Obraz życia kobiety w kilku godzinach wspomnień zaklęty

20 października 2018

Szacowany czas lektury: 2 godz 27 min

Kto lubi długie opowiadania, może znaleźć tu coś dla siebie. Historia samotnej kobiety, myślę ciekawa, do której... No właśnie, czy uśmiechnie się do niej los? Nie znajdziecie tu zawiłych intryg, zwrotów akcji, ale obyczajowe opowiadanie z erotycznymi akcentami. To taka spokojna podróż do kobiecego świata, będącego w różnym stadium rozwoju - od dziecięcych lat do dojrzałości. Miłej lektury.

Gabriela była przykładem dojrzałej pięknej kobiety, niestety singielki. Trudno było stwierdzić, czy przespała okres, kiedy powinna stworzyć poważny związek, a może wtedy jej to nie pociągało? Kto wie, czy nie zaczęła o tym poważnie myśleć zbyt późno. Postawą i wyglądem przeczyła stereotypowi starej panny, bo nie dość, że urody mogły jej pozazdrościć nawet topowe aktorki i modelki, to jeszcze cechowała ją inteligencja, poczucie humoru i... w ogóle miała bogatą osobowość. Posiadała szeroką wiedzę ogólną, chętnie czytała książki i śledziła liczne portale, nie tylko te modne i popularne. Śledziła trendy, nosiła się modnie, uwielbiała chodzić w szpilkach, była kobietą z klasą.

Dobrze, że dzisiaj nikt nie znał jej myśli. Jeśli taka osoba napotkałaby ją na swojej drodze, dowiedziałaby się o niej rzeczy niepojętych, trudnych do zrozumienia, a zarazem takich, które kształtowały ją przez lata. Gabriela nie wiedziała, kiedy w jej życiu nastąpił przełom, który zdeterminował całą resztę życia. Tak naprawdę tych ważnych momentów było sporo. Oczywiście, ważnych dla niej, dla nikogo innego. Nigdy nie patrzyła na te sprawy, jak na coś doniosłego, chociaż patrząc teraz z perspektywy czasu, tak właśnie było. Krok po kroku, doprowadziły ją do obecnego punktu. Była ciekawa, czy to, co przeżyła było czymś nadzwyczajnym, a może wiele kobiet mogło mieć podobne doświadczenia?

Dzisiaj jako wciąż samotna pięćdziesięciolatka dostrzegała tych przełomów tak wiele i nie wiedziała, dlaczego właśnie teraz dopadła ją ochota na przeanalizowanie swojej marnej egzystencji pod tym kątem. Może dlatego, że nie codziennie siedzi się w samochodzie nagą od pasa w dół i przywraca właściwy oddech po intensywnym szczytowaniu? A może za czymś tęskniła? Albo po prostu dopadł ją stan głębokiej nostalgii, przemyśleń, na który nie miała wpływu. Patrzyła na nagie wciąż szczupłe uda, pod których skórą rysowały się wytrenowane mięśnie. Szczególnie uwielbiała gładzić przywodziciele, których niewielkie wypukłości wyłaniały się u szczytu nóg, kiedy uda otwierały przed światem odsłaniając kobiecą tajemnicę. Cipkę gładziła już tylko delikatnymi ruchami, jakby gładziła czoło śpiącej osoby. Uspokajała krążące nieregularnie wyładowujące energię impulsy, które krążyły w okolicy krocza niczym drobne błyskawice prądu w czasie spięcia. Ich natężenie było niewielkie, ale rozkosz wciąż ogromną.

Zawsze będąc w tym miejscu czuła się wyjątkowo, jakby była jedyną mieszkanką Ziemi lub przynajmniej odludkiem, samotnie zamieszkującym rozległy obszar. Nie wiedziała, dlaczego skojarzyła obecną scenkę z losami książki Daniela Defoe Robinsona Crusoe, który wylądował na bezludnej wyspie i spędził tam ponad trzynaście lat. Nie, wiedziała. Wielokrotnie zastanawiała się, już będąc dorosłą, jak przez tyle lat rozwiązywał problem męskiej natury. Było raczej pewnym, że dbał o to sam. Więc nie tylko poczucie bycia samotnym człowiekiem ich łączyło.

Szukała takiego zakątka jak ten bardzo długo. Nieuczęszczany, w pobliżu miejscowości, w której mieszkała, dojazd polną drogą, w dodatku osłonięty drzewami. Eksplorowała okolicę, jeździła, szukała, aż w końcu natrafiła na to właściwe miejsce. Już wtedy, kiedy wypełniała ją euforia z powodu zakończenia poszukiwań, kiedy uznała to miejsce za idealne, zrobiła to tutaj pierwszy raz. Masturbowała się, a podniecenie sięgało zenitu. Przesadnie często rozglądała się na boki, ale wtedy to było czymś nowym, nieznanym i momentami przerażającym. Ona w jakimś odludnym miejscu, parkująca samochód na małym placyku wśród najwyżej piętnastoletnich drzewek, a dookoła pola uprawne. W ogóle dziwiła się, jak to w szczerym polu powstało takie miejsce. Do tego placyku dało się powoli dojechać samochodem. Trzeba było jechać ostrożnie, mocno uważać na dziury i koleiny, ale po dojeździe do utwardzonego obszaru następował naturalny kres drogi, a wytarte ślady pozostawione przez jakieś dwukołowe pojazdy skręcały w stronę drzew. Jeśli ktoś tu czasem się pojawiał, właśnie tutaj zakręcał. Nie uważała za rozsądne korzystanie z wąskiej ścieżki, która bardziej przypominała miedzę niż nadającą się do wędrówki nawierzchnię.

Ale opłacało jej się tu dotrzeć. Parkowała tu już wiele razy i zawsze wracała do domu z wypiekami na twarzy. Dzisiaj nie było inaczej. Kilka chwil temu onanizowała się siedząc z ostentacyjnie rozłożonymi nogami i bosymi stopami opartymi na samochodowym kokpicie, w dodatku obserwując szary świat za szybami auta. Szary, bo dzisiaj było pochmurno i wietrznie, chociaż ciepło. Z jednej strony miała widok na szumiące niewysokie drzewa, z drugiej na ścięte nisko kukurydziane odrosty, których pole zdawało się sięgać po widoczną w dali szosę, z której tu skręciła. Jeszcze robiąc palcówkę rozmyślała nad różnymi teoriami punktów odniesienia. Widząc w dali małe kolorowe punkciki, tak naprawdę będące jadącymi samochodami, zastanawiała się, czy ktokolwiek ma świadomość, co może się teraz dziać w tym miejscu, o tej porze. Nie wierzyła, by z owej drogi ktokolwiek mógł dostrzec jej szarego forda, była za daleko, zasłonięta krzewami, a kolor samochodu wkomponowywał się w otaczający teren. Pocierając okrężnymi ruchami łechtaczkę, podziwiała lot ptaka - jakiegoś polnego drapieżnika. Po chwili obserwacji była pewna, że to pustułka, bo w upierzeniu dominowały rdzawe kolory z plamkami i kreskami. Poczuła sielski stan, jaki czasem czuła w domu, kiedy oglądając jakiś film czy program, pieściła muszelkę, nie musząc na nic uważać. Teraz miała podobnie, tyle że ogromna przestrzeń okolicy i minimalne ryzyko, ale ryzyko, powodowały niebywałe podniecenie. Cipka już śliniła się powodowana właściwym fizjologicznym odruchem i teraz kobieta miała pewność, że pora wprowadzić kluczowego gościa. Pochylając się w stronę fotela kierowcy, zanurzyła rękę w ostatnimi czasy modnej płóciennej torebce na ramię i szybko wyszeptała przygotowaną pomoc, owiniętą foliowym workiem z zasuwką. W dłoni dzierżyła spory wibrator przypominający jota w jotę męskiego fallusa. Mechanizm wibrujący obudowany był skórą medyczną, a całej konstrukcja penisa posiadała sztywność zbliżoną do naturalnej pały w stanie niecałkowitej erekcji, takiej dziewięćdziesięcioprocentowej. Nie był tak sztywny i twardy jak dilda z tworzyw sztucznych, w ogóle Gabrysia go uwielbiała z uwagi na naturalność doznań, jakie potrafił dostarczać.

- No chodź tu rycerzu - pozwoliła sobie na głośny komentarz, kiedy czubeczkiem wibratora czule dotykała fałdek sromu. Samochód miał dobrze wytłumione wnętrze i jej głos zabrzmiał bardzo wyjątkowo. Pocierała żołędziem okolice przedsionka pochwy, aż wargi sromowe rozstąpiły się przed przed agresorem, jak tłum gapiów robi to przed wjeżdżającym między tworzących go ludzi samochodem.

- Myh! - westchnęła jeszcze głośniej, kiedy prącie wjechało w perfekcyjnie przygotowany i wrażliwy na bodźce tunel. Świadomie tak długo przeciągała ten moment, celebrując chwilę wciśnięcia dostarczyciela niebywałej teraz rozkoszy.

Celowo zmieniała kąty natarć, krążyła dłonią trzymającą wibrator, a kiedy fala podniecenia wzbierała, wjeżdżała z impetem w cipkę, czując na koniuszkach palców wilgoć muszelki, bo obiekt wciskał się w pochwę aż do pokrętła uruchamiającego wibracje, za które go trzymała.

W punkcie kulminacyjnym, rytmicznie wysuwała sztucznego członka mającego włączone wibracje, a druga dłoń pocierała zwieńczenie warg sromowych, momentami muskając łechtaczkę, jakby chciała ją wypolerować opuszkiem palca. Zamknęła oczy i przez chwilę tylko słyszała cichy dźwięk tłumionych wibracji. Ciało drżało, dłoń gniotła schowane w staniku piersi, nie mogła tego powstrzymać. Nagle opadła na odchylony fotel pasażera, a całe napięte wcześniej ciało nagle się rozluźniło. Było jej bosko. Euforyczna energia krążyła po ciele, a ona jakby od niechcenia dotykała bruzdek w kroku. Znowu skupiła się na obserwacji okolicy, a wrażenie, wręcz przekonanie, że ona będąca w takim stanie, cholernie nie pasuje do tej polnej krainy, dostarczało wyjątkowych wrażeń. Ale właśnie takie odczucie, co jakiś czas, ją tu przyciągało. Uwielbiała masturbować się na łonie natury, czuć swobodę, krępowaną jedynie myślami, że to niestosowne miejsce dla takich zabaw, i że ktoś mógłby ją tu nakryć.

Teraz patrzyła między uda i podziwiała ślicznie wydepilowaną muszelkę. Pasek owłosienia niczym pas lotniska prowadził spojrzenie pełnych zadowolenia oczu tam, gdzie czekała nagroda - delikatne wypustki okryte mieniącym się śluzem. Kiedy ostatnimi nerwowymi ruchami wciskała członka i pocierała dłonią wrażliwe okolice, chlupotało tam aż miło.

Uniosła na chwilę głowę i dostrzegła dymiący w oddali komin miejskiej ciepłowni. Zdawał się być mały niczym patyk wystający z ziemi. Widziała już ten widok wiele razy, ale dopiero dziś zrozumiała, jak wiele zależy od sprawnego funkcjonowania tej tak naprawdę sporej kotłowni. Ogrzewanie, ciepła woda dla tysięcy mieszkańców, o tym w ciągu dni, nawet tych mroźnych się nie myślało. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu ludzie ogrzewali domy piecami, paląc w nich drewnem i węglem, i wszystko musieli sobie przygotować. Nie było takich wygód jak teraz - odkręcasz kaloryfer i w mieszkaniu robiło się ciepło, przekręcasz kran, a ogrzana woda leciała na dłonie lub całe ciało. Uśmiechnęła się, bo w jej mieszkaniu też korzystała z wygody, za którą co prawda płaciła, ale nie musiała się niczym zajmować, ani przejmować, by żyć w komfortowych warunkach. Znowu poczuła, że zupełnie tu nie pasuje, jak w niektórych zabawach logicznych nie pasował do przedstawionego zestawu roślinnych przykładów jakiś mechaniczny gadżet.

<<>>

Czy Gabrysia była singielką z wyboru? Nie. Jej życie wyglądało na usłane różami, ale do pełni szczęścia brakowało jej towarzysza życia. Dawno już przeprowadziła ze sobą poważne rozmowy, takie do bólu szczere, gdzie sponiewierała swoje priorytety życiowe, które kiedyś tam sobie ustaliła. Po wielu dywagacjach doszła do wniosku, że to jej nadopiekuńczy i bojący się świata rodzice, już od dzieciństwa robili jej krzywdę. Okaleczyli ją towarzysko, życiowo i co się tam jeszcze dało wymienić. Indoktrynowali ją niczym guru sekty swoich wyznawców, nadając jej tylko jeden główny cel - wykształcenie. Nie było dla nich nic ważniejszego jak nauka, stopnie i sukcesy szkolne. A ona była zbyt słaba, by się im przeciwstawić.

Matkę Zofię, od zawsze pamiętała jako surową i nieugiętą kobietę. Tata zawsze był raczej uległy silnemu charakterowi żony i nie wtrącał się w metody wychowawcze. Pracował jako inżynier, dobrze zarabiał, co pozwalało Zosi czuć się osobą ważną i szanowaną w mieście. W tamtych czasach akurat zwracano na to uwagę, by mężczyzna był panem domu, a głównym kryterium określające tę pozycję, była właśnie poważana praca i odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Mama wręcz pławiła się w prestiżu, jaki na nią spływał, kiedy mówiono o niej "pani inżynierowa". I chociaż sama zakończyła edukację na poziomie technikum pracowników biurowych, chodziła z wysoko uniesioną głową i dumnie wypiętą piersią, jakby sama była kimś ważnym.

Ojca prawie nie było w domu, a wszelkie obowiązki domowe spadały na Zofię i córkę, a wychowanie małej Gabrysi, praktycznie wyłącznie na matkę dziecka. Tata - Jacek, raczej był tylko tytularnym ojcem, bo nie dość, że nie wtrącał się do metod zorganizowanej żony, to nawet w czasie wolnych dni, raczej stronił od życia rodzinnego, zawsze gdzieś wybywał, jak to często tłumaczył, kiedy wychodził - "sprawy zawodowe".

Gabriela niedawno wróciła z przyjemnego wyjazdu z "krainy pól i łąk", jak nazywała placyk w szczerym polu, gdzie rozpościerał się widok na oddalone zabudowania miasta. Teraz wzięło ją na wspominki. W drodze powrotnej wciąż analizowała swoje życie, próbowała zrozumieć, dlaczego jest taka...dziwna. Tak o sobie myślała już od lat. Próbowała wskrzesić echa przeszłych momentów, tych wydających się kluczowymi w jej pogmatwanym życiorysie. Wtedy wielu spraw nie rozumiała, ale będąc dorosłą było już inaczej. Darząc rodziców wręcz nadzwyczajnym szacunkiem, czy bardziej respektem, a jeszcze trafniej ujmując - strachem przed karą, nie wspominała im o tym, co zobaczyła pewnego dnia. Kiedyś to było inne życie - dumała dojrzała już Gabriela, kiedy pierwsze rozmyte obrazy pamięci próbowały wskrzesić dawną akcję, której była świadkiem.

Była wtedy w czwartej klasie szkoły podstawowej. Tamtego pochmurnego dnia wracała ze szkoły dużo wcześniej niż miała zapisane to w planie lekcji. Wszystko za sprawą jakiejś wizyty kogoś ważnego, nawet nie pamiętała kogo, ale na pewno jakiegoś polityka, a szkoła szykowała uroczystość dla urzędników i takich tam szych. Uczniów zwolniono wcześniej, by nie krzątali się w szkole. Ona szła uliczkami do domu, kiedyś nikt nie patrzył, czy rodzic odbierze dziecko ze szkoły, czy wróci ono same. Uczniowie, nawet tych młodszych klas, sami musieli sobie radzić i nikt nie potrzebował nawet żadnych podpisów, potwierdzeń, papierologii w tym względzie nie było chyba wcale. Mała Gabrysia wracała do domu zadowolona z dwóch piątek i już planowała zabawę w swoim pokoju. Czekały na nią Tosia i Gosia - dwie ulubione lalki, które rano szybko położyła do snu na czas "kiedy mamusia wyszła do pracy", z której właśnie wracała.

Niestety drzwi były zamknięte, a wiedziała, że rodzice mieli być dzisiaj w domu. Mama - to oczywiste, bo ona zawsze była w domu, ale ukradkiem usłyszała, że tata załatwił sobie wolne, ale nie znała powodów, dlaczego tak zrobił. Nie chciała stukać zbyt mocno w drzwi, bo ostatnio mama ją okrzyczała, że robi to za głośno, nieźle jej się wtedy oberwało. Poszła na taras z tyłu domu, bo tam znajdowała się skrytka na zapasowy klucz. Wystarczyło tylko podnieść określoną doniczkę, ale rodzice mówili, żeby korzystać z tego tylko w sytuacjach awaryjnych. Taką widziała teraz mała Gabrysia. Schyliła się do doniczki, ale nagle zobaczyła ruch za szybą okna salonowego pokoju. Tata cały goły, obściskiwał jakąś panią, piękną i zgrabną, również całą nagą. Obejmowali się i całowali, a kiedy tata oderwał usta od nieznanej kobiety, ich ciała się rozłączyły, a tata chwycił dłonią coś wystającego mu spomiędzy ud i śmiejąc się, mówił coś do gościa. Pani wesoło się uśmiechnęła, po czym przyklęknęła przy mężczyźnie i włożyła ogromnego siusiaka do ust. Gabrysia nie pojmowała, co tam się dzieje. Pierwszy raz widziała męski organ i nie bardzo wiedziała czy tak jest, czy tylko wyobraźnia płata jej figle. Ale patrzyła zaciekawiona na scenę dziejąca się w pokoju, w którym zazwyczaj jedzą rodzinne obiady. Po chwili tata stał za panią i poruszał się dość dziwnie, wyglądali jakby tańczyli nago. Minęło kilka minut, w międzyczasie Jacek leżał na kobiecie wciskał się między jej uda na kanapie, ale po chwili znowu stali, a mężczyzna popychał biodra w stronę wypinającej tyłek. Widziała, jak gęsty płyn ląduje na bardzo zgrabnych pośladkach nieznanej pani, a ta śmiejąc się, coś komentowała. Kiedy z ptaszka przestało już kapać, obróciła się w stronę ojca i wesoło rozmawiali.

W tym momencie dziewczynka domyślała się, że tata zdradza mamę. Słyszała wiele rozmów mamy z koleżankami, plotki nie były jej obce. Nie wiedziała co ma myśleć? Było jej trochę szkoda mamy, tata nigdy nie interesował się córką, więc jakichś silniejszych więzi, poza więzami krwi, raczej też nie było. Wiedziała tylko, że to brzydko tak robić, że nie powinno się oszukiwać żony, tym bardziej bawić się na golasa z inną panią.

Myślała, czy powiedzieć o tym komukolwiek, ale już teraz postanowiła zachować to w tajemnicy. Już wycofywała się w stronę ogrodu, by zniknąć gdzieś na jakąś godzinę, ale znowu kątem oka zanotowała ruch. Teraz była przekonana, że to sen. Niemożliwy, nierealny i dziwny. Właśnie widziała, wchodzącą do pomieszczenia mamę i dołączającą się do rozmowy. Wszyscy się cieszyli, a po chwili śmiechów, pewnie po powiedzeniu przez kogoś żartu, Zofia schyliła się i schowała luźno dyndającego siusiaka taty w ustach. Przez moment głowa żony wykonywała pewne ruchy, po czym znowu wszyscy się radowali, a pani coś komentowała. Kij Jacka znowu przybrał większy rozmiar, taki jak widziała to wcześniej Gabrysia. Była zdumiona, że tak mały luźny penis, zamienia się w sterczący maszt. Mała podglądaczka patrzyła, jak tata wkłada swoją pałę w obie kobiety na zmianę. Klęczały na sofie, na tej, na której często Gabi leży oglądając telewizję, a Jacek podchodził od tyłu raz do jednej, raz do drugiej i wtykał żylastego kija w cipki. Obie partnerki śmiały się i rozmawiały ze sobą, jak w czasie towarzyskiego spotkania.

Mała Gabrysia nie dość, że bała się, że ktoś ją zobaczy, a wtedy dostałaby niezłe lanie, to jeszcze sama czuła dziwy dziejące się w jej brzuchu i tam niżej. Drapała się, pocierała, dociskała dłoń do tej okolicy i musiała przyznać, że przez tę chwilę robiło się bardzo przyjemnie. Nagle z zamyślenia wyrwał ją jakiś odgłos. Był to klakson przejeżdżającego nieopodal samochodu. Spanikowała, serce waliło jak młotem, a dech aż jej zapierało, kiedy ukrywała się za barierą schodów prowadzących z ogrodowej ścieżki na werandę. Ukrywając się niczym szpieg, opuściła przydomowy teren i przez godzinę siedziała na ławce w parku i rozmyślała.

- Cześć kochanie! - przywitała ją nad wyraz entuzjastycznie mama.

Gabi nie pamiętała mamy takiej jak dzisiaj - pełnej radości, zdawała się być w skowronkach.

- Dzień dobry - odpowiedziała grzecznie dziewczynka, a widząc nową postać wyłaniająca się zza ściany dzielącej przedpokój od kuchni, powtórzyła przywitanie, kierując je do gościa.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się kobieta. - Ależ tyś urosła! - prawie wykrzyczała pełna zachwytu nad dzieckiem. - Śliczna z ciebie dziewczynka...

Gabrysia pamiętała, że pomimo obserwowanej wcześniej sceny, poczuła niebywałą wręcz sympatię do tej pani. Jej słowa zdawały się być niczym balsam na duszę dziecka wychowywanego w przesadnej dyscyplinie. Była taka ciepła, sympatyczna i czuło się szczerość płynąca z jej słów.

- To... - włączył się tata - to twoja...ciocia Marta - spojrzał na mamę, jakby upewniał się, że podaje właściwą wersję.

- Tak - szybko weszła mu w paradę Zofia - Ciocia Marta przyjechała dzisiaj, a dawno jej u nas nie było. Ostatnim razem odwiedziła nas, jak byłaś o taka - tu wykonała gest wędkarza pokazującego rozmiar złowionej ryby, oczywiście powiększony o szerokość pola wyobraźni - miałaś wtedy chyba ze dwa latka...

Mała uczennica patrzyła na dorosłych, jak na filmowych aktorów. Teraz stali, ciągle coś mówili, nawet na co dzień milczący tata, opowiadał historyjki, jak jakiś snujący opowieści bajarz. Byli przykładnie ubrani, ale małolata wciąż widziała, co tata robił mamie i nowej cioci. Nie mogła wyrzucić z myśli scenę, kiedy Jacek spuszczał się kobietom w usta, a te rywalizowały ze sobą o każdą kropelkę. I tego też nie zapomni do końca życia - jej surowa mama, całowała się z ciocią i zlizywała ten biały płyn z policzków, zresztą ciocia robiła podobnie.

Tej nocy Gabrysia nie wytrzymała, i chociaż wiedziała, że to grzech, bo mama ją przed tym przestrzegała, dotykała się w miejscu, gdzie tata wkładał mamie i cioci siusiaka.

Chyba właśnie tu nastąpił pierwszy przełom, chyba ten najważniejszy - stwierdziła dorosła Gabrysia, kiedy wspomnienia przeleciały przed jej oczami niczym fascynujący film w kinie.

Już w tamtym czasie, kiedy była mała, wielokrotnie wracała do tych wspomnień. Dopiero jako starsza nastolatka zrozumiała, że było to spotkanie ludzi lubiących zabawy w trójkącie. Trudno jej było zrozumieć, że tak tradycyjni i na co dzień poprawni rodzice, zabawiają się niczym tak zwany "element", tak często podawany jaj za przykład ludzi, którym nie wyszło w życiu.

Bez wątpienia podejrzana przez okno scena wpłynęła na resztę jej życia i doprowadziła do odkrycia przyjemności wynikającej z dotykania siebie w miejscu, gdzie nie powinna, gdzie jeśli mama to zauważyła, krzyczała na nią jak na przestępcę. "Tylko okropne dziewuchy się tam dotykają!" - krzyczała, kiedy Gabrysia odważyła się na tyle, że zadawała pytania dotyczące tego skrawka ciała, szczególnie uczucia ciepła i przyjemności, kiedy paluszki dotarły do zakazanej okolicy. Przestała zadawać pytania, kiedy zauważyła, że mama gniewa się o to za każdym razem, kiedy dziewczynka prosiła o wyjaśnienia.

<<>>

Z rozmyślań wyrwał Gabrielę dzwonek telefonu. Niektórzy mogli się śmiać, ale ona miała do tej melodii sentyment. Poza tym, każdy kto słyszał energiczny muzyczny temat Gwiezdnych Wojen, obdarzał ją uśmiechem. A ona nawet nie lubiła sagi o kosmicznych przygodach. Kilka części filmu oglądała, ale nie zainteresowały ją na tyle, by czuła jakiś szczególny sentyment. Tylko ta muzyka nastrajała ją pozytywnie, słysząc ją, wyzwalała w sobie ukryte pokłady energii. Może nie pasowało blisko pięćdziesięciolatce, by taki sygnał informował, przecież nie tylko ją, że dzwoni telefon i stawiało ją to w świetle fanki gwiezdnych przygód Obi-Wan Kenobi'ego, Hansa Solo, czy księżniczki Lei, gdzie ona nawet nie znała tytułów części, w których pojawiały się te postacie.

- Co tam sobie porabiasz - zapytała koleżanka z pracy, Kamila.

- Nic specjalnego. Wracam samochodem z...zakupów - wymyśliła szybko na poczekaniu. Przecież nie powie gdzie był i co robiła.

- Kupiłaś coś fajnego? A gdzie byłaś?

- Tylko spożywkę - ciągnęła kłamstewko - Co, mam ci powiedzieć, że była promocja na sery pleśniowe? - zaśmiała się.

- Nie. Myślałam, że kupujesz jakieś szmatki - wyjaśniła trochę zawiedziona.

- Dobra, mów o co chodzi. Właśnie prowadzę i... - zaznaczyła, że nie powinna w ogóle odbierać telefonu w trakcie jazdy, a temat rozmowy był banalny i nie warty ryzykowania otrzymania mandatu.

Wjeżdżała właśnie na przedmieścia, gdzie policja mgła patrolować drogi wjazdowe, z drugiej strony liczyło się też jej bezpieczeństwo, a w trybie głośnomówiącym nie lubiła rozmawiać.

- Nie, nic, tak tylko dzwonię. Ostatnio się nie odzywałaś.

- Mam sporo pracy, ale jutro może jakaś kawka na mieście? - zrehabilitowała się, bo sama dostrzegła, że w ostatnim czasie zaniedbała znajomość. - Kończę, bo zaczyna się spory ruch. Pa!

- Super, zdzwonimy się. Pa!

Gabriela wrzuciła telefon do torebki z H&M leżącej na siedzeniu obok. Aparat uderzył o obiekt, który kilka chwil temu sprawił jej niesamowitą przyjemność, a teraz leżał zawinięty w worek foliowy, na którego wewnętrznych ściankach zebrały się opary wilgoci. Był widoczny, bo płócienne ścianki torby rozeszły się na bok, kiedy kobieta sięgała po dzwoniący telefon. Przypomniała sobie, o czym tak intensywnie myślała przed rozmową z koleżanką. Mimo większej ilości samochodów, które pojawiły się znienacka, droga do domu była dość prosta i nie wymagała przesadnej koncentracji. Kobieta znowu zagłębiła się w rozmyślaniach.

Ile ja wtedy mogłam mieć lat? Chyba byłam w siódmej klasie? - próbowała sprecyzować moment, w którym bardziej świadomie i z premedytacją rozpoczęła bawić się cipką. Robiła to też we wcześniejszych latach, ale tamte zdarzenia były incydentalne i często były wynikiem przypadku. Za tych młodszych lat, najczęściej zdarzało jej się to robić na trzepaku za domem i w przydomowych zakamarkach.

Uwielbiała to urządzenie, które mieli wszyscy sąsiedzi, jak nawet nie wszyscy ludzie na Ziemi. Dziwiła się, że w każdym ogródku, na każdym osiedlu taka konstrukcja miała swoje miejsce. Głównie widziała oblegające te stalowe dzieła dzieciaki, młodzież, a o prawdziwym przeznaczeniu tego sprzętu dowiadywała się jakieś dwa, trzy razy do roku, przy okazji jakichś świąt, a na pewno raz - w czasie wiosennych porządków. Małolaty zwisały z nich niczym egzotyczne małpki, a poziom wyszkolenia akrobatycznego niektórych trzepakowych artystów, byłby do pozazdroszczenia przez wielu gimnastyków.

Ona również, jako mała dziewczynka, korzystała z możliwości tej konstrukcji. Czasem nudząc się, wychodziła z domu i w ogrodzie robiła wymyki, odmyki, przewroty i szereg innych akrobacji, do których rodzice się już przyzwyczaili i przestali zwracać na to uwagę. Musiała jakoś zająć czas, bo małe osiedle domków jednorodzinnych dopiero się rozrastało, a ich okolicę zamieszkiwało niewiele dzieci. W dzisiejszych czasach nie widzi się już takich zabaw, a rodzice raczej odganiają pociechy od tego typu wyzwań. "Nie łap za to! Spadniesz! Co ty robisz!!?" Widziała i słyszała już wiele podobnych reakcji rodziców, kiedy mały zdobywca wspinał się na ten relikt PRL-owskiego symbolu czystych dywanów.

Gabrysia dość często spędzała czas w pobliżu domu, a trzepak był punktem zabawy, który pojawiał się w planie dość często, jak nie zawsze. Pamiętała, że nieraz celowo rozpoczynała właśnie od zabawy w tym miejscu, bo robiło się bardzo przyjemnie. Oplatała nogami chłodną rurę, a jej cipunia odkształcała się na metalowej poprzeczce. Kiedy tak się wierciła, przesiadała i dociskała krocze, organizm zaczął reagować. Niekiedy wierzgała jeżdżąc jak na koniu, oczywiście z wyczuciem, a wszystko pod pozorem zabawy. Pamiętała, że bardzo często po takiej rozgrzewce znikała w altanie i tam spuszczała majtki i dotykała się palcami, szukała źródła tej wyjątkowej przyjemności, która powodowała na jej twarzy rumieńce. Badała skrawek krocza po skrawku i po kilku takich sekretnych seansach, poznała kilka tajemnic ciała. Ale to były niewinne zabawy. Pierwsze, pełne obaw, lęku, ale jakże mocno rozpalające wyobraźnię. Poznawała świat, o którym wcześniej nie miała pojęcia, a który jest odkrywany codziennie przez wiele jej rówieśniczek, ale się o tym nie mówi. Kiedy pewnego dnia mama ją przyłapała na takiej zabawie, wtedy wpędzała ją w poczucie winy, kompleksy, nawet straszyła, że można od tego chorować. Lanie było wtedy najmniejszą karą. Gabrysia kolejne kilka lat żyła z przekonaniem, że może sobie zrobić krzywdę, jeśli znowu będzie się tam dotykać. Tłumiła popęd, który zaczął naturalnie pojawiać w świecie dojrzewającej dziewczyny.

Dzisiaj wspominała te chwile z rozrzewnieniem. Sięganie po rzeczy zabronione, przełamywanie oporów i barier tworzonych przez domową dyscyplinę, było nie lada wyzwaniem dla tak spokojnej dziewczynki. Dlatego czasami, kiedy już kosmate myśli oplatały jej umysł i nie mogła się ich pozbyć, zabawiała się muszelką, ale robiła to bardzo rzadko i tylko w swoim pokoju w nocy. Pamiętała jak drżała z obawy, kiedy zdejmowała dół piżamki. Szybko chowała się pod kołdrą, by ukryć nagość, czuła się wtedy wyjątkowo, jakby robiła coś złego, ale zarazem czuła do tego dziwny pociąg, jakby to niczym złym być nie mogło. W przypływie niebywałej wręcz przyjemności zdarzyło jej się oplatać kołdrę nogami, która zwijała się w rulon, a ona ocierała się o wypukłości pisią. Czasem zmuszała się do zaprzestania zabaw, bo czuła wzbierającą w niej dziwną falę emocji, której wyniku bardzo się bała. Miała wrażenie, że za chwilę zrobi sobie jakąś krzywdę. Wiele razy już prawie nie mogła oderwać cipki od pościeli, albo powstrzymać dłoni od dotykania, ale zawsze po długiej walce, twardo i wbrew pragnieniom rezygnowała z kontynuacji tak cudownych pieszczot. Wciąż rozbrzmiewały w głowie słowa ostrzeżeń mamy - "Będę wiedziała, kiedy to zrobisz". Na szczęście mama nie wiedziała o tych wzbronionych zabawach, odbywających się w ciemnym pokoju.

To było w ósmej klasie. Rodzice wyszli na imieniny do znajomych sąsiadów, z którymi już od kilku miesięcy się zaprzyjaźnili. Mieli wspólne tematy, bo mężczyźni pracowali w tym samym przedsiębiorstwie - elektrociepłowni - jako wyższa kadra inżynierska, a obie kobiety zajmowały się domem. Mama Gabrysi szczerze polubiła panią Malwinę i odkąd się poznały lepiej, często widywały się na kawie, herbacie, czy po prostu na plotkach. Z racji tego, że znajomi rodziców mieli już starsze dzieci, Gabrysia została w domu, by nie sprawiać kłopotu. Dziewczyna przecież dobrze wiedziała, jak sobie radzić. Już od dawna była samodzielna, a z wielu domowych obowiązków wywiązywała się bardzo dobrze.

Gabrysia nie narzekała na samotność. Nie to że była odludkiem, ale czasem bycie samej ze sobą pozwalało na robienie wielu ciekawych rzeczy. Tego dnia nie wytrzymała i chociaż mocno się bała, że rodzice niespodziewanie wrócą z imprezy, zdecydowała się na szaloną zabawę. Wszystko zaczęło się niewinnie, ale tak niewinnie się nie skończyło.

Już od ponad roku jej ciało wyglądało inaczej niż ciało dziecka. Na klatce piersiowej wyrosły nieduże wzgórki, ale już musiała nosić stanik, co pozwoliło jej poczuć się kobietką. Była z tego dumna. Nie raz podziwiała włoski łonowe, które tworzyły coraz gęstszą knieję w intymnym zakątku. Nie raz, kiedy jeszcze ona nie mogła pochwalić się tą cechą dojrzewającej nastolatki, te śmielsze koleżanki w czasie przebierania się przed wuefem, pokazywały sobie cipki, niby ukradkiem, a tak na prawdę przechwalając się atrybutem dorosłości. Gabi czuła się wtedy mniej wartościowa, bo u niej długo było tam jak na pustyni - żadnego wyraźnego kłosa, a co dopiero upragniona łączką. Kiedy pojawiły się pierwsze dostrzegalne zalążki owłosienia łona, skakała w domu z radości. Minęło kilka miesięcy, a na jej cipce prezentowała się śliczna hodowla delikatnych kędziorków, z których była niezmiernie dumna. Prawie codziennie, kładąc się do snu, gładziła się tam, delikatnie rozczesując cieniutkie loczki, a często na tym się nie kończyło i jej paluszki zjeżdżały niżej. Ciało Gabrysi nabrało też kobiecych kształtów i do niedawna szczuplutkie nogi i ramiona przypominające okryte skórą patyki, wypełniły się tkanką tłuszczową, wypełniając podskórne przestrzenie i nadając im objętości.

Jeszcze czytając z nudów książkę wpadła na pomysł by zdjąć majtki. Próbowała czytać dalej, ale emocje były zbyt duże. Odsunęła krawędź sukienki w bordowo-fioletowe drobne kwiatki i patrzyła zaciekawiona na swoją kobiecość. Wyraźny przedziałek, przypominający pękniecie w kroczu intrygował ją coraz bardziej. Od samego patrzenia robiło się dziwnie ciepło w brzuchu, a po kilku trąceniach delikatnych bruzdek, pojawił się dziewczęcy śluz. Bała się. Bała się bardzo mocno, ale podszepty były silniejsze niż zwykle. Zdejmując sukienkę i odpinając stanik, zamieniła się w mityczną Ewę. Leżała na łóżku i podziwiała ulegające metamorfozie ciało. Nie była głucha na sygnały płynące z niego. Wiedziała już, gdzie dotknąć, by poczuć wyjątkowy prądzik, zamieniający się w błogi dreszcz. Niestety już od dłuższej chwili chciało jej się siku, postanowiła udać się do toalety nago. To było cudowne doświadczenie. Nawet wracając do pokoju, przeszła się po całym piętrze. Nawet zeszła na dół do kuchni i salonu, ale dziwnego rodzaju obawy, pognały ją na górę. Wskoczyła na łóżko i kilka razy odbiła się od niego wyrzucana sprężystością materaca. Trochę trzeszczało, jak czasem słyszała to zza ściany, gdzie mieli sypialnię rodzice i postanowiła imitować to, co z pewnością się tam działo. W tym wieku już poznała życie na tyle, że wiedziała, że dorośli uprawiają seks, lub jak to mówiły jej wylewne koleżanki o tym co nocami słyszą w swoich domach - "rodzice się ruchali". Dla Gabrysi nie było to niczym nadzwyczajnym, że kiedy nastawał weekend, w nocy słyszała te dziwne charakterystyczne odgłosy. Nie zdradzała się z tym nikomu.

Teraz, leżąc golusieńka na plecach, próbowała wyobrazić sobie jak by to było, gdyby to ona uprawiała z kimś seks. Oparła stopy o materac, uniosła biodra, a dłoń szybko przejechała przez całą powierzchnię krocza. Ciepły śluz rozprowadził się po sromie, kładąc i przyklejając włosy łonowe do miejscami wilgotnej skóry. Przylepione skręcone kłosy kojarzyły jej się z wodorostami leżącymi na bałtyckich plażach, kiedy fala wyrzucała je na brzeg. Patrzyła na dłoń dotykającą zakazanych części ciała i nie wierzyła, że od tego można zachorować. Wciąż czuła lęk przed przyłapaniem, ale analizując sytuację, była pewna, że gdyby nawet rodzice wrócili, ona zdąży się szybko ubrać.

Dzisiaj pierwszy raz z premedytacją, świadomie i w celu sprawienia sobie jeszcze większej przyjemności delikatnie wsunęła palec w ciasny tunel. Robiła już tak wiele razy, ale zawsze bardziej pod kątem badania go, dziś kierowały nią inne impulsy. Czuła niesamowitą euforię, kiedy patrzyła na zanurzony do połowy palec, a po chwili nawet dwa. Wiedziała, że nie może tego robić zbyt głęboko i pilnowała się bardzo mocno, a w swoim postanowieniu była bardzo konsekwentna. W jej otoczeniu błona dziewicza - cnota, była na tapecie niemal codziennie. Dorośli - rodzice, nauczyciele, nawet nie wyobrażali sobie tego, o czym się rozmawia na przerwie w pareczku za szkołą. Tam większość nastolatków poznawała życie i uświadamiało sobie, jak obłudni są ich "starzy", wciskając im od dekad powtarzany dzieciom kit. Seks, trzepanie konia, palcówki, pozycje erotyczne i inne ciekawostki, o tym wszystkim spragniona wolności młodzież opowiadała i stawiała kontrę powszechnie obowiązującym normom społecznego milczenia na te tematy. Zakorzeniony w umyśle Gabrysi lęk i poczucie winy, dzięki zasłyszanym wiadomościom ustępował powoli, a tego dnia znalazło to odzwierciedlenie w zabawie, która wciąż przybierała na sile.

Pocierała gniazdko paluszkami, czasem dla zmiany bodźców dłonie znalazły cudowne miejsce na niewielkich wzgórzach i ściskając nieduże tłuszczowe woreczki doprowadzała się do rozkoszy, jakiej jeszcze nie czuła. Dzisiaj odkryła przyjemność z tego płynącą i to szeroką falą, która spływała w dół po całym ciele do epicentrum rozkoszy. Taplała paluszek w pełnym śluzu otworku, a wszędobylskie palce często gościły dzisiaj w nader otwartej dla nich szparce. W pewnym momencie przełamała opór stawiany jej przez budowane od lat blokady i rozpoczęła robienie regularnej palcówki. Dwa złączone ze sobą palce znikały w przedsionku pochwy, widok był wyjątkowy. Szybko wyczuła granicę i dłoń wciąż pracowała w dość szybkim rytmie, aż do zmęczenia. Szybko wymieniła dłonie, a później robiła to już w krótszych odstępach czasu.

Tego już nie mogła zatrzymać. Już nie ona kontrolowała swoje ciało, oddała się we władanie pożądaniu, którego nie znała od tej strony. Błysk wyobrażenia sobie uprawiania seksu z jednym z sąsiadów spowodował, że teraz poziom pobudzenia osiągnął punkt zenitu. Palce imitujące penisa wjeżdżały z intensywnością pracy młota pneumatycznego, a dziewczyna patrzyła i podziwiała akcję, która działa się jakby poza jej świadomością. Biodra już nerwowo i nieskoordynowanie zaczęły uciekać od bodźców, od palców, albo nabijać się na nie, by przyjemność była jeszcze bardziej intensywna. Teraz sąsiad, nie ważne że dużo starszy od niej, wkładał w jej cipkę członka, a ona patrzyła jak pośladki mężczyzny rytmicznie pomagają go wkładać i wyjmować. Zamknęła oczy, by fantazja była bardziej realna. Dostrzegła, że jej zmysły wręcz szaleją, a ciało już drży. Pojawił się strach, ale już nie była w stanie zatrzymać tego, co nastąpiło. Wybuchła jękiem, jak eksploduje pocisk. Teraz lęk mieszał się z, jak to ona nazwała, frajdą, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła. To była najcudowniejsza chwila w życiu. Nogi wciąż drżały, po plecach przechodziły ciarki, a oddech był szarpany i szybki. Otworzyła oczy i widziała, jak jej pierożki unoszą się i opadają, a w płucach czuła życiodajny tlen, który chwilę wcześniej jakby był towarem deficytowym. Teraz zrozumiała, co kryje się pod pojęciem orgazmu. Chłopcy śmiali się z tych rzeczy, kiedy mówili o wytrysku, ale oni doświadczali tego za każdym razem, kiedy bawili się siusiakami, tak przynajmniej mówili. Z dziewczynami było inaczej. W rozmowie na ten temat były bardzo powściągliwe i tworzyły wiele historii i wariantów przeżywania orgazmu. Tak naprawdę nikt nie był pewny, czy koleżanki mówią prawdę, bo większość z nich kończyło opowieści słowami - "tak słyszałam".

Gabrysia ponad godzinę walczyła z wyrzutami sumienia, spowodowanymi zaangażowaniem pana Marka w fikcyjny seks. Ale to było takie realne, jej wyobrażenia zdawały się dziać w czasie rzeczywistym, a ona prawie czuła męski obiekt w sobie, choć wiedziała, że to były tylko jej palce. Następnego dnia, kiedy mówiła bohaterowi pierwszego w życiu orgazmu "dzień dobry", zaczerwieniła się. On odpowiedział jak zwykle - sucho, jakby z pretensją, że w ogóle go ktoś zaczepia.

Gabriela pamiętała, że od tamtego ważnego momentu, pan Marek gościł w jej wyobrażeniach dość często, bo dość często fantazjowała o seksie z nim. Był idealnym kandydatem do tej roli. Mieszkał w pobliżu ich domu, on jedyny bezpośrednio sąsiadował z ich działką, był dość młody - na oko miała koło czterdziestkę, zdawał się też być przystojny, a na pewno wysportowany, bo dziewczyna nie raz widziała jak biega po okolicznych ścieżkach i robił to regularnie.

Na tragedię nie trzeba było długo czekać. Pewnego wieczoru, kiedy w pokoju Gabi gościł pan Marek i oboje oddawali się wyimaginowanym uciechom, weszła Zofia, by przypomnieć córce o książce do oddania do biblioteki. Położyła wolumin na biurku stojącym obok łóżka i powtórzyła, by córka nie zapomniała o tym zadaniu. Cała ta sytuacja obyłaby się bez nieprzyjemnych skutków, bo Gabrysia zdążyła zakryć się kołdrą i ukryć pod nią nagie ciało. Jednak mama, wychodząc już, zauważyła część piżamy luźno zwisającej w połowie długości materaca. Dwie nogawki spodni do spania prawie dotykały dywanu. Nastolatka nie miała o tym pojęcia, bo kiedy zsunęła nogawki z nóg, była przekonana, że piżama została pod okrywającą ją pościelą.

Takiego upokorzenia jak wtedy jeszcze nie zaznała. Była już w wieku, gdzie dziewczyny bardzo pilnują dziewczęcych sekretów i są bardzo wstydliwe. Ona też tak miała. Będąc samą w pokoju było inaczej, niż siedzieć obnażoną od pasa w dół i wysłuchiwać tyrad rodziców. Mama nie zdobyła się na szczerą rozmowę w cztery oczy, a powinna. To były, zdaniem nastolatki, sprawy do załatwienia między kobietami. Zofia jednak głośno zawołała męża, zerwała kołdrę z wczepionej w nią dłońmi wszetecznicy i mimo próśb, przeprosin, nawet błagań i płaczu, jakby nie było wrażliwej nastolatki, nie powstrzymała się od upokorzenia córki. Usłyszała wtedy, że takie dziewuszyska znajdują miejsce w poprawczaku, a później lądują na ulicy jako... - tu akurat urwali słowa, ale ona dobrze wiedziała, co mieli na myśli. Wstyd, dyshonor, zniewaga - takie wyrzuty padały w stronę Gabrysi. Tata od razu zagroził, że jeśli komukolwiek powie o tym, co robiła to, jak to ujął - "Rodzona matka cię nie pozna".

Złożonej rodzicom obietnicy, że już nigdy tego nie zrobi, dotrzymała ją tylko dwa tygodnie. W pewien pogodny dzień, widząc pana Marka wybiegającego sprzed domu na trasę biegu, poczuła to wyjątkowe ciepło w brzuchu, a wszystko za sprawą nad wyraz odważnych myśli. Zbuntowała się przeciw rodzicom, to był pierwszy krok nastolatki do życia w sekretnym świecie, którego fasadą było kłamstwo. Teraz pilnowała się jeszcze bardziej, a na nad wyraz bezpośrednie zapytania mamy, reagowała wyuczonymi tekstem i gestami. Mama zdawała się we wszystko wierzyć. W sumie nie miała innego wyjścia. Gabi nie była już ciemną i głupiutka dziewczynką, której można wciskać bajeczki, wiedziała, że inni nie są w stanie dowiedzieć się tego, że ona czasem robi te zakazane rzeczy.

Stała przy oknie w swoim pokoju, kiedy pan Marek rozpoczął przed domem ćwiczenia rozgrzewkowe. Kilka skłonów, obrotów tułowia, do tego podstawowe ćwiczenia rozciągające. Małolata podziwiała wysportowaną sylwetkę obiektu zainteresowania, a przez chwilę w głowie rozbłysnął obraz śmiałej sceny z jej i jego udziałem. Zarumieniła się i poczuła wypieki na twarzy jednocześnie z falą przyjemnego pola siłowego promieniującego z okolicy podbrzusza. Zastanowiła się nad obietnicą złożoną rodzicom, ale tworząc w wyobraźni kolejne odważne obrazy, już wiedziała, że za moment złamie dane słowo. Teraz musiała tylko zadbać o bezpieczeństwo. Nie było mowy o rozebraniu się. Rodzice byli na parterze i chociaż nie mieli zwyczaju nachodzić ją w pokoju, ona musiała wziąć pod uwagę takie ryzyko. Jeśli wzbudziłaby teraz jakieś podejrzenia, pewnie mama i tata wyrzuciliby ją z domu, ale powstrzymać się już nie mogła. Widząc biegnącego jednostajnym tempem mężczyznę, zmierzającego ku leśnej ścieżce, stworzyła realny scenariusz fantazji. Dłoń właśnie wsunęła w majteczki i stojąc tak przy oknie, chwytała spojrzeniem wciąż oddalającą się postać pana Marka. W lesie nikt by nam nie przeszkadzał - pomyślała, ponownie łapiąc się na tym, że nerwowo nasłuchuje odgłosów dobiegających z dołu domu.

Pan Marcin był już blisko niej. Widziała ciemne plamy na bawełnianej koszulce, zdradzające włożenie sporego wysiłku w bieg. Normalnie by tego nie zrobił, ale jej wyobraźnia podrasowała kilka drobiazgów i teraz przystojny mężczyzna uśmiechnął się do niej, kiedy ją mijał na leśnym trakcie. Przywitała się, on jej odpowiedział, spoglądając na smukłe ciało spacerowiczki. Udała, że tego nie dostrzegła. Kiedy ją minął, jęknęła głośno, udając skręcenie stopy. On niczym błędny rycerz podbiegł przejęty wypadkiem i zdejmując buta z uszkodzonej stopy, udzielał pomocy. Pochwycił ją w ramiona i przeniósł na bok, na małą łączkę. Tam po chwili wytężonego masowania stopy, usłyszał, że kontuzja nie jest już tak bolesna. Kiedy mężczyzna się podnosił i zamierzał kontynuować bieg, Gabrysia go zagadnęła.

- To jak mogę się panu odwdzięczyć?

- Nie trzeba. Ważne, że noga jest cała - odpowiedział bezinteresownie, pełen troski.

- Ale chętnie podziękuję... - spojrzała mu w oczy, a on zdawał się wszystko już rozumieć - w każdy sposób - dodała nie odrywając oczu od spojrzenia sąsiada.

W swoim wyobrażeniu kleciła banalne dialogi, naiwne, którym daleko było do realnego świata. W jej fantazji wszystko działo się nad wyraz szybko i łatwo. Pan Marek nie odmówił sobie skorzystania z oferty tak atrakcyjnej nastolatki i po kilku tekstach typu - "na pewno tego chcesz?", przenieśli się w zakątek osłonięty niewysokimi drzewkami. Tym razem Gabrysia wyobraziła sobie, jak facet wystawia pałę i namawia ją, by wzięła ją w usta. Już wiele razy słyszała o takiej zachciance panów, tym razem fantazjowała właśnie o seksie francuskim. W myślach widziała siebie klęczącą na darni, czuła niewygodę i dyskomfort powodowany wbijaniem się w skórę kolan patyków i kamyków, ale robiła to ustami tak dobrze, że wciąż słyszała pochwały, wręcz zachwyt sąsiada, który żałował, i mówił o tym głośno, że jego żona mu tak nigdy nie robi. Kiedy tak ssała wyimaginowanego fiuta, jej dłoń figlująca w sromie, była już cała mokra od kisielu. Pocierała zwieńczenie warg sromowych, a ten najczulszy punkcik trącała w regularnych odstępach. Teraz nawet wchodząca do pokoju mama, nie powstrzymałaby córki przed dokończeniem rozpoczętych pieszczot, dziewczyna była w amoku, nie słyszała niczego, nie docierały do niej żadne bodźce, poza tymi erotycznymi. Kiedy szczytowała, pan Marek tryskał spermą na smukłe pośladki, wciąż wychwalając małolatę za wspaniały seks. Co tam, że dziwnym trafem nie potrzebowali zabezpieczenia, że w okolicy nikogo nie było i oboje doskonale wiedzieli co i jak mają robić. Rozumieli się bez słów, a Gabi wszystko widziała przez różowe okulary. Była pewna siebie, śmiała i profesjonalna. Taka była młodzieńcza fantazja i taki był widziany przez nią świat - prosty, nieskomplikowany.

Gabriela wspominając ten moment zjeżdżała z głównej ulicy na mniej uczęszczaną, prowadząca do domu. Miała do pokonania jeszcze najwyżej osiemset metrów, ale nagle przypomniała sobie, że jeszcze musi kupić kilka produktów na kolację. Uśmiechnęła się podziwiając wyczucie czasu, bo zbliżała się do małego osiedlowego sklepiku, w którym co jakiś czas robi zakupy. Było tak tylko awaryjnie, bo wolała duże markety, gdzie mogła zaopatrzyć się na dłużej, ale w tym małym też była regularną klientką, tyle że tutaj dokupowała tylko drobiazgi.

Sklepik miał specyficzną atmosferę. Było trochę nieładu, produkty wyeksponowano na półkach, z których towar podawała ekspedientka - dość miła starsza pani w fantazyjnym fartuszku - taka typowa Pani Jadzia. Sklep zdawał się słabo zaopatrzony, jakby towar nagle się kończył, ale tak było za każdym razem, kiedy Gabriela go odwiedzała. Ściany nie były odświeżane już kilka lat, gdzieniegdzie widać było plamy po zaciekach, a pozostałe niedoskonałości były ukryte pod cudownie wyglądającymi wizerunkami ludzi zachwyconych najlepszymi na rynku napojami, zdjęciami przepysznych batonów i wielu innych kolorowych reklam, z których większość dotyczyła złotego trunku uwielbianego przez polskich mężczyzn.

Po co takie sklepy istnieją? - kobieta zastanawiała się wygrzebując ostatnie monety z małej kieszonki skórzanego portfela. Kolejny raz nie kryła oburzenia, że nie może tu płacić kartą płatniczą, bo gotówki już prawie w portfelu nie nosiła. Mamy XXI wiek, a tutaj - spoglądała na panią w tanim fartuchu z jakiegoś sztucznego połyskującego materiału - głęboki PRL - narzekała w duchu, udając zadowoloną z zakupów. Wychodząc już z małego pawilonu, dostrzegła jeszcze obraz prześladujący ją w drodze do samochodu. Tak zwana "Pani Jadzia", nie dość, że miała na sobie ten cudowny fartuszek, to kolorowymi skarpetkami na stopach, wciśniętych w o numer za małe klapki, pobiła wszystko inne. Jak taka kobieta może mieć męża? - nie pojmowała tego, jak mocno zdesperowany musiał być mężczyzna, by pojął za żonę takie bezguście. Szeroka złota obrączka na palcu ekspedientki świadczyła, że takowy pan znajdował się w jej życiu.

Wsiadła do samochodu, włożyła kluczyk do stacyjki i zanim go przekręciła, napadło ją wspomnienie z niedawnej wizyty w centrum handlowym. Nie tylko zakupy były tamtego dnia udane.

To było kilka lat temu, pewnego sobotniego popołudnia przeznaczonego na zrobienie większych zapasów. Pamiętała to bardzo dobrze, bo na coś takiego odważyła się pierwszy raz i nie miała na myśli napędzania gospodarki wydanymi pieniędzmi. Początek nie był najlepszy, bo musiała zaparkować w miejscu oddalonym od wejścia do galerii handlowej. A ludzie narzekają, że nie mają pieniędzy - komentowała, kiedy zdenerwowana wjeżdżała tyłem w miejsce parkingowe pomiędzy dwoma, jak to nazwała, złomami. Przez chwile obawiała się, czy to dobre miejsce dla jej pięcioletniego połyskującego forda, bo stojący obok wiekowy fiat Siena, był mocno podrapany, co nie mówiło o jego właścicielu zbyt dobrze. Ale wizja poszukiwania kolejnego miejsca, szybko oddaliła obawy, które zamieniły się w wiarę w dobrą karmę.

Nie spieszyła się. Uwielbiała przemykać od sklepu do sklepu na głównym pasażu, przebierać ubrania, przymierzać buty, przykładać do ciała, dopasowywać, wymyślać zestawienia. Na koniec zostawiała przejazd stalowym koszem przez halę z produktami spożywczymi i innymi niezbędnymi w gospodarstwie domowym rzeczami. Tu już szło jej zdecydowanie szybciej, bo nie dość, że znała rozstawienie głównych działów, to jeszcze wyszukiwała tylko sprawdzone przez siebie wcześniej produkty. Oczywiście, że w myślach czasem zwymyślała zarządców sklepu, kiedy okazywało się, że zawartość niektórych regałów okazywała się inna niż to było wcześniej. Rozumiała politykę hipermarketów, ale z tym manipulowaniem klientami to już przesadzali - narzekała, poszukując właściwych regałów. Wystarczyła godzina w markecie, a wózek był wypełniony kolorowymi pudełkami, foliowymi workami z produktami niezbędnymi Gabrieli do przeżycia kilku dni.

Mijając tabliczkę z piktogramem wskazującym kierunek toalety, poczuła jak bardzo potrzebuje z niej skorzystać. Poprosiła wyglądającą na godną zaufania panią, by popilnowała jej zakupów i szybko załatwiła sprawę. Wózek toczył się i pobrzękiwał, a że odległość do pokonania była spora, już w połowie dystansu miała dość tego dźwięku. Bagażnik przyjął wszystkie paczki, wypełnione reklamówki ze spożywką i chemią domową oraz papierowe torby z zakupionymi ciuchami. Miała gdzieś dwa złote wciśnięte w mechanizm zwalniający wózek z zaczepu, nie chciało jej się wracać taki kawał drogi do wiaty z miejscem na kosze zakupowe. Kiedyś widziała, że wątpliwej trzeźwości panowie uczynili z tego niezły interes i odprowadzali je na miejsce, inkasując wciśniętą monetę. Z czystym sumieniem porzuciła taki wózek dwa samochody dalej.

Usiadła na fotelu kierowcy, już miała wyciągać z torebki kluczyk, kiedy spódnica odsłoniła uda i fragment bielizny. Nie było to niczym nadzwyczajnym, czasem jeździła tak samochodem po mieście, przecież w środku była tylko ona, nie musiała się z tym kryć i sztucznie ściskać kolan. Jednak tego dnia, w tym właśnie momencie, na ustach kobiety zagościł szelmowski uśmieszek, a chwile wcześniej głowę rozświetlił szalony pomysł. Reakcja była impulsywna, jak zachowanie pobudzonego nastolatka, gdzie powzięty zamysł domagał się zrealizowania, nie patrząc na nikogo i na nic. Może wszystko wyszłoby inaczej, gdyby miała inną bieliznę, a nie tę koronkową, gdzie prześwitywały wybrzuszenia sekretnego zakątka. Wyraźnie widziała zarys sromu, a pasek włosów łonowych i idealnie wydepilowana skóra dookoła, powodował wysokie poczucie higieny. Uwielbiała swoje krocze. Szybko, tak dla podjęcia wyzwania, zjechała dłonią do pachwiny, a chwile po tym paluszek nieśmiało wcisnął się pod delikatną tkaninę i trącił czułe bruzdki. Zaśmiała się patrząc na lusterka wsteczne i boczne. Poczuła wręcz niebywałe podniecenie z faktu, że znajduje się w miejscu publicznym i dopuszcza się tak niecnych czynności. Rozejrzała się dookoła i nie dostrzegła żadnego chodzącego konsumenta. Widok na alejki parkingowe miała dość dobry, bo parkując tyłem, cała otaczająca przestrzeń była w polu widzenia kierowcy. Trochę nerwowo druga dłoń odgarnęła czarną koronkę z krocza i ją trzymały, by teraz palce drugiej miały swobodę. Ale jesteś popieprzona! - śmiała się cicho szepcząc i spoglądając w swoje oczy w lusterku wstecznym, ale paluszki wciąż pieściły czułe skrawki wystające ze szczelinki. Regularnie i z uporem godnym niezłomnego kochanka trącała łechtaczkę, wciąż przyjmując pozę osoby znudzonej siedzeniem, która na kogoś czeka. Jednak dłonie, a przede wszystkim ciało, się nie nudziły. Krzyczały domagając się mocniejszych, szybszych i częstszych ruchów, a kiedy wydzielina wypływała z dziurki wartkim strumykiem, rozgrzany tunel domagał się palców ocierających się we wnętrzu pochwy. Palcówkę rozpoczęła wolniutko, prawie że leniwie, ale tylko dlatego, że na przestrzeni parkingu czuła się niepewnie, wciąż musiała na wszystko mieć baczenie. Nie chciała ruchem ramienia zdradzić, co tu się dzieje, lub nawet dać podstawy do jakichkolwiek podejrzeń. Robiła tak z czystej ostrożności. Po chwili, na zmianę masowała bruzdki okrężnymi ruchami, wkładała palce w pochwę, trącała łechtaczkę. Euforia już się zbliżała, była pewna, że za chwilę będzie szczytować. I tak się stało. Docisnęła dwa złączone palce do nabrzmiałego guziczka, aż poczuła pod nim spojenie łonowe. Cicho sapnęła, jęknęła, a ciało wpadło w lekkie drgawki. Fala rozkoszy spłynęła z pleców w kierunku stóp, a naprężone mocno mięśnie nóg, wbitych do tej pory w podłogę samochodu, nagle się rozluźniły. Jeden paluszek, teraz w ślimaczym tempie, wciąż brodził w rozbudzonym gniazdku, przekładając różowe płateczki. Nie minęła minuta, a bielizna okryła wilgotny obszar sromu, silnik cicho pracował, a Gabriela wyjeżdżała z miejsca parkingowego.

Już widziała swój domek - mały, stumetrowy, parterowy postawiony na czteroarowej działce. Dach dwuspadowy, biała elewacja ozdobiona w formie klinkierowych czerwonych płytek w rozmiarze cegieł, ogrodzenie frontu wykonane z paneli ogrodzeniowych. Ciche i spokojne miejsce, uwielbiała wracać do tej oazy spokoju. Zamknęła bramę wjazdową i wyciągnęła torbę z niedużymi zakupami zrobionymi w małym sklepiku nieopodal. Nabiał i masło włożyła do lodówki, a warzywa w odpowiednie przeznaczone do tego celu koszyki. O tak! To świetny pomysł - pochwaliła się sama, kiedy oczy zatrzymały się na ekspresie ciśnieniowym do kawy DeLonghi. Włączyła go, wybrała opcję "mała czarna" i po chwili po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk młynka mielącego ziarna kawy pochodzącej z Brazylii Arabiki, a z dyszy do niewielkiej białej filiżanki spływała brązowa ciecz. Zapach napoju, ten cudowny zapach świeżo zmielonej i zaparzonej kawy, zawsze pobudzał ją do życia, dodawał energii, otaczał ciepłym i przyjemnym stanem ducha. Tym razem również niósł ze sobą wspomnienia z pewnego wieczoru, jakże pamiętnego, w pewnym sensie przełomowego.

Dziwnym sposobem ten dzień kojarzył się jej z zapachem kawy, bo kiedy mama, tata i ona weszli do domu znajomych rodziców - Malwiny i Henryka, pachniało świeżo parzoną kawą. Pani Malwina wniosła tacę ze szklankami wciśniętymi w słomiane koszyczki i zachwalała jakieś ciasto, które ponoć nie wyszło jej nigdy lepiej. Gabrysia po skosztowaniu, uważała inaczej, ale spojrzenie mamy nakazało jej zachwalać wypiek bardziej, niż to było warte. To były kolejne imieniny, tym razem kolegi taty, a że tydzień rodzice nie mogli uczestniczyć w imprezie, gospodarze postanowili wyprawić dla nich dodatkową, bardzo kameralną, ale bardzo wesołą. Stół zastawiony był jak na święta, bo jeśli komuś powodziło się tak dobrze jak szanowanym inżynierom, nie było problemu z zakupieniem deficytowych towarów. W sklepach pod ladą zawsze czekało coś ekstra.

Impreza była wesoła od samego początku, a że dorośli zaczęli poruszać tematy nie przeznaczone dla dzieci, nawet nie dla młodzieży, Gabrysia szybko otrzymała propozycję oglądania telewizora w pokoju córki gospodarzy, która obecnie studiowała. Nastolatce pasował taki układ, bo nie raz było jej głupio, kiedy widziała patrzących w jej stronę dorosłych, nagle ściszających głos lub ukrywających przekaz w jakichś pokrętnych opisach typu "no wiesz tego no". Na piętrze i tak wszystko słyszała, szczególnie niekontrolowane salwy śmiechu, które rozbrzmiewały w całym domu. Dorośli jakby zapomnieli, że w domu jest jeszcze nastolatka - licealistka, którą nawet umiejętnie skrywane sprośności potrafiła dość szybko wyłapywać i rozumieć właściwie, jakby była jakąś maszyną deszyfrującą.

Koło jedenastej do pokoju trochę chwiejnym krokiem weszła pani Malwina i mama, szybko zmieniły pościel wyciągniętą z rozkładanej wersalki, co oznaczało, że wszyscy zostają tu na noc. Gabrysi to nawet pasowało. Już była zmęczona, a raczej znudzona wizytą w tym domu, ale nie mogła nic na to poradzić, jak słyszała, rodzice bawili się w najlepsze. Jak to na nowym miejscu, nie było łatwo zasnąć. Inna woń niż zapach własnej poduszki, chociaż był bardzo przyjemny, wciąż przypominał, że nie śpi w swoim wygodnym łóżku. Telewizor już dawno wyłączyła. Jak przez grubą ścianę słyszała słowa wzajemnych pożegnań, kiedy wszyscy się rozchodzili. Odgłos małych kółek rozkładanej sofy docierał z dołu, co znaczyło, że rodzice będą spać w salonie. Kilka minut później usłyszała nierytmiczne stąpania gospodarzy, zmierzających do swojej sypialni. Nastała cisza. Nie lubiła takiej. Pojawiały się wtedy dźwięki trudne do wychwycenia na co dzień, ale nocą, kiedy panował zupełny spokój, uszy zdawały się wyłapywać z eteru nawet infradźwięki, które jakby przechodziły w pisk. Na szczęście poczuła już senność, a ziewania stały się częste. Zasnęła.

Czuła przyjemność, kiedy śniła erotyczny sen. Czasem jej się udawało w takim występować i często przebudzała się z powodzią w kroczu i szybko bijącym sercem. Tym razem pragnęła, by mara trwała jak najdłużej. Czuła niesamowitą energię, kiedy jakaś niezidentyfikowana postać pocierała jej cipkę, nie chciała się budzić, bo było jej przyjemnie. Walczyła, zaciskała powieki, jakby ich otwarcie oznaczało koniec z tak przyjemnym snem. Nagle zrobiło się jakby chłodniej. Teraz uśpiona świadomość dała sygnał, że kołdra zniknęła z ciała i na pewno nie ona to spowodowała, bo wciąż leżała spokojnie na plecach, nie wykonała żadnego ruchu. Coś tu nie grało. Otworzyła oczy i zauważyła zarys postaci siedzącej na łóżku, a ciemny kształt poruszającej się rytmicznie dłoni, jakby stykał się z jej ciałem w okolicy kroku. Nie jakby. Nagle uświadomiła sobie, że ma zdjęte majtki i koszulkę uniesioną ponad biodra, a ciemny zarys ramienia to rzeczywista część czyjegoś ciała.

- Ciiii - położył palec na ustach - Wszyscy śpią - poinformował, jakby to miało uzasadniać jego śmiałość.

- Ale..! - wzburzyła się Gabrysia, ściskając nerwowo uda, które zakleszczyły śmiałą dłoń.

- Mówiłem ciiii! - szepnął. - Słyszałem, że lubisz to robić sama. Trochę ci pomogę...

Pan Henryk zdradził się, że gdzieś tam rodzice Gabrysi zdradzili się z wychowawczych problemów córki. Czuła ogromny wstyd, chciała się zapaść pod ziemię. Ścisnęła uda jeszcze mocniej i uciekła kroczem od męskiej dłoni. Ta jednak nie dała się tak łatwo zbyć i szybko przyciągnęła dziewczynę bliżej, a po chwili wpełzała w krocze.

- Tylko się nią pobawię - uspokajał. - Nikt się nie dowie - zapewniał.

- Proszę pana, nie...

Nie dokończyła, bo usłyszała uniesiony głos molestującego cienia.

- Jak będziesz cicho, szybko sobie pójdę i nikt, ale to nikt, nie dowie się, że tu byłem. Jak nie to - poszukał jakiegoś ciekawego zakończenia tej historyjki - jak myślisz, komu uwierzą? Powiem, że cię przyłapałem... - przedstawił jej krótko sytuację.

W takim postawieniu sprawy, był przekonana o tym, że rodzice dadzą wiarę Henrykowi. Przecież tylko mnie dotyka. To nic takiego - wmawia sobie, że to drobiazg, tym bardziej, że zachwalał ten intymny zakątek i całe jej ciało. Może tego nie mówił wprost, ale dłonie mężczyzny wciąż ściskały piersi, biodra, uda, co chwile zatrzymując się dłużej na cipce.

Urzeczony młodziutką waginą, zarośniętą delikatnymi jeszcze włoskami, podziwiał ją niczym dzieło sztuki. Nawet jej dokładnie nie widział z racji panującej w pokoju ciemności, ale palce czytały z wypustek sromu, niczym dłonie ociemniałego tekst napisany brajlem. Co miała zrobić? Rodzice i tak by jej nie uwierzyli, a nawet gdyby, przeżywałaby kolejne upokorzenia. Oddała mu więc siebie, a on wykorzystał to ponad miarę. Kiedy nastolatka cicho dyszała w poduszkę, zdeterminowany Henryk, rozchylił uda Gabrysi i przylgnął ustami do młodziutkiej muszelki. A mruczał przy tym bardziej niż zadowolony z powrotu pana pies. Ślizgał naprężony język po rowkach, wypustkach i fałdach sromu, a zapał miał większy od rozpoczynających długą wędrówkę obieżyświatów. Czuł gładkie i miękkie uda ma twarzy, a specyficzny smak cipki, mobilizował go do dalszych oralnych penetracji.

- Mam pomysł. Tylko mi zaufaj - rzucił banałem i rozpoczął zdejmowanie spodni piżamy.

Kiedy stercząca pała pojawiła się na widoku, dziewczyna aż westchnęła z buzujących w niej emocji.

- Nie będę w ciebie wchodził - usprawiedliwiał się - ale i tak będzie super, zobaczysz.

Co miała mu powiedzieć? "Nie?" Tak powinna zareagować, w dodatku zrobić raban na cały pogrążony we śnie dom. Bała się zrobić cokolwiek, i tak uważała, że jest już za późno, bo pan Henryk już zajmował miejsce między jej szczupłymi udami, a sterczący maszt zdawał się być monstrualnych rozmiarów. Zauważył jej przejętą minę.

- Spokojnie, on nie jest taki duży, ma tylko piętnaście centymetrów - uspokajał małolatę, unosząc kącik ust i lekko się uśmiechając.

Gabrysi raczej to nic nie mówiło. Co prawda nie raz słyszała teksty kolegów przechwalają tych się rozmiarem penisów, ale trudno jej było to sobie wyobrazić. Teraz widziała dyndający organ i czuła przeszywający lęk.

- Zrobię tak tylko chwilę - uprzedził, po czym położył ciepły wałek na pobudzonej cipce i wykonując biodrami powolne posuwiste ruchy, ocierał się o młodziutki srom. Wargi rozchodziły się na boki, a niekiedy zdawało się, że czubeczek prącia chował mocno czerwony szczyt przecięty małą szczeliną w przedsionku pochwy. Widziała skupiony wzrok mężczyzny i mocno unoszoną klatkę piersiową, z podniecenia aż dyszał, wydech zdawał się trwać bardzo długo i być trochę rwany.

- Ale ty masz ciało - zachwycał się gładką i bardzo jędrną skórą, kiedy jego dłonie gładziły ją już wszędzie. Wewnętrzne i zewnętrzne obszary atłasowych ud, łuki bioder, smukła talia, sprężysty brzuszek i cudowne małe piersi, które z łatwością mieścił w dłoniach, wszystkie te atrybuty nastolatki doprowadzały go do wrzenia. Zdawał sobie sprawę, że nie ma prezerwatywy i nie powinien tak robić, ale opętanie chucią, było stokroć silniejsze niż racjonalne myślenie. Brodząc głóką w sprężystych fałdach, nagle pchnął biodra mocniej i poczuł na członku mocny ucisk ścianek pochwy. Widział, że wszedł tylko na niewielką głębokość, ale po kilku kolejnych ruchach, połowa penisa chowała się w dziewiczym tunelu. Widział zaciśnięte usta małolaty, nie było to dla niej przyjemne, ale on to miał teraz gdzieś. Przepychał się przez zaciśnięte mięśnie, niczym eksplorator nowo odkrywanych jaskiń. Nawet głośny jęk w momencie pierwszego wejścia, nie zmienił kierujących nim zamiarów. Nawet krew zmieszana ze śluzem nie były dla niego problemem.

Gabrysia nie wierzyła w to, co się stało. Tylko ból uświadamiał jej, że się nie myśli i w cipce czuje obcy obiekt, który rozpycha tunel z ogromną determinacją. Bała się zwrócić uwagę dorosłemu, tak ukształtowali ją rodzice - w myśl zasady - "dzieci i ryby głosu nie mają". Ale nagły przypływ strachu, obawa o ciążę spowodowała, że zdobyła się na odwagę i nieśmiało zwróciła uwagę.

- Miał pan nie... - urwała, bo spojrzał jej prosto w oczy, jakby miał do niej pretensje, że się odezwała - Miał pan nic tam nie wtykać - dokończyła myśl i czekała na reakcję molestującego.

O dziwo po kilku ruchach wyciągnął członka, i chociaż był umazany krwią, jemu to nie przeszkadzało. Najważniejsze, że zrozumiał powagę sytuacji i opuścił ciasną szczelinę. Ale na tym się nie skończyło. Mimo że oprzytomniał, nie był w stanie zrezygnować z możliwości użycia nastoletniego ciała do zaspokojenia żądzy. Znowu Gabrysia poczuła na sromie ciepły wałek, tyle że teraz pan Henryk złączył jej uda ze sobą, oparł je na swoich ramionach i ocierał się penisem w utworzonej w ten sposób szczelinie. Jeszcze kilka razy zjechał czubkiem prącia aż do fałdek cipeczki, ale już ani razu nie wcisnął się w pochwę. Wszystko wyglądało jak regularny stosunek płciowy. Poczuła mocny ucisk dłoni ściskających uda, penis też wyskakiwał spomiędzy nich z niezwykłą częstotliwością. Dziewczynie zdawało się to być czymś bardzo zabawnym, tym bardziej, że facet dyszał, stękał, a pochwali doszły do tego dziwnego rodzaju drgawki. W tym samym momencie z czubeczka żołędzi, z ciemniejszego punktu na samym jej szczycie wyleciała lepka gęsta zawiesina. Pan Henryk targany drgawkami patrzył pełnym ekscytacji wzrokiem na strumienie spermy rozpływające się na płaskim brzuchu.

Teraz działał błyskawicznie. Zszedł z łóżka, założy spodnie piżamy, a pierwsze słowa były dla Gabi zaskakujące.

- Nikt ci nie uwierzy. Ja nikomu o tym nie powiem. Pomyśl komu uwierzą rodzice... - przekonywał ją do zachowania tajemnicy. - Tym bardziej, że ani razu nie powiedziałaś "nie" - zwrócił uwagę, kończąc wywód. Wychodząc zgasił lampkę nocną, która dawała mdłe światło, ale mocno uatrakcyjniła nocną wizytę.

Po wyjściu intruza, Gabrysia musiała zrobić porządek. Spermę wycierała z grymasem obrzydzenia, dobrze że wcześniej dostała ręcznik przydatny w wieczornej toalecie, resztę załatwiła w łazience. Odetchnęła, kiedy okazało się, że na prześcieradle nie pozostawiła śladów utraty dziewictwa.

Straciłam cnotę w tak banalny sposób. Nie było w tym nic wartego pielęgnowania pamięci o tym istotnym wydarzeniu w życiu każdej dziewczyny. Ale dzisiaj musiała o tym wspomnieć. Robiła przecież swoisty rachunek sumienia, gdzie poszukiwała przełomowych zdarzeń życia - tego intymnego.

Od tego nocnego spotkania, spoglądała na chłopców już całkiem inaczej. Była ostrożna i wycofana w relacjach z nimi, chociaż musiała przyznać, że nie obawiała się już wizji kolejnego razu, jeśli taki miałby się zdarzyć. Widok wepchniętego do połowy długości penisa pana Henryka w jej skarb, pokonał obawy i wątpliwości, czy możliwym jest wepchnięcie tam podobnych obiektów. Nie bała się już kolejnego zbliżenia, chociaż wspominając ból i obawy o zajście w ciążę, nie dążyła do tego. Pamiętała dobrze, że ten nieoczekiwany krok w dorosłość był kolejnym przełomem.

Skoro wspomniała kolegę taty i to co się zdarzyło tej wyjątkowej nocy, nie mogła wspomnieć o kilku kolejnych spotkaniach. Były nieregularne, nieplanowane, można powiedzieć spontaniczne. Było tak kilka razy, ale to pierwsze, które nastąpiło jakiś miesiąc po zerwaniu wianka, pamiętała najlepiej. Już chciała odpocząć od tych wspomnień, powoli ją męczyły, ale nawet ulubiony serial telewizyjny, nie był w stanie przykuć uwagi na tyle, by natrętne myśli rozpłynęły się gdzieś w przestrzeni nieświadomości. Co z tego, że widziała obraz na płaskim ekranie telewizora, skoro nie odbierała przekazu. Było tak, jakby właśnie zaczęła oglądać film, który już trwał jakiś czas, a cała dziejąca się akcja nawiązywała do początku produkcji - tego przegapionego. Nie potrafiła się skupić. W głowie wciąż atakowały ją obrazy pana Henryka, który obciągał sobie sam, patrzącego na jej odkryte krocze, kiedy ona siedziała na warsztatowym stole i pokazywała mu, co potrafi. Nie musiał jej do tego długo namawiać.

Tego feralnego dnia, choć tak Gabrysia myślała tylko do pewnego momentu, zadzwonił telefon. Rodzice jako jedni z nielicznych w okolicy mieli telefon stacjonarny, takie kiedyś były czasy, gdzie posiadanie takiego telefonu stanowiło prawdziwy luksus. Dziewczyna była tego dnia sama w domu i dość szybko zbiegła po schodach, podniosła słuchawkę.

- Słuchaj, muszę przekazać coś Henrykowi, ale on nie odbiera telefonu. Pewnie siedzi w piwnicy, w warsztacie. Wspominał, że będzie majsterkował... - tata streścił problem, bo pilnie potrzebował jakiejś informacji, którą teraz miała mu pomóc pozyskać córka. Miała się udać do domu kolegi i przekazać, by zadzwonił do ciepłowni do biura Jacka.

- Tato, ale ja się uczę - skłamała z wiadomych względów, bo właśnie czytała książkę. Zupełnie nie miała ochoty tam iść, choć nie było to daleko, a powód - nauka, zawsze działał na rodziców, którzy widzieli w tym sens życia. Wciąż wspominała niedawną noc, kiedy mężczyzna wymusił na niej pewne czynności. Dlatego nie chciała mieć z nim kontaktu.

- Odpoczniesz trochę, później będziesz bardziej efektywna. Przewietrzysz przy okazji głowę - przekazał spokojnie. - Zresztą to ci zajmie tylko kilka minut.

Nie mogła się dłużej wykręcać. Rodzice wymagali od niej posłuszeństwa i przez lata wychowania, wyrobili w niej ten nawyk. Wiele spraw załatwiała wbrew woli, musiała się przełamać i tym razem.

Długo pukała do drzwi domu, ale nikt nie otwierał. Zaszła od tyłu i stojąc na werandzie tarabaniła otwartą dłonią w szybę, ale wciąż nikogo nie widziała. Nagle usłyszała głos:

- Kto tam? O co chodzi?

- Dzień dobry! - przywitała się trochę skonsternowana, by mężczyzna chociaż rozpoznał głos osoby, której nadal nie widział.

Miała mieszane odczucia, kiedy schodziła po betonowych schodach. Już schodząc z ostatniego stopnia, dostrzegła otwarte drzwi do piwnicy i postać uśmiechniętego pana Henryka, który przywoływał ją gestem dłoni. Był mężczyzną po czterdziestce i na tyle wyglądał. Taki statystyczny szary Polak. Ogólnie dość przyjemna facjata, która już od pierwszego wrażenia nadawała temu człowiekowi plakietkę - "sympatyczny". Takim go też znała do czasu pamiętnego wybryku. Małomówny, cichy i spokojny na co dzień, choć na imprezach wesołek i żartowniś, ale znała już wielu kolegów taty, którzy przy wódce zmieniali się w zupełnie innych ludzi.

- Chodź, bo mam robotę - obrócił się i zniknął w pomieszczeniu, co znaczyło "idź za mną".

Pamiętała, że bardzo się bała tam wejść. Przecież oboje wiedzieli, że tamta noc nie była snem, a może lepiej będzie tak myśleć? - zastanawiała się. To było wyjątkowe uczucie, udawać, że nic się nie zdarzyło, że nie ma do niego o nic pretensji, że puściła to w niepamięć. Co innego mogła zrobić? Gdyby powiedziała rodzicom, pewnie by ją zwymyślali i jeszcze kazali przeprosić znajomego za te chore oskarżenia. Weszła. Minęła pomieszczenie stanowiące prowizoryczną pralnię, pełniącą też rolę składziku. Odchyliła skrzydło drzwi prowadzących do kolejnego pomieszczenia, które było warsztatem. Mężczyzna szlifował jakąś konstrukcję zaciśniętą w imadle.

- To co cię tu sprowadza? - rzucił arkusz papieru ściernego i podszedł do umywalki, by zmyć zgromadzony na dłoniach pył.

- Tata dzwonił i prosił... - szybko, niczym automat, opowiedziała całą historię jej przybycia.

- A tak, pamiętam. Zapomniałem - drapiąc się po włosach, dał do zrozumienia, że wie czego nie dopilnował. - Za chwile zadzwonię - mówiąc te słowa spojrzał na nastolatkę w bardzo dziwny sposób. Obciął ją z góry do dołu i wcale się z tym nie krył, Gabrysia się zawstydziła. Podobało mu się, że ma krótkie spodenki, bo szczupłe nogi, zdawały się być jeszcze dłuższe niż to pamiętał. Codziennie wspominał delikatność jej cipki, a smak cudownego eliksiru wypływającego z tej słodkiej szczelinki, wciąż i wciąż przyprawiał go o wzwód, kiedy tylko o tym myślał. Wiedział, że wtedy przegiął, że nie powinien wtargnąć do wnętrza nastolatki, ale na takie refleksje już było za późno.

- Miałaś okres? - zapytał ni stąd ni zowąd, poprawiając na stole narzędzia.

- Tak - skinęła głową i zatrzymała słowa, które może wypadało jej dodać.

- To dobrze - stwierdził niczym antyczny mistrz filozofii natrafiający na nieścisłość w swoim rozumowaniu i zgłębiający źródło pomyłki.

Jak to w takich sytuacjach bywa, nastała krępująca cisza, co przyniosło nieoczekiwane zachowanie ze strony majsterkowicza.

- Chyba...powinienem cię...przeprosić - przeszło mu przez gardło z wielkim trudem. Spojrzał z ukosa, co ona na to.

Nic nie odpowiedziała, nie znajdowała słów, zaskoczył ją. Jej rodzice, chociaż czasem wyciągali błędne wnioski i na ich podstawie karali córkę, nawet jak dowiadywali się po czasie, że zrobili to niesłusznie, nigdy nie mieli odwagi przyznać się do błędu i przeprosić. Tym bardziej była zaskoczona zachowaniem pana Henryka. Nie chciała też puszczać tego w niepamięć, jakby to było coś błahego, bo nie było. Ten facet wydarł jej cnotę.

- Chyba tak - odparła w końcu, wciąż badawczo patrząc w oczy gospodarza. Bała się, że dopuściła się zbytniej śmiałości.

- Było mi ciężko - zaczął zagadkowo, po czym wyznał jej, że nie mógł się oprzeć temu, że ona jest tak blisko - w jego domu, sama w pokoju, że od dawna uznawał ją za śliczną dziewczynę. Zwierzył się, że najzwyczajniej w świecie od dawna miał do niej słabość i uległ pokusie. Po alkoholu podszepty były tak intensywne i częste, że wręcz obsesyjne. Widziała, czuła, że mówi szczerze. Cieszyła się, że nie kierowała nim tylko i wyłącznie chęć zabawienia się jej kosztem, teraz patrzyła na niego już trochę inaczej. - Nawet nie wiesz, ile bym dał za takie chwile... - urwał słowa zdradzające marzenie. - Tylko nikomu o tym nie mów - dodał tonem głosu cierpiącego człowieka, który nie miał już siły dalej walczyć, bo łatwiej było mu pogodził się z porażką.

Gabrysia wiedziała jakie chwile i z kim miał na myśli. Zaimponował jej szczerością i wywołał w niej pewne głębsze emocje. Tak. Współczuła mu, chociaż nie powinna. W głowie miała teraz niezły bałagan, ale wśród panującego tam rozgardiaszu, wyłapała pewną myśl, która domagała się uwagi od kilku tygodni. W sumie odkąd wrócili z rodzicami następnego dnia po imprezie do domu.

- Kto panu powiedział, no wie pan o czym? Mama, czy tata?

Oboje wiedzieli, co znaczą te słowa. Musiała o to zapytać, bo dobrze pamiętała, że tamtej nocy, kolega taty zdradził się, że wie o nieprzystających grzecznym dziewczynkom zabawach.

- Jacek, a co? Ale był wstawiony - usprawiedliwił od razu tatę dziewczyny.

- A mama coś mówiła?

Gabrysia widziała minę majsterkowicza. Ewidentnie nie chciał dodawać nic więcej. Zofia musiała dodać swoje trzy grosze w tej rozmowie. Teraz było jej już obojętne, czy opisała niektóre zdarzenia, pewnie tak było, ale miała jej za złe, że nie powstrzymała taty przed zdradzeniem tak intymnych zachowań córki. Sam tego chciałeś - kierowała w przepełniającej ją złości słowa do wyobrażenia taty. Gospodarz zauważył ten bunt i otwartą niechęć. W tej samej chwili zrozumiał, że ma szansę to wykorzystać, nawet jeśli chwile temu przepraszał małolatę za swoje zachowanie.

- Pokażesz mi, jak to robisz...sama? - rzucił nieśmiało, nie spodziewając się raczej niczego więcej poza odmową, ale chciał spróbować, jednak liczył na łut szczęścia. - Nawet cię nie dotknę - zapewnił.

Tak samo, jak ostatnio miałeś we mnie nie wchodzić? - powiedziała w myślach.

W sumie czemu nie? Pytała sama siebie. Sami tego chcieli - usprawiedliwiała chęć odegrania się na niczego nieświadomych rodzicach. Uznała, że taka konsekwencja braku rodzinnej solidarności, utrzymywania pewnych sekretów tylko dla siebie, daje jej prawo do odpłacenia im zachowaniem, którego by się po niej nie spodziewali nawet w najśmielszych wyobrażeniach.

- Dobrze, ale nie będzie mnie pan dotykał? Ostatnio mnie bolało, nich pan go nie wkłada... - urwała, bo od razu usłyszała kolejne zapewnienie, że tych rzeczy nie zrobi.

Patrzyła na niego, na to jak nabiera powietrza w płuca, kiedy spodenki wraz z majtkami zjeżdżały do samych kostek i zatrzymały się na sportowych butach, które było piekielnie trudno zdobyć, przysłała je ciocia z Niemiec. Białe, skórzane adidasy były oznaką zamożności rodziców i posiadania pewnych kontaktów. Oparła się o stół ramionami i podskakując, usiadła na nim. Uwolniła jedną stopę i jeszcze nieśmiało, ale już z pewną odwagą, rozłożyła uda, by buty oprzeć o roboczy blat. Przeszkadzające narzędzia szybkimi ruchami odłożył na bok, zafascynowany dziejącą się sceną Henryk. Nie wierzył, że małolata robi to bez przymusu czy podstępu. Odsłoniła mu całe krocze, które zdawało się być najpiękniejszym, jakie widział w życiu. Bruzdki przecinające mocno skrywany obszar wydawały się być niczym gumowe uszczelki - sprężyste i plastyczne zarazem. Od rytmicznych ruchów palców, drobne i delikatne skórki, huśtały się niczym trącane wiatrem ozdoby. Widział całe krocze w pełnej okazałości, nawet pomarszczony ciemniejszy obszar odbytu, dziewczynie zdawało się to nie przeszkadzać.

- Pokażesz, jak to robisz? - powtórzył prośbę, którą Gabrysia po chwili spełniła na złość rodzicom.

Dojrzała Gabriela pamiętała, że pan Henryk dotrzymał wtedy słowa. Nie wytrzymał, co prawda, ciśnienia i patrząc na masturbującą się dla zabawy małolatę, sam robił sobie dobrze, nawet opuścił spodnie i stał tak obnażony jakieś dwa metry od niej. Kiedy szczytował, ładunek spermy poszybował na jakiś metr od niego, tak mocno był nabuzowany widokiem. Pamiętała też, że czuła jakieś drobinki, odpadki, resztki, podrażniające goły tyłek, dociskany do blatu stołu, ale głupio jej było przerwać przedstawienie. Pocierała wargi sromowe jak natchniona i nawet czuła wyjątkowe podniecenie. Cipka robiła się mokra i bardzo wrażliwa na dotyk, a paluszki działały sprawniej niż kiedykolwiek. Chciała atencji, uznania i podziwu. Wszystko to znalazła w spojrzeniach towarzysza.

Oczywiście, że były jeszcze kolejne spotkania. On prosił, ona robiła to jak wcześniej, tyle że teraz gospodarz nie był już tak słowny czy powściągliwy. Nawet zwracała mu na to uwagę, ale sama wiedziała, że robiła to bez przekonania, co on musiał wyczuwać. Już w czasie kolejnego spotkania dotykał jej muszelki, a przy trzeciej schadzce lizał cipkę ponad kwadrans. Wiedziała, bo patrzyła na zegarek. Dziwiła się, że mężczyźnie się to nie nudziło, ale nie mogła narzekać, bo dwukrotnie prężyła się na stole, kiedy usta i wszędobylski język doprowadzały ją do orgazmów. To był wyjątkowy widok, kiedy dorosły mężczyzna brodził ustami w mokrej szczelince i pocierał sterczący członek. Na koniec pan Henryk zawsze stawał w niewielkiej odległości od niej i wpatrując się w centrum rozchylonych ud, masturbował się podziwiając śliczną różyczkę już prawie pełnoletniej nastolatki. Sama też odkryła w tym wszystkim pewną przyjemność. Spotkali się tak kilka razy, co parę tygodni. Kiedy Gabrysia zabujała się w jednym z kolegów ze swojej, już maturalnej, klasy, przygody z kolegą taty się zakończyły.

Na te wspomnienia z warsztatu sąsiada poczuła falę podniecenia, a pochwa zareagowała mrowieniem. Dzisiaj już to robiła w plenerze, ale była pewna, że jeszcze to zrobi w zaciszu domu. Od lat już nie zwraca na nic uwagi i kiedy jest w domu i ma ochotę zaspokaja potrzeby, ma gdzieś, że spora cześć ludzi uznaje masturbację za zboczenie. Pewnie sami to robią, tylko się ukrywają - piętnowała takie obłudne zachowania. Mogła nawet w tej chwili rozłożyć nogi i działać tak, jak podpowiada natura, ale dzisiaj postanowiła trochę się ze sobą podrażnić. Była ciekawa, ile wytrzyma, kiedy będzie błagać o orgazm, w sumie ten refleksyjny dzień powodował, że wieczorem planowała ostrzejszą zabawę. Tylko czy wytrzymam do wieczora? - śmiejąc się, wątpiła, a dłoń prześliznęła się po gładkiej koronce okrywającej wilgotny obszar sromu. Jak ja to lubię - jęknęła w myślach, kiedy palec docisnął mocniej fałdkę sromu, a przyjemne ciepło rozlało się w podbrzuszu. Ja chyba na prawdę jestem nienormalna - zaśmiała się, bo znowu zrozumiała, że do wieczora nie będzie zbyt powściągliwa, nie uda jej się to, nie powstrzyma dłoni.

Oczywiście, że nie udało jej się oddalić nieuniknionego i oglądając program informacyjny, najzwyczajniej w świecie rozłożyła uda zaczepiała wciąż będącą w stanie czuwania muszelkę. Tu trąciła bruzdkę, tam docisnęła, a po kilku takich minutach, robiła palcówkę, niczym wygłodniała nimfomanka. Wystarczyło zrzucić majtki, podciągnąć dół sukienki i zgiąć nogi w kolanach, po czym oprzeć stopy o krawędź siedziska. Pomiędzy nimi znajdował się ekran telewizora. Pocierała cipkę, miała wrażenie, że patrzą na nią osoby znajdujące się w jakimś studiu i prowadziły żywą dyskusję na temat polityki zagranicznej obecnego rządu. Czasem lubiła taką szybką akcję, błyskawicznie znalazła się w stanie permanentnej rozkoszy. Długo uspokajała oddech.

Pozwoliło jej to na chwilowy odpoczynek od namolnych myśli dotyczących przebiegu życia, szczególnie tego jego wycinka, dotyczącego intymnych spraw. Zaparzyła zieloną herbatę i powoli przeniosła przeźroczysty kubek z zielonkawym napojem na stolik kawowy. Wyłączyła telewizor i chwyciła w dłoń książkę. Uwielbiała kryminały, właśnie zbliżała się do skończenia jednego, kolejnego z czarnej serii, tej skandynawskich autorów. Jak nastolatka wskoczyła na sofę i przyjęła pozycję siedząco-leżącą, rozłożyła książkę i zagłębiła się w świecie zbrodni. Zaczęła się zastanawiać, czy te morderstwa, te wszystkie złe rzeczy, wydarzyły się wcześniej i były inspiracją dla pisarzy, a może też było odwrotnie. Może to gdzieś opisane zdarzenia, natchnęły wielu złoczyńców do wdrożenia w życie niejednego przeczytanego scenariusza. Czasami miała wrażenie, że niejedna fabuła była opisana tak dokładnie, z takimi szczegółami, że mogłaby stanowić instrukcję postępowania. Przez godzinę udało jej się zająć myśli światem stworzonym przez Kamilę Lackberg. Zmierzchało, kiedy zamknęła twardą okładkę. Przeczytała książkę do końca, podobała jej się. Podeszła do regału, przeczytaną pozycję wcisnęła w wolną przestrzeń pomiędzy innymi o podobnym temacie, przez chwilę szukała pomysłu na kolejną historię. Przeczytała kilka opisów znajdujących się z tyłu książek, ale żadna opowieść ją w tym momencie nie wciągnęła na tyle, by rozpocząć kolejną przygodę. Nagle w głowie rozbłysnęło wspomnienie z czasów, kiedy książki stały się jej drugim życiem. Pierwszy rok studiów, ona w dużym mieście, wynajęty pokój, dziesiątki książek. Początek dorosłego życia na własną rękę nie był dla niej najlepszy. Rodzice łożyli na utrzymanie córki, ale postawili też warunki. Gabrysia nie wyobrażała sobie, by ich nie wypełniła, bo wtedy wróciłaby do domu, przynajmniej tak ją straszono, nie chciała wystawiać rodziców na próbę. Dla Zofii i Jacka liczyły się tylko oceny, średnia i osiągnięcia. Przez pierwsze miesiące semestru studentka siedziała z nosem w książkach, musiała udowodnić rodzicom swoją wartość. Bardzo tego chciała, bo nie raz słyszała, że miedzy ludźmi na poziomie, będzie jej trudno się utrzymać na szczycie. Było też wiele innych powątpiewań, przytyków i głośno wypowiadanych obaw o przyszłość córki, ale ta jakby na złość, ambitnie udowadniała rodzinie, że wyciągają mylne wnioski. Pierwszy semestr zakończyła ze stypendium naukowym. Niestety przyjaciół czy znajomych nie miała zbyt wielu, tak naprawdę nie miała nikogo bliskiego. Wszystko się zmieniło po zimowej sesji. Wtedy pękła, a jej studenckie życie zmieniło się nie do poznania.

Ten okres studiów pragnęłaby wymazać ze swojego życia. Wciąż i wciąż kładł się czarną kartą w księdze jej doświadczeń. Niekiedy, nawet obecnie, dopadały ją demony przeszłości i nie dawały spokoju. Z perspektywy czasu nawet tak otwarta kobieta jak ona, miała świadomość, że w tamtym okresie przeginała. Ale spuszczona ze smyczy nadopiekuńczych i surowych rodziców, chciała czerpać z życia garściami, nie ważna była cena. Wtedy była ją gotowa płacić, teraz żałowała, wstydziła się tamtej siebie. Nawet po latach oskarżając o to, że taka była, rodziców, nie była w stanie przyjąć i zrozumieć swojego moralnego upadku. Ale co miała później robić? Okryła ten czas zasłoną niepamięci i starała się wrócić do normalności, obrać właściwy kurs. Wyszumiała się, chociaż nikt by nie pomyślał, szczególnie rodzina, że ona tego potrzebuje.

Po pierwszych egzaminach była mocno podbudowana. W indeksie posypały się piątki, chyba jedna czwórka. Wynik godny pozazdroszczenia. Ostatnie dwie ustne rozmowy z profesorami poszły jej świetnie, czuła, że jej pierś może nabrać dwa razy więcej powietrza niż zwykle. Duma ją rozpierała. To po wyjściu z gabinetu usłyszała informację od znajomego z grupy, że w akademiku (podał numer pokoju), zapowiada się impreza ku uczczeniu zakończenia sesji. Chyba niespecjalnie dawano wiarę, że Gabrysia - prymuska się tam pojawi, ale ją zaproszono. Długo rozważała, odkładała decyzję, szukała powodów, by zostać w wynajmowanym pokoju. W przypływie energii zmotywowała się do zrobienia makijażu, wyszukania ciekawego stroju i po dziewiętnastej sunęła tramwajem przez miasto w kierunku akademika. Czuła się nieswojo, kiedy słysząc gwar dobiegający zza drzwi, pukała w nie nieśmiało.

- Nie wierzę! - okazał przesadne zaskoczenie gospodarz pokoju, kiedy wpuszczał koleżankę do środka. - No to teraz musisz nadrobić zaległości... - wręczył jej butelkę z piwem, a reszta obecnych w pokoju imprezowiczów wydała z siebie odgłosy wiwatu, kiedy pierwszy łyk przeszedł przez przełyk zawstydzonej prymuski. Nikt nie znał jej zbyt dobrze, była tajemnicą, bo kiedy oni spotykali się po zajęciach czy wykładach, ona wtedy znikała.

Gabrysia wiedziała, że zaległości ma nie tylko w ilości wypijanego alkoholu, ale w stworzeniu relacji z obecnymi tu ludźmi.

Wypiła o jedno piwo za dużo, tym bardziej to odczuła, bo raczej stroniła od alkoholu. W swoim życiu wypiła wcześniej kilka piw w kawiarni, ale zawsze kończyła po jednym. Dzisiaj trzymała w dłoni już trzecią brązową butelkę piwa i była ona do połowy pusta, a może w połowie pełna? Przez chwilę zastanawiała się nad tym odwiecznym filozoficznym problemem, po czym wzięła łyk złotego płynu. Czuła, że nie jest sobą - tą dziewczyną siedzącą nad książkami i robiącą niezliczone ilości do niczego niepotrzebnych notatek. Podobał jej się gwar rozmów, luźna atmosfera, żarty i wspominki minionych tygodni nauki. Nawet poczuła się bardzo atrakcyjna, bo w jej otoczeniu pojawiło się kilku adoratorów. Jeszcze nigdy nie doświadczyła tak dużego zainteresowania jej osobą. Wzrosło jej poczucie wartości, a wywołana tym wewnętrzna euforia, zmieniła ją w kokietkę. Nikt obecny na domówce nie znał jej tak wyluzowanej.

 

- Ale zajebista z ciebie laska - dyszał do jej ucha Romek - gospodarz imprezy, kiedy prawie wgryzał się w kark Gabrysi.

- W...iem - potwierdziła nieskromnie, bo nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.

Kilka minut temu wybrali się na papierosa na półpiętro, ona tylko jako towarzyszka do rozmowy, którą zaczęli jakiś czas temu. Nie widziała, jak chwilę wcześniej chłopak ukradkiem wziął od kolegi klucz do innego pokoju. Roman wypalił papierosa ze specjalnie trzymanej na tę okazję paczki Camelów, przysłanych przez ciotkę ze Stanów.

- Chcesz zobaczyć inny pokój? Mam klucz do gawry Pawła - powiedział, jakby zdradzał tajemnicę i pokazał huśtający się brelok z numerem 105.

- A... jest ładniejszy od twojego?

Jej słowa połączył charakterystyczny szelest, wynik braku pełnej władzy nad językiem.

Kiedy znaleźli się w środku, Romek objął koleżankę od tyłu, chwycił ją za żuchwę i skierował jej twarz w swoją stronę. Zdawało mu się, że oboje wiedzą, po co się tu znaleźli. Gabrysia trochę zaskoczona, ale jednocześnie podekscytowana, odleciała w świat oferowanych przez kolegę atrakcji. Krążący w żyłach alkohol, miesiące tłumionych pragnień, zazdrość, a zarazem złość na los, wszystko to miało wpływ na podjętą decyzję, a raczej na brak choćby cienia oporu. Szybko wepchnęła język w usta studenta, cała obróciła się w jego stronę, chwilę po tym leżeli na łóżku, które skrzypiało od każdego mocniejszego ruchu. Oboje czuli energię, emocje, nawet bardziej, żądzę, które wypływały z ich ciał i nadawały dłoniom ukierunkowany ruch. Romek błyskawicznie zsunął dół garderoby z bioder prymuski, a ta szybko oplotła go nogami. Przyssał się do pachnącej szyi, a usta wciąż i wciąż poszukiwały erogennych stref na karku, okolicy obojczyków i ramion. Dłonie już dłuższą chwilę ściskały piękne foremne piersi. Romek pospiesznie rozpiął spodnie i wystawił sterczącą pałę. Już miała mu zwrócić uwagę, zapytać o zabezpieczenie, ale usłyszała szelest rozrywanego opakowania prezerwatywy. Bała się. Bała się jak diabli, pamiętała ból towarzyszący spotkaniu z panem Henrykiem, ale teraz tego chciała, byle tylko zadbali o bezpieczeństwo. Chciała być taka jak oni, jak niektóre koleżanki z grupy, które uprawiały przygodny seks i szalały niczym najlepsze latawice. Słyszała ich opowieści. Kiedy korzystać z życia, jak nie teraz? - tłumaczyła swoją zgodę na to niespodziewane zbliżenie. Czuła natarczywość kolegi i nawet może jej się to nie podobało, ale kiedy otarł się opakowanym już członkiem o srom, dałaby wszystko, by poczuć w sobie wypełniający ją męski organ. Zacisnęła dłonie na karku studenta, kiedy ten wpychał się w ciasną pochwę. Bolało ją, ale przemogła to nieprzyjemne odczucie, a po chwili było jej już wszystko obojętne. Rytmicznie wsuwał się pomiędzy rozłożone uda, a ona już tylko cicho dyszała, w rytmie trzeszczącego łóżka.

- Nie pomyślałbym, że... - tu zauważył, że jego słowa mogą nie zabrzmieć jak komplement - taka z ciebie ostra laska. - Tu taka grzeczna, a jak coś... - urwał wypowiedź, bo oboje wiedzieli, co miał na myśli. Gładził jej cycuszki wyciągnięte z miseczek nierozpiętego stanika, a luźny już penis ocierał się o cipkę Gabrysi.

- Jeszcze raz - szepnęła. - Chcę jeszcze raz - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.

Nie miał nic przeciwko. Dał sobie kilka chwil na pozbycie się zużytej gumy, sam doprowadził się do w miarę pełnej erekcji, po czym rozpoczął przerwane chwilę wcześniej ruchy. Emocje już opadły, ale tempo ruchów męskich bioder jakby wzrosło.

Pamiętała, że płonęła ze wstydu, kiedy wrócili na imprezę i przywitały ich dziwne spojrzenia znajomych, bez wątpienia podejrzewające to, co piętro wyżej się chwilę temu działo. Promienisty uśmiech Romka potwierdził domysły zgromadzonych, a uciekający wzrok Gabrysi, rozwiał wszelkie wątpliwości.

Na kolejnych imprezach już regularnie oddawała ciało tym sympatyczniejszym kolegom, ale tylko tym, których lubiła, którzy jej zdaniem coś w sobie mieli. Czy była łatwa? Nie. Ona chciała nadrobić stracony czas, to był jej wybór. Bardzo często, kiedy czuła penetrującego penisa, kiedy ktoś potrząsał jej ciałem, ona myślała o rodzicach, którzy obrzydzali jej tak wspaniałe chwile, jakich teraz doświadczała ponad miarę. Szybko zdobyła popularność wśród światka bardziej rozrywkowych młodzieńców, tym bardziej, że w seksie była coraz lepsza i śmielsza. W tym okresie życia szereg następujących po sobie przełomów, stanowił już swoistego rodzaju przesilenie, sięgnęły krytycznego punktu.

Nie wierzę! Byłam w tedy najzwyklejszą szmatą - mówiła teraz o sobie bardzo krytycznie. Nawet nie chciała kolejny raz liczyć kolegów, którzy korzystali z okazji, a którym umożliwiła dostęp do całkiem niezłego ciała. Musiała sama się przed sobą przyznać, i robiła to co jakiś czas, że nie uprawiała dzikiego seksu, ona się wtedy, najzwyczajniej w świecie pruła na potęgę. Dziwka! - myślała co jakiś czas - dupodajka - dokładała - najzwyklejszy lachociąg - ganiła się w przypływie krytycznych myśli.

Z czasem pojawiły się pierwsze problemy z wątpliwą reputacją. Śmiechy na korytarzu odbierała jako żarty tworzone na jej temat, spojrzenia koleżanek zdawały się być pełne pogardy, a może zazdrości, ale najtrudniejsze były sytuacje, kiedy koledzy wpychali się do jej łóżka, kiedy ona tego nie chciała. "Przecież wiem, że lubisz" - przekonywali ją, kiedy okazywała dezaprobatę. I często ulegała, zdawało jej się, że nie może postąpić inaczej. Leżała wtedy obojętnie, a znajomi zaspokajali rozdmuchany popęd. Czasem żałowała, czasem dziękowała sobie, że rozchyliła uda przygodnym towarzyszom, nie było co do tego żadnej reguły.

Na trzecim roku studiów przegięła totalnie. Wtedy sięgnęła moralnego dna. Po zaliczeniu roku akademickiego, dała się namówić na wyjazd pod namioty. Rodzicom sprzedała bajeczkę, że jedzie z nią pięć koleżanek z grupy, uwierzyli. Jak mogliby inaczej zrobić, skoro w domu ich córeczka była wzorem studentki - powściągliwa, ze stypendium, z piątkami w indeksie. Taką ją chcieli widzieć. Nie przeżyliby tego, co z udziałem, w ich przekonaniu, grzecznej dziewczynki działo się na dzikim polu namiotowym "gdzieś w Lubuskim".

Koledzy z roku szybko namówili ją na wyjazd. To byli typowi czarusie - przystojni, inteligentni i zwariowani - tacy pociągali Gabrysię. Widziała w nich przeciwstawne cechy charakteru ojca, z takimi lubiła spędzać czas. Zmanipulowali ją. Miała im to za złe, bo gwarantowali, że do obozu zjadą jeszcze jakieś dwie dziewczyny z drugiego roku, jak to ujęli w żarcie - "fajne, miłe i co najważniejsze otwarte". Wierzyła im, albo najzwyczajniej w świecie, chciała im wierzyć. Strzeliła focha, kiedy znaleźli się na miejscu i okazało się, że jest tylko ona i trzech kolegów. Całe szczęście, że młodzieńcy o nią zadbali, to jej się akurat podobało, czuła się adorowana, ważna.

Rozbili jej osobny namiot, pomagali we wszelkich sprawach, a wieczorem przy ognisku zapewniali półsłodkie dobre wino. Musiała przyznać, że stawali na wysokości zadania, byli dżentelmenami. Tłumaczyli jeszcze, że domniemane uczestniczki wyprawy, zrezygnowały w ostatniej chwili, oni tego nie planowali. Kiedy po północy zamykali się w namiotach, czuła się jak księżniczka. Była w centrum uwagi trzech przystojniaków i czuła się z tym cudownie.

- Ciiii - usłyszała głos Romka, który właśnie rozpinał suwak jej śpiwora.

Bzyk zamka błyskawicznego rozszedł się w dość obszernym namiocie.

- Co ty... robisz? - próbowała zrozumieć, co on robi w jej namiocie.

- Ciii - powtórzył i wsunął się pod okrycie.

- Ej! Co jest? - zwróciła mu kolejny raz uwagę.

- Będzie miło - stwierdził, jakby nie czekał na jej zdanie. - Nawet nie wiesz, jak bardzo na to czekałem - rzucił niby czule udawanym głosem.

- Romek - protestowała, ale on jakby się tym nie przejmował.

Czuła już męskie dłonie chwytające za gumkę jej dresów do spania. Szybko znalazły się w dolnej części śpiwora, przeznaczonej na stopy. Nagle zrobiło się bardzo przyjemnie, bo gładka skóra ud, zetknęła się ze sztucznym i chłodnym materiałem okrycia, a między uda wcisnęły się biodra Romka.

- Założyłeś? - szepnęła.

- Tak - odpowiedział cichutko, a końcówka twardego członka już ślizgała się po wrażliwych fałdkach sromu.

- Myhhh! - westchnęła, kiedy wbił się w nią z impetem porównywalnym do wyprowadzenia lewego prostego przez boksera.

Dyszała, stękała i mruczała tak przez kilka kolejnych minut. Kiedy przyjęli pozycję boczną i kolega wciskał się w nią od tyłu, czuła ucisk jego dłoni na biodrze, a po chwili na pragnących pieszczot piersiach. Kiedy popychał ją już bardzo szybko, zdawało jej się, że jego silne palce rozerwą jej cycki, tak mocno je ściskały. Kiedy przybysz wyprężył się i trzęsienie ciałem ustało, przetoczyła się w jego stronę i namiętnie go pocałowała, wciąż była rozpalona, chociaż jeden orgazm dał jej tej nocy spełnienie.

Chłopak narobił sporo hałasu, kiedy opuszczał namiot uciech i najpierw musiał go otworzyć, a po chwili zamknąć. Przesuwanie zamka błyskawicznego w nocnej ciszy, niosło się po całej okolicy głuchym dźwiękiem. Gabrysia już po chwili zasypiała zmęczona, ale zadowolona z niezapowiedzianej wizyty. Nie minęło pięć minut odkąd wyszedł Roman, a ona usłyszała odgłos suwaka otwieranego namiotu. Chwilę później kolega Adam przytulił się do jej pleców i nic nie mówiąc, zaczął się dobierać do gumek dopiero co założonych spodni. Machnęła na to ręką, chciała się zabawić, a Adama lubiła z nich wszystkich najbardziej. Nie dość, że był przystojny, to nie chełpił się tym, był nawet skromny i w dodatku tajemniczy. Po chwili na organizację miejsca, posuwał ją na boku, oboje cicho dyszeli, a odgłosy ocierania ciał o materac słyszeli koledzy z namiotu obok. Adam skończył dość szybko, żeby nie powiedzieć błyskawicznie. Wciskał się między pośladki i spoglądał na zarys penisa, chowającego się w jeszcze ciemniejszej przestrzeni niż całe otoczenie.

- Dzięki - szepnął jej do ucha zanim wyszedł.

Już miała odpowiedzieć wbijanym jej do głowy od lat stwierdzeniem "nie ma za co", ale choć rzeczywiście seks ostatnimi czasy nie było dla niej wydarzeniem nadzwyczajnym, nie chciała, by ktokolwiek o tym wiedział.

- Tylko dajcie mi już dzisiaj spokój. Już chcę zasnąć - wymamrotała przesadnie zmęczonym głosem.

Słyszała jeszcze jakieś szepty dobiegające z namiotu chłopaków, nawet śmiechy, które zbyła. Zasnęła, a o pranku wszystko było jakby nigdy nic. Oczywiście, że to nie były ostatnie takie odwiedziny w jej namiocie.

Ich mały obóz zlokalizowany był nad jakimś jeziorkiem, do którego dojeżdżało się po części polną drogą, która wpadała do lasu. Nie było tu turystów, biwakowiczów, po prostu kiedyś, rodzice Romka spędzali tu kilka razy wakacje, a on wiedząc wszystko, co i jak, przyciągnął tu niewielką ekipę ze studiów. Namioty rozbili najwyżej dziesięć metrów od brzegu jeziorka, a obozowisko osłaniały z jednej strony wysokie drzewa iglaste, z drugiej zaś mała łączka z wysokimi trawami, przez którą musieli przejść, by znaleźć się na piaszczystej, lub podobnej do takiej, plaży.

Drugi dzień był cudowny. Palące słońce, ciepła i czysta woda, kto chciał mógł skorzystać z cienia na trawiastej skarpie, poniżej której znajdowały się już piaszczyste skrawki plaży. Dużo rozmawiali, uwielbiali grać w karty, a że Gabrysia była jedyną przedstawicielką płci pięknej, wciąż była kokietowana i podrywana. Studenci, szczególnie ci studenci, dobrze wiedzieli, jak ją podejść. Znali ją nie tyle dobrze, co bardzo dogłębnie, nie bez powodu uknuli małą intrygę. Od samego początku wybierali się tu na wielokrotne seksualne przygody na łonie natury. Gabi była pewniakiem, który zadowoli ich zachcianki i nie będzie przy tym zbytnio marudzić.

Piwko, rozmowy, żarty, gry. Tego dnia czas płynął wyjątkowo miło.

- Ściągasz stanik, inaczej się nie da! - zaśmiał się Romek, kiedy wszyscy odkryli karty, a Gabrysia kolejny raz miała tylko jedną parę, tym razem waletów.

- Nie ma mowy! Oszukujecie! - roześmiała się, niby przy tym protestując. - To niemożliwe, żebym kolejny raz przegrała - skarżyła się kolegom.

- Przestań! Tak wyszło, taki los - dodał Adam.

- Przecież nikogo nie ma w tej dziczy - spojrzał na kumpli Paweł - no poza nami, ale... - uśmiechnął się cwaniacko - my nikomu nic nie powiemy.

- Nie, no... - próbowała się stawiać, ale finalnie rozwiązała supełek góry stroju kąpielowego, a piersi zakołysały się przed spojrzeniami młodzieńców.

- Tylko żeby wam nie urosły namioty - zażartowała, kiedy ukradkiem jeden z nich poprawiał spodenki.

- O to się nie martwmy, znamy dobry sposób, by nie było to problemem - skomentował Romek, po czym kontynuowali grę.

Rozmowa się kleiła jak zawsze, tak samo znikało piwo z lokalnego browaru w małych beczułkowatych butelkach. Gabrysi było już bardzo wesoło, bo wypite na słońcu piwo, działało już dość wyraźnie na jej zachowanie. Nie przeszkadzało jej, że cipka już od kilku minut stanowi centrum uwagi oczu kolegów. Nadal wszyscy grali w karty i nawet żartowali o kobiecych walorach ciała. Robiąc przerwę, wszyscy weszli do wody się orzeźwić, było cudownie.

- Dobra, gramy dalej! - zarządził Paweł, bo widząc piękne ciało pływającej koleżanki, jego członek doznał pokaźnej erekcji. Wszyscy robili mu z tego powodu docinki, choć sami czuli pęczniejące pod materiałem spodenek organy. A Gabrysia czuła się znowu jak księżniczka. Widziała podziwiające jej smukłą sylwetkę spojrzenia kolegów, wciąż się do niej uśmiechali, ewidentnie była teraz pępkiem tego skrawka świata. Nieustannie ją adorowali, prawili komplementy, i chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że nie wszystkie są szczere, że chłopaki mają w tym ukryty zamiar, przyjmowała je z uśmiechem na twarzy.

- Ale ja już nie mam czego zdejmować! - zaznaczyła prawie wykrzykując kiedy stanęła na kolorowym ręczniku.

Jej aktorskie wzburzenie było wynikiem krążącego w jej krwiobiegu alkoholu, a utrata równowagi, kiedy stąpała po plaży, tylko potwierdzało domysły kompanów, że laska jest już zrobiona jak trzeba. Usiadła na kocu po turecku, a jej srom odsłonił skrywane pod wargami zewnętrznymi różowe strzępki, kojarzące się z delikatnymi błonami.

- To...zagramy na zadania - zarządził Roman. - Wszyscy za? - spojrzał w oczy kolegów, nie zwrócił uwagi na opuszczoną rękę dziewczyny i minę świadczącą o tym, że wietrzy jakiś podstęp, ale i tak się uśmiechnęła.

- Niech wam będzie - machnęła dłonią, a jej bialutkie zęby pokazały się na chwilę zadowolonym biwakowiczom.

Początkowe zadania były w miarę przyzwoite. Złapać za cycka, pokazać członka, dotknąć cipki, wszystko z podtekstem seksualnym. Gabrysia nawet przez chwilę musiała zrobić ręką Adamowi, a Pawłowi stanąć w rozkroku nad głową. Takie szalone pomysły. Po kilku zabawnych scenkach, cała trójka stała w wodzie, a wstawiona studentka, wypinając zgrabny tyłeczek, przyjmowała w sobie Romka, a pozostałym obciągała dłońmi.

- Tylko macie nie mówić nikomu - upewniała się, że żaden nie puści pary. Wiedziała, że to tylko pozorne uspokojenie, bo trzech facetów, patrząc na tę zwariowaną orgietkę, kiwała potakująco głową, ale mogło się wydawać, że nie docierają do nich jej słowa.

Przez pierwsze minuty nikt nie wierzył, że robią to, co widzieli, i to w biały dzień, na łonie natury. Nie było co prawda w pobliżu widać żywej duszy i nikomu nie zależało, patrzeć gdzieś indziej, niż na zajmującą się nimi przyjaciółkę. Otaczająca przestrzeń mocno podniecała wszystkich. Trzepała im konie może trochę chaotycznie, ale i tak było warto wystawić ptaki. Romek właśnie doszedł i stojąc jakiś metr od dupci koleżanki, zdejmował już kondom.

- To teraz ja - zarezerwował sobie kolejkę Paweł - bo ja wczoraj nie... - urwał, bo jego argument zabrzmiał dziecinnie. - Mogę? - widać było, że krew w nim buzuje.

Dopiero teraz zwrócił się do studentki, a w dłoni już trzymał srebrne opakowanie prezerwatywy.

- No...chyba tak - nie wiedziała, co powiedzieć. - Ale naprawdę macie nikomu nie mówić - zaznaczyła, stawiając ultimatum.

- Spoko - odpowiedział zainteresowany seksem Paweł i już zachodził ją od tyłu. Prezerwatywa momentalnie znalazła się na prężącej się, chyba największej spośród kolegów, pale, a w przygotowaną już pochwę, wjechał bez uprzedzenia. Przytknął tylko żołądź do przedsionka oznaczonego różowymi połyskującymi bruzdkami i pchnął biodra. Dziewczyna jęknęła, a zajmując się jeszcze pracą ręczną, szybko złapała rytm Pawła.

Widziała, jak bardzo ją o to prosi. Spojrzenie Adama, którego darzyła największą sympatią z pozostałych, zdawała się błagać, by to w końcu zrobiła. Kilka razy zaśmiała się chytrze, zdradzając mu, że wie, co on ma na myśli, ale dopiero po chwili drażnienia się, spełniła niewypowiedzianą zachciankę. Pochyliła głowę niżej i nakryła ściśniętego dłonią grubego penisa ustami.

- Ja też tak chcę - domagał się oralnych pieszczot Romek.

Tego popołudnia każdy z nich przeleciał ją nad wodą dwukrotnie. Pierwsza odsłona dla każdego ze studentów była bardzo szybka. W czasie drugiej zabawili się w "rozkoszne kółeczko" i pieprzyli Gabrysię na zmianę, a ona tylko przesuwała tyłek w stronę kolejnego delikwenta, który miał prawo tylko do piętnastu pchnięć. Nawet nie wiedzieli, kto określił liczbę wejść w chętną do odwiedzin muszelkę. Druga runda trwała dłużej. Najwięcej kolejek wytrwał Adam i kiedy koledzy już leżeli spełnieni na ręcznikach, on wciąż korzystał z zakątka dającego im wszystkim tyle rozkoszy, ile tylko chcieli.

- To teraz idę się popluskać - oznajmiła, a szereg pojedynczych słów zlało się w jedno niewyraźne zdanie.

Adam wyrzucił wypełnioną nasieniem gumę gdzieś w piasek, a cwaniackie uśmiechy kumpli znaczyły tyle, co gratulacje ze zwycięstwa w przyjemnym współzawodnictwie. Ona tego nie słyszała, ale młodzieńcy, pełni ekscytacji, zachwalali pomysł, właśnie Adama, by pod namioty zabrać tylko Gabrysię.

Co ja wtedy zrobiłam! - myśląc teraz o tej scenie, kiedy stała po kostki w wodzie jeziora, a każdy po kolei ją posuwał, nie była sobie teraz w stanie wyobrazić, by postąpiła podobnie. Nigdy! Ale się wtedy zeszmaciłam - dokładała sobie, kiedy obrazy w głowie zdawały się być tak żywe i barwne, niczym wydarzenia zeszłego dnia. Ale to nie było jeszcze najgorsze. Przez kolejne trzy dni, zdawało jej się, że droga do jej namiotu była uczęszczana częściej niż szlak na Morskie Oko w Tatrach.

Ten dzień, kiedy się to zaczęło, po pamiętnej orgii, to jeszcze rozumiała - koledzy chcieli się wyszumieć, to było coś nowego. Ale kolejne dni nie zmniejszały ich popędu, a długość każdego stosunku rosła wręcz w postępie arytmetycznym. Młodzieńcy na dwa dni przed odjazdem musieli losować i wytypować łosia, który pójdzie do wiejskiego sklepu oddalonego o ponad pięć kilometrów, by uzupełnić zapas kondomów. Nie wierzę! Byłam istnym jebadełkiem - nie dowierzała swojej rozwiązłości.

Utkwiły jej z tamtego pamiętnego pobytu jeszcze dwie sceny. Właśnie teraz, w jej świadomości, stały się bardzo realne. Wtedy świetnie się bawiła, ale już od dawna bardzo się tego wstydziła.

Szukała coś w namiocie, chyba konserwy na kolację, ale że życie obozowe nie polegało na trzymaniu porządku, musiała się natrudzić, by wygrzebać puszkę z plecaka. Szperała w nim, kiedy któryś z towarzyszy, zaszedł ją od tyłu i jednym gwałtownym ruchem zsunął jej spodenki wraz z majtkami do samych kolan. Ona klęczała przed namiotem, a tułów i głowę miała w środku. Pamiętała jak dziś, że się wtedy zaśmiała, nawet jej się to spodobało. To trwało chwilę, kiedy poczuła opakowanego w prezerwatywę kutasa, rozpychającego tunel. Pochwa szybciutko odpowiedziała właściwym nawilżeniem i kiedy kolega robił jej nalot na cipkę, ona stękała cicho z głową wciśniętą w dmuchany materac. Do dziś pamięta specyficzny zapach materiału użytego do jego produkcji. Oderwała twarz od pachnącego wilgocią śpiwora, kiedy poczuła, że prącie kolegi drga w jej wnętrzu. A było jej tak dobrze, nie chciała jeszcze kończyć, ale było jej wstyd prosić o więcej. Majtki i spodenki, tak jak z czyjąś pomocą zjechały z pośladków, tak też w podobny sposób się na nich pojawiły z powrotem. Ona po chwili wycofała się z namiotu i wróciła do życia, jakby kontynuowała akcję filmu, chwilę wcześniej zatrzymaną przyciskiem "pauza".

Druga scena miała miejsce chyba trzeciej nocy. Tu nie była pewna, bo tyle tego było. Siedzieli sobie wszyscy przy ognisku i rozmawiali o przebiegu roku, kolokwiach, profesorach i towarzyskich plotkach. Pamiętała te spojrzenia studentów, najbardziej Adama, którzy ewidentnie czaili się na jej skarb. Między wierszami dawali sygnały, a ona celowo przedłużała moment pójścia spać. Ogień trzaskał, dym spowił otoczenie, a jego zapach przeniknął do włókien ich ubrań. Zrobiło się tej nocy dość chłodno. Pamiętała, że w tamtym momencie czuła się wspaniale z tą całą swoją paczką. Siedziała na pieńku i analizowała każdego z nich pod różnymi kątami. Rozważała w głowie, którego, jeśliby musiała takiego wyboru dokonać, wzięłaby ze sobą w dalszą życiową podróż. W sumie szybko doszła do wniosku, że byłby to Adam. Ale fajnie się czuła patrząc na grupkę chłopaków śmiejących się i żartujących, zawsze mieli pogodne nastroje, imponowało jej to.

Tej nocy, tak jak myślała, nie odpuszczono jej. Na szczęście odwiedził ją tylko Adam. Z racji, że było tej nocy naprawdę zimno, kiedy uprawiali seks, Gabi zsunęła tylko jedną nogawkę spodni piżamy, a cały akt odbył się raczej spokojnie, bez szaleństw. Jedno co pamięta do dziś, to zapach dymu ogniska, który za każdym razem kiedy go czuje, przywołuje wspomnienia tamtej nocy. Domyślała się, że pozostali w namiocie kumple, dostrzegają to, że ona patrzy na ich kolegę łaskawszym okiem. Kiedy usłyszała stęknięcie i poczuła ciepły wałek oblepiony śluzem na wzgórku łonowym, wiedziała, że znowu dała spełnienie temu wspaniałemu chłopakowi. Niespodziewanie poczuła namiętny pocałunek, a język Adama, tym razem bardzo delikatnie, w przypływie emocji, podziękował za kolejną możliwość zaspokojenia męskich potrzeby.

Tamtego pamiętnego wyjazdu miała gdzieś reputację, co się będzie o niej mówić, stała się koleżanką do seksu. Mimo wielokrotnych postanowień, że kolejny raz już nie wpuści żadnego z kolegów, że kolejnego dnia cipka odpoczywa, bez większego oporu im ulegała. Często czuła się jak w arkadii, krainie beztroski, gdzie nie obowiązują żadne zasady i normy, zresztą nie tylko ona. Czasem ją to już męczyło, ale i tak była gotowa zapłacić pewną cenę za tak szalone wczasy. Musiała przyznać, nawet po latach, kiedy dostrzegała, że rzeczy, których wcześniej nie chciała widzieć, że chłopaki mieli wyjątkowy czar, potrafili namieszać w głowie i zainteresować sobą. Specyficzna atmosfera wyjazdu - odludne miejsce, łączące młodzieńców przyjacielskie relacje, pity alkohol - stworzyły warunki do bezwstydnych zachowań, gdzie nie musieli się kryć z tym, że jeden po drugim wchodzili do namiotu Gabi, po czym wychodzili zadowoleni. Z czasem walili ją już tylko dla zabicia nudy. Co prawda nie powtórzyli już grupowego seksu, ale w namiocie też przezywali wyjątkowe chwile. Czasem męczyli się i nie mogli dojść, ale czego mieli się spodziewać po tak intensywnych pod względem erotycznym dniach.

Gabriela pamiętała, że budowa namiotu nie stanowiła dla niej najmniejszej zagadki. Dla siebie miała "trójkę", bo spała sama, a więc przestrzeni było sporo. Dzięki temu, odbywające się w środku ekscesy pozwalały na wykazanie się fantazją i skorzystanie z wielu pozycji. Znała każdy zakamarek pomieszczenia, czasem wiele minut wpatrywała się w stojący w rogu plecak, w nieskładnie rzucone ciuchy, a kiedy przyjmowała inne pozycje, oczy skupiały się na fakturze materaca, bałaganie w części przeznaczonej na żywność i kosmetyki. Zapachu namiotowej atmosfery nie zapomni nigdy.

W ostatni dzień pobytu było jej już wszystko jedno. Chłopaki posuwali ją może rzadziej, ale spotkania stawały się coraz bardziej męczące. Niekiedy leżała pod jednym z nich ponad kwadrans, a on leniwie wślizgiwał się w dziurkę, tylko czasem przyspieszając, jakby sobie nagle przypomniał, jak powinien to robić. Inny przekładał jej nogi, niczym kończyny lalki, a trzeci uwielbiał ją brać od tyłu - na pieska. Musiał przyznać, że pod tym kątem wyjazd był wręcz obłędny. W ciągu dnia, dla przypadkowego obserwatora ich biwakowe życie przybierało obraz sielankowej iluzji, bo wyglądali niczym grupka harcerzy kultywujących tradycje. Widzieli czasem z oddala jakichś wędkarzy, rolnika i raz leśnika, który pozwolił im się w tym miejscu rozbić. Na szczęście nikt z wymienionych nie zauważył niczego niewłaściwego, nie zbliżyli się na tyle, by słyszeć odgłosy dziejących się zabaw w namiocie Gabrysi.

Musiała przyznać, że w tamtym czasie sięgnęła dna, nawet nie, ona się zakopała w mule - okropnej seksualnej brei, z której nie było łatwo się wykaraskać. Lubiła seks, nie mogła powiedzieć inaczej, ale tak intensywnie go uprawiała, że przylgnęła do niej plakietka "łatwej i chętnej". Kolegom z wyjazdu musiała oddać pewien szacunek, bo tak jak zapowiadali, nie puścili pary, przynajmniej nie zauważyła, by ktokolwiek patrzył na nią w sposób świadczący o posiadaniu pewnej nieprzeznaczonej dla niego wiedzy. Ale tak było. Przyjaciele sami postanowili, że za tak szaloną i rozrywkową część wakacji, będą milczeć jak groby. Mimo że o Gabrysi myśleli też swoje, polubili ją. W przyszłości, przy piwie wspominali ten wyjazd, ale tylko kiedy byli sami, w trzech.

Przez czwarty i piąty rok uniwersyteckiego życia zaczęła wyhamowywać w szalonym studenckim pędzie. Nie to, że przejmowała się opiniami innych, pogardliwymi spojrzeniami dziewczyn, czy przestała czerpać radość z obcowania z mężczyznami. Nie. Zaszła w niej chyba jakaś naturalna metamorfoza, dojrzała do tego, żeby uczciwie podejść do życia. Rodzice nie mieli już na nią najmniejszego wpływu, odgrodziła się od nich murem niezależności, którego nawet nie próbowali forsować. Nie musiała więc robić im na złe, buntować się i czegoś udowadniać. Może zaczęło jej przeszkadzać, że koledzy chcieli się z nią spotykać tylko w jednym celu, a ona chciała czegoś więcej. Chciała wznieść swoją egzystencję na wyższy poziom. Zaczęło jej brakować uczuć wyższego rzędu i zrozumiała, że cipką tego nie osiągnie. To na czwartym roku zaczęła się zmieniać, stała się też w pełni niezależną kobietą, choć z poszarganą reputacją wśród znajomych.

Teraz chciałaby o tym nie pamiętać. Tak. Zmieniłaby ten okres życia i teraz postąpiłaby inaczej, ale to nie było proste, teraz musiała z tym żyć. Odetchnęła, kiedy po tych przemyśleniach, zamknęła tę część wspomnień w tym refleksyjnym dniu. Chwilowo miała dość, zresztą kolejny raz. Przypomnienie sobie, jaka była, kosztowało ją wiele psychicznych katuszy. Tylko dlatego, że zaakceptowała to wszystko jako drogę do ukształtowania obecnej Gabrieli - kobiety odpowiedzialnej, porządnej i niezależnej, pozwoliło na uniknięcie wpadnięcia w emocjonalny dół.

Wiedziała, co teraz może jej pomóc, robiła tak już wiele razy. Szybko zniknęła w sypialni, przebrała się i po chwili wychodziła z domu w wygodnym stroju do biegania. Obcisła koszulka na ramiączkach Kalenji w kolorze seledynowym, obcisłe getry trzy czwarte i niezastąpione buty asics. Przecisnęła jeszcze kucyk przez otwór w czapce z daszkiem i po kilku ćwiczeniach wykonanych przed domem, ruszyła na trasę. Miała kilka lubianych, ale dzisiaj wybrała się na tę dostarczającą jej najwięcej przyjemności. Wiodła przez klimatyczny park, gdzie przeważał starodrzew i nie widać było tu zbytniej ludzkiej ingerencji, poza wyrównaniem ścieżek. Uwielbiała tu biegać. Dziś poczuła chęć na szybszą rundę. Pierwsze okrążenie parku zrobiła w tempie typowego spokojnego rozbiegania, ale kiedy w myśli biegaczki znowu zaczęły wkradać się przełomowe wspomnienia, postanowiła przyspieszyć. Zadyszka powodowała dyskomfort, ale ona biegła dalej. Wiedziała, że dzięki temu, że regularnie biega, jej figura wciąż jest całkiem niezła. Co tam skromność, spoglądając na stawiane na ziemi kroki i opięte elastyczną tkaniną szczupłe uda, uznała, że ma świetne ciało. Żałowała tylko, że nie ma większych piersi, wystarczyłby jeden rozmiar wyżej. Czuła jak huśtający się kucyk smaga łopatki, kiedy ona stawiała krok za krokiem. Poczuła przypływ energii. Teraz walczyła z demonami przeszłości - surowi rodzice, niezliczone godziny przymuszania do nauki, puszczanie się na studiach, nieudane związki z kilkoma partnerami - wszystko to skumulowało się w głowie i teraz chciała to pokonać fizycznym bólem, który zadawała sobie większym wysiłkiem, niż była w stanie znieść. Mijając chyba najstarszy w parku dąb, zatrzymała się i oparła ręką o kolejny najbliższy. Dyszała, brakowało jej tchu, a pochylając się nad ziemią, czuła jak bardzo potrzebuje tlenu. Ruszyła powolnym krokiem, wiedziała, że tak nagłe zatrzymanie pracy mięśni i całego układu krwionośnego, nie jest najlepszym rozwiązaniem, chociaż organizm podpowiadał inaczej. Wyprostowała się i ruszyła przed siebie. Stojąca nieopodal ławka zapraszała ją, by na niej usiadła i odpoczęła. Gabriela ruszyła dalej, znowu walczyła z tym, co najłatwiejsze i najwygodniejsze do zrobienia. Kiedy tylko uregulowała oddech, rozpoczęła najwolniejszy trucht, wiedziała, jak ważne jest wychłodzenie po intensywnym treningu.

Już zmierzchało, kiedy równym biegiem dotarła do ogrodzenia posesji. Siedem kilometrów zapisała w aplikacji i poczuła dumę, że dzisiaj część zadania wykonała w tempie iście sportowym. Otwierając drzwi domu już widziała siebie biorącą gorący prysznic.

Przywykła już do samotnego życia. Pewne rytuały celebrowała i nie widziała innego sposobu na spędzenie czasu. Po odświeżeniu się, zawsze szykowała fit przekąskę, nawadniała się i siadała przed laptopem, by surfować w necie po ulubionych portalach i blogach, głównie ukierunkowanych na aktywne i wyzwolone kobiety. Dziwiło ją to, jak szybko podążał postęp techniczny przez ostatnie dekady. W przeciągu jej życia doświadczyła rewolucji, której nowe pokolenia nie dostrzegały. Telefon komórkowy, który teraz jest czymś nieodzownym, wręcz wymaganym przez obecny świat, nawet dla kilkulatków, kiedyś był atrybutem najzamożniejszych. Ona sama pierwszą umowę na komórkę w abonamencie podpisała w wieku około trzydziestu lat, kiedy taryfy opłat stały się na tyle opłacalne, by z nich korzystać. Nosiła przy sobie w torebce, sporych rozmiarów, chyba motorolę. Miała wtedy dwadzieścia darmowych minut do wydzwonienia. Zaśmiała się z tego porównując to do obecnych zasad, gdzie połączenia są nielimitowane, a dochodził jeszcze do tego Internet, który dawniej był czymś niepojętym przez większość ludzi.

Patrząc na płaski ekran laptopa HP i czując dumę z wyboru białego koloru obudowy, wspominała jak to kiedyś korzystała z komputera stacjonarnego z monitorem przypominającym sześcian rysowany w rzutach aksonometrycznych. Teraz czerpała czystą przyjemność ze śledzenia nowinek, trendów, co kiedyś przy łączach telefonicznych, modemach, nie było tak łatwe i szybkie. Teraz klika, a wybrana strona ładuje się błyskawicznie.

Zaśmiała się na pewne wspomnienie. Wiedziała, że ich nie uniknie. Nie były niczym złym i chociaż kiedyś miała co do tego mieszane odczucia, obecnie było to normą, nawet zaryzykowałaby stwierdzenie, że stało się to nawykiem. Tyle, że w tym przypadku nie chodziło tylko o czyny, ale o aurę im towarzyszącą.

Kończąc studia, pozostała w dużym mieście i nie wracała już do rodzinnego domu. Szybko znalazła pracę jako urzędniczka w dziale inwestycji, co pozwoliło jej odciąć się od rodziców. Wynajęła mieszkanie, skromnie je udekorowała, a dumni rodzice nie dość, że pomogli jej w przeprowadzce, to jeszcze szarpnęli się na prezent i podarowali córce telewizor i odtwarzacz kaset VHS. Obecnie jest to zapomniany relikt przeszłości, wtedy był to substytut Internetu, rozrywki, a wypożyczalnie kaset działały pełną parą. Chwile spędzone na seansach były wyjątkowe, odbierała je zupełnie inaczej niż te, które przeżywała obecnie, oglądając filmy na DVD lub w sieci.

Prowadziła dość monotonne życie. Kilka związków zakończyło się dość szybko, była przekonana, że pokutuje za lata swobodnego studenckiego życia. Ogólnie nie ciągnęło ją do życia rodzinnego. Ceniła sobie niezależność i wolność. Była atrakcyjna, szczupła, ładna, nie miała kompleksów, a w pracy spełniała się całkowicie. Awansowała, zostawała po godzinach, albo pracowała też w domu. Musiała przyznać, że kariera stała się dla niej czymś ważnym, jak nie najważniejszym. Utraciła kontakt z wieloma znajomymi, bo wiecznie była zajęta pracą. Z czasem, kiedy już była wyalienowana i samotna, dostrzegła to, ale na naprawę zerwanych relacji było już za późno. Była wykształcona, znała trzy języki obce, miała dobrze płatną pracę, w dodatku była kobietą z klasą, i to bardzo ładną. Niestety nie miała z tego tytułu prawie żadnych profitów towarzyskich. Najczęściej wracała do domu i tam wypoczywała. Uwielbiała kino, tu musiała podziękować rodzicom za prezent, a że wypożyczalnię kaset video miała bardzo blisko, wieczory spędzała głównie przed telewizorem. Wciąż pamiętała charakterystyczny zapach rozgrzanych odtwarzaniem kaset.

Pewnego dnia, wybierając jakiś film na wieczór, dotarła do regału z filmami dla dorosłych. Poczuła, nie tyle odwagę, by taki wypożyczyć, co nieodpartą chęć zobaczenia filmu porno. Przemogła wstyd i nawet nie ukrywała rumieńców, kiedy podawała numer filmu dziewczynie z obsługi. Ta nawet nie zareagowała w jakiś nadzwyczajny sposób, podała opakowanie z kasetą i odebrała opłatę. Przypomniała jeszcze, że kasetę należy zwrócić najpóźniej do szesnastej.

Gabriela prawie biegła do domu, czasem musiała zwalniać, bo od szybkiego tempa marszu czuła zmęczenie. Czuła ciężar niesionego w torbie filmu, jakby przenosiła jakąś kontrabandę. W spojrzeniach mijanych ludzi widziała oskarżenia, uśmieszki, przyganę, jakby wiedzieli co ona niesie. Miała poczekać do wieczora, ale nie wytrzymała. Zamknęła drzwi na klucz, zasłoniła firanki i zasłony w pokoju dziennym i podekscytowana usiadła na trzeszczącej wersalce. Chwilę wcześniej włożyła kasetę do odtwarzacza i usłyszała przyjemną muzykę czołówki filmu. Taboo American Style Part 1. Zaintrygował ją opis, który błyskawicznie prześledziła w wypożyczalni.

Ten film zapamięta do końca życia, nie tylko za sprawą fabuły, ale dlatego jak na nią zadziałał. Scenę młodziana z koleżanką siostry - Lisą, przewijała kilka razy i długo był to ulubiony fragment filmu. Ale tak naprawdę cały obraz wywarł na niej ogromne wrażenie. Gabriela pierwszą masturbację rozpoczęła kiedy intrygantka, nie pamiętał jej imienia, ale coś jej podpowiadało, że mówiono do niej Dina, pokazywała koleżance i instruowała ją, jak zapewnić sobie samej orgazm. Siedziały w ciemnym pokoju na łóżku i pocierały myszki, a Lisa szczytowała za sprawą własnych palców. Film nagle nią wstrząsnął, kiedy akcja filmu przeniosła się do piwnicy, gdzie matka robiła laskę mężczyźnie z sąsiedztwa. Gabrysia długo wtedy rozpamiętywała chwile spędzone w warsztacie pana Henryka, a po obejrzeniu akcji, szczególnie fragmentu, kiedy mężczyzna lizał cipkę, drugi raz rozłożyła uda i rozpoczęła pieszczoty wciąż pobudzonej muszelki. Intensywny i cudowny finał nastąpił, kiedy podziwiała pasierbicę robiąca loda ojczymowi, kiedy oboje znajdowali się w wannie, a w pokoju obok siedziała matka dziewczyny. Pamiętała to jak dziś, że kiedy małolata przyjmowała wytrysk w ustach, a część spermy ciekło po korpusie penisa, ona leżała na plecach z rozchylonymi na za piętnaście trzecia udami i patrząc na pocierającą srom dłoń, wiła się w spazmach niezwykłego orgazmu. To był jej pierwszy taki seans. Następnego dnia nie oddała kasety. Była gotowa zapłacić karę, a siedząc w biurze, nie mogła się doczekać powrotu do domu. Tego dnia, zaraz po powrocie z pracy, zrobiła kolejną głupotę. Z czasem podobnych głupot robiła więcej, ale wiedziała o tym tylko ona.

Teraz się uśmiechała, ale wtedy, już po wszystkim, czuła do siebie pretensje. Ale żądza ją wręcz obezwładniła, cipka domagała się kutasa, palce nie były dobrym zastępcą, a chęć na eksperymenty była niepowstrzymana. Chodząc nago po mieszkaniu rozglądała się za imitacją męskiego członka, która mogłaby jej posłużyć do sprawiania rozkoszy. Myślała, że zwariuje, jeśli nie wetknie w cipę czegoś, co przypomina męską pytę. W kuchni znalazła kilka kuchennych przyborów, ale bała się, że drewniane rączki mogą być niehigieniczne, zrezygnowała z tego pomysłu, zostawiła je jako ostateczność. Ogórek miał zbyt dużą średnicę, ale marchewka zdawała się nadawać. Chwyciła ją i szybko odkręciła ciepłą wodę. Szorowała ją dość długo, aż miała pewność, że jest wystarczająco czysta, bo tego, że wybrała dobrze, była pewna już po kilku ruchach dłoni wzdłuż warzywa. Wróciła do pokoju i tym razem usiadła na przygotowanym wcześniej ręczniku, który teraz rozłożyła na dywanie przy wersalce. Oparła się plecami o siedzisko, a rozwarte nogi ugięła i oparła na bosych stopach. Jedną dłonią masowała piersi, a drugą pocierała uda i pachwiny, trzymanym marchewkowym penisem. Jakie to fajne! - pomyślała, kiedy obiekt pulsacyjnymi ruchami przemieszczał się w tunelu. Mięśnie pochwy z przyjemnością objęły średniej długości i średnicy marchewkę, a ona pocierała jeszcze delikatnie łechtaczkę i sterczące sutki. Patrzyła na ekran, podziwiała sceny, zazdrościła aktorom i tysiącom ludzi, że mogą uprawiać seks, kiedy ona wciskała w siebie pieprzone warzywo. Ale nie miała innego wyjścia. Ruszała ręką, a rozpychający tunel obiekt kierowała tam, gdzie czuła właściwą reakcję wrażliwych na dotyk receptorów. Czasem nawet obawiała się, że zrobi sobie krzywdę, do tej pory wystarczały jej palce, ale nie była w stanie powstrzymać przenikającej na wskroś żądzy. Biodra nieskładnie drżały, czuła pieczenie pośladków ocierających się przez kilka minut o ręcznik, dziwne impulsy przebiegały w podbrzuszu, a nagle zastygła, wydając przeciągły jęk, niczym strażacka syrena. Siedziała otumaniona endorfinami i patrzyła obojętnym wzrokiem na ekran, gdzie dziewczyny podglądają kochanków w piwnicy, kiedy mama jednej z nich powoli pieści oralnie pałę rozłożonego na leżaku faceta. Gabriela z chęcią zajęłaby się taką ciepłą fają, już nie raz przyszło jej na myśl, by zaaranżować jakiś szybki numerek z którymś z sąsiadów. Pakując w siebie imitację męskiego organu, zdawało się to być łatwe do zrobienia, kiedy leżała już bez energii, dziękowała sobie, że nie zrobiła niczego głupiego.

Tego dnia, wieczorem, jeszcze raz obejrzała cały film, a w czasie seansu dwukrotnie szczytowała. Bezpośredni po pierwszym fantazyjnym orgazmie, od razu zaczęła gładzić wrażliwą myszkę, wciąż śledząc akcję filmu. Teraz wiedziała już dobrze, kiedy zintensyfikować działania. Pasierbica właśnie weszła do łazienki leżącego w wannie ojczyma, a kinomanka chciała szczytować w momencie wytrysku w usta dziewczyny, spóźniła się tylko kilka sekund.

Od tego momentu często robiła sobie takie seanse. Co miała robić samotna kobieta, kiedy miała naturalne potrzeby? Dziwiła się koleżankom z pracy, które czasem skarżyły się, że nie mają ochoty na seks. Ona regularnie masturbowała się i wciąż miała na to chęć. Taka była jej codzienność. Uniezależniła się od mężczyzn. Bardzo rzadko miała możliwość skorzystania z męskiego ciała i nad tym dość długo się zastanawiała. Dlaczego tak jest? O co chodzi?- setki razy zadawała sobie te pytania. Była wręcz ponętnym okazem silnej kobiety, wychodząc codziennie do pracy i przeglądając się w lustrze opinającej zgrabny tyłeczek ołówkowej spódnicy, bez cienia kłamstwa mogła powiedzieć do siebie, że wygląda bardzo seksownie i tak też się czuła. Co jest z tymi facetami? - dziwiła się, kiedy już czuła spojrzenia napalonych mężczyzn i młodzianów, których nie było stać na nic więcej, niż na wyobrażanie sobie perwersyjnych scen z jej udziałem. Szybko dostrzegała złote obrączki na palcach niektórych z nich i była pewna, że niejeden z nich żałuje, że nie jest singlem. A mężczyźni będący w podobnej sytuacji co ona - samotni lub będący w luźnych, nieformalnych związkach - nie widzieli szans na poznanie kobiety o tak mocnym charakterze, bo na taką wyglądała. Emanowała klasą, szykiem i dobrym stylem, a momentami zdawało się, że na otoczenie patrzy z góry. Ale takie wrażenie sprawiała tylko pozornie, bo w głębi duszy miała zmagazynowane niepojęte zasoby romantycznych uczuć.

Ekran laptopa wciąż wyświetlał tę samą stronę, już chyba z dziesięć minut, a Gabrysia wciąż jakby nie widziała tekstu wyświetlonego artykułu. Czuła zmęczenie po szarży w parku, ale wciąż czuła dumę z formy, jaką prezentuje. Rzadko która pięćdziesiątka nie tylko biega tak jak ona, ale ma przy tym tak zdrowe ciało, w kontekście proporcji i wyglądu. Teraz dopadła ją nostalgia, z którą czasem walczy, bo zazwyczaj wprowadzała ją w stan, w którym zdawało jej się, że zmarnowała życie. Nie utrzymywała bliższych kontaktów z rodziną, nie miała męża, albo chociaż partnera, w ogóle faceci jakby ją omijali szerokim łukiem. Tylko z kilkoma koleżankami utrzymywała nieformalne relacje po pracy, ale żadnej nie mogła nazwać przyjaciółką. Zresztą spotkania z nimi też nie należały do najprzyjemniejszych, bo chociaż starały się pilnować, to zawsze w którymś momencie się zapominały i nadawały o życiu rodzinnym - o dzieciach, mężu i takich tam pokrewnych sprawach. Czasem miała wrażenie, że znajome nie chcą zbyt często się z nią widzieć, a szczególnie w ich domach. Czy uznawały ją za konkurencję, zagrożenie, wzór kobiecej niezależności, który ich osobom już dawno był odległy, zapomniany? A może same chciały być takie jak ona, ale mając zobowiązanie, nie mogły tego zmienić? Tak, widziała spojrzenia ich mężów, kiedy czasem wpadała na kawę czy grilla. Czuła zmiany jakie zachodziły w tych znudzonych samcach, kiedy pojawiała się ona - samica alfa - ambitna, przebojowa, wyróżniająca się z tłumu, która nie żyje w cieniu mężczyzn, a we własnym blasku. To fakt, że trudno było nią manipulować i przypisać rolę przeciętnej kobiety.

Pamiętała wizytę w sklepie. Nie w zwykłym spożywczaku czy sklepie z ciuchami. Odwiedzając sex shop, czuła piętno robienia czegoś złego, co nie przystoi kobiecie. Nie ukończyła jeszcze trzydziestki, jeszcze wiele w życiu mogło się zmienić, wiele mogła osiągnąć, w tym poznać tego jedynego, za którym tęskniła w marzeniach. Ile razy fantazjowała na temat romantycznego kochanka - partnera, nie obiektu seksualnego? Setki razy. Fakt, że w czasie zaspokajania popędu, pragnęła czuć męskie ciało, członka w cipie i silne dłonie gniotące jej pośladki i piersi, nie mogła tego ukrywać. Ale na co dzień, widząc spacerujące pary, małżeństwa robiące wspólnie zakupy, pragnęła uczucia i poczucia bliskości tej drugiej osoby, takie metafizyczne relacje, które oglądała w wielu filmach, niekoniecznie komercyjnych komedyjkach. Tyle że dziś, była tu w innym celu. Od miesiąca zbierała się na odwagę i wreszcie się zdecydowała. Znalazła adres sklepu zlokalizowanego w innej dzielnicy i pewnej soboty podjęła wyzwanie. Czuła wstyd, zdawało się, że oceniające spojrzenie sprzedawczyni śledzi ją nieustannie, a jej obecność jest tu niepożądana. Zwalczyła w sobie poczucie winy, samokrytycyzm i po kilku minutach wychodziła ze sklepu z prezentem sprawionym samej sobie. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie przybytek spod znaku perwersji, zawiodła się. Ciasne pomieszczenie, regał na regale, setki filmów, sporo gadżetów, a szemrana atmosfera wyczerpywała ją emocjonalnie. Pomyliła się też co do sprzedawczyni. Kiedy kładła kolorowe opakowanie z wibratorem w rozmiarze europejskim, ekspedientka poleciła jej jeszcze dildo z przeźroczystego tworzywa i lubrykant. "Kobiety zawsze żałują, że o tym nie pomyślały i wracają. A wiem, że wizyta w naszym sklepie nie należy do najłatwiejszych..." - tłumaczyła sympatycznym głosem pani stojąca za prowizoryczną szafką, pełniącą rolę lady.

- Może jakiś film? - zaproponowała po zapakowaniu sprawunków. - Co prawda wszyscy się zazwyczaj wstydzą, ale... - urwała, czekając na reakcję klientki.

Gabrysia nie wierzyła, że wdała się w tę dyskusję. Odegrała rolę obytej z takimi sklepami paniusi.

- A ma pani coś ciekawego?

Spędziła w sklepie więcej czasu niż zamierzała i wydała więcej niż planowała, ale w torbie znajdowały się rzeczy, które długo umilały jej intymne życie.

W sumie już od kilkunastu lat regularnie używa gadżetów do zaspokajania seksualnych potrzeb i stało się to dla niej czymś zwyczajnym, normalnym. No może poza dzisiejszą wizytą wśród pól. Zabawek nawet nie musiała zbytnio ukrywać, bo mieszkała sama, rzadko też kogokolwiek gościła. Pierwszy wibrator i dildo tylko początkowo chowała w szafie pod stertą ciuchów, ale szybko zmieniła im miejsce i już po tygodniu leżały wciśnięte pod drugą poduszkę, obok tej, na której spała. Ten tydzień, kiedy wprowadziła do domu pomocników, był okresem nadmiernej fascynacji nowymi przyjaciółmi - sama przyznawała to już nie raz.

Kiedy tylko wróciła z sex shopu, umyła zabawki i po włączeniu filmu porno, położyła je obok siebie na wersalce. Ściszyła głośność telewizora, bo mieszkanie w wielorodzinnym bloku miała, w tym przypadku, swoje wady. Zasłony zakryły prostokąt okna, co wprowadziło intymniejszą atmosferę, bo zrobiło się ciemniej. Widziała, jak nowe przybory leżą gotowe do użycia i nie mogła się doczekać tej chwili. Myszka już na samą myśl zrobiła się wilgotna, a paluszki rozprowadzały wydzielinkę naokoło otworka, bo śluz wręcz strumyczkiem spływał ku tej drugiej dziurce. Nie chciała marnować naturalnego nawilżacza, więc łapała w palce każdą kropelkę soczków i nakładała na srom.

To nie była marchewka. To był cudowny kochanek, szczególnie kiedy przekręciła czarne pokrętło i włączyła wibrację. Siedząc na miękkim materacu przeżywała rozkosz, jakiej jeszcze nie czuła. Impulsy drgań doprowadzały ją do szału, wiedziała też, że sam fakt korzystania pierwszy raz z takiej zabawki, wpływał na intensywniejsze pobudzenie zmysłów. Ciało drżało, a z ust wydobywały się pomruki i westchnięcia, ani trochę nie przesadzone. Mogłaby tak robić cały dzień, tak było przyjemnie, ale postanowiła przerwać, nie chciał już dochodzić, to byłoby zbyt nudny scenariusz. Wymieniła kochanków i teraz rozdziewiczała dildo - dłuższe, choć o podobnej średnicy. Spowolniła tempo i teraz podziwiała, jak obiekt bez przeszkód wsuwa się pomiędzy różowe strzępki pochwy, a wargi sromowe oplatają obślizgły wał. Ruchy prowadziła w maksymalnie zwolnionym tempie, badała jak głęboko potrafi w nią wejść, a kiedy dotarła do kresu możliwości, trzymając obiekt w oznaczonym palcami punkcie, nie dowierzała, że cipa jest tak pojemna. Wracając do sprawiania sobie przyjemności, wciąż pozostawiała na nim nowe porcje kisielu, które nakładała palcami, po tym jak zgarniała nimi śluz spływający ku anusowi. Nie wtykała już sztucznego penisa tak głęboko jak w czasie eksperymentu, teraz się najzwyczajniej w świecie bawiła ciałem. Patrzyła to na film, to na własne krocze i momentami miała wrażenie, że sama bierze udział w produkcji dla dorosłych, że jej zabawa stanowi część fabuły.

Kiedy tylko emocje zaczęły ją rozsadzać, uspokajała je krótką przerwą. Może było to momentami irytujące, bo organizm, niczym tama na rzece chciał wypuszczać prawdziwy żywioł, a nie ustaloną przez kogoś objętość wody, przez co ciśnienie wzrastało niebotycznie. Tak było wtedy z Gabrysią, ale sama chciała przeżyć pierwszy orgazm z nowymi przyjaciółmi w sposób wyjątkowy. I chwaliła siebie za tę samodyscyplinę jeszcze wiele lat, szczególnie wtedy, kiedy oglądała telewizję (już nie koniecznie filmy porno) i skakała na dildo, wetkniętym w ciasną szczelinę pomiędzy siedziskami wersalki. Na ten pomysł wpadła właśnie w czasie kolejnej przerwy, a pamiętała, że chwilę wcześniej już miała dokończyć pieszczoty, bo zbliżający się orgazm wręcz uczepił się jej ciała. Jeszcze kilka otarć o łechtaczkę i przeszyłby ją olbrzymimi falami wyzwalanej energii, ale twardo wyciągnęła kutasa z rozgrzanej cipki i niczym pokutnik zmagający się z grzechem, patrzyła na obiekt, który doprowadził ją do takiego stanu. To wtedy poczuła chęć na zmianę, a jej szare komórki uaktywniły pracę. Już leżała na plecach, siedziała, nawet klęczał i wypinała dupcię, kiedy dłoń wciskała członka od tyłu, a teraz zachciało jej się dosiąść ogiera i samej wierzgać, rządzić. Błysk w oku, szybka próba i kiedy przeźroczyste prącie stało na baczność trzymane krawędziami siedzisk, podniecona odkryciem, klękła nad członkiem i powoli się na niego nabiła. Obawiała się, że będzie się wyginał, obracał, ale poduchy trzymały go bardzo stabilnie, a drugi koniec blokował materiał - podstawa siedziska, uniemożliwiając skracanie się długości dildo. Podziękowała w myślach sprzedawczyni, bo drugi pomocnik, w tym przypadku by się nie sprawdził, byłby za krótki. Unosiła biodra i opuszczała, była zachwycona doznaniami. Teraz mogła swobodnie zaciskać dłonie na skaczących cyckach i wciąż czuć faceta w sobie. Znowu była blisko szczytowania, już wiedziała, że tym razem się nie powstrzyma i dokończy, sięgnie po laur zwycięstwa. Chwyciła jeszcze drugą zabawkę, włączyła wibracje i przytknęła końcówkę w okolicy łechtaczki. O kurwa!!! - krzyknęła szeptem, nie dowierzając, że można doświadczać takiej rozkoszy. Zmysły były atakowane z tak wielu stron, że już nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Nie kontrolowała krzyku, który odbijał się głośnym echem po pokoju. Jęk zlany z pomrukiem i drgawki ciała były pierwszymi symptomami nadchodzącego mega orgazmu. Nagle wszystkie nagromadzone emocje wdarły się w jej świadomość niczym fala tsunami. Zburzyły całe wyobrażenie o dzisiejszej zabawie i radości, którą sobie sprawi. Doświadczyła astralnego, eterycznego stanu, który teraz nią owładnął. Powoli, jakby będąc w ciężkim szoku i nie wiedząc, co i po co to robi, zeszła z dildo i patrząc gdzieś w dal, opadła na wersalkę. Słyszała jak przez ścianę odgłos wibrującego członka, ale nie miała siły sięgnąć po niego, by przekręcić pokrętło. Podobnie słyszała głośne jęki kobiety z filmu, zdawały się dobiegać z odległego miejsca.

Nie była w stanie powiedzieć ile czasu tak leżała. Mogło o być kilka minut, albo godzina. Wstała dopiero wtedy, kiedy ciało wychłodziło się na tyle, że świadomość przyjęła tę informację i zaczęła reagować.

Po uporządkowaniu miejsca ekscesów, wyłączeniu filmu i ukryciu zabawek, Gabrysia podeszła do okna i płynnym ruchem rozsunęła kwieciste zasłony. Wpadające światło dnia, jakby rozświetliło jej duszę i umysł. Po co mi faceci!!? - krzyczała w myślach do całego świata, uśmiechnęła się do siebie i uchyliła skrzydło okna. Poczuła cudowny powiew orzeźwiającego i świeżego powietrza.

Obecnie posiadała sporą kolekcję erotycznych gadżetów. Niejedna osoba widząc taki arsenał okrzyknęłaby ją zboczoną, dewiantką, a bardziej gorliwe dewotki rzuciłyby coś w stylu - "pomiot szatana". Ale ona nie traktowała tego jako coś złego. Po prostu przez lata poszerzała wachlarz akcesoriów, urozmaicała przybory, a przecież wszystkich naraz nie używała.

Kiedyś, kilka lat temu, robiąc porządek w sypialni, i tu musiała szczerze przyznać, sama się przeraziła, widząc liczbę zgromadzonych na kołdrze, wyciągniętych z różnych zakamarków, gadżetów. Sytuacja zdawała się być wręcz komiczna, tylko ona wiedziała, że z wielu zabawek już dawno nie korzystała, z sentymentu trudno jej było się ich pozbyć. Wtedy to postanowiła posegregować te cacka, a jako pudełko, które musiało być sporych gabarytów, użyła czarnej walizki kabinowej z kółeczkami, takiej bez przeszkód stanowiącej bagaż podręczny w czasie krajowych lotów. Musiała przyznać, że zbiór wyglądał imponująco, a poukładane w prowizorycznych sektorach przybory, nadawały pozornego ładu i zachęcały do użycia. Na sam koniec porządków, wcisnęła w siebie bardzo realnie wyglądającego członka, jeden z jej ostatnich zakupów, i włączyła wibracje. Kilka minut leżała na łóżku i poddawała się bodźcom płynącym z drgań przekazywanych jej ciału. Dłonie ściskały piersi, a tylko czasem poprawiały wysuwający się pod wpływem skurczów pochwy obiekt, cała reszta była dziełem bodźców o małej amplitudzie i niskiej częstotliwości. Szaleńczy uśmiech na ustach Gabrieli oznajmił ścianom, że właśnie szczytowała.

Wyłączając mechanizm wibratora, nie wierzyła, że podobny przybór trafiał do rąk gospodyń wcześniej niż odkurzacze i żelazka elektryczne. Wciąż też nie mogła pojąć, że wynalazek ten, choć w wersji bez mechanizmu wibrującego, był stosowany już w XIV wieku. Po wiekach ciemnych, w XIX wieku, wibrator z powodzeniem używany był przez lekarzy do leczenia często wtedy diagnozowanego schorzenia kobiecego, określanego jako histeria. Wtedy to skuteczną terapią, zalecaną przez ówczesnych konsyliarzy, było doprowadzenie pacjentek do orgazmu. Gabrysia zastanawiała się, czy to nie był czasem wymysł wąskiej grupy lekarzy, by wtargnąć w intymną sferę życia kobiet, i ile diagnoz było błędnych, a zastosowano taką terapię. Na pewno żadna nie była ze szkodą dla pacjentek, a i z korzyścią dla zalecającego taką kurację eskulapa. A wystarczyły takie symptomy jak ból brzucha, bezsenność, czy skłonność do powodowania kłopotów lub rozdrażnienie, by kobietę podejrzewano o chorobę, na którą lekarstwem była przyjemność płynąca z masturbacji.

Patrzyła na leżące obok różowe cudo poprzecinane realnie wyglądającymi imitacjami naczyń krwionośnych i wciąż czuła cudowny stan, który był jego zasługą. Ten egzemplarz nie był przeznaczony do ukrycia w walizce, musiała mieć go pod ręką.

Gabriela przyzwyczaiła się do samotnych wieczorów i nocy. Za sprawą posiadania czasu tylko dla siebie, szybko doszła do perfekcji w wykonywaniu codziennych obowiązków, a pewne rytuały tworzyły rytm aktywności. Jeśli chodzi o porządek stała się perfekcjonistką i każda rzecz, każdy przybór, miały swoje miejsca w domu. Tak było łatwiej funkcjonować, lubiła uporządkowany świat. Kiedy wszelakie powierzchnie podłóg i mebli zdawały się być sterylne, nagle dostrzegała swoistą pustkę, brak celu. Nie to, żeby lubiła nieustannie sprzątać, ale też dawało jej to poczucie, że żyje w normalnie poukładanym świecie, pełni ważną rolę. Systematycznie, z uporem godnym niezłomnych bohaterów literackich, sprzątała mieszkanie i dochodziła do wniosku, że zajmuje to coraz mniej czasu.

Dlatego sporo czytała, dużo oglądała, dbała o kondycję. Co mogła jeszcze robić samotna kobieta w jej wieku? No, czasem spotykała się z koleżankami, z facetami dużo rzadziej. Czasem żałowała, że natura obdarzyła ją nietuzinkową urodą, figurą i inteligencją. Kiedyś zdawało jej się, że to atuty, obecnie przeklinała taki stan rzeczy, bo tak wyglądając, odstraszała wielu facetów, którym choć widziała, że się podoba, rezygnowali, nie wierząc, że mają jakąkolwiek szansę na nawiązanie relacji.

Nie mogła powiedzieć, że nie próbowała życia w związku. Szczególnie po studiach szukała księcia z bajki, który często okazywał się nim tylko do momentu przespania się z nią. Kilka spotkań ze sporą ilością seksu, a później zmiana frontu i bagatelne wymówki. Jej zdawało się już, że facet myśli o niej poważnie, a tu nagle sytuacja jak z dawnego teleturnieju "Idź na całość" - Zonk! Facet coś kręcił, a finalnie już się nie spotykali więcej. Miała tak z trzema adoratorami w przeciągu dwóch lat, z którymi łączyły ją bliższe relacje średnio trzy, może cztery, miesiące. Już była przekonana, że to jakieś fatum, pech, że coś z nią jest nie tak, kiedy jeden z nich - trzeci raz z rzędu, zaczął jej unikać, bez wyjaśnień, na które liczyła. Pamiętała ten wieczór jak dziś. Należał do jednych z tych, których nigdy nie chciałoby się powtórzyć, w ogóle pamiętać o nich.

To był piątkowy wieczór, już po pracy, siedziała sobie z Maćkiem w dobrym lokalu, już po głównym daniu. Na talerzykach bardzo apetycznie prezentował się deser - niezawodne tiramisu. Już wtedy zdawało jej się, że facet co jakiś czas ucieka wzrokiem, nie skupia oczu na jej zwierciadłach duszy, które wskazywało, że ona darzy go ogromną sympatią. Ale nie połączyła tego z chłodniejszym tonem głosu, spoglądaniem na zegarek. Maciej, chociaż nie był klasycznym przystojniakiem, bardzo jej się podobał. Pomijała fakt, że w łóżku był świetny, to też było dla niej istotne, ale jego surowa uroda, w tym trochę niedbały zarost, bardzo ją fizycznie w jego stronę pociągały. Nos, oczy, wyraźnie zarysowana żuchwa, wszystkie te drobiazgi stanowiły atuty. Dziwiła się, że tak przystojny mężczyzna, będący blisko trzydziestki, nie jest już złapany i przywiązany do jakiejś paniusi, która szczyciłaby się cudownym mężem. Przez ostatnie kilka miesięcy to Gabriela mogła czuć się jak szczęściara. Nie bez przyczyny już na drugim spotkaniu z Maciejem pozwoliła mu się przelecieć. W dorosłym życiu nie zwleka się z tym zbyt długo. Wiedziała, że facet typu jej partnera, nie będzie czekał na te chwile zbyt cierpliwie, jak w poczytnych romansach, gdzie panowie są wyrozumiali i potrafią czekać na psychiczną gotowość ukochanej, aż ta będzie pewna, że nastał ten czas.

Pierwsza ich noc polegała na nieustannym seksie, który ona nazwałaby grzmoceniem. Tylko pierwszy stosunek był bardzo czuły i pełen emocji. Każdy kolejny był seksem wyrobnika, ciężko pracującego w kamieniołomie. Nie oceniała jego postawy, chociaż jak na pierwszą noc, uważała, że Maciej pozwalał sobie za dużo, ale milczała. Nie chciała robić złego wrażenia i dawać jakichś pretekstów do wytworzenia wątpliwości. Nawet tak szalony seks była w stanie znieść, by w końcu móc się czasem przytulić do ramienia, torsu i wciągać orientalno-przyprawowy męski zapach Burberry London, perfum obezwładniający ją do tego stopnia, że już w czasie trzeciego spotkania, pozwalała przyjacielowi wpychać dłonie w majtki, kiedy tylko miał ochotę. A robił to pewnie i bez większego zażenowania, kiedy dostrzegał taką sposobność. Pod stołem w restauracji, w samochodzie, w kinie, zawsze utrzymywał dostosowaną do okoliczności minę. Raz nawet doprowadził ją do orgazmu, kiedy siedzieli na parkowej ławce, a nikogo nie było w pobliżu. Siedzieli w milczeniu, patrzyli jakby gdzieś przed siebie, czasem nawet zachowywali się, jakby się nie znali i spoglądali w przeciwnych kierunkach, ale wsunięta męska dłoń, buszowała w sromie Gabrysi niczym palce wirtuoza instrumentów smyczkowych. Kobieta nie wierzyła, że kilka minut wystarczyło, by zaciskając usta szczytowała na łonie natury. Później, w jej mieszkaniu, po powrocie ze spaceru, pieprzyli się ponad godzinę, a zwierzęcy popęd kochanka, upewniał ją, że trafiła dobrze z wyborem. Nawet nie dziwiła się, że ma tyle erotycznych pomysłów, po prostu taki był, a ona przyjmowała to z pewną aprobatą.

Z czasem ich spotkania odbywały się już tylko w zaciszu domu - jego lub jej. Nie wychodzili, wspólny lunch już raczej się nie zdarzał, kino tylko od święta. Czasem jeśli nawet chciała zweryfikować jego intencje i nie pójść z nim do łóżka, odpuszczała, bo bała się, że ją zostawi. Taka wtedy była, zależało jej, chciała kogoś mieć, jak się okazało, za wszelką cenę. Ale tego dnia po opuszczeniu restauracji w dziwnych humorach, on po wyczerpującym stosunku siedział na łóżku, a ona wciąż leżała cała naga obok, zaczepiła go, a żartobliwy początek rozmowy, zamienił się w słowną konfrontację.

- Zauważyłeś, że ostatnio tylko się pieprzymy, nic więcej? - spytała żartobliwie, ale chciała zwrócić mu na to uwagę.

- Yhym! - skinął głowa patrząc gdzieś w podłogę.

Czekała aż coś doda, rozwinie, ale cisza trwała i trwała.

- Tylko tyle? - domagała się wyjaśnień. Ubodło ją to, że Maciek milczy w takiej sprawie.

- A co? Źle ci ze mną w łóżku? - rzucił na odczepne, nie spoglądając na nią nawet chwili.

- Nie o to chodzi... - urwała.

- A o co? To chyba od dawna jest jasne, że... - wszedł jej w słowo i sam nagle urwał emocjonalny przekaz.

- Że co? - usiadła oburzona jego tonem. - Słucham - pobudziła go do wyznania.

- Wiesz co? Mam już dość. Ciągle ci coś nie pasuje - warknął obwiniając ją o to wszystko, wstał i zaczął się ubierać. - Zresztą... i tak nie chciałem już ciągnąć tego dłużej - dodał zasuwając rozporek.

Partner wciąż unikał jej spojrzenia. Teraz Gabriela nie wiedziała, co ma powiedzieć. Zaczepiła go, ale to były jej żale, inaczej widziała związek z mężczyzną niż tylko seks, to chyba oczywiste, że chciała o tym pogadać. Nie chciała go stracić. Udowadniała to przez ostatnie tygodnie, kiedy jej ciało było gotowe na każde zawołanie, a kiedy miała okres, robiła mu laskę, aż do bólu szczęki. Zresztą fantazja Macieja nie kończyła się tylko na oralnych pieszczotach z jej strony. Robiła mu też dobrze ręką, a często nawet pozwalała mu kłaść sporych rozmiarów pałę między cycki, a on je ruchał jak cipkę. Nie robiła mu przeszkód, próbowała rozumieć ponadprzeciętny popęd, a tu się właśnie okazywało, że on zrobił sobie z niej darmową kurtyzanę. Patrzyła, jak się ubiera, jak ucieka wzrokiem i nie wierzyła, że to koniec. Wciąż się bała, nie chciała być znowu sama, przyzwyczaiła się do istnienia mężczyzny w jej życiu, nawet jej się to podobało. Ale z drugiej strony, nie chciała być tylko ciałem, dmuchaną lalką, którą się wyciąga z szafy, kiedy się chce wcisnąć w nią penisa. Teraz w myślach tworzyła kompilację wszelkich symptomów, które dopiero teraz dostrzegała w pamięci, a które jasno wskazywały, że Maciej już dawno nie myślał o niej poważnie. Cierpiała, w duszy płakała, serce rozrywało się od bólu, który był nie do zniesienia. Umiejętnie to ukrywała, nie chciała dać temu zwierzęciu bez uczuć satysfakcji, a nawet próbowała zachować resztki wątpliwej godności.

- Wypierdalaj! Nie chcę cię więcej widzieć! - wykrzyczała jak do wroga.

- Oboje wiedzieliśmy, że lubisz te klocki - uśmiechnął się szyderczo.

- Że kurwa co? - uniosła się oburzona jego słowami, nie rozumiała, co ma na myśli.

- To! - odpowiedział głośno. - Jeden mój kumpel studiował z tobą na roku - wyjaśniał i to starczyło Gabrysi za tysiące słów. - Niezła z ciebie wtedy była kocica - zaśmiał się kolejny raz, jakby od lat knuł intrygę i właśnie odnosił triumf w rodowej zemście, a ofiara już nie miała nawet najmniejszego pola manewru do wyjścia z twarzą.

- Wypierdalaj!!! - wrzasnęła.

- Muszę przyznać, że znajomy miał rację - dodał spokojnie, kiedy poprawiał koszulkę, by założyć casualową marynarkę.

Wyszedł elegancki jak zawsze, pozostawiając za sobą woń perfum Burberry London, tak przyjemny, a zarazem znienawidzony. Nawet nie trzasnął drzwiami, nie pożegnał się, Gabriela poczuła się nikim. Wciąż nie mogła pojąć tego, że była w związku z człowiekiem, który nawet w dniu, kiedy miała wszystko między nimi skończyć, był na tyle bezczelny, by pieprzyć się z nią ponad godzinę i dopiero po wszystkim powiedzieć, że tylko była jego zabawką. Do tej pory widziała takie sceny tylko w filmach. Teraz zgadzała się z wieloma powiedzeniami typu, że to życie pisze do nich scenariusze.

Wtedy miała trzydzieści lat i od tamtego momentu nie ufała mężczyznom, szczególnie typowym singlom - zadbanym, czarującym, modnym. Ale też na jakiegoś pospolitego "Janusza" nie mogła się godzić. Nie z jej wyglądem, klasą, pozycją. Miała wielu znajomych, głównie z pracy, a kilku z czasów liceum, ale z nimi miała raczej sporadyczne kontakty. Wciąż chowała urazę do tej części populacji posiadającej między nogami dyndające coś. To w tamtym czasie zaczęła odkrywać świat zabawek dla potrzebujących erotycznej rozrywki kobiet. Nie byli to co prawda kipiący żądzą macho, ale pozbywała się ryzyka odrzucenia, poniżenia, zranienia.

Siedziała przed telewizorem i przerzucała kanały w poszukiwaniu ciekawego filmu. Nie liczyła na jakąś nowość. Jak chciała zobaczyć film, którego jeszcze nie widziała, wrzucała taki na VOD i już. Dzisiaj postanowiła najpierw sprawdzić kanały filmowe, czasem czuła chęć obejrzenia jakiegoś klasyka kolejny raz. Trafiła. Za dziesięć minut na TNT miał zacząć się Top Gun z Tomem Cruise'em. Uwielbiała ten hit kinowy z lat dziewięćdziesiątych. Poczuła ciepło w sercu kiedy pomyślała o niektórych scenach. I co z tego, że widziała ten film już kilkanaście razy - pomyślała, kiedy zaznaczyła opcję "przypomnij" i rozpoczęła przeszukiwanie kolejnych kanałów.

Za oknem było już bardzo ciemno i tylko światła ulicznych latarni przebijały się przez zasłony. Gabriela poczuła przenikliwą samotność, tym bardziej po tak romantycznym filmie. Doświadczyła tego stanu, nie tylko dlatego, że napatrzyła się na cukierkowe sceny seksu, czułe gesty, emanujące uczuciem spojrzenia pary Maverick'a i Charlotte. Gabrysia pamiętała chwilę słabości, która często wdzierała się w sumienie i której żałowała tak bardzo, jak niewielu sytuacji w życiu. Pamiętała, od czego to wszystko się zaczęło.

 

Gabrysia wraz z Emilią, koleżanką z referatu inwestycji, wracały tego dnia ze szkolenia. Całe przedsięwzięcie okazało się być wspaniałym wyjazdem, bo nie dość, że wykłady były bardzo dobre pod względem merytorycznym, to jeszcze zajęcia były na tyle wyważone czasowo, że uczestnicy znajdowali czas na relaks i rozmowy w kuluarach. Oczywiście wszystko na koszt samorządu wysyłającego pracowników, ale to miało się zwrócić w postaci pozyskania nowych inwestorów, tak też w przyszłości było.

Emilia była dobrą koleżanką Gabrysi. Była kilka lat młodsza, równie kompetentna, ale była matką. Dlatego też to Gabriela awansowała dużo szybciej, chociaż zdawało się, że większy potencjał miała jej koleżanka. Co do bycia mamą, nie było to niczym złym, ale po pierwsze, kobieta częściej była nieobecna w pracy z powodu zwolnień lekarskich, a po drugie, pomimo fachowości, jaką się wykazywała, niestety nie miała takiej prezencji jak znajoma. Po porodzie trudno jej było wrócić do figury sprzed ciąży. Mimo starań, wyrzeczeń, diet i aktywności fizycznej, wciąż wbijała się w rozmiar czterdzieści cztery, a nie jak wcześniej w trzydzieści osiem. Skarżyła się koleżance na te problemy, ale głównie na obwisłe piersi, które stały się jej kompleksem. Była dumna, że karmiła ponad rok, ale tę dumę zamieniał na wstydliwą bolączkę widok placków, kiedy stała naga przed lustrem. Może zebrane w rozmiar mniejszym staniku piersi, nie wyglądały tak źle, przynajmniej nikt tego nie wiedział, jakie są naprawdę, ale Emilii bardzo doskwierała ta przypadłość, myślała nawet o operacji plastycznej, na którą z różnych względów nie była gotowa.

Na kończącym szkolenie bankiecie obie zaszalały i przeholowały z drinkami. Nie były wstanie, nie zamawiać, chyba najpyszniejszego i najbardziej popularnego na świecie, koktajlu. Mówiły na niego "boskie Mojito" - połączenie słodkości, orzeźwiających i kwaśnych cytrusów, mięty, dopełnionych smakiem rumu. Ile to razy słyszały, że trunek ten rozsławił słynny Ernest Hemingway, który pijał ten drink w barze, który jest jedną z atrakcji Hawany. Rano i tak o tym nie pamiętały. Ból głowy i fatalne samopoczucie przywołał pewne sceny, z których, szczególnie na kacu, nie były dumne.

Dopiero popołudniu wyruszyły z Gdańska w kierunku ich miasta. Podróż koleją IC miała trwać niewiele ponad trzy godziny, na nieszczęście trwała prawie cztery. Co z tego, że głos dobywający się z głośników uprzedzał i przepraszał za opóźnienie. Głos miłej pani wcale nie zmienił samopoczucia podróżnych, szczególnie dwóch kobiet. Dojeżdżając do stacji docelowej, nie czuły się lepiej, na szczęście mąż Emilii - Rafał, wyszedł po nie na stację. Jeszcze przed ogłoszeniem opóźnienia, Gabrysia została zaproszona do nich do domu. Kobieta nie protestowała, wracać do pustego domu po godzinie ósmej, zimą, raczej nie należało do najprzyjemniejszych, tym bardziej, że nic jej się nie chciało.

Trochę później pewne sprawy uległy zmianie. Kiedy weszli do domu, dziecko gospodarzy już spało, a teściowa Emilki szybko się pożegnała z przybyłymi. Rafał pojechał odwieźć mamę do domu, a wyczerpane podróżą i pozostałością nocnej zabawy kobiety szybko udały się na piętro.

Domek był nieduży. Dół użytkowy - kuchnia, salon z jadalnią i łazienka, a górę stanowiły sypialnie: rodziców, dziecka i mały pokój, dzisiaj pełniący rolę gościnnego.

- Idź póki nie ma Rafała - pokazała w stronę łazienki Emilia, uśmiechając się.

Gabrysia szybko wyszperała z bagażu niezbędne kosmetyki i świeżą bieliznę. Na przedramieniu zawisła czarna koronkowa koszulka, w której spała na wyjeździe. Lubiła takie fatałaszki, szczególnie kiedy na takim szkoleniu nigdy niczego nie było się pewnym, tym bardziej tego, kto znajdzie się w twoim łóżku. Tym razem na wyjeździe była grzeczna.

- Ale w tym - spojrzała na piżamkę gospodyni - nie wyjdziesz z tego pokoju - mówiła niby żartując, bo w głosie dało się wyczuć napomnienie.

Koleżanka zrozumiała przekaz, rozumiała też, dlaczego znajoma stała się teraz tak gorliwym strażnikiem miru domowego. W Gdańsku nie była taka drobiazgowa - zaśmiała się w duchu.

- To musisz mi coś pożyczyć. Nie ma nic takiego... no... wiesz, codziennego - wybrnęła z sytuacji, bo na język cisnęło się słowo mogące urazić koleżankę.

Szybko wzięła prysznic, wykonała niezbędne zabiegi i zanim opuściła ciasną, wypełnioną parą łazienkę, upewniła się, że głowy domu jeszcze nie ma. Wyszła owinięta ręcznikiem, w mokrych jeszcze włosach.

- Normalnie masz ciało dwudziestki - skomplementowała niedowierzająca Emilia, widząc prawie całe długie i szczupłe nogi, smukłe ramiona i kark przechodzącej holem koleżanki. - Pakuj się, wracasz jeszcze dziś do domu - zarządziła, chcąc ochronić męża przed pokusami. Zaśmiała się sympatycznie, zapewniając, że żartuje.

Świeżo wykąpana kobieta wykonała gest "puknij się w czoło" i weszła do pokoju, w którym miała spać.

- Twoja piżama - położyła na półce złożone ubranie Emilia. - W zimie wolę mieć ciepło, niż... dobrze wyglądać - usprawiedliwiła złożone w kosteczkę bawełniane ciuchy. - Zwrócisz uwagę na - skinęła głowa w stronę ściany, za którą znajdował się dziecięcy pokój - Też marzę o prysznicu - przymrużyła oczy na znak rozkoszy, jaką daje jej sama myśl na ten temat.

- Ok. Idź - zapewniła, że będzie czuwać.

Kiedy tylko zatrzasnęły się drzwi łazienki, Gabrysia poczuła się na tyle swobodnie, że zdjęła ręcznik i rozpoczęła suszenie włosów. Zrobiło jej się jednak chłodno, ona w mieszkaniu miała ustawioną temperaturę na dwadzieścia trzy stopnie Celsjusza, tu było najwyżej dwadzieścia jeden. Ręcznik wrócił na miejsce, ale zakładając róg ręcznika za warstwę opatulającej ją puszystej bawełny, doznała olśnienia. Spojrzała pomiędzy uda i zrobiło jej się niespodziewanie przyjemnie. To była przelotna myśl, impuls, który teraz domagał się realizacji, podjęcia wyzwania. Nie czekała długo, wiedziała, że z każdą chwilą ma mniej czasu, bo albo koleżanka wyjdzie spod prysznica, albo wróci jej mąż.

Szybko odchyliła krawędź ręcznika, a dłoń wpełzła w swędzący zakątek. Szybko odnalazła budzącą się do życia łechtaczkę i po kilku potarciach poczuła, że zwiększa rozmiar. Pośliniła paluszki, by komfortowo zajmować się śpiącą jeszcze muszelką, ale potarcia sromu stały się już częstsze i silniejsze. Na reakcję organizmu nie trzeba było długo czekać. Poczuła śluz między palcami i z rozkoszą rozsmarowała go po cipce, by łatwiej prowadzić palce. Podniecał ją nie tylko fakt, że robi to w obcym domu, przed lustrem stanowiącym część komody, wyglądającym jak mebel z garderoby aktorów, ale świadomość, że robi to przy otwartych na korytarz drzwiach. Słyszała, jak strugi wody tarabanią o dno kabiny prysznicowej, czasem nasłuchiwała też czy w pokoju obok nie słychać odgłosów świadczących o przebudzeniu się dziecka, ale wszystko jak na razie było tak, jak oczekiwała. Przyklęknęła na materacu łóżka i teraz z głową obróconą w stronę holu, robiła palcówkę, wciąż czując niesamowite podniecenie, co objawiało się cichymi westchnięciami, które jednak kontrolowała. Nagle wyszarpnęła dłoń z krocza, a poły ręcznika zakryły intymny zakątek. Na suficie pokoju pojawiła się poświata reflektorów wjeżdżającego na podjazd samochodu. To pewnie Rafał. Nie mógł znaleźć lepszego momentu? - wkurzała się.

W sumie nic by jej nie dało to, że przyjechałby później. Gabrysia zdążyła tylko założyć piżamę w kratę, kiedy przez korytarz przeszła szybkim krokiem Emilia, w ubiorze jota w jotę przypominającym uniform do spania, jaki narzuciła na siebie zaproszona koleżanka.

- Rafał już jest - poinformowała gospodyni, po czym obie usłyszały męski głos - ciche "już jestem!", dobiegające z dołu.

Coś zjedli, wypili herbatę, rozmawiali, kiedy w małym okienku telewizyjnego programu, pojawiła się zapowiedź filmu Top Gun. Zaczęli oglądać wszyscy, ale na pierwszej przerwie reklamowej, odczuwająca niebotyczne zmęczenie Emilia odleciała do krainy snu. Rafał odprowadził żonę i wrócił na seans, uwielbiał ten film.

- Co wy robiłyście na tym szkoleniu? Dawno jej nie widziałem tak zmęczonej.

- To co się robi na szkoleniach. Głównie piłyśmy - zażartowała.

Spodobało jej się, że facet od razu zrozumiał żart, chociaż jej słowa zabrzmiały bardzo prawdziwie. Zaskoczył ją kolejnymi słowami.

- I pewnie się puszczałyście - zaśmiał się pod nosem i dopiero teraz zrozumiał, że komentarz był raczej nie na miejscu. Nie znali się, on z Gabrysią, jakoś szczególnie dobrze. - Znam wiele takich opowieści o balangach rodem z Sodomy i Gomory.

- Nie, aż tak fajnie nie było - powiedziała pewnie, ucinając temat.

- Chcesz piwo, drinka? - wstał i zapytał niczym ziomal z sąsiedztwa, który chce poczęstować kumpla wpadającego na odwiedziny.

Powoli i najcichszym szeptem literując słowo "piwo", spojrzała mu w oczy, chciała wyczytać intencje. Już nie raz zdawało jej się, że zerka na nią z ukosa, w sumie mu się nie dziwiła. Była przykładem kobiety z klasą, do której jego żonie brakowało kilku poziomów. Czasem jestem świnią - napomniała się za te myśli. Nie powinna tak myśleć o Emilii, zawsze przecież był dobrą koleżanką.

Minęła połowa filmu, a kinomaniakom czas leciał nad wyraz miło. Dużo rozmawiali, komentowali, żartowali. Gdyby Rafał nie był żonaty, Gabrysia związałaby go i zaciągnęła do siebie, nawet na zawsze. Facet inteligentny, wygadany, elokwentny i z poczuciem humoru. Tacy już ponoć wyginęli na wojnach, a tu taka niespodzianka. Może fizyczność nie była jego najmocniejszą stroną, ale przy odrobinie wysiłku, można by to było szybko skorygować.

Nie było to dla niej niczym trudnym, by w głowie rozgrywać pikantne sceny, za które, jeśli widziałaby je koleżanka, wypędziłaby ją z domu, targając ją przy tym za kudły, a "dziwka, szmata" byłyby nader właściwymi określeniami jej osoby. Ale ona nie należała do takich, co tak łatwo ulegają słabości. Już wiele lat temu przyrzekła sobie, że rodzina jest świętością, której ona nie sprofanuje, nawet w przypływie największego pożądania. Na szczęście nastała przerwa reklamowa. Rafał odniósł puste butelki i przyniósł nowe.

- Ty chyba chcesz mnie upić? - kokietowała.

- Może - zaśmiał się. - Chciałabyś pewnie usłyszeć: Pij, będziesz łatwiejsza?

- Może - zaśmiała się spoglądając prosto w oczy amanta.

Oboje flirtowali, ale też mieli świadomość, że mogą sobie pozwolić tylko na tyle, i aż na tyle. Czuli się jak za dawnych czasów, kiedy poznawali pierwszych partnerów, kiedy zakochiwali się z częstotliwością zmian pór roku. Tylko dlatego pozwolili sobie na takie teksty.

Gabrysia upiła łyk nowego piwa i po cichu weszła na górę. Wyglądało na to, że coś musi zrobić i za chwilę wróci. Tak też było, ale nie dokonała żadnego zabiegu kosmetycznego, jak myślał o tym Rafał. Gabrysia zsunęła szerokie jak dzwony spodnie i delikatne koronkowe majtki, po czym potarła cieplutką muszelkę, która od samej myśli o gospodarzu w roli kochanka, ożyła i nie chciała przejść w stan uśpienia. Tym bardziej, że jakieś dwie godziny temu była zmuszona przerwać spontaniczną masturbację.

Przestraszyła się, kiedy usłyszała ledwo słyszalne, rytmiczne pukanie do drzwi, a po chwili męski szept informujący, że skończyły się reklamy. Nerwowo zakładając spodnie, czuła jak mocno wali jej serce. Gdyby nie kultura Rafała, przyłapałby ją na grzebaniu w kroczu. Dlaczego tak szybko? Kierując się ku drzwiom, wkurzała się na stację telewizyjną, która daje w czasie seansu tak krótkie przerwy.

Zeszła na dół, upiła spory łyk piwa i usiadła na sofie.

- Dawno tak mocno nie spała - rzucił Rafał, mając na myśli żonę.

W sumie ta uwaga była ni stąd ni zowąd. Gdyby nieodgadniona mina kompana, Gabrysia byłaby pewna, że ta uwaga miałby do czegoś zmierzać.

- To chyba dobrze - skomentowała nie odrywając oczu od ekranu i upiła kolejny łyk chmielowego napoju.

Czuła lekkie rozluźnienie i niewielki helikopter w głowie, ale była pewna, że zachowa się jak trzeba, jak na koleżankę przystoi, i że to piwo może spokojnie dokończyć. Dokończyła. Kiedy puste butelki stały na stoliku, oboje przysnęli, nie doczekawszy końcówki filmu.

Gabrysia nie chciała budzić Rafała. Siedząc niewygodnie, poczuła dyskomfort, a przy tym potworne znużenie. Ciało zdawało się być obolałe. Nie wyłączała telewizora, wspięła się po schodach i zniknęła w pokoju. Na dole była tak śpiąca, że miała nawet ochotę tam zostać, ale nie widziała nigdzie nawet koca, a teraz osiągnęła cel podróży i czuła się rozbudzona. Wiedziała, że to sprawka układu krążenia, który uaktywnił się w czasie nocnego spaceru. Poza tym, stąpając po stopniach, czuła zawirowania w głowie. Nie była pijana, ale wstawiona na pewno. Przyjemne, nieprzyjemne? Trudno było stwierdzić. Ten drobiazg, a może nie drobiazg, zdecydował o dalszej części nocy.

To była tylko kwestia czasu, kiedy spodnie piżamy wylądują na podłodze, bo kiedy tylko usiadła na łóżku, wróciła do przerwanej dwukrotnie czynności. Poślubiła palce, kisiel pojawił się błyskawicznie. W mroku widziała szare kontury ciała i czarny centralny punkt, gdzie poruszała się dłoń. Po chwili leżała na plecach z rozwartymi w powietrzu udami i uniesioną miednicą, a palce pakowały się w tunel z zacięciem będącego w bitewnym szale wojownika. Pacnięcia nasady dłoni wciskającej palce w cipkę o pełną śluzu okolicę sromu, stały się rytmiczne i wyraźnie słyszalne. Rozpalało to zmysły masturbującej się do czerwoności. Jednak czasem po alkoholu miała problem by szybko dojść. Gdyby była u siebie, szybko znalazłaby w magicznej walizce zabawki, które przeniosłyby ją w kosmos seksualnych doznań. Ale teraz miała tylko dłonie.

Szybko wstała i zaczęła szperać w walizce, niestety nie tej, którą ma w domu pod łóżkiem, a po chwili prawie wskoczyła na materac. Wpakowała w siebie pojemnik tuszu do rzęs, który w czasie kryzysu, zdawał się nadawać do tego celu i być doskonałym substytutem substytutu męskości. Nie był może okazały, a rozmiarowi nadałaby rangę "wczesny nastolatek", ale zawsze to coś innego niż palce. Przez chwilę było miło, ale szybko się przyzwyczaiła do bodźców, które stały się niewystarczające, jak na tak wymagającą ekspertkę.

Zaskoczyła samą siebie, sprzeniewierzyła się zasadom, była świnią. Stała przy sofie i patrzyła na równomierny i spokojny oddech męża koleżanki. Chwilę temu, zanim założyła swoją czarną piżamkę, sprawdziła sypialnię Emilii, kobieta spała twardo. Schodząc na parter stąpała bosymi stopami i czuła chłód nie tylko podłogi, ale też otoczenia. Gęsia skórka była tego wynikiem, ale nie tylko termiczne względy to determinowały. Kto wie, czy nie bardziej wpływały na to emocje, które kipiały w kobiecym ciele, pragnącym zaznać rozkoszy. Gabrysia poczuła się śmiałą, atrakcyjną i przekonaną, że postępuje właściwie. Na potrzeby tej chwili przywoływała do znudzenia powtarzane powiedzenie, nawet przez wiele osób tatuowane na ciele. Carpe diem - powtarzała słowa zapamiętane z liceum na lekcji polskiego. Tak było jej łatwiej. Widząc pędzący świat i siebie jako drobinkę, która nie ma większego znaczenia we wszechświecie, zapragnęła używać życia, a Rafał zdawał się być właściwą osobą, która stanęła na drodze, by zrealizować to, co już jakiś czas temu wytworzyło się w głowie rozpalonej podnieceniem kobiety. Względy moralne zupełnie się teraz nie liczyły, były utopione w alkoholowym bagnie i osnute mgłą niepohamowanego pożądania.

Patrzyła jak on śpi, a dłoń nieśmiało pocierała muszelkę, jakby jeszcze się czegoś obawiała, ale równocześnie nie mogła się powstrzymać przed dotykaniem czułych obszarów. Odgłosy dialogów filmowych gdzieś tam do niej docierały, ale nie powtórzyłaby nawet jednej kwestii kogokolwiek z aktorów. Patrzyła na śpiącego, a tak naprawdę wpatrywała się w krocze i zastanawiała się nad tym, co tam się może kryć? Z miłą chęcią possała by drzemiącego tam zwierza, a jeszcze chętniej poczułaby go w sobie. Była już tak mokra i tak pobudzona, że nie liczyło się już dla niej nic tylko wizja nieodległej przyszłości. Nawet nie brała pod uwagę opcji, że mógłby jej odmówić. Nie po to założyła tę koronkową, bardzo seksowną koszulkę nocną, w której właśnie tak wyglądała, a co lepsze, też tak się czuła.

Zbyt długo pieściła sama cipkę, potrzebowała silniejszych bodźców, niż masturbacja przy śpiącym mężu koleżanki. W takim stanie lekkiego upojenia, wszystko widziała w różowych okularach, nic nie miało prawa pójść nie tak. Już od pewnej chwili intrygowało ją ramię Rafała, mocno owłosione na przedramieniu, które leżało spokojnie ułożone wzdłuż tułowia. Silne duże dłonie nie dawały myślom spokoju, widziała już sposób wykorzystania kończyny. Bała się, na plecach czuła dreszcze, ale teraz wstąpiła w nią niebywała wręcz odwaga, była gotowa zaryzykować. Teraz nic nie było jej w stanie powstrzymać. Uniosła bezwładną dłoń pogrążonego we śnie Rafała i przykleiła do mokrej od śluzu intymnej okolicy. Odetchnęła, kiedy mężczyzna nie zareagowała na zmianę ułożenia ręki. A jej było teraz bosko. Czuła grube palce, i choć były luźne i bezwładne, sama myśl, że dotyka ją facet, zamieniła pożądanie w chcicę. Wyprostowała wskazujący palec śpiocha i nabiła się na niego, jednocześnie zaciskając zębami dolną wargę. Poczuła przyjemne otarcia o ścianki pochwy i teraz wykonywała lekkie półprzysiady, by wsuwać w siebie palec do samego śródręcza. Wykonała kilkanaście niezwykle erotycznych ruchów, kiedy zauważyła białka oczu Rafała. Uśmiechnął się, ale zdawał się być nieobecny. Był pewny, że śni, nie raz już myślał o koleżance żony w pikantnej scenie z nim w roli głównej, albo świadomość płata mu figle, ale w to raczej wątpił. Realny cwaniacki uśmieszek kobiety, na której ustach rysowały się jednoznaczne grymasy przeżywanej rozkoszy, zaburzył mu spokój myśli. Ciche westchnięcia, czasem jęk, kazał mu sądzić, że coś jest nie tak.

- Co ty..? Co jest? - wierzgnął rażony widokiem wciąż leżąc na kanapie. Próbował się otrząsnąć. Miał jeszcze nadzieję, że to jednak sen.

- Ciii! - usłyszał w odpowiedzi.

Zamurowało go, kiedy zrozumiał, że to się dzieje. Tym bardziej, że teraz patrzył jak Gabriela prostuje jego środkowy palec i dołącza dołącza go do wskazującego, po czym oplotły je ciepłe ścianki pochwy. Teraz mruczała jeszcze głośniej i jakby śmielej. Zamknęła oczy, a on wciąż nie wiedział, jak się zachować. Czuł się cudownie z palcami w cipce, ale miał też świadomość, że to nie pochwa Emilii. Już miał wyrwać się z trzymającej przedramię dłoni napalonego gościa, ale właśnie spojrzał na lekko skaczące, wyciągnięte na wierzch jędrne piersi, które zdawały się być piękne, wręcz wzorcowe, idealne do pozowania artyście. Ciemne otoczki brodawek i same sutki były niczym wisienka na torcie, które mógłby pieścić godzinami. Dostrzegł też smukłe uda, poczuł ich gładkość, a zarys sromu i jego palców wciśniętych w dziurkę, nie pozwoliły mu zareagować tak jak powinien. Gabrysia już chichotała w duchu, bo wszystko układało się jak to sobie wyobraziła. Mimo nieudolnej próby cofnięcia dłoni, podjętej przez zaskoczonego faceta, wystarczyła niewielka siła, by ją zatrzymać i cieszyć się z doznań dostarczanych przez najdłuższe palce. Już śmiała się z przewidywalności męskiego gatunku, to było takie proste. Dla zwiększenia pewności, że mężczyzna będzie łatwą zdobyczą, odkleiła swoją jedną dłoń od trzymanej owłosionej ręki i objęła swoją pierś. Rozpoczęła pieszczoty, na które on patrzył z podziwem i fascynacją godną nastolatka podglądającego przebierającą się ciotkę, która nie ma o tym najmniejszego pojęcia i zrzuca ubrania skrawek po skrawku.

Gabriela teraz stała się luksusową dziwką. Robiła rzecz, której zazwyczaj nie zawierają się w kanonie małżeńskich zabaw. Kreśliła biodrami chaotyczne łuki, okręgi i ósemki i celowo podciągała krawędź koronkowej koszulki nocnej, by napalony już Rafał widział, jak palce sprawują się w kobiecym zakątku. Nawet wyczuła ruchy wykonywane z jego inicjatywy. Ale palcówka, to było dla niej za mało, już od samego jej początku chciała więcej, myślała o tym nieustannie. Pochyliła się nad Rafałem, a spore piersi zawisły nad wciąż zdezorientowanym gospodarzem. Znowu westchnął widząc ich symetryczny kształt i śliczne łuki obłych powierzchni, tym bardziej, że sutki zdawały się być teraz jak antenki - sterczały bardzo wyraźnie i odstawały w nadnaturalny sposób. Poczuł dłoń obejmująca penisa przez spodnie piżamy, kolejny kontakt nastąpił po chwili, a chłodna dłoń zacisnęła palce na gorącej sztywnej pale. Teraz Rafał przeżywał istną mękę. Tak pragnął przelecieć koleżankę żony, była tak kobieca, seksowna, ponętna, że od pierwszego spotkania na dworcu, patrzył na nią z perspektywy samca. Ale marzyć przecież można każdemu. Mężczyzna walczył coraz mocniej z przyzwoitością, która podpowiadała mu kolejne argumenty świadczące o tym, że powinien to wszystko uciąć. Ale jak!!? - krzyczał do siebie. Czuł żądzę. Palce robiły palcówkę i ocierały się przy tym o szczupłe uda, patrzył na huśtające się nad nim cyce, takie jakich nie widział od lat, nawet przelotnie porównał je do tych nieładnych żony, a w dodatku zimna delikatna dłoń już jeździła na prężącej się pale. Cała otoczka była magiczna. Teraz rozumiał facetów, którzy zdradzali życiowe partnerki. Pewnie tak jak on teraz nie mieli siły, nie to, że nie chcieli, odgonić pokusy. Ile takich filmów widział, że słaby facet koncentrował uwagę na tej prymitywnej samczej żądzy. Czuł już szybsze ruchy kobiecej ręki, nawet nie myślał, by przerwać. Nagle jego palce opuściły wilgotną krainę, a kiedy uniósł głowę, by sprawdzić przyczynę, patrzył jak Gabrysia przykucała nad jego brzuchem i bez zastanowienia pakuje nabrzmiałą żołądź w usta. Ciepło gardła i wirujący język przeniosły go do krainy rozkoszy, w której nie był już dawno. W sumie zawsze o tym marzył, ale żona nie przepadała za tego typu praktykami. Już się z tym pogodził, nie nalegał, na to wychodziło, że nie mogące zostać wcielone w życie pragnienia, przeobraziły się w coś, co on sam uznawał już za fanaberię, za nieodpowiednie zachowanie, zbytnią śmiałość, perwersję. Moja Emilka nigdy by mi tak nie robiła - pomyślał z czułością, spoglądając na rytmicznie poruszającą się głowę gościa.

Panował przyjemny półmrok, który tak intymnym sytuacjom dodawała smaczku i tworzył erotyczny nastrój. Telewizor rozświetlał, raz bardziej, raz słabiej, otoczenie pokoju, a przy kanapie klęczała Gabriela i mocno podekscytowana zajmował się męskim instrumentem. Nagły ruch leżącego, który zaczął siadać, zmienił płynną monotonną akcję w chaotyczną improwizację.

- Nie! Zostaw go! - wyszeptał Rafał, spoglądając w kierunku piętra.

- Jak nie? - zaśmiała się i znowu wcisnęła penisa w usta. - Nikomu nie powiemy - zaśmiała się lubieżnie, jakby uznała jego słowa za element jakiejś gry i tym razem naciągnęła napletek do granic możliwości, a wystawiony język rozpoczął szybkie trącanie żołędzi, które kojarzyły się z uderzeniami boksera w gruszkę treningową, tyle że język był szybszy, wirował jak szalony.

- Przestań, mam żonę - rzucił powodem, który wystarczał za dziesiątki innych, zawierał w sobie je wszystkie.

- To... - tu zastanowiła się chwilę, dając ustom odpoczynek, ale nadal ściskając w dłoni grubą maczugę - To pomyśl sobie, że nadal śpisz - rzuciła pomysł. - Nikomu nic nie powiem - zaśmiała się.

- Nie o to chodzi - wyjaśnił, że nie utrzymanie dyskrecji jest dla niego ważne. - Nie chcę zdradzić żony - wyznał szczerze.

- Chyba już to trochę zrobiłeś - potrząsnęła kilka razy dłonią trzymającą luźną skórkę i znowu się uśmiechnęła.

Rafałowi gesty zadowolenia Gabrysi przypominały zachowania tandetnych dziwek z filmów fabularnych, z pornosów również. Dostrzegł też, że wypity alkohol mocno się przyczynił do takiego zachowania znajomej. Nie wiedzieć czemu, może wystarczyło tych kilka frywolnych uśmiechów, ale poczuł się okropnie, jakby właśnie robił to z najzwyklejszą dziwką, a do tego zawsze miała obrzydzenie. Lachociągi, tirówki, galerianki - wszystkie tego typu kobiety uważał za moralne dno i odpychały go niczym nieznane pole siłowe. Teraz był już zdeterminowany do zakończenia spotkania, chociaż jeszcze chwile temu, krzyczał w myślach, by Gabriela go wreszcie dosiadła.

- Nie! Koniec z tym! - wyrwał się z ucisku kobiecej dłoni. - Wiem, że za długo zwle... - nie dokończył, bo rozbawiona kobieta zaczęła zajmować pozycję nad jego biodrami. Jedną nogę już opierała o siedzisko sofy, a drugą przerzucała nad ciałem wzbraniającego się delikwenta. - Mówiłem nie!

- Zawsze tak mówicie - przylgnęła mokrą cipką do leżącego na podbrzuszu w potwornym wzwodzie prącia, a chytry uśmieszek nie znikał z jej ust.

- Nie tym razem - chwycił ją za biodra, na co ona westchnęła, po czym przerzucił ją w stronę oparcia kanapy, a sam szybko wstał.

Wyglądało to komicznie. Stał ze sterczącą pałą, nawet kiedy założyła spodnie piżamy, namiot był tak pokaźny, że stał się powodem żartu.

- Widzisz, on chce do mnie - śmiała się Gabrysia i wyciągała dłoń, a ruchem głowy wykonała kilka posuwistych ruchów, oferując oralne pieszczoty.

- Jesteś pijana! - zauważył.

- I co z tego! Jestem też napalona - oferowała się, wciąż zachęcała Rafała. Mówiąc to, rozłożyła uda i potarła dłonią srom.

Już kilka minut siedziała sama w salonie rozświetlanym nierówną poświatą telewizora. Nie wierzyła, że Rafał po prostu sobie poszedł, to się nie mieściło w głowie. Odrzucona, poniżona, samotna. Czuła się okropnie. Ryzykowała, ale patrząc teraz na akty desperacji, które miały tu przed chwilą miejsce, już teraz miała ochotę wyjść z tego domu, nawet tylko w tej zwiewnej koszulce nocnej. Złamała swoje zasady, naruszyła świętość związku małżeńskiego, dyshonor, który teraz przepełniał myśli, stawiał ją na samym dnie drabiny rodzaju ludzkiego. Takich świństw się nie robi - mówiła do siebie spokojnie, ale umysł wytwarzał projekcje, w których energicznie uderza się klepiąc otwartą dłonią w głowę. Może powinna właśnie tak zrobić, ale i tak nic nie zmyłoby hańby, którą się okryła.

Nie wiedziała, co wydarzy się rano. Rafał powie, nie powie? Dopiero teraz poczuła się jak w koszmarze. Świadomość tego, że jutro rano będzie musiała zmierzyć się ze spojrzeniem koleżanki, która będzie miała prawo ją zwymyślać od najgorszych, napełniła ją lękiem, teraz myślała już trzeźwiej.

Pamiętała, że rano Emilia zrobiła kawę, pyszne śniadanie i na szczęście nic nie zwiastowało tego, by mąż zdradził szczegóły nocnego seansu. Widziała niepokój w oczach przybyłego Rafała, ale bardzo szybko zniknął z kuchni, gdzie kobiety prowadziły rozmowę. Gabrysia odetchnęła, chociaż oczy mężczyzny wyglądały na tyle tajemniczo, że niczego nie mogła być pewna, a na pewno nie przyszłości.

Szybko zebrała rzeczy i wymówiła się jakąś ważną sprawą, wszystko po to, by jak najszybciej wrócić do domu. Wychodząc przed dom żałowała występku, nie wiedziała, że Rafał bardzo długo żałował, że nie uległ pokusie.

Było już dość późno, ale na szczęście jutro była niedziela, będzie mogła pospać dłużej. Nie czuła się zmęczona, zazwyczaj kilka godzin po bieganiu utrzymuje się w jej ciele energia, pozwalająca na wyższą niż zwykle aktywność. Top Gun obejrzała z przyjemnością, teraz szukała nowego kanału, gdzie mogłaby się zatrzymać. Właśnie zaczynał się serial kryminalny z cyklu CSI Kryminalne zagadki Las Vegas. Może nie była fanką tego typu kina, ale zazwyczaj, jak już rozpoczynała oglądanie, odcinki wciągały ją na tyle, że jeszcze oglądała kolejną część, bo najczęściej następowały po sobie. Kilkanaście minut wystarczyło, by zaintrygowana Gabriela wlepiała oczy w ekran, bo akcja dzisiejszej opowieści była niezwykle ciekawa. Podziwiała laborantów, pracowników sądowych, którzy potrafili wyciągać niecodzienne wnioski na podstawie śladów zebranych post mortem. Zawsze dziwiła się, że technologia pozwala na takie badania, których efekty doprowadzały przestępców za kratki. Zdawała sobie też sprawę, że wiele patentów jest przesadzonych i tak naprawdę w życiu już tak ładnie i fachowo nie jest, ale przez ten czas spędzony przed telewizorem, wydawało się, że świat staje się bezpieczniejszy, bo cudowni śledczy potrafią rozwikłać każdą zagadkę.

Scena w klubie nocnym, gdzie tańczyły skąpo odziane seksowne dziewczyny, przypomniała jej pierwsze szaleństwa przed lustrem. Była już sporo po trzydziestce, kiedy zupełnym przypadkiem - wynik spontanicznego zakupu - wrzuciła do koszyka z zakupami stringi, których setki par mieściły się w dużym koszu z bielizną w jednym z hipermarketów. Wiedziała, co to za model majtek, ale wcześniej nie miała śmiałości takich kupić. Musiała później przyznać, że dawno już nie miała lepszego pomysłu.

Nawet ich nie przepierała. Zaraz po przyjściu do domu, zrzuciła z siebie ubranie i założyła zakup. Dziwnie się czuła, kiedy cienkie paseczki opięły biodra, a z przedziałka pośladków wyłonił się wąski sznureczek z niewielkim trójkątnym materiałem. Nie było to komfortowe uczucie, zdawało się, że ją tam swędzi, uwiera, a wąski materiał okrywający cipkę, wręcz wżyna się w krocze, ale musiała przyznać, że widok w lustrze ją zachwycił. Piękne pośladki i płynna linia przejścia bioder w talię były teraz widoczne i powodowały samozachwyt nad swoim ciałem. Zebrała do tego piersi w dłonie, ścisnęła ze sobą i obróciła się przodem. Piękny kształt ud i jakby wciśnięty pomiędzy nie trójkąt materiału okrywającego łono, zdawał się podkreślać to, co znajdowało się pomiędzy nimi. Pofałdowany teren dopasował się do bielizny, a paseczki utrzymujące majteczki na miejscu, bardzo mocno ją podniecały.

Pamiętała pierwsze śmiałe tańce, które tego dnia wykonała przed lustrem, to była świetna zabawa. Włączyła jakiś kanał muzyczny i zamieniła się w nastolatkę, która słysząc energiczną muzykę, spontanicznie tworzyła sekwencje kroków, z tą różnicą, że ona nie podziwiała tanecznej kreatywności i piękna ruchu, a seksowne ciało, które zdawało się być jeszcze bardziej zmysłowe. Czasem zaskakiwała siebie, bo zdawało się, że taniec jest porywający, kusicielski, czarujący i sensualny. Były też chwile, kiedy patrząc w lustro, wybuchała śmiechem, ruchy stawały się dziwne, nienaturalne i nieskoordynowane - wtedy się sobie nie podobała. Przełamywała kolejne granice i bariery, a przebłyski sumienia, że kobiecie nie przystoi wić się przed lustrem jak tancerce w klubie ze striptizem, oddalała, rozwodząc się nad ich sensem w czasie mrugnięcia powieki. Nie. Ona się czuła jak nastoletnia dziewczynka, odkrywająca tajemnice swojego ciała, kiedy rodziców nie ma w domu.

Widok paseczków bielizny i skrawków okrywających intymność powierzchni podziwiała i fascynowała się nim. Tak skąpych majteczek jeszcze nie nosiła w życiu. Czuła dyskomfort w wyniku wżynania się cienkiej nici gdzieś między pośladkami, szczególnie przykucając, ale widok otwierającej się przed oczami muszelki, nie do końca zakrytej bawełnianym strzępkiem bawełny, powodował na ciele fale podniecenia. Z czasem obracała się dookoła własnej osi ciała i podziwiała je patrząc pod każdym możliwym kątem. Dłuższą chwile zachowywała się jak na sesji fotograficznej, gdzie miała sprzedać siebie, by zostać topową fotomodelką na światowych arenach. Uwielbiała pozycję, kiedy z przykucnięcia tyłeczek powoli się unosił, a tułów nadal był poniżej niego. Dopiero gdy nogi były już wyprostowane, powoli pionizowała pozycję, a cudowny widok łuków pośladkowych, zastępowała duma z piękna kołyszących się luźno piersi. Grymasy twarzy też były wyjątkowo zwariowane, podobała jej się ta zabawa w wyuzdaną kobietę. Przypominała sobie miny aktorek filmów porno i z największą chęcią próbowała je naśladować.

Czego ona nie robiła przez szereg kolejnych podobnych spotkań z muzyką i erotycznym tańcem? Trudno było stwierdzić, ale pomysłów miała tak dużo, że zabawa w tancerkę go go, stawała się nie dość, że szaloną zabawą, to była również wstępem do niezapomnianych chwil erotycznych, które następowały już w trakcie bezpruderyjnych pląsów. "Bez ograniczeń" - ponoć takie znaczenie zaczerpnięte z francuskiego kolokwializmu niesie ze sobą nazwa klubów, w których tancerki poruszały się w bardzo śmiały sposób. Ona wzięła to sobie do serca i w mieszkaniu bawiła się właśnie w takim stylu.

Chyba od pierwszego razu, kiedy kupiła stringi, bardziej zaczęła dbać o tę sferę kobiecego ubioru. Często kupowała bieliznę w różnych krojach, większość testowała przed lustrem, później w łóżku zazwyczaj się jej pozbywała.

Pierwsze stringi wyzwoliły w niej wulkan seksualnego pożądania. To był wyjątkowy dzień, a podniecenie wzrastało z każdym ruchem baunsu, kiedy biodra zmysłowo i frywolnie zataczały łuki i okręgi, były podrzucane i opuszczane w najróżniejszych rytmach. Kiedy Gabrysia opuściła dupcię do samych pięt i na nich się zatrzymała, i kiedy powoli rozchylała kolana, odsłaniając tajemnicę ciała, dostrzegła sporą ciemną plamę na okrywającym srom materiale. Choć tak naprawdę zdawało się, że pół cipki jest widoczne jak na dłoni, a przynajmniej spory obszar krocza, uznała, że widok jest cudowny, a bielizna tego typu szalenie podniecająca. Zastygała wtedy na moment, odchylała nasączony śluzem skrawek bawełny, a drugą dłonią bawiła się wilgotnym skarbem. Trącała wargi sromowe, dociskała łechtaczkę, po czym szybko okrywała je bielizną i szukała kolejnej wyuzdanej pozycji, w której pozwoli sobie na kolejne pełne kokieterii szaleństwa.

Tamtego pamiętnego dnia skończyła na sofie ujeżdżając ustawione na sztorc dildo. Oczywiście, tym razem nie zdjęła majteczek, tylko odchyliła ich krawędź, by sztuczny członek wjechał w chętną cipkę. Czasem wciskała dłonie pod cieniutkie sznureczki i chwytała biodra w głodne zmysłowych doznań palce. Czuła pracujące mięśnie, delikatną podskórną tkankę tłuszczową, a momentami gęsią skórkę, wywołaną euforią i podnieceniem. Patrzyła w ekran telewizora i oglądała program publicystyczny, a ciało rytmicznie unosiło się i opuszczało. Tylko czasem pomagał sobie paluszkami, dociskając okolice zwieńczenia warg sromowych. Zazwyczaj wtedy też przyspieszała pracę bioder. Zanim szczytowała, przez kilka sekund, tyłeczek skakał niczym niekontrolowana wibrująca maszynka, by po chwili zastygnąć w bezruchu.

Pierwsze stringi uruchomiły cały ciąg późniejszych zdarzeń. W domu wciąż eksperymentowała i zamieniała się w kobiety o różnych charakterach, a aktorką była znakomitą. Co lepsze z biegiem czasu przekonała się do tego typu bielizny noszonej do pracy, były też dni, kiedy zdejmowała majteczki w czasie pobytu w biurze, niekiedy przyjeżdżała do pracy nie zakładając ich. Urozmaicała sobie dni monotonnego życia, chociaż nie działo się tak notorycznie. Niekiedy kilka tygodni była przeciętną szarą obywatelką, a niekiedy szalony pomysł po prostu wpadał nagle do głowy, a ona nie miała oporów, by tego dnia zaszaleć. Tak obmyślała fortel, i tak długo go planowała, że wcielając akcję w życie, niwelowała ryzyko niepowodzenia, przyłapania, do minimum. Z drugiej strony przestała się przejmować pewnymi utartymi, nad wyraz obyczajnymi, zachowaniami. Chodzenie bez bielizny. Też mi coś nieprzyzwoitego - tłumaczyła sobie, że nie jest to przecież niczym złym. Co ludzie mogliby na to powiedzieć? Nic - odpowiadała sobie sama. Mogłoby być zupełnie inaczej, gdyby ci sami ludzie widzieli, co dzieje się czasem w jej czterech ścianach, ale to się akurat nie miało prawa zdarzyć. W swoim azylu mogła robić wszystko, co jej się podoba. Cały świat był ślepy i głuchy na perwersje, których się dopuszczała, a jej było dobrze w czasie prowadzenia podwójnego życia.

Ile to już razy wiła się jak szmata na podłodze? Ile razy chodziła po mieszkaniu i szukała odpowiedniego miejsca, by wcisnąć w siebie męski korzeń, co z tego, że sztuczny? Czasem dopadał ją stan, w którym chcica prowadziła ją w stronę totalnych perwersji. Żałowała ich później kilka dni, czasem tygodni, wszystko zależało od poziomu przewiny, po czym przychodził moment, kiedy nie była w stanie zapanować nad powieleniem występku. Wiedziała, że znowu dopadną ją wyrzuty sumienia, ale ona jakby nie miała w danej chwili nic do powiedzenia, kierowała nią chuć i pragnienie zaznania zakazanych emocji.

Masturbacja dojrzałej kobiety była tematem tabu, raczej się o tym nie mówiło. Samotne panie też rzadko kiedy rozmawiały o tym między sobą, choć pewnie każda podejrzewała pozostałe o takie praktyki. Jak inaczej można było żyć bez mężczyzny? Rozwódki, młode wdowy, singielki, poruszały niekiedy tematy erotyczne, uśmiechały się przy tym, czasem wstydziły, ale najczęściej unikały ze swojej strony deklaracji, jak rozwiązują problem popędu. A w zaciszu sypialni pewnie wariowały jak amazonki, nie bacząc na to, co wypada, a czego nie.

Gabriela próbowała zasnąć, ale dzisiaj było jej wyjątkowo trudno to zrobić. Ten refleksyjny dzień bardzo ją zmęczył i chyba dlatego latencja snu była wyjątkowo wydłużona. Wiele miłych wspomnień wywoływało uśmiechy na jej pełnych ustach, ale kiedy niektórych zachowań nie determinowały żądza i podniecenie, w jej sumieniu pojawiał się stan konfliktu samej ze sobą. Właśnie teraz, leżąc w pościeli przy zgaszonym świetle, moralne względy zaczęły brać górę nad hedonistycznym podejściem do życia. Ten problem natury etycznej, już od pewnego momentu nie dawał jej spokoju, ale odkładała go na dalszy plan mapy natrętnych myśli. Miała ich przecież dzisiaj prawdziwy natłok, szczerze mówiąc, nie chciała podejmować tak trudnej kwestii. Ale teraz musiała. Wiedziała, że inaczej nie zaśnie. Temat był bardzo drażliwy, nad wyraz delikatny i wstydliwy, nawet dla niej. Przez pewien okres czasu dezawuowała znaczenie pewnych wydarzeń, ale finalnie musiała przyznać, że pewne zachowania działy się wbrew ludzkiej naturze i musiała to sobie powiedzieć szczerze. Zresztą robiła to już nie raz, choć też za każdym takim wnioskiem, ciągnęło się przekonanie, usprawiedliwienie, że to jednak nie jest nic złego. Jej postrzeganie problemu zawsze zależało od psychicznego stanu, w jakim się wtedy znajdowała.

Pamiętała moment pierwszego razu, ale nie jak sama nazwa niosła skojarzenia - niewinnego i dziewczęcego. Miała teraz na myśli przejście, inicjację, zupełnie innego rodzaju.

Wspominała to przy okazji przywoływania miłych chwil z czterdziestych urodzin. Zaproszone do kawiarni towarzystwo szalało i bardzo żywo dyskutowało. Była to jedna z najfajniejszych imprez jakie pamiętała. Goście byli weseli, wszyscy się lubili, nie było najmniejszych animozji. Wciąż wybuchali śmiechem, a komentarze stały się bardzo śmiałe, ale na pewnym wysokim poziomie kultury. Nie było osoby, którą nie wychodziła z lokalu wstawiona, ale pijany nikt nie był. W końcu wszyscy już byli na tyle rozumni i dojrzali, że nie o to im chodziło, by ktoś musiał ich eskortować do domu.

Jubilatka zazdrościła trzem parom małżeńskim tego, że wracają do domu w szalonych nastrojach i pewnie będą się kochać. W myślach już widziała, jak zaraz po wejściu do mieszkań rzucą się na siebie i będą uprawiać dziki seks pół nocy - taki, o którym ona marzy od lat. Dali temu wyraz już wielokrotnie, krzycząc, że dzieci są u teściów lub śpią u znajomych. To był małżeński, a nawet towarzyski kod, do którego nie trzeba było posiadać szyfru, by go odczytać. Niestety jedyny kolega z pracy, singiel, z którym Gabrysia teoretycznie wiązała jakieś plany, musiał wyjść wcześniej, a na pozostałe osoby czekały w domach ich połówki.

Zamknęła za sobą drzwi mieszkania i poczuła pustkę. Dorosła kobieta stała wpatrzona w przestrzeń pokoju, jakby ją zahipnotyzowano. To nie może się tak skończyć! To moja czterdziestka, do cholery! - krzyknęła w myślach.

Biorąc prysznic planowała scenariusz pieszczot, ale żaden nie wydawał się być godny tego jubileuszowego dnia. Ładna bielizna już okryła ciało, a zwiewny satynowy szlafroczek otulił wrażliwą skórę. Teraz była królową swojego świata. Czuła spokój, pewność i siłę do działania. Laptop już stał na stoliku kawowym, znalezienie odpowiedniego filmu, od lat już nie było problemem. Od kiedy Internet zawładnął ludźmi, wszystko działo się błyskawicznie, a człowiek zyskiwał dostęp do nieprzeniknionych wirtualnych zasobów.

Widziała już podobne filmy i zawsze rozgrzewały ją do poziomu wrzenia. Leżała oparta o siedzisko, uda rozłożyła już kilka minut temu, wibrator też już chwilę pracował wciśnięty w pochwę. To był impuls. Śmiały i nieopanowany, chciała by ta noc była inna, wyjątkowa, więc z ciekawości uległa podszeptom. Determinacja była tak duża, że nawet koniec świata, jeśli miałby w tym czasie nastąpić, rozegrały się dopiero po tym, jak ona skończy. Musiałby na nią poczekać, bo w przeciwnym razie, znalazłaby moc, by go powstrzymać lub mu zapobiec, albo kataklizm po prostu przebiegałby równolegle. Finał był kwintesencją orgazmu wynikłego z perwersji - rozkosz totalna.

Leżała tak na rozścielonym na dywanie zielonym ręczniku, oparta o sofę, z wywaloną na wierzch cipą i nurzała palce w zakątku przypominającym mokradło. W tym momencie czuła do siebie obrzydzenie, które z kolejnymi sekundami słabło. Jestem do cna zepsuta - myślała, kiedy patrzyła na dildo leżące na dywanie, które jeszcze chwile wcześniej było wetknięte w odbyt. Wibrator leżał obok. Czuła pieczenie w okolicy anusa, ale to było wliczone w ryzyko. Nie miała siły wstać i ponownie wziąć prysznic. Film już jej nie interesował, szybko zamknęła klapkę laptopa. Nie wiedziała, co ma myśleć. Próbowała szukać odpowiedzi, ale w tej chwili nie było to łatwe.

Nigdy nie doświadczyła podwójnej penetracji. Kiedyś już kilka razy drażniła czubkami zabawek swoje słoneczko, nawet próbowała tam wsunąć choćby końcówkę którejś z nich, ale zawsze przerywała, kiedy pojawiały się trudności. Dzisiaj poszła na całość i przez kilka minut dwa tunele rozsadzało dwóch kochanków. W sumie rozsadzał ją tylko jeden, bo drugi wibrator był optymalnie opleciony mięśniami pochwy i wibrował, a tego w odbycie prowadziła jej dłoń. Takiego orgazmu jak tej nocy jeszcze nie przeżyła nigdy. Kiedy jest się królową własnego życia, nie oceniasz się z punktu widzenia przeciętnego obywatela. Tak myśląc, wstała ciężko z podłogi, zabrała ręcznik, a po chwili oddawała się pozornemu oczyszczeniu myśli pod prysznicem. Niestety tylko w filmach cieknąca po głowie, barkach i reszcie ciała, woda zabierała ze sobą troski i niepotrzebne człowiekowi problemy.

Kiedy się zapominasz w wyścigu po rozkosz, nagle się okazuje, że wracając do siebie leżysz naga gdzieś na podłodze, dziwnie oparta o ścianę z nogami w górze lub leżysz na stole, na którym normalnie stawiasz naczynia z posiłkami, w każdym bądź razie w nienaturalnej, nazbyt śmiałej pozycji, zapominasz się. Ile razy już tak miałam? Później się z tego śmiejesz i nawet sobie docinasz, ale i tak zawsze pozostaje odrobinę niesmaku, czujesz się w pewien sposób skalana. Ale i tak, masturbując się kolejny raz, nie dbasz o to, tylko o rozkosz znajdującą się w twoim zasięgu, zagarniasz ją dla siebie. A później, wychodząc z domu, zamykasz za sobą drzwi, spotykasz na ulicy znajome twarze, witasz się z napotkanymi ludźmi i bierzesz udział w codzienności, współtworzysz ją. I nawet nie wiesz ile osób, podobnie jak ty, pragnie wrócić do domowego azylu, by znowu być wyzwolonym człowiekiem i oddać się temu co uwielbiają robić, bez bycia ocenianym. Każdy ma swoje tajemnice - to były ostatnie myśli Gabrieli, zanim powieki opadły niczym stalowe zasuwy, oddech stał się miarowy i spokojny, a obracając ciało na bok, naciągnęła kołdrę pod samą szyję.

EPILOG

Uwielbiała niedzielne poranki. Dzisiejszego, od samego przebudzenia, czuła pozytywną energię, która nastrajała ją do działania. Wieczór i noc dały jej popalić, pamięta zmęczenie natrętnymi myślami. Dzisiaj wstała jakby oczyszczona, spokojna, wczorajsze napięcie emocjonalne minęło. Człapiąc do kuchni po kawę czuła chłód podłogi, ale dzięki dobremu ekspresowi, nie czekała długo na ożywczy gorący napój. Ból mięśni dawał się we znaki, wiedziała, że wczoraj przesadziła z intensywnością biegu. Kwas mlekowy nagromadzony w mięśniach, powstały w czasie spalania glukozy i braku wystarczającej ilości tlenu, stał się teraz uciążliwym towarzyszem. Mimo to szybko dotarła do sypialni i po postawieniu filiżanki na półce przy łóżku, wskoczyła w pościel i poczuła resztki ciepła zgromadzone pod kołdrą. A może to bose stopy przemarzły na grafitowych podłogowych płytkach w kuchni i poczuły różnicę? Mruknęła, kiedy kolejny łyk aromatycznej kawy dostarczył kubkom smakowym upragnionych wrażeń. Sięgnęła po książkę, która leżała na szafce nocnej. Poświęciła jej czas tylko dwa razy, a zakładka w postaci kartonowej metki z KappAhla, oddzielała dwie trzecie przeczytanych stron od reszty. Chłonęła tekst niczym fanatyczka, choć kilka razy przerywała czytanie - wynik treści, która ją do tego zmusiła. Dzisiaj, już po kwadransie, nie zapowiadało się inaczej. Cóż, takie życie - stwierdziła wesoło, po czym rzuciła się na brzuch na materac i w pośpiechu dobyła sztucznego członka spod poduszki. Po chwili klęczała na materacu, oparta na barkach, z twarzą wciśniętą w pościel, a wypięty w przestrzeń pokoju tyłeczek, zapraszał sprawcę rozkoszy. Sztuczny penis nurzała się w rozpalonej waginie, a Gabriela wiła się, stękając i mrucząc od seksualnych wyczynów jednej, drugiej lub obu naraz dłoni wciskającej w nią ulubiony egzemplarz prącia. Dzisiaj ocierał się o ścianki pochwy wybitnie.

Po orgazmie czytała dalej, była już seksualnie rozładowana i zaspokojona. Fabuła "Pięćdziesięciu twarzy Greya" wciągnęła ją na tyle, że wciąż zastanawiała się, jak akcja potoczy się dalej. W głowie już miała postanowienie, że zaopatrzy się w kulki gejszy, znała wiele portali internetowych, na których je widziała, ale nie zachwyciły jej na tyle, by je zamówić wcześniej. Teraz tego żałowała, bo leżąc na materacu, mogłaby korzystać z ich właściwości. Ale ta lektura zmobilizowała ją do tego, a tak naprawdę to wspomnienie sceny z filmu, który oglądała kilka tygodni temu. Zawsze uważała, że książka jest lepszym nośnikiem wizji pisarza niż kino, dlatego postanowiła poświęcić jej czas i to sprawdzić. Potwierdziła tylko wcześniejsze spostrzeżenia, chociaż musiała oddać filmowi, że stworzony w nim klimat był wyjątkowy. Nie miała już ochoty na masturbację, ale dłoń i tak odruchowo powędrowała do majteczek i wsunęła się pod siateczkowy przezroczysty materiał. Przywitała ją wilgoć i ciepło, a trzymając w dłoni otwartą książkę i śledząc tekst, palce drugiej prześlizgiwały się po cudownej szczelince, a płatki przekładała może chaotycznie, ale często.

Po kilku minutach niby obojętnego trącania fałdek szparki, ponownie odłożyła książkę. Tym razem była suką, która dopuszczała się świństw, wszystko w celu doprowadzenia się do rozkoszy. Kiedy już zaczęła pieszczoty, nie liczyło się nic. Jej wiek, pora dnia, użyte do zabaw gadżety i nawet to, że z zachwytem nadziewała się odbytem na postawione na sztorc dildo, przy jednoczesnej penetracji waginy przez wibrujący członek.

Przechodząc między regałami ogromnej księgarni wciąż zastanawiała się, jak wielu ludzi, dzięki tej lekturze, wzbogaciło swoje życie erotyczne. Nie wierzyła, by ktokolwiek czytający "Greya", nie masturbował się przy tym chociaż raz. Ona zrobiła to kilkakrotnie. Była ciekawa, czy żony pozwalały sobie na śmielsze zachowanie wobec mężów, partnerki wobec partnerów, a samotne, jak ona panie, wobec siebie? Była pewna, że kobieta, która chwilę temu ściągała z półki drugą część trylogii z Anastasią Steele i Christianem Greyem, spędziła przy pierwszym tomie kilka chwil na pocieraniu myszki.

Gabriela wzięła w dłoń drugą i trzecią część i już miała się obrócić, by pospiesznie skierować się do kasy, kiedy wpadła na jakiegoś zaczytanego klienta sklepu.

- Ups! Przepraszam pana bardzo - grzecznie przeprosiła, bo to ona nie patrząc doprowadziła do kolizji. Przycisnęła wybrane książki do piersi, by ukryć tytuł tej na wierzchu.

- Nie szkodzi - odpowiedział nie zwracając na nią uwagi, potraktował ją obojętnie, ale odchodząc, spojrzał na nią kątem oka i w tym momencie go coś zainteresowało.

Gabrysia nie wierzyła. To był błysk wspomnień, które w ułamku sekundy przewinęły się przez głowę szukając odpowiedzi. Zmieniona latami i doświadczeniami twarz mężczyzny, jakby nagle znalazła odpowiednik w przeszukiwanej bazie danych i przyjęła status - "weryfikacja przebiegła właściwie".

- Adam?

- Gabrysia - nie pytał, on stwierdził, a szeroki szczery uśmiech przywitał dawną znajomą.

Ten tekst odnotował 27,589 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.91/10 (30 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (8)

0
0
Jest sporo literówek ale wiadomo o co chodzi. Czyta się jednym tchem... wyobraźnia się budzi ...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Ach te literówki... Poprawię. Sam też kilka wyłapałem, ale nie zawsze mam możliwość edycji opowiadania, kiedy już je zauważę. Postaram się zrobić to jak najszybciej, chociaż nie jest to łatwe przy tak długim tekście.
Cieszę się, że opowiadanie pobudziło Twoją wyobraźnię. W niej czyjeś opowiadania stają się na swój sposób wyjątkowe, takie trochę nasze.
Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Czytając twoje teksty czuję się jakbym oglądała film bądź sama uczestniczyła w opisywanych scenach. Nigdy nie miałam tyle odwagi co bohaterowie by dać upust pragnienią no i zawsze hamulec - co inni sobie pomyślą. Sporo twoich tekstów przeczytałam i ciągle czekam na następne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Cichy pisarzu, zawsze możesz skorzystać z korektorow online, zawsze i one w jakis sposób pomagają wychwycić błędy 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Korektor bloggera dość dobrze wyłapuje literówki. Spróbuj.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Korektor bloggera i nie tylko wyłapuje tylko przekręcone słowa. Gorzej jest kiedy brakuje końcówki, albo jest inna, niż być powinna, Taki wyraz zdaje się być poprawny (istnieje przecież w słowniku), chociaż zmienia sens zdania.
Czasem kliknie się jedną literkę za dużo, jednej się nie kliknie, albo zrobi to za słabo. Przepraszam za te niedociągnięcia techniczne. Poza tym liczę, że historia się podoba.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Zazwyczaj lubię dłuższe opowiadania, ale tym razem musiałem się z mozołem przedzierać.
Nie pasuje mi ta forma. Ocena jak zwykle subiektywna. Ode mnie 5/10.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Przy tak znacznym obniżeniu punktów, zazwyczaj wolę konkretniejsze uzasadnienia, ale i tym razem muszę się zadowolić taką formą oceny.
Nie pasuje mi ona, ale to odczucie jak zwykle subiektywne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.