Niespełnione misterium
8 grudnia 2019
Szacowany czas lektury: 26 min
- 5 -
Kierowca lekko nacisnął pedał hamulca i skręcił kierownicą w prawo. Samochód posłusznie zwolnił i łagodnie zjechał z głównej drogi. Do przejechania pozostało niewiele ponad dziesięć kilometrów, ale ten odcinek mężczyźnie zawsze bardzo się dłużył. Zmęczenie przejechaną długą trasą wyraźnie dawało się we znaki. Jeszcze tylko pokona małe wzniesienie, tuż za nim zakręt w prawo, a potem już prosta droga do domu. Auto lekko wspięło się na górę i weszło łagodnie w zakręt. Przed oczami mężczyzny ukazała się droga po obu stronach ograniczona wysokimi drzewami i zaroślami. W pewnej chwili kierowca zauważył na poboczu poruszający się płoworudy kształt; dużego psa lub sarnę. Ułamek sekundy trwało, jak nierozpoznany zwierzak wtargnął wprost pod nadjeżdżający pojazd. Mężczyzna gwałtownie odbił kierownicą w lewo, nacisnął hamulec, mimo to poczuł uderzenie po prawej stronie i zauważył rudy kształt bezwładnie odrzucony na pobocze drogi. Samochód zahamował. Zdenerwowany kierowca wysiadł z szoferki bardziej by sprawdzić uszkodzenia, niż obejrzeć potrącone zwierzę. Obszedł auto od przodu i z uwagą zaczął oglądać szkody. Wkurzony pokręcił głową. Cholerny zwierzak, że też musiał mi wyskoczyć. Kurwa! - Nie mógł powstrzymać się, aby nie zakląć. - Powinienem chyba kogoś powiadomić, pewnie straż leśną albo policję. - Chwilę się zastanawiał. - Zadzwonię z domu. To już i tak niczego nie zmieni. I tak nie wypłacą mi odszkodowania. Czytałem coś o tym. - Podjął decyzję.
Już miał wrócić do samochodu i ruszyć w dalszą drogę, nie sprawdzając nawet, jaki osobnik był sprawcą stłuczki, kiedy rozległ się dźwięk telefonu. Odruchowo sięgnął do kieszeni spodni, wyjął z niej komórkę. Spojrzał na nią i ze zdziwieniem zauważył, że nikt do niego nie dzwoni.
Przesłyszałem się, wydawało mi się? Zapytał sam siebie.
W tym momencie sygnał odezwał się ponownie z większym natężeniem. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła dźwięku. Na skraju asfaltu, tuż przy poboczu, w pobliżu potrąconego zwierzęcia rozbłysło światełko. Przez ciało mężczyzny przeszedł dreszcz. To stamtąd dochodził sygnał telefonu.
- Kurwa, co jest? Zwierzęta nie mają komórek! - przeklął, wolno podchodząc w stronę nie milknącego dźwięku.
Z każdym krokiem narastało w nim zdenerwowanie i świadomość tego, co się stało. Niemal podbiegł i klęknął przy wyraźnie już rozpoznawalnej postaci. W pierwszej chwili nie mógł zdecydować się, czy podnieść nadal dzwoniący telefon, czy obejrzeć leżącą kobietę; nerwy wyraźnie brały górę nad rozsądkiem. Leżała nieruchomo twarzą do ziemi. Nie usłyszał też żadnego, wydawanego przez nią dźwięku. Po chwili będącej w istocie okamgnieniem, przyłożył palce do szyi kobiety chcąc wyczuć tętno. Nic. Drżącą dłonią otarł pot z czoła, wziął głęboki oddech i ponowił próbę. Tym razem miał wątpliwości. Pochylił głowę nisko, nasłuchując oddechu. Obawiał się obrócić ją na plecy ale po krótkim namyśle powoli i najostrożniej jak potrafił, ułożył kobietę na wznak. Życie najważniejsze! Zdrowiem zajmą się lekarze. - Przypomniał sobie zapamiętane słowa. Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął telefon, a następnie kliknął trzy cyfry, które przyszły jemu do głowy - 112. Po sygnale usłyszał męski głos:
- Tu oficer dyżurny; w czym mogę pomóc?
- Potrąciłem kobietę.
- Czy ta kobieta jest ranna, żyje?
- ...
- Gdzie to się stało? Zaraz przyjedzie do pana karetka. Musi mi pan tylko powiedzieć, gdzie pan jest. - Oficer mówił wolno, ściszywszy nieco głos, aby w ten sposób przynajmniej trochę uspokoić swojego rozmówcę.
- Jestem jakieś dwa kilometry od zjazdu z obwodnicy... - tu wziął głęboki oddech i zaczął mówić opanowanym głosem. - Wyjechałem zza zakrętu i wtedy wyskoczył mi na jezdnię pies, taki duży pies, a może sarna; nie miałem pewności. I to tuż przed samochód... Nie miałem szans, aby go ominąć... - Po tych słowach zamilknął na sekundę, jakby zbierał myśli. - Wie pan, ona ma taki rudy sweterek... - znowu przerwał, jakby zapomniał, co właściwie chciał powiedzieć.
- Proszę mi odpowiedzieć. Czy ta kobieta żyje?
- Chyba wyczułem tętno ale nie mam pewności. Właśnie sprawdzam czy oddycha.
Mężczyzna zamilknął na dobre.
- Namierzyliśmy pana telefon. Wiemy, gdzie pan jest. Karetka już jedzie i za chwilę będzie; wszystkim się zajmą.
Mężczyzna spojrzał na leżącą kobietę, odgarnął z jej twarzy zasłaniające ją, rozsypane włosy.
- Oddycha - mówiąc to uśmiechnął się.
- Już jadą. Zaraz będą - powiedział uspokajająco do leżącej.
- 4 -
Weszła do domu. Podeszła do stolika w pokoju i na podłodze przy nim, położyła małą torbę podróżną. Po chwili ciężko usiadła na fotelu stojącym obok. Była zmęczona właśnie przebytą podróżą, ale też całym dzisiejszym dniem. Dniem, który rozpoczął się dla niej pełen nadziei, a potem wszystko było już niezrozumiałe. Nie miała sił, ale głównie ochoty, na zastanawianie się nad jego przebiegiem. Tak naprawdę miała jedno pragnienie - wymazać ten dzień z pamięci. Postanowiła wziąć szybki prysznic, odświeżyć się po upalnym dniu.
Woda przyjemnie chłodziła ciało, jednocześnie pieszcząc je delikatnie. Kobieta początkowo z lubością przyjmowała te pieszczoty, lecz po chwili dotarło do niej, że zamiast oczekiwanego ukojenia i uspokojenia myśli, poczęły one do niej wracać ze zwiększoną siłą.
Gwałtownym ruchem zakręciła kurek i owinięta grubym, puszystym ręcznikiem, usiadła ponownie w pokoju. Jej wzrok spoczął na leżącej torbie, a ponieważ była w zasięgu nogi, ze złością kopnęła ją. To pomogło kobiecie podjąć decyzję, co ma robić dalej.
Przez chwilę nie mogła się zdecydować czy ma na letnią sukienkę nałożyć jeszcze coś ciepłego. Za oknem robiło się już szaro, pewnie coraz chłodniej, a ona miała w planie długi spacer za miasto. Wyjęła z szafy cienki rudy sweterek i założyła na siebie. Powinien wystarczyć - pomyślała i skierowała się ku drzwiom wyjściowym.
Na zewnątrz było jeszcze ciepło ale w powietrzu wyczuwało się już wieczorne ochłodzenie. Nie musiała się zastanawiać nad wyborem kierunku. Lubiła spacery po lesie, który znajdował się całkiem blisko jej domu. Wystarczyło przejść krótki odcinek porośnięty wysoką trawą, krzewami jeżyn i kosodrzewiną oraz rzadkimi, wysokimi sosnami; następnie przejść mało ruchliwą drogę i już być w lesie.
Pewnie ruszyła przed siebie. Mijane krzewy kolczastych jeżyn czepiały się sukienki i gołych nóg, czasem mocno wbijając się w skórę i raniąc ją. Nie przejmowała się tym; spacer pustkowiem pozwalał jej oderwać się od natłoku myśli i pytań.
Dochodziła już do drogi, kiedy odezwał się sygnał komórki. Potem drugi, kolejny. Zignorowała je. Nie miała w tej chwili ochoty na rozmowę z nikim. Stanęła na poboczu, rozejrzała uważnie na obie strony, sprawdzając, czy nic nie nadjeżdża, i upewniwszy się, że droga jest pusta, pewnie weszła na asfalt. W tym momencie telefon odezwał się ponownie. Ktoś wyraźnie nie dawał za wygraną; natężenie dźwięku rosło wraz z kolejnym sygnałem. Lekko wkurzona natrętnym dźwiękiem sięgnęła po telefon i spojrzała na ekran. Pojawiło się na nim jedno słowo - PAN. Stanęła jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku od napisu...
W tym momencie poczuła silne uderzenie. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, nie rozumiejąc, co się stało. Została tym uderzeniem odrzucona z powrotem na pobocze. Upadła, nie czując już nic.
- 3 -
Spojrzała w okno wagonu. Widać już było pierwsze zabudowania; pociąg wyraźnie wjeżdżał do miasta. Wstała i spojrzawszy w wiszące nad siedzeniem lustro, poprawiła włosy. Siedzący po drugiej stronie mężczyzna również wstał i zaczął się szykować do wyjścia. Pociąg zwalniał bieg, jeszcze chwila i z piskiem zatrzymał się na stacji. Z radością, ale też z lekkim zdenerwowaniem skierowała się ku drzwiom. Pożegnała się jeszcze z towarzyszem podróży i stanęła na peronie. Tu rozejrzała się ciekawie, wypatrując znajomej sylwetki. Mimo że podróżnych było niewielu, nie wypatrzyła Tomka. Pewnie pociąg przyjechał za wcześnie, albo są korki w mieście - pomyślała, tłumacząc sobie jego nieobecność. - Zanim się zjawi, skorzystam z toalety. - Podjęła decyzję. Odświeżyła się trochę po podróży. Umyła dłonie, a następnie zwilżyła twarz. Ponownie wyszła na peron i uważnie rozejrzała się na wszystkie strony. Bez zmian, nikt na nią nie czekał, nie szukał jej. Po krótkim zastanowieniu skierowała swoje kroki w stronę budynku dworca i poszukała miejsca, gdzie mogłaby coś wypić. Kupiła butelkę zimnej wody i usiadła przy stoliku. Wyjęła z torby telefon i odszukała znajomy numer. Zadzwoniła. Po chwili na ekranie pojawił się komunikat: Połączenie nie może być zrealizowane. Zaskoczyło ją to; ponowiła próbę. Nic to nie dało, komunikat pojawił się ponownie. Napisała SMS - Jestem już na miejscu i czekam na Ciebie w budynku dworca - wysłała. Chwilę czekała na potwierdzenie doręczenia, ale nie otrzymała. Po pięciu minutach sprawdziła ponownie; nadal nic. Zaniepokoiła się. Co się dzieje? Nie odbiera rozmów ani wiadomości. Stało się coś? - Szukała w myślach logicznego rozwiązania. Tak minęła godzina, potem kolejna. Katarzyna rozmyślała, co w tej sytuacji powinna zrobić. Jakie jest właściwe wyjście? Z Tomkiem nie było żadnego kontaktu. Do hotelu jechać nie mogła, bo nie znała adresu. Siedziała na dworcu coraz bardziej zdenerwowana. Po trzech godzinach czekania podjęła decyzję. Podeszła do kasy i kupiła bilet powrotny. Za półtorej godziny mam pociąg. Mówi się trudno; wracam - pomyślała zrezygnowana.
Podróż do domu była ciężka. Przedziały były pełne ludzi; dorosłych i dzieci. Niektóre maluchy spały, zmęczone podróżą. Inne śmiały się i przekrzykiwały stukot kół. Wagon był nagrzany, było w nim gorąco i duszno; nie pomagały nawet otwarte okna i drzwi na korytarz. Zmęczona i zrezygnowana, nie rozumiejąc, co się właściwie stało, przytuliła głowę do oparcia i zasnęła.
- 2 -
W pociągu zdziwiła ją mała liczba pasażerów; przedziały były niemal puste. Znalazła swój i weszła do środka. Na miejscu przy oknie siedział mężczyzna. Nogi opierał na wysuwanym podnóżku, a na kolanach trzymał otwartą książkę. Domyśliła się, że zapewne wsiadł na wcześniejszej stacji i już zdążył się rozgościć w przedziale. Na powitalne dzień dobry odpowiedział tym samym, nieznacznie się przy tym uśmiechając do kobiety. Zajęła miejsce na wprost współpasażera. Położyła torbę na siedzeniu obok i poprawiła spódniczkę, która jej zdaniem, podczas siadania podniosła się zbyt wysoko, ukazując opalone uda niemal do ich zwieńczenia. Chyba nie zauważył - pomyślała pełna nadziei. Mężczyzna był jednak pochłonięty czytaniem i nie zwracał uwagi na kobietę. Pociąg ruszył i Kasi natychmiast skojarzyło się to z wierszem Tuwima - Lokomotywa. Patrzyła ciekawie przez okno, jak pomału zaczyna przesuwać się peron, ze stojącymi na nim podróżnymi; potem, jak to wszystko znika i ich miejsce zajmuje widok kamienic, ulic, jadących dokądś samochodów, sunących po szynach tramwajów. Wszystko to odbywało się w ciszy, jakby ktoś nacisnął przycisk i wyłączył dźwięk. Tylko w głowie kobiety wciąż rozbrzmiewały słowa poety:
Najpierw - powoli - jak żółw – ociężale,
Ruszyła - maszyna - po szynach - ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
Powtarzając w myślach słowa dziecięcego wierszyka, uśmiechnęła się szeroko. Tak dawno jechała pociągiem, że ta dzisiejsza jazda wywołała u niej taki niespodziewany efekt.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!...
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas...
Dokładnie, jak ja dzisiaj. - Uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy. W tym momencie poczuła, że słowa oddziałują na nią inaczej niż zapewne zamierzał to autor. Wraz z przyśpieszającym rytmem wiersza, przyśpieszało bicie jej serca, a oddech stawał się coraz płytszy. Poczuła lekkie mrowienie w podbrzuszu, a przez brodawki przeszedł dreszcz. Rumieniec powoli zaczął barwić jej twarz. To wszystko przez ten upał i brak powietrza w przedziale - przekonywała sama siebie. - Uchylę trochę okno, wpuszczę świeże powietrze i wszystko wróci do normy - wmawiała sobie, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że prawdziwa przyczyna jest całkiem inna.
*
Pociąg zwolnił i leniwie wjechał na stację, zatrzymując się przy peronie pierwszym. Mężczyzna siedzący przy oknie wagonu zamknął książkę, przytrzymując palcami stronę, którą właśnie czytał. Był ciekaw, czy ktoś dosiądzie się do niego. Spojrzał w stronę drzwi przedziału, kiedy się one otworzyły i stanęła w nich kobieta w średnim wieku, w spódniczce przed kolana, lekkim żakieciku przepasanym oryginalnie plecionym paskiem. Jej długie, ciemne włosy swobodnie opadały na plecy, tylko niesforne kosmyki częściowo zasłaniały twarz. Odpowiedział na powitanie, uśmiechając się przy tym nieznacznie. Ponownie otworzył trzymaną książkę i wrócił do czytania. Tym razem jednak nie mógł się na niej skupić i od czasu do czasu dyskretnie zerkał na współpasażerkę. Zauważył, jak poprawiła spódniczkę, która podniosła się jej podczas siadania. Udał jednak, że tego nie widział. Mogłaby poczuć się nieswojo - przeszło jemu przez myśl. Zdążył tylko zobaczyć smukłe, opalone uda. Miał nawet wrażenie, że ujrzał biały kawałek materiału fig pomiędzy nimi. Nie miał jednak pewności, czy to nie wyobraźnia podsunęła taki obraz. Kobieta siedziała wpatrzona w okno i na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że zaintrygowana obserwuje krajobraz. Był jednak przekonany, że myślami błądziła daleko, poza przedział i nawet poza widok za oknem. Co jakiś czas podnosił wzrok znad książki i obserwował jej mimikę, która zmieniała się jak w kalejdoskopie. Początkowo uśmiech zagościł na twarzy kobiety, oczy zaiskrzyły się blaskiem, by po chwili wszystko znikło, a policzki zaczęły nabierać delikatnych rumieńców, stopniowo przybierając coraz bardziej intensywnej barwy. Kobieta poruszyła się niespokojnie, otworzyła usta i zachłannie nabrała powietrza. Powtórzyła to kilka razy, jak gdyby nagle zaczęło brakować jej tchu. Zaraz potem wstała i sięgnęła do okna, próbując je otworzyć; z marnym skutkiem. Wstał więc i zaoferował pomoc. Stał tuż obok niej i zaczął mocować się z zamknięciem.
Normalnie pewnie dawno poradziłby sobie z tym, teraz jednak celowo przedłużał, udając, że zamek nie ustępuje. Stał blisko kobiety, która roztaczała wokół siebie delikatny zapach lekkich perfum. Ich ciała ocierały się o siebie w niewinnym dotyku. Przez cienkie spodnie poczuł ciepło jej skóry. W końcu otworzył okno, co przyjęła z promiennym uśmiechem. Odwrócił się przodem do kobiety i stali tak przez krótką chwilę. Tyle wystarczyło mężczyźnie, aby zauważyć lekko rozchylone kształtne usta, poczuć na sobie jej oddech. Miał wielką ochotę odsunąć z twarzy nieznajomej kosmyki ciemnych włosów, ująć tę twarz w dłonie i wpić się w czerwone usta. Powstrzymał się jednak i ponownie zajął swoje miejsce. Tymczasem fallus powoli zaczął ożywać obudzony dostarczonymi bodźcami. Mężczyzna złożył więc podnóżek, założył nogę na nogę, chcąc w ten sposób ukryć pierwsze oznaki niezamierzonego podniecenia. Dla pewności położył książkę na nieznacznej wypukłości spodni.
Tymczasem nieznajoma usiadła na wprost, jakby spokojniejsza. Chętnie dotknąłbym teraz stopą jej kolana i zaczął pomału przesuwać wyżej, coraz wolniej i coraz wyżej; ciekawe, jak by zareagowała - zadał sobie w myślach pytanie. - Pewnie skóra jej nóg jest delikatna jak jedwab; nic nie stawiałoby oporu. - Rozmarzył się. - Potem rozsunąłbym te opalone uda i popieścił to, co ma między nimi. Zaraz zrobiłaby się mokra, a soki zmoczyłyby mi stopę. - Nie potrafił opanować nasuwających się obrazów. - Zbastuj stary, bo za chwilę ci stanie i dopiero będzie ci głupio. - Skarcił się.
*
Pasażerka poczuła się lepiej, kiedy przez otwarte okno pęd powietrza owiewał jej twarz. Wróciła na miejsce. Już dobrze, już jestem spokojna - pomyślała z zadowoleniem. - Ale ten facet... mmm... bił od niego taki żar, kiedy stał obok. Kaśka, przestań - zganiła się w myślach. - Jest gorąco, więc pewnie i jemu jest; stąd ten żar. Ty w każdym facecie, który jest blisko, od razu widzisz samca, gotowego rzucić się na ciebie, jak na ofiarę albo smakowity kąsek. Opanuj się. Facet cię nawet nie zauważa; ciekawi go wyłącznie książka, którą czyta. To, że pomógł ci otworzyć okno nic nie znaczy. Jest jedynie uczynny. Ale te brązowe oczy puszczające w moim kierunku wesołe iskierki. - Nie dawała za wygraną. Tak rozmyślając zerknęła z ciekawością na zaczytanego współpasażera. Mężczyzna nie zwracał uwagi na nią, a przynajmniej takie odnosiła wrażenie. Spojrzała więc na niego bardziej otwarcie, nie ukrywając tego, chociaż starając się nie być przy tym zbyt nachalną. Jego wiek oceniła na zbliżony do swojego, chociaż gęsta, czarna broda zapewne dodawała kilka lat. Widząc ją zamruczała w myślach jak napalona kotka; podobali jej się mężczyźni z brodą. Ześliznęła się wzrokiem niżej; sylwetka jakich wiele można zauważyć na każdej ulicy ale złocisty brąz opalonej skóry zrobił na niej wrażenie. Nogi osłaniały cienkie, jasne spodnie, spod których wystawały gołe stopy, ukryte w sportowych butach. Jej uwagę przykuły właśnie te stopy i nagle ciało przeszył miły dreszcz. Dłuższą chwilę wpatrywała się w nie, chcąc wyobrazić sobie ich kształt;
Tomek ma ładne stopy. Takie silne, a jednocześnie delikatne, potrafiące być zaborcze, a zarazem dawać rozkosz. - W tym momencie zamyśliła się, zamknęła oczy i przeniosła do wspomnień. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie; on małymi łykami pił whisky, delektując się nią, ja obserwowałam ruchy jego ręki. Nagle wstałam z fotela, klęknęłam przy Tomku i położyłam głowę na jego kolana. Pogłaskał mnie wtedy po włosach wolną dłonią. Rozbierz się - poprosił, ale dobrze wiedział, że nie odmówię. Kiedy stałam już naga, dodał - Chcę mieć bose stopy. Potem przyciągnął mnie do siebie, taką chętną i rozpaloną. Założył nogę na nogę, aby mieć stopę na wprost wzgórka i rozsunął mi uda. Stałam w rozkroku, wpatrzona w Pana, gotowa spełnić każdą jego zachciankę. Zaczął mnie pieścić miękkimi opuszkami, lekko drapać paznokciami. Wsuwał się coraz mocniej, coraz bardziej penetrował zakamarki kobiecości. Rozsuwał wargi, odnajdując czułe miejsca, pieszcząc to najczulsze. Dużym palcem u stopy próbował wedrzeć się jeszcze bardziej, jeszcze głębiej. Po chwili pozwolił mi bawić się piersiami, drażnić brodawki, szczypać je, naciągać. Potem wstał, zdjął spodnie i bokserki, uwalniając z nich sztywną, nabrzmiałą męskość. Stałam jak urzeczona, nie mogąc doczekać się kontaktu z tym orężem.
Otworzyła oczy i wzrok ponownie skierowała na stopy sąsiada. Gdyby tak podwinąć wysoko nogawkę jego jasnych spodni, odsłaniając złocistobrązową łydkę, potem zdjąć figi i dosiąść ją okrakiem. Poczuć, jak wargi rozsuwają się, dając dostęp do kwintesencji kobiecego narządu. Potem zacząć wolno przesuwać się w górę i w dół po nodze, zostawiając na skórze lepki śluz... Ciekawe, czy domyśliłby się moich oczekiwań, pragnień? Czy podjąłby tę grę? A może odepchnął, nie rozumiejąc moich zamiarów? - zastanawiała się, ponownie zamykając oczy. Znowu była z Tomkiem, znowu czuła silne pożądanie, które pchało ją wtedy do dalszych pieszczot.
Poczuła narastające podniecenie. Serce przyśpieszyło, szybciej krążąca krew zaczęła falami uderzać do głowy, okrywając policzki coraz wyraźniejszym rumieńcem. Oddech, początkowo głęboki, teraz spłycił się. Miała wielką ochotę sięgnąć dłonią pod spódniczkę i nie zważając na siedzącego towarzysza podróży, zaspokoić się. W ostatniej chwili powstrzymała się speszona swoim zachowaniem. Zawstydzona, nie miała odwagi otworzyć oczu.
*
Udając, że nadal czyta, dyskretnie zerkał na kobietę. Zauważył, że i on na chwilę stał się obiektem jej zainteresowania. Po chwili nieznajoma zamknęła oczy i równomierny oddech sugerował, że zasnęła, a może sprawiała tylko takie wrażenie. Teraz mógł już bez obaw, że zostanie na tym przyłapany, obserwować ją. Miarowy oddech współpasażerki powoli stawał się nieregularny, jakby poszarpany. Odniósł wrażenie, że widzi pojedyncze kropelki potu skrzące na jej czole. Jest nadal duszno i stąd? - zastanowił się. - A może wcale nie w tym przyczyna...
Kiedy pierwszy raz zauważył, że kobiecie jakby trudniej oddychać, że na policzkach pojawiają się rumieńce, pomyślał o upale, który z każdą chwilą stawał się bardziej odczuwalny. Teraz miał jednak wątpliwości. O czym myślisz? Jakie obrazy pojawiają się tobie pod zamkniętymi powiekami? - zadawał jej w myślach pytania, które pozostawały bez odpowiedzi. Wtedy spostrzegł, jak dotyka dłonią uda, jak przesuwa nią wolno, jak dłoń sięga łona, skrytego pod cienką spódniczką, jak palce zaciskają się, jakby chciały rozerwać materiał i dostać się głębiej. Tu cię mam mała. - Rozpromienił się na ten widok. - Oj, pomógłbym ci, pomógł. Zaspokoiłbym cię, aż byś krzyczała z rozkoszy. Wystarczyłoby tylko poprosić. Super wyglądałabyś klęcząca przede mną jak grzeczna suczka. Z tym błagalnym spojrzeniem. Czekająca, aż cię przelecę, zerżnę jak burą sukę. Wiłabyś się w spazmach rozkoszy, zalałabyś podłogę swoimi sokami; a ja bym na to patrzył i rozkoszował się widokiem. Potem pozwoliłbym ci pieścić wargami ptaka, brać go głęboko po same migdałki, zlizywać tryskające mleczko. Lubisz to zapewne. Prawda maleńka? - Fantazja podsuwała kolejne obrazy. Poczuł, jak podniecenie przybiera na sile, jak spodnie stają się zbyt ciasne. rozpychane od środka. Odpuść durniu, bo tryśniesz i narobisz sobie wstydu. - Starał się opanować.
*
Otworzyła oczy, sięgnęła do leżącej na siedzeniu obok torby i wyjęła z niej telefon. Sprawdziła godzinę. Z radością zauważyła, że już niewiele czasu zostało, a będzie na miejscu i spotka się z Tomkiem. Odkładając go, zajrzała do torby. Na widok zawartości przyjemne ciepło rozlało się po całym ciele. Sięgnęła ręką do środka i przesunęła nią po splotach linek. Przypomniała sobie, jak pierwszy raz wspomniał o nich pytając, czy chciałaby spróbować. Nie zgodziła się, na co użył mocnego argumentu - Nie masz do mnie zaufania? Miała, a mimo to czuła obawę graniczącą z lękiem. Któregoś razu stała przed Tomkiem naga. Zawiązał jej wtedy oczy, aby nie widziała, co dla niej szykuje. Zaczął pieścić ustami każdy centymetr odsłoniętego ciała. Potem to samo zrobił palcami. Kiedy była wystarczająco podniecona, poczuła dotyk czegoś nowego, szorstkiego, a jednocześnie dającego przyjemne bodźce. Zdjął jej opaskę i pokazał szarą jutową linkę. Chcesz? - zapytał. Tak. - Zgodziła się bez zastanowienia.
Na końcu linki utworzył pętlę. Przełożył potem przez nią kolejny odcinek, tworząc drugą, już większą. Tę nałożył Kasi na szyję. Mniejsza swobodnie zwisała na plecach, pozostałą, dłuższą część układał z przodu miedzy piersiami. Ustawił supeł dużej tuż nad mostkiem. Popatrzył uważnie Katarzynie w oczy, jakby sprawdzając, czy wszystko dobrze, czy nie rozmyśliła się i nadal jest zdecydowana. Potwierdziła skinieniem głowy. Uśmiechnął się lekko i kontynuował oplatanie piersi, całego ciała, nie pomijając krocza. Patrzyła wtedy na Tomka, czując wzbierającą falę pożądania, chociaż do końca nie mogła zrozumieć, dlaczego właściwie to ją podnieca. Do tej pory nie interesowała się zbytnio bondage, nie ciekawiło ją to. O shibari miała też bardzo małe pojęcie; jakieś zdjęcia widziane w necie, czasem artykuł przeczytany na forum. Czasem tylko zastanawiała się, jakie jest to drugie dno ukryte przed oczami obserwatora, jakie uczucia towarzyszą partnerom? Co czuje wiążący mogła podejrzewać, ale osoba wiązana... Nigdy nie wyobrażała sobie siebie w tej roli.
Tomek każdy supeł wiązał z wielką dokładnością, sprawdzając jednocześnie naciąg i symetrię wzoru. Wszystko musiało być perfekcyjnie wykonane. W trakcie stale tłumaczył jej, dlaczego linka przebiega akurat w tym miejscu, a nie w innym, dlaczego stale sprawdza jej napięcie. Opowiadał o tym z wielkim zapałem, pasją.
Kiedy skończył, podniosła w górę ręce, zamachała jak skrzydłami i śmiejąc się w głos, powiedziała:
- Zapomniałeś je unieruchomić. Jestem wolna jak ptak.
Śmiali się wtedy długo z tego.
- Teraz poważnie; zabrakło ci linki czy o co chodzi? Dlaczego nie mam skrępowanych rąk?- dopytywała.
- To nie tak. Nie chciałem cię związać, pozbawić możliwości ruchu. To, co właśnie wykonałem, to ,,suknia z liny". Coś, jak szata okrywająca twoje ciało, oczywiście w wielkiej przenośni. Nie chodzi w tym o to, aby zakryć je. Lina przesuwając się nieznacznie podczas twojego poruszania, ma podrażniać strefy erogenne, a ty w wyniku tego masz czuć rosnące pożądanie, chęć spełnienia. To jest jej główny cel. Kiedyś zorganizuję dla nas misterium, z wieloma kolorowymi sznurami, ze świecami, których kapiącym woskiem będę cię ozdabiał, z kadzidełkami. Znam pewien hotel, gdzie na suficie są lustra, odbijające wszystko, co dzieje się w pokoju. Tam cię zaproszę, ale jeszcze nie teraz. Muszę przyjechać do Polski na trochę dłużej, aby zdążyć kupić wszystko, zarezerwować pokój akurat w tym hotelu. Kiedy się zjawisz, rozbiorę cię do naga, zawiążę na tobie piękną suknię z lin, potem pozwolę ci założyć na nią drugą sukienkę, najlepiej z delikatnego materiału, przez który odbijać się będą wszystkie supły i sploty. Tak wystrojoną zabiorę na kolację do lokalu i będę szczęśliwy patrząc, jak faceci wodzą za tobą oczami, jak patrzą z ciekawością i zastanawiają się, czy wzrok ich zawodzi, czy rzeczywiście widzą odznaczające się liny i węzły pod twoją sukienką. Będą z pożądaniem patrzyć na twoje sterczące brodawki, prężące się dumnie pod materiałem. Będą też głowić się, czy pod cienką sukienką nie masz tylko biustonosza, czy jesteś naga.
Potem wrócimy do pokoju, rozstawię świeczki, kadzidełka. Pokażę ci nowe wiązania, inne supły. Poznasz erogenne miejsca, o których do tej pory nie miałaś pojęcia. - Kusił ją obietnicami.
- Zrób mi listę; kupię wszystko - odpowiedziała z zapałem.
Już się cieszyła na spotkanie, na spełnienie wszystkich tych słów. Przesuwając dłońmi po linkach leżących na dnie torby, ponownie poczuła podniecenie. Znowu zamknęła oczy wspominając i niemal czując dotyk każdego węzła, uciskającego jej ciało. Jeszcze trochę, jeszcze chwila; już nie mogła się doczekać.
*
Wrócił do czytania, ale jego myśli wciąż były przy siedzącej naprzeciwko kobiecie. Sięgnął więc po torbę wiszącą przy oknie i schował do niej książkę. Spojrzał na współpasażerkę. Głowę oparła o podgłówek, przymknęła oczy. Jedną ręką przytrzymywała leżącą obok torbę, drugą natomiast włożyła do środka. Początkowo sądził, że czegoś w niej szuka. Po dłuższym jednak przyjrzeniu się, odniósł wrażenie, jakby... No właśnie... Wyraźnie coś głaszcze. Coś, co jest w torbie. Nie ukrywa w niej chyba żadnego żywego zwierzątka - dociekał. - Co ona właściwie robi? Niby zwyczajna, ale jakoś dziwnie się zachowuje. - Podsumował swoje obserwacje. Kiedy na chwilę wyjęła dłoń z torby zauważył na przegubie ręki oryginalną bransoletkę. Zrobiona była z dwóch linek w różnych kolorach i miała niespotykany wzór. Kolory poprzecznie zazębiały się ze sobą, przypominając ząbki w zamku błyskawicznym. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że pleciony pasek przy żakiecie ma dokładnie ten sam wzór. Jest tylko znacznie szerszy od tego na ręce. Bardzo ładny komplet - pomyślał z uznaniem. Nie podejrzewał nawet, że ten komplet, to misternie wykonane wiązanie ma jakąś symbolikę. Jest nie tylko ozdobą, ale daje konkretny przekaz tym, którzy go widzą. Taka myśl nawet nie zagościła w jego głowie.
- 1 -
Wreszcie piątkowy letni wieczór. Cały tydzień trzeba było na niego czekać - pomyślała radośnie, leniwie przeciągając się, leżąc na kanapie. - Jeszcze jakaś relaksująca kąpiel i można pomyśleć o nadrabianiu zaległości. Tyle ich się nazbierało, że trzeba będzie dobrze zastanowić się nad wyborem: książka czy film. Do jednego i drugiego zabieram się już od jakiegoś czasu i zawsze coś stanie na przeszkodzie. Nic to, zapowiada się spokojny weekend, zero zaplanowanych spotkań, wizyt. Tym razem powinno się udać. Dzisiaj obejrzę film. Będę miała akurat tyle czasu przed spaniem. Jutro najwyżej pośpię dłużej. A jutro... Jutro zabiorę się za książkę. Zapowiadają piękną, słoneczną pogodę. Będzie więc dwa w jednym. Rozłożę się w ogrodzie, poopalam, a przy okazji poczytam. - Tak rozmyślając i planując nadchodzące wolne dni, weszła do łazienki.
Tu uszykowała duży, kąpielowy ręcznik, którym zamierzała się okryć po wzięciu kąpieli. Zdjęła z siebie T-shirt i bieliznę. Wrzuciła wszystko to do pralki i zajęła się ustawianiem wody. Kiedy jej temperaturę uznała za właściwą, weszła do wanny. Nalała trochę żelu na myjkę i okrężnymi ruchami zaczęła rozprowadzać go po całym ciele. Po chwili nakierowała rączkę prysznica na siebie i spłukała nagromadzony przez cały dzień kurz z potem. Poczuła się odświeżona. Teraz czas na relaks -podsumowała w myślach swoje poczynania. Napuściła wodę do wanny, dodała sól o przyjemnym morskim zapachu i wyciągnęła się wygodnie, zanurzając całe ciało. Tego mi było trzeba - na tę myśl uśmiechnęła się do siebie. - Dobrze tak poleżeć, nie rozmyślając o niczym konkretnym. Rozkoszować się zapachem. Przydałby się jeszcze szum morze i byłby komplet. Następnym razem muszę pomyśleć i o tym - zastanowiła się chwilę.
Po około pół godzinie, zrelaksowana wyszła z łazienki, nie wycierając się nawet, aby nadal czuć przyjemny zapach. Otuliła się tylko ręcznikiem i skierowała do kuchni. Nalała do szklanki wodę, dodała sok wyciśnięty z cytryny, listek świeżej mięty i tak przygotowana rozsiadła się wygodnie w fotelu z laptopem na kolanach. Spojrzała jeszcze na zegarek. Było już po dwudziestej pierwszej. Spokojnie obejrzę sobie jeden film przed snem. Potem zobaczę, czy będę miała ochotę na drugi - zadecydowała.
Jeszcze nie skończyły się napisy początkowe, kiedy rozdzwonił się telefon. Sięgnęła po niego, zerkając na imię, które pojawiło się na wyświetlaczu. Uśmiechnęła się na ten widok, a ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Witam, Panie - odezwała się radośnie, odbierając połączenie.
- Witaj moje Zwierzątko - usłyszała w odpowiedzi. - Co robisz?
- Właśnie miałam obejrzeć film, ale już wyłączam i jestem cała twoja.
- Taką cię lubię - roześmiał się. - Masz jakieś plany na weekend? Zapowiadają ładną pogodę, pewnie wybierzesz się nad morze.
- Nad morze nie, ale jesteś blisko. Planuję spędzić dzień w ogrodzie. Zamierzam się poopalać, poczytać trochę. W sumie nic konkretnego.
- Yhmm...
- Tak? Czyżbyś miał coś dla mnie? Coś mam zrobić, czy pytasz przez zwykłą ciekawość?
- Ha ha ha - roześmiał się serdecznie. - To już nie wolno mi zadzwonić do swojej Su ot tak, bez powodu i zapytać, co u niej słychać?
- Oczywiście, że możesz. Przecież wiesz, że bardzo się cieszę.
Rozmowa przebiegała zwyczajnie, jednak czuła, że tym razem nie chodzi o zwykłą pogawędkę, a o coś więcej.
- Skoro tak się cieszysz, to powiem ci coś jeszcze. Od wczoraj jestem w Polsce... - zamilkł na chwilę, jakby chciał wzmóc jej ciekawość.
- Od wczoraj... - podchwyciła przerwane zdanie - i dzwonisz dopiero dzisiaj? - dodała niemal szeptem. Głos się jej załamał, a łzy cisnęły do oczu.
- O! Widzę, że moje Zwierzątko nie ucieszyła ta wiadomość - odpowiedział z udawanym smutkiem.
- Nie łap mnie za słowa Panie. Cieszę się, za każdym razem, kiedy dzwonisz.
- Yhmm... No! - tym razem wyraźnie dało się słyszeć wesołość w jego głosie. - W takim razie mam dla ciebie kolejną wiadomość. Załatwiłem, co miałem załatwić i właśnie jadę ze znajomym do Poznania. Za jakąś godzinę będziemy na miejscu. Mam już zarezerwowany pokój w hotelu i... - tu na chwilę zawiesił głos - wracam do siebie dopiero w poniedziałek... - ponownie zamilkł, oczekując jej reakcji na te słowa.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Mam potraktować to jako sugestię spotkania? - zastanowiła się.
- O nic nie pytasz? Nie miałabyś ochoty spotkać się? - W jego głosie dało się słyszeć rozczarowanie.
- Spotkanie? Z tobą i twoim znajomym?
- Czyżby mojej Su zamarzył się trójkącik? Od tej strony cię nie znałem - roześmiał się w głos.
- Nie! Żaden trójkąt mi się nie marzy. Wiesz dobrze o tym. Sam przecież powiedziałeś, że jesteś z kolegą. -Naburmuszyła się.
- On ma rodzinę w Poznaniu i właśnie do niej jedzie, a ja tylko się z nim zabrałem. - Znowu zamilkł na chwilę. - Mam dla ciebie propozycję i liczę, że ucieszysz się. Zapraszam cię na misterium. Już sprawdziłem połączenie. Masz pociąg o dziewiątej trzydzieści, a przed dwunastą będziesz na miejscu. Chyba że wolisz przyjechać samochodem.
- No, nie wiem, nie wiem - zaczęła się droczyć, czując jednocześnie, jak fala gorąca zaczyna rozpalać jej ciało.
- Nie słyszę odpowiedzi - tu zawiesił głos. - Czyżbyś nie miała ochoty?
- Mam, oczywiście, że mam i to wielką. Zrobiłeś mi jednak taką niespodziankę, że mnie zatkało.
- Ha ha ha. Lepiej powiedz, czy masz wszystko, o co cię prosiłem.
- Wszystko czeka już nawet zapakowane.
- Doskonale. W takim razie spotykamy się jutro. Będę czekać na ciebie, na dworcu... Niecierpliwie - dodał. - Teraz już żadnego filmu, zmykaj spać; masz być wypoczęta. Czeka cię długi dzień. - Wymawiając słowo długi, z przekąsem przeciągnął pierwszą sylabę. - Dobrej nocy Kasiu.
- I tobie spokojnej nocy. Do jutra. - Zakończyła rozmowę.
Wstała z fotela i podeszła do szafy, wyjmując z niej, naszykowaną już jakiś czas temu torbę podróżną. Miała w niej wszystko, co kazał jej przygotować na takie spotkanie. Zajrzała do środka i sprawdziła zawartość. Były dwa zestawy bielizny; czarny i w tak ulubionym przez Pana kolorze niebieskim. Była też zwiewna niebieska sukienka idealnie nadająca się na popołudniowe wyjście. Były świeczki o różnorodnym zapachu, ale też świeczki o rozmaitej temperaturze topnienia, których woskiem Tomek tak lubił ją dekorować. I oczywiście było najważniejsze - jutowe i konopne linki przeróżnej długości, kolorze i grubości. Miała więc wszystko potrzebne na jutrzejsze spotkanie.
Położyła się spać, ale sen miała niespokojny, jakby nie mogła doczekać się nadejścia dnia.
Rano wzięła szybki prysznic, założyła wcześniej uszykowane ubranie, sięgnęła po torbę i ostatnim spojrzeniem sprawdziła, czy wszystko zostawiła w należytym porządku.
Po chwili jechała już na dworzec.
- 0 -