orgazmu. Którego mi nie dał. Pieszczoty ustały, a ja zaprotestowałam. Chciałam się odwrócić, jednak z powrotem przycisnął mnie do oparcia sofy.
Przy ustach poczułam zapach własnego podniecenia i zobaczyłam, że trzyma przede mną łyżkę.
- Obliż... dokładnie.
Starałam się jak najlepiej wypełnić polecenie. Jakbym zamiast drewnianego trzonka lizała jego fiuta. Czułam się upokorzona całą sytuacją, ale nie mogłam odeprzeć od siebie podniecenia, które się we mnie nagromadziło. Na cipce poczułam jego dłoń. Klaps, drugi, trzeci. Krzyknęłam.
Spróbowałam się odsunąć od spadających na mnie razów, ale nie mogłam ich uniknąć.
Z bezsilności i spowodowanego bólu, uroniłam parę łez. Stanął nade mną w rozkroku, złączając moje nogi własnymi. Bezskutecznie chciałam się wyrwać. Rozszerzył mi pośladki i napluł między nie, po czym potarł palcem odbyt. Nie chciałam go "tam". Byłam zbyt zaciśnięta w obecnej chwili, żeby przyjąć w siebie jego dużego kutasa. Nie dbał o to. Miałam wrażenie, że samą główką rozrywa mnie od środka. Krzyknęłam głośniej, a on podsunął mi poduszkę i przycisnął do niej moją twarz. Teraz
wszystkie dźwięki, które z siebie wydawałam, tonęły w miękkiej tkaninie. Pchnął, wchodząc głębiej.
Dłoń przytrzymał na szyi, podduszając mnie. Drugą co jakiś czas dawał klapsy na bolący już tyłek.
Odpływałam i wcale nie chodziło tu o przyjemność. Czułam, że tracę oddech i nie byłam w stanie mu tego zakomunikować. Nagle mnie uwolnił, ciągnąc za włosy do góry. Raptownie nabrałam powietrza.
Przyspieszył ruchy bioder, ciężko dysząc tuż przy moim karku. Pocałował delikatnie, z czułością, której dziś jeszcze nie doświadczyłam, by po chwili mocno ugryźć. Napięcie w podbrzuszu przerodziło się w zalewającą od środka rozkosz. Zrozumiałam, że przyjemność bierze się z nas obojga. Czułam jego pulsowanie wewnątrz mnie, gdy osiągnął orgazm.
Zostawił mój obolały tyłek w spokoju i poszedł do łazienki.
Sapnęłam z wysiłku, ocierając nadgarstkami o szorstką skórę paska, który nadal je krępował. Ból i przyjemność spowiły mnie. Nie dbając o to, w jakim stanie się znajduję, ułożyłam się na sofie i zasnęłam. Sponiewierana i zmęczona. Z cieniem satysfakcji na ustach.