Obrazy (I)

11 marca 2016

Szacowany czas lektury: 14 min

Niedawno wpadł mi do głowy pomysł na opowiadanie z pogranicza fantasy, kryminału, przygody. Na razie zamieszczam coś na kształt prologu. Mam nadzieję, że spodoba się także w tej wersji. Zapraszam do wyrażania opinii. Może jakieś sugestię co do kierunku serii?

Szybkim truchtem biegła przez rynek. Przechodnie z rozbawieniem patrzyli na kolorowowłosą osóbkę obładowaną teczkami i tubami, nieporadnie przedzierającej się przez tłum ludzi.

- Znowu się spóźnię – pomyślała Kaja po raz setny zarzucając na ramię teczkę, która uporczywie zsuwała się przy każdym kroku. Na szczęście do budynku akademii nie było już daleko. Jak co dzień minęła siedzącego na ławce młodego chłopaka. Zawsze był w tym samym miejscu gdy szła na uczelnie oraz podczas jej powrotów. Pozdrowił ją ruchem ręki na co ona odpowiedziała tym samym. To był ich rytuał. Działo się tak od początku semestru, chodź nigdy nie zamienili ze sobą ani słowa. Kaja wciąż jednak czekała aż nieznajomy posunie się do czegoś więcej niż zdawkowy ruch dłoni. Jest coś intrygującego w tym chłopaku.

Kaja wpadła zziajana na salę. Z ulgą rzuciła wszystkie swoje plastyczne skarby w kąt sali.

- Pani Kaja jak zwykle spóźniona – powiedział z przekąsem prowadzący – Widać, że tak Pani się spieszyła, że zapomniała o takim wynalazku jak szatnia. Proszę więc zabrać cały ten swój majdan. Ta sala to nie magazyn – dodał. . Kaja nienawidziła go. Nowak był świeżo upieczonym doktorem, ale strasznie zadzierał nosa. Nienawidziła tego jego głupkowatego wanna-be-cynicznego uśmieszku, oraz prymitywnego, złośliwego humoru.

- Jak można być takich chujem w wieku niecałych 30 lat pomyślała ze wstrętem Kaja z trudem zbierając swoje rzeczy z podłogi. Nie miała już zamiaru wracać na wykład, choć wiedziała, że kolejna nieobecność w jej sytuacji może przeważyć o zaliczeniu. Zamiast tego udała się do pracowni. Tydzień temu po wielu prośbach dyrekcji udało się zamontować szafki, byśmy nie musieli dźwigać tego wszystkiego dzień w dzień. Kaja zaczęła układać materiały na przydzielonej jej półce. Uspakajało ją to. Całkowicie straciła poczucie czasu rozmyślając o całym tym malarskim bajzlu.

- Artystką będę, malarką, - mówiłam rodzicom, a uczę się tu jakieś gówna. Komu to wszystko potrzebne – myślała ze smutkiem. Nawet nie zauważyła, gdy do pracowni weszła Olka.

- Czemu nie przyszłaś na wykład? Teraz Nowak na pewno będzie próbował cię uwalić.

- Daj spokój, nie mogę patrzeć już na tego chuja.

- Oj, Wiem, że chyba cię nie lubi, ale nie jest taki zły. Nie warto robić sobie niepotrzebnie problemów.

- Odwal się, dobra? - obruszyła się Kaja.

- Okej, Okej. Idziesz na rzeźbę?

- Nie, w tym semestrze wybrałam sztukę audiowizualną, więc dzisiaj już mam wolne.

- A zostajesz w pracowni malować?

- Nie mam dzisiaj do tego głowy.

- Szkoda, liczyłam, że zjemy razem obiad.

- Innym razem.

- Dobra, muszę lecieć, trzymaj się – Olka zniknęła za drzwiami, a Kaja znów została sama.

Zdecydowania bardziej lubiła popołudniowe powroty niż poranną gonitwę. Leniwie spacerowała po urokliwych uliczkach otaczających rynek. Jej twarz oświetlały promienie wczesnowiosennego słońca. Nogi same niosły ją w stronę ławki, gdzie zwykle przesiadywał tajemniczy chłopak. Tym razem ławeczka stała pusta. Uświadomiła sobie, że to pierwszy raz od wielu miesięcy kiedy go nie spotkała. Usiadła. Wtedy dostrzegła go po drugiej stronie ulicy. Rozmawiał z dwoma nieprzyjemnie wyglądającymi typami. Jeden był wysoki i chudy, ubrany w szerokie spodnie, kapelusz oraz czarną jeansową kurtkę, drugi zaś ogolony na łyso w samym podkoszulku oraz bawełnianych spodniach. Chyba o coś się kłócili. Kaja ostrożnie podeszła bliżej.

- Wyglądasz jak pedał i zachowujesz się jak pedał – mówił powoli łysy. Sposób jego wysławiania się całkowicie kontrastował z prymitywną fizjonomia.

- Albo dasz nam to czego chcemy, albo pożegnasz się z tym światem – dodał ten w kapeluszu

- Albo i wszystkimi światami – Dodał z uśmiechem łysy.

- Nigdy tego nie znajdziecie bez mojej pomocy. Proszę, zabijcie mnie, a brama na zawsze pozostanie zamknięta.

- Ciekawe co powiesz, gdy będę kroił ci kutasa na plasterki – facet w kapeluszu złapał chłopaka za koszulkę, a z kieszenie wyciągnął nóż. Kaja postanowiła interweniować. Momentalnie wydarła się tak, że wszyscy okoliczni przechodnie musieli zatkać uczy. To akurat umiała robić bardzo dobrze.

- Zostawcie go – krzyknęła do mężczyzn. Nie wydali się przejęci, co lekko wytrąciło ją z pewności siebie, która jeszcze przed chwilą tak bardzo w niej wezbrała.

- Twoja dziewczyna? - zapytał ten w kapeluszu?

- Wiesz, że mam ważniejsze sprawy niż dziewczyny.

- Mówiłem, że pedał – zaśmiał się łysy perlistym śmiechem.

- W razie czego wiesz gdzie nas szukać – rzucił kapelusznik po czym puścił chłopaka, a zbiry oddaliły się.

- Nic ci nie jest? - zapytała Kaja.

- Boże, dlaczego to zrobiłaś? Po co z nimi rozmawiałaś?

- Przecież nie rozmawiałam. Widziałam, że potrzebujesz pomocy.

- Sam bym sobie poradził.

- Tak, z pociętą mordą i kutasem w plasterkach. Chciałam tylko pomóc, tak?

- Boże jak ty nic nie rozumiesz?

- Wiesz co, jesteś zwykłym zarozumiały bucem! – wyrwało się Kai. - Spierdalaj. Nie machaj do mnie nigdy więcej.

- Co teraz? Co teraz? - Chłopak rzucał to w przestrzeń. Kaja przestraszyła się czy jest on normalny. Chłopak spojrzał na nią czujnie.

- Naprawdę chcesz mi pomóc?

- Teraz to już nie wiem - odpowiedziała z przekąsem.

- Nie masz wyjścia – powiedział i chwycił ją za rękę.

- Ej, gdzie mnie prowadzisz?

- Zobaczysz.

Szybko szli poprzez podwórka, o których Kaja nie miała pojęcia, że istnieją. A przecież były w samym centrum miasta. Po niedługim marszu doszli na tyły jednej z kamienic. Chłopak pchnął drzwi do piwnicy.

- Chyba nie myślisz, że tam z tobą wejdę. – zaprotestowała Kaja.

- Nie ma czasu na pytania. – Chłopak pociągnął ją za sobą.

W tym momencie wiedziała, że coś jest nie tak. Bała się jednak drażnić psychola. Długą drogę przez ciemne korytarze pluła sobie w brodę za swój brak asertywności. Poza tym zawsze podobają jej się jacyś dziwni kolesie. Wbrew sobie przypomniał jej się były chłopak. Nieznajomy puścił jej rękę i zrobił w powietrzu nieokreślony znak. Krata, do której doszli, stanęła otworem. Chłopak chwilę grzebał w stosie słoików i podał jej dużą teczkę.

- Weź to na przechowania, ale bądź ostrożna.

- Co to?

- Po prostu to weź. Ja muszę zniknąć na jakiś czas.

- O co tu chodzi?

- Potem wszystko ci wyjaśnię. Teraz prędko. Znów pociągnął ją za rękę. Tym razem droga już się tak nie dłużyła. Wyszli na powierzchnię.

- Proszę cię, przechowaj to. Odezwę się. - po czym szybko pobiegł.

- Zaczekaj! – Krzyknęła Kaja, ale chyba już jej nie słyszał.

W następnych dniach chłopaka nie było na ławce. Ani nigdzie indziej. Otrzymany od niego oraz schowała pod ścianą. Nadszedł piątek. Dzień, w którym można odetchnąć. Kaja siedziała w wynajętym pokoiku czekając na przyjaciółkę. Olka jak zwykle się spóźniała. W końcu usłyszała pukanie do drzwi. Bez namysłu otworzyła drzwi i zamarła. To wcale nie była jej koleżanka, ale łysy i kapelusznik.

- Dobry wieczór – powiedział łysy

- O co chodzi? - odpowiedziała Kaja siląc się na obojętny ton.

- Podejrzewamy, że zna się pani dobrze z Kasjanem.

- Więc tak ma na imię – Pomyślała Kaja, znów klnąc na swoją naiwność.

- Ta się składa, że współpracujemy – dodał kapelusznik.

- Widziałam jak współpracujecie. - powiedziała Kaja opryskliwie – Proszę stąd odejść, bo zawołam policje!

- Tak wiemy, że umie pani donośnie wołać – perliście zaśmiał się łysy. W tym śmiechu było coś niepokojącego.

- Oczywiście, przepraszamy, że niepokoimy o tak późnej porze. Niemniej jednak poszukujemy pewnego przedmiotu. Gdyby miała pani o nim jakieś informacje, proszę o telefon. – wręczył jej świstek papieru z wypisanymi cyframi.

- Czego konkretnie panowie szukają?

- Czegoś... wyjątkowego – dodał łysy – może być to Pocztówka, obraz, fotografia... coś takiego w każdym razie.

Przy tym słowie Kaja wzdrygnęła się, a łysy przeszył ją spojrzeniem. Miał niemożliwie niebieskie oczy.

- Dokładnie. Prosimy o informacje, gdyby pani czegoś się dowiedziała. Dobranoc.

- Dobranoc – pożegnał się łysy.

Kaja zamknęła za nimi drzwi. Wyjęła spod łóżka obraz i długo w niego się wpatrywała. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Tym razem była to Olka. Wpadła odstrzelona jak co weekend. Czarna obcisła sukienka spod której wystawały koronki pończoch. Niebieskie botki na niskim obcasie, które podkreślały jej długie i smukłe nogi oraz włosy w tym samym odcieniu.

- Sorry za spóźnienie, musiała się wyszykować – zaczęła od wejścia. Wyjęła z torebki butelkę wina.

- Co ty tak odwalona?

- Lepiej powiedz czemu ty jeszcze nie gotowała. Miałyśmy przecież dzisiaj iść na imprezę wydziału rzeźby. Chłopaki nas zaprosili.

- Ja jednak odpuszczę.

- Cfo ty mfwisz?- powiedziała Olka z korkiem w ustach. Został na nim czerwony ślad szminki.

- Nie rozumiem.

- Nie możesz mi tego zrobić. Potrzebuję skrzydłowej. Czaję się na Marcina ze scenografii.

- Serio nie mam ochoty.

- Stało się coś? - zapytała Olka obrzucając koleżankę czujnym spojrzeniem.

W tym momencie Kaja wyrzuciła z siebie wszystko. Opowiedziała jej historię o tajemniczym chłopcu, obrazie oraz wieczornej wizycie.

- Ale historia, jak z filmu!

- Wolałabym mieć bardziej spokojnie życie.

- Mogę zobaczyć ten obraz?

- Właściwie to czemu nie – Kaja wyciągnęła płótno spod łóżka. Olka zaczęła mu się przyglądać.

- Masz może lupę?

Oczywiście miała. Teraz Olka wcale nie wyglądała jak szalona dwudziestolatka, ale jak profesjonalna historyczka sztuki.

- I co?

- Czekaj jeszcze...

Milczenie przeciągało się.

- Ale jaja, to jedna z prac Antoniego Pucherny.

- Kogo?

- Czeskiego pejzażysty. Prawdopodobnie oryginał. Można na nim sporo zarobić?

- Ile? - Kai zaświeciły się oczy, ostatnio finansowo nie stała zbyt dobrze. Uczuciowo zresztą też nie.

- Ciężko powiedzieć – Zamyśliła się Olka. - Mogę cię skontaktować z Vaclavem Flagiem, znawcom czeskiego malarstwa. Poznałam go kiedyś na plenerze.

Uśmiechnęła się do swoich myśli, mimo że był dwa razy od niej starszy w łóżku był prawdziwym demonem. A to, że wybrał ją spośród kilkunastu innych dziewcząt napawało ją dumom.

- Jak mogę się z nim skontaktować?

- Zaraz do niego zadzwonię i cię umówię. Mieszka w domku pod Pragą.

- Jest już późno.

- Spokojnie, zwykle nie śpi o tej porze.

- Jak tam dojadę?

- Pożyczę ci samochód.

- Pojedziesz ze mną?

- To nie jest najlepszy pomysł – powiedziała Olka, która raczej unikała kontaktów ze swoimi kochankami.

- Więc tez nie wiem czy to jest najlepszy pomysł.

- Daj spokój, będzie super. - Olka już wybierała numer – poza tym to super-facet, polecam zostać na noc. – puściła oczko. Kaja tylko westchnęła.

Olka szybko umówiła spotkanie.

- On mówi po Polsku? - Spytała Kaja

- I to jeszcze jak. Doskonale włada różnymi językami – powiedziała śmiejąc się.

- Olka, daj spokój.

- Dobra, jesteś umówiona u niego w niedzielę popołudniu. Podwiozę ci auto w niedzielę Rano. Teraz muszę lecieć.

- No tak, Marcin czeka.

- Myślisz, że jak zrobię mu loda z połykiem to coś między nami zaiskrzy? - Spytała Olka z wyjątkowo poważną miną.

- Na pewno. - Kajka przewróciła oczami.

- Ok, jakbyś zmieniła zdanie to dzwoń. Olka wyszła zamykając za sobą drzwi.

Nadszedł niedzielny poranek. Była już dziewiąta, a Olka wciąż się nie zjawiała.

- Nienawidzę jej za to pomyślała Kaja i chwyciła za telefon.

- Gdzie ty jesteś? Miałaś być godzinę temu.

- O boże, przepraszam, na śmierć zapomniałam. Ale wiesz, Marcin u mnie jest, więc nie mam za bardzo jak wyjść. Ale przyjedź to dam ci kluczyki.

Wściekła Kaja ruszyła tramwajem do mieszkania przyjaciółki. Olka długo nie odpowiadała na uporczywe dzwonienie do drzwi. Dopiero łomotanie z uporem agenta bezpieki poskutkowało. Przyjaciółka stanęła w drzwiach. Miała rumianą twarz, malinki na szyi i dekolcie oraz pozostałości białej mazi na ustach.

- Masz, jeszcze raz przepraszam. - Powiedziała Olka, podając kluczyki Kai.

- Może koleżanka do nas dołączy? - z pokoju rozległ się męski głos.

- Ja ci nie wystarczam, kotku? – krzyknęła Olka z udawaną pretensją.

- Jeśli za chwilę cię nie zerżnę to oszaleję – odpowiedział głos.

- Jak widzisz, muszę lecieć – powiedziała Olka. Kaja zażenowana doszła do samochodu.

Podróż minęła jej bardzo szybko. Szczególnie dzięki audiobookom słuchanym z płyt CD. Uwielbiała ten wynalazek, dzięki czemu mogła rozkoszować się słowem jednocześnie zajmując innymi sprawami. Dom Flaga był nieduży, ale urządzony z klasą. Podobnie jak sam właściciel. Miał 40-50 lat, doskonale dopasowany garnitur.

- Pani Kaja, zapraszam, zapraszam, powiedział i wpuścił ją do gabinetu. Usiadła na rzeźbionym fotelu. Zależało jej żeby zrobić na nim dobre wrażenie. Miała na sobie białą bluzkę oraz dopasowaną spódnicę do kolan. Na nogach wysokie szpilki, które przebrała w samochodzie przed wejściem do budynku.

- Proszę mi to pokazać - powiedział Vaclaw bez zbędnych pytań. Kaja położyła płótno na biurku.

- No, no, oryginalny Pucherna z 1805 roku.

- Można na tym zarobić? - Kai zaświeciły się oczy.

- Tak, ale niewiele jeśli chodzi o rynek sztuki. Kilkadziesiąt tysięcy. I to raczej bliżej dziesięciu niż dziewięćdziesięciu. Wciąż odnajduje się prace tego malarza.

- A gdzie mogłabym to sprzedać?

- Myślę, że u mnie.

- Jak to?

- Wyczuwam w tym obrazie coś... specjalnego, chciałbym posiadać go w swojej kolekcji - Vaclaw był wyjątkowo charyzmatyczny. Kaja patrzyła mu w oczy jak zahipnotyzowana. Jego piękna twarz sprawiała, że nie można mu odmówić.

- Lubię, jednak Panią i uważam, że te pieniądze, mimo że teraz wydają się ogromnie dość szybko się rozejdą. W zamian za ten obraz chcę opłacić panie studia oraz życie. Gwarantuje, że niczego pani nie będzie brakować.

- Ale jak to?

- Pani zostawia mi obraz, a ja opłacam pani czesne i przelewam kieszonkowe. No i oczywiście da mi odrobinę przyjemności

- Co?! Nie jestem dziwką! - Krzyknęła Kaja.

- Oczywiście, że nie. Bądź ze sobą szczera. Nie chcesz tego? Nie podobam ci się? W to akurat nie uwierzę. Twoja koleżanka ciągle sypia z różnymi osobami, a ty nie miałaś chłopaka już bardzo długo.

- Skąd pan o tym wie?

- Widzę to w twoich oczach. Widzę, że mnie pożądasz. Uwolnij swoje pragnienia.

Pod wpływem tych słów do w głowie Kai pojawiły się kadry rodem z filmu porno. Co gorsza ich bohaterami była ona i Vaclaw. Przez jej umysł przemykały kadry jak ujeżdża go głośno krzycząc, jak chętnie nadstawia dla niego tyłeczek, albo podsuwa mu cycki do do ust. Podnieciło ją to.

- Widzę, że tego chcesz – powiedział Vaclaw patrząc jej w oczy.

W tym momencie Kaja zdała sobie sprawę, że autentycznie go pożąda. Jeśli jej nie przeleci, to oszaleje. Zapragnęła pieścić jego ciało. Poczuć go w sobie. Bez słowa opadała na kolana. Weszła pod biurko.

- Grzeczna dziewczynka – zamruczał Vaclav, gdy ona rozpinała mu spodnie. Wyciągnęła jego penisa. Wydawał jej się nienaturalnie wielki. Chociaż w sumie niewiele ich w życiu widziała. Za to pragnęła go całym sercem. Wysunęła języczek i pieściła go od nasady po sam czubek. Powoli i dokładnie. Pieściła piąstkę językiem. Całowała ją. Muskała ustami

- Doprawdy wspaniale – mówił zachwycony Vaclaw

Kaja brała go do ust ciasno obejmując go ustami. Obciągała. Pieściła językiem. Robiła to pierwszy raz. Była aż zdziwiona, że z taką łatwością jej to przychodzi. W dodatku jej się to podoba. Spojrzała w górę, w oczy swojego kochanka. Patrzyła na nią z taką miłością. Niczego nie mogła mu odmówić. Wystarczy kotku, powiedział i podniósł ją. Był niebywale silny. A ona w jego ramionach czuła się taka bezpieczne. Zaniósł ją do sypialni, delikatnie położył na wielkim łóżku. Całował ją po łydce przesuwając się coraz wyżej. Był niebywale czuły. Zsunął figi po czym zatopił w niej język. Jej ciało wygięło się w łuk. Było wspaniale. Każdy ruch jego języka dostarczał jej sporą dawkę przyjemności. Przerwał. Zdezorientowana Kaja otworzyła oczy. Vaclaw rozbierał się. Zrzucił Marynarkę i koszulę. Także spodnie. Mimowolnie rozpięła guziki koszuli. Pragnęła go. Pragnęła, by ją przeleciał. Vaclaw klęknął przed nią i rozerwał jej stanik. Podziwiał stojące z podniecenia sutki.

- Jesteś piękna, powiedział spokojnie – po czym wszedł w nią. Pieprzył ją mocnymi, powolnymi ruchami jednocześnie pieszcząc piersi. Powoli doprowadzał do końca. Kaja poczuła ciepło w podbrzuszu, a z jej ust wydarł się gardłowy krzyk. Vaclaw skończył w środku. Przez chwilę nic nie mówiła. Położył się obok niej.

- Nie zabezpieczyliśmy się – powiedziała

- Spokojnie, wezmę na siebie cała odpowiedzialność – powiedział. Brzmiał wyjątkowo przekonująco. Uwierzyła mu. Po czym zasnęła w jego ramionach.

Gdy obudziła się rano śniadanie było już przygotowanie

- Możesz zostać jeszcze trochę – powiedział Vaclaw

- Nie mogę, muszę wracać na uczelnię – odpowiedziała przeżuwając tosta

- No nic, nasza umowa jest aktualna. Gdybyś czegoś potrzebowała zadzwoń

- Na pewno to zrobię. - Kaja dopiła herbatę i pocałowała go namiętnie w usta. Do widzenia. Dziękuje za wszystko.

- Jedź bezpiecznie.

Im bardziej oddalała się od domu Vaclawa tym większe ogarniały ją wątpliwości. Uczucie wszechogarniającej miłości do tego faceta, także przemijało. A może popełniła błąd? No nic, co się stało to się nie odstanie. Nie ma co roztrząsać. Tym razem zamiast książki mówionej wybrała ostrą rockową muzykę. Nie miała już siły jechać do Olki. Zaparkowała pod blokiem. Stanęła jak wryta z przerażenia. W bramie stał Kaspian.

- Podobało się? - powiedział spokojnie.

- Ale co?

- Dobrze wiesz co, mała kurwo. Oddałaś to, jemu! JEMU? Rozumiesz?

- Wypraszam sobie!

- Jak mogłaś to zrobić – wykrzyczał – to zniszczy wszystko. WSZYSTKO! Rozumiesz?!

- uspokój się!

Kaspian uderzył ją w twarz. Zatoczyła się na mur. Popatrzyła na niego przerażona.

- Musisz odzyskać obraz, musisz! - podkreślił. - Tylko ty możesz nas uratować.

Po czym wsiadł na tylne siedzenie zaparkowanego nieopodal samochodu. Z przerażeniem zauważyła, że na przednich siedzeniach siedzą łysy oraz kapelusznik.

Ten tekst odnotował 14,696 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 6.7/10 (14 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (5)

0
0

Kaja wpadła zziajana na salę.


Kaja nienawidziła go.


30 lat pomyślała ze wstrętem Kaja z trudem zbierając swoje rzeczy z podłogi.


Kaja zaczęła układać materiały na przydzielonej jej półce.


Dalej nie szukam ale ja bym imię bohaterki w ogóle pominęła. Moim zdaniem jest zbędne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Postaram się to poprawić w wolnej chwili 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

- Tak, z pociętą mordą i kutasem w plasterkach. Chciałam tylko pomóc, tak?
- Boże jak ty nic nie rozumiesz?
- Wiesz co, jesteś zwykłym zarozumiały bucem! – wyrwało się Kai. - Spierdalaj. Nie machaj do mnie nigdy więcej.



- Nie zabezpieczyliśmy się – powiedziała
- Spokojnie, wezmę na siebie cała odpowiedzialność – powiedział. Brzmiał wyjątkowo przekonująco. Uwierzyła mu. Po czym zasnęła w jego ramionach.



Te dwa fragmenty bardzo mnie rozśmieszyły. Jeżeli był to twój celowy zabieg to ok, ale jeżeli nie to popracuj więcej nad dialogami.

Mam także wątpliwości co do fabuły - wydaje się naiwna, mało realna. W skrócie -
Dziewczyna z widzenia zna chłopaka, który całymi dniami przesiaduje na ławce i do niej macha jakby cierpiał na autyzm lub inne zaburzenia rozwojowe. Potem - w zasadzie nie znając gościa - pomaga mu a ten daje nieznajomej swój skarb-obraz.Dziewczyna bezkrytycznie bierze od niego jakiś obraz (skąd wie że nie był kradziony itp). No i jeszcze ten czech - wampir? któremu wprawdzie szkoda kilkunastu tysięcy złotych ale chętnie będzie ją utrzymywał na studiach i do końca życia. LOL.
Nie kupuję tego narazie,ale może w dalszej części historia się rozbuja.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A mnie się fabuła podoba i szczegóły takie jak obraz pejzażysty, "czytanie" CD-czek w podróży, penis w plasterkach, także. Można krytykować naiwność i surrealizm, jak zrobił to jeden z poprzednich krytyków, ale w tej kategorii naiwność i odejście od realizmu to nie wada opowiadania, a cnota! Mam zastrzeżenia tylko do błędów językowych. Na bogów i Olimp, jak można przebrać buty?!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

- Wyglądasz jak pedał i zachowujesz się jak pedał – mówił powoli łysy. Sposób jego wysławiania się całkowicie kontrastował z prymitywną fizjonomia.



Myślę, że chciałaś w tym zaznaczyć, że sposób wysławiania się łysego PASOWAŁ do jego wyglądu. Kontrast byłby wtedy gdyby był łysy i ubrany w podkoszulek, a wysławiał się jak dżentelmen, albo miał na sobie garnitur, a gadał jak żul czy kibol. No chyba, że ja czegoś nie rozumiem. Dla mnie wygląda na buraka i mówi jak burak. Co tu ma z czym kontrastować?
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.