Zakazane pragnienia (II)
1 kwietnia 2016
Zakazane pragnienia
Szacowany czas lektury: 25 min
Nie jestem pisarzem, piszę bo lubię, a że to dziwne co piszę to swoją drogą.
Całe to powitanie było czymś dziwnym i niepokojącym. Nigdy wcześniej nie znalazłam się w takiej sytuacji jak ta, a bałam się i czułam się skrępowana tym wszystkim. Od zawsze mieszkałam pod jednym dachem tylko z moją rodzicielką, a teraz miałam go dzielić z dwoma, obcymi mężczyznami, których dopiero co poznałam. Oboje traktowali mnie w dziwny sposób, a ja nie miałam żadnego pojęcia dlaczego.
Wszystkim innym mogłoby się wydawać, że moje życie zmienia się i z kopciuszka mieszkającego w małej mieścinie, w księżniczkę z małym pałacykiem. On był bogaty i było to widać na każdym możliwym kroku. Miał wszystko co tylko chciał i nie musiał się martwić o swoja i swego syna przyszłość.
Szłam teraz po schodach na górę tuż za ową dwójką i mamą. Wolałam trzymać się lekko na uboczu, więc przyglądałam się obrazom wiszącym po bokach. Były to nowe obrazy, ale przepełnione nagością i dziwnymi pozami kobiet umiejscowionych na nich. Po chwili jednak dotarliśmy na poddasze i zatrzymaliśmy się przed pierwszymi, białymi drzwiami. Od razu zauważyłam brak zamka.
- To twój pokój - powiedział do mnie David i otworzył je szeroko.
Ja w zamian posłałam mu tylko delikatny uśmiech.
Przed sobą miałam sporej wielkości pokój, pomalowany na ciemnoczerwono z białymi motywami po rogach i skośnym sufitem. Jedyne, naturalne światło jakie padało do środka pochodziło z okna znajdującego się na dachu, ale znajdowało się od południowej strony, dlatego dawało wystarczającą jego ilość. Poza tym było w nim kilka lamp w różnych miejscach, więc ciemność mi nie groziła. Także od razu rzucało się w oczy łóżko, ponieważ było wystarczająco duże, aby pomieścić dwie osoby i znajdowała się na nim czarna, aksamitna pościel. Komponowała się ona idealnie z pozostałymi meblami, których nie było za wiele i także były czarne. Poza łóżkiem znajdowała się tam szafeczka nocna z lampką w kształcie lilii, biurko z komputerem, komoda oraz zajmująca pół, dużej ściany, szafa. Wszystko było nowe i odświeżone, specjalnie przygotowane na mój przyjazd i zadbano o każdy szczegół, aby mi niczego nie brakowało. Pozostało więc uzupełnić go moimi osobistymi rzeczami.
- Nie wiem co powiedzieć. - oznajmiłam będąc wciąż pod wpływem tego wszystkiego.
- Wystarczy zwykłe dziękuję. - usłyszałam za sobą, gdy tylko weszłam do środka.
Ktoś za mną się zaśmiał:
- To piękny i funkcjonalny pokój.
I już wiedziałam kto, Kyle, bo wszędzie poznam już ten głos. Czułam, że jego słowa mają dwuznaczne znaczenie i były przepełnione jakiegoś rodzaju jadem, ale nie rozszyfrowałam tego jeszcze. To musiało być coś złego, bardzo złego, bo moje jeszcze niedojrzałe serduszko zaczęło bić trochę szybciej.
- Dziękuję - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Davida.
- Wszystko dla mojej nowej córeczki. - mówiąc to podszedł bliżej i przytulił mnie w taki sam sposób jak na lotnisku.
Mamy znów nie było w pobliżu i nie widziała tego gestu wykonanego w moją stronę. Zdążyła już wyjść i znaleźć się przed kolejnymi drzwiami. Była zbytnio podekscytowana całą tym wszystkim i stałą się chyba aż nadto niecierpliwa.
- Ten jest mój - powiedział Kyle i zasłonił swoim ciałem wejście. - Cenie prywatność, więc wybaczcie, ale nie pokażę go.
Zostało nam do obejrzenia troje drzwi. Jak się po chwili okazało naprzeciwko pokoju Kyla znajduje się przestronna, w żółtym kolorze, łazienka z prysznicem i wanną w trójkątnym kształcie. Każdy szczegół w niej był dopracowany i elegancki.
Wreszcie stanęliśmy przed drzwiami znajdującymi się na samym końcu, gdzie jak okazało się, jest sypialnia Davida, a teraz także mojej matki. Nie musiałam nawet wchodzić, ponieważ pisk jej szczęścia dało się słyszeć wszędzie. Zobaczyłam tylko jak rzuca się na jego szyję oraz usta. On ją objął i zaśmiał w czasie pocałunku. Cóż, miała sypialnie jak z bajki z wielkim łóżkiem i baldachimem oraz wszystkimi niezbędnymi rzeczami w sypialni.
Coś jeszcze zwróciło moją uwagę.
- A tamte drzwi? Co tam jest? - spytałam na ostatnie drzwi, które nie zostały nam pokazane, znajdujące się pomiędzy łazienką, a ich sypialnią.
- Nic ważnego - odpowiedzieli wspólnie mężczyźni.
David dodał:
- Tam jest kilka naszych prywatnych rzeczy. Pamiątek z przeszłości i wolimy, aby pozostały one zamknięte.
Prywatne? Pamiątki? Przyznam, że zaciekawiło mnie, co takiego mogą tam skrywać, ale nie mogłam przecież tak po prostu ich spytać. Jakie pamiątki mogą być aż tak ważne, aby to chować przed nami. Matka raczej nie wydawała się tym aż nadto zainteresowana, bardziej pochłonięta była widokiem swojej sypialni i tym co się w niej może wkrótce wydarzyć. Mnie natomiast zżerała ciekawość, aby tam wejść i poznać ich sekrety.
Przerwano mi tą chwilę rozmyśleń nad tamtym pomieszczeniem.
- Może coś zjemy? - spytał David.
Wszyscy przytaknęli na potwierdzenie.
***
Chwile później siedziałam już przy stole wraz z moją matką i nowymi członkami mojej rodziny. Główne miejsca, na obu końcach stołu zajmowała ona i David, natomiast naprzeciwko mnie siedział Kyle, i patrzył na mnie tym dziwnym, lekko przymrużonym wzrokiem. Co jakiś czas rzucał też okiem na moją matkę, na dłużej przytrzymując wzrok w pewnych miejscach. To było takie dziwne i nienormalne. Cała moje nowe życie przepełnione było czymś takim, czymś czego nie da się opisać. Moja nowa rodzina była taka.
Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał głos ojczyma:
- Shane?! - zwrócił się do mnie. - Jutro Kyle zawiezie cię do nowej szkoły. Plan zajęć już odebrałem, leży na stole i twoje jutrzejsze pojawienie się w niej zostało już uzgodnione. Po szkole również po ciebie pojedzie i przywiezie wprost do domu. Prawda?
Kyle skinął głową i uśmiechnął się.
- Nie musi. Jakoś dam sobie radę sama. - powiedziałam pewnie.
Przecież od kilku lat sama sobie musiałam radzić dojeżdżając szkolnym autobusem na miejsce, gdyż matka zajęta była robieniem wielkiej kariery. Zawsze byłam zdana tylko na siebie i nigdy mi to nie przeszkadzało.
- Nie wątpię, ale masz dopiero dziesięć lat i nie chcemy abyś sama się kręciła po okolicy. Nowy Jork jest niebezpieczny dla takich ślicznych dziewczynek. Poza tym to prywatna szkoła, więc nie dojeżdżają tam szkolne autobusy. - Pochylił się pogłaskał mnie po policzku.
- Musimy się tobą zaopiekować. - wtrącił Kyle. - Mi to nie przeszkadza tylko po drodze będziemy zabierać moich dwóch kumpli, a oni na pewno nie będą robić problemu.
I znowu to samo, znowu te same dziwne słowa i zdania, które wywierały na mnie taki dziwny wpływ. Przez nich czułam się skrępowana, a moje ciało lekko drżało.
- Wszystkie potrzebne rzeczy na jutrzejszy dzień znajdziesz w biurku. - dodał.
- Jesteś taki kochany. O wszystkim pamiętasz. - powiedziała moja matka.
On uśmiechnął się i spojrzał w jej stronę pożądliwym wzrokiem, aby po chwili powiedzieć nam, że:
- Jest już późno, więc kładźcie się spać. Jutro szkoła i musicie być wypoczęci. My też będziemy się za chwilkę kłaść.
Tym sposobem kolacja zakończyła się i mogłam wreszcie odejść od stołu. Chciałam czym prędzej zniknąć im z oczu, znaleźć się w pokoju sam na sam. Mama zbierała w tym czasie brudne naczynia, a ojczym śledził ją wzrokiem.
- Ręczniki są w szafce, w łazience. - powiedział Kyle uśmiechając się do mnie i wstając, aby udać się do siebie.
***
Powolnym krokiem udałam się do swojego pokoju i chwyciłam kosmetyczkę i ubranie leżące na wierzchu mojej torby. Nie wiem nawet kiedy ona się tam znalazła.
Weszłam do łazienki trzymając w ręce swoją piżamę składającą się z krótkich spodenek i koszuli, a z przodu miała wizerunek Królika Bugsa. Dostałam ją na zeszłą gwiazdkę i od tej pory ją uwielbiałam.
Stanęłam przed lustrem i oceniłam swój wygląd.
Jak na dziesięciolatkę byłam średniego wzrostu o bladej cerze i ciemnobrązowych, falujących włosach, które sięgały mi za ramiona. Po ojcu odziedziczyłam niebieskie oczy i podłużny kształt twarzy, do tego niewielkie, lekko różowe usta. Sama nie wiem dlaczego, ale wszyscy moi dotychczasowi znajomi zazdrościli mi mojego wyglądu, uważając mnie za śliczną dziewczynkę, z której stanie się w przyszłości piękny łabędź. Tęskniłam za nimi i wygłupami, a teraz przypominałam sobie ich zachwyt na ostatniej imprezie u Caroline, gdzie całą paczką żegnali mnie. Pamiętam jak chłopcy zachwycali się mną i mieli nadzieję, że powrócę do miasta na czas liceum lub college'u, aby mogli mnie podrywać. Ja nie czułam się tak atrakcyjnie. Kto zresztą może powiedzieć o dziesięciolatce, że jest piękna, jeśli nadal jest dzieckiem? Nikt.
Choć w szkole byłam najbardziej lubiana i należałam do tak zwanej „elity”, nigdy nie wywyższałam się, a moi przyjaciele pochodzili z różnych klas i posiadali różne pozycje społeczne. Zawsze byłam i będę sobą, nie miałam zamiaru się zmieniać, a w szczególności dla kogoś. Kocham siebie taką jaka jestem. Czy to się kiedyś zmieni?
Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam biały, puchaty ręcznik. Był świeżo wyprany i tak ładnie pachniał lawendą, że na chwilę przytuliłam swój nos do niego. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą pod prysznicem i pomału zsunęłam z siebie ubranie. Dziwił mnie fakt, że kabina była całkowicie przezroczysta, a nie matowa. Ktokolwiek by wszedł mógłby mnie ujrzeć całkowicie nago. Nie dostrzegłam jednak zamka ani haczyka, abym mogła zamknąć drzwi.
Mogłam wreszcie spłukać z siebie brudy całego dnia i pozbyć się tego wszystkiego. Moje mięśnie poluźniły się w momencie, gdy struga wody spłynęła po moim ciele. Chwila prywatności i ulgi, mogłabym tak spędzać czas bez końca.
Czując się wreszcie czysta i wolna wyszłam spod prysznica i chwyciłam ręcznik. Pomału wycierałam swoje ciało, a moje mięśnie znów zesztywniały. Dziwne uczucie dyskomfortu powróciło, ale dlaczego? Nikt przecież w tym momencie nie robi mi krzywdy.
***
Skierowałam się do swojego pokoju. Dzień chylił się ku końcowi i miałam zamiar powiedzieć Morfeuszowi dobranoc. Dość wrażeń, dobrych i złych, na dzień dzisiejszy.
- Dobranoc, maleńka! - usłyszałam.
Dostrzegłam jego, Kyla, opartego o framugę moich drzwi z tym swoim zawadiackim uśmiechem. Wyraźnie czekał na mnie.
Przeszłam obok niego i nacisnęłam klamkę. Chciałam wreszcie znaleźć się poza zasięgiem jego wzroku, móc zasnąć w nowym łóżku ze spokojem. Zagrodził mi jednak ręką.
- Nie powiesz mi dobranoc? - spytał.
Miałam powiedzieć zdecydowanie, że nie, żeby sobie już poszedł, bo jestem zmęczona, ale nie potrafiłam.
- Dobranoc. - powiedziałam cicho i nieśmiało.
Zdecydowanie górował nade mną. Był sześć lat starszy, wysoki i dobrze zbudowany. Widać, że dużo ćwiczył na siłowni lub grał w kosza czy też w football. Do tego ta jego pewność siebie, że jest najlepszy i najcudowniejszy.
Pochylił się i ucałował mój policzek.
- Słodkich snów, słoneczko – szepnął przy moim uchu, a moją twarz owionął jego zapach.
***
Sen. Tak szybko przyszedł jak i zniknął. Nie wiem czemu, ale czas tak szybko zleciał i nie wiedziałam nawet kiedy, a budzik na mojej szafeczce rozdzwonił się.
Niechętnie rozciągnęłam się na łóżku. Było ono zdecydowanie najlepszym miejscem do spania na świecie, miękkie, wielkie i tylko moje. Nie mogłam dłużej tak leniuchować, ale musiałam wstać do szkoły i rozpocząć kolejny etap życia zmierzając się z nową rzeczywistością, a także światem snobów i dzieci bogaczy. Teraz ja też należałam do tego grona tyle, że z powodu ślubu swojej matki. Czas więc zabrać się za siebie i zacząć nowe życie.
- Witaj słonko! - moja mama weszła wyraźnie uradowana.
Zapewne wczorajsza noc była dla nie niesamowita. Ja jednak spałam jak zabita i nic nie słyszałam jak to miało miejsce kilkakrotnie przez lata w naszym starym domu, gdy przychodziła z różnymi mężczyznami. Zawsze słyszałam jej jęki i krzyki pełne energii i rozkoszy.
- David był tak miły i kupił ci ubranie na rozpoczęcie. - mówiąc to położyła na łóżku skrawki materiału.
Miałam więc założyć na siebie czarne rurki i coś przypominającego sukienkę w różnych odcieniach szarości i czerni. Zakładając to czułam się dziwnie. Dekolt kończył się zdecydowanie za nisko, a długość sukienki ledwo zakrywała moje pośladki.
- Jeszcze to.
Matka zapięła mi na szyi srebrny wisior z krzyżykiem.
- Wyglądasz cudownie. Zrobisz wielkie, pierwsze wrażenie. - ucałowała mnie w czubek głowy i znikła za drzwiami.
Wzięłam głęboki wdech i wrzuciłam potrzebne rzeczy do mojej skórzanej torby.
***
Siedziałam teraz na przednim siedzeniu samochodu Kyla. Posiadał on sportowe, czarne audi z przyciemnianymi szybami. Całe pachniało świeżością i nowością, jakby było wprost ze sklepu.
- Podoba ci się? - spytał mnie. - Dostałem go na urodziny, może i ty będziesz mieć takie za sześć lat. - na końcu dodał jeszcze – Oczywiście jeśli będziesz grzeczna, więc zapnij pasy maleńka.
Od rana patrzył na mnie dziwnie i przyglądał się każdemu mojemu ruchowi, a teraz miał mnie odwieźć do szkoły. Jak mi wyjaśnił, szkoła jego i moja znajdują się w tym samym miejscu, ale w osobnych budynkach.
Po drodze do samochodu zabrał jeszcze dwóch kumpli. Obaj taksowali mnie wzrokiem i uśmiechali się pod nosem. Byli tak samo dobrze zbudowani jak mój brat i równie wysocy.
- Dzięki za podwózkę, już nie mogę się doczekać moich urodzin. - mówił jeden z nich. - Ojciec mi obiecał jakieś cacko, ale może mi brakować naszych przejażdżek.
- Zawsze mogę cię podrzucić. - powiedział Kyle. - Jak przygotowania do meczu?
Resztę drogi spędzili na obgadywaniu szczegółów dotyczących najbliższego meczu i tego co ich może czekać. Oczywiście liczyli na zwycięstwo w całych rozgrywkach, aby passa zwycięstw i zdobytych trofeów dla szkoły trwała nadal. Ja natomiast spoglądałam przez okno obserwując zmieniający się krajobraz, aż wreszcie dotarliśmy do szkoły znajdującej się lekko na uboczu.
Składała się z dwóch budynków. Jak wyjaśnił mi Kyle po prawej jest budynek mojej, a po lewej jego, licealnej. Przed oboma budynkami znajdowały się parkingi zapełnione nowymi samochodami. Jak się okazało prawie każdy miał tutaj wyznaczone miejsce, a w szczególności najważniejsi, tak jak mój nowy brat. Zaparkował, więc wysiadłam.
- Pierwszą lekcję masz na parterze. - usłyszałam. - Powodzenia, maleńka.
Nie chciałam już dłużej przebywać w jego towarzystwie, więc obróciłam się w stronę mojej części szkoły i wzięłam głęboki wdech. Usłyszałam jeszcze wymianę zdań między chłopakami.
- Niezła siostrzyczka.
- Wiesz, że nie jest moją prawdziwą siostrą, zresztą jest za młoda. - to powiedział Kyle
- Ale dorośnie i może być niezła.
- Będzie niezła. Trzeba było widzieć jej matkę, jest gorąca, a ona jest bardzo do niej podobna. Już wkrótce poznamy się lepiej.
- Chcesz dobrać się do takiej małolaty?
- A kto mi zabroni? Za rok za dwa będzie już trochę starsza, jakoś wytrzymam. Zresztą nie tylko ja mam na nią ochotę. - usłyszałam jego śmiech i przeraziłam się.
Nie chciałam już dłużej słyszeć ich rozmowy więc czym prędzej weszłam do szkoły i skierowałam się na lekcje.
Minął rok odkąd przeprowadziliśmy się w to miejsce a ja dzień w dzień muszę użerać się z moją nową rodziną. Mieszkam w wielkim domu z pięknym, bardzo dobrze zabezpieczonym przed innymi. Nigdy przez ten czas nie przyprowadziłam ze sobą do niego, ponieważ nikt nie wiedział gdzie dokładnie mieszkam, albo przynajmniej tak udawali. Zawsze do szkoły i z powrotem zabierał mnie Kyle. Starał się nie spuszczać ze mnie oka, a każdy mój nowy kolega czy przyjaciel musiał być przez niego zaakceptowany. Nasze stosunki w żadnym razie nie polepszyły się. Ciągle miał do mnie kąśliwe i dziwnie brzmiące uwagi, komentarze. Ciągle próbowałam go unikać, ale i to nie było łatwe.
Przez ten czas nauczyłam się także wielu rzeczy, jak na przykład pukanie zanim się gdziekolwiek wejdzie, albo nasłuchiwanie wcześniej. Choć i tak niekiedy nawet to nie wystarczało. Doszłam do wniosku, że moja matka i ojczym aż zanadto się kochają. Mogłam ich zastać w niekomfortowych sytuacjach już kilkakrotnie i to nie tylko w sypialni czy też w pokoju gościnnym, gdyż natrafiłam na nich nawet w kuchni czy też w salonie. Nie był to dla mnie najprzyjemniejszy widok, choć spotkałam się już z takim wcześniej.
***
Dziś wróciłam wcześniej niż zwykle i to bez Kyla. nie miałam ostatniej lekcji z powodu choroby nauczyciela. Tym samym nie musiałam się martwić że kogokolwiek zastanę w domu spodziewając się nieobecności starszych. Wreszcie miałam spędzić trochę czasu sama, bez nikogo.
Nie spieszyłam się specjalnie i po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu zoologicznego.
- Co kochaniutki. - powiedziałam cicho.
Miałam przed sobą malutkiego szczeniaczka. Wyglądał tak słodko i niewinnie. Wiedziałam jednak, że nie mogę wziąć go ze sobą do domu. Tam mieliśmy dwa psy, psy to mało powiedziane.
Są to bestie z piekła rodem. Dwa bydlęta, które strzegły posiadłości w dzień siedząc tuż przy wejściu przypięte łańcuchem, a w nocy puszczane luzem. Wtargnięcie kogokolwiek mogło się równać z mocnym pogryzieniem, może nawet śmiercią. Bałam się ich, więc trzymałam się od nich jak najdalej.
Obrazek tego maleństwa mnie rozczulał i chciałam mieć go przy sobie, aby móc go w każdej chwili przytulić. Nie było na to szans.
Teraz musiałam skierować się do domu i powrócić do rzeczywistości.
Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, ale widok na podjeździe auta mojego ojczyma lekko mnie zaskoczył. Rzadko kiedy bywa w domu o tej porze. Zarówno on, jak i moja matka spędzali całe dnie w pracy, ponieważ on zatrudnił ją u siebie w firmie, jako swoją asystentkę. Dziwiło mnie to, gdyż myślałam, że ma ona większe ambicje niż praca u swego męża, ale myliłam się. Nie wydawała się jakoś strasznie szczęśliwa z tego powodu.
Weszłam do środka.
Od progu mogłam zauważyć porozrzucane ubrania. Przy drzwiach natknęłam się na czarne szpilki matki, a zaraz potem na jego buty. Nie musiałam iść daleko by znaleźć, żeby natrafić na krawat, marynarkę, koszulę, spódnicę i pozostałe, pośpiesznie ściągane ubrania. Oznaczało to jedno, był on w domu wraz z moją matką i obecnie byli bardzo zajęci.
Nie widziałam ich jednak nigdzie w pobliżu, więc spodziewałam się ich zastać na górze w swojej sypialni. Skierowałam się więc do kuchni gdzie już od progu czekała na mnie niespodzianka.
Jednak nie znajdowali się w swojej sypialni, lecz w naszej kochanej kuchni. Pomyśleć, że kiedyś był to dla mnie azyl, w którym potrafiłam się odstresować. Teraz patrzyłam na moich opiekunów, którzy znajdowali się nadzy na blacie kuchennym w jednoznacznej pozie.
Nie zauważyli mnie. Za to ja mogłam dostrzec ich spocone ciała i usłyszeć jęki jakie z siebie wydawali. To wszystko było takie obrzydliwe i nienormalne, choć wiedziałam, że dorośli takie coś robią i okazują swą miłość, co nieraz miałam możliwość widzieć na oczy w telewizji. Patrząc w tym momencie wszystkie moje myśli wyparowały, a mózg jakby przestał funkcjonować. Przy tym blacie co dzień jadałam obiad, śniadanie i kolację, a teraz widziałam ich całkiem nagich i uprawiających, jak to określił raz Kyle, „dziki seks”.
Zebrało mi się na wymioty i wybiegłam stamtąd jak najszybciej do łazienki, słysząc tylko głos matki:
- Oh! Nie! Shane, zaczekaj!
Na co miałam czekać, na ciąg dalszy?
Znalazłam się w łazience i pozbyłam wszystkiego, co udało mi się dzisiejszego dnia zjeść. Mój żołądek nagle stał się zupełnie pusty, ale umysł pracował i wciąż przedstawiał te same obrazy. Nagle za mną pojawiła się matka. Owinięta w koc, który nawet nie wiem skąd wzięła, stała przede mną z przerażonym wzrokiem. Tuż obok znalazł się on, David, w samych bokserkach i dziwnym uśmieszkiem goszczącym na jego twarzy.
- Czemu jesteś tak wcześnie? Nie spodziewaliśmy się ciebie teraz. Przepraszam za to, co widziałaś, nie powinnaś tego nigdy zobaczyć. - mówiła na jednym wdechu.
David poklepał ją po ramieniu.
- Nic przecież się nie stało.
- Jak to nic się nie stało? Widziała nas uprawiających seks! - spojrzała na mnie: - Kochanie! Przepraszam cię za to.
Nie potrafiłam powiedzieć żadnego sensownego słowa w tej chwili więc milczałam, bo to najlepsze wyjście w takiej sytuacji.
- Shane ma jedenaście lat i musi zrozumieć pewne sprawy, które dzieją się między kobietą a mężczyzną.
- Ale nie musi dowiadywać się tego w taki a nie inny sposób.
- Myślisz, że nie słyszała twoich jęków w środku nocy? Ściany są cienkie a ona ma uszy i chyba dobrze słyszy?
No tak, miał rację. Prawie co noc mogłam słyszeć jęki dochodzące z końca korytarza. Kiedyś nawet myślałam, że matce dzieje się krzywda i miałam zamiar jej pomóc. Ona jednak po chwili wydawała odgłosy zadowolenia więc dałam sobie z tym spokój. Zresztą później mogłam się upewnić, że między nimi ni strasznego się nie stało, gdy na następny dzień zobaczyłam matkę uśmiechniętą, zadowoloną i patrzącą z oddaniem na swojego męża.
- Słyszałaś nas kiedyś? - kiwnęłam twierdząco głową. - Słoneczko, przepraszam! - mówiąc to przytuliła mnie. - Tak bardzo cię kocham i przykro mi z tego powodu, że nas zobaczyłaś w takiej chwili.
Nie miałam zamiaru dłużej spędzać z nimi czasu, ona patrzyła na mnie z miną męczennika i pełnym żalu, a on z dziwnym błyskiem i ognikami w oczach. Na jego widok przeszły mnie drgawki.
Wywinęłam się z jej ramion i wyszłam z łazienki. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Chciałam być sama.
***
Siedziałam w swoim pokoju. Nikt mi nie przeszkadzał, choć raz zapukała moja matka z pytaniem czy może ze mną porozmawiać. Jednak wolałam pozostać sama i nie poruszać więcej tego tematu. To sprawy dorosłych, a nie moje. Nie zapaliłam więc światła, ale ułożyłam się w kłębek w swoim łóżku i nasłuchiwałam.
Mogłam dosłyszeć słaby odgłos rozmowy mojej matki i Davida, przyjazd jakiegoś samochodu na podjazd, który najprawdopodobniej należał do przyrodniego brata oraz jego podniesiony głos gdy wszedł do środka. Wiedziałam też, że zaczął się kłócić z moją matką, a ona powstrzymała go przed pójściem do mnie. Miał za złe, że nie czekałam na niego tak jak zwykle, a sama udałam się w drogę powrotną.
***
Przez ten czas, ponad rok, nauczyłam się także wielu rzeczy, jak na przykład pukanie zanim się gdziekolwiek wejdzie, albo przynajmniej nasłuchiwanie wcześniej, aby nie zastać nikogo w niezręcznej sytuacji albo po prostu nie zdenerwować kogoś. Choć i tak niekiedy nawet to nie wystarczało. Przekonałam się o tym już kilkakrotnie.
Doszłam do wniosku, że moja matka i ojczym aż zanadto się kochają. Mogłam ich zastać w niekomfortowych dla mnie sytuacjach już kilkakrotnie i to nie tylko w sypialni czy też w pokoju gościnnym, gdyż natrafiłam na nich nawet w kuchni czy tez w salonie. Nie był to dla mnie najprzyjemniejszy widok, choć spotkałam się już z takim wcześniej poprzez telewizję.
Oglądając z nimi film, niejednokrotnie miałam okazję oglądając sceny dozwolone tylko dla dorosłych widzów. Nie bronili mi, nie zasłaniali oczu, nie kazali wychodzić na zewnątrz, po prostu siedzieli i obserwowali moją reakcję na to, co dzieję się na ekranie.
Dzięki temu uodporniłam się na niektóre widoki, ale i tak wolałam jak najszybciej zmykać, zanim ktokolwiek mnie zobaczy i udawać, że nic się nie stało.
***
Dziś wróciłam wcześniej niż zwykle i to bez Kyla. Nie miałam ostatniej lekcji, a nie chcieli nas dłużej przytrzymywać, więc zdecydowano się wypuścić nas wcześniej niż zwykle. Tym samym uwolniłam się choć na chwilę od mojego „stróża” i nie musiałam się martwić, że kogokolwiek zastanę w domu, spodziewając się nieobecności starszych. Oboje pracują i to razem prawie cały dzień, a od tamtego incydentu nie miałam okazji spotkać ich wcześniej.
Minęło kilkanaście minut, gdy po podjechaniu autobusem znalazłam się pod bramą domu. Wcisnęłam wyuczony kod i otworzyłam „drzwi piekła”, jak lubiłam mówić, choć nie było aż tak źle.
Po chwili stałam już na podjeździe i dopiero teraz dostrzegłam samochód ojczyma stojący tuż przed wejściem do domu.
- Co on tu robi tak wcześnie? - samochodu matki nie było, więc uznałam, że jej nie ma.
Wzruszyłam ramionami i poprawiając torbę na ramieniu ruszyłam do środka.
Przekroczyłam próg i moim oczom ukazał się hol. Chciałam udać się do kuchni, aby móc zaspokoić swój głód i pragnienie, ale pierw chciałam sprawdzić, gdzie on się znajduje. W salonie go nie dostrzegłam, tak samo w biurze, dlatego uznałam, że zapewne jest u siebie w pokoju.
Bez dłuższego namysłu skierowałam się w wybranym przeze mnie kierunku. Już przy drzwiach, a raczej framudze drzwi natknęłam się na kilka guzików i kawałki bluzki.
Miałam złe przeczucia, co do tego, co tam zastanę, ale musiałam sprawdzić. W końcu nic nie słyszałam, a to mogło oznaczać, że ich już tu nie ma. Może nie zdążyli naprawić tego bałaganu.
Weszłam i stanęłam jak wryta. To było jak deja vu.
Przed moimi oczami rozgrywała się scena, jakby z żywca wzięta z filmu dla dorosłych.
Moja matka leżała na stole głową skierowaną do blatu z zawiązanymi oczami i zakneblowanymi ustami. Nie miała na sobie żadnego ubrania, które zasłaniałoby jakiegokolwiek części jej ciała poza tymi dwoma skrawkami materiału krępującymi jej twarz.
Za nią stał David. Stał to mało powiedziane. W samej koszuli i rozluźnionym krawacie, z opuszczonymi do kolan spodniami „posuwał” moją matkę. Uprawiał z nią ostry i perwersyjny seks nie przejmując się tym, że codziennie zasiadamy przy tym stole do posiłków.
Stałam jak zamurowana, choć tak naprawdę powinnam już stamtąd uciec jakiś czas temu. Patrzyłam na scenę rozgrywaną przede mną z szeroko rozwartymi ustami i rozszerzonymi oczami. Nie potrafiłam się ruszyć, a tylko obserwować.
Spojrzałam na niego. Był pokryty potem tak samo jak moja matka. Musiałam zobaczyć jego twarz i ujrzałam jego oczy skierowane na mnie. Nie miał tego samego spojrzenia co zawsze. Codziennie widziałam w nich opiekuńczość i miłość, ale zawsze wydawała się dla mnie ona czysto ojcowska, choć jego komentarze względem mnie mogły świadczyć o czymś innym. Teraz patrzył z pożądaniem, pewnym blaskiem. Oceniał mnie i mierzył wzrokiem od stóp po czubek głowy na dłużej zatrzymując się na moich piersiach.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały on tylko uśmiechnął się do mnie, oblizał swoje wargi i posłał w moją stronę całusa. Po chwili już przyspieszył swoje ruchy, zamknął oczy i wydawała się całkowicie pochłonięty stosunkiem z moją matką.
Nie mogłam dłużej na to patrzeć, to było obrzydliwe i paskudne. Uciekłam na górę wprost do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Choć nie miałam klucza czułam się w pewien sposób bezpieczna. Byłam w swoim azylu, więc rzuciłam się na łóżko i opatuliłam kocem. Nie wiem czemu, ale z moich oczu popłynęły łzy. Miałam pewność, że dzieje się coś niedobrego albo że nastąpi to wkrótce.
***
Nikt nie wracał do tego tematu.
Matka nie miała pojęcia co widziałam. Miałam pewność, że zrobiłaby karczemną awanturę, ale on nie miał zamiaru jej tego powiedzieć, tak samo jeśli chodzi o mnie. Nie chcę jej ranić wiedząc, że jest szczęśliwa z tym mężczyzną. Ja nie mam prawa głosu, jestem dzieckiem, które musi się podporządkować tej sytuacji.
Kyle patrzył na mnie teraz inaczej. Z większym błyskiem w oczach i uśmiechał się do mnie szeroko. Nieraz przechodząc obok niego byłam klepana przez niego po moich pośladkach, a często w obecności mojej matki przytulał mnie i mówił, że kocha mieć siostrę.
Ona patrzyła wtedy z zachwytem myśląc, że świetnie się dogadujemy i jesteśmy jak prawdziwe, normalne rodzeństwo. Jak bardzo się myliła.
***
- Co jest siostrzyczko? Może ci pomóc w kąpieli? - spytał mnie pewnego dnia.
Popatrzyłam na niego a jego wzrok ślizgał się po moim dekolcie. Miałam na sobie tylko krótkie szorty i koszulkę na ramiączkach. Było cienkie i opinało moje ciało, ale był to prezent od nich, więc musiałam takie rzeczy wkładać na siebie raz na jakiś czas, czyli zawsze. „Aby nie zrobić im przykrości” - jak mówiła mama.
Zresztą moja szafa wypełniona była wydekoltowanymi bluzkami, które opinały moje ciało, obcisłe bluzy, krótkie spódniczki i spodenki, spodnie biodrówki i buty na obcasach. Wszystko było prezentem od nich, a z moich rzeczy, które nosiłam na sobie przez te wszystkie lata, pozostały tylko luźna czarna bluza i spodnie od dresu. Pozbyli się nawet mojej ukochanej piżamy, bo uznali ją za dziecinną, a ja staje się kobieta i powinnam bardziej ją przypominać.
- Nie, poradzę sobie. - powiedziałam i spuściłam wzrok.
Nie mogłam spojrzeć mu w oczy.
- Na pewno. - Stanął bliżej mnie.
- Tak – a mój głos lekko zadrżał.
Czułam jego oddech blisko siebie i wiedziałam, że muszę przed nim zmykać. Robiło się niezręcznie, obawiałam się o siebie i o to co może się wydarzyć.
On nie dawał jednak za wygraną i poczułam jego rękę na moich plecach, która schodziła coraz niżej i niżej. Był na wysokości gumki od spodenek, gdy się zatrzymał.
- Może być przyjemnie. Chętnie umyję ci plecki. - szepnął do ucha i roześmiał się.
Bałam się. Często robił różne uwagi, ale od incydentu z ojczymem i matką w roli głównej stał się jeszcze bardziej napastliwy. Najprawdopodobniej ojciec przekazał mu wszystkie informacje dotyczące tego dnia. Jedyną osoba nieświadomą o tym, co się dzieje w naszym domu była moja matka. Nie miała pojęcia jak oni zachowują się wobec mnie i co miałam okazję widzieć do tej pory.
- Potrafię sama o siebie zadbać...
- Wiem, ale mogę ci dać wiele przyjemności i wiele pokazać. Masz takie piękne ciałko, które pragnie każdy facet. - mówiąc to klepnął mnie w moje pośladki i na koniec dodał: - Może innym razem będę mógł dotknąć twego nagiego ciałka, a nie tylko na nie patrzeć, siostrzyczko.
Tym samym zakończył nasza krótką konwersację i zniknął za drzwiami swojego pokoju, ale tuż przed ich zamknięciem posłał mi buziaka i uśmiechnął się zawadiacko.
Ja stałam jak zamurowana. Co miał na myśli mówiąc to ostatnie zdanie? Przecież nigdy nie pokazywałam się mu naga. Zawsze starałam się ubierać na siebie jak najwięcej warstw ubrań, aby nie mieli ku temu okazji. Jego uwagi robią się coraz dziwniejsze i bardziej dwuznaczne. Niepokoiło mnie to, ponieważ mogło to oznaczać, że mnie po kryjomu podgląda, śledzi lub też ma gdzieś umieszczoną kamerę. Nigdy jednak nie zauważyłam niczego podejrzanego, ale zdecydowałam się jeszcze bardziej przed nimi chronić i uważać na to, co robię w danym momencie, czy ktoś jest w pobliżu i unikać ich w miarę możliwości.
***
Macie zapewne wrażenie, że jak na dwunastolatkę byłam nadzwyczaj dojrzała. Wydaje się wam. Tak naprawdę byłam aż nadto ufna i wierzyłam w to, że złe rzeczy dzieją się tylko w filmach. Pomału to się zmieniało i moje życie coraz bardziej przypominało piekło zamiast nieba. To, co widziałam w telewizji czy też przeczytałam przypadkiem w gazecie wydawało się nierealne. Miało się to jednak zmienić, a nastąpiło to za szybko.
Musiałam zmierzyć się z tym sama i miałam do końca życia zapamiętać jeden dzień, tuż przed moimi trzynastoma urodzinami.
***
- Co się stało? - spytałam schodząc na dół.
David zakładam na siebie kurtkę i próbował znaleźć swoje kluczyki. Wyglądał na zdenerwowanego i pełnego niepokoju. Nigdy nie widziałam go w takim stanie, teraz cierpiała a ja nie wiedziałam o co chodzi.
Kyle siedział spokojnie i nie powiedział żadnego słowa. Był skupiony i zamyślony.
- Co się stało? - spytał ojczym.
Ja przytaknęłam, chciałam wiedzieć, co wyprowadziło go z równowagi.
- Muszę jechać do szpitala. - szepnął. - Twoja matka... Był wypadek... Muszę jechać...
Mama? Wypadek? O co chodzi?
- Jadę z tobą. Jeśli chodzi o mamę to muszę tam z tobą pojechać.