Terenówka

25 października 2013

Szacowany czas lektury: 15 min

To moje pierwsze opowiadanie... Prawdę mówiąc szukam motywacji... Bądźcie krytyczni...

Lidka to dziewczyna, która zawsze zwracała na siebie uwagę, ale nie w sposób nachalny nic z tych rzeczy. Jej uroda była nietuzinkowa tak to można nazwać, myślę że właśnie ta wyjątkowość przyciągała do niej ludzi. Zawsze była miła i uczynna, nikomu nie odmawiała pomocy... Studia wybrała zgodne ze swoimi zainteresowaniami, lubiła świat i każdą jego cześć. Może właśnie to w niej przyciągało... W najmniejszym włochatym pająku widziała piękno... Zajęcia z botaniki może nie należały do jej ulubionych, pewnie z powodu natłoku archaicznych informacji, ale na każdych studiach jest taki przedmiot, który trzeba zaliczyć i tyle. Na trzecim roku każdy student potrafi znaleźć dla siebie najlepsze rozwiązanie. Chodzi o to, aby trafić do grupy, w której nie będzie się męczył, a zaliczenie wpadnie do indeksu. Tak też zrobiła Lidka. Przeniosła się do grupy, która pozwalała jej na wcześniejsze dotarcie do domu i tego, kto jest dla niej ważny, kto był jej odskocznią, wsparciem i ścianą płaczu...

W grupie była większość studentek, a to z prostego powodu zajęcia prowadził dr Marek, bożyszcze i łamacz studenckich serc. Zajęcia były zawsze pełne humoru i luzu, choć doktorowi nie można było zarzucić braku profesjonalizmu, to, co miał wyłożyć a potem wyegzekwować było zawsze osiągnięte. Zajęcia mijały, a Marek okręcał sobie studentki wokół palca, chadzał na spotkania przy piwie w klubie studenckim, uzależniał i uwodził. Od dawna chodziły plotki, że jest w separacji z żona i szuka pocieszenia. Gdyby tylko chciał mógłby zaliczyć każdą z dziewczyn, ale otwarcie powtarzał ze nie znosi nachalności. Dni mijały, a zajęcia były istną rewia mody, wszystkie wolne dziewczyny prześcigały się w głębokościach dekoltów i odcieniach błyszczyka na wydętych ustach... Dla Lidki te zajęcia były tylko najkrótsza drogą do tego, aby zaraz po nich wskoczyć do pociągu i odjechać w kierunku ramion jej chłopaka...

Nastał maj, zieleń była chyba najbardziej soczysta i pachnąca w całym roku. Najlepszy czas na to, aby obserwować świat budzący się do życia. Nie można tego zrobić przez okno trzeba dotknąć, powąchać i sprawdzić wszystko w terenie. I do tego na studiach służą tzw. terenówki. Osławione przez wcześniejsze roczniki wyjazdy z kadrą naukową do jakiegoś ośrodka w dziczy, gdzie można łapać motyle, wąchać kwiatki i taplać się w błocie w poszukiwaniu jakiś unikatowych larw robaczków... A tak serio, to chodziło o jedną wielką imprezę, która miała na celu zwieńczyć semestr ciężkiej pracy. Ekwipunek, który trzeba było ze sobą zabrać to wygodne ciuchy, kasa na browar i inne napoje wyskokowe oraz tabletki na kaca. Całe towarzystwo nie mogło się doczekać, w tym też Lidka, która zawsze chętnie uczestniczyła w studenckim życiu... Zresztą to było jak wakacje, kto by nie chciał jechać. Pierwszy dzień zgrupowania był troszkę drętwy, wszyscy musieli się zgrać, rozgościć w domkach, przełamać lody. W końcu był tu cały rocznik, obie specjalności i co za tym idzie spora grupa ludzi. Kadra próbowała udowodnić, że nie są sztywniakami, a studenci że są dojrzali i dorośli. Dr Marek oczywiście grał ze swoją grupą pierwsze skrzypce, rozśmieszał całe towarzystwo, zrywał kwiaty i wręczał dziewczynom, wszyscy się śmiali i dobrze bawili. Lidka też, ale jej uwadze nie uszło to, że dr Marek coraz częściej zapomina dodać przedrostka Pani przed jej imieniem, że częściej zadaje pytania bezpośrednio do niej, że tak jakby inaczej na nią patrzy. Pomyślała, że skoro tak chce się bawić to niewinny flirt nic jej nie zaszkodzi, a poza tym terenówka i jedne zajęcia, a potem będą tylko spotykać się na korytarzu gdzie odpowie jej machinalnie dzień dobry tak jak wszystkim swoim byłym studentkom. Dni mijały na łażeniu po lasach albo łąkach, a wieczory na śpiewach przy ognisku z piwem w ręku, albo snuciu się od domku do domku w poszukiwaniu najfajniejszej imprezy. Dziwnym trafem dr Marek był zawsze blisko Lidki, zdarzyło się nawet, że przyszedł wprost na pogaduchy z czteropakiem do jej domku, przedostatniego wieczoru pobytu. Lidka była coraz bardziej rozluźniona w obecności doktora. Nawet bardziej go polubiła, był zabawny i inny niż faceci z rocznika, krzykliwi i bezpośredni w swoim postępowaniu. Była zakwaterowana z najlepszą koleżanką, z którą mieszkała też w akademiku i dziewczyna, która chodziła z chłopakiem z jej rocznika, więc ciągle przesiadywała u niego w domku. Tego wieczora bardzo dobrze im się rozmawiało, nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się bardzo późno, ale czas szybko leci jak pije się piwo śmieje się z samych głupot i gra w karty. Kolejny dzień był ostatni z tygodniowego pobytu. Z rana czekał dziewczyny wypad na krótkie badania, opracowanie wyników i przygotowanie się do pożegnalnego ogniska nad rzeką. To właśnie wtedy zacierały się granice miedzy kadrą, a studentami, a alkohol lał się strumieniami. Taka była tradycja, trzeba było mieć, co opowiadać młodszym rocznikom. Nastał wieczór, impreza się rozkręcała. Ludzie potworzyli grupy, studenci załatwiali „interesy”, stawiając piwo kadrze, inni po prostu pili, tańczyli, jak to na takich imprezach. Wieczór był piękny, świeciły gwiazdy, a noc była ciepła. Przy ognisku siedziało kilka dziewczyn i dr Marek, opowiadał dowcipy, potem wziął gitarę i zaczął śpiewać szanty. Chodziły plotki, że ma talent, ale podobno potrzebował dopalacza w dużej ilości procentów i dziewczyny, na którą miał ochotę, którą wybrał... Lidka znała te wszystkie opowiadania, i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to ona jest ta wybraną. Mimo tego, że wypiła kilka piw potrafiła zauważyć spojrzenia, które posyłał jej Marek. Siedział naprzeciwko i śpiewając patrzył na nią... Jej współlokatorki się wykruszyły, Dominika poszła ze swoim chłopakiem, a Marta chyba przeholowała, bo zmyła się w połowie imprezy. Ognisko się dopalało i zdrowy rozsadek nakazał Lidce wracać do domku... Po prostu wstała i ruszyła ścieżką przed siebie, pomachała tylko na pożegnanie dziewczynie, która siedziała obok niej. Szła powoli, w oddali słychać było jak Marek przestał śpiewać, ale nie zwróciła na to uwagi, musiała patrzeć pod nogi, bo ścieżka była kamienista i przebiegała miedzy drzewami. Bardzo się przestraszyła, gdy usłyszała za sobą kroki, ale zaraz też usłyszała swoje imię i rozpoznała głos Marka. Odwróciła się i zaczekała aż do niej podejdzie. Dlaczego mnie pan straszy doktorze? - zażartowała i się uśmiechnęła. Marek podszedł bliżej i wydał z siebie pomruk niezadowolenia z powodu tego, że ciągle go tytułuje, poprosił żeby mówiła mu po imieniu i stwierdził, że ją odprowadzi, bo przecież idą w tym samym kierunku. Szli obok siebie i co chwila trącali się ramieniem albo ręką, bo ścieżka była wąska. Lidka czuła jakiś dziwny niepokój, ale tez ciepło, które wprost biło od Marka. Nie umiała rozpoznać czy to wina wypitego alkoholu czy samego jego dotyku. Zbliżali się do jej domku, zajrzała przez uchylone okno i zobaczyła Martę śpiącą u boku Marcina, kolegi z grupy, dobrze, że oboje byli ubrani, ale za to pijani do nieprzytomności. Uśmiechnęła się tylko i w odruchu rozbawienia powiedziała, patrz Marek, ale rano będzie ubaw... Po chwili złapała się za język była troszkę zmieszana. Marek zaglądając przez okno lekko ją przytulił tak jakby chciał się jej przytrzymać a po chwili zbliżył usta do jej ucha i cicho powiedział, że wreszcie usłyszał jak mówi do niego po imieniu. Jego ciepły oddech spowodował, że Lidka poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa i gdyby nie noc Marek na pewno zauważyłby, że się czerwieni. Był teraz tak blisko niej i tak ładnie pachniał, dymem i sama nie wiedziała, czym jeszcze... Marek cofając się musnął lekko ustami jej policzek, Lidka aż podskoczyła, ale nie pozwolił jej uciec, tylko przyciągnął ją do siebie i pocałował. To, co poczuła nie było możliwe do opisania, zakręciło jej się w głowie, delikatnie smakował jej usta, nie był natarczywy czekał aż odda mu pocałunek. Nie myślała, rozchyliła lekko usta, a jego język przesuwał się po jej górnej wardze, to było takie zmysłowe uczucie, tak inne od tych, które do tej pory czuła... Poddała mu się zupełnie... wyłączyła rozsadek. Smakował piwem i miętą, jego wargi były miękkie i ciepłe, Lidka czuła, że stają się bardziej zaborcze, już nie całował delikatnie jej ust tylko pogłębił pocałunek, jego język był nieustępliwy. O tak, zdecydowanie chciała więcej, czuła, że ją przyciąga do siebie. Był od niej wyższy i dobrze zbudowany, miała wrażenie, że tonie w jego ramionach, poczuła się bezpiecznie. Marek z wielkim trudem zapanował nad chęcią natychmiastowego ściągnięcia z niej ubrania i oderwał się od jej ust, ciężko oddychał, ale wiedział, że tylko spokój doprowadzi go do tak dawno upragnionego celu, Lidki w jego ramionach i łóżku, wijącej się w uniesieniu i rozkoszy orgazmu. Tyle razy to sobie wyobrażał jak ją całuje, jak powoli poznaje jej ciało i reakcje na każdy jego dotyk. Cały semestr była strasznie niedostępna, odpowiadała na zaczepki i niewinne flirty, ale nigdy nie została dłużej po zajęciach jak inne dziewczyny, które się do niego śliniły. Zawsze gdzieś biegła, czasem nawet prosiła o możliwość wcześniejszego wyjścia z zajęć. Oczywiście się zgadzał, choć był lekko zawiedziony. Teraz miał ją tak blisko w swoich objęciach, nie może przez swoją niecierpliwość tego zmarnować. Cały czas trzymając ją w ramionach popatrzył jej w oczy i powiedział, że choć marzy o tym żeby jej dotykać od dawna, nie będzie jej zmuszał, nie chce żeby czuła się, że jest dla niego tylko zdobyczą, jedna z wielu napalonych studentek, które z chęcią pakowały mu się do łóżka. Ale Lidka już wiedziała, że nie chce tego przerywać, położyła mu palec na ustach zmuszając go żeby przestał już mówić, wzięła go za rękę i weszła do domku. Już podjęła decyzje, chciała poczuć jego dotyk, przekonać się jak to jest być dziewczyną bez zahamowań. Domek pozwalał na to, że mogli liczyć na odrobinę prywatności miał dwa pomieszczenia, jedno z aneksem kuchennym, w którym spali Marta i Marcin i drugie z łóżkiem, pokój Dominiki. Lidka wiedziała, że koleżanka już rano się spakowała i przeniosła rzeczy do chłopaka, z którym następnego dnia miała wracać do domu. Wszystko składało się idealnie, noc była nieprzewidywalna, a do wschodu słońca zostało jeszcze kilka godzin. Marek, gdy tylko zamknął za sobą drzwi zaczął ją całować, powoli bez pośpiechu, dotykał jej twarzy i szeptem mówił, że jest piękna. Lidka oddawała pocałunki, ale też bez reszty się im oddawała. Powoli rozpinała mu koszule, guzik po guziku by go dotknąć. Marek posadził ją na łóżku i ukląkł przed nią na podłodze, teraz byli równi wzrostem, poprosił żeby mu pozwoliła się dotykać. Lidka tylko skinęła głową i podała mu usta do pocałunku, Marek dotknął jej brzucha i przesunął palcami po jej nagiej skórze, zadrżała, zahaczył palcami o bluzkę i powoli ściągnął ją przez głowę. Została w samym staniku, jej pełne piersi okryte tylko białą koronką. Marek się schylił i pocałował ją w szyję, jego usta były wilgotne i takie miękkie. Zareagowała na to aż za bardzo intensywnie, poczuła, że chce jak najszybciej poznać jego dotyk, usta ręce... Marek nie spieszył się, całował jej rozpaloną skórę i był coraz bardziej śmiały. Rozpiął jej stanik i chwycił jej piersi w dłonie, westchnęła, a jej sutki stwardniały. Delikatnie drażnił brodawki żeby po chwili wziąć jedną do ust i lekko ścisnąć zębami, Lidka krzyknęła, ale złapała go za głowę i przyciągnęła do siebie. Teraz był umiejscowiony między jej udami, a jego język lizał sutek, ssał go i drażnił. Szybko zerwał z siebie koszule, chciał jak najszybciej poczuć jak ich nagie ciała się ze sobą stykają, lekko się uniósł i włożył dłonie pod jej pośladki skłaniając Lidkę tym samym do położenia się na łóżku, a sam położył się obok. Teraz mógł na nią patrzeć, dotykać jej i rozbierać ją dalej. Rozpiął jej spodnie, uniosła pupę żeby mu pomóc, ściągał z niej ubranie jednocześnie całując odsłaniającą się skórę jej nóg. Lidka nigdy wcześniej się tak nie czuła, on po prostu celebrował jej ciało, chciała żeby czas się zatrzymał i trwało to wszystko wiecznie. Marek rozpalał ją po woli, ale bardzo skutecznie, gdy dotknął jej uda jęknęła i poddała mu biodra, rozchyliła nogi. Sunął dłonią w kierunku jej majteczek, dotknął lekko rąbka i poczuł, że jest wilgotna, był u celu. Szybko pozbył się reszty swoich ciuchów. Został tylko w bokserkach, które nijak nie mogły ukryć jego podniecenia. Położył się obok Lidki i wrócił do całowania jej szyi, schodził powoli coraz niżej na piersi brzuch i pępek, zatrzymał się przy nim przez chwile, Lidka zaczęła się wiercić i lekko chichotać, gdy drażnił językiem delikatną skórę tuż nad linią majtek. Przesunął je zębami, uniosła biodra więc nie zastanawiając się ściągnął je z jej kształtnego tyłka. Teraz miał ją przed sobą w całej okazałości, wyglądała na lekko zawstydzoną, ale nie zakryła się rękami, czekała… Marek gładził jej krągłości, pieścił, czuł jak lekko drży, gdy dotykał wnętrza jej ud. Słyszał jak mówi, że tak jej dobrze, że chce go poczuć. Lidka zatraciła się w odczuwaniu, jego dotyk był jak wiatr w ciepły dzień, wywoływał dreszcze, pragnęła go całą sobą. Dotykała go, całowała i szarpała za włosy, gdy po raz kolejny ssał jej wrażliwy sutek. Jego język był wszędzie, ale gdy poczuła go w okolicy swojej wilgotnej szparki zesztywniała na chwilkę, Marek to zauważył, ale nie przerwał pieszczot, delikatnie całował wzgórek, a palcem zaczął lekko pocierać jej nabrzmiałą łechtaczkę, Lidka skapitulowała, jego ciepły oddech w tych okolicach i zdecydowany dotyk wywołały u niej dreszcze i uczucie oczekiwania, chciała więcej, mocniej, bardziej intensywnie. Zalała ją fala ciepła jak poczuła jego usta na swoim udzie. Złapał ją za pośladki i przyciągnął do swoich warg, teraz jego język zataczał powolne kręgi na jej guziczku, smakował ją i lizał. Zmieniał tempo i penetrował jej wnętrze na zmianę językiem, a po chwili wkładał w nią dwa palce. Lidka tylko czuła, odwdzięczała się Markowi jękami i prośbami żeby nie przestawał. Była tak bliska spełnienia, te pieszczoty, których doświadczała doprowadzały ją na skraj orgazmu, oddychała szybciej wypychała biodra do przodu napierając na usta i ręce Marka, pragnęła go. Marek też był na skraju, jego penis pulsował, chciał jak najszybciej poczuć jak Lidka dochodzi, aby móc wreszcie zdobyć ją tak do końca, wejść w nią i kochać się do utraty świadomości. Już wiedział, że za chwile Lidka odpłynie, czuł delikatne skurcze, gdy trącał językiem wejście do jej muszelki, była taka delikatna, wilgotna i właśnie szczytowała zaciskając uda na jego głowie. Uwolnił się i szybko podciągnął do góry, chciał na nią patrzeć jak dochodzi, pragnął widzieć jej przymknięte powieki i rozchylone usta gotowe do pocałunków. Ułożył się między jej udami i pchnął biodra do przodu, wszedł w nią jednym ruchem w chwili, gdy przeszywał ją ostatni dreszcz. To rozkoszne wypełnienie, które poczuła na chwile ją otrzeźwiło, ale za moment przyciągnęła Marka do siebie i poruszyła biodrami. Pocałował ją i odchylił się na łokciu żeby spojrzeć jej w oczy jednocześnie złapał ją mocno i przetaczając się na plecy wciągnął ją na siebie. W swoich wyobrażeniach zawsze widział jak go dosiada, a jej piersi tańczą mu przed oczami. Lidka zaczęła unosić biodra i opadać na jego wyprężonym penisie, robiła to powoli jakby leniwe, kręcąc nieznacznie biodrami, dłonie opierała na jego piersi jednocześnie bawiąc się jego sutkami i delikatnymi kręconymi włoskami na jego torsie. Marek przymknął powieki i poddał się jej rytmowi, jeszcze kilka ruchów i zaraz wystrzeli, to nieuniknione, sam się sobie dziwił, że tak długo wytrzymał, bo Lidka bardzo go podniecała. Sięgnął dłonią do jej guziczka, naparła na jego kciuk jednocześnie ocierając się o jego jądra, była bliska kolejnego orgazmu, potarł łechtaczkę mocniej, dosiadła go gwałtowniej i w tej chwili eksplodował, czuł jak go ściska, jakby chciała wycisnąć go do ostatniej kropli... To było jak uderzenie pioruna, nagłe, intensywne i niebezpieczne... Opadła na jego piersi, ciężko oddychała, twarz wtuliła w zagłębienie jego szyi. Głaskał ją delikatnie po plecach sam starając się odzyskać oddech. Nie chciał przerywać tej chwili, to było takie intymne, delikatne, ale zdawał sobie sprawę z tego, że czas ucieka i zaraz ośrodek zacznie się budzić do życia, nie mógł pozwolić na to żeby ktokolwiek zobaczył go wychodzącego z domku studentki. Nie chodziło mu o swoją reputacje, bo jego opinia ciągnęła się za nim od lat, ale uważał, że Lidka była wyjątkowa i martwił się o nią. Delikatnie zsunął ją z siebie i pocałował w skroń, spojrzała na niego. Wyprzedziła jego słowa, musisz już iść, powiedziała, i podniosła się żeby pozbierać swoje ubrania. Zakładała ubranie nie patrząc na Marka, pospiesznie, sam robił to samo. Nie mógł jednak po prostu wyjść. To, co przeżyli było wyjątkowe, inne niż wszystkie szybkie numerki ze studentkami. Przytulił się do jej pleców i całując ją w szyję szepnął, jesteś niesamowita, porozmawiamy o tym jak ochłoniemy, jak będziemy mogli być sami i jak będzie więcej czasu i wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi. Lidka nawet się nie odwróciła, jedyne, co teraz czuła to panika, okazała się zwykłą łatwą panienką, która poszła do łóżka po alkoholu ze swoim nauczycielem akademickim, zdradziła swojego faceta, a najbardziej przerażające w tym wszystkim było to, że nadal czuła podniecenie, a świadomość tego, że Marek robił z nią takie rzeczy sprawiała, że robiło jej się gorąco i już marzyła o tym żeby to powtórzyć. Doprowadziła pokój do względnego porządku i wyszła żeby sprawdzić czy Marta z Marcinem niczego nie zauważyli, nadal spali w tej samej pozycji, a Marcin niemiłosiernie chrapał. Położyła się na swoim łóżku nie zdejmując ubrania, pomyślała, że będzie bardziej wiarygodna jak rano wszyscy wstaną i pomyślą pewnie, że też urwał jej się film. Zamknęła oczy i powoli analizowała każdy najmniejszy dotyk, który czuła na swoim ciele, tak bardzo chciała żeby to wszystko zapamiętać, nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Obudził ją Marcin, który czymś w nią rzucił, siedział obok Marty i cieszył się jak by wygrał los na loterii. Życie potoczyło się swoim biegiem. Lidka zaczęła pakować resztę swoich rzeczy. Do zakończenia terenówki i wyjazdu do domu zostało 2 godziny. Na ostatnią zbiórkę szła z bijącym sercem i głupim przeświadczeniem, że teraz wszyscy będą plotkować, że wskoczyła do łóżka doktorowi, będą pokazywać ją i szeptać za jej plecami. Nic takiego się nie stało, wszyscy byli zawiedzeni, że to już koniec i po krótkim pożegnaniu rozeszli się każdy w swoim kierunku. Dr Marka nie było na zbiórce, jeden z asystentów odpowiedział na pytania studentek, że wyjechał wcześnie rano własnym samochodem... Lidka odetchnęła z ulgą... Będzie miała chwilę żeby to wszystko przemyśleć...

Ten tekst odnotował 29,323 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.2/10 (39 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

+1
0
Nie ukrywam,że lepiej by się czytało z akapitami.Zaimków nie widać w tym gąszczu słów.
Ale co tam-niezłe!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Świetne opowiadanie, mam nadzieję że pojawią się dalsze części 🙂 10/10
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję za wszystkie cenne uwagi.
Zdałam sobie sprawę z tego że, aby ktokolwiek zrozumiał to co siedzi mi w głowie,nie wystarczy wyrzucić z siebie tylko ciągu słów...postaram się odrobić pracę domową, choć obawiam się, że przekombinuję. Mam tendencję do popadania w skrajności.
Ciąg dalszy raczej nie nastąpi,z prostego powodu według mnie byłby naciągany...ale pracuje intensywnie nad kolejnym tekstem...
Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.