Upadek (II)

23 września 2012

Szacowany czas lektury: 9 min

Od pamiętnego zdarzenia minęły dwa jakże, krótkie i niepewne dni. Nic już nie było takie jak dawniej, słowa straciły swoją wartość, a wzrok zatracił zdolność widzenia. W pracy nie szło najlepiej, w domu natomiast skrywałem się w swoim pokoju przed rodziną, bałem się ich spojrzeń, dlatego unikałem córki i żony, jednocześnie bacząc, aby nie przesadzić z moim odosobnieniem. Nie chciałem za wszelką cenę, aby dowiedziały się, co wydarzyło się tamtej nocy, nie mogłem do tego dopuścić. Musiałem panować nad własnym strachem nad lękiem, który chwytał za gardło i dusił mnie nocami nie pozwalając na sen.

- Cześć Emilko

- Witaj Natalie, dobrze, że jesteś. Chodź na górę.

To było okropne, znowu ona, znowu tu jest. Strach, lęk, trwoga dopadły mnie w jednej krótkiej chwili i obezwładniły. Siedziałem najciszej jak potrafiłem w salonie, bojąc się jej spojrzenia, lecz bardziej jeszcze obawiałem się powodu jej wizyty. W głowie tysiące myśli krzyczały, że opowie o wszystkim Emilce i tym samym zniszczy mi życie. Uczucie bezradności i beznadziei spowiły mój zmęczony umysł, płakałem w duszy nad swym losem, nad tą chwilą słabości, która doprowadziła mnie na skraj paranoi. Nie wiedziałem, co powie mojej córce, nie wiedziałem czy nie pójdzie na policje, czy nie opowie rodzicom. Ciągła niewiedza i brak sensownego wyjścia mieszały mi w głowie. Starałem się to opanować, marzyłem by cofnąć czas, lecz nic nie mogłem zrobić, czułem jedynie, że powinienem jakoś z nią porozmawiać, wyjaśnić, lecz czy to coś da. Boże ileż niewiadomych kryje życie, ileż kłopotów może spotkać człowieka, który podda się instynktom. Dlaczego dałeś nam te cholerne żądze, pragnienia, instynkty, uczucia i emocje, które tak bardzo wpływają na nasz los?! Świetny dowcip, "patrz, ale nie dotykaj", "dotknij, ale nie smakuj", "spróbuj, ale nie połykaj" tak właśnie jest, pieprzony boski świat. Al. Pacino miał racje, myślałem przytaczając jego pamiętne słowa. Co robić, co robić dudniło mi w głowie, ale rozwiązania nie widziałem. Co gorsza nadal marzyłem o mojej kochance, śniłem z zapamiętaniem widok jej szmaragdowych oczu, złotych włosach, piersiach, które dane mi było pieścić, dotykać, całować i kochać przez te kilka krótkich chwil niewysłowionego szczęścia. Pragnąłem przeżyć raz jeszcze tamtą noc, chciałem doświadczać jej codziennie a jednocześnie błagałem własny mózg o opamiętanie i uwolnienie od widoku jej nagich zakamarków ciała. Wspaniale błyszczące, w srebrno-niebieskiej poświacie księżyca, gładkie i delikatne jak skrzydła nocnej ćmy uda, nie pozwalały jednak wyrzucić się z pamięci. Wracały za każdym razem, gdy starałem się zająć myśli czymś innym. Jej nogi były ważniejsze niż większość spraw i nawet teraz siedząc w salonie i ukrywając oblaną wstydem i przerażeniem twarz nie mogłem się od nich uwolnić. Piękno opanowało zawładnęło mną i coraz mocnej budziło moją uśpioną dotychczas naturę, naturę, przed która sam się trwożyłem. Już raz jej przecież uległem, nie byłem w stanie oprzeć się żądzy, instynkt wiódł prym, pozwalając na udział jaźni jedynie po to, aby zmylić mnie, aby doprowadzić do sytuacji, z której już nie ma odwrotu, tak jak wtedy w kuchni, tam nie było mowy o odwrocie ani o niczym innym i choć sam o tym nie wiedziałem to podświadomie już w tamtym czasie czułem, że nie jestem sobą. Dopiero teraz zrozumiałem, że sobą przestałem być już wcześniej...

Nadeszła noc, księżyc leniwie wpadał do sypialni, łaskocząc moje zmęczone oczy jakby prosiłbym zasnął. Nie chciałem spać, chciałem iść się napić i spotkać ją tam, spojrzeć na nią, okrytą tym samym szlafrokiem, podejść tak, aby czuć zapach jej ciała, aby dokładnie widzieć jej skórę i dotknąć swoimi ustami jej ust. Zupełnie jak za pierwszym razem, rozkoszować się chwilę pocałunkiem, cały czas uważając, aby nie wystraszyć księżycowej kochanki. Gdy już oderwałbym się od jej spragnionych pieszczot ust, delikatnie zsunąłbym z niepotrzebny materiał okrywający rozerotyzowaną postać Natalie. Gdy opadłby na podłogę odsunąłbym się i podziwiał w całej okazałości wszystko to, co ukrywał przed moimi wygłodniałymi oczami. Tym razem starałbym się być bardziej delikatnym, więc, rozpocząłbym stosunek od pieszczenia jej szyi ustami, całując ją i jednocześnie głaszcząc dłońmi jej biodra, po chwili zjechałbym niżej do magicznego upicital kapilary, w którym zagłębiłbym się delikatnie muskając ustami, wdychając pomieszany zapach perfum i nagiego ciała rękoma dotarłbym na pośladki. Gładząc je i lekko ściskając ustami sunąłbym w kierunku, zdradzających już podniecenie piersi, docierając do nich, skupiłbym się nie na sutkach, ale na ich obwódkach zataczając palcami niewielkie kręgi i tylko nieznacznie trącając je, aby podsycić podniecenie mojej pani. Ona tymczasem zdjęłaby ze mnie bokserki dotknęła członka, masowałaby nim wnętrze swoich ud, podczas gdy ja doprowadzony na skraj wytrzymałości zintensyfikowałbym pieszczoty jej piersi i pośladków. Teraz zabawa dobiegłaby końca, a rozpocząłby się prawdziwy stosunek, twarzą wróciłbym do jej twarzy i zatopił się w szmaragdzie jej oczu, całując ją namiętnie, ręce zacisnęłyby się na dupci i docisnęły jej łono do mojego penisa. Wszedłbym lekko, ale stanowczo napierając i dociskając kobietę do siebie. Po zanurzeniu się w jej skarbie, rozkoszowałbym się tym momentem stojąc i czując pulsowanie członka w jej wnętrzu. Nie ruszając się, nadal dotykałbym jej lśniącej pupci i lizał, już nie całował, ale lizał z nią bez wytchnienia. Wijąc się tak w namiętnym tańcu rozkoszy, rozpocząłbym wreszcie, długo odkładany akt seksualny od ledwie wyczuwalnych pchnięć, parę sekund później zwiększyłbym nieznacznie siłę, lecz nie prędkość moich ruchów. Czując coraz to większy żar, kochałbym ją w ten sposób, potęgując doznania poprzez odwlekanie ich. Powoli wsuwałbym się i wysuwał doprowadzając nasze ciała do ostatecznego końca tej gry...

Nie wstałem jednak, nie szukałem jej, choć pragnąłem tego bardzo, powstrzymałem się i parę minut później zwyczajnie usnąłem. Rankiem obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi i cicha rozmowa, domyśliłem się, że to moja córka żegna się z Natalie i odetchnąłem z niekłamaną ulgą na myśl, że owa kusicielka opuściła mój dom. Nie żałowałem, że nocą nie odważyłem się raz jeszcze przekroczyć kuchennych drzwi w nadziei na spotkanie, byłem zadowolony, że przetrwałem tę noc. Dzień nie przyniósł specjalnie nic nowego, wróciłem z pracy około godziny siedemnastej i trochę zmęczony zasiadłem przed telewizorem. Córki nie było, pojechała na dyskotekę natomiast żona miała wrócić za kilkanaście minut. Tak, więc przez ten czas mogłem spokojnie pomyśleć, a miałem przecież, o czym. Natalie i wydarzenia z nią związane ciągle mąciły mój spokój, obawiałem się jej i tego, co mogła powiedzieć, lecz teraz jakoś lżej zrobiło mi się na duchu. Wpatrując się w ekran monitora, zapomniałem na chwilę o problemach i owiany telewizyjnym zapomnieniem zwyczajnie odpoczywałem. Dokładnie o siedemnastej dwadzieścia trzy otworzyły się drzwi i do pokoju, w którym siedziałem weszła moja żona. Była zdenerwowana, miała swoisty nieład na głowie, a jej ciepły zazwyczaj głos drżał dziwnie. "Powiedziała jej!!" Tylko to łomotało mi w głowie, strach, żal i uczucie beznadziejności opanowało mnie do tego stopnia, że nawet nie otworzyłem ust żeby opowiedzieć jej na przywitanie. Czekałem na atak, chciałem mieć to za sobą jak najszybciej, lecz ku mojemu zdziwieniu Justyna zaczęła nerwowo opowiadać o pewnym zdarzeniu, jakie miało miejsce u niej w pracy. Radość i ulga, dopadły mnie natychmiast, trzeba mi jednak było okazać współczucie, więc zacząłem ją pocieszać:

- Nie przejmuj się, kochanie wszystko będzie dobrze. Przecież to nie twoja wina.

- Tak ale...

- No co? Co? Justyś?

- Ja już nie mogę, nie potrafię....

- Ale, co? Opowiedz mi, powiedz mi wszystko, co cię dręczy

- To nic nie da

- Więc czego potrzebujesz? Co mam zrobić? Jak ci pomóc?

- Kochaj się ze mną...

Wypowiedziała to zdanie, patrząc mi prosto w oczy, przeszywała mnie wzrokiem, w którym widziałem ból i pożądanie. Pragnęła się kochać ze mną, teraz, na tej kanapie bez zbędnych słów.

Wyciągnąłem rękę w jej kierunku chcąc dotknąć przez cienką bluzkę jej piersi, ona tymczasem w dzikim szale zaczęła zrywać ją z siebie wyswobadzając nabrzmiałe i sterczące sutki, złapała jednocześnie moją twarz i przyciągnęła do siebie dociskając do swojej klatki. Pieściłem ją, ściskając z całych sił jej obnażony biust, lizałem i śliniłem wszystko, co nie było okryte bluzką. Spódnica spadła niemal natychmiast, bowiem Justyna podniecona zrywała niemalże z siebie ubrania, to samo spotkało spódnice, położyła się na sofie opierając plecami o oparcie i uniosła biodra zsuwając ją razem ze stringami. Ja natomiast rozerwałem koszule i ściągałem spodnie. Nadzy rzuciliśmy się na siebie i wijąc, tarzając i pieszcząc się spadliśmy na podłogę roztrzaskując pilota od tv. Leżała na plecach a ja wchodziłem w nią z całym impetem powodując u niej spazmatyczne jęki, rżnąłem ją, inaczej nie można tego nazwać z całych sil, mokrzy od potu i własnych soków doznawaliśmy prawdziwej ekstazy z obcowania ze sobą. Pod koniec zacząłem przyspieszać ruchu i pieszczoty, ale Justyna nie miała zamiaru tak szybko kończyć, chwyciła mnie rękami za szyję i przeturlała się sprawiając, że to ja byłem teraz na podłodze. Chwilowa zmiana sprawiła, że, koniec został nieznacznie odwleczony, ona natomiast nabijała się na mojego penisa i rozsmarowywała soki wypływające z nas na mojej klatce i całowała mnie tam ustami, smakując tym samym nasze płyny. Nie minęło dużo czasu a byłem już blisko zakończenia naszych igraszek, więc zrzuciłem rozgrzaną żonę z moich lędźwi i łapiąc ją za włosy i kark oparłem ją o sofę wchodzą w nią tym samym od tyłu. Nie chciała tego, zaczęła się szarpać lecz trzymałem ją mocno dociskając do sofy. Krzyczała i starała się odwrócić głowę. Nigdy nie wchodziłem w jej dupcię, a tym razem zrobiłem to bez uprzedzenia. Soki wypływające były na jej pośladkach i dostały się również go samej dupci więc mogłem zaryzykować. Żona starała się mnie powstrzymać, nie zgadzała się na to i nigdy by mi na to nie pozwoliła, ale teraz w obliczu mojego podniecenia niewiele mogła zdziałać. Dodatkowo zmiana pozycji stymulowała ją dodatkowo, więc rozkosz, jakiej doznawaliśmy została spotęgowana do maximum. Kilka minut takiej ostrej, wyuzdanej jazdy w jej ciasnej dupci i poczułem, że nadszedł wyczekiwany koniec, orgazm powalił mnie na kolana, trysnąłem potężną dawką nasienia, czułem jak rozlewa się w niej doprowadzając i ją do orgazmu. Dysząc i wiercąc tyłeczkiem jeszcze przez krótki czas dostarczaliśmy sobie przyjemności. Zmęczeni odsunęliśmy się od siebie patrząc z podnieceniem i dzikością to na siebie to na szkody, jakie wyrządziliśmy w pokoju.

- Co ty zrobiłeś?! Dlaczego?! Kim ty jesteś?! Z kim się kochałeś, bo na pewno nie ze mną!

O Boże, ty skurwielu, sukinsynu, ty...

Dalej nie była w stanie mówić, płakała, ja nie widziałem co powiedzieć, nie mogłem się opanować, nie mogłem przestać, to było silniejsze ode mnie. To była... Natalie o nie, to ona, to przez nią skrzywdziłem własną żonę. Teraz zrozumiałem, pożądanie, podniecenie, żądza i wyuzdany charakter naszego pierwszego spotkania sprawił, że kochając się z Justyną podświadomie kochałem się z Natalie i robiłem z nią to o czym marzyłem podczas snów o koleżance córki. Czułem się podle, nie widziałem jak spojrzeć Justynie w oczy, nie wiedziałem jak mogłem dopuścić się czegoś takiego na własnej żonie...

Cdn..

Ten tekst odnotował 23,893 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 7.97/10 (23 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.