Ilustracja: Anastasia Shuraeva

Wiejskie wakacje Marty - dziadek i wnuczek (I)

10 czerwca 2021

Szacowany czas lektury: 1 godz 7 min

To również tekst pisany wspólnie z pewnym Mistrzem...
Bohaterka w swoim kanonie i żywiole. :)

Czerwiec, ukochany miesiąc Marty. Nauczycielka spędzała tegoroczne wakacje w małym domku cioci – która wyjechała do sanatorium, więc kobieta zamieszkała w nim sama. Położenie siedliszcza w malowniczym zakątku, na samym skraju wsi, w sąsiedztwie lasu, rokowało  że beferka solidnie się tu zrelaksuje po trudnym roku.
 

W leciwym domu obok, mieszkał pan Stanisław. Poczciwy Staszek, co to pracował i na roli, i na zakładzie, dojeżdżając niegdyś do miasta. Teraz na emeryturze, od paru lat odnajdował się w nowej rzeczywistości, bez obowiązków.

W letnim okresie przyjeżdżał do niego wnuk i tak było tym razem. Choć Stach miał sporo czasu, to siłę już nie tą. Dlatego młody przydawał się, z roku na rok, coraz bardziej. Wdał się z resztą w rodzinę. Wszyscy barczyści w całej linii - dziad, ojciec, wnuk. Znamienny znak rozpoznawczy.
Piotrek przyjechał niedawno, ale już zdążył wdrożyć się w prace gospodarskie.

Marta mogła go przyuważyć nie raz, gdy chodził po działce, czy kręcił się między domem a szopą, w której trzymali narzędzia.
Lato dopisywało z pogodą. Staszek nosił się w bezrękawniku, co tylko obnażało jego włochaty i posiwiały tors, oraz szerokie ramiona. Opalony, o ciemniejszej skórze, za nic miał kremy i tego typu wymysły.
Piotrek był szatynem, ale nieco bledszym od dziadka, przy czym nosił się w znoszonych t-shirtach i krótkich spodenkach, ramion nie odkrywając. Widać matka natłukła mu o szkodliwości słońca, ale nóg to przecież nie dotyczyło. Zgrabne młode łydki nastolatka napinały sie nie raz, gdy dźwigał, wspinał, skakał, pchał, ciągnął...

Marta uwielbiała obserwować obu mężczyzn.

"Ale ciacha! Nigdy wcześniej nie określiłabym faceta tyle starszego ode mnie oraz jednocześnie drugiego – o tyleż młodszego."

To była slabostka nauczycielki. Szalenie ekscytowały ją spore różnice wieku. W obie strony. Podniecali ją mężczyźni znacznie od niej starsi, jak również sporo młodsi chłopcy.

Może dlatego, tak lubiła przyjeżdżać do ciotki?

Przy każdej okazji rzucała mężczyznom zalotne uśmiechy, często niby mimochodem, kokieteryjnie poprawiając fryzurę, lub spódniczkę. A jakoś tak się składało, że najczęściej występowała w miniówkach.

Traf chciał, że często pielęgnowała grządki ogrodu przy samym płocie, oddzielającym posesję Stanisława.

Niestrudzona dziewczyna musiała się przy wytężonej pracy solidnie nachylać. A traf chciał, że miała na sobie wtedy akurat wyjątkowo wydekoltowane bluzeczki. Dwie pełne półkule raźno podskakiwały przy ogrodniczych zabiegach nauczycielki.

Obaj mężczyźni, zza winkla, bacznie śledzili jej starania.

- Widzisz młody, to się nazywa "cyce jak donice"! - teatralnym szeptem syczał wnukowi prosto do ucha podniecony Staszek - widziałeś kiedy takie?

- A jak one się pięknie kołyszą... Ech... pewnie chciałbyś dziadek, żeby tak przed tobą je pohuśtała?

- Pietrek... już ja bym jej rozbujał te dzbany! Oj, rozbujał!

Marta, łowiąc większość dolatujących wyrazów, kraśniała z zachwytu.

"A to wam się zachciewa! Kołysała, huśtała... chcielibyście zobaczyć takie dyndające... nagie... puchary... A doceniajcie. Doceniajcie, jakie mam obfite!"

Nauczycielka posiadała niezwykle rozwiniętą wyobraźnię. Niemal natychmiast zwizualizowała sobie staszkowe fantazje. Wyobrażała sobie, jak pochyla się nad nim i nagimi "zderzakami" wysuniętymi z koronkowych miseczek stanika, potrząsa nad sąsiadem, wywija niczym w tańcu.

Kobieta miała na sobie niezwykle króciutką, dżinsową minispódniczkę. Toteż panowie zyskali doskonały obraz jej długich nóg.

- Widzisz młody, jakie ona ma zgrabniusie giczki! Jak łania!

Piotrek przewracał oczami. Sąsiadka podobała mu się szalenie.

- Dziadek... brak słów... Epickie!

- Nie gadaj gówniarzu, że brak ci słów... Bo ja dobrze wiem, jakie słowa przychodzą ci do głowy!

- Co też... dziadek... skąd niby wiesz? Jakie?

- Ano takie, że chciałbyś, żeby ta nasza, powabna pani nauczycielka, te swoje apetyczne nóżki, wdzięcznie rozkładała! Ha ha ha!

Martę, jakby ukłuło.

"A ty stary zbereźniku! Takie masz o mnie myśli?! O mnie, rozkładającej "apetyczne nóżki"?! No ładnie, ładnie..."

Kobieta zaskoczyła się, że słowa sąsiada, tak diabelsko ją podnieciły.

Może dlatego Marta odkręciła się tyłem do podglądających ją mężczyzn? Wypięła w ich stronę swój pokaźny, acz bardzo foremny tyłek. Jego kształt uwidaczniał się wyraźnie, gdyż spódnica posiadała nader obcisły krój.

- Patrz młody, jak to się soczyście pręży! Jak smacznie wypina zadek! Cudny zadek! Jak marzenie... Ech... nie chciałbyś tak teraz właśnie, zajść ją od tyłu???

Piotrek westchnął.

- I co dziadek... żeby dać jej klapsa? Solidnego klapsa w tę apetyczną dupeczkę?

Marta aż wzdrygnęła się. Jej wyobraźnia nie przestawała się rozpędzać. Wyobrażała sobie, jak młodzian właśnie "zachodzi ją od tyłu"... Jak zamachuje się, by przyrżnąć jej soczystego klapsa w pupę.

"Ech, wy hultaje! mielibyście chrapkę na mój kuperek! Podszczypnąć! Klepnąć! A może nawet co więcej??? Pomacać... Och... tak... solidnie zmacać..."

Czuła, jak jej ciało przechodzą dreszcze. Wypięła się jeszcze mocniej. Króciutka spódniczka podwinęła się znacznie wyżej. Do uszu nauczycielki doleciała odpowiedź Stacha.

- Ej, ty młody, głupi... Klapsa? Ha ha ha... Patrząc na ten zad, miałbym ochotę na coś zupełnie innego... ha ha ha!

Po skończonej pracy w ogródku, Marta opalała się na kocyku. Celowo założyła nad wyraz skąpy komplecik. Obaj mężczyźni, jakby pełnili straż przy płocie, nie odstępowali go nawet o krok.

Obserwowali, jak ich sąsiadka wciera w swoje ciało krem do opalania. Jak masuje pośladki, wreszcie piersi. Przy czym, wtedy, miseczka stanika na tyle się odchyliła, że mężczyźni zdążyli ujrzeć jej pierś w pełnej krasie, z wyraźnie zarysowującą się brodawką.

- Co młody? Pomógłbyś jej z tym kremem, co nie?! Powcierałbyś go w te śliczne cycuszki?! Pewnie by cię od nich siłą nie oderwał, tak byś się do nich przyspawał?!

- A ty dziadek, to może nie?! Jakbyś ty się dorwał do smarowania jej pupci, to pewnie byś się tak rozpędził, że byś jej przesmarował też cipkę!

- A żebyś wiedział! A przesmarowałbym! I jej słodką cipeczkę... Ale... nie ręką... oj... nie ręką!

Marta zadrżała. Jej wyobraźnia nie hamowała. Podsuwała jej obraz, jak Stach - potężny chłop, bierze krem do opalania, by ją posmarować. Po czym nakłada na wielkiego, prężącego się członka, porośniętego siwymi włoskami...

***
O ile Piotrek widywał ładne kobiety, wszelkiego wieku w mieście, Staszek rzadko bywał poza wsią, zwłaszcza teraz. Dlatego tym chętniej, tym łakomiej, patrzył na sąsiadkę za płotem. Tego dnia, było nie inaczej, stojąc przed gospodarstwem, oceniając, co byłoby jeszcze do zrobienia, gapił się za płot. Piotrek zapracowany w szopie, szykował sprzęt do pracy w polu, zaś Staszek podszedł do płota, zagajając kobietę:
- Dobry panience. Zawsze z waszym przyjazdem wiem, że to ta najlepsza część roku!

- Dzień dobry panu! Miło to słyszeć. Ja również kocham wakacje! - wdzięczyła się, uśmiechając i kręcąc loka za uchem - uwielbiam, wręcz kocham tu przyjeżdżać. Nie przesadzam! Wręcz jestem zakochana w tym uroczym zakątku!

"Jaki muskularny ten chłop! Pewnie krzepko by dzierżył w swych silnych łapskach, tak kruche dziewczę, jak ja!"

- Zawszeć miło popatrzeć, jak wieś ożywa. O tak, jak u mnie, przyjedzie taki Piotrek i już się dzieje. A jeszcze jak sąsiadka jest, to tym lepiej, bo tak pełniej. A tu miejsca dla wszystkich! Panienka nie wie, ile tu się zmieści! Ile upchnąć można! Ile wcisnąć! - Zdawało się, że mężczyzna nieco odpłynął, dwuznacznie ciągnąc wątek, wpatrując się jednocześnie na dekolt kobiety.

Marta zatrzepotała rzęsami i spuściła wzrok, zakłopotana dwuznacznymi skojarzeniami.

- Wcisnąć...? - dopytywała cicho.

"Zastanawiałam się, czy mu się spodobałam... ale on tak patrzy na mnie... na moje cycki! Że... nie powinnam chyba mieć wątpliwości."

- Ano tak, przecież tu tyle przestrzeni, pola, szopy, toć wszędzie można się tu podziać, ba nawet zgubić! A do tego, w jakimś ciekawym miejscu znaleźć! Nigdzie jak na wsi! Panienka zapamięta! - dodał, teraz patrząc na jej biust śmielej, a po chwili znów w jej oczy.
-Ale... nie zatrzymuję i mnie do pracy trzeba, ale jak już panienka jest, zapraszam którego wieczora na słodką nalewkę własnej roboty! Tak na powitanie i na start sezonu. Hę?

- Ojej! Jest pan przemiły! Co prawda mam słabą głowę... ale chętnie się stawię...

"No dalej się gapi mi na cycki! A dobrze, że założyłam tę bluzeczkę z takim śmiałym dekoltem! Pewnie nawet widzi tę seksowną koronkę stanika?
Swoją drogą - interesujące skojarzenia... szopy... pola... W tylu miejscach można zostać zbałamuconą... A co do wciskania... ciekawe jak to jest... gdy taki mężczyzna jak on, taki dojrzały... postawny... się wciska?!"

Odchodząc, nie przyuważył nawet że zaczepił spodenkami o dość sporą i nieregularną dziurę, która mimo wszystko miała kształt okręgu.
- Cholera! Nie zabiłem tego i się wszystko zaczepia! - dodał niezadowolony na głos. Sama dziurka przywodziła na myśl jednak masę skojarzeń, tym bardziej, że wypadała na wysokości krocza, którym właśnie zaczepił...
- To do potem! - powiedział i zaraz sam zniknął w szopie, gdzie dało się go słyszeć, jak zaczął rozmawiać z wnukiem, nie jednak na tyle głośno, by zrozumieć treść rozmowy.

Marta najpierw zrobiła pranie i powiesiła na sznurze swoje seksowne fatałaszki; a to króciutkie spódniczki, a to czarne pończochy - kabaretki, a to czerwone, koronkowe body, wreszcie seksi biustonosz - porządnie dokumentujący jak duże posiada piersi, a także skąpe i prześwitujące stringi.
Wszystko to zawisło tuż przy płocie sąsiadów, jakby po to, by mieli obraz tego, co zgrabna nauczycielka skrywa pod swymi spódniczkami i bluzeczkami.

Oni, pochłonięci pracą, na swoje nieszczęście nie widzieli tego, co wieszała, ale... zobaczyli gdy schodzili na zupę. Uciekając przed największym słońcem i idąc na chwilę odpoczynku, dobrze dojrzeli co wisiało za płotem i obaj podeszli, nie siląc się na szukanie pretekstu, byle z bliska podejrzeć bieliznę, jakiej na oczy żaden z nich nie widział, nie mówiąc już o tym, by kiedykolwiek zobaczyć ją na kobiecie.
- Jak żyję, takiego czegoś nie widziałem - powiedział Staszek, niezwykle zadziwiony wyszukanymi strojami.

Piotrek popatrzył nieco speszony na dziadka, ale szybko wrócił wzrokiem na wywieszoną bieliznę.

Marta podsłuchiwała ich z ukrycia, jakie stanowiły gęste krzaki.

"A niech widzą, jakie majtusie opinają mój tyłeczek! A nich widzą, jak dorodne są moje piersi... To musi podziałać na wyobraźnię zarówno młodziaka, który pewno za dużo nie widział, jak i starego - na wsi takich rzeczy się nie kupi..."

- Młody, takich to pewnie nawet twoje koleżanki nie noszą co?

Piotrek nie wiedział co odpowiedzieć, nie czując się do końca komfortowo w tej rozmowie.
- Być może - odparł zdawkowo.
- A widziałeś cyckonosz? Wielkie ma kule, nie? Doje! Jakby miała dziecko, to ci mówię młody, doiłbyś! Jak jałówkę! - Powiedział, ubawiony swym żartem mężczyzna.
- Dziadku! - Skarcił go młody, niemniej widać było, że jego wzrok utkwił na staniku.


"No tak... pewnie wyobrażacie sobie moje - jak to mówicie - doje - w tej misternej koronce... wyobrażacie sobie, jak ten seksowny materiał mi je opina i... zdradza wielkość, kształt... moich sutków i brodawek..."

Przymykając oczy, nie mogła się powstrzymać i zaczęła przez bluzkę i biustonosz, pieścić dorodne piersi...

Nie widzieli jej, za to bieliznę, mieli jak na dłoni. Gapili się jeszcze dobrą chwilę.
- Chodźmy zjeść, trzeba wracać - rzekł Piotrek.
- Zaraz młody, jak wróci. Bo przecież nie będziesz się wtedy gapić, nie wypada.

Marta ukradkiem przysłuchiwała się męskim głosom.

"A może młodziaku, zechcesz mi ukraść moje majtunie! Taki fetysz u chłopców nie byłby niczym zaskakującym... a potem, w toalecie, wykorzystałbyś je do zupełnie niecnych celów... owinąłbyś sobie nimi swój trzonek... a potem... a potem podrzucił mi, takie całe mokre... nasączone pewną substancją..."

Marta intensywnie ściskała swoje piersi, ugniatała je aż do bólu, jakby robił to jakiś napalony uczniak...

Dziadek wreszcie zebrał się do domu, idąc pierwszy, zostawił Piotrka, nie wiedząc nawet, że ten zamiast pójść za nim, wychylił się, próbując coś zagarnąć. To co zdołał chwycić, to stringi, które momentalnie wsunął do kieszeni spodni. Nie było w nich dużo materiału, więc nawet mocno nie wypchały kieszeni, dlatego jego "zbrodnia idealna" uszła płazem, bo jak okiem sięgnął - nikogo nie widział.

Marta z uśmiechem obserwowała scenę.
"Ach, ty złodzieju majteczek! Oj sponiewierasz ty je! Sponiewierasz! Choć pewnie bardziej marzyłbyś o sponiewieraniu mojej - jak wy to tam gówniarze mówicie? - mojej fretki..."

Po jakimś czasie mężczyźni wyszli na zewnątrz. Staszek pierwszy, stanął z kawą w szklance, patrząc na pozostawione w polu sprzęty.
Co ciekawe, nie było wciąż Piotrka... to mogło wzbudzić pytania zwłaszcza w głowie nauczycielki, po tym, jak widziała, czego się dopuścił.
Staszek znów rzucił okiem na sznur z bielizną, a po tym ruszył pod płot, jakby chciał zorientować się, gdzie jest sąsiadka.

Marta dostrzegła ruch mężczyzny.

"Ten stary  huncwot chciałby mnie podejrzeć! Niedoczekanie! Ale... zaraz, zaraz, czy to nie byłoby ekscytujące, gdybym miała świadomość, że on obserwuje jak pieszczę swoje piersi... lub... podciągam spódnicę... i pieszczę swoją myszkę? Byłoby... oj, byłoby!"

Dlatego usadowiła się wygodnie na trawie, znów chwyciła piersi w dłonie i poczęła je pieścić, jednocześnie przymykając oczy i wzdychając cichutko, acz przeciągle.

- Aaaaaaa... aaaaaaaachhhhh...

Zasłyszał głos i dziękował Bogu, że był teraz sam. Rozejrzawszy się po jej podwórku, przeczesywał spojrzeniem również krzaki, szukając choćby najmniejszej wskazówki, skąd mógł dochodzić dźwięk. Ruszył wzdłuż płotu, by lepiej dojrzeć dalszą część podwórza. Szedł cicho, do tego z każdym krokiem coraz bardziej podekscytowany.

Marta, słysząc kroki i domyślając się, że już ją podgląda, speszyła się, lecz świadomość, że może ją z ukrycia obserwować - podnieciły ją niezwykle intensywnie, aż serce zabiło mocniej i zdopingowały do działania.

"Boże! Ale głupia piczka ze mnie! Dlaczego tak mnie to nakręca?! Dlaczego takie durnoty śmigają mi po głowie, że mam wielką ochotę zadrzeć kieckę??? Nie, no przecie tego nie zrobię..."

Jakiś czas wahała się, jakby biła się z myślami. Wyraźnie drżały jej ręce. Wreszcie, jakby przemogła się i... podciągnęła delikatnie spódnicę. Niezbyt wysoko, na tyle jednak, że oczom podglądacza odsłoniły się seksowne koronki wieńczące pończochy...

Staszek patrząc uważnie, wreszcie wypatrzył coś, co sprawiło, że rozedrgana ręka ulała kawy ze szklanki, a ta pociekła na trawę. Rozdziawił oczy ze zdziwienia, widząc tak podniecający obraz. Jak żył, tych dobrych sześćdziesiąt lat z kawałkiem, tak młodej i atrakcyjnej kobiety nie widział. I te pończochy, i ... i to co robiła ta - jak ją nazywał w myślach - picz. Chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język, więc szczęśliwie nie zdradził się i nie speszył jej jeszcze. Momentalnie złapał się za krocze. Mimo wieku, był wciąż bardzo sprawnym mężczyzną.

Marta po podciągnięciu spódnicy, rozszerzyła uda, po czym jej dłoń poczęła suwać się po wewnętrznej stronie ud. Sprawiało jej to niemałą przyjemność, podwójną, gdyż potęgowaną świadomością bycia podglądaną.

Staszek zagryzał wargi.

Nauczycielka coraz wyżej unosiła spódnicę i coraż żywiej masowała uda. Wzdychała przy tym cicho:

- Achhh... ach...

"A może bym tak przesunęła dłoń wyżej... na majtki?" - pomyslała, po czym natychmiast skarciła się w myślach - "zwariowałaś babo! Chcesz tak bezwstydny widok zafundować temu dziadydze?! Wstyd, jak diabli!"

Dłoń zaczęła błądzić po udach, powyżej lini pończoch. Wreszcie zaczęła zbliżać się do obszaru okrytego koronkowym materiałem majtek.

Stach w duchu zagrzewał ją do boju.

"O żesz, ty mała suczko! Złap się za psitkę! Pokaż, gdzie cię swędzi! Pokaż, gdzie chciałabyś poczuć twardego, mięsistego bolca!

Jednocześnie sam schwycił przez spodnie swą mięsistą, coraz twardszą męskość.

Marta, jak na rozkaz, wykonała zadanie. Jej dłoń wjechała na koronkę i przez nią, delikatnie pieściła swą szparkę.
- Ach... ach... - wzdychała.

Sąsiad wariował. Pocierał kuśkę przez spodnie.

- O żesz kurwa! - mamrotał pod nosem - złap się porządnie sama za kuciapkę! Wytarmoś ją! Poszturchaj! Tak, jak to ja tobie bym ją wyszturchał jak złoto! Oj, wyszturchał, ażbyś nie mogła chodzić!

Marta wychwytywała ten szept. Aż nią wstrząsnęło, gdy dotarł do niej sens wysapanych słów.
"Ojej! Zdaje się, że nie dość, że jestem podgladana, to jeszcze wzbudzam jakieś emocje! Czyż to nie ekscytujące?!"

Jej dłoń szybciej poczęła masować cipkę.

Staszek wpatrzony w nią, przez materiał masował krocze, które przez to napuchło momentalnie, a luźne, krótkie i ubrudzone spodenki teraz opinały się na jego wypchanym członie.

Drugą ręką trzymał wciąż szklankę i upił z niej kilka łyków na tyle niedbale, że oblał się, na co jednak nie zwracał uwagi.


Tymczasem z okna na poddaszu patrzył się na wszystko Piotrek, trzymając w rękach  młodego penisa, owiniętego bielizną nauczycielki. Ręka bynajmniej nie pozostawała w jednym miejscu, lecz tarła przyrodzenie, obciągając zeń skórkę.

Nie mniej wytwale pracowała dłoń Marty.

- Aaaa… achhhhh… aaaaaa! – Wzdychania kobiety stawały się coraz głośniejsze.

Coraz szerzej rozkładała nogi, aby móc lepiej manewrować ręką, która tarła równomiernie materiał na cipce.

„Boże! Co ja, głupia piczka, wyprawiam! Wstyd! Tylko... Dlaczego myśl, że jestem podglądaną w tej sytuacji, mimo, że tak mnie krępuje, jednocześnie tak bardzo podnieca!”

- Aaaaaa... aaaaaa! Aaaaaa!!!

Kobiece jęki Stach słyszał bardzo dobrze. Ręka masująca krocze operowała mocno. Wgapiony w sąsiadkę, Staszek brandzlował się bez skrępowania, spodziewając się, że taka okazja może się już więcej nie powtórzyć.
Dokładnie to samo myślał i robił Piotrek, stojący w oknie i dochodzący już, a by nie ubrudzić niczego, wykorzystał to, co miał akurat w ręce. Majtki nauczycielki. Zatrzymał na nich całą porcję nasienia, jaka wystrzeliła hojnie z jego penisa. Chłopak z wyrazem ulgi nie przestawał jednak, trąc swą kuśkę już bez bielizny. Tą ułożył na parapecie ostrożnie, pozwalając by sperma zasychała na materiale.

Marta, trąc materiał na swym łonie, powoli zsuwała go z siebie.

"Boże! Co ja wyprawiam! Mam im pokazać moją brzoskwinkę?! Przecież umrę ze wstydu! A z drugiej strony... Czy to nie byłoby podniecające? Oj... byłoby! I to jak! A... co tam... Niech dranie zobaczą moją nagą piczkę! Jezu! Dlaczego to mnie tak podnieca?! A jak w takim razie, musi podniecać ich?! Młody, być może nie widział nigdy na żywo kobiecej szparki, a stary pewnie dawno nie widział... a już na pewno nie takiej wypielęgnowanej, jak moja..."

Stringi, zazwyczaj skąpe, w tym wydaniu były nadzwyczaj wąskie. Łatwo zsunęły się na bok.
Delikatny paluszek zgrabnie wjechał, a następnie posuwał się wzdłuż wąskiej szczelinki.

"Widzą mi ją! Te ancymonki widzą moją psioczkę!"

Ręka Staszka przekradła się pod spodenki, by złapać za soczysty kawał mięcha jakim dysponował i masować go już bezpośrednio. Obciągał go silnie pobudzony tak, że szklanka już pusta, wylądowała pod płotem. Schylił się, by wpatrywać się możliwie uważnie. Osłonięty przez płot, masował przyrodzenie, wgapiając się w sąsiadkę i śliniąc się odruchowo na ten widok, jak pies czekający na pełną miskę.

"O tak, ty nasza sąsiadeczko! O tak! Wymaltretuj swojego pieroga! Wymaltretuj ostro! Wyobraź sobie, że to mój wąż ładuje ci się do jamki!
Chłopak w domu nie próżnował, walcząc o drugi szczyt, najpewniej z finałem również na jej majteczki. Te ledwie wchłaniały pierwszą porcję, a młody, jurny mężczyzna już walczył o kolejną dawkę.

Marta tymczasem, zrazu nieśmiało, wsunęła paluszek do środka.

- Achhhh! - jęknęła głośniej.

"Czyż nie ten właśnie, smakowity widok, moi panowie, jest dla was najcenniejszy - moja bezbronna dziurka, w którą dokonywany jest akt wtargnięcia!"

- Aaaaa... aaaaa!
Zrugała się sama nieco, w myślach: "Boże! Co też ja wyczyniam?!"

Po czym jej myśli, poszły innym torem:

"Ciekawe, czy widzą, jak starannie wydepilowana jest moja myszka... ciekawe, czy zauroczyłby ich cieniutki paseczek nad nią...?"

Paluszek kobiety wchodził w coraz wyższe obroty. Zaś jęki Marty stawały się coraz głośniejsze, osiągając wyższe tony..."

- Aaaa... aaaaaaaaaa... aaaaaaaaaa...

Dwaj mężczyźni gapili się na nią, jak na zdobycz, obaj do granic podnieceni i spragnieni i każdy najchętniej zastąpiłby jej palce ale... teraz ich palce były zajęte, opinając się na członkach. Każdy z nich. W tym Staszek, który obsunął spodnie, by wyjąć na wierzch dorodnego kutasa, jakim celował w płot. Zanosiło się, że to na nim zostawi ślad swojej ulgi. Mocno pracował wpatrzony w piczkę nauczycielki, przy tym próbował nie wydawać zbyt głośnych jęków. Piotrek miał o wiele łatwiej i już grymasił twarz, będąc na progu kolejnego tryśnięcia.

Paluszek przyspieszył, zgrabnie naśladując ruchy frykcyjne w ostatniej fazie. Wyglądało to, jakby dzięcioł wydziobywał dziuplę… Tak jak dziób ptaszka znika w dziurce i się pojawia, tak pracowały paluszki.

- Aaaaa aaaaaa aaaaa! – Jęki kobiety, jeszcze głośniejsze, zdradzające przeżywaną ekstazę, przeszły w stękanie.

„Jezu! Ale wariatka ze mnie! Wariatka?! Raczej... dziwka. Choć nie wiem, czy zawodowa dziwka odegrałaby to tak podniecająco...? Prawada, panowie?! Czyż nie zgrabnie zagrałam stosunek? Czyż nie mistrzowsko odgrywam orgazm?!”

Każdy z obu mężczyzn myślał tylko o jednym - że to on pragnął być w niej i to w niej kończyć, niestety było inaczej i tak Piotrek kończył znów na jej majtkach, ochlapując do tego strumieniem nasienia parapet. Staszek trysnął zaś na płot z jękiem, jaki nieco głośniej wydarł się z jego ust. Patrzył jeszcze z wyrazem spełnienia na jej szparkę, nie mogąc wyjść z wrażenia. Przecie, niedawno co przyjechała, a już zafundowała takie widowisko. Teraz był pewny, że następnej okazji nie przepuści, tym bardziej że kolejna mogła być, w jego nieśmiałym marzeniu tą, gdzie to on wepcha palce, a może nie tylko palce...

Marta przez moment pozostawała w tym stanie, w bezruchu.
Nie ruszała spódnicy, która nadal pozostawała zadarta, nie ruszała nogami, pozostawiając je rozłożone na boki.
Wyglądała, jakby była totalnie wykorzystana.

"Boże!Co ja robię?! Powinnam czmychnąć czym prędzej do chaty! A tymczasem... zostawiam zadartą kieckę, żeby mogli oglądać moją nagą piczę... Ach... Niech wyobrażają sobie, jak się przezentuję, gdy zostałam do imentu wyeksploatowana... wręcz - zajeżdżona..."

Młody wreszcie ubrał spodenki i zszedł na dół, trzymając w ręku jej stringi. Nie wiedział co z nimi zrobić. Odwiesić? Ostatecznie spodziewał się, że po takim widowisku, sąsiadka wróci pewnie do domu, na co liczył, bo mógłby je sam odwiesić niepostrzeżenie, oblepione jednak i z wyraźnymi śladami...

Staszek schował penisa do spodni nie patrząc nawet na to, jak po płocie spływało jego nasienie. Nie odchodził jednak, gapiąc się na nią do samego końca, jakby bał się, że już więcej nie skorzysta.

Po dłuższej dopiero chwili, Marta powoli zebrała się. Poprawiła majtki, wstała, ułożyła spódniczkę.

Udając, że nie dostrzega Staszka, jakby sama do siebie powiedziała:

- Czas odpocząć... najlepszy sposób, to poopalać się.

Po czym poszła do domu przebrać się i już po chwili była w sadku z kocem, ubrana w kostium kąpielowy.
Ułożyła się dokładnie na wprost kępy krzaków, jakby celowo prokurując mężczyznom doskonałe miejsce do jej podglądania.

Staszek złapał za szklankę i wrócił na moment do domu, Piotrek wyszedł i widząc, że nikt nie patrzy, podrzucił na powrót skradzioną bieliznę. Po drodze, idąc, ujrzał ją ponownie, w stroju kąpielowym, co podnieciło go znów, nie mniej niż wcześniej. Zaraz dołączył jednak dziadek, który rzekł w głos.
- Tu Jesteś! No... bo robota czeka, trzeba korzystać, pogoda jest, można i robić albo... się opalać! - To mówiąc, wymownie popatrzył w kierunku sąsiadki.

Marta rozłożyła się na kocyku i natarła kremem do opalania.

Potem jakby rozejrzała się wokół, czy aby jej nikt nie widzi, po czym uspokojona, rozpięła stanik i zdjęła go.

Położywszy się na plecach, tym samym dawała najlepszy możliwy widok na swój biust.

Obaj byli w polu, ale na tyle niedaleko by widzieć ją w pełnej krasie. Przez długą chwilę wpatrywali się nawet, nie siląc się, by udawać żę pracują, dopiero zaraz, orientując się, że zwlekali za długo, by nie wzbudzać podejrzeń, zaczęli pracować, ale opieszale. Staszek rwał sie najmocniej w jej kierunku i ożywiony zaraz szukał pretekstu by podejść bliżej.

- Zostań tu młody. Pracuj. Ja przyniosę jeszcze może jakie narzędzia do pomocy. - To powiedziawszy zostawił go, idąc w kierunku szopy. Idąc po drodze, dobrze wiedział co zrobić, by złamać dystans. Podszedł celowo do płota, by przewieszony na nim stary dywanik, zrzucić dokładnie na stronę jej sąsiadki.
Obchodząc działkę na posesję obok i idąc pod płot mijał ją już z bliska, wgapiając się w jej cycki rozbudzonym spojrzeniem.

Marta udawała, że nie widzi starego, dumnie prężyła nagie piersi.

"Ciekawe, jak dobrze widzą te moje cycki?"

Staszek patrząc się z bliska, poczuł jak ponownie wariuje i niemal traci kontrolę nad ciałem. Nie sztywniał tak szybko jak młody, ale niechybnie nauczycielka działała na niego i pobudzała skutecznie. Przedłużał moment podnoszenia dywanika, ale gdy wreszcie go przewiesił, ruszył powolnie wracając na pole, ale mijając ją... zatrzymał się gapiąc rozpalony i znów łapiąc za krocze...

Marta dostrzegła dziwne zachowanie sąsiada.
"Kurcze... chyba nie powinnam ich tak prowokować... Wystawiać na widok - gołe cycki... Z drugiej strony... przecież to takie urocze... Niech sycą się, niech podziwiają, jak oni to mówią - moje zderzaki... - niech widzą, że mimo, że obfite, to jednak są zgrabne... Pewnie z daleka widzą brodawki..."

Wnuk gapił się, mimo, że z oddali, markując robotę, za to wpatrzony z bliska Staszek wreszcie się przełamał.

- A... nie wypada ich przed słońcem jakoś... kremem wysmarować? Ja mogę sąsiadeczce pomóc! - Powiedział nie wytrzymując. Ten widok przyciągał go silniej, niż rozum powstrzymywał przed nieodpowiedzialnym zachowaniem.

- Ojej! Ojej! - Marta udała, że dopiero teraz go zobaczyła. - Jak tak można podglądać kobietę?!

Zakryła dłońmi piersi, udając o wiele większe zawstydzenie, niż było naprawdę.

- Jeśli sąsiad chce być taki pomocny, to może posmarować mi plecy.

- Ale na plecach to sąsiadka leży, a tak to byśmy wysmarowali te cycunie, to przynajmniej się ładnie zarumienią, a nie przypieką. Ale plecy też mogę. Ja wszystko mogę! - Dodał ofiarnie wyrywając się do pomocy.

- No wie pan... panie sąsiedzie... chyba jest pan nadto ochoczy do pomocy...
Przestraszyła się. Szybko, na jego oczach, drżącymi dłońmi, zakładała biustonosz.

Stach nie mógł przeboleć, że spartolił taką okazję.

"Po cholerę mój niewyparzony język plótł o cycuniach! Już dałaby mi posmarować plecy, a potem sytuacja by się rozwinęła, a tak..."

 A tak kobieta po prostu założyła bustonosz, w obawie przed nazbyt rozgorączkowanym sąsiadem.

Marta obawiała się go nieco. "A co będzie, jeśli pozwoli sobie na zbyt dużo?" Po czym czmychnęła do domu.

Jednak odwiedzin - nie odpuszczała.

Punktualnie o osiemnastej trzydzieści stała na progu sąsiadów.

Stach żałował, że nie udało mu się ugrać więcej, nie mniej na wieczór przygotował, co trzeba. Umył się po pracy, podobnie jak i Piotrek.

Staszek siedział już w żółtawej koszuli, nieco wyblakłej, z lekkiego zwiewnego materiału. Zapinana na guziki, których do końca nie zapiął. Leżała świetnie na tych barczystych, szerokich ramionach. Niżej, czyste, schludne, beżowe spodnie trzy czwarte. Ot, jak się patrzy.
Piotrek miał biały t-shirt oraz oliwkowe spodenki, nie nadające się do pracy, krótkie i opinające się lekko na jego zgrabnym, męskim tyłku.
To on otwierał drzwi sąsiadce, spodziewając się, że to musi być ona. Poczuł też dziwny dreszcz na samą myśl, że zobaczy ją znów, i to z takiego bliska.
Staszek już postawił nalewkę na stoliku w kuchni.

Marta dzierżyła w rękach butelkę swojskiego wina, niezrównanej produkcji jej cioteczki.

Wcześniej bardzo długo szykowała się do wyjścia, założyła pończochy – kabaretki, rozkloszowaną, czarną spódniczkę. Mimo, że nie zakładała nawet w najmniejszym stopniu, że mężczyźni dojrzą, co ma pod tą spódnicą – i tak długo dobierała bieliznę. Koronkowy, prześwitujący stanik i takież, do kompletu majteczki.

Długo malowała się, starannie dobrała krwisto czerwoną szminkę.

Piotrek widząc ją w drzwiach westchnął, nie kryjąc zachwytu i urzeczenia.
- Dzień... dzień dobry. - Wydukał i odsunął się, zapraszając do korytarza. Puszczał ją przodem, licząc że przy okazji popatrzy sobie od tyłu na sąsiadkę. Same kabaretki rozpaliły jego młode zmysły. Do tego seksowna spódniczka, obcisła bluzka...

- No miło powitać w progach skromnych. Proszę, panienka siądzie, ja naleję.
Sstach sięgnął za staromodny kryształ, w którym znajdowała się nalewka i rozlał go do trzech kieliszków.

- Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór, obu panom!

Przeszła przez pokój, zalotnie kręcąc tyłeczkiem, który to ruch zgrabnie i zamaszyście podkreślała rozkloszowana spódniczka.

Kobieta uśmiechała się do obu mężczyzn.

„Kurcze, jacy oni są postawni! Krzepcy! Mogłabym znaleźć się w ramionach każdego z nich! Skoro ich koszule tak są upchane przez mięśnie, to czym wypchane są ich spodnie… Chyba każdego z moich uroczych sąsiadów mogłabym poczuć blisko… ”

- Proszę, proszę. Proszę siadać. - Zachęcał Staszek, wskazując nauczycielce krzesło z oparciem. Białe, sprzed epoki.
Sam złapał za kieliszek a zaraz to samo zrobił Piotrek, dosiadając się do stolika.
- Za zdrowie gościa. Co by częściej gościł w naszych progach!
- Ja mam taką słabą głowę… - biadoliła patrząc na kieliszek.

„A może oni już mają jakiś chytry plan, żeby po mocnym alkoholu zaszumiało mi w głowie… specjalnie po to, żeby mnie mogli niecnie… wykorzystać…?!
No właśnie? Co tu robić w sytuacji, gdyby oni zaczęli się do mnie dobierać??? Cóż… przecie przy takich barczystych typach – bezbronna, słaba kobietka, taka jak ja – nie miałaby najmniejszych szans… No i to koniec wsi, tu nikt nie usłyszałby moich pisków… czy krzyków… Zatem jedyne, co mogła bym zrobić… to chyba, niestety… im ulec…”

O dziwo, Marta podnieciła się tą niepokojącą myślą.

- To nie jest mocna nalewka. Słodka i owocowa. Można jej wypić więcej, niż klasycznej gorzałki. - Powiedział zgodnie z prawdą, a przez to, że była tak smaczna, bardzo podstępnie potrafiła upić.
Wychylił kieliszek, podobnie młody, a Staszek już łapał za szkło, by lać do pełna na nowo.

- No... A panienko... panienka na długo? Na całe lato może?

- Może... może... jeszcze nie zdecydowałam, możliwe, że zostanę na dłużej.

- Dobrze, dobrze. Tutaj dożynki są potem, warto! A i po drodze, latem, jeszcze jeden festyn robią, taki lokalny, taka potańcówka! Tu jest co robić, naprawdę! - zachęcał Staszek.
Piotrek patrząc się na dziadka, wymieniał wzrokiem to ją, to jego.
- A pani... właściwie to czym się zajmuje w mieście?

- Okazuje się, że ciocia może w sanatorium trochę pobyć… więc to by dało mi wolny dom na całe lato… A z zawodu jestem nauczycielką. Uczę historii w liceum.

„Kurcze… znowu mi się gapią w dekolt… no tak, przecież moje cycki mieli okazję już sobie poobserwować… Zaznajomili się z nimi całkiem nieźle…”

-Hah! Zawsze lubiłem! - Powiedział wtrącając się Staszek. Za to Piotrek zasłyszawszy odpowiedź, zmieszał się. Widać takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
-No... i ja jestem w ogólniaku. - Powiedział patrząc na nią, ale jego wzrok, siłą rzeczy, uciekał na dekolt, co próbował jeszcze markować. Staszek zaś - ani trochę. Za to podsunął znów kieliszek bliżej niej. Pełny.

- Co pan lubił, panie Staszku? Historię? - prowokowała.

„Czy historyczki? Coś czuję, że przespanie się z nauczycielką, stanowiłoby dla nich niezłe wyzwanie… Zaliczenie mnie, to dla nich znaczyłoby coś! Tęgi powód do dumy. Jeszcze chłopak chwaliłby się kolegom, że rozkutasił belferkę…”

- No dobrze wypiję i ten...

- To nie miasto, to wieś. Tu się pije! - Postawił sprawę jasno Staszek i od razu wychylił kolejną kolejkę, ale dalej nie polewał. Przynajmniej nie od razu.

- No.... i następnym razem to odważniej. Trzeba sobie pomagać. - Tu nawiązał do sytuacji podczas opalania. Piotrek popatrzył na nauczycielkę teraz znowu nieco wycofany, ale widać było, po błądzącym wzroku, że hormony brały górę.

"Najwyraźniej młodziak zazdrości swojemu dziadkowi... i odwagi i obycia... Natomiast chyba w jednym się nie różnią... w poświęcaniu uwagi mojemu dekoltowi..."

- Rozumiem... sama pochodzę ze wsi... ale ja mam naprawdę słabiutką głowę...

- A ja przecież dużo nie nalewam i nie gonię z piciem. - przyznał Staszek.
- Poza tym Piotrek też jeszcze nie powinien, nie ma osiemnastu lat chociaż...wyrośnięty taki, a rodziców tu nie ma, to niech ma coś z wakacji. Ale nie do przesady.
Chłopak spuścił głowę na kieliszek po czym mocniej załapał go w ręce.

- Zatem panowie... za udane wakacje! - Uśmiechnęła się nauczycielka, wznosząc toast.

Czuła się, z jednej strony nieswojo, z drugiej odczuwała specyficzny rodzaj ekscytacji, że jest sam na sam, z dwoma mężczyznami.

Ponownie wychylili zawartość kieliszków, a gospodarz patrząc teraz śmielej w kierunku biustu sąsiadki, prawił dalej.
- No...a panienka to... na panienkę czeka kto w mieście? - Pytanie bardziej prywatne, z łatwością przeszło mu przez usta, a widać odpowiedź zaciekawiła również jego wnuka, bo ten uniósł od razu głowę.

- Cóż... - Marta, jakby zamyśliła się - na panienkę nikt nie czeka w mieście... Tak się akurat składa, że panienka jest samotną kobietą...

"Czy w ten sposób dokładam do pieca? Czy jakby składam deklarację - jestem dość łatwa do poderwania?"
- Taka ładna, i taka samotna? W tym mieście ja mówiłem, tam już nie ma porządnego chłopa. Całe szczęście, że na wieś przyjechała. Ba, tu to nawet z takiego Piotrka zrobimy mężczyznę! Z resztą, on już nim jest, coraz bardziej. - powiedział, patrząc nań pewny siebie.
- Panienka tu naprawdę dużo znajdzie. Jeśli szuka, ale musi mieć otwartą głowę, ale wy, miastowi to pewnie macie, bo u was to wszystko można teraz. Zero zasad. – Powiedział, ale nie nazywał rzeczy po imieniu, poniekąd dlatego, że sam Piotrek karcił go spojrzeniem, stopując nieco dziadka.

- Ależ panie Staszku, ja też pochodzę ze wsi! Jedynie tam uczę w szkole średniej... Ale co do zasad - to święte słowa... święte słowa... Sodoma i Gomora... rozpasanie obyczajowe... Wszelakie zboczenia... Świętości i cnoty są szargane... Cnota nie jest w poważaniu...

"Ciekawe, jak to podziała na jego wyobraźnię? Zwłaszcza - zboczenia? Cnota?"

- Jakby tutaj cnota kiedy poważanie miała - szybko zawtórował Staszek - Przecież cały urok polega na tym by to pod spódniczkę zajrzeć!

- No cóż... dla innych ma poważanie, dla innych nie ma... Czy to nie jest tak, że jedni mężczyźni szukają sobie kobiety z cnotą, a dla innych to nie ma żadnego znaczenia?

Marta cedziła słowa, co dodawało jej zmysłowości.

- Panie Staszku... na pewno na wsi tym się żyje... żeby zajrzeć pod spódniczkę...?

- Oczywiście, że tak! Zwłaszcza, kiedy kobieta taka ładna! Takie wytworne i atrakcyjne to do miasta wyjechały wszystkie, a zdrowe i jurne bo ze wsi! O tym nikt nie pamięta! One też nie chcą! - Westchnął gorzko.

- Ależ ja zawsze pamiętam, że wywodzę się ze wsi. Mam wrażenie, że wręcz podkreślam to na każdym kroku... - mówiła, kokieteryjnie poprawiając włosy - no i oczywiście dziękuję za miłe komplementa... - uśmiechnęła się.

"A więc uważa mnie za ładną! Atrakcyjną i wytworną! Oj... panie Staszku! Punktujesz! Punktujesz! Popatrz sobie jeszcze na moje zgrabne kolanka..."

- I to się ceni! I to bardzo! Jak żyje, takiego eksodusu ze wsi tom nie widział, dobrze że chociaż wracają na lato, to popatrzeć można... - Dodał rozmarzonym wzrokiem, patrząc teraz na jej sylwetkę.
Zaraz ocknął się i ponownie napełnił kieliszki.
- A może coś przekąsić co? Mamy pysznych kiełbas, pasztetów, kaszankę! A jak lubi, to mamy też co słodkiego gdzieś. Ale słodka to nalewka, a tu to trzeba to, czego w mieście nie ma. Taką grubą wielką kiełbasę, całe pęto! Takiego w mieście nie znajdzie!

- Zapewne! Nawet pan, panie Staszku nie zdaje sobie sprawy, jak ja uwielbiam poczuć w ustach taką prawdziwą, wiejską kiełbasę!

"Och, kobieto!" - pomyślała Marta sama do siebie - "wkraczasz na niebezpieczne rewiry..."

- Piotrek! Przynieś! Ja nakroję! - Powiedział poganiając chłopaka, a on zaraz spojrzał na nią dumnie, że nie odmówiła. Chłopak wstał od stolika i zaraz ruszył do lodówki, z której wyjął spory kawał kiełbasy. Położył ją na drewnianej desce i wraz z nożem ulokował na stoliku, tym przy którym pili.
Staszek złapał za nóż i za kiełbasę, zaczynając skrajać grube kawałki. Układała się w jego dłoni pewnie, a przesuwał po niej w miarę krojenia do dołu, w sposób który przywodził na myśl erotyczne skojarzenia.

Marcie ciekła ślinka.

"Ach... zaraz poczuję w buzi solidną, chłopską kiełbasę! Rozsmakuję się nią... Ech te moje skojarzenia! Ech... jedno mi w głowie... i ruchy tej kiełbasy... ech... On to robi specjalnie!"

Nakrojoną kiełbasę zostawił tak na desce.
- No To smacznego! Niech smakuje! Włoży do ust i języczkiem przemieli, to naprawdę dobra sztuka! - Mówił z dumą, jakby sam ją zrobił. Piotrek skusił się na kawałek, a Staszek złapał za kieliszek i za kiełbasę.
- Proponuję jedno z drugim.

Marta posłuchała się mężczyzny.

- Wyborna! Przyjemnie poczuć w ustach chłopską kiełbasę! Miał pan pełną rację, panie Staszku, w mieście takiej próżno szukać, choćby ze świecą!

- Wiem wiem. A i karmić taką zacną pannę miło. Żebym wiedział że... to bym się lepiej przygotował.
Piotrek speszony spuścił głowę i zaraz wychylił kolejkę, tak jak dziadek, a po tym zajadł kawałkiem kiełbasy, mimo wszystko, jakby skrępowany.

- Ależ miło otrzymywać komplement za komplementem... no i jak ja się biedna dziewczyna za to zrewanżuję? - uśmiechała się nauczycielka, łopocząc rzęsami.

- No może... dasz zajrzeć pod tą spódniczkę? - Powiedział bardziej bezpośrednio, dość nieprzemyślanie zarazem.
Piotrek znów popatrzył na nią, ożywiony tymi słowami, ciekaw zarazem co uczyni ich gość. Nerwowo sięgnął po kolejny kawałek kiełbasy.

Marta rozdziawiła usta ze zdumienia i zarumieniła się. Ewidentnie nie wiedziała co odrzec.
By zyskać na czasie, jakby odruchowo, wygładzała spódnicę na udach, jakby chciała ją w ten sposób uchronić przed zadarciem.

- Ależ panie Staszku... co też pan...

W duchu pomyślała: "Ech, ty rozpustny dziadygo! Wiem, że takie rzeczy ci w głowie... Ale do tej głowy za dużo musiał ci uderzyć ten swojski bimber! Ale... z drugiej strony... czyż to go nie usprawiedliwia... a jszcze z innej strony, czyż to nie jest ekscytujące... Kto wie... kto wie... może dam ci zajrzeć, pod tę moją kieckę... może... może..."

Nauczycielka obserwowała Piotrka przełykającego kiełbasę, która omal nie utkwiła mu w gardle. Wzrok młodzieńca zdawał się mówić - "Oddałbym królestwo za taki widok!"

Pochlebiało to jej, nawet bardzo.
"Cóż chłoptasiu... zapewne zwariowałbyś ze szczęścia, mając tuż przed nosem taki obraz - zadzieranej do góry mojej spódniczyny i odkrywanego sekretu - pysznych pończoszek na nóżkach?"

- No nie, co też pan. Toć ja nigdy nie mogłem zrozumieć... Do opalania się rozbiorą, ale już w domu, gdzie nikt prawie nie widzi, to pokazać nie chcą, a jaka to różnica, przecie to to samo ciało! - Skwitował niezadowolony, nie kryjąc grymasu na twarzy.
Chłopak widząc jego reakcję, tylko wstał, by odejść od stolika. Chciał nalać wody dla wszystkich, przez co obrócił sie plecami, stając przodem do szafek kuchennych.
Staszek mocniej nagabywać zaczął wzrokiem, jakby sugerując, że właśnie nadarzyła się okazja.

Marta odczytywała znaczenie tego spojrzenia, czuła, że knuty jest wobec niej jakiś podstęp. Ekscytowało ją to.

"Cóż wy tam chłopy knujecie?! Może chcecie mnie oblać wodą? Żebym na waszych oczach zdejmowała bluzeczkę... albo spódnicę...?"

Chłopak postawił na stoliku szklanki, a po tym stary, pękaty dzbanek, który zalał wodą. Od razu nalał wody do połowy każdej ze szklanek, po czym odstawił dzbanek na stół.
- No a panienka coś opowie może jeszcze o sobie. Co lubi, bo że kiełbasę, to już wiemy, i to taką dużą, soczystą, a jakie inne rzeczy? W czymś gustuje?

Marta rozejrzała się po twarzach mężczyzn.

"Podobam im się! Ten gówniarz celowo tak stanął za mną i patrzy z góry, bo ma doskonały wgląd w mój dekolt! Oj tak! Pooglądaj sobie moje cycki!
A ten stary nie przestaje się gapić na moje kolanka! Jak dobrze, że założyłam tę minispódniczkę..."

- Cóż ja lubię? Hmmm... sama nie wiem, może mnie panowie naprowadzicie...
Z moich pasji jedną z istotniejszych, z pewnością jest moda... cóż... strojnisia ze mnie - uśmiechnęła się - uwielbiam biegać po sklepach i przymierzać różne fatałaszki...

- Tu to klapa w takim razie. Ale jeśli coś nawiozłaś, zawsze możesz się dla nas postroić! Może jaki pokaz urządzimy sobie wieczora. Miałabyś wdzięczną publikę a my... a my byśmy przecie. nie przymierzał, byli najlepszą publiką! Najwdzięczniejszą, jaką znasz.

Powiedział dumnie Staszek, za to Piotrek siadając popatrzył znów zbłąkany na wysokość biustu sąsiadki.

- Kto wie... kto wie... może zaproszę was kiedyś na wieczór do mnie, na pokaz kilku kreacji - odsłoniła zęby w pełnej krasie.

"Coś zgaduję, że chyba chętniej wcale nie oglądalibyście moje kiecki, choć są bardzo kobiece i całkiem seksowne... lecz najchętniej pewnie ujrzelibyście mnie w samych pończochach i szpilkach..."

- A bieliznę też? - zapytał Staszek rozpalony myślą - bo i nie ma co czekać na kiedyś! Lato w pełni! to się prosi by korzystać! - Kuł żelazo póki mógł.

Piotrek po jej odpowiedzi też się ożywił.
- Możemy coś przygotować, jeśli trzeba. Pomożemy ze wszystkim.

- Ale co byście panowie chcieli przygotować...?

Nauczycielkę przebiegły dreszcze po plecach.
"Jak by to było? Paradować przed nimi dwoma, w samej koronkowej bieliźnie... i w pończochach... Boże! Ale by to było!
Zwłaszcza stanik... z jego powodu dokładnie obejrzeliby sobie kształt mojego biustu!
Boże! O czym ja myślę?! To chyba ten alkohol w nadmiernej ilości, tak uderzył mi do głowy..."

- No jakiś wybieg, może i jakieś światła. Ja to się tam na tym nie znam, ale tak mnie się kojarzy - odpowiedział od razu Staszek.
- A mamy z czego zbić taki podest to i wyglądałoby jak trzeba. Poczułabyś się jak gwiazda i byłabyś nią. A i spraszać nikogo nie musimy, to wtedy będzie taki prestiżowy, prywatny!
Piotrek popatrzył na nią i zaraz na dziadka wtrącając:
- Jakieś lampy, to ja w szopie widziałem.

Alkohol istotnie zaszumiał Marcie w głowie. Wyobraziła sobie, że paraduje w szałowych kieckach przed dwoma napalonymi na nią mężczyznami.

- Nie trzeba nic zbijać... za wybieg może posłużyć zwykły stół...

- No to tym prościej! Aj, to będzie dopiero pokaz! Pani Marto, no a skoro taki wieczór dzisiaj, nie chciałaby nam dzisiaj takiego urządzić? To dopiero byłoby... oj było!
Piotrek patrząc na nią, aż odsunął krzesło, jakby rwał się do przesuwania mebli.
- No właśnie, pani Marto, bo my możemy nawet i dziś przecież. Stół przecież mamy...

Marta spłoniła się.

"Kurcze... ależ to by było, tak poparadować przed nimi na stole, jak modelka... pokręcić kuperkiem... pozamiatać spódnicą... zwłaszcza, że pewnie by ich korciło, żeby mi zerknąć pod kieckę!
Oj... chyba za dużo wypiłam... za dużo... to się nie wiadomo jak może skończyć..."

- Cóż panowie, ten stół istotnie jest nieprawdopodobnie długi... jakby celowo na taki projekt rychtowany...

- Prawda to, prawda. Długi jest, spory. Może to nie przypadek. Na wsi nie ma przypadków, więc aż się prosi! Panienka się nie krępuje! A teraz przynajmniej będzie splendor! Czy jak to się... Piotrek jakie to słowo było?
- Glamour dziadku. Glamour! - Powiedział młody, a dziadek pokiwał głową z aprobatą.

- O właśnie to! Glamour panienko!

- Panowie... mam wskoczyć na stół i paradować jak... modelka?

Marta do tej pory nie dowierzała, że to dzieje się na prawdę.

"Dlaczego to mnie tak ekscytuje??? Cóż... niech się dzieje..."

- Piotrku, pomożesz mi wejść na stół?

Z lubością wsparła się o silne ramiona młodziana. Celowo ustawiła się tak, aby chcąc jej pomóc, musiał podłożyć dłoń pod pupę. Zadrżała, gdy poczuła mocną rękę na tyłku.

- Piotrku... ależ silny mężczyzna z ciebie! - Schwyciła go za szyję, by utrzymać równowagę. - Któraż kobieta nie chciałaby znaleźć się w takich mocarnych ramionach?! - Łopotała rzęsami, uśmiechając się.

Chłopak poczuł ekscytację, a do tego to, jak serce łomotało mu w piersi, pompując krew po całym ciele, tak aby w absolutną gotowość instynktownie go postawić. A ta bliskość, dotyk i widoki, wszystko stymulowało go niewspółmiernie wręcz do sytuacji, a jednak Piotrek korzystał. Zaciągał się z bliska jej zapachem, ocierał więcej niż powinien, byle upewnić się, że ich piękny gość bezpiecznie stanie na blacie stołu.
Staszek w tym momencie zapatrzył się na nią i na wnuka, dumnie, ale i po części zazdrośnie. Lada moment, obaj mieli mieć widowisko, tym bardziej, gdy stanęła wyżej, racząc ich widokiem swoich nóg, od których żaden nie potrafił oderwać oczu.
Nauczycielka wręcz czuła, jak młodzieniec zaciąga się intensywnym zapachem jej mocno kobiecych perfum.
"Co chłoptasiu? Kuszące? Czyż nie? Pewnie niejednego chłopa by zwiodły... Domyślam się, bo tym łacniej zerkasz najpierw w mój dekolt, a teraz na nogi!"

Ponownie usiedli na krzesłach, będąc publicznością tego jednoosobowego pokazu. Wybieg, w postaci stołu, nie był zbyt duży, ale stawiał ją w absolutnym centrum wydarzeń i skupiał szczególnie wzrok dwóch męskich gapiów. Wygłodniałych samców.

Marta poczuła się królową wybiegu. Najpierw obdarowała obu mężczyzn, każdego z osobna szerokim uśmiechem, a także wdzięcznym, dziewczęcym dygnięciem, połączonym ze schwyceniem dłońmi brzegów spódnicy.

- Ależ modeleczka! Jakieś śliczne nogi! Jakie długie! Ulala! - mówił Staszek, drapiąc się po podbródku. Piotrek, patrząc na nią nerwowo, ułożył rękę bliżej uda, niebezpiecznie blisko krocza.

- Dziękuję za miłe komplementy! Cieszę się, że doceniacie modelkę i jej nogi... Choć na wybiegach królują panie - anorektyczki, to ja chyba mam tu i ówdzie za dużo ciała... - kokietowała "modelka".

- Ależ to nieprawda! Co innego, że mogłaby nam tego ciałka właśnie pokazać! Pokazać i tą bieliznę! - Naciskał ożywiony Staszek, zagadując ją i odwracając wręcz jej uwagę od Piotrka, który masował krocze coraz bardziej nerwowo.

Marta, rozpromieniona, przechadzała się po wybiegu.
Mocno, wręcz zamaszyście kręciła tyłkiem, jakby chcąc udowodnić, że rzeczywiście ma na czym siedzieć i że to siedzenie - mimo że niechybnie nie jest atrybutem anorektyczki - może być całkiem zgrabne, a przez to - powabne...

- Oj i to jak! Cycuszki i kuperki, to coś za czym każdy zagwiżdże. W domu źle gwizdać i tylko dlatego tego nie robimy! - podkreślił mężczyzna patrząc na nią z dołu jakby chciał dojrzeć już bieliznę sam, od spodu.

Nauczycielka kraśniała z zachwytu - nie myliła się - jej zadek i cycki podobały im się jak cholera.
"Pewnie wiele byście dali, by sobie pooglądać mnie w samej bieliźnie...?"

- Odważnie pani Marto! Śmiało, śmiało! Świetnie pani idzie.
- Tak, pięknie pani wygląda. - Powiedział gorączkowo Piotrek, by nie ściągać podejrzeń, jego ręka pod stolikiem masowała krocze w odruchu. Podniecone oczy patrzyły na nią, jak na boginkę, Staszka zaś - jak drapieżnika na zdobycz.

Nauczycielka, zachęcana pochwałami, a zwłaszcza lubieżnymi spojrzeniami, rozkręcała się. Przystanęła na moment i zaczęła obracać się wokół własnej osi.
Rozkloszowana spódniczka wyczyniała to, do czego została stworzona - wirowała! Unosząc się dość wysoko. Mężczyźni otrzymali smakowite widoki...

Podnieceni, obaj patrzyli teraz pod spód, a Staszek wyginał się tak, by wręcz wsadzić głowę, tak co by widzieć wszystko, jak na dłoni.
- No brawo! Brawo! Ależ modeleczka! Pięknie! Takie nogi to skarb! Nie tylko nogi! Ah, niech nie przestaje! Gorąco tu teraz, jak nigdy!

Marta obróciła się w drugą stronę. Świadoma, że spódnica odsłoniła jej nogi wysoko... że dojrzeli już jej pończochy ze ślicznymi koronkowymi wykończeniami...

- O tak! Jejku, jak szykownie ubrana! Nikt się tutaj tak nie nosi! Co za widoki! - Zachwalał Staszek a Piotrek tylko poczerwieniał na twarzy z pewnym grymasem, charakterystycznym na swój sposób...
- Epickie!

Nauczycielka czuła się nie tylko jak modelka, czuła się jak dama. Nie była w stanie ukryć swojego zadowolenia.
"No tak... patrzcie się wiejskie chłopy, jakie fatałaszki noszą wytworne damulki!"

- O tak panienko! O tak! Cóż za powabna modeleczka! Niechże pokaże teraz coś innego, coś jeszcze! Prosimy! Tak prosimy! - Powiedział Staszek a Piotrek tylko pokiwał głową,  starając się zapanować nad ciałem.

- Panowie! Chyba nie chcecie, żebym pokazała się wam w samej bieliźnie?! - wzdrygnęła się nauczycielka.
Jednak jeszcze bardziej taka wizja ją podnieciła...
"Ach... przecież mam takie seksowne rzeczy na sobie! Ten koronkowy i prześwitujący stanik... i takież majteczki!"

- Oczywiście! A nawet bez! Tutaj tylko my patrzymy, a my nie oceniamy, my podziwiamy! My się zachwycamy! O! Piotrek aż poczerwieniał! - Powiedział z uśmiechem i popatrzył krótko na niego, a zaraz znów na modelkę. Chłopak cofnął rękę jakby w obawie.

- Panowie... zawstydzacie mnie... nie dworujcie sobie z biednej dziewczyny... Ale... skoro chcecie zobaczyć pokaz damskiej bielizny... to, proszę...

Po czym, na oczach mężczyzn zaczęła rozpinać bluzkę.

- Bardzo chcemy! - Powiedzieli jednocześnie oboje, co wywołało pewną konsternację ale... słowo się rzekło. Staszek rozsiadł się wygodnie opierając plecy a Piotrek przesunął lekko krzesło, by sam lepiej i więcej widzieć.

Marta rozpinała guziki, jeden po drugim, acz bardzo... ale to bardzo powoli...

"No chłoptasie... rozsmakujcie się w striptizie eleganckiej modelki..."

Widać było po nich, że nie mogli się doczekać. Wpatrzeni w nią, z apetytem gapili się na to, co zaraz pokaże.
- Ależ to musi być widok! Już wcześniej wyglądała niezwykle. Piotrek patrz, bo takich w życiu już pewnie nie zobaczysz! Odwagi pani Marto! To pokaz życia!

Nauczycielka wreszcie odrzuciła bluzkę.
Niecierpliwym oczom mężczyzn ukazały się dwie pokaźne półkule, opiętę delikatną koronką biustonosza.

- Wow! - westchnął Piotrek, a Staszek tylko klasnął.
- Ależ pokaźne cycuchy! Takie to jak... no o takich to pisać można! Napatrz się młody! Może pani Marta pokaże ci je nawet nagie, ale są cudowne! Ależ to są cycki! Ależ to są kule! Arbuzy! Ah! ah!
- Panowie... dziękuję za komplementy... tak milo je słyszeć... a ja zawsze obawiałam się, że moje cycunie są za duże...

"Ależ bosko jest ich tak kokietować!"

- Duże cycuszki są najlepsze! Pani Marto! To przecież gwiazdy wieczoru! I to jakie wielkie gwiazdy! - chwalił Staszek.
- Pokaże je, nie krępuje się nic, a nic! To tylko dla nas. Aż dla nas!

Matra kraśniała.
"Jakież to podniecające, być nagabywaną do pokazania nagich cycków! Nie sądziłam, że aż tak mnie to nakręci! Jeszcze trochę, a rzeczywiście nabiorę ochoty do zdjęcia przed nimi stanika i do pomachania moimi balonami! Boże! Ja za dużo tego wypiłam! Stanowczo za dużo!"

- Ojej... panowie... co wy... co wy... jak można tak naigrywać się ze skromnej dziewczyniny...

Jej umysł już snuł zbyt odważną fantazję - w której na oczach rozpalonych samców, zdejmowała z siebie stanik... Kręciło ją to niemożebnie. Wyobrażenie, że tuż pod ich nosami wyeksponuje swoje nagie balony, podniecało ją do granic.

- To nie naigrywanie. My chcemy chwalić te cuda, przecież są takie dorodne! Tu nikt poza nami nie widzi, a taki pokaz by był pełny, musi mieć jakiś finisz, albo punkt kulminacyjny! - Choć nie miał o tym pojęcia, teraz snuł swoją teorię, mając nadzieję, że ją przekona.
Jego wnuk ponownie nerwowo się zawiercił.
- To prawda, aż się prosi. - Przyznał, przełamując swe wycofanie.
Marta nie wiedziała, czy to alkohol na nią tak działa... czy podniecenie w tak specyficznej sytuacji, grunt że czuła ogromną ochotę, rozpiąć przed nimi biustonosz...

"Boże! Ale głupia piczka ze mnie! Ja naprawdę to robię..."

Po czym, na oczach rozgorączkowanych mężczyzn, rozpięła stanik, zsunęła go, uwalniając pokaźne piersi z miseczek, po czym zamachnęła się nim nad głową, co spowodowało, że zamajtała swymi kulami i... rzuciła biustonosz prosto w ręce oniemiałego Pietrka.
Chłopak osłupiał z wrażenia i poczerwieniał. Widać było jego głód, apetyt, wręcz zwierzęce pragnienie, które coraz silniej zmagało się z ogładą.
Ręką, bez słowa, chwycił stanik, popatrzył na niego, powąchał, patrząc ponownie na jej kule.
- One są...
- Ja pierdzielę! Ależ bimbały! - W słowo wszedł ożywiony i nie mniej podniecony starszy mężczyzna, który mimo wieku tryskał teraz wigorem i nastrojem.
- Ależ masz panienko cudne balony! Takich dorodnych arbuzów w całej wsi nigdy nikt nie wyhodował. A niech mnie!

Zmitygowana Marta krygowała się. Udawała, że osłania dłońmi swoje krągłe skarby.

- Panowie... dziękuję za komplementy... ależ określeń używacie dla mojego biustu... balony... bimbały... czuję się zażenowana... może są one jednak za duże...?

- Są bardzo duże! Ale to bardzo dobrze! Duże są lepsze! Zresztą nie ma nic lepszego, niż potrzymać je w dłoniach, dźwigać, ściskać! I nie powiesz mi panienko, że nie lubisz tego! Nie uwierzę - perorował zaciekle Staszek.
Piotrek, nadal trzymając biustonosz, pocierał o niego palcami, a potem nie myśląc nawet o tym, przyłożył go do krocza, jakby chciał je zakryć. Nauczycielka musiała widzieć to wybrzuszenie, nim je zakrył.

Marta wciąż była zmitygowana, ale też nadal buzował jej alkohol w głowie.
"A więc moje cycki kręcą ich jak cholera! Młodemu stoi na ich widok! A stary chciałby mi je pomacać! A czy ja tego bym chciała? Hmmm... Ależ oczywiście! I to jak! Niech by je chwycił! Ucapił! O tak! I... międlił!
Ale przecież nie powiem im - tak, lubię jak mnie chłopcy zmacają..."

- Ach... panie Staszku... co też pan wygaduje... - uśmiechała się z pozoru płochliwie, choć tak naprawdę - kusicielsko.

- Jak to co! Prawdę! - Skwitował mężczyzna, patrząc na nią odważnie. Przy tym podszedł bliżej, skracając dystans, by podać jej rękę i zaprosić na dół. Byle jej cycki znalazły się bliżej niego.

Piotrek, patrząc na nią, uśmiechnął się lubieżnie i rzekł:
- One są najlepsze, jakie widziałem w życiu - wydusił wreszcie z siebie.

Marta uśmiechając się, niepewnie podała rękę, zdejmując ją z piersi.
"A więc zaraz zdejmie mnie na dół! Przy okazji dotknie... będzie mnie miał na wyciągnięcie ręki... Jakie to podniecające..."

- Panie Staszku, podaje pan rękę damie, niczym rasowy dżentelmen...

- Bo obyczaj nie zważa na miejsce czy okoliczności. - Przyznał i popatrzył na nią figlarnie, przyglądając się w lubieżny sposób. Gdy wyciągnęła dłoń, tylko czekał, by zaraz ją sprowadzić.
Kiedy zeszła, celowo stanął bliżej, jakby chcąc, by otarła się odstającymi piersiami o jego tors.
- Ależ się gorąco zrobiło! Może jeszcze poleję, bo za takie cycuszki tośmy nie pili, a że takie piękne, skowyrne, to im żałować nie trzeba!
Nie pytał o chęci, od razu złapał za flaszkę, a Piotrek, pomagając mu, szybko przyszykował trzy kieliszki, ożywiony i bardziej rozochocony niż wcześniej.

Marta nie kontrolowała się.
"Co ma być, to będzie..."
Wychyliła kieliszek równo z mężczyznami, choć wstydziła się wymówić toastu:
- Za cycuszki!

"Boże... stoję przed dwoma nowopoznanymi facetami... z zupełnie nagimi piersiami... i za nie piję!"
Już wiedziała, że teraz, jeszcze bardziej rozochoceni, zabiorą się właśnie "za cycuszki".

Zmitygowana jedynie wyszeptała:
- Jeszcze żadni panowie nie wznosili toastu za moje piersi...

- A coś czuję, że nie tylko za to będziemy dzisiaj wznosić! - Powiedział, mrugając dwuznacznie okiem Staszek i od razu uniósł kieliszek, po czym wychylił zawartość. Kiedy odstawiał go na stolik, bezpardonowo położył rękę na lewej piersi nauczycielki i docisnął do niej palce. Sucha chropowata skóra potarła o jej sutek. Piotrek, widząc to wypił równie szybko, patrząc zazdrośnie na dziadka, który dalej prowadził.
- No... są dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłem, a może nawet lepsze! - To mówiąc, patrzył najpierw na pierś, a potem na wyraz twarzy Marty.

- Ojej, panie Staszku! Jest pan nadto odważny! - Na licu kobiety pojawił się wyraz przerażenia.
"A to jaki zgred! Nie certoli się ze mną! Od razu ucapił mój cycek! Ależ... ale dlaczego  to jest aż tak przyjemne... Chyba... chyba do tego właśnie zostały stworzone moje cycuszki..."
- Panie Staszku... - kontynuowała, zmieniając ton - czy aby na pewno są przyjemne w dotyku?

- I to jeszcze jak! - Dodał i ścisnął jej pierś, mocno zamykając w objęciach palców. Pewny uchwyt, a do tego to tarcie, niezmiennie stymulujące sutek. Mężczyzna uniósł  pierś i docisnął do jej ciała, rozpłaszczając przy nim mocniej.
- Chodź młody, też zobacz. Sam oceń, to wymaga więcej niż jednej opinii.
Chłopak jakby tylko czekał na zaproszenie, bo faktycznie, o ile sam się nie przełamał, o tyle po słowach dziadka uniósł rękę i przyłożył ją do drugiej piersi. Jego dłoń była bardziej gładka. Złapał też zupełnie inaczej. Delikatniej.

- Aaach... Aaaa! - Marta westchnęła głęboko i jęknęła pod wpływem dwóch dotyków.

"Boże! Co za sytuacja! Niewiarygodna! Dwóch mężczyzn jednocześnie dotyka moich nagich piersi! Obaj łapczywie... ale obaj różnie... stary - zdecydowanie, młody - nieśmiało i delikatnie... Boże! Jakie to cudowne!"

- Widzę panowie, że będę miała zaopiniowany biust... jak nigdy...

"Ciekawe, do czego jeszcze się posuną... o tak... posuną to adekwatne słowo..."

Młoda ręka Piotrka, ściskająca pierś kobiety napierała mocno palcami, łapczywie, choć przecież delikatnie, ale to tarcie w pełni zdradzało jego olbrzymi apetyt.
Prowodyr całego zamieszania skubał za to sutek, obmacując jej pierś, pozbawiony cienia wstydu.
- Opinia to jedno, ale możemy więcej niż opiniować. Na przykład... smakować! To chyba dobre słowo. Bo czego nie potrafi palec, potrafi język zwinny!

- Ojej, panowie, jestem taka zawstydzona... ale... skoro chcecie nie tylko opiniować, lecz też smakować... zatem... smakujcie!
"Boże! Za mocno mi szurnęło do głowy... za mocno... czy ja teraz nie nazbyt wiele im pozwalam... i czy nie nazbyt wiele jeszcze pozwolę???"

- Panowie... azaliż wy nie cytujecie jakiegoś poety??? Czego nie potrafi palec, potrafi język zwinny? Zabrzmiało mi, jakbyście polecieli jakimś wieszczem...

"Polecieli... przelecieli... język zwinny, w jakie zakamarki mógłby się zapałętać??? Ech... kobieto... kobieto! Co też ci hula w tej główce?! Same wszeteczeństwa! Czyżbyś myślała tylko o jednym? Ulec im?! Ulec ich pierwotnym chuciom?! Oddać im najpierw swe nabrzmiałe cycki... a potem... oddać się całą?! Ach... ach... tak... oddać się całą! Oddać się im obu! Poczuć ich... poczuć jak obaj wchodzą we mnie... jeden, po drugim... Poczuć ich w sobie mocno! Dziadka... i wnuczka! Poczuć ich twarde buławy... Poczuć głęboko w sobie, mocne ruchy ich mięsistych taranów! Achhh!"

- Azaliż? Pierś jak u młódki, ale język jak u starowinki! - przyznał Staszek, patrząc już  nie na jej twarz, a na miętoszone dalej cycki, które ugniatał tak silnie i zachłannie. Palcami tarmosił jej sutek, ciągnąc go w swoją stronę.
- No ale... nie pokazała nam jeszcze tyłeczka, a coś mnie mówi, że będzie równie apetyczny! Tym bardziej że te nogi... te nogi całe, od stóp po tyłek, to właśnie kolejne cuda świata!
Jego wnuk, otumaniony podnieceniem, rozgniatał pierś przy jej ciele.

- Panie Staszku... ależ wytarmosiliście mi obaj moje cycuszki... aż cała drżę! Cała!

"Ach, ja głupia... co ja plotę... muszę się im przyznawać, że calusieńka jestem rozdygotana???
Cóż... muszę... Chcę! Niech wiedzą, jaka jestem rozpalona! Niech wiedzą, żem gotowa... że jestem gotowa im się dać. Tak, po prostu, najzwyczajniej - dać!
Oczywiście, nie za szybko..."

- Panowie, ależ wy już doskonale obejrzeliście mój tyłeczek... cóż, że zakrywa go spódniczka... ale przecie, podczas pokazu, moja kiecuszka wirowała jak szalona. Ukazała wam zapewne wszystko...

- Kiecuszka? A co wyście się z miasta, czy z epoki wyrwali? - Znów zapytał, krzywiąc się nieco Staszek, po czym złapał za fragment materiału, ciągnąc go do dołu.
- Nie chce sam, to pomożemy. Łap z drugiej strony! - Ponaglił wnuka, który bez namysłu złapał za materiał, ciągnąc go na spółkę z dziadkiem do podłogi.

- Aj! Ajajaj! Co wy robicie!

Marta chwyciła dłońmi materiał spódnicy, chcąc ją utrzymać na swoim miejscu.
"A to huncwoty! Porwą mi kieckę! Dobrze, że nie będę musiała przez całą wieś paradować w poszarpanej spódniczynie! Co by sobie o mnie ludziska pomyśleli!"

Ten tekst odnotował 35,828 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.6/10 (48 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (12)

+10
-2
W Biedronce są w tym tygodniu w promocji przecinki. Polecam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+10
-2
Z całym szacunkiem dla Twórcy, ale styl pisania jest wręcz infantylny, jakby pisał to ktoś kto seks zna z kiepskich filmów porno, a flirtu uczył się w burdelu. Zmogłem ten tekst, ale na kilka razy, bo musiałem rozchodzić żenadę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-6
Znamy twórczość autorki i jest ona bardzo klimatyczna. Podejście nimfomańskie też może się podobać. Taka mocna krytyka może zniechęcić autorkę, a tego nie chciałaby ta część czytelników, która lubi takie klimaty.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-3
Keanelu, dziękuję za opinię, czy mogę prosić Ciebie o wskazanie, które elementy to te - w których musiałeś przerywać czytanie aby "rozchodzić żenadę"?
Styl infantylny rozumiem, że dotyczy kwestii Marty - a nie części dotyczącej mężczyzn - pisany przez innego autora, a zapewne wyraźnie inny od mojego? Czy też możesz wskazać jakiś/ może jakieś rażące przykłady "infantylnego stylu".
Muszę się przyznać, że o ile nie dotykają mnie ani trochę opinie, typu "jesteś głupia", "piszesz beznadziejnie", to poruszają mnie nieuzasadnione - typu: "jesteś złodziejką, ale nie powiem, co ukradłaś", "jesteś kłamliwa, ale nie powiem, kiedy oszukałaś".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Autorko proszę ponownie napisz coś w innym klimacie wiem że potrafisz. Pozdrawiam
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Opowiadanie raczej słabe jak na standardy autorki. Przede wszystkim styl pisania pozostawia wiele do życzenia. Brakuje znaków interpunkcyjnych, szczególnie na początku. Bardziej złożone zdania często są nieporadnie poskładane, przez co ciężko je zrozumieć (np. we fragmencie, gdy Marta jest podglądana). Co do samej treści: tutaj opowiadanie wypada lepiej, chociaż nadal, patrząc na inne opowiadania autorki, mogłoby być lepsze. Marta jest znacznie bardziej niż zwykle bezpośrednia w podniecaniu mężczyzn, przez co wygląda to trochę zbyt nienaturalnie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-2
Tak jak pisałam, jest to opowiadanie "współtworzone" czyli spisywane z czata. Istotnie, mi również nie wszystko odpowiadało, ale nie czułam się uprawniona zbyt mocno ingerować w teksty mojego rozmówcy... 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-3
Może i brakuje znaków ale czyta się bardzo fajnie. Podniecające i klimatyczne, wpisujące się w styl autorki. Styl który mi się akurat podoba. Czekam na kolejne
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
-6
Wobec powyższych głosów - znacząco pozmieniałam opowiadanie - poprawiłam interpunkcję, wyrzuciłam za długie zdania, poprawiłam ich szyk i dodałam wątki rozwijające akcję, by nie działa się zbyt szybko.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
https://1x.com/dubnitskiy

Z takim wiejskim klimatem kojarzą mi się fotografie Dubnickiego, świetne nawiasem mówiąc. Podrzucam jako inspirację 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dzięki! Zdjęcia - rewelacja.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-3
Masz wciągający styl, budujesz wyjątkowy klimat. Opowiadanie, pomimo długości, zleciało migiem. Bardzo solidna i ekscytująca lektura.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.