Kolejne odwiedziny
26 czerwca 2018
Szacowany czas lektury: 4 min
Krótko, myślę, że na temat, a co do umiejętności...
Był wieczór. Równie chłodny i ponury, co jego wczorajszy poprzednik, który odszedł w zapomnienie, jak większość ostatnich dni. Nijakich, bez wyrazu, wręcz szarych. Nikły i zlewały się w jedno przygniecione ciężkim butem monotonii, która wkradła się w jego życie i stłumiła ostatnie ogniki szaleństwa i radości czające się w jego głowie.
Siedział na kanapie i przełączał kanały telewizyjne bez większych emocji. Nudy, brednie i rzeczy mało ważne, bądź nie interesujące. Zaśmiecali głowy ludzi takimi bzdurami tylko po to, aby ogłupiać społeczeństwo. Tworzyli marionetki gotowe uwierzyć w każde, nawet najbardziej niedorzeczne kłamstwo. Pokiwał głową z dezaprobatą, po czym ziewnął i wyłączył telewizor. W mieszkaniu zaległa cisza przerywana jedynie jego miarowym oddechem i cichym tykaniem zegara powieszonego nad drzwiami. Wdech, wydech, tik, tak, wdech, krok... Krok? Tak, zdawało mu się, że coś usłyszał. Cichy, można powiedzieć niepewny szmer. Obrócił się i zerknął w kierunku drzwi. Stała tam. Ubrana jedynie w przezroczystą halkę, na którą napierały pełne piersi, kończące się twardymi z zimna sutkami. Chrząknął, a przez jego twarz przebiegł tabun emocji. Zdziwienie, niepewność, wściekłość, zrozumienie, aż w końcu pożądanie. Chociaż to ostatnie łatwiej było zobaczyć po rosnącej wypukłości na jego bokserkach.
- Miałaś tutaj nie przychodzić... Prosiłem Cię... - odparł cicho, po czym uśmiechnął się smutno.
- Nic nie mów. Znowu chcę być z Tobą. - Pełne usta wykrzywiły się lekko. Zrobiła krok w jego kierunku. Jej bose stopy wydawały się unosić ponad posadzką. Nie pochwycił ani jednego szmeru, chociaż dałby sobie dłoń uciąć, że wcześniej ją usłyszał. Możliwe, że każdy cichszy dźwięk zostawał zagłuszany, przez jego coraz szybciej bijące serce.
Oparła się o framugę, a kosmyk rudych włosów opadł jej na twarz, przysłaniając tym samym jedno z zielonych oczu, w których czaiły się znajome mu magiczne iskierki. Pamiętał je. Trudno było zapomnieć, biorąc pod uwagę wszystkie chwile, które z nią przeżył.
- Proszę... - szepnął.
- Zamilcz, powiedziałam. - Parsknęła i zamruczała niczym kotka. Kotka która nie lubiła, gdy coś szło nie po jej myśli.
- Nie psuj tego i po prostu bądź. Zobaczysz, że warto. - Ponownie się uśmiechnęła, a halka powoli zsunęła się z jej wiotkiego ciała. Opadła bezszelestnie na ziemie, ukazując ją w całej krasie. Szczupła, lecz zarazem o odpowiednich zaokrągleniach tam, gdzie mieć je powinna. Zbliżyła się do niego, bujając na boki biodrami. Złapała go za plecy i przejeżdżając ostrym paznokciem po jego skórze, złączyła się z nim w pocałunku. Namiętnej, długiej, wręcz niekończącej się pieszczocie ciała i umysłu. Trwała ona do momentu, w którym oboje musieli złapać oddech, a to nastąpiło już po zdjęciu przez niego bielizny. Trudno zaprzeczyć, że owa wizyta mu się nie podobała, a nawet jeżeli, to kobieta trzymała w ręku niepodważalny dowód na to, że jego ciało miało inne odczucia niż głowa. Jej ręka powoli i miarowo ruszała się w górę i dół podczas, gdy jej druga odpowiedniczka cały czas błądziła po ciele mężczyzny. Ten na początku niepewny, nieco speszony tym niespodziewanym spotkaniem, po krótkiej chwili zrozumiał, że nie może się jej oprzeć. Ilekroć obiecywał sobie, że odpuści, że zapomni o niej i o tym wszystkim, co ich łączyło, ona przychodziła i wywracała wszystkie jego plany do góry nogami.
Zaczął odwzajemniać pocałunki, a jego szorstkie dłonie powoli sunęły po jej szyi, zatrzymując się na chwilę przy piersiach, gdzie odpowiednio przywitały się z jej sutkami, po czym ruszyły w drogę po brzuchu, aż do celu swojej wędrówki. Palec przejechał po jej łechtaczce, a kobieta cicho zamruczała, a gdy zrobił to drugi raz, wbiła paznokcie w jego nagi pośladek. Stali tak niczym zawieszeni w czasie, nie widząc niczego innego poza sobą i nie czując nic poza narastającym pożądaniem.
Palce mężczyzny, po chwili, w której trwali nieruchomo niczym rzeźba dwójki kochanków, znalazły się wewnątrz niej. W odpowiedzi jej usta zaczęły wydawać z siebie coraz głośniejsze jęki. Jednak ona nie chciała zakończyć tego w ten sposób. Nie po to przyszła, aby zadowalać się byle palcami, jeżeli w dłoni miała coś znacznie lepszego. Obróciła się plecami i oparła dłońmi o kanapę, wypinając przy tym swoje kształtne pośladki. Jej czerwone usta, skrywające chytry uśmieszek, szybko się otworzył i nabrały powietrza, gdy w jej wilgotnej szparce pojawił się twardy towarzysz. Rozepchał ją i z początku ze ślamazarnym tempem, rozpoczął swój maraton.
Biodra mężczyzny chodziły równo, co jakiś czas dodając nieco prędkości swoim ruchom. Raz za razem, nie bacząc na wijącą się przed nimi kobietę, którą swoją drogą słyszeli już wszyscy sąsiedzi. Jej jęki przeobraziły się w krzyki, gdy oprócz ruchów bioder, co jakiś czas, w jej pośladki uderzała otwarta dłoń mężczyzny. Drugą ciągnął ją za włosy tak, aby jej odchylona głowa wpatrywała się w biały sufit. W końcu jej ciałem wstrząsnęły ciarki , a ona szczytując i trzęsąc się ze spełnienia, zaczęła wykrzykiwać jego imię.
On nigdy nie odwdzięczył się tym samym. Kto chciałby wykrzykiwać imię tej kobiety? Przecież "Samotność" brzmi tak marnie…