Szczepionka
15 kwietnia 2020
Szacowany czas lektury: 13 min
Wierzę, podobnie jak Eric Berne, że niektóre rytuały mają moc procedur, czyli działań, które przemożnie wpływają na rzeczywistość, a nawet przyszłość.
Przepraszam czytelników, że niektóre fragmenty wywodu są niedopracowane, ale spieszyłem się, aby szczepionkę dostarczyć jak najszybciej.
Mariusz był drugim moim klientem od czasu, gdy uzupełniłam moją wizytówkę w portalu dla dziwek. Strugał odważnego, ale widziałam strach w jego oczach. Widziałam to już wtedy, gdy odchylił się i popatrzył mi w twarz. Jego oczy zdawały się wyrażać nie tylko radości, ale i strach. Później swoją frustrację przejawiał brutalnym zachowaniem. Owinął dłoń moimi włosami i przyciągał głowę do swoich ust. Z trudem łapałam powietrze. Gdy zaczął ssać i nadgryzać skórę na mojej szyi musiałam go napomnieć.
– Mariusz przestań, uspokój się!
Owszem czułam, że jego kutas jest głęboko we mnie, było mi przyjemnie, ale nie lubię tchórzliwych mężczyzn. Powiecie, że nie można się czepiać, gdyż przecież sam się tu zgłosił. Zgadza się… musiał wziąć całe ryzyko na siebie, nie jestem lekarzem chorób zakaźnych, nie jestem immunologiem. Wiem tylko, że przechodzę zakażenie koronawirusem i mogę na życzenie zakazić nim innych.
Mariusza, przysłała do mnie, a ściślej poleciła mi Aneta, moja koleżanka, także dziewczyna z doświadczeniem. Ona już przeszła przez tę chorobę, a więc nabyła odporność. Pierwsza zaczęła reklamować nową usługę… zarażanie koronawirusem po to, aby być potem już zdrowym i mobilnym.
Mam na imię Dagmara, mam włosy ciemno blond, jestem ładną dziewczyną. Lubię patrzeć na siebie w lustrze. Jestem na tyle szczupła, iż mam płaski brzuch i wystające kolce kości biodrowej, myślę więc, że jestem w typie „skinny”, jak na przykład Alison Bailey, z serialu „The Affair”.
Oddaję się mężczyznom za pieniądze. Pozwalam klientom, aby nazywali mnie dziwką, kurwą. Natomiast nie lubię, aby mówili do mnie, że jestem prostytutką. Mogę uzasadnić zresztą, dlaczego określenie to w istocie mnie nie dotyczy. Bzykam się niemal codziennie z wieloma mężczyznami, nie oznacza to jednak, iż jest to w moim życiu sprawa najważniejsza. Ukończyłam niedawno psychologię i pracuję jako psychoterapeutka. Lubię czytać. Mam swoją opinię na każdy temat. Czasami nawet coś publikuję. Zapytacie więc, co interesuje mnie najbardziej. Nie mówię o tym wprost nikomu. Tutaj, teraz zdradzę wam jednak jaka jest moja najgłębsza osobista prawda. Interesują mnie przemożnie powiązania seksu ze śmiercią.
Mam dwadzieścia siedem lat. Jak na dziwkę to jest już dużo, ale nadal mam ogromne wzięcie. Nie przejmuję się tym, że zaraziłam się tym wirusem, gdyż zapewne nie będą chorować zbyt ciężko. Potem, tak jak Aneta, będę odporna i będę się mogła dalej pieprzyć z moimi klientami, tymi, których akceptuję.
No właśnie, nie umawiam się z każdym, kto do mnie zadzwoni. Zanim podam adres, ucinam dość długą pogawędkę. Mariusza zaakceptowałam. Na razie wysila się i rżnie mnie, będę jednak jeszcze z nim rozmawiać.
Byłem niedawno u Anety, młodej kobiety, która już od lat oddaje się za pieniądze. Lubię dziwki. Odpowiada mi ich osobowość. Często zastanawiam się, dlaczego te dziewczyny są w moim guście. Sądzę, że przynajmniej niektóre z nich oferują możliwość szczerego wypowiedzenia się, łącznie z jednoczesną, bogatą ofertą na podniecenie i przyjemność. To Aneta poleciła mi swoją koleżankę. Od razu dostrzegłem w jej opowieści o przyjaciółce coś, co mnie zaintrygowało. Lubię uczestniczyć w wydarzeniach dramatycznych.
Dagmara też jest z ekstraklasy, ma ponadto sposób bycia, który mnie fascynuje. Przywitała mnie w stroju wyjściowym, zielonej bluzce, czarnej spódniczce, beżowych pończochach i na szpilkach. O dziwo, zamiast rutynowo dyrygować klientem, napomykając o łazience, ręczniku i rozebraniu się, wysoka, piękna dziewczyna zaprosiła mnie, abym usiadł z nią przy stoliku i spokojnie patrzała mi w twarz. Buzię miała piękną, wydawało mi się, że ma lekko skośne oczy. Zmysłowo przygryzała wargę, gładząc od czasu do czasu kosmyki dość długich włosów. Dostrzegłem to, co lubię u kobiet, to znaczy prostotę, umiar i elegancję. Dagmara miała krótko obcięte paznokcie, a jej makijaż był dyskretny. Coś jednak było w niej tajemniczego i pociągającego. Pomyślałem sobie, iż wrażenie to wynika z aluzji o poglądach i celach dziewczyny, jakie dotarły do mnie w trakcie opowieści Anety, jej koleżanki.
Goszcząca mnie, intrygująca dziewczyna dość szybko jednak wstała i zaczęła się na moich oczach nęcąco rozbierać. Gdy już była tylko w biustonoszu i majtkach, jeszcze na stojąco przytuliła się do mnie całym ciałem. To także, jak na dziwki za pieniądze było nietypowe.
Wsunąłem rękę między jej uda i potarłem przez majtki, brzegiem dłoni jej cipkę. Dostrzegłem, że jej ciało żywo reaguje na takie zmysłowe bodźce. Przewróciłem ją na posłanie, to znaczy na szeroki materac, leżący tu na podłodze. Ściągnąłem jej majtki. Rozchyliłem jej uda tak szeroko, jak tylko mogłem. Klęcząc, rozchyliłem jej lśniącą na różowo, mokrą już cipkę. Pochyliłem się. Jej zapach był upojny. Wodziłem długo palcem po skórze podudzi, ud, odnotowując w pamięci kształty jej ciała, po czym wsunąłem w cipkę najpierw jeden, środkowy, potem drugi wskazujący palec, mocno naciskając też łechtaczkę.
Zorientowałem się jednak po chwili, że zaczynam zachowywać się tak, jakbym kochał się z żoną. Pohamowałem się więc trochę. Usiadłem na posłaniu i założyłem prezerwatywę.
Dziewczyna, leżąc na wznak, patrząc mi w oczy, powiedziała:
– No chodź… wejdź we mnie.
Posłuchałem jej. Byłem w niej. Kochanie się z prezerwatywą nie ma jednak większego sensu. Jeśli chodzi o mnie, to nie wiele wtedy czuję. Owszem jest to sympatyczne, bo w końcu mężczyzna wie, że ma kontakt z żywą, autentyczną kobietą. Niemniej jednak jest to namiastka.
W tym momencie dziewczyna odezwała się do mnie:
– Mariusz, a chcesz kochać się dalej… już bez prezerwatywy?
Mężczyzna zbaraniał. Tak zwany szok poznawczy sprawił, iż jego kutas stał się miękki. Nic dziwnego więc, że mężczyzna zmienił pozycję i położył się koło mnie i patrzał teraz w sufit. Po chwili milczenia zapytał:
– A ty nie boisz zarazić się HIV-em?
– Nie pękam, bo nie dygocę ze strachu przed śmiercią. Jakkolwiek, zauważ, taką propozycję mam jedynie dla niektórych mężczyzn, więc to abym zapadła na AIDS jest mało prawdopodobne.
– Jeśli ci mężczyźni nie przedstawiają aktualnego badania na przeciwciała antywirusowe, to żadnej pewności nie masz.
– Mam intuicję… jestem ryzykantką, a poza tym podejrzewam, że zaliczam się to tej, odkrytej niedawno, nielicznej grupy osób, którzy z powodów genetycznych są odporni na zakażenie wirusem HIV.
– Dobra, dobra, ale ja mam żonę i nie chciałbym jej zarazić.
– Przecież wirusem podobnym do SARS zarazisz ją na pewno, więc co za różnica jeden wirus zagrażający życiu, czy dwa takie wirusy?
– Żona, jest młodsza ode mnie, jest w twoim wieku. Ewentualne zapalenie płuc przeżyje, gorzej z owym AIDS. Wróćmy jednak do twojego pytania. Dlaczego zapytałaś mnie o seks bez zabezpieczenia? Dlaczego założyłaś na chwilę, iż może mnie to zainteresować?
– Bo wiem, że są mężczyźni, którzy za seks bez prezerwatywy, akurat ze mną, oddaliby wszystko, cokolwiek … śmierć przestaje być dla nich ważna. No, prawda są to ci, którzy lubią igrać ze śmiercią… no ale ty już zacząłeś igrać.
– Dlaczego powiedziałaś, że oddaliby życie za ów, nieograniczony gumką, seks akurat z tobą?
– Spróbuj, to zobaczysz!
Mariusz nie odzywał się przez dłuższą chwilę, po czym stwierdził:
– Ty uprawiasz rodzaj rosyjskiej ruletki. W Petersburgu, za czasów cesarzowej Katarzyny, grając w taką ruletkę, można było jednak czasami wygrać. Czym byłaby więc wygrana?
– Przeżycie pełnego absolutnego, radykalnego orgazmu ze mną! A jeśli się spiszesz, to porozmawiam z Anetą, która cię tu przysłała. Jak ją poproszę, to ona także bzyknie się z tobą bez prezerwatywy. Zaliczysz dwie niezwykłe dziewczyny. Będziesz odporny nie tylko na choroby zakaźne. Już nigdy więcej nie będziesz się bać.
Mężczyzna znowu zamilkł. Zobaczyłam jednak po chwili, że jego kutas pęcznieje. W końcu zdjął prezerwatywę, ujął mnie za biodra i silnym szarpnięciem pociągnął ku sobie.
Podniosłam nogi, tak iż kolana miałam na wysokości piersi, łokciami przytrzymałam rozchylone uda blisko posłania. Ułożyłam je w literę V, wypinając krocze w kierunku Mariusza. W ten sposób dałam mu nieograniczony niczym dostęp do mojej cipki. Zrozumiał, iż może pójść na całego, wepchnął więc we mnie swojego kutasa głęboko, rozciągając mi pochwę do granic możliwości. Wydałam z siebie pisk, gdy się we mnie zanurzył. Powoli cofał się i wpychał ponownie. Wkrótce jego pchnięcia zgrałam z falowaniem mojego ciała. Było wspaniale.
Ten czas, czasami długi, nawet owe pół godziny, wtedy, gdy kochanek dręczy mnie w takiej właśnie pozycji, z maksymalnym rozwarciem pizdy, wysuniętej w kierunku mężczyzny, wtedy, gdy czekam na nadejście gorąca, rozpoczynającego się w okolicy kości krzyżowej jest czymś najwspanialszym, co można przeżyć.
Nie mogłam powstrzymać się od zawodzenia wtedy, gdy to się zaczęło, gdzieś głęboko we mnie, zanim eksplodowało w całym moim drżącym ciele.
Usłyszałem, jak mój kochanek pojękuje, coraz głośniej i w końcu mamrocze „o mój Boże, wytrysnę teraz, wypełnię cię…”
Mariusz przerwał jednak na chwilę, po czym powoli się wycofał. Zobaczył zapewne, jak bardzo rozciągnął mi cipkę. Widział zapewne, że przygotował mnie na ciąg dalszy.
Przejęłam więc inicjatywę i kontynuowałam świadczenie przyjacielskiej usługi. Co do niego, to jakoś się zawzięłam. Ku czemuś dążyłam i dlatego zapewne zaproponowałam:
– Skoro zdecydowałeś się już na mokre ślizganie się, to weź sobie z mojego ciała więcej. Jeśli chcesz, to dam ci dużo… wtrysnę w twoje usta mój sok. Obserwując mężczyzn, którym to zrobiłam, widzę, że zawiera on jakąś magiczną substancję.
– Co masz na myśli? - zapytał Mariusz.
– Usiądę ci na twarzy, chcesz?
– Zrób to! – odparł Mariusz.
Przewróciłam mężczyznę na wznak. Wykonałam kilka zdecydowanych ruchów, tak iż już po chwili miałam jego głowę między swoimi udami, patrząc jednocześnie na prężącego się kutasa.
– Liż mnie! – rozkazałam.
Mariusz był posłuszny. Lizał i wsysał w swoje usta łechtaczkę, a potem te moje śliskie płatki. Wodził językiem tak, jakby sprawdzając każdy szczegół mojej kobiecości. Chwilami mocno przyciskałam, krocze do jego ust, chwilami zmniejszałam nacisk, a nawet oddalałam cipkę od jego warg. Czułam, że jestem mokra. Mało powiedziane! Zwolna sok zaczął spływać do ust mężczyzny tak obwicie, iż byłam coraz bardziej dumna z siebie. Nie było to zresztą trudne, bo podniecenia narastało z minuty na minutę. Uniosłam na chwilę krocze nad twarzą chłopaka i zapytałam go:
– Czy jestem słona, czy słodkawa? Akceptujesz moje ciało? Nie przeszkadza ci, że miałam w sobie wielu mężczyzn? Lubisz takie kurwy? Inaczej… czy lubisz mnie osobiście?
– Dagmara jesteś pyszna i śliczna – odparł chłopak – po czym szczerze powiedział, co mu się jeszcze marzy – zażądał – nachyl się, proszę i weź mi kutasa do ust.
Z ochotą spełniłam jego życzenie. Nachyliłam się i czując nadal jego oddech i muskania w okolicy krocza, wchłonęłam w swoje usta najpierw czubek, a potem, stopniowo niemal całego kutasa tego mężczyzny, którego coraz bardziej akceptowałam. Badałam ustami kształt jego fiuta, czułam, jak sięga mi do gardła. Poruszałam się tak, aby sprawić mu dużo przyjemności.
Mnie też było jednak bosko. Wzdłuż kręgosłupa i przez brzuch, aż do szyi przemykały mrowienia, ciarki. Wiedziałam, że teraz mojego soku spływa do ust kochanka jeszcze więcej.
Czułam, że chłopak jest mi bliski i jest bliski kulminacji, nie pozwoliłam mu jednak na to, gdyż czekałam na trzeci akt. Chciałam spełnienia kompletnego. Szumne słowa? Mogę to wyrazić inaczej. Chciałam, aby znany każdemu kompletny rytuał stosunku został spełniony, gdyż jest to wtedy odpowiednikiem „przemienienia”. Wtedy daję facetowi także kawałek mojej duszy, a to jest duży mistyczny podarek.
Zsunęłam się i usiadłam obok mężczyzny w pozycji lotosu, patrząc na jego kształtne ciało.
– Mariusz, czy zdajesz sobie sprawę, że pieprząc się ze mną wpierw tak długo, dostałeś teraz ode mnie, wprost do ust, mój sok „spolaryzowany”.
– Córuniu, na miłość Boską, co ty wygadujesz… mów jaśniej.
– Dobra, będzie bardziej zrozumiale. Gdy mężczyzna rżnie kobietę, która go akceptuje, to wytwarzają się pomiędzy komórkami ich ciał, zwłaszcza neuronami, sprzężenia kwantowe, tak zwane „entanglements”, które jak wiadomo, mają charakter ponadczasowy i ponad-przestrzenny. A zresztą… oglądnij serial DEVS.
– No tak, teraz to wszystko jest już jasne. Gdzieś ty się dziewczyno urodziła?
– Na Mazurach! Mariusz! Coś mi jednak jeszcze dzisiaj brakuje!
Na zdziwiłam się, więc gdy mój nowy partner zakomunikował: „jeśli myślisz, że już z tobą skończyłem, to się mylisz”. Był widać pojętnym kochankiem i wykorzystał okazję. Przewrócił mnie gwałtownie na brzuch, znów szarpnął za biodra i ustawił moje ciało w „pozycji na kolanach”. Domyśliłam się, co chce zrobić. Wykorzystał ściekający z pochwy płyn i nawilżył mój odbyt, po czym wślizgnął się sprawnie i zwinnie w mój tyłek. Zapytał: „gdzie jestem teraz”. Potwierdziłam: „mam twojego fiuta w pupie”. Uważaj, abyś mnie nie uszkodził. Jego ruchy przyśpieszały.
Znowu miałam to cudowne uczucie. Nie każdemu to odpowiada, ale mnie tak! Za pierwszym razem bolało mnie. Potem nabyłam wprawy. Oczywiście trzeba być po lewatywie. Trzeba także nawilżyć czymś pupę. Najlepiej jest użyć jakiegoś olejku. Potem jednak, jeśli facet mi odpowiada, jeśli go lubię, to odczuwam odmienną, przenikliwą przyjemność. Z każdym kolejnym ruchem frajda wtedy narasta, jest inaczej, jest odświętnie. Mam tam widać jakieś inne receptory. No tak, ja cała jestem jednym wielkim receptorem. Jestem zresztą z tego zadowolona, a nawet dumna. Być może owa przemożna satysfakcja wynika stąd, że zdaję sobie sprawę, iż facet musi wiedzieć, że zrobiłam dla niego „to jeszcze”, że „dałam mu wszystko, co mam”. Sama zresztą, także jestem ukontentowana dlatego, że wiem, iż przekazałam komuś ogromny podarek. Lubię ofiarować siebie, jak na tacy, oczywiście wtedy, kiedy mam na to ochotę. Nie każdy to dostanie.
Znów byłam blisko szczytowania. Pomyślałam sobie, że zapewne Mariusz bawi się ze mną tak jak ze swoją żoną, bo dymał mnie z ogromną wprawą. Dobrze trafił, gdyż uwielbiam także seks analny.
Uświadomiłam sobie, że seans dobiegał już końca. Mariusz przewrócił mnie na bok, uniósł udo i wszedł we mnie, zanurzając tym razem twardego kutasa ponownie w mojej pochwie. Jego ruchy stały się szybkie, gwałtowne. Uderzał mocno, sięgał do samego dna. Rozkosz narastała, sięgała zenitu… właśnie wtedy, gdy chłopak spuścił się we mnie. Doszłam wraz z nim, dokładnie w tym samym momencie. Chwilę później mój nowy kochanek, z zainteresowaniem, patrzał, jak jego sperma wylewa się ze mnie i spływa na pościel. Włożyłam palce do pochwy i oblizałam je, aby sprawdzić smak jego spermy. Czułam się wspaniale.
Opuściłam nogi, więc teraz moje ciało przybrało kształt litery X. Leżałam, próbując złapać oddech. Miałam oczy zamknięte, biodra drgały mi jeszcze długo. Często tak mam po intensywnym orgazmie.
Wierzyłam, że takie przypływy pożądania, zakończonego spełnieniem, budują moją odporność i wiarę w nieśmiertelność mojej duszy, która wnika w umysły mężczyzn. W szczególności wierzę, że mój układ nerwowy, a potem hormonalny zostaje pozytywnie przestrojony wtedy, gdy seans jest kompletny, to znaczy taki właśnie… gdy dałam i dostałam płyn i miałam kutasa w obydwóch moich kobiecych bramach.
Wiem, że wtedy, gdy pozwalam na to mężczyźnie jego ego staje się bezbrzeżne i niebosiężne, co wzmacnia jego odporność psychiczną i immunologiczną. Dostaje przecież wtedy cząstkę mojej osobowości, mojego usposobienia. Zostaje ze mną powiązany już na zawsze, czy tego chce, czy nie.
Nie każdy mężczyzna jest jednak w stanie przeżyć coś takiego. Trzeba umieć być na luzie, zapomnieć o całym świecie, oddać się dziewczynie w pełni, być nią zachwyconym… tylko wtedy Eros wynagrodzi to dobrym zdrowiem. Jest nawet gorzej, bo otwartość i zresetowanie duszy, nie wystarczy, jeśli mężczyzna nie trafi w życiu na kobietę, które zechce mu to pokazać i przeżyć razem z nim. Trzeba mieć szczęście… powiedziałam to mojemu dzisiejszemu klientowi… Zdaje się, iż zrozumiał, co to znaczy grać ze mną w rosyjską ruletkę.
Mariusz zwlekał z wyjściem, zapłacił za godzinę obecności ze mną, która upłynęła już dawno. Nie zwracałam mu jednak uwagi, gdyż dobrze czułam się w jego towarzystwie. W końcu zaczął się jednak ubierać. Gdy stanął już u wyjścia, zapytał:
– Mogę, odwiedzić cię za trzy tygodnie?
– A dlaczego akurat za trzy tygodnie? Chciałabym wcześniej! – odparłam.
– Za trzy tygodnie będę miał wyniki testów na przeciwciała na koronawirusa i na HIV. Mam nadzieję, że lekko przechoruję ten tak zwany COVID, natomiast co to przeciwciał anty-HIV to poinformuję cię. Jeśli będą dodatnie, to będzie oznaczało, że grozi mi AIDS – powiedział Mariusz.
– Głuptas jesteś. Co ma wisieć, nie utonie. Jedną odporność już masz. Nie boisz się śmierci.