Ilustracja: Alejandra Quiroz

Stary znajomy

23 czerwca 2020

Szacowany czas lektury: 10 min

Ot, krótka forma dla rozluźnienia w czasie wolnym.

Wszystko zaczęło się od momentu, w którym wzięłam jego penis w usta. 

Jego wielkość stanowiła problem dla moich niedoświadczonych ust i niewyćwiczonego gardła, ale życie miałam jedno, więc postanowiłam się nie przejmować niedogodnością; z całych sił starałam się zadowolić Filipa, który mruczał, głaszcząc mnie po głowie. Chyba instynktownie czuł, że był moim pierwszym, jeśli chodziło o oral. Wcześniej się tego brzydziłam – najwidoczniej miałam beznadziejnych partnerów, bo przy Filipie zapomniałam o całym świecie. Liczył się tylko górujący nad klęczącą mną mężczyzna i jego gorący, twardy kutas. 

Dłońmi wodziłam po jego udach, jednocześnie poruszając głową to w przód, to w tył. Starałam się też wodzić językiem po delikatnej skórze prącia. Chciałam słyszeć z jego ust jak najwięcej dźwięków stanowiących o rozkoszy. 

Jedną dłoń przesunęłam w kierunku jąder, żeby zacząć się nimi bawić w momencie, w którym przestałam ssać przez odruch wymiotny; po policzkach pociekły mi pojedyncze łzy, zaś między ustami a główką penisa ciągnęła się strużka gęstej, zmieszanej z preejakulatem śliny. Filip skorzystał z tego, żeby unieść moją twarz za brodę. Spojrzałam na niego wielkimi oczyma, a on uśmiechnął się do mnie szeroko. Po chwili sięgnął po moją drugą dłoń, wsadził sobie dwa palce w usta i zaczął je ssać. Jęknęłam. 

Po chwili wyjął moje palce z ust, a ja wróciłam do pieszczenia wargami oraz językiem jego penisa. Poprowadził moją dłoń między swoje pośladki, lekko nacisnął na wejście. Wtedy się zorientowałam, czego chciał, i cieszyłam w myślach, że obcięłam paznokcie. Bez słowa sprzeciwu wsunęłam oblizane wcześniej palce do jego wnętrza i starałam się odszukać prostatę. Sądząc po coraz głośniejszych jękach i posapywaniach, szybko ją znalazłam. 

Zamierzałam zajmować się Filipem tak długo, jak miałam siłę. Nie interesowało mnie to, że ktoś mógłby go teraz posądzić o gejowskie zapędy, mnie samej to nie gorszyło. Skoro sprawiało mu to przyjemność, co mnie to obchodziło? Liczyło się to, by jęczał, a potem skończył w moich ustach. Chciałam spróbować jego spermy tak bardzo, że mnie to aż fizycznie bolało. 

Czułam, że miałam bardzo wilgotne majtki. Nie zdziwiłabym się, gdyby przeciekły, szczerze powiedziawszy. W pełni ubrany Filip działał wyjątkowo pobudzająco na moją wyobraźnię. Gdyby już nie miał rozpiętego rozporka i wyciągniętego penisa, rzuciłabym się na niego jak zwierzę w szale. Jego gorąca dłoń na moim policzku tylko bardziej mnie napalała. 

Po jakimś czasie (właściwie tak bardzo się zatraciłam w obciąganiu mu, że mogło minąć tylko pięć minut, a mogłam to robić godzinę) nagle mi przerwał. Nim jednak zdążyłam się choćby zdziwić, podniósł mnie i usadził na blacie biurka. 

Pochylił się nade mną, zmuszając mnie do położenia ciała. Pocałowaliśmy się namiętnie, a jego penis wbijał się w moje udo. Filip poruszył biodrami, przez co teraz czułam jego członek bezpośrednio na wilgotnym z podniecenia kroczu. Opłacało się założyć miniówkę. Złapał mnie za gardło jedną ręką, a drugą ścisnął lewą pierś. Jęknęłam głośno wprost w jego usta. 

— Co ty ze mną robisz, Wiki... — wymamrotał. Zbliżył wargi do mojego ucha. — Teraz zerżnę cię tak, że będziesz mnie pamiętała na wieki. 

Od jego słów zrobiło mi się gorąco, a z cipki wypłynęło coś lepkiego. Przełknęłam ciężko. 

Jak powiedział, tak zrobił. Najpierw zerwał brutalnie moje majtki, które już nie nadawały się do nałożenia, a potem wbił we mnie bez ostrzeżenia. Był wielki, ogromny. Od razu poczułam go na końcu; odczucie było dziwne, wydobywało się jakby już z brzucha. Krzyknęłam głośno, wbijając ręce w blat biurka. Nie przejął się jednak moim bólem ani trochę, ponieważ od razu kontynuował. Nie było między nami miejsca na delikatne kochanie się – to było dzikie pieprzenie, które miało owocować obopólnym spełnieniem na szczycie rozkoszy. 

Przyduszał mnie, raz mocniej, raz lżej. Uderzał otwartą dłonią piersi, wciąż uwięzione pod materiałem bluzki i stanika. Po pewnym czasie, gdy zaczęłam się mocniej rzucać na biurku, złapał mnie za ramiona, aby zaraz docisnąć do blatu. Moje biodra starały się złapać rytm równy z ruchami Filipa, jednak mózg przestał pracować niemal całkowicie: liczyła się ta otaczająca mnie przyjemność, podniecenie, wysoka temperatura i wyraźna chemia między nami. Ciężko było skupić się na czymś trudniejszym od oddychania (co i tak stanowiło wyzwanie, o czymś świadczył mój nieregularny, ciężki oddech). 

Przestał na moment, żeby zniżyć się do mnie. 

— Obejmij moją szyję — polecił władczo. 

Kim byłam, żeby nie spełnić rozkazu? 

Owinęłam się rękoma wokół jego szyi, a Filip podniósł mnie, łapiąc za tyłek. Skorzystał z okazji, żeby pomasować moje pośladki. Wciąż ze mnie nie wyszedł. 

Nagle poczułam za plecami coś twardego, a że stał, trzymając mnie, domyśliłam się, iż oparł mnie o ścianę. Dłonie przesunął pod pośladki, żeby było mu wygodniej mnie trzymać, natomiast ustami przyssał się do szyi. Jęknęłam cicho. 

Wargi, jaki i język, wyschły na wiór. Wszystko przez tempo, jakie wcześniej narzucił. Teraz jednak, gdy pieprzył mnie przy ścianie, robił to jeszcze szybciej, jeśli to możliwe. A może to ja miałam zaburzone odbieranie rzeczywistości przez intensywność doznań? Cokolwiek to było, nie miałam siły i czasu rozwodzić się nad tym dłużej, gdy mężczyzna moich marzeń mnie rżnął, jakby nie było jutra. 

* * * 

Obudziłam się w środku nocy, nie do końca orientując się w sytuacji. Pierwsze, co zauważyłam, to nieznajomy pokój. Dopiero po chwili skojarzyłam, co się stało, gdzie przebywałam. 

Po fantastycznym seksie Filip zaproponował obiadokolację, na którą się zgodziłam. Zjadłam, wykąpałam się u niego i poszłam spać. Zerknęłam na mężczyznę, który spał obok; obejmował mnie w pasie, na twarzy błąkał się uśmiech. Odgarnęłam mu z twarzy parę niesfornych kosmyków, nieświadomie unosząc kąciki ust. 

Nabrałam znów ochoty, gdy tak patrzyłam na nasze nagie ciała w blasku księżyca, nieokryte choćby kocem. Jego penis mnie kusił. Chciałam, żeby mnie zalał, pobrudził. 

Przełknęłam ciężko, zastanawiając się, czy Filip byłby na mnie zły za pobudkę w środku nocy... w taki sposób. Chyba nie. Tak mi się wydawało. Przecież spotkaliśmy się po to, żeby uprawiać seks. Tylko po to. Nawet jeśli odnowiliśmy kontakt z zupełnie innego, bardziej trywialnego powodu. Nie chciałam go jednak, hm, gwałcić. Bo mógł przecież tego nie chcieć, prawda? 

Potrząsnęłam delikatnie głową. 

— Wiks, weź się puknij w łeb — wyszeptałam do siebie. — Ten facet pieprzył cię lepiej od Dawida, a ty masz jeszcze jakiś problem, żeby zrobić mu niewinnego loda? 

Zatem delikatnie, aczkolwiek stanowczo zdjęłam jego rękę z siebie, a potem umościłam się wygodnie niżej, twarzą bardzo blisko jego krocza. Gorącym oddechem owiewałam jego miękki penis, nieświadomy czekającej go przyjemności. 

Zaczęłam od spokojnego, niespiesznego lizania czubkiem języka. Wodziłam po całej długości prącia, wdychając głęboko w płuca jego zapach. Podobał mi się. Kręcone włoski nad penisem postrzegałam jako wyjątkowo pociągające, chociaż od Dawida czy Krystiana wymagałam golenia się. Tylko Filip mógł tak na mnie zadziałać (przynajmniej w tamtym momencie). 

Powolutku, niemal niezauważalnie jego erekcja rozwijała się. Spojrzałam na jego twarz z uśmiechem dumnej z siebie lisicy, żeby z zaskoczeniem odkryć, iż Filip mi się cały czas przyglądał. Ręce miał skrzyżowane za głową, na ustach zaś błąkał się leniwy uśmiech. 

— Nie przerywaj sobie, Wiki. Chętnie popatrzę, co dla mnie przygotowałaś. — Puścił mi oczko. 

Przewróciłam oczyma, śmiejąc się. 

— Dupek — rzuciłam cicho. 

Zacmokał, ruszając biodrami, przez co jego stojący penis ocierał się o mój policzek. 

— To ty chciałaś mnie wykorzystać, gdy spałem — zauważył, jednak w jego głosie było mnóstwo wesołości i zadowolenia. 

— W punkt — odpowiedziałam, a potem sięgnęłam dłonią do nasady penisa. 

Objęłam twardy członek, po czym pochłonęłam główkę ustami. Pracowałam językiem na jej czubku, a dłoń stymulowała go na reszcie długości. Nieświadomie zaczęłam poruszać biodrami na boki do muzyki, którą słyszałam tylko ja. Starałam się najbardziej na świecie; dłoń, język i wargi pracowały na całym penisie oraz jądrach, nawilżając wszystko śliną, rozsmarowując ją po wrażliwej skórze. 

W pewnym momencie, nie ostrzegając Filipa, wzięłam go całego do gardła. Trwało to jedynie parę sekund, ponieważ prawie zwymiotowałam, ale raczej mu się podobało, sądząc po minie oraz cichych jękach. Powtórzyłam to jeszcze parę razy, po czym wpadłam na nowy pomysł. 

Tym razem sięgnęłam po dłoń Filipa, położyłam ją sobie na głowie. Instynktownie chwycił mnie za włosy, więc zamarłam. Miałam nadzieję, iż poprawnie odczyta sygnał ode mnie. Oczywiście, że tak; już po chwili moja głowa poruszała się bardzo szybko, penis wbijał w gardło, a ja z ledwością łapałam oddech. Z oczu pociekły mi łzy, a strużki śliny moczyły prześcieradło, ściekając z brody. Byłam w tym momencie najlepszą zabawką do pieprzenia, jednak nie przeszkadzała mi ta przedmiotowość – szczerze powiedziawszy, myśl o byciu jego seks-niewolnicą stanowiła całkiem spore źródło podniecenia. Z mojej cipki znów się lało. 

Po krótkiej chwili Filip wbił się głęboko w moje gardło, poczułam coś ciepłego i dość słonogorzkiego. Doszedł, kiedy ja prawie zwróciłam obiadokolację. 

Pogłaskał mnie po głowie. 

— Masz potencjał, Wiki. 

Wyszczerzyłam się. 

— Dzięki. 

Położyłam się znów obok Filipa, który natychmiast wrócił ręką na mój brzuch, zupełnie jak przed moim pomysłem. Opuszkami badał fakturę skóry na moim podbrzuszu. Zaraz zsunął dłoń o centymetr, potem kolejny. W następnej chwili wsadzał we mnie irytująco powoli dwa palce. Jęknęłam głośno, zamykając oczy. 

— Ktoś tu ma mokro... — wymruczał. Pocałował mnie w ucho. — Jest mi diabelnie miło, że mogę się teraz pani odwdzięczyć, panno Czerska. 

Pacnęłam go w ramię. 

— Spadaj, Dembowski, ty wielki, głupi...! — Nie dokończyłam, gdyż z moich ust wydobył się przeciągły jęk. Zakryłam czerwoną twarz przedramieniem. 

Jego język, gorący i zwinny, na mojej cipce. Jego język w mojej cipce. Jego język między moimi pośladkami. On był wszędzie. Dla mnie. Zgubiłam się w tym. Ale tak cholernie chciałam jeszcze. Chciałam, żeby robił mi dobrze, żeby doprowadzał mnie do różnych orgazmów, żeby potem zlizywał ze mnie wszystkie soki. Chciałam go chciwie i łapczywie, aby zaspokajał każdą moją erotyczną fantazję. Czy był to trójkąt, czy scena, czy bycie jego suką, chciałam tego tak cholernie mocno, egoistycznie. 

Rozpadałam się na miliony kawałków, a potem znów sklecałam, żeby ponownie być miliardem atomów. I tak w kółko. Moje ciało drżało; bezwolnie rzucało się na wszystkie strony, przez co Filip złapał mnie mocno za biodra, a następnie docisnął do łóżka. Po jakiejś chwili szczytowałam prosto w jego usta. 

Dyszałam ciężko. To było niczym dziesięciokilometrowy maraton. Tylko czułam się cudownie spełniona, czego zapewne bym nie doświadczyła po biegu. Posłałam Filipowi szeroki, chociaż leniwy uśmiech. Oczy same mi się zaczęły zamykać. 

Wspaniały, wyrozumiały mężczyzna objął mnie mocno, a potem przygarnął do swojego ciepłego ciała. Ostatnie, co zapamiętałam, to jego miękkie, ciepłe usta na mojej skroni. Potem był już tylko sen. 

* * * 

Obudziłam się, gdy słońce górowało nad dachami kamieniczek. Ziewnęłam, lecz zaraz moją uwagę przykuł przyjemny zapach świeżo zaparzonej kawy. Usiadłam na łóżku, przecierając oczy zwiniętą w pięść dłonią. Przeciągnęłam się, jednocześnie wydając z siebie ciche pomruki; czułam, jak wszystkie kostki wracają na swoje miejsce, niektóre stawy wydały charakterystyczne dźwięki. 

— O, już się obudziłaś. — Filip stał oparty o futrynę, skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej. Miał na sobie wyłącznie bokserki, choć to i tak więcej niż ja. — Jak się spało? 

Oblizałam suche usta. 

— Dobrze. — Podrapałam się po czubku nosa, usiadłam po turecku. Wpatrywałam się w jego twarz, szukając... Sama nie wiedziałam, o co mi do końca chodziło. Chyba chciałabym po prostu wiedzieć, co myślał o wczorajszym seksie. 

Najwidoczniej miałam to wypisane na twarzy, bo nagle powiedział: 

— Było zajebiście. — Powoli odepchnął się od futryny, ruszył w moją stronę. 

Pamięć o kawie zniknęła. Teraz liczył się tylko on. Tylko Filip. Cholera jasna, miałam ochotę na jeszcze! Moja cipka aż zapulsowała na samą myśl, coś się ścisnęło w brzuchu. Przełknęłam ciężko, nie przerywając chamskiego wgapiania się w fantastyczne ciało fantastycznego gospodarza. Niewiele mnie teraz obchodziło, że tak nie wypadało. 

Uklęknął, po czym przysiadł na piętach. 

— Chcę cię znów przelecieć, Wiki. Czuję, że nigdy nie będę miał cię dosyć. Mogę cię mieć w łóżku już do końca życia. 

Aż mnie zatkało. 

Nie dane mi było jednak zebrać myśli, wydukać czegokolwiek lub zareagować w inny sposób, ponieważ jego język wślizgnął się między moje wargi, a dwa palce głaskały te drugie... usta. 

Ten tekst odnotował 22,178 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.48/10 (30 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (2)

0
0
Ciekawy, składny, podniecający opis przeżycia... w oczach kobiety... co jest cenne. Autorce udaje się w piętnastu minutach nie tylko szczegółowo opisać przygodę erotyczną, ale i także zrelacjonować swoje przejmujące uczucie do chłopaka (hm... mężczyzny). Należy autorce pogratulować. Opowiadanie zapewne tkwiło w poczekalni, czego nie zauważyłem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dla mnie bomba
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.