Pilny projekt (I)
9 czerwca 2017
Szacowany czas lektury: 16 min
To pierwsza cześć opowiadania, a zarazem mój debiut. Jeśli będzie się podobało będzie ciąg dalszy.
Jestem otwarta na konstruktywną krytykę.
Miłej lektury.
Szybciej, szybciej...
Niecierpliwie naciskając guzik przywołujący windę, zerknęła pospiesznie na zegarek.
Cholera znów się spóźnię, i to jeszcze dziś, kiedy mamy poznać nowego zleceniodawcę.
Nie trzeba było siedzieć tak długo wczoraj przy projekcie! Albo chociaż wstać wtedy, kiedy budzik zadzwonił po raz pierwszy...
Winda w końcu zjawiła się z głośnym stukotem i kobieta weszła, naciskając przycisk oznaczony cyfrą zero. Kiedy tylko drzwi się rozsunęły, wypadła z windy jak z procy i szybkim krokiem przeszła przez korytarz, głośno stukając obcasami czarnych szpilek.
Wychodząc z bloku, pospiesznie nasunęła na nos ciemne okulary, oślepiona porannym słońcem. Zapowiadał się ładny, chociaż chłodny późnojesienny dzień.
Poprawiła kołnierz i zacisnęła mocniej pasek kaszmirowego czarnego płaszcza.
– Nienawidzę poniedziałków – mruknęła pod nosem i szybkim krokiem ruszyła w stronę przystanku.
Jak na złość w piątek odmówiła współpracy jej kochana Yariska i chcąc nie chcąc musiała dzisiaj polegać na komunikacji miejskiej. Przeciskała się między ludźmi, ściskając mocno w dłoni torbę z laptopem. Dotarła na przystanek i zerknęła na tablicę świetlną.
Jest nieźle, za dwie minuty powinien być autobus.
Rzeczywiście po chwili podjechał i kobieta wraz z całym tłumem ludzkim ruszyła w stronę wejścia. Jedną ręką osłaniała torbę, drugą mocno ściskała drążek. Już zapomniała, jaki to koszmar – studenci, uczniowie, matki z dziećmi i wszyscy inni, którzy potrzebują się dostać do centrum miasta tłoczący się w blaszance jak sardynki w puszce.
Jeszcze dwa przystanki i będę na miejscu – pomyślała, gapiąc się przez brudne okno.
* * *
Z ulgą wysiadła i popędziła wprost do biura. Prawie biegiem pokonując korytarz i schody, wypadła zza zakrętu i odbiła się od czyjegoś ciała. Zamachała rękami w powietrzu, próbując się czegoś złapać i całym ciężarem klapnęła na swój krągły tyłek.
– Auć! Jak chodzisz, człowieku?! – krzyknęła mimowolnie.
Przed oczami miała męskie nogi ubrane w ciemne, dobrze skrojone spodnie i eleganckie buty z czarnej skóry. Uniosła głowę i zobaczyła resztę postaci. Stał przed nią średniego wzrostu mężczyzna po czterdziestce, w garniturze i błękitnej koszuli bez krawata. Nie mogła nie zauważyć, że był całkiem niebrzydki. Jego regularne rysy twarzy nieco psuł nos, który kiedyś z pewnością był złamany, ale pokrytej dwudniowym zarostem twarzy charakteru dodawała blizna przecinająca prawy łuk brwiowy.
Nieznajomy uśmiechnął się krzywo, mrużąc nieco lodowato błękitne oczy i odezwał się
przyjemnym, lekko zachrypniętym głosem:
– Przepraszam, ale to pani na mnie wpadła. Nic się pani nie stało? Pomogę wstać – oznajmił i wyciągnął w jej stronę zadbaną dłoń.
Złapała go za rękę i podciągnęła się w miarę sprawnie.
Całe szczęście, że zdecydowałam się dzisiaj założyć spodnie – przemknęło jej przez myśl.
Jego dłoń była mocna i ciepła, a do jej nozdrzy dotarł bardzo przyjemny aromat dobrej wody po goleniu. Zaciągnęła się mocno tą wonią. Była bardzo wrażliwa na zapachy, na granicy fetyszu. Ciało zareagowało na całą sytuację niekoniecznie tak, jak by tego chciała.
Ech...
– Chyba nic mi nie jest, poza obitym tyłkiem i zranioną dumą – odparła lekko zmieszanym głosem. – Dziękuję panu za pomoc i przepraszam. Rzeczywiście, ta kolizja wydarzyła się z mojej winy.
Wciąż trzymał jej rękę.
– Spieszę się bardzo, jestem już i tak spóźniona, za chwilę mam spotkanie.
Wypuścił jej dłoń z uścisku
– W takim razie do zobaczenia – powiedział z lekkim uśmiechem. – Myślę, że jeszcze się zobaczymy .
Nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi, ale pożegnała się uprzejmie i zerkając na zegarek, ruszyła w stronę pokoju współdzielonego z Renatą.
Kurczę, dwadzieścia minut spóźnienia, może mi szef głowy nie urwie...
– Cześć, Renia – rzuciła, wchodząc do pomieszczenia, w którym miała swoje biurko i komputer.
Szczupła blondynka o łagodnych, szarych oczach odwróciła wzrok od monitora.
– Nooo cześć, śpiąca królewno. Szef o ciebie pytał, był wściekły.
Kobieta szybko zdjęła płaszcz i odwiesiła go na wieszak.
– Mam przewalone, tym razem mi się nie upiecze.
Zerkając w lustro, poprawiła niesforne, kręcone kosmyki czekoladowych włosów, wymykające się z misternie upiętego koka. Przyjrzała się sobie krytycznie. Jak na swoje czterdzieści lat wyglądała całkiem młodo. Miała więcej ciała niż przeciętna polska kobieta, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Obciągnęła czerwoną bluzkę koszulową opinającą jej pełne piersi i strzepnęła niewidoczny pyłek z czarnego żakietu.
Zapięła guzik i zaraz go znów rozpięła.
Tak będzie lepiej.
Wydęła pełne usta i pociągnęła po nich czerwonym błyszczykiem. Chwilę patrzyła w zielone oczy swojemu odbiciu, to odpowiedziało spojrzeniem.
Do dzieła, mała. Jesteś najlepsza.
– Renia, życz mi powodzenia, coś czuję, że nie będzie łatwo.
Blondynka uśmiechnęła się pokrzepiająco
– Dasz radę, Iza, przecież nie ma nikogo lepszego w firmie.
Wyszła, zmierzając prosto do gabinetu szefa. Zapukała w drzwi, niezbyt głośno, ale stanowczo.
– Proszę – rozległo się po drugiej stronie.
Szef nie był w pokoju sam. Pod oknem siedział mężczyzna, który na jej widok podniósł się z fotela.
– Nareszcie. – Szef zgromił ją wzrokiem. – Czekaliśmy na panią.
– Tak, wiem, przepraszam za spóźnienie.
Mężczyzna spod okna zrobił dwa kroki do przodu.
– To jest pan Wojciech Konieczny, nasz nowy klient, a to jest Izabella Michalak, nasz najlepszy spec od reklamy. – Dyrektor dokonał prezentacji.
Kobieta spojrzała na klienta i zmartwiała, rozpoznając mężczyznę, z którym zderzyła się w korytarzu.
Ooo nie…
Postanawiając zachować resztki godności, wyciągnęła rękę w jego stronę.
– Witam pana, miło mi poznać.
Wojciech uśmiechnął się, ściskając jej dłoń
– A mówiłem, że się jeszcze dziś spotkamy?
– To państwo się znają? – zdziwił się przełożony.
W oczach Koniecznego zamigotały wesołe iskierki, a w kącikach oczu pojawiły się drobne zmarszczki.
– Tak, wpadliśmy już kiedyś na siebie. – Jego równe białe zęby błysnęły w szerokim uśmiechu.
Na policzki Izy wypełzły zdradzieckie rumieńce.
– Tak, to prawda, mieliśmy już taką okazję. – Starała się brzmieć pewnie, ale w środku cała się trzęsła.
– To wyśmienicie, bo chciałbym, żeby to właśnie pani Michalak zaplanowała i nadzorowała kampanię reklamową pańskiej firmy.
Izie zahuczało w uszach.
Że też musiałam wpaść akurat na nowego klienta? Mój wizerunek profesjonalistki diabli wzięli!
– Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się dobrze układać – powiedziała.
– Również mam taką nadzieję, ba, nawet mam pewność. Wiele dobrego o pani słyszałem – odparł Konieczny.
Dalsza część spotkania przebiegła w poprawnej, profesjonalnej atmosferze. Czasem tylko krzyżowały się spojrzenia zielonych i błękitnych oczu.
Po około godzinie wszystko zostało wstępnie ustalone.
– Zatem wszystko jest jasne, tak? – Szef był wyraźnie z siebie zadowolony. – To ja zostawiam temat kampanii w rękach pani Izy. Będę się oczywiście bacznie przyglądać i trzymać rękę na pulsie.
Stary puszył się tak, jakby to on miał zrobić cały ten projekt kampanii. Konieczny podniósł się z fotela i zaczął zbierać dokumenty do aktówki. Iza również wstała i czekała, żeby pożegnać się z mężczyzną.
– Panie Wojciechu, tak jak się umawialiśmy, czekam na wytyczne i kompletne dane. Proszę wysłać je na mojego maila jeszcze dziś. Chcę zacząć pracę jak najszybciej.
Spojrzał na nią z uśmiechem i kiwnął głową.
– Wyślę je najszybciej, jak tylko będę mógł.
W lewą rękę wziął aktówkę, granatowy płaszcz przełożył przez przedramię.
– Panie Piotrze, pani Izabello, bardzo dziękuję za owocne spotkanie. I cóż... Do zobaczenia.
Przy ostatnich słowach bacznie obserwował Izę, patrząc jej w oczy. Uścisnął dłoń kobiety, składając na niej kurtuazyjny pocałunek. Na Michalak zrobiło to duże wrażenie.
Coraz mniej jest mężczyzn, którzy wiedzą jak traktować kobiety. Stara szkoła.
Kiedy usta mężczyzny musnęły jej skórę, poczuła, jak przez jej ciało przechodzi prąd. Zacisnęła mocniej zęby, żeby nie syknąć.
– Dziękuję, panie Wojciechu, za zaufanie dla naszej agencji – odezwał się Bury, przerywając sytuację, która stawała się niezręczna.
Iza wycofała się dwa kroki w stronę drzwi i położyła rękę na klamce.
– Pani Izabello, proszę zostać. Mam do pani jeszcze jedną sprawę – zwrócił się do niej przełożony.
Oho czyli jednak nie obędzie się bez pogadanki na dywaniku – pomyślała. Stanęła z boku, aby nie tarasować wyjścia z gabinetu.
Konieczny podszedł do drzwi, pożegnał się jeszcze raz z Piotrem i nacisnął klamkę. Zerknął na Izę, uśmiechając się pokrzepiająco, pochylił się lekko w jej stronę i powiedział cicho:
– Powodzenia, pani Izabello.
Jeszcze raz otoczył ją zniewalający zapach perfum, a bliskość mężczyzny spowodowała, że zakręciło jej się lekko w głowie.
Szef przeszedł do tyrady, jak tylko Konieczny opuścił gabinet.
– Pani Izabello, ja naprawdę cenię pani umiejętności, ale moja cierpliwość też ma granice. Nie pierwszy raz się pani spóźniła. Do tej pory przymykałem na to oko, ale dziś to już zbyt wiele. Wiedziała pani, że mamy ważnego gościa, a mimo to spóźniła się pani. Czy wie pani, w jakim świetle postawiła pani mnie i firmę? Wyszliśmy na mało profesjonalną agencję. Dobrze, że pan Konieczny wykazał się dużą cierpliwością i zgodził się poczekać.
– Ale, panie prezesie... – zaczęła niepewnie Iza, chcąc wyjaśnić cały splot dzisiejszych niefortunnych zdarzeń.
– Nie, pani Izabello, nie mam zamiaru słuchać pani wymówek. Z przykrością będę zmuszony obciąć pani miesięczną premię. Może to zdopinguje panią do punktualnego przychodzenia do pracy. To chyba wszystko, może pani odejść.
Iza gotowała się w środku, ale udało jej się opanować. Pożegnała się z Burym i wyszła z gabinetu, starając się nie trzasnąć drzwiami.
– Cholerny dupek – powiedziała pod nosem.
– Zgodzę się z panią – usłyszała męski głos.
Obróciła głowę. Po drugiej stronie korytarza stał Konieczny.
– Czekałem na panią, bo mam pewną propozycję. Może zamiast wysyłać wszystko mailem zaproszę panią na kawę i wtedy uzgodnimy wszystkie szczegóły?
– Panie Wojciechu, to bardzo miła propozycja, ale nie wiem, czy to dobry pomysł…
– Nalegam... – Mężczyzna przyglądał się jej bacznie. Jego jasnoniebieskie oczy zdawały się czytać w jej myślach. Michalak odwzajemniła uśmiech.
– No dobrze, namówił mnie pan. Muszę tylko pójść po płaszcz, proszę mi dać chwilę.
– Pójdę z panią, jeśli można.
– Dobrze, w sumie to i tak po drodze
Szli korytarzem w milczeniu. Iza czuła się trochę nieswojo w towarzystwie Koniecznego. Miał w spojrzeniu, w sposobie bycia coś, co sprawiało, że stawała się niespokojna.
– Proszę bardzo, to mój pokój – oznajmiła, otwierając drzwi, po czym dodała: – Renata, mamy gościa.
Wojciech wszedł, obrzucając wzrokiem niewielki, ale jasny i miło urządzony pokój oraz dwa biurka stojące w przeciwległych jego końcach.
Zza biurka, które znajdowało się bliżej drzwi, z miłym uśmiechem podniosła się sympatyczna szczupła blondynka.
– Dzień dobry – odezwała się ciepłym głosem i wyciągnęła rękę w stronę Koniecznego.
– Renata Dębska, miło mi.
– Wojciech Konieczny, miło mi poznać. – Uprzejmie uścisnął jej rękę.
– Renia, to jest nasz nowy klient. Wychodzę z panem Wojciechem, służbowo, oczywiście – powiedziała Iza, sięgając płaszcz z wieszaka. – Nie wiem, za ile wrócę.
Konieczny poderwał się, żeby przytrzymać jej płaszcz
– Pomogę, jeśli pani pozwoli.
– Dziękuję bardzo. – Michalak wynagrodziła jego kurtuazję uśmiechem.
Dębska przyglądała się temu wszystkiemu ze zdziwieniem. Kiedy wychodzili z pokoju, puściła oczko do Izy.
– Życzę państwu powodzenia na spotkaniu... Służbowym, oczywiście.
Izabella przewróciła oczami.
– Dziękujemy, Renato.
* * *
Wyszli z budynku biura wprost na tętniącą życiem ulicę.
– Zostawiłem samochód na parkingu nieopodal. Może podejdziemy?
– Nie ma takiej potrzeby – odparła Iza. – Niedaleko stąd, dwie przecznice dalej, jest fajna kawiarnia. Jeśli panu odpowiada... – zawiesiła głos, czekając na reakcję.
– Oczywiście, odpowiada jak najbardziej, byleby znalazł się wolny stolik i odrobina spokoju – rzekł Konieczny.
Szli ramię w ramię w milczeniu, każde zatopione w myślach.
– O, to tutaj, zapraszam. – Ruchem głowy wskazała Michalak.
Wojciech przytrzymał Izabelli drzwi, kiedy wchodzili do kawiarni.
W środku panowała przytulna atmosfera – przygaszone światło, cicha muzyka i aromat świeżo parzonej kawy.
Usiedli przy stoliku w rogu, w najdalszym kącie sali. Konieczny pomógł Izie zdjąć płaszcz i odsunął jej krzesło, po czym sam zasiadł naprzeciwko.
Kelner przyniósł karty z menu i oboje zatopili się w lekturze. Po chwili złożyli zamówienie, po czym przy stoliku zapanowała niezręczna cisza.
– Pani Izabello, poprosiłem panią o spotkanie w kawiarni, bo chciałem omówić kwestie związane z kampanią w bardziej przyjaznej atmosferze. Przepraszam, jeśli postawiłem panią w niezręcznej sytuacji. Tak naprawdę to był tylko pretekst. Od pierwszego naszego niefortunnego spotkania na korytarzu bardzo mnie zaintrygowała pani osoba. Koniecznie chciałbym poznać panią bliżej. Wiem, wiem, to nieprofesjonalne, ale to chyba jedyna okazja, aby porozmawiać z panią sam na sam.
Izabella milczała zaskoczona, w jej głowie kłębiło się wiele myśli naraz.
– Panie Wojciechu... – zawiesiła głos, nie do końca wiedząc, co ma powiedzieć.
– Wojtku, proszę mi mówić Wojtku – wtrącił szybko Konieczny.
Iza pokręciła głową.
– Panie Wojtku, wolę jednak się do pana zwracać w ten sposób. Proszę mi wybaczyć, ale nie zwykłam mieszać spraw zawodowych z prywatnymi.
Starała się, by jej głos był opanowany, można było jednak wyłapać jego lekkie drżenie, co zdradzało zdenerwowanie.
– Tak będzie lepiej dla naszej współpracy, niech mi pan wierzy.
Wojtek nie wyglądał na przekonanego.
– Dobrze, pani Izo, skoro pani sobie tego nie życzy, zostańmy przy formie oficjalnej, ale niech pani nie myśli, że nie będę próbował ponownie.
Michalak uniosła brew ze zdziwienia.
– Dlaczego panu aż tak na tym zależy?
– Jak już wspomniałem, intryguje mnie pani od naszego pierwszego spotkania, a w zasadzie od chwili, kiedy o pani usłyszałem od znajomego, któremu przygotowywała pani kampanię – odparł Konieczny, upijając łyk kawy. Jego wzrok ani przez chwilę nie zszedł z jej twarzy.
– Nie wiem, co panu o mnie opowiadano, ale zapewniam, że jak w każdej plotce jest w tym sporo przesady. Wykonuję swoją pracę najlepiej, jak umiem. W przypadku zlecenia od pańskiej firmy nie będzie inaczej.
Iza próbowała zapanować nad sobą, wewnątrz jednak czuła się nieswojo, szczególnie kiedy jego bystre, trochę drapieżne oczy obserwowały jej twarz. Czuła się, jakby sięgały głębi jej duszy i wwiercały się w głowę, aby poznać jej myśli.
Wojtek pochylił się do przodu, przybliżając znacznie twarz do jej twarzy. Czuła, że jego nastrój się zmienił, stał się bardziej chłodny.
– Pani Izabello, musi pani wiedzieć, że jestem bardzo uparty i lubię stawiać na swoim.
Dopił resztę kawy i gestem dłoni wezwał kelnera. Wyjął z aktówki tekturową teczkę i położył ją na stole.
– To są wszystkie dokumenty i wytyczne potrzebne pani do pracy.
Rzucił na stół banknot pięćdziesięciozłotowy i chwycił aktówkę.
– Do widzenia, pani Izabello.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z kawiarni.
Zaskoczona Iza siedziała nadal przy stoliku. Tak ją zatkało, że nawet się z nim nie pożegnała.
Cholera, o co w tym wszystkim chodzi? Kto mu coś nagadał na mój temat? Czuję, że to nie będzie takie zwykłe zlecenie...
– Proszę pani, proszę pani!
Do jej uszu przebiło się wołanie. Uniosła oczy. Stał przed nią młodziutki kelner, pewnie jeszcze student. Był wyraźnie zawstydzony i skrępowany.
– Ten pan prosił o rachunek, a teraz wyszedł… – Chłopak najwyraźniej dopiero się uczył i nie bardzo wiedział, jak się zachować,
– Proszę dać ten rachunek, ja zapłacę. – Wzięła kwitek i wręczyła mu banknot pozostawiony przez Koniecznego – Reszty nie trzeba.
Czym prędzej zebrała swoje rzeczy i teczkę, którą zostawił jej zleceniodawca. Włożyła płaszcz i szybkim krokiem opuściła kawiarnię.
* * *
Im dłużej o tym myślała tym bardziej była wściekła.
Co za facet?! Co on sobie myśli – że skinie palcem, a ja za nim polecę?!
Aż prychnęła jak kotka.
O nie, proszę pana, nie ze mną te gierki! Nie jestem pierwszą lepszą naiwną małolatą!
Wciąż jeszcze gotując się z wściekłości, weszła do biura i rzuciła teczkę od Koniecznego na biurko. Renata aż podskoczyła i uniosła głowę, wpatrując się w Izabellę ze zdziwieniem.
– Co jest, Iza? Coś nie tak?
Michalak aż sapnęła ze złości.
– Wiesz, co on wymyślił, ten Konieczny. Że ja się z nim umówię. Ja! Rozumiesz?!
– A co w tym złego?
– Po pierwsze, jest to nieprofesjonalne. A po drugie, dobrze wiesz, że od czasu rozstania z Sebastianem mam alergię na facetów!
– Izuś, ale to całkiem fajny facet, inny niż ten dupek. Widziałam, jak na ciebie patrzył. A jaki był szarmancki!
– Renata, daj spokój.
– Nie możesz skreślać każdego faceta, tylko dlatego że twój eks okazał się dupkiem. Nie wszyscy tacy są.
– Naprawdę nie mam ochoty na żadnego faceta. Wolę zająć się pracą.
Włączyła komputer i zaczęła przeglądać dokumenty potrzebne do zlecenia.
* * *
Reszta dnia upłynęła spokojnie, ale Michalak nie mogła się skupić. Z ulgą wyszła z biura po skończonym dniu pracy.
Do domu wróciła taksówką. Nie chciało jej się znów tłuc autobusem, miała dość tego typu doświadczeń.
Kiedy przekroczyła drzwi własnego, całkiem ładnego mieszkanka w jednym z nowych apartamentowców, ogarnął ją spokój. Odetchnęła z ulgą. Zrzuciła z nóg buty, zdjęła płaszcz i wkroczyła do salonu, zapalając światło.
Odłożyła dokumenty na ławę, czując, jak burczy jej w brzuchu.
Trzeba by coś zjeść – pomyślała, zaglądając do lodówki.
Przezornie jeszcze wczoraj przygotowała zapiekankę, którą teraz należało tylko podgrzać. Włączyła piekarnik i wsunęła danie do środka.
Chyba zdążę wziąć prysznic – pomyślała i poszła w stronę łazienki.
Rozebrała się, wkroczyła do kabiny i odkręciła wodę. Poczuła na swoim ciele drobne kropelki ciepłej wody, wycisnęła na dłoń żel i zaczęła namydlać dokładnie swoje ciało. Zaczęła od ramion, potem barki, szyja, dekolt.
Ujęła w dłonie swoje duże piersi i wyjątkowo starannie zaczęła je namydlać, pocierając kciukami o sutki. Potem palce powędrowały na brzuch, podbrzusze, w stronę kobiecości. Zaczęła masować się delikatnie, czując przeszywający ją dreszcz. Mruknęła zadowolona, przymknęła powieki i jeszcze szybciej je otworzyła, bo kiedy tylko zamknęła oczy, pojawiła się przed nimi twarz Koniecznego.
Co jest, nawet tu mi nie da spokoju?
Szybko dokończyła mycie i ubrana w ciepły szlafrok, poszła do kuchni. Zapiekanka była gotowa, lecz Iza zupełnie straciła apetyt. Zmusiła się, żeby zjeść choć trochę i zaraz potem zaczęła przeglądać dokumenty z teczki. Włączyła laptopa i zaczęła pracować.
Z wiru pracy wyrwał ją agresywny dzwonek do drzwi. Zdziwiona otworzyła i ujrzała stojącego na progu Wojtka. Nie czekając na zaproszenie, po prostu wszedł do jej mieszkania. Iza stała jak zamurowana, zaskoczona tą nagłą wizytą. Zamknęła za nim drzwi, odwróciła się i chciała o coś zapytać, ale nie zdążyła. Mężczyzna złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie, wpijając się ustami w jej usta. Całował ją mocno i zaborczo, a jego dłonie zaczęły niecierpliwie błądzić po jej ciele.
– Iza, Iza... – wymamrotał, wziął ją za rękę i poprowadził wprost do sypialni.
Skąd on, do licha, wie, gdzie ja mam sypialnię? – pomyślała przelotnie.
Rozwiązał jej szlafrok i pchnął kobietę na łóżko. Pochylił się nad nią i zaczął delikatnie masować piersi. Do dłoni po chwili dołączyły usta. Lizał i ssał jej sutki, przygryzał je lekko zębami. Iza poczuła, jak przez jej ciało przechodzi dreszcz, a sutki bardzo mocno twardnieją. Dłonie Koniecznego pieściły jej brzuch, uda, pocierały jej kobiecość.
– Unieś biodra – powiedział Wojtek
Zrobiła posłusznie to, o co ją poprosił.
Wsunął pod jej tyłek poduszkę, rozsunął uda i ułożył się wygodnie między nimi. Zaczął delikatnie pieścić ją językiem, jednocześnie wsuwając w nią palec. Poruszał nim w przód i w tył, zgiął go lekko i zaczął pocierać ścianki w poszukiwaniu wrażliwego punktu. Język nie przestawał pieścić jej małych warg i co jakiś czas zahaczał o łechtaczkę.
Iza przymknęła oczy i zaczęła pojękiwać. Jego dłonie, język, usta były bardzo sprawne. Czuła narastającą rozkosz, jej kobiecość po prostu spływała sokami. Kiedy zaczął ssać ustami jej guziczek, jęknęła głośniej. Gdy do jej wnętrza włożył drugi palec, złapała dłońmi piersi i ścisnęła je mocno.
Wojtek uniósł głowę i zerknął na Izabellę. Widząc ją w ekstazie, uśmiechnął się i jął pieścić jeszcze szybciej. Iza wzdrygnęła się, wygięła i krzyknęła przeciągle, zaciskając się na jego palcach. Czuła, jak cała drży, a serce wali jak oszalałe.
Otworzyła oczy. Była sama, jej głowa spoczywała na stole tuż obok laptopa. Dotknęła swojej cipki – była zupełnie mokra. Zerknęła na zegarek – wskazywał kwadrans po drugiej. To był sen, bardzo realistyczny sen.