Trzy dziewczyny. Justyna (III)

14 sierpnia 2021

Opowiadanie z serii:
Trzy dziewczyny

Szacowany czas lektury: 19 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o dziewczynach, o mnie i o tym dlaczego ten tekst się tutaj znalazł, przeczytaj pierwszą historię tej serii.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci nie jest przypadkowe a wszystkie wydarzenia opisane w tekście wydarzyły się naprawdę.

Z Justyną poznaliśmy się już "dość dobrze". Po kilku spotkaniach wiedzieliśmy już czego się po sobie spodziewać, poznaliśmy swoje "mocne i słabe" punkty a ja pozbyłem się lęku przed seksem w samochodzie. To znaczy, żeby była jasność, to nie tak, że bałem się tej czynności, ale jeszcze 2 miesiące temu seks w aucie na parkingu przed supermarketem w środku dnia był dla mnie czynnością tak abstrakcyjną jak lot w kosmos.

 

W sobotę Justyna miała pierwszy mecz w sezonie. Od pamiętnego pierwszego meczu na którym poznałem Justynę dość często zasiadałem na trybunach. Nie żebym jakoś specjalnie interesował się samym meczem, ale Justyna na boisku była zupełnie inną osobą. Skupiona, skoncentrowana, w całości oddana drużynie. Do tego jej wysportowane ciało, tyłeczek opięty spodenkami… Wspaniały teatr.

 

Zawsze, jeśli tylko byłem obecny, wracała ze mną. Zabierałem ją na miasto, szliśmy jeść, bo po meczu była głodna i wymęczona, potem zazwyczaj jakiś spacer, lody (zimne, bez skojarzeń!), czasem, jak spacer nam się rozciągnął do wieczora to jakieś piwo na Rynku, a jak zimno to zabierałem ją do siebie i do wieczora ogrywaliśmy planszówki. Tak już się u nas przyjęło.

 

Aż do teraz, bo ten mecz był pierwszym meczem po przerwie wakacyjnej, a więc też pierwszym meczem od kiedy Justyna zarabia u mnie pieniądze. Żal z takiej okazji nie skorzystać, prawda?


Mecz się skończył, dziewczyny schodzą do szatni. Ja wychodzę przed halę i czekam przy wyjściu, razem z innymi osobami. Jak się rozejrzeć, sporo tu młodych chłopaków którzy przyjechali po swoje dziewczyny.

 

Jest wrzesień, jeszcze ciepło.

 

Justyna wychodzi, ma na sobie trampki, spódniczkę "tenisową" i koszulkę bokserkę. Ładnie. Włosy i ciało jeszcze wilgotne po kąpieli.

 

- Gdzie mnie dziś zabierzesz? - pyta podchodząc z wielką torbą sportową.

- Nie wiem, jakieś życzenia?

- Jeeeeeść…

- No to wiem, ale na coś masz ochotę?

- Nie wiem… może pizza jakaś?

 

No więc pizza. A jak pizza, to PizzaHut, w Malcie. Zawsze lubiłem tę galerię ale od kiedy obok powstała Posnania lubię ją jeszcze bardziej. Ruch się zmniejszył, nie trzeba się przeciskać między ludźmi a z ostatniego piętra rozciąga się wspaniały widok na jezioro.

 

Złapała mnie za rękę i poszliśmy do zaparkowanego na uboczu samochodu. Justyna zauważyła, że coś jest "nie tak" bo zazwyczaj parkowałem bliżej wejścia, tymbardziej że dziś też było tam sporo miejsca. Kulturalnie otworzyłem drzwi, torba wylądowała z tyłu, wsiedliśmy do auta.
 

- Czemu dziś stanąłeś tak daleko? - zapytała, chociaż widziałem w oczach, że chyba zna odpowiedź. A gdy położyła mi rękę na udzie byłem już tego pewny.


- Marek, zjedzmy najpierw, proszę… Jestem taka głodna…

- Zrob to szybko i pojedziemy.

- Mareeek… Później. Zrobię wszystko.

- I tak zrobisz.

 

Westchnęła, rozejrzała się dookoła, czy nie widzi jej żadna dziewczyna z drużyny i z fotela pasażera zanurkowała między moje nogi. Miała fantastycznie gorące usta po meczu i właśnie dlatego zależało mi, żeby to było teraz.

 

Oh, uwielbiałem kiedy brała go do ust. Była w tym naprawdę dobra! Najpierw przesuwała po nim językiem, żeby go nawilżyć, później wsuwała główkę do środka i kręciła języczkiem wokół niej, dłonią zaś pracowała na pozostałej części. Później znów na chwilkę go wyciągała żeby ustami całować go od nasady aż po sam czubek. Chwila oddechu i znów intensywna praca dłonią, potem znów ustami i znów dłonią. Kilka głębszych pchnięć prosto w gardło i powrót na czubek. I znów zabawa języczkiem. Doprowadzało mnie to wręcz do szału.

Orgazm zbliżał się wielkimi krokami. Wplotłem dłoń w jej mokre włosy i na tej "ostatniej prostej" sam kontrolowałem ruchy jej głowy. Ona też już wiedziała co to oznacza.

 

Tym razem wytrysk był dosyć obfity. Docisnąłem lekko jej głowę do swojego krocza a ona delikatnie zaczęła się dusić. Musiała wziąć to na dwa łyki. Dłoń opadła mi bezładnie na jej plecy, potrzebowałem chwili żeby dojść do siebie po tym co się wydarzyło. Justyna jeszcze kilka razy przejechała po nim językiem żeby zlizać to, co nie zmieściło się w ustach i usiadła.

 

- Jak ty o mnie dbasz. Koktajl białkowy bezpośrednio po treningu. No kto by pomyślał…

- I całkowicie naturalny!

- Możemy jechać? Naprawde już mi niedobrze z głodu…

 

Mogliśmy. I pojechaliśmy. Justyna po meczu pochłaniała jedzenie jak odkurzacz, zresztą co tu się dziwić po takim wydatku energetycznym. Pizza zjedzona, zapita colą. Typowy cheat- meal. Po takim chamskim obżarstwie przydałoby się chociaż trochę rozruszać, więc korzystając z obecności jeziora, zdecydowaliśmy o spacerze dookoła niego. To jest jakieś 5 kilometrów, więc obiad przestanie już ciążyć. I tak też zrobiliśmy, z Malty wyszliśmy na ścieżkę dookoła jeziora i tak sobie spokojnie dreptaliśmy...

 

- Justa...a w sumie to ja ci wiszę kase za tego loda.

- Daj spokój… - odpowiedziała wyraźnie zawstydzona.

- No nie, tak to my nie będziemy gadać! Mieliśmy ustalenia…

- Gratis, od firmy. Ciesz się! Nie każdy ma tyle szczęścia w życiu.

- Hm… to chodź na zakupy.

- W sensie?

- Nie chcesz kasy to coś Ci kupie. Nie wiem co tam potrzebujesz, wybierzesz coś.

 

Wiedziałem co potrzebuje. Sukienkę. Od jakiegoś czasu wspominała, że będzie jakaś AZS-owa gala sportu czy coś, takie podsumowanie sezonu z nagrodami itp. Narzekała, że nie ma żadnej "półoficjalnej" sukienki na tę imprezę. Cóż, była okazja żeby to zmienić.

 

- Tak, tak. "Jak kupisz mi dżinsy to zrobię Ci loda", gdzieś to już słyszałam! - zaśmiała się.

- Jeśli chcesz dżinsy… - całe szczęście, że Ona ma dystans do takich tekstów…

 

Obeszliśmy jezioro i swoje kroki skierowaliśmy do Posnanii. Justyna, klasycznie, wstydziła się wybrać cokolwiek droższego (ale na seks w przymierzalni pewnie zgodziłaby się bez wahania). Jeden sklep, drugi, rozglądamy się za sukienkami, przymierza, szuka. W każdym ze sklepów dało się usłyszeć któryś z poniższych dialogów, albo kilka:

 

- Ta jest za krótka!

- Ale ty masz zgrabny tyłek!

- MAREK!!!


- Ta ma za duży dekolt!

- Ale ty masz czym się pochwalić!

- MAREK!!!

 

- Ta jest za droga!

- To już nie twój problem!

- MAREK!!!

 

A potem przymierzalnia:


- Nie widać mi tyłka?

- Jak stoisz to nie, a weź się pochyl..


- Tu mi chyba za dużo widać…

- Niee… jest całkiem w porządku.

 

- W tej czuje się goła (o sukience bez pleców)

- Do gołej sporo Ci jeszcze brakuje.

 

Ostatecznie, po prawie 2,5 godzinie chodzenia po galerii wybrała sukienkę. Czarno czerwona, prawie do kolan ale za to z głębokim dekoltem (stanika nie założy). Justyna na galę idzie po prostu z dziewczynami z drużyny a po gali ma być już regularna impreza więc sukienka taka półoficjalna. Kierunek kasa, zapłacone, wychodzimy. Buziak, podziękowania.

 

- To co teraz robimy?

- Hmm.. a ty nic więcej nie potrzebujesz?

- To znaczy…?

- No dziewczyno, masz nową sukienkę! A buty?

- Marek, nawet nie zaczynaj…

- Idziemy po buty!

- Marek, nie!

- Idziemy…

 

Dłoń na biodrach kobiety zawsze nadaje pożądany przez mężczyznę kierunek…

 

Po kolejnej godzinie oglądania Justyny w przeróżnych typach, wzorach i kolorach butów wybór padł na 8 cm czarne klasyczne szpilki. Znów znany już schemat, kasa, płatność, buziak, podziękowanie.

 

- Justa…

- Hm?

- To jeszcze bielizna. I pończochy.

 

Nic nie odpowiedziała, ale jej wzrok mówił wiele

 

Skierowałem nas do kolejnego sklepu.

 

- Marek, w pończochach nie wyjdę przecież!

- A to dlaczego?

- Bo to będzie widać!

- I co z tego? Poza tym sukienkę masz dość długą.

- Maaarek…

- To weź jeszcze pas do pończoch.


Wiedziała że przegrała. Czarny pas, czarne pończochy, czarna bielizna. Ale Justyna wyraźnie posmutniała po tych zakupach.


- O co chodzi? - zapytałem kiedy już wsiadaliśmy do auta.

- Marek… Tak nie może być że ty wszystko mi kupujesz.

- "Jak kupisz mi dżinsy to zrobię Ci loda" tak to było?

- Marek nie żartuj. Mnie to stresuje.

- Ale co? Że Ci zakupy zrobiłem. Nie przesadzaj.

- Tak. Bo wiesz, że ja Ci nic w zamian nie dam. - ruszyliśmy już, ale kątem oka udało mi się zauważyć łzy spływające po jej policzkach.

- Justa, to nie do końca tak działa. Gdybym nie chciał tego zrobić, dałbym Ci kasę i odwiózł do domu. Lubię Cię - gdy to wypowiadałem przeszedł mnie dziwny dreszcz - i zrobiłbym to po prostu, także bez loda w aucie.

 

Trochę odpuściła ale widziałem, że cholernie ją to męczy. Gdy podjechaliśmy do niej, zaprosiła mnie do siebie. Hmm… To pierwszy raz kiedy będę u niej.

 

Weszliśmy do mieszkania, ogarnęliśmy się, wprowadziła mnie do swojego pokoju.

 

A dokładniej, do pokoiku. W tym dwupokojowym mieszkaniu jej przypadł ten mniejszy. Wystrój typowo studencki, szafa, rozkładana kanapa, biurko z krzesłem i jakiś regał. Wszystko z IKEA.

 

- Będziesz miał coś przeciwko żebym zrobiła sobie drinka? - zapytała idąc do kuchni

- Pij, pij, będziesz łatwiejsza

- Phi… i tak jestem - dało się usłyszeć teatralny szept z kuchni.

 

Justyna przyniosła jakąś kolorową wódkę z lodówki, colę i szklankę. Było to o tyle zaskakujące, że ona naprawdę rzadko piła. No ale okej, pierwszy mecz sezonu, udane zakupy, takietam. Zrobiła sobie drinka z naprawdę sporą ilością alkoholu. Siedzieliśmy, gadaliśmy, w międzyczasie sączyła tego drinka. A potem kolejnego. I kolejnego. Piła tak, jakby chciała się upić.

 

Po trzech drinkach Justyna była już całkiem mocno wstawiona. Chichotała, zataczała się na krześle, czasami upuściła telefon. Typowe zachowanie. Jednak gdy zaczynała polewać sobie czwartego drinka…

 

- Może już wystarczy co?

- Nie lubisz jak jestem pijana?

- Lubię, ale Tobie chyba już wystarczy na dziś…

 

Justyna wstała z krzesła i chwiejnym krokiem przeszła do mnie na łóżko. Usiadła okrakiem na moich kolanach i pocałowała w usta.

 

- Mam dla Ciebie małą niespodziankę. Ale musisz mi coś obiecać…

- Co takiego?

- Że nie będziesz mnie dotykał…

- Okej, zgadzam się.

 

Co ona wymyśliła? Wstała z łóżka, obróciła krzesło oparciem do mnie i usiadła z szeroko rozłożonymi nogami prezentując błękitne stringi w całej okazałości. Pogrzebała chwilę w telefonie i włączyła muzykę. Zachwiała się a potem… zaczęła tańczyć! Bardzo zmysłowo tańczyć… Co chwilę wsuwała dłoń pod delikatny materiał bielizny i zabawiała się swoją mokrą cipką. Skąd wiem, że mokrą? Bo już po chwili takiego tańca materiał przesiąknął. Wstała z krzesła i wciąż asekurując się oparciem zsunęła z siebie spódniczkę. Żeby podnieść ją z ziemi musiała się pochylić a to zrobiła tak, żeby jak najwięcej mi zaprezentować. Sekundę później spódniczka wylądowała obok mnie. Opierając się o oparcie wyciągnęła obie ręce do góry i przeciągnęła się jak kotka mocno wyginając kręgosłup. Ręce powędrowały za plecy a potem oba ramiączka od stanika bardzo seksownie opadły wzdłuż ramion. Nie trzeba było długo czekać żeby stanik dołączył do spódniczki.

Justa znów usiadła na krześle. Przylegająca koszulka zdradzała, że sutkami w tym stanie można było ciąć szkło i szlifować diamenty. Złapała za piersi i zaczęła je ściskać jednocześnie zarzucając włosy do tyłu i wpatrując się w wypukłość na moich spodniach.

 

- Justyna, czy ja mogę… - spojrzałem na tę samą wypukłość co ona przed chwilą.

- Liczę na to… odpowiedziała i obróciła się na krześle pochylając się i eksponując swój tyłek.

 

Niewiele myśląc rozpiąłem rozporek, zsunąłem lekko spodnie i uwolniłem skrępowany organ. Bezwiednie złapałem go w dłoń i poruszałem w górę i w dół.

 

Justyna kontynuowała zabawę. Tańczyła, świetnie się bawiła, a w końcu zaczęła zsuwać z siebie koszulkę. Podnosiła, podnosiła a w kluczowym momencie obróciła się tyłem i… ja patrzyłem na jej plecy, a koszulka dołączyła do spódniczki i stanika. Ukrywając piersi w dłoniach obracała się i kusiła. Trochę zasłaniała włosami, ukradkiem pokazała kawałek sutka. Droczyła się, patrząc jak ja zabawiałem się sam sobą. W końcu uwolniła swoje cycki, odgarnęła włosy i zaprezentowała się w (prawie) pełnej okazałości. Był to fantastyczny widok. Po tej krótkiej prezentacji podobnie jak na początku wsunęła dłoń pod całkowicie mokry materiał i zaczęła się zabawiać. Widziałem jak jej palce przesuwają się coraz szybciej po śliskiej łechtaczce. Ja także mimowolnie zacząłem szybciej przesuwać dłoń po członku.

 

Doszła w mgnieniu oka. Orgazm targnął jej wiotkim ciałem z ust wydobył się przeciągły jęk. Zachwiała się, musiała złapać się oparcia żeby nie wylądować na podłodze.


Obróciła krzesło i przysunęła bliżej mnie. Usiadła dokładnie naprzeciwko. Podniosła nogę i wyciągnęła stopę w moim kierunku.

 

- Pocałuj stópkę - wyszeptała.

 

Ująłem ją w dłoń i pocałowałem. W tym czasie Justyna zsunęła z siebie te mokre stringi i zawiązała je na moim penisie. Lekko trąciła go pocałowaną stópką a później podłożyła drugą i zaczęła delikatnie przesuwać. Było to cholernie podniecające doświadczenie. Tym bardziej, że nigdy nie traktowałem kobiecych stóp jako źródła podniecenia. Nie było mi wiele potrzeba, po krótkiej chwili i ja szczytowałem wylewając niewielką ilość spermy na jej stopy.

 

Nie bardzo rozumiałem co się właśnie wydarzyło i jak udało jej się doprowadzić mnie do orgazmu używając wyłącznie stóp. Justyna zebrała te kilka kropli na palec i zalotnie wsunęła go do ust. Wstała z krzesła i naga położyła się na łóżku.

 

- Podobało Ci się? - zapytała nakrywając się kołdrą

- T...tak. Bardzo… - odpowiedziałem, gdy tylko bodźce znów zaczęły do mnie docierać

- To dobrze, cieszę się, że niespodzianka się udała.

- Ale, Justa… To co zrobiłaś… Ja nigdy…

- Nigdy tak nie miałeś? To już masz! - uśmiechnęła się

- No nigdy, nigdy. To było świetne… Skąd ty to wzięłaś?

- Widziałam kiedyś w jakimś filmie, ja też robiłam to pierwszy raz.

- Ale powtórzymy to jeszcze, prawda?

- Moooże… - odpowiedziała udając, że musi tę decyzję jeszcze mocno przemyśleć.

 

Wstałem i poszedłem do łazienki, poprawić się nieco po tej zabawie. Nie było mnie hmm… może 5 minut?

Gdy wróciłem Justyna już spała. Mecz, zakupy, praktycznie cały dzień coś się działo a teraz jeszcze alkohol i taniec. Po prostu padła. Upewniłem się tylko, że nie zmarznie, noce bywają już zimne, ogarnąłem choć trochę jej pokój i po cichutku wyszedłem.

 

Było już dosyć późno, ale ciekawość nie pozwalała mi tak po prostu zasnąć. Musiałem jeszcze sprawdzić jedną rzecz. Czy naprawde filmy z udziałem stóp jako fetyszu są aż tak popularne? Cóż… Po tym co zobaczyłem na czarno- pomarańczowej stronie…

 

Człowiek uczy się całe życie, a coś czuję, że ta Mała Dama jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

 

Ten tekst odnotował 8,833 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.93/10 (25 głosy oddane)

Z tej samej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.