Szmaragdowa Mścicielka: Trzy to już... kłopoty?
13 września 2015
Szmaragdowa mścicielka
Szacowany czas lektury: 24 min
Trzecia z opowieści o Szmaragdowej Mścicielce i innych mieszkankach Roadpolis. Postanowiłem pójść za radą i powoli rozbudowywać to moje małe uniwersum o kolejne postaci.
Jenna Arguson/Szmaragdowa Mścicielka i wszystkie inne bohaterki i bohaterowie tych historii są postaciami wymyślonymi przeze mnie. Jeśli chcecie je wykorzystać w swoich opowiadaniach/grafikach/fantazjach to nie mam z tym problemu, choć jeśli zostaną opublikowane, prosiłbym o link.
Hally Derry stała w oświetlonej tylko bladym światłem latarni uliczce, oparta o bok swojego auta i czekała, rozglądając się niecierpliwie. Niska, krótkowłosa murzynka miała na sobie obszerny płaszcz i duże okulary, w nadziei, że dzięki nim nikt jej nie rozpozna. Nie byłoby dla jej reputacji wskazane, gdyby pojawiła się informacja, że widziano ją w Złotym Rogu. Była tu już raz, zdecydowanie nie z własnej woli. Sytuacja sprawiał, że pojawiła się tu po raz drugi - tym razem może też niezbyt chętnie, ale druga strona naciskała na to miejsce. Cóż, tyle dobrego, że tu faktycznie mało kto mógł ją rozpoznać. Złoty Róg, dawne serce przemysłowe Roadpolis, teraz był osiedlem podejrzanym spelun, obscenicznych klubów i pustych baraków.
Myśli przerwał jej odgłos zbliżających się kroków. Obróciła się, odruchowo wkładając dłoń do kieszeni, w której miała niewielki pistolet - nikt, kto miał odrobinę rozsądku, nie zapuszczał się w te rejony bez broni. Niski, przygarbiony mężczyzna wyłonił się z panującego wokół półmroku i skłonił się lekko.
- Powitać, powitać - powiedział. - Cieszę się, że klientka punktualna.
- Masz to?
- Oczywiście, proszę - podał jej reklamówkę. Hally sięgnęła ostrożnie do środka i przyjrzała się zawartości. Sprawdziła jej działanie, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra robota.
- Pochlebię sobie stwierdzeniem, że na moje usługi jeszcze nikt nie narzekał - jego gardło było wyraźnie zdarte, zapewne alkoholem i papierosami.
- Oto zapłata - Hally sięgnęła do samochodu i wyjęła spod siedzenia gruby zwitek banknotów. Mężczyzna przeliczył je błyskawicznie.
- Interes z panienką to przyjemność - powiedział. - Gdybym jeszcze był kiedyś potrzebny...
- Nie wykluczam. Ale na razie zapomnij o wszystkim.
- Oczywiście, oczywiście. Nie ma obaw, wszyscy w Roadpolis znają dyskrecję Mistrza Zabawek - dorzucił, oddalając się.
***
Jenna Arguson musiała przyznać, że przyjemnie jest kąpać się w blasku chwały. Po zniszczeniu „Zniewolonych“ popularność Szmaragdowej Mścicielki w mieście jeszcze wzrosła, do czego zresztą sama przyłożyła rękę, pisząc kilka artykułów na temat swojego alter ego. Jedynymi, poza półświatkiem, którzy nie wydawali się podzielać powszechnego uwielbienia, byli przedstawiciele policji, którym media chętnie wytykały, że bohaterka w masce robi lepszą robotę niż gliny. Jeśli Jenna mogła na coś narzekać, to może najwyżej na to, że niektórzy przestępcy tak się jej bali, że samo pojawienie się wystarczyło, by brali nogi za pas. Coraz rzadziej miała okazje do toczenia prawdziwych walk. A właśnie gorączka walki, furia i rozdawane wokół ciosy były tym, co sprawiało jej największą przyjemność. Poza oczywiście byciem wychwalaną w gazetach i telewizji.
Toteż z zaskoczeniem przyjęła pewnego dnia w redakcji wiadomość, że miał miejsce niezwykły napad na samochód wiozący kosztowności przenoszącego się zakładu jubilerskiego. Ofiary - właściciel i dwójka ochroniarzy, nie mogły nawet do końca stwierdzić, co się stało. Auto spowiła nagle chmura ciemnego, dławiącego dymu, coś rozcięło opancerzone drzwi i czyjaś ręka wyrwała walizkę, w której przewożono najcenniejsze precjoza. Czysta robota, bez śladu i tropu. No prawie, bo na rozciętych drzwiach ktoś zostawił znak przypominający odcisk kociej łapy. Policja podjęła poszukiwania, ale nic nie osiągnęła. Nie żeby to kogoś dziwiło. Nieudolność chronicznie niedofinansowanych stróżów prawa w Roadpolis była przysłowiowa.
Trzy dni później okradziono zakład złotniczy. Napastnik rozciął zbrojoną szybę i wrzucił do środka bombę gazową, a gdy właściciel próbował wołać o pomoc, został ogłuszony uderzeniem. Wszystko działo się tak szybko, że wezwana alarmem policja nic nie znalazła, poza odciśniętym na szybie śladem kociej łapy. Minęło kilka dni i tym razem celem stał się sklep z biżuterią. W tym jednak przypadku zaszła pewna różnica. Uderzona w bok głowy właścicielka nie straciła do końca przytomności. Opisała napastnika jako osobę ubraną w obcisły, ciemnoczerwony kostium z maską. Jej zdaniem była to kobieta.
Dla mediów był to prezent, o jakim mogłyby pomarzyć. Nagłówki zaczęły krzyczeć o kolejnej zamaskowanej kobiecie w mieście, ale tym razem szerzącej zło. Niektóre gazety posuwały się nawet do oskarżeń, że to istnienie Szmaragdowej Mścicielki spowodowało pojawienie się bandytki, a plotkarska "Gazeta Wyborowa" sugerowała nawet, że to być może obrończyni miasta zmieniła barwy i stronę. Jenna czytała takie tytuły ze zgrzytaniem zębami. Nie miała wątpliwości, że coś musi zrobić. Późnym wieczorem założyła swoje obcisłe, zielone spodnie, czarny top, buty na obcasie, czarne rękawice i maskę . Już jako Szmaragdowa Mścicielka, udała się do komendy policji w Roadpolis. Zgrabnie wspięła się na dach budynku, po czym przez otwarte okno wskoczyła prosto do środka.
Komisarz Bordon, nieco siwiejący, postawny mężczyzna po pięćdziesiątce, mało nie oblał się kawą, kiedy wylądowała w jego gabinecie. Ale to był pikuś w porównaniu z faktem, że stojąca tuż obok jasnowłosa kobieta urwała sobie guzik od bluzki, którą właśnie zapinała. Jenna uśmiechnęła się kpiąco.
- Witam, panie komisarzu, musimy pomówić.
- Szma... Szmaragdowa Mścicielka? Czego chcesz? - Bordon szybko odzyskał rezon. Kobieta zaś, zamiast wybiec na zewnątrz, siadła przy biurku obok i założyła okulary. Jenna spojrzała na nią.
- Wolałabym porozmawiać na osobności - dodała Szmaragdowa Mścicielka.
- Melinda jest moją zastępczynią. Ufam jej bezgranicznie - zaperzył się komisarz, a blondynka popatrzyła na bohaterkę z wyraźnym zainteresowaniem i niemą prośbą w oczach. Byłą faktycznie ładna, łączyła w sobie seksapil kobiety i uroczą niewinność podlotka. Jenna doszła do wniosku, że nie ma co się awanturować, bo w końcu nie po to tu przyszła. Co prawda zastanawiało ją, jakim cudem dziewczyna, która wyglądała jakby dopiero co skończyła akademię policyjną, została zastępcą komisarza, ale rozmiar stanika Melindy zdawał się wiele tłumaczyć. W końcu w Roadpolis policja nie cierpiała na nadmiar chętnych do pracy...
- Ta panienka od kocich śladów sprawia nam kłopoty, nie? - powiedziała, opierając się o parapet. - Dlatego postanowiłam, że zajmę się tym problemem. Potrzebowałabym jednak pańskiej pomocy...
- Posłuchaj no, jesteśmy stróżami prawa, nie współpracujemy z...
- Panie komisarzu - Szmaragdowa Mścicielka podeszła do jego biurka, pochylając się nieco, pozwalając też, by jej dekolt zrobił swoje, nawet jeśli panna Melinda miała biust większy od niej. - Moja propozycja wygląda tak: wy pomożecie mi, ja pomogę wam. Wspólnie zastawimy pułapkę na naszą kicię. Ja ją dopadnę, a potem zostawię, żebyście mogli zgarnąć poklask mediów. Problem zniknie, wy zanotujecie sukces, ja będę miała spokój. Prosto, czysto i wszyscy zadowoleni. Co pan na to?
***
Nie była zaskoczona, że Bordon zgodził się bez wahania. Dwa dni później pojawiła się wiadomość, że w galerii sztuki Roadpolis będzie można oglądać kolekcję przywiezionych z Europy klejnotów koronnych pewnej upadłej już monarchii. Oczywiście, ta monarchia istniała tylko w wyobraźni jej twórców, klejnoty były dobrze przygotowanymi podróbkami, ale Jenna miała nadzieję, że to wystarczy. Policja, na jej sugestię, wystawiła symboliczną ochronę. Ona sama zaś ukryła się w skrzyni, w sali, w której prezentowano klejnoty. Mijały godziny, a pozycja, w której siedziała, nie należała go wygodnych. Im dłużej to trwało, tym bardziej była zła. Ale czuła zarazem, że oto wreszcie pojawia się okazja, by powalczyć z kimś, miejmy nadzieję, lepszym niż uliczne śmiecie.
Przez wykonany w skrzyni otwór uważnie lustrowała pomieszczenie. Było już późno, galerię zamknięto. I wtedy zauważyła ruch. Zauważyła, nie usłyszała, co natychmiast zwróciło jej uwagę. Ktokolwiek to był, poruszał się tak zgrabnie i miękko, że wypolerowana podłoga galerii nie odbijała echa żadnych kroków. To z pewnością nie mógł być strażnik ani pracownik, zwłaszcza, że widziała wyraźnie obcisłe, skórzane spodnie, wykonane z ciemnoczerwonego materiału. Tak, to był jej cel. Uśmiechnęła się i zebrała w sobie, po czym jednym uderzeniem wybiła wieko skrzyni, wyskakując na zewnątrz.
Opis tamtej w sumie się zgadzał. Niezbyt wysoka, od stóp do głów odziana w skórzany strój, którego barwa przypominała ciemną, gęstą, matową czerwień. Maska skrywała większą część jej twarzy, pozostawiając dwa otwory na oczy i szerokie rozcięcie na usta. Dzięki temu można było stwierdzić, że cera nieznajomej jest ciemna. Szmaragdowa Mścicielka dostrzegła też charakterystyczny ślad kociej łapy wyszyty na piersiach tamtej.
- Chodź do mamy, kiciu, dostaniesz mleczka - rzuciła z uśmiechem i skoczyła w jej stronę. Włamywaczka tylko przez chwilę stała spokojnie, po czym wykonała przewrót w tył, zgrabnie unikając ataku. Odbiła się od jednej z gablot i sprężyście skoczyła do góry, jednocześnie sięgając do pasa i rzucając czymś w stronę przeciwniczki. Szmaragdowa Mścicielka skrzywiła się, kiedy coś lepkiego trafiło ją w twarz, oślepiając na krótką chwilę. Wystarczyło to jednak, aby celne kopnięcie w plecy pchnęło ją w kierunku innej gabloty. Uderzyła w nią z rozpędu, rozbijając szkło i drewno. Upadła na ziemię, jednak nie straciła zmysłów.Z bolesnym „plask“zerwała z twarzy lepiącą się, galaretową kulkę. Szybko sprawdziła, czy dalej na oczach maskę, ale wtedy ktoś złapał ją za włosy.
- No co, gdzie masz to mleczko? - rozległ się głos, po czym tamta uderzyła głową Szmaragdowej Mścicielki o ścianę. Albo raczej próbowała, bo Jenna zaparła się dłońmi, powstrzymując to. Następnie kopnęła w tył, na ślepo, ale celnie, o czym świadczył przeciągły jęk. Wykorzystała to, aby się podnieść i obrócić. Kobieta w czerwonym stroju cofnęła się.
- Masz dosyć? - spytała Jenna, zaciskając pięści.
- Chciałabyś, Szmaragdowa Wywłoko. Zaraz poznasz gniew Szkarłatnej Furii...
- A ja myślałam, że moja ksywka jest mało oryginalna... - mruknęła Szmaragdowa Mścicielka.
- Twoja dupa będzie oryginalna, po tym jak z tobą skończę - syknęła kobieta i zaatakowała, biegnąc ku niej, jednak w ostatniej chwili z biegu przeszła w ślizg i podcięła nogi Jenny. Ta przewróciła się, jednak zdążyła ręką złapać tamtą za kostkę. Zacisnęła uchwyt mocno, słysząc jęk bólu.
- Ty szmato! - Szkarłatna Furia syknęła i coś ze świstem przecięło powietrze. Szmaragdowa Mścicielka poczuła nacisk na swoim gardle i odruchowo puściła przeciwniczkę, sięgając ku szyi, wokół której owinęła się ciasno linka z dwoma ciężarkami na końcach.
- Khhy... - Jenna usiłowała zerwać to coś, ale bolas był zaciśnięty tak mocno, że nie mogła nawet wsunąć pod niego palców. Kolejne kopnięcie, tym razem w brzuch, zgięło ją na pół. No dobra, chciała walki, to ją miała.
Szkarłatna Furia obaliła ją na ziemię. Jenna łapała powietrze jak ryba na brzegu. Ręce przeciwniki zacisnęły na się końcówkach linki i szarpnęły mocniej. Resztką sił Szmaragdowa Mścicielka zrzuciła ją z siebie, po czym odskoczyła do tyłu. Udało jej się wreszcie wsunąć palce między skórę swojego gardła a linkę i zerwała ją, choć cała szyją bolała, a oddychanie wciąż sprawiało pewien ból.
- Dobra, widzę, że chcesz grać ostro - powiedziała spokojnym, choć kipiącym od gniewu głosem.
- Obiecałam sobie, że skopię ci dupę - odparła tamta. - I zrobię to, słowo Szkarłatnej Furii.
- Masz coś do mnie?
- Nawet nie wiesz, ile. To sprawa osobista.
- Cholera, czyli jednak mieli rację... - Jenna zaklęła cicho, przyznając słuszność tym, którzy pisali, że to jej pojawienie się sprowokować mogło istnienie zamaskowanej przestępczyni.
Na więcej nie było czasu. Szkarłatna Furia zaatakowała jako pierwsza. Tym razem wybiła się do góry i złapała wiszącego nad pomieszczeniem żyrandola, by wykonać w powietrzu widowiskowego fikołka i spaść na Jennę. Ta bez większego problemu uniknęła ataku - a przynajmniej tak sądziła, bo cofnęła się tylko trochę, by nie trafiła jej spadająca pięść. Ale wtedy z nadgarstka Szkarłatnej Furii coś się wysunęło.
- Aaaauuuuaaa! - krzyknęła Szmaragdowa Mścicielka, kiedy trzy ogniska bólu zapłonęły jednocześnie w jej lewym ramieniu. Szkarłatna Furia wylądowała miękko na ziemi. Trzy wąskie ostrza wydawały z uchwytu nad jej dłonią. Ich czubki zabarwione były na czerwono.
- Kiedy się drażni kota, to można zostać podrapaną...
- Wsadzę ci to w dup... - Szmaragdowa Mścicielka zachwiała się na nogach. Miała właśnie wyprowadzić kopnięcie, kiedy noga, na której się opierała, zwiotczała, jakby była z waty. Tracąc równowagę, Jenna upadła na ziemię, a przed oczami wirowały jej wszystkie kolory tęczy.
- Co się...
- Moje pazurki są nasączone pewnym specyfikiem... Kolorowych snów, mendo! - głos Szkarłatnej Furii dobiegał jakby z oddali. A po chwili umilkł zupełnie, przysłonięty przez wszechogarniającą Jennę ciemność.
***
Gdy wróciła do świata żywych, poczuła dwie rzeczy. Po pierwsze, była naga. Zaklęła, choć tylko w myślach, bo knebel uniemożliwiał wyrażenie tego głośniej. Czemu zawsze musiała trafiać na jakichś palantów, którym frajdę sprawiało jej rozbieranie? Bez wszytego w spodnie kamienia była w końcu bezbronna, ale wiedziała o tym przecież tylko ona sama. Po drugie, była unieruchomiona. Kajdanki na rękach za plecami, kajdanki na kostkach na nogach. Rozejrzała się. Pomieszczenie wyglądało na jakąś piwnicę, paliła się tu lampa. Wzdłuż ścian stały stoliki, na których rozłożone były noże, pałki, granaty, przynajmniej tyle mogła dostrzec. Szarpnęła się mocno, próbując się poruszyć. Leżała na łóżku. Wykonała dwa ruchy skurczami ciała, by jęknąć głośno z bólu, kiedy sturlała się z łóżka i spadła na ziemię.
Drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Stała w nich Szkarłatna Furia. Ubrana była jednak zwyczajnie, w dresowe spodnie i luźną bluzkę, choć na twarzy nadal miała maskę.
- No no no, obudziłaś się i już rozrabiasz? - podeszła bliżej i z całej siły wymierzyła klapsa w pośladki Jenny. - Wiesz, że przyniesienie cię tutaj nie było proste? Powinnaś pomyśleć o diecie - dodała, schylając się i podnosząc skutą Szmaragdową Mścicielkę, rzucając ją ponownie na łóżko i obracając plecami do góry.
- Mnghmmm!!! - Jenna próbowała coś powiedzieć, ale knebel zmienił jej słowa w niewyraźny bełkot.
- Obiecywałaś mi mleczko, tak? Mrrrrr... Obiecanki cacanki - to mówiąc wlepiła Jennie kolejnego klapsa. Głośne „Slap!“ rozległo się w pomieszczeniu. Szmaragdowa Mścicielka zrobiła co mogła, by nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Dwa kolejne klapsy sprawiły, że poczuła piekący ból na tyłku.
- Pewnie się teraz zastanawiasz, co takiego do ciebie mam, co? - złapała Szmaragdowa Mścicielkę za włosy i spojrzała jej w twarz. - Tak sobie pewnie teraz myślisz. Cóż, nie powiem ci. Myśl sobie, ile chcesz, ale przy twoim ptasim móżdżku nigdy na to sama nie wpadniesz. Bo jesteś tylko głupią krową, niczym więcej - Szkarłata Furia zamierzyła się i jej dłoń spadła na tyłek Jenny, uderzając jeszcze mocniej. Tym razem nic nie zatrzymało jęku, nawet knebel.
- Superbohaterka? Też mi. Nie rozumiem, czemu gazety tak się tobą podniecają. Latasz po mieście w tym stroju, świecąc cyckami na lewo i prawo. Jesteś pewnie ekshibicjonistką, nie? - pochyliła się, łapiąc Jennę za piersi i ściskając je boleśnie. - Ale ja wiem wszystko. Wiem doskonale, jaka jest twoja prawdziwa natura. I postaram się, aby ją raz na zawsze uwolnić - to mówiąc zacisnęła palce na twardych sutkach skrępowanej bohaterki i przekręciła je.
- Auuughhnnn!!!!! - Szmaragdowa Mścicielka podskoczyła na łóżku pod wpływem nagłego bólu.
- Wyj, wyj, suko. Jęcz i krzycz, chcę tego posłuchać. Nawet nie wiesz, jaką mi to sprawia przyjemność. No dalej, dalej! - Jenna zaciskała zęby na kneblu. Miała wrażenie, że ta wariatka zaraz urwie jej sutki. Gdy puściła, pozwoliła sobie na krótkie westchnienie ulgi.
- Masz ciało zawodowej dziwki, wiesz? - paznokieć wciąż noszącej rękawice Szkarłatnej Furii przesunął się powoli wzdłuż naprężonego kręgosłupa Jenny, wywołując dreszcz. Wolała nie myśleć, co by się stało, gdyby choć przez przypadek wysunął się teraz któryś ze szponów. - Tylko trochę treningu i zrobi się z ciebie dziwkę pełnoetatową. Jestem pewna, że wielu w mieście zapłaci grubą kasę za możliwość wyruchania Szmaragdowej Mścicielki. Ale zanim to nastąpi, mam dla ciebie kilka niespodzianek....
***
- Gdzie one się, do kurwy nędzy, podziały? - komisarz Bordon stał po środku zdemolowanej sali, razem z kilkoma policjantami. Wnętrze wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado. Gabloty były porozbijane, wokół walały się kawałki szkła i drewna. Wyglądało na to, że wszystko poszło zgodnie z planem - tylko czemu w takim razie nie znaleźli nigdzie tej złodziejki? Komisarz przegryzł wargi, pewien, że Szmaragdowa Mścicielka zrobiła go w balona.
- Wygląda na to, że ta suka nas okpiła - mruknął do stojącej obok Melindy. - Głupio zrobiłem, że jej ufałem.
- Chyba jednak nie do końca, szefie - jasnowłosa zastępczyni pochyliła się. - Proszę spojrzeć - gestem wskazała rozbitą gablotę.
- Co?
- Klejnoty. Te wszystkie fałszywki, które podłożyliśmy, zniknęły.
- Ta Szmaragdowa Pizda zabrała tamtą i klejnoty? Ale po co...
- Powiedziałabym raczej, że coś musiało tu pójść nie tak... - Melinda podniosła się z ziemi. - Pan pozwoli, że pójdę coś sprawdzić.
- Dobra, dobra, idź. Pierdolę, a miało być tak pięknie... - westchnął komisarz Bordon i sięgnął po papierosa. Kiedy jednak go zapalił, w sali zadzwonił natychmiast dzwonek alarmu przeciwpożarowego....
***
„Swisz!!! Swissz!!! Swisssz!!!“ - kolejne odgłosy wypełniały pomieszczenie. Cienka witka w dłoni Szkarłatnej Furii przecinała powietrze, lądując na tyłku Szmaragdowej Mścicielki. Superbohaterka stała w rozkroku, jej nogi trzymała w tej pozycji metalowa rama uczepiona jej kostek. Ręce miała wykręcone do tyłu i przyczepione łańcuchem do zwisającego z sufitu uchwytu. W ustach nie miała już knebla. Bolały ją stawy, ale było to nic w porównaniu z tym, przez co przechodził jej tyłek, na którym nakreślone już było kilkanaście wąskich, piekących, czerwonych pręg.
Szkarłatna Furia odłożyła witkę na bok i przesunęła dłonią po krągłych pośladkach Jenny.
- I jak ci się to podoba? Usłyszę wreszcie to, co chcę? Przyznasz się do tego, kim naprawdę jesteś?
- Pier... piedol się na ry...
SLAP! - uderzenie na odlew otwartą dłonią w twarz przerwało Jennie.
- Miałam rację, kiedy mówiłam, że jesteś głupia. Naprawdę, trudno ciebie czegokolwiek nauczyć. Chciałam być miła, ale będę musiała przejść do mooooocniejszych - zaakcentowała i wydłużyła to słowo - argumentów.
Jenna poczuła na czole pot. Grała ciągle twardzielkę, odmawiając tej Szkarłatnej Suczy jakiejkolwiek satysfakcji, ale była już na granicy. Najpierw dostała kilkanaście klapsów dłonią, potem szeroką linijką, a wreszcie witką, która była chyba najbardziej bolesna. Co jeszcze ta świruska miała w zanadrzu? Wolała chyba nie wiedzieć.
- Poznajcie się - powiedziała Szkarłatna Furia, odwracając się ku niej. Oczy Szmaragdowej Mścicielki wyszły niemal na wierzch, kiedy zobaczyła to, co tamta trzyma w dłoni. Duży dildos o pokrytej wypustkami powierzchni. Rozmiar sam w sobie robił wrażenie. Nie miała pojęcia, że takie robią. Kształt i wymiary sugerowały, że inspiracją był chyba byk lub ogier rozpłodowy.
- Jak ci się podoba twój nowy kochanek, Szmaragdowa Piczko? - spytała, podchodząc od unieruchomionej bohaterki i zbliżając go do jej ust. - No, dalej, daj mu buzi na dzień dobry - niemal wepchnęła dildosa do ust Szmaragdowej Mścicielki, rozpychając je. Wsuwała go i wysuwała kilka razy, za każdym razem nieco głębiej. - Sprawię, że będziecie sobie zaraz bardzo bliscy....
- Phhsestań... - Jenna próbowała coś powiedzieć, choć nie było to proste z czymś takim w ustach. - Zhha... duszy... nie smieści... szsię...
- Och, jestem pewna, że się zmieści - Szkarłatna Furia wyjęła dildo z jej ust. Błyszczał teraz od śliny. Zdjęła powoli spodnie i majtki, po czym założyła sobie uprząż, na której umocowała dużą zabawkę seksualną.
- Nazwałam go „Pizdołamaczem“ i zamówiłam specjalnie z myślą o tobie. Możesz czuć się wyróżniona - dodała. Jenna jęknęła, kiedy poczuła, jak czubek dildosa dotyka jej łona. Ten potwór miał się w niej zmieścić? Niemożliwe...
- Proszę... - wyszeptała. - Możemy to chyba wyjaśn...
- Jak sobie życzysz. Wyjaśnijmy to sobie! Dogłębnie! - Szkarłatna Furia pchnęła, wchodząc w nią gwałtownie i szybko.
- Aaaaaaaarrgghh!!!! - przeciągły jęk Szmaragdowej Mścicielki wypełnił pomieszczenie, odbiając sie od ścian. To było coś niewyobrażalnego, poczuła się, jakby ktoś wpychał w nią kij do bejsbola. Wyprężyła się, łapiąc powietrze i starając się zachować chociaż odrobinę samokontroli. Drugie pchnięcie weszło głębiej, a Szkarłatna Furia roześmiała się, słysząc głośne jęki swojej przeciwniczki.
- Masz! I masz! I jeszcze raz! - każde kolejne pchnięcie popychało Jennę dalej, łamiąc kolejne granice bólu i osobliwej, łączącej się z nim przyjemności. Jakby tego było mało, tamta wymierzyła jej kolejnego, siarczystego kalpsa, nie przerywając przy tym posuwania jej. - Niiie!!! Nie chcę!!!! Aaaaach! Oooooch! - jęczała i krzyczała Jenna, ale było to wszystkim, co mogła zrobić. Była całkowicie w mocy tej kobiety. Dildos rozpychał jej ciasną cipkę, ryjąc w niej tunel. Co gorsza, czuła, że mimowolna, niechciana przyjemność powoli w niej narasta. Czy była masochistką? Nigdy się nad tym nie zastanawiała.
Kolejne pchnięcia nie dawały jej szans. Szkarłatna Furia bawiła się doskonale, podczas gdy Jenna czuła, że przegrywa. Była już gotowa zrobić wszystko, byle tylko ta świruska przerwała. Ale jej prośby i błagania zderzały się ze śmiechem i kpinami tamtej.
- No to jak, powiesz mi, kim jesteś? A może mam się wziąć za drugi kanał?
Sama myśl o tym tak przeraziła Jennę, że nie wahała się ani chwili.
- Aaaaach!!! Taaaak!!! Jestem.... dziwkąąąąąą!!! Ooooch!
- Głośniej!
- JEEEESTEEEEM DZIIIIWKĄĄĄĄĄĄ!
- Jeszcze raz!
- JEEEESSTEEEEEM OOOOCH... DZIIIIIWKĄĄĄĄĄĄ! - była gotowa zrobić wszystko, byle tylko to się skończyło.
- Oooooooooch!!!! - donośny jęk Jenny był symbolicznym aktem jej kapitulacji, wspólnie z wymuszonym, ale wcale przez to nie mniej intensywnym orgazmem, który wstrząsnął jej ciałem i umysłem. Wyprężyła się jak struna, by po chwili zawisnąć bez sił na krępującym ją łańcuchu. Ból ramion nie pozwolił jej jednak na utrzymanie tej pozycji dłużej.
Z mokrym „plop“ Szkarłatna Furia wyszła z niej. Jenna wydała głęboki jęk ulgi, gdy „Pizdołamacz“ opuścił jej cipkę. Czuła, że teraz w zmieściłaby się w niej noga od stołu. Przeciwniczka podeszła od przodu i dotknęła dildosem, mokrym od soków Jenny, jej warg.
- No, wiesz co masz robić... A może wolisz, aby powtórzyła cały zabieg? Albo wypróbowała go, powiedzmy, na drugiej z twoich dziurek?
Słysząc te słowa Szmaragdowa Mścicielka bez cienia sprzeciwu otworzyła usta i objęła wargami przedmiot, czując na nim smak samej siebie. Była jednak gotowa na wszystko, byleby nie powtórzyło się to, co spotkało ją przed chwilą. Dlatego posłusznie lizała i ssała dildo, mając nadzieję, że to ostatni kontakt jej ciała z tym przerażającym przedmiotem.
- Liż liż... - ciemnoskóra kobieta pogłaskała ją po głowie. - Naprawdę, idealnie ci pasuje kswyka Szmaragdowy Lachociąg...
To słowo uderzyło w Jennę jak rzucona z dachu cegła. Pamiętała doskonale, gdzie je usłyszała. Nagle wszystkie puzzle jej myśli i skojarzeń, rozrzucone do tej pory w nieładzie, odnalazły błyskawicznie swoje miejsca. Uniosła wzrok. Tak, to było absurdalne, ale gdy spojrzała na tę kobietę, to właściwie wszystko się zgadzało... Ale nie widziała w tym żadnego sensu, logiki...
- Liż, powiedziałam! - Szkarłatna Furia złapała ją mocniej za włosy. - A może naprawdę chcesz, żebym sprawdziła, czy Pizdołamacz zasługuje też na miano Dupołamacza?
- Hnny... Dephhy???
- Co ty mam mamlasz ozorem? - spytała, wyjmując dildosa z ust Jenny.
- Hally Derry? - superbohaterka powtórzyła pytanie.
Szkarłatna Furia cofnęła się nagle. Spojrzała na skrępowaną przeciwniczką z nienawiścią błyszczącą w oczach.
- Czyli zgadłam... - westchnęła Jenna. - Ale czemu? Przecież cię uratowałam...
- Tak, tak, zgadłaś, suko. Uratowałaś mnie? No może, choć musiałam wylizać ich spermę z twojej cipki.
- I z tego powodu...?
- Naprawdę jesteś tak głupia? No to posłuchaj mnie dobrze, Szmaragdowy Lachociągu. Wszystko to miałam zaplanowane. Wynajęci ludzie obstawili ten magazyn. Zdjęli tych, którzy go pilnowali i mieli w umówionej chwili wkroczyć do środka i załatwić tę bandę, po czym zostawić ich mnie. Byłabym bohaterką miasta...
- Co?
- Grałam w filmach bohaterki i chciałam być taka jak one. Dlatego pozwoliłam się porwać tym gnojom, naprowadzić na cel i... Całe miasto widziałoby we mnie prawdziwą, nie tylko filmową, bohaterkę. Zepchnęłabym w cień taką pindę jak ty. Ale spierdoliłaś mój plan! Na dodatek po tym wszystkim zaczęto na mnie patrzeć jak słabą ofiarę i plany nakręcenia „Krwawej Zemsty Nocnej Kotki 2“ poszły w cholerę. Byłam wściekła.
- To jeszcze nie powód...
- Zamknij ryja! Do każdej z moich ról ćwiczyłam miesiące. Szkoliłam się w sztukach walki, nie korzystałam nigdy z cholernych kaskaderów. Teraz miałam odegrać rolę życia, może nawet dostać rolę w Hollywood i co? Gówno! Wszystko przez ciebie! Zrozumiałam, że nigdy nie będę bohaterką ani wielką gwiazdą. A skoro nie mogę nią być, to postaram się, żebyś ty, którą całe miasto się tak zachwyca, wylądowała na samym dnie. Przestaną się wreszcie tobą tak zachwycać, już moja w tym głowa.
- Jesteś psychiczna...
- Stul pysk! Skoro wiesz, kim jestem, to czas się przekonać, czyja morda kryje się pod twoją maską...
Hally sięgnęła ku masce Jenny. Ta nie miała złudzeń. Była na tyle znaną w mieście dziennikarką, że istniała duża szansa, iż Hally ją rozpozna. A wtedy przyjdzie się pożegnać z karierą superbohaterki. Rozpaczliwie szukała jakiegoś sposobu, aby tego uniknąć. Ręka Hally dotknęła boku maski Szmaragdowej Mścicielki...
Drzwi do pomieszczenia wleciały do środka, pchnięte jakąś wielką siłą i uderzyły z impetem w ścianę obok. Hally obróciła się w tamtą stronę. W wejściu stała odziana w błyszczący chromowaną nowością, metalowy kostium kobieta. Na głowie miała czerwony kask z zielonkawą szybką, spod którego wypadały ułożone w koński ogon jasne włosy. Uniosła do przodu opancerzoną dłoń.
- Poddaj się i odsuń od tej kobiety, inaczej... - rozległ się stłumiony przez hełm głos.
Szkarłatna Furia, mimo że była półnaga, zaatakowała natychmiast. Z nadgarstka kobiety wystrzeliło coś, w powietrzu otwierając siatkę, która oplotła momentalnie swój cel. Hally opadła na ziemię, szamocąc się wściekle.
- Policja będzie tu niebawem, do tego czasu...
- Arrrghhhh!!! - z rękawic na nadgarstkach Szkarłatnej Furii wysunęły się ostrza, w mig tnąc krępującą ją siatkę. Skoczyła ku zaskoczonej kobiecie, wymierzając kopnięcie w głowie. Bosa stopa uderzyła w kask z głuchym łupnięciem. Ubrana w pancerz cofnęła i potknęła, przewracając na ziemię. Hally nie tracąc czasu, przewróciła na nią stojącą obok półkę.
- No, wygląda na to, że będę miała drugą okazję do wypróbowania Pizdołamacza. Zaraz cię wyłuskam z tej zbroi i... - spojrzała na szamocącą się pod szafką kobietę.
- BK23, do mnie - powiedziała tamta. - Tryb pacyfikacji. Kod czerwony.
- Co? - Szkarłatna Furia spojrzała zaskoczona, nie rozumiejąc, co i jak. Rozległ się warkot, następnie gdzieś wyżej musiało chyba zostać wybite okno. Warkot stał się głośniejszy i po chwili do pomieszczenia z impetem wjechał motocykl, który na przed nim kole zamontowany miał podłużną, szeroką tarczę. Trafił nią w Szkarłatną Furię, odrzucając zaskoczoną na drugi koniec pokoju. Poleciała wprost na ścianę, uderzając o nią i opadając bez zmysłów na ziemię.
Kobieta w pancerzu wygrzebała się spod rozwalonej szafki i podeszła do nieprzytomnej przeciwniczki. Z zasobnika na biodrze wyjęła kajdanki i skuła jej ręce za plecami. Ściągnęła z nich rękawice z ostrzami. Następnie użyła drugiej pary kajdanek, aby skuć jej nogi w kostkach. Pozostawiła unieruchomioną Szkarłatną Furię i podeszła do Szmaragdowej Mścicielki.
- Spokojnie, zaraz cię uwolnię.
- Dzięki, ale... Kim ty jesteś?
- Chwila... - tamta wycelowała rękę w łańcuch na którym wisiała Szmaragdowa Mścicielka. Wąska struga lasera promień przepaliła metal. Jenna opadła na kolana, czując wielką ulgę, gdy jej ręce zostały uwolnione z tej boleśnie niewygodnej pozycji. Minutę później była już wolna. Rozejrzała się, z ulgą dostrzegając swój strój złożony starannie w rogu pomieszczenia. Podbiegła i założyła go szybko.
- Hej, chyba o czymś zapomniałaś - powiedziała kobieta w kasku, wyciągając dłoń i podając Jennie... jej maskę.
- Och! - Szmaragdowa Mścicielka zarumieniła się, rozumiejąc, że jej maska musiała spaść, być może szarpnięta przez Hally podczas nagłego wejścia tej tutaj.
- Niech się pani nie obawia, panno Arguson. Zachowam to dla siebie. To dla mnie honor, że mogę panią poznać.
- Chyba... chciałabym się dowiedzieć co i jak...
- Och, to nic takiego. Odkąd się pojawiłaś, byłam zafascynowana tym, co robiłaś. Chciałam być taka jak ty, choć oczywiście, jestem tylko zwykłą dziewczyną. Nie mam żadnych supermocy, ale sama mówiłaś kiedyś w wywiadzie, że prawdziwą moc ma się w sercu i głowie. Dlatego skonstruowałam to wszystko - wskazała na swój pancerz i motor. - Dzięki temu mogę walczyć z przestępcami równie skutecznie jak ty.
Jenna była skołowana tym wszystkim, ale nieprzypadkowo była także dziennikarką i jej umysł, nawet w takich sytuacjach, pracował sprawnie, kojarząc fakty. W tej układance wciąż jej czegoś brakowało.
- No dobra, świetnie, jestem ogromnie wdzięczna, że mi pomogłaś. Ale jednego mi brakuje - skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Cóż, skoro i tak wiem, kim jesteś, to powinnam być fair - zdjęła z głowy kask, a Jenna otworzyła usta z zaskoczenia.
- Me... Melinda?
- Miło, że pamiętasz. Czułam że nawet najlepsze plany mogą nie wypalić, więc dla spokoju wmontowałam po kryjomu w te podłożone klejnoty kilka nadajników. Na ten dystans trochę zakłócało, ale w końcu udało mi się dotrzeć po sygnale do celu. Słuchaj, tak w ogóle to pamiętasz o umowie?
- Umowie?
- No. Bordon i reszta będą tu za kilka chwil, dostali już anonimowy telefon. Więc lepiej stąd spadajmy. Co powiesz na to, że cię podrzucę?
- Czemu nie?
Gdy motor zatrzymał się niedaleko jej domu, Jenna zeskoczyła z niego.
- Cóż, jestem ci wdzięczna. Ale naprawdę chcesz w to grać? - spytała Melindę.
- A czemu nie?
- Sama widziałaś, co cię może spotkać. To nie jest zabawa - poczuła się dziwnie, mówiąc jak mentorka, choć przecież sama nie siedziała w tym od tak znowu dawna.
- Jestem gliną, wiem co to ryzyko i bez tego wszystkiego. A dzięki temu mogę robić to, czego nie zawsze mogę dokonać w mundurze.
Jenna popatrzyła na nią. Melinda miała chyba nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, posągowe ciało i wydatny biust, które czyniły z niej raczej kandydatkę na modelkę niż na policjantkę. Dodatkowo jej twarz... miała w sobie coś młodzieńczo, wręcz dziecięco niewinnego. Tylko w takim mieście jak Roadpolis mogła zostać zastępczynią komisarza. Ale to był jej wybór. Jenna nie czuła się na siłach by prawić tamtej morały. Zwłaszcza nie po tym wieczorze.
- No dobra, twój wybór. Pozostaje jeszcze jedna kwestia.
- Jaka?
- Twój pseudonim.
- A, tak. Już wybrałam. Co powiesz na „Srebrzysta Smuga?“
„Dobry jak każdy inny“ pomyślała, ale czy znowu jej był jakoś tam oryginalny?
- Brzmi nieźle - Szmaragdowa Mścicielka poklepała ją po opancerzonym ramieniu. - Powodzenia.
- Nawzajem - Srebrzysta Smuga dała po gazie i motor oddalił się. Jenna stała jeszcze chwilę. To, że Hally Derry stała się zamaskowaną przestępczynią, było po części jej winą. To, że ta młoda dziewczyna postanowiła pójść w jej ślady i walczyć z przestępcami pod kryjącym twarz kaskiem, także stało się za jej sprawą.
- Czym to się skończy? - powiedziała sama do siebie, wspinając się na najbliższy dach. - Jak tak dalej pójdzie, to miasto stanie się cholernie zatłoczone...