Krople nad jeziorem
9 sierpnia 2018
Szacowany czas lektury: 7 min
Niech w gorące letnie dni, spragnieni wytchnienia, ochłodzą się kroplami z jeziora. Jedno z moich pierwszych krótkich opowiadań.
- Piękny poranek, nie uważasz? - Rzekł zbliżając się do niej z filiżanką jej ukochanej kawy, gdy ona stała przy pomoście.
- Nie mogę zaprzeczyć, dziękuję - Mówiąc to poprawiła delikatne prześcieradło, które osłaniało jej aksamitne ciało, od chłodu poranka.
- Ten wyjazd do domku nad jeziorem, by złapać chwilę wytchnienia to był naprawdę świetny pomysł. Nigdy bym nie pomyślała, że uda mi się tak bardzo oderwać od rzeczywistości.
Jego dłoń spoczęła na jej odkrytym ramieniu. Ciepło palców owijających się w okuł niego, pobudziło jej skórę miłym dreszczem.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba. Sądzę, że nie tylko to... - Przysunął się do niej bliżej, otulając ją czule.
Wyczuła wyraźnie, że jej ukochany rozbudził się już nie tylko na umyślę, lecz także i na ciele. Ostatnia noc była wyjątkowo upojna. Prześcieradło, którym się zakrywała wciąż jeszcze nosiło ślady ciepła ich ciał.
- Tak a co jeszcze chciałbyś mi pokazać? - Rzekła figlarnie. Jej twarz spowił lekki rumieniec, czy to z ciepła, które zaczęło po niej krążyć czy też może z podniecenia.
Przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie, muskając jej jędrne pośladki swoim potężnym, nabrzmiałym już przyrodzeniem.
- Chciałbym pokazać Ci jezioro.
- Jezioro?! Ale chyba nie chcesz mnie do niego wrzucić? - Spytała przerażona. Jej ukochany bywał szalony, ale miała nadzieję, że nie aż tak i nie koniecznie w taki sposób.
Schwycił jej dłoń i zaczął prowadzić po pomoście.
- Zaufaj mi.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, cały jej lęk zniknął niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Od razu poczuła się bezpiecznie i niczym we śnie zaczęła kroczyć za nim, omamiona tymi dwoma słowami.
Szli w kierunku samej krawędzi. Jej oddech przyśpieszał z każdym krokiem. Wciąż nie wiedziała co planuje. Jej widok przesłaniało jego niemalże całkiem nagie, wysportowane ciało, które w tej chwili osłaniały tylko bokserki. Widziała jak jego mięśnie napinają się z każdym krokiem. Czuła, jak mieszają się w niej emocje. Podniecenie, zaciekawienie, szybsze bicie serca i jej skóra napinająca się z ekscytacji. Jej sutki były już twarde i to zdecydowanie nie z zimna.
W końcu doszli do ostatniej deski. Czuła jak jej szyja silnie pulsuje od tętna. Musiał to chyba zauważyć, bo po chwili złożył na niej pocałunek i przygryzł lekko jej skórę niczym wampir. W jednej chwili potężny dreszcz przeszył całe jej ciało w skroś. Było to na tyle silne, że nawet nie spostrzegła, gdy jej ukochany szybkim ruchem, pozbawił jej prześcieradła. Tej jedynej, cienkiej tkaniny, która oddzielała ich od siebie. Poranek był dość chłodny, lecz żar jego ciała całkowicie wystarczał by tego nie odczuwała.
Jej dłonie spoczęły na jego plecach, wodząc, czegoś poszukując i nagle zaciskając się, gdy on znów, namiętnie począł całować jej szyje. Jedna z jego dłoni delikatnie schwyciła jej pierś, muskając jej nabrzmiały sutek między czułymi palcami. Druga zaś przeczesywała jej włosy, co jakiś czas mocniej zaciskając w nich pięść. Teraz trzyma ją mocno i całuje namiętnie. Przez chwilę jeszcze szyje, lecz zaraz potem jej rozpalone usta. Ich języki splątują się w namiętnym tańcu rozkoszy. On przysuwa się bliżej. Teraz całe jego rozgrzane, silne ciało przylega do jej smukłej sylwetki. Dotyk jego skóry ponownie zalewa ją falą dreszczy niczym iskry sypiące się z zimnego ognia. Lecz ten ogień zdecydowanie zimny nie był. Czuła, jak żar rozlewa się między jej nogami. Chciała by zrobił więcej, by wziął ją już teraz, tutaj. Lecz on nagle przestał.
- Spokojnie kochanie, jeszcze nie czas na to - Jego ciemne, głębokie oczy zdawały się przewiercać jej duszę. Nie była pewna czego będzie od niej oczekiwał, lecz wiedziała, że w tym momencie, zgodzi się praktycznie na wszystko. Tak bardzo go teraz pragnęła.
Ponownie chwycił jej dłoń i delikatnie pociągnął w dół pokazując by położyła się na deskach. Przez moment jej uwagę rozproszył chłód wilgotnego podestu, jednak już po chwili przestała się nimi przejmować. Spoglądała teraz w piękne, błękitne niebo. Wokół słychać było cichy śpiew ptaków. Dźwięk ten na chwilę zagłuszył odgłos rozchlapującej się wody. Zastanawiała się co robi jej ukochany, lecz ten jednym, krótkim, władczym “leż”, zakazał jej się podnosić.
Chwilę później widok nieba przesłoniła jej jego przystojna twarz. Znów zagłębiał w niej to mroczne spojrzenie. Tajemnicze, kryjące w sobie tyle pasji i żądzy, którą tak kochał na nią przelewać. Jej odkryte ciało delikatnie muskała poranna bryza. Czuła jak jej skóra się napina. Całe jej ciało przeszywały dreszcze. Nagle poczuła jego silną dłoń na wnętrzu swojego uda. Była taka gorąca. Jednym, szybkim ruchem rozchylił jej nogi. Była gotowa na wszystko. Jej wnętrze zalewała już wilgoć pożądania. Pragnęła by ją posiadł. On jednak tego robił. Patrzył na nią cały czas bez słowa.
Wtem, na jej rozgrzaną łechtaczkę upadła zimna kropla wody. Jak gdyby okruch lodu, topiący się na jej rozgrzanym ciele, rozpłynęła się między jej nogami, wędrując w dół. Uczucie było tak nagłe i intensywne, że aż poczuła w sobie silny, skurcz wywołany czystą przyjemnością. Domyślała się co będzie za chwilę, lecz i tak oczekiwanie wprowadzało ją w trans. Sekundy zdawały się ciągnąć niczym godziny. Nagle kolejna chłodna kropka spadła na jej kwiat rozkoszy. Kolejny silny dreszcz, kolejny skurcz.
- Proszę weź mnie, nie wytrzymam dłużej. Jestem cała Twoja - Mówiąc to uniosła swe biodra wyżej, próbując go zachęcić. Spoglądała błagalnie w jego oczy, lecz te niczym głębia oceanu, pozostawały ciemne i nie wzruszone. Kochał patrzeć jak jego ukochana wije się w rozkoszy. Jak go pragnie, pożąda i jest gotowa niemalże na wszystko by tylko poczuć jego męskość.
Kolejne krople spadały dręcząc jego ukochaną. Wilgotna dłoń wędrowała co jakiś czas wyżej. Wilgoć rozlewała się po jej brzuchu, nabrzmiałych sutkach, szyi. Później znów zaczynała powracać w stronę łona jego kochanki.
W pewnym momencie jego twarz zniżyła się w jej stronę. Ich usta niemalże się stykały, lecz czuła tylko jego gorący oddech. Uniosła lekko głowę pragnąć pocałunku, lecz i tego nie mogła otrzymać. Cofał się za każdym razem, uraczając ją tylko swym szelmowskim uśmieszkiem. Bawił się jej rozkoszą a ona nie mogła mu tego zabronić. Nie była w stanie. W tej chwili jedyne do czego była zdolna, to oddać mu się w pełni.
Nagle jego usta powędrowały niżej. Dotknęły jej szyi tam, gdzie dopiero co spadła jedna z kropli. Spijał ją z niej. Czuła jak żar w jej ciele kumuluje się pod naciskiem jego miękkich ust. Kolejne pocałunki wędrowały w ślad kropki opadających na jej rozgrzaną skórę. W końcu ponownie odczuła tak na, jak i wewnątrz swojego ciała, rozpływającą się wilgoć. Od razu w jej głowie pojawiła się myśl, że za chwilę jej kochanek znajdzie się między jej udami. Tak się też stało. Pocałunki wędrowały po jej piersiach i sutkach, delikatnie mieszając się z dotykiem jego języka i lekkim przygryzaniem zębów. Każdy taki moment sprawiał, że wiła się z przyjemności tuż pod nim. W końcu dotarł do jej upragnionego celu podróży.
Wpił się w nią ustami niczym spragniony podróżnik. Czuła jak silnie ssie jej łechtaczkę. Jego język w ułamku chwili wsunął się w jej wnętrze, wwiercając się niesamowicie głęboko. Czuła go w sobie wyraźnie, lecz wciąż chciała więcej. Męczył ją tak długo, nie zważając na jej błagania by pozwolił jej odczuć w sobie, jego nabrzmiałą męskość. Widziała, jak delektuje się jej podnieceniem. Jak je z niej spija i wysysa.
W końcu uniósł się nad nią. Znów widok nieba przesłoniły jego ciemne oczy. Jej wzrok był już zamglony z rozkoszy. Nie wiedziała co się dzieje, nie mogła skupić myśli nawet na chwilę. W końcu złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Poczuła swój smak na jego języku. Chciała się delektować tą chwilę w nieskończoność. W tamtym momencie, nie była w stanie sobie wyobrazić większej przyjemności.
Chwilę później jednak poczuła jak jego twardy, niczym skała kutas, wślizguję się w nią jednym potężnym ruchem. W tym momencie jej postrzeganie rzeczywistości przestało mieć jakikolwiek sens. Była niczym w głębokim śnie. Jedyne zaś co czuła to czystą, niczym nie zmąconą rozkosz. Każdy jego kolejny potężny ruch pozbawiał ją resztek świadomości. Raz za razem, mocno, głęboko. Czuła go dokładnie w sobie. Jak ją wypełniał, do ostatniego milimetra. Zaciskała się na nim ze wszystkich sił. Trwali w tym transie tak długo aż ciała obojga nie splotły się w spazmach wspólnego finiszu. Czuła jak gorąco zalewa jej wnętrze. Jak jej ukochany porusza się w niej wolniej i spokojniej, lecz nadal nie wypuszczała go ze swych ramion ani na chwilę. Oplatała go swoimi nogami chcąc by ta chwila trwała wiecznie.
Mogła trwać tak długo jak tylko zechcieli. Tego dnia, czas odmierzały krople z jeziora.