Kronika Rozkoszy i Bólu (II)
25 września 2012
Szacowany czas lektury: 6 min
Woda spadała na moje czoło i twarz. Strumień rozpryskiwał się, dzielił na setki małych strumyczków, ściekał po mojej twarzy, ramionach i szyi w dół. Oparłem się rękoma o przeciwległe szklane ściany kabiny. Była dość przestronna, wystarczająca dla dwóch, trzech osób. Stałem w rozkroku, z wypiętymi biodrami. Diana klęczała na dnie brodziku, jej piersi ocierały się o moje uda. Głowę miała wciśniętą w moje podbrzusze, usta ciasno otulały nabrzmiały pień fallusa. Obciągała mi go wargami, lizała żołądź językiem, dłońmi ściskała me pośladki. Pracowała w ten sposób już od kilkunastu minut, podniecając mnie coraz bardziej, podczas gdy woda spływała po naszych nagich ciałach.
– Tak... nie przestawaj, robisz to doskonale – wyrwało się z moich ust. Zaraz jednak poczułem niezadowolenie. Nie powinienem chwalić mojej Niewolnicy, zanim nie doprowadzi mnie do orgazmu – jeszcze nie było za co. Jej wargi przesuwały się w górę i w dół mego penisa, dając mi coraz większą przyjemność. Mimo to czułem, że jeszcze wiele czasu minie, nim napełnię jej usta pierwszą, poranną, obfitą porcją spermy.
– Nie przestawaj – powtórzyłem, po czym zdecydowałem się dodać epitet – Ty mała kurewko – Gdy jej głowa cofnęła się nieco, tak, że w ustach pozostała tylko żołądź mego penisa, brązowe oczy skierowały się w górę. Napotkały na moje spojrzenie. Uśmiechnęła się samymi oczami z wdzięcznością. Lubi, gdy traktuję ją w ten sposób. Uwielbia być przeze mnie wyzywana, upokarzana, mianowana pożądliwą dziwką, nienasyconą kurewką, dupą do dymania, ulicznicą, szmatą. Wyznawała mi wielokrotnie, że właśnie wtedy czuje się najbardziej kobieco, najbardziej na swoim miejscu. Najbardziej spełniona i zrealizowana.
Muszę dawkować jej wyzwiska, by nie spowszedniały i nie utraciły mocy. Upokarzać ją także na inne sposoby, które uzna za równie poniżające. Kilka razy podczas seksu splunąłem w jej w rozchylone usta. Połknęła strużki mej śliny z wdzięcznością i jeszcze przez kilka godzin jaśniała zadowoleniem. Innym razem, gdy pieściła mi ustami i językiem jądra, kazałem jej również wylizać mój odbyt.
Zrobiła to ze szczerą chęcią, wsuwając język najgłębiej, jak potrafiła. Potem kilka razy prosiła, bym pozwolił jej to znów uczynić. Zawsze jednak stanowczo odmawiałem. Rezerwowałem sobie tego typu atrakcje na szczególne okazje, pozwalałem na nie jedynie, gdy sam miałem ochotę. Sama chęć Niewolnicy, choćby najszczersza i najgorętsza, nie miała najmniejszego znaczenia. Niewolnica nie ma prawa wybierać, w jaki sposób zaspokoi swego Pana. Może mu to co najwyżej nieśmiało proponować i mieć nadzieję, że ten od czasu do czasu skorzysta z jej sugestii.
Wargi Diany przesuwały się w górę i w dół mojego członka. Język owijał się wokół żołędzi, z mistrzostwem podrażniał wędzidełko, wsuwał się między napletek i twardą, nabrzmiałą, pulsującą mocno główkę. Jej palce miarowo zaciskały się na mych pośladkach, czułem za każdym razem pomalowane na czerwono paznokcie na swej skórze. Wiedziała, że nie wolno mnie choćby lekko zadrasnąć. Sankcją byłoby surowe lanie skórzanym pasem, co najmniej dziesięć razów na wypiętą pupę. Diana otrzymywała je wystarczająco często, by zaspokajało to jej potrzebę doznawania bólu. Nawet ona – urodzona masochistka – starała się zwykle unikać moich srogich kar.
Teraz krążyła językiem po gładkiej powierzchni główki prącia, jednocześnie masując wargami jego trzon. Z jej wypełnionych ust raz po raz wyrywały się ciche jęki. Mi również trudno było się powstrzymać, choć bardzo starałem się nie pokazać, jak wielką miała teraz nade mną władzę. Zaciskałem ze wszystkich sił zęby, moje dłonie oparte o ściany kabiny same zamykały się w pięści, mięśnie pośladków i ud naprężały się jeszcze mocniej. Czułem, że zbliża się huraganowy orgazm. Ten pierwszy, o poranku, zawsze był najbardziej intensywny. Towarzyszył mu obfity, gęsty wytrysk, który napełniał usta kobiet po brzegi i sprawiał, że musiały przełykać prędko i łapczywie, by nie zachłysnąć się moim nasieniem. Biada jednak tym, które nie zdołały tego zrobić, próbowały wypluć część spermy lub pozwoliły, by biały strumyczek popłynął koniuszkiem ich warg i skapnął na podłogę. Nie tolerowałem takiego marnotrawstwa. Gdy postanawiałem napoić kobietę mlekiem swych lędźwi, jej powinnością było przyjąć je z wdzięcznością i pokorą. Diana wiedziała o tym doskonale – przynajmniej od dnia, w którym kazałem jej zlizać moją spermę z kafelków podłogi, na które ją nieopatrznie wypuściła.
Tutaj, pod prysznicem, oczywiście nie miałaby takiej szansy – nasienie, gdyby skapnęło do brodzika, natychmiast zniknęłoby w odpływie. To również oznaczałoby dla niej porządne lanie, po którym przez kilka dni nie mogłaby usiąść bez palącego bólu pośladków. Mając tego pełną świadomość dbała o to, by jej wargi mocno otulały moją męskość, tak, by nie wydostała się spomiędzy nich nawet kropla nadchodzącego wytrysku.
Jedną rękę oderwałem od ściany kabiny, skierowałem w dół, mocno chwyciłem mokre, kręcone lekko włosy Diany. Przycisnąłem ją mocno do swego podbrzusza, sprawiając, że penis niemal wdarł się do jej gardła. Potem odciągnąłem ją szarpnięciem do tyłu i ponownie nabiłem na swój nabrzmiały fallus. Powtarzałem to raz po raz, ona zaś całkiem się poddała, pozwalając, bym siłą brał jej usta, napełniał gardło, uderzał jądrami podbródek. Cicho krztusiła się przy tym, niezdolna wchłaniać mnie tak prędko, nie próbowała się jednak szarpać ani w jakikolwiek sposób stawiać mi oporu. Wiedziała, że takie nieposłuszeństwo nie zostałoby wybaczone, nie spowodowałoby też złagodzenia gwałtowności, z jaką ją traktowałem. Obfite piersi Diany unosiły się w przyspieszonym oddechu, gdy łapczywie starała się nabrać haustu powietrza, nim znów wcisnąłem jej penisa aż do gardła. Jej palce zaciskały się teraz kurczowo na moich pośladkach, wciąż jednak pamiętała, by mnie nie podrapać. Jeszcze mocniej zaciskała wargi na trzonie fallusa.
Nagle wyprężyłem się mocno, z moich ust wydarł się krzyk rozkoszy. Przycisnąłem ją do swego podbrzusza i w tej samej chwili mięśnie penisa skurczyły się gwałtownie. Obfity strumień spermy uderzył w gardło Diany, momentalnie rozlał się po jej ustach. Dziewczyna przełykała prędko, niecierpliwie, gęsty, mlecznobiały płyn spływał do jej żołądka. Szczytowałem długo, nie tłumiąc jęku ekstazy. Dłonią wciąż tarmosiłem jej włosy, nie pozwalając cofnąć głowy. Dopiero gdy Diana połknęła całą, przeznaczoną dla niej porcję, a potem zlizała resztki nasienia z mojego członka, wypuściłem jej loki spomiędzy palców. Cofnęła głowę, łapiąc prędko powietrze. Jej piersi drżały, całe lśniące od wody. Gdy uniosła ku mnie spojrzenie, w jej oczach zobaczyłem łzy. Były one jednak skutkiem braku powietrza, a nie smutku czy oburzenia. Diana uśmiechnęła się bowiem radośnie. Oblizała swe karminowe usta. Jej głos uniósł się niewiele ponad szum spadającej wody:
– Było cudownie, mój Panie. Uwielbiam smak Twego nasienia. Twa Niewolnica dziękuje Ci.
Uśmiechnąłem się patrząc na nią z góry.
– Spisałaś się wspaniale, Diano. Może w nagrodę pozwolę Ci zaspokoić się tym wielkim wibratorem, który dla Ciebie kupiłem. Chętnie sam bym Cię teraz spenetrował, lecz chyba wyssałaś ze mnie ostatnią kroplę spermy.
– Myślę, że temu zaradzę – odparła gładząc moje jądra dłonią. Spoglądała teraz z wielką uwagą na mój członek, mokry od spływającej wody i jej śliny. – Czy mam Cię teraz umyć, mój Panie?
Gdyby nie zaproponowała, sam bym tego zażądał. Diana robiła to cudownie – używając nie tylko dłoni, ale i swych piersi, łona i tyłeczka. Potrafiła mi namydlić plecy ocierając się o nie biustem, lub pokryć pianą penis rozcierając po nim pośladkami żel pod prysznic. Wiedziałem, że nim skończy swe dzieło, znów będę podniecony i spragniony jej ciała. I że zamiast wibratora jej słodką, ociekającą sokami cipkę wypełni mój wyprężony na nowo fallus.
– Oczywiście, Diano. Bierz się do roboty, niewolnico.