Ilustracja: jamajurabaev

Plugawa Arleta (III). Dotyk mroku

30 grudnia 2015

Opowiadanie z serii:
Plugawa Arleta

Szacowany czas lektury: 24 min

Obudziłem się około dziewiątej. Szara barwa z nieba sączyła się do salonu, wysysając kolory z mebli. Wyglądało to jak białe noce w Helsinkach. To miejsce stawało się dla mnie coraz bardziej irytujące. Zebrałem się w sobie i ruszyłem z mocnym postanowieniem. Zamierzałem zabrać stąd Paulinę i zawieźć ją do lekarza.

Jednak ledwie wyszedłem z salonu, zauważyłem żonę w kuchni. Najzwyczajniej w świecie krzątała się przy piecu. Smażyła jajecznicę. Poczułem zapach cebuli i bekonu. Podszedłem do niej. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.

– Dobrze, że już wstałeś. Zaraz będzie śniadanie.

– Czujesz się już lepiej? – nie potrafiłem ukryć zdziwienia.

– O, zdecydowanie tak – humor najwyraźniej jej dopisywał.

Usiadłem przy stole. Nie czekałem długo, kiedy Paulina postawiła przede mną talerz. Spróbowałem ostrożnie, sam nie wiem, dlaczego właśnie tak. Być może bałem się, że to kolejna szalona wizja, projekcja mojego zmęczonego umysłu. Jedzenie było smaczne. Żona usiadła naprzeciwko mnie.

– Ty nie jesz?

– Już zjadłam.

Żona popijała specyfik od Róży, przyglądając mi się uważnie. Dziwnie było siedzieć naprzeciwko, czując, jak lustruje mnie wzrokiem. Jeszcze przed paroma minutami byłem gotów wieźć ją na złamanie karku do szpitala, a tu proszę.

– Bliźniaczki już poszły? – zagaiłem.

– Tak, godzinę temu. Kochane dziewczyny, nie sądzisz?

Nie byłem pewny co odpowiedzieć.

– Chyba tak – nie było mnie stać na nic lepszego.

– Chyba? Weź, przestań. Nie uważasz, że ostatnio spotkało nas wiele dobrego?

– Co masz na myśli? – małżonka nie przestawała mnie zadziwiać.

– Na przykład ten dom. Jest piękny i tylko nasz. A sąsiadki? Wspaniałe kobiety i takie uczynne, bezinteresowne. W dodatku Skugganumbók. Kurcze Wiktor, to wszystko spadło nam jak z nieba. Ty tak nie uważasz?

Wypchałem usta jajecznicą, żeby dać sobie chwilę na zastanowienie. Nie potrafiłem zdobyć się na całkowitą szczerość. Było w Paulinie coś, co kazało mi zachować ostrożność. Schudła, miała cienie pod oczami, ostrzej zarysowane kości policzkowe, ale to nie wszystko. Było w jej twarzy coś takiego, nie mogłem tego precyzyjnie określić, po prostu odniosłem wrażenie, że rysy jej twarzy uległy delikatnej metamorfozie.

– Pewnie masz rację – odparłem mało oryginalnie.

– Oczywiście, że mam.

*

Jadąc do pracy, wypełniały mnie mieszane uczucia. Paulina czuła się lepiej, a nawet potrafiła się uśmiechać. To było dobre. Jednak z drugiej strony, męczył mnie irracjonalny niepokój. Coś w tym wszystkim nie się nie zgadzało. Ludzie nie wracają do zdrowia tak nagle, z dnia na dzień.

Do biura dotarłem z głową pełną ponurych myśli. Cieszyłem się, że udało mi się wyrwać z Miechowickiego Lasu. Problem polegał na tym, że od razu wyczułem dziwną atmosferę. Jakieś ukradkowe spojrzenia i nienaturalne zachowanie. Wymuszona uprzejmość, ciekawość. O co w tym wszystkim chodziło? Zanim doszedłem do swojego biurka, zaczepił mnie Błażej, mój szef.

– Dobrze, że jesteś. Pozwól do mnie na chwilę.

Nieprzyjemna fala ciepła rozlała się na moich piersiach. Spłynęła do żołądka i zagnieździła się tam, uwierając, wywołując niepokój. Wszedłem z marsową miną i zająłem miejsce, które mi wskazał.

– Posłuchaj kolego. Nie wiem, co przeskrobałeś, ale twoja kariera w tej firmie właśnie dobiegła końca – rzucił na blat papiery – Tu masz wypowiedzenie.

– Nie rozumiem – musiałem opanować drżenie rąk.

– Polecenie przyszło od naszego najważniejszego udziałowca. Myślę, że doskonale wiesz, o co chodzi. Podpisz i zabieraj się stąd.

Przełknąłem ślinę. Z trudem podpisałem dokumenty. Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy. Najważniejszym udziałowcem w tym salonie był ojciec Lucyny. Nie byłem pewny, ile Błażej wie. Czułem jak zalewa mnie fala goryczy, wstydu i złości.

– W kasie odbierz wypłatę. Nie przychodź tu więcej.

Zamknąłem za sobą drzwi. Chciałem jak najprędzej opuścić to miejsce. Żadne zwolnienie nie należy do przyjemności, a już, szczególnie kiedy wiesz, że narozrabiałeś. Teraz spojrzenia kolegów i koleżanek paliły mnie, jakby ktoś przypiekał mnie laserem. Wrzuciłem swoje drobiazgi z biurka do kartonu i poszedłem po pieniądze. Patrzyłem głównie w podłogę. Bałem się, że wszyscy wiedzą, co zrobiłem. Nie na darmo mówi się, że na złodzieju czapka gore.

Na parkingu poczułem się troszkę lepiej. Byłem wściekły na Lucynę. Tak wiem, to moja wina. To ja dałem ciała i zachowałem się jak zwierzak. Wiedziałem również, że mogła mi narobić znacznie więcej problemów. Mimo to byłem na nią zły. Tak to już jest, kiedy ktoś wyrządza ci krzywdę. Każdy z nas jest bardziej wyczulony na swoją niż cudzą. Tylko święty przyjąłby to z pokorą, a mnie ostatnio było coraz dalej do świętości.

*

Miechowicki las był nieruchomy, skamieniał w ponurej aurze jesiennego przedpołudnia. Cisza panująca dookoła przytłaczała swoją wielkością, ale jednocześnie stanowiła doskonały parawan przed światem zewnętrznym. Będąc tutaj, czułem coraz wyraźniej, że wszystko, co na zewnątrz, nie ma znaczenia. To osiedle stanowiło swoisty azyl. Nie byłem tylko pewny, przed czym lub przed kim.

W domu czekała na mnie niespodzianka. Zamiast Pauliny znalazłem w salonie jedną z bliźniaczek. Stanąłem zaskoczony na środku pokoju. Sąsiadka siedziała na sofie przy kominku, sączyła wino i uśmiechnęła się na mój widok.

– Cześć Wiktor, to ja Celestyna.

– Gdzie jest moja żona? – być może powinienem być milszy.

– Paulina jest w bibliotece, u naszego emeryta. Kazała ci przekazać, że wróci późno.

– A ty? Co tutaj robisz?

– Twoja żoneczka prosiła mnie, żebym dotrzymała ci towarzystwa.

– Doprawdy? Dziwne.

– A jednak – uśmiechnęła się.

Postawiłem wódkę na stole.

– Tak się składa, że zamierzałem się upić.

– Oj, coś nie tak? Źle ci poszło w pracy? – jej szare oczy przenikały mnie na wskroś.

– Posłuchaj, skoro masz mi dotrzymać towarzystwa, to albo ze mną pijesz, albo wracaj do domu.

– Zatem pijmy – usiadła w fotelu z uśmiechem na ustach.

Sądziłem, że to ją odstraszy, że zrezygnuje i zostawi mnie samego. Jednak nie. Poszedłem do kuchni, przyniosłem sok pomarańczowy i zrobiłem dwa mocne drinki. Już miałem wziąć szklankę do ust, kiedy sąsiadka mi przerwała.

– Może jakiś toast?

– Jaki?

– Na przykład za mnie? Za Celestynkę, cudowną sąsiadkę.

Zawiesiłem się na moment. Zastanawiałem się, czy te słowa przejdą mi przez gardło.

– Za Celestynkę, cudowną sąsiadkę – poszło gładko.

– Dobrze Wiktor – puściła mi buziaka w powietrzu – grzeczny chłopczyk.

Wznieśliśmy toast. Niebo za oknem siniało coraz bardziej. Cienie w salonie wyszły na żer. Wydłużyły się i próbowały zaanektować pomieszczenie. Podniosłem się, dorzuciłem do kominka i zapaliłem dużą lampkę nocną. Złość wychodziła ze mnie wprost proporcjonalnie do ubywającego alkoholu w szklance. Spojrzałem na Celestynę. Miała rozpuszczone włosy.

– Dlaczego ubierasz się jak purytanka?

– Jeszcze nikt mnie o to nie zapytał. Po prostu lubię taki styl. Nie odpowiada ci?

– Przecież to nie moja sprawa.

– Nie wiem, Wiktor. Nasza społeczność żyje według innych zasad. Sprawy naszych mieszkańców są naszymi sprawami.

– Co to za bzdura? To jakaś komuna?

Zaśmiała się.

– Proszę cię, to żadna komuna. Po prostu jesteśmy jak jedna wielka rodzina.

Przygotowałem kolejnego drinka. Czułem już zbawienny szum w głowie, ale miałem ochotę na więcej. O dziwo sąsiadka nie protestowała i nie ustępowała mi na krok.

– Kolejny drink, kolejny toast – uniosła szklankę.

– Jaki teraz?

– Może tym razem, za Wiktora. Milutkiego sąsiada.

Wypiliśmy i znowu zapanowała cisza. Ogień strzelał wesoło w kominku. Sięgnąłem po papierosa.

– Zaczekaj – powstrzymała mnie i podała mi duże brązowe cygaro – mam tutaj coś dla ciebie.

– Dziękuję.

Zapaliłem i się zaciągnąłem. Nie było tak mocne, jak się spodziewałem. W powietrzy kłębił się siwy dym, który pachniał nieznanym mi zapachem.

– Niezłe, gdzie je kupiłaś?

– Sama zrobiłam – wyjęła drugie cygaro i również zapaliła – liście zwijałam na własnych udach.

– Żartujesz?

– Nie dlaczego? – mimo wszystko na jej ustach błąkał się uśmiech – nie podoba ci się ten pomysł?

– W zasadzie, podoba mi się.

– No ja myślę – dmuchnęła w moją stronę gęstą chmurę.

Być może cygaro było mocniejsze, niż się spodziewałem. Szybko zakręciło mi się lekko w głowie. Kiedy dopiłem drugiego drinka, czułem się pijany. Może nie jakoś strasznie, ale jednak. Nie byłem pewny, jak długo siedzieliśmy razem. Mogła upłynąć godzina albo trzy. Za oknem ciemniało, choć to z kolei o niczym nie świadczyło. Niebo nad Miechowickim Lasem miało swoje kaprysy.

– Zwolnili mnie z pracy – otwarłem się przed nią niespodziewanie nawet dla samego siebie.

– Żartujesz?

– Mówię prawdę.

– Na twoim miejscu nie martwiłabym się tym za bardzo. Taki twardziel jak ty, z pewnością znajdzie coś ciekawszego.

– Obyś miała rację.

Celestyna milczała, przypatrując mi się zagadkowo. Jakby się nad czymś zastanawiała.

– Wiesz co? Na takie smutki powinniśmy wznieść kolejny toast?

Złapałem za butelkę.

– Nie, tym razem nie taki. Mam na myśli specjalny toast.

– Co to znaczy specjalny toast?

– Mogę ci pokazać, ale to wymaga... – urwała zawstydzona.

– No mów – zachęciłem ją.

– To wymaga zaufania pomiędzy tobą i mną.

– W porządku.

– Czyli zachowamy malutką tajemnicę?

– Pewnie.

Nigdy nie spodziewałbym się tego, co nastąpiło po jej słowach. Celestyna sięgnęła po butelkę wina. Postawiła ją na oparciu fotela. Na drugim oparciu postawiła pusty kieliszek. Był duży, kryształowy i pękaty. Podciągnęła spódnicę, odsłaniając uda. Zadarła ją jeszcze wyżej. Nie miała na sobie majtek. Jej wzgórek był starannie wydepilowany. Sąsiadka była tak szczupła, że pomiędzy udami miała prześwit. Widziałem jej mięsisty srom. Kobieta niemal położyła się w fotelu i uniosła biodra. Sięgnęła po butelkę i przytknęła szyjkę do warg. Wsunęła butelkę do środka i postawiła ją pionowo. Wino zabulgotało. Niemal czułem, jak zaciskają się jej mięśnie na pośladkach i podbrzuszu.

Obserwowałem tę scenę, delektując się nieoczekiwanym widokiem i zaciągając niezwykłym cygarem. Szumiało mi w uszach. Nie byłem pewien czy to krew tak szybko krąży, czy to wina cygara. Zaschło mi w ustach. Tymczasem bliźniaczka wyjęła ostrożnie butelkę, odchylając ją, żeby nic się nie wylało i odstawiła na miejsce. Drugą ręką sięgnęła po kieliszek. Przytknęła kryształ do wilgotnych warg i ostrożnie odchyliła biodra w dół. Patrzyłem, jak czerwone wino wylewa się z lekko rozchylonej szparki. Po chwili kieliszek był pełny. Sąsiadka przetarła dłonią wzgórek i oblizała palce. Zsunęła spódnicę, podniosła się o podeszła do stolika.

– Proszę.

Odebrałem kieliszek bez słowa. Byłem oniemiały. Tymczasem ona wróciła na swoje miejsce, wyjęła z popielniczki swoje cygaro i zaciągnęła się mocno.

– Czy ktoś przygotował dla ciebie taką ambrozję?

– Nigdy – nie potrafiłem nic więcej powiedzieć.

– Widzisz. A Celestynka dba o swojego sąsiada prawda?

– No raczej – stwierdziłem idiotycznie.

– W takim razie wstań.

Podniosłem się jak na rozkaz. Podeszliśmy do siebie. Uniosłem kieliszek na wysokość naszych ust.

– Potrzebujemy jeszcze toast.

– Zaproponuj coś – miałem bolesną erekcję.

– Może... za moją rozkoszną cipkę? Niech osłodzi twój smutek po straconej pracy.

Wzniosłem toast zgodnie z jej słowami. Wypiłem połowę i podałem jej kieliszek. Celestyna wychyliła i opróżniła go. Oddała mi naczynie, które odstawiłem na stół.

– Odnoszę wrażenie, że masz ochotę na więcej – szepnęła, a jej źrenice się powiększyły.

– Zdecydowanie.

Pchnąłem ją na wersalkę. Upadła dość gwałtownie szczerząc białe zęby. Rzuciłem się na nią. Nie położyłem, tylko dosłownie rzuciłem się na nią. Zadarłem jej ciężką spódnicę do góry. Wepchnąłem głowę pomiędzy uda i wpiłem się w jej rozkoszną wisienkę. Czułem słodki smak wina i cierpki posmak soków. Celestyna natychmiast oplotła mnie nogami tak mocno, że niemal straciłem dech. Jej zewnętrzne wargi były grube, mięsiste i duże. Były jak gąbka. Zmiażdżyłem je ustami, poczułem drugie mniejsze, ciepłe i lepkie płatki. Zacząłem je ssać jak szalony. Nie myślałem o tym, czy robię krzywdę swojej kochance. Ssałem je, aż spuchły. Wepchnąłem język do środka. Ślina ciekła mi z ust jak wściekłemu psu. Poczułem miękką ścianę pochwy.

Złapałem ją za kolana i siłą rozepchałem jej nogi. Kobieta przekręciła się na brzuch. Wypięła w moją stronę tyłek. Chwyciłem jędrne pośladki i rozchyliłem je tak mocno, że naciągnął się nawet jej ciemny anus. Tutaj również była starannie wydepilowana. Splunąłem na drugą dziurkę. Liznąłem ją. Przesunąłem językiem wzdłuż rozczapierzonego rowka biegnącego pomiędzy pośladkami. Wróciłem błyskawicznie do anusa. Wepchnąłem tam końcówkę języka. Celestyna jęczała zadowolona.

Błyskawicznie ukląkłem za nią. Rozpiąłem rozporek i wyjąłem penis. Tym razem to sąsiadka sama złapała się za pośladki i rozchyliła je. Zrobiła to mocno, jęcząc przy tym z rozkosznego bólu. Anus otworzył się jak tulipan na słońcu. Jeszcze raz splunąłem, trafiając w dziesiątkę. Po chwili przyłożyłem główkę do ciemnego otworu i wbiłem się w nią.

Kobieta zawyła, a ja nie zważając na nic, wepchnąłem się niemal do samego końca. Strasznie mnie nosiło, adrenalina wprost mnie rozsadzała. Uderzyłem ją dłonią w pośladek. Dało się słyszeć głośne pacnięcie. Powtórzyłem to jeszcze kilka razy, nie przerywając ujeżdżania sąsiadki. Cały czas rozciągała pośladki z głową wbitą w poduszkę.

Niechcący moje prącie wyskoczyło z ciasnego anusa i jednym wprawnym ruchem wślizgnąłem się w jej spragnioną pieszczot wisienkę. Była już porządnie mokra. Natychmiast przytuliła mnie swoją pulsującą pochwą, którą rozepchnąłem we wszystkie strony. Jej rozpalone wnętrze poddało się tylko po to, żeby zaraz omotać mój penis, owinąć się wokół niego i masować w sposób, który przyprawiał mnie o zawroty głowy.

Kochaliśmy się jak zwierzęta. Agresywnie, mocno i szybko. Emocje rozsadzały mi czaszkę. Doznania były tak intensywne, że drżały mi nogi. Gdybym nie klęczał, pewnie bym upadł, a i to nie było mi łatwo utrzymać pozycji. Nie byłbym w stanie wyczuć chwili, w której Celestyna wzniosła się na szczyt, gdyby nie jej jęki i powarkiwania. Nagle zawyła. Puściła pośladki, a jej kobiecość jeszcze mocniej zacisnęła się na prąciu. Kochanka znieruchomiała. Czułem, jak jej mięsista pochwa pulsuje na mojej główce. Czułem, jak zaciska się na niej i rozszerza. Nagle mój penis zalała ciepła fala soków, które spłynęły do nasady, wylały się spomiędzy wargi i wypłynęły mi na jądra.

Sięgnęła dłonią do penisa, zmusiła mnie, żebym go wyjął i wsunęła sobie między pośladki. Szybko wcisnąłem się w jej pupę. Nie potrzebowałem wiele. Kilka razy zakołysała biodrami i wystrzeliłem, widząc jasne rozbłyski przed oczami. Po chwili wyszedłem z niej, choć pozostaliśmy w takiej samej pozycji. Jakbyśmy zastygli. Widziałem jak moje soki, wypływają po chwili z anusa i ciekną po jej waginie prosto na uda. Sapnąłem ciężko i padłem na plecy.

Nie pamiętam, ile tak jeszcze leżeliśmy. Wiem jedno. Czułem się przepełniony szczęściem. Celestyna dała mi takie spełnienie, o jakim nigdy nawet nie marzyłem. Na pożegnanie uraczyła mnie wilgotnym pocałunkiem. Widziałem w jej oczach, że spisałem się na medal.

Nie wiem, o której wróciła Paulina. Położyłem się spać, nie czekając na nią. Do snu ukołysał mnie las szumiący za oknem, który w blasku księżyca wyglądał niczym tłum starożytnych druidów z wykręconymi rękami wyciągniętymi do gwiaździstego nieba. Zasnąłem błyskawicznie.

*

Następnego dnia znalazłem Paulinę w kuchni. Przygotowywała śniadanie. Za oknem słońce nie potrafiło przebić się przez ponurą aurę. Jakby ktoś rozciągnął wokół nas grubą folię, która pochłaniała i zarazem zniekształcała światło.

– Przepraszam cię za wczoraj. Miałam mnóstwo pracy.

– Nie ma sprawy.

– Mam nadzieję, że Celestyna spełniła swoją prośbę i dotrzymała ci towarzystwa?

Przez chwilę zastygłem z grzanką przy ustach.

– Tak, przyszła. To miło z jej strony.

– Dokładnie. Wspaniała przyjaciółka, prawda?

Przytaknąłem.

– Mam nadzieję, że się nie nudziliście?

– Było w porządku.

Unikałem jej wzroku. Czułem się bardzo niezręcznie, choć i tak zauważyłem, że zaszła we mnie jakaś zmiana. Od kiedy tutaj zamieszkaliśmy, wszystko się zmieniło. Nawet my. Szczególnie my. Przy okazji zauważyłem, że Paulina zaczęła malować się nieco mocniej i w ciemnych barwach. Dodawało jej to trochę lat, ale jednocześnie makijaż sprawiał, że wydawała mi się coraz bardziej obca. Jakbym patrzył na nieznaną mi kobietę. Może to zbyt daleko idące, ale coś w tym było.

Nie przyznałem się, że straciłem pracę. Nie wiem, dlaczego i nie wiem, dlaczego byłem pewny, że Celestyna nie piśnie o tym słowem. W sumie to kwestia mojej pracy przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Wystarczył jeden dzień w Miechowickim Lesie i wszystko traciło na znaczeniu.

Ponieważ był weekend, nie musiałem wymyślać kłamstwa usprawiedliwiającego moją obecność w domu. Paulina pracowała do późnego popołudnia w swoim gabinecie. Siedziała tam pochylona nad tą cholerną księgą i zapomniała o całym świecie.

Wyszedłem na zewnątrz. Chciałem zapalić, a żona szybko wyczułaby zapach papierosa. Było chłodno. Niebo zdążyło już ściemnieć. Patrząc na otaczający nas las, można było odnieść wrażenie, że ten zbliżył się do domu. Stare zeschnięte i obumarłe drzewa sprawiały wrażenie gapiów wyczekujących w tłumie podobnych sobie indywiduów. Zupełnie jakby chciały nas osaczyć. Lekki podmuch wiatru trącał gałęziami, wprawiając je w ruch. Dało się słyszeć pojedyncze skrzypnięcia brzmiące jak pojękiwanie potępionych dusz. Cóż za osobliwe miejsce.

Wróciłem szybko do domu. Pauliny nie było w gabinecie. Rozejrzałem się po domu, ale nigdzie jej nie znalazłem. Zajrzałem do kuchni, do salonu i wszystkich pozostałych pomieszczeń. Zacząłem już odczuwać niepokój. Nagle przypomniałem sobie o piwnicy. Czułem, że to głupi pomysł, ale to było jedyne pomieszczenie, do którego nie zszedłem.

Otwarłem drzwi w holu i ostrożnie ruszyłem schodami. Włącznik na górze nie działał i mogłem zapalić światło dopiero na końcu schodów. Na dole. Szedłem ostrożnie, uważając na stopniach. Ostatnie czego pragnąłem to skręcić kostkę albo jeszcze gorzej. Kiedy już upewniłem się, że stoję na betonowej podłodze, wymacałem po omacku włącznik.

Słabe światło żarówki rozjarzyło się, a cienie rozstąpiły się na boki. Zmroziło mi serce, kiedy zobaczyłem Paulinę stojącą niedaleko pieca.

– Co ty tutaj robisz na litość boską w takich ciemnościach?

Przez chwilę nie reagowała. Po prostu stała i wpatrywała się w ścianę tępym wzrokiem. W tym oświetleniu jej makijaż nadał jej demonicznego wyrazu.

– Paulina! – wrzasnąłem.

Ocknęła się. Drgnęła i rozejrzała się dookoła.

– Co się dzieje?

– Jak to co? Pytam się ciebie, co ty robisz w piwnicy i to po ciemku?

– Wiesz... to takie dziwne uczucie...

– Jakie uczucie? O czym ty mówisz?

– Nie wydaje ci się, że ciemność jest seksowna?

Zatkało mnie.

– Że jak?

– No wiesz, ciemność... jest jak inny wymiar. Jest taka lepka, taka wilgotna i gęsta... ma taką konsystencję... po prostu czuję jak pieści moje ciało.

– Paula, ty chyba nie mówisz poważnie?

– Mówię, spójrz – jej wzrok skierował się na piersi.

Spojrzałem we wskazanym kierunku. Sutki mojej żony sterczały pod cienkim materiałem bluzki. Zaskoczyło mnie również to, że nie ma stanika. Nigdzie się nie ruszała bez stanika. Czułem chaos wypełniający moją głowę.

Paulina oddychała ciężko. Najwyraźniej była podniecona. Staliśmy chwilę w całkowitej ciszy. Słychać było tylko pracujący piec. Niespodziewanie odezwała się.

– Zgaś światło.

– Co?

– Słyszałeś, zgaś światło, proszę.

– Nie ma mowy – broniłem się.

– Tylko na chwilę...

– Ani myślę.

– Zgaś! – z jej gardła wydobył się obcy, charczący głos, a raczej dwugłos.

Zamarłem w jednej sekundzie. Moje serce pokryło się lodem. Nie myślałem o niczym, a jednak moja ręka posłusznie powędrowała do włącznika. Pochłonęła nas ciemność. Jakby ktoś nakrył nas ciężkim kocem. Staliśmy w milczeniu. Gdzieś z boku, przez malutkie otwory w drzwiach pieca, widać było czerwony żar ognia. Zbyt mało, żeby cokolwiek rozświetlić. Nie widziałem Pauliny.

– Czujesz to? – usłyszałem jej głos.

– Co?

– To naprawdę niesamowite. Czuję go na swoich piersiach. Czuję jak ociera się o moje sutki.

– Ale co – niemal pisnąłem.

– Mrok. Skup się skarbie.

Trudno było mówić o koncentracji. Mój mózg szalał. Bałem się jak mało kiedy. Przede wszystkim nie widziałem żony. Poza tym mówiła, jakby straciła rozum. Do tego ta gęsta cholerna ciemność. I nagle, zupełnie niespodziewanie poczułem to. Naprawdę. Czułem, jak coś wije się wokół mojego ciała. Coś łasiło się do nóg. Ocierało o moje uda. Czułem to na swoich piersiach. Wilgotny, lepki i gęsty mrok.

– Nawet trudno powiedzieć, czy wciąż jesteśmy w piwnicy... czy może gdzieś w innym świecie...

Słyszałem jej słowa, ale nie mogłem zrozumieć sensu. Bałem się nawet poruszyć.

– Czuję jak czerń rozlewa się na moich udach... Wiktor to jest cudowne. Jest na pośladkach... też to czujesz? To jakby ktoś muskał cię jedwabną tkaniną.

W tej chwili zauważyłem coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Oczy mojej żony rozjarzyły się nieznacznie, ale zauważalnie. Spojrzała na mnie.

– Czuję je na swoich majtkach. To taki zmysłowy dotyk. Ociera się o moją perełkę... o Wiktor...

Nie mogłem się odezwać. Nie wiem jak opisać to, co wtedy poczułem. Strach był ogromny. Groza sprawiła, że wrosłem w podłogę i nie mogłem się poruszyć. Jednak to nie wszystko. To coś, cokolwiek to było, wiło się przy moim kroczu i sprawiło, że miałem erekcję. Chyba traciłem w tamtej chwili zmysły.

– Kochanie... – szepnęła – wyjmij go, wyjmij go, niech mrok otuli cię również tam...

– Co mam...

– Po prostu wyjmij kutasa, skarbie.

I znowu, moje dłonie bez udziału mózgu wykonały jej polecenie. Rozpiąłem rozporek i zrobiłem, co kazała. Stałem jak słup soli.

– Wyjąłeś?

– Tak.

Miałem ściśnięte gardło. Ledwo mogłem z siebie wykrztusić jedno słowo. Widziałem, że oczy zbliżyły się do mnie.

– Pokaż.

Poczułem dłoń Pauliny. Złapała mnie za prącie, zsunęła skórę z napletka i cofnęła ręce.

– Teraz się skup. Po prostu skup się na ciemności. Ona ci odpłaci...

Po krótkiej chwili coś musnęło moje prącie. Bardzo delikatnie, dyskretnie jak zefirek. Mógł to być nawet przeciąg. Jednak wiem, że to żaden przeciąg. Coś widmowego i niezwykle zmysłowego owinęło się na moim sztywnym penisie. Przesunęło się dalej i po chwili musnęło mnie prosto w żołądź. Jakby na główce ktoś położył pajęczynę.

– Wiktor, jestem taka wilgotna. Moja perła jest nasączona jak gąbka, wystarczy ją ścisnąć i poleje się nektar...

– Paulina – jęknąłem.

Odpowiedziała mi cisza. Przez chwilę wstrzymałem oddech. Przecież widziałem jej jarzące się czerwonawą poświatą oczy. Milczała, aż cisza rozdzwoniła się w moich uszach.

– Paulina? – usłyszałem głos nieznanej mi kobiety – Tu nie ma żadnej Pauliny.

– Kim... kim jesteś – czułem, że za chwilę rozpłaczę się jak dziecko.

– Arleta, przecież wiesz.

Nie wiem, jak to się stało, ale na dźwięk tego imienia zerwałem się i rzuciłem do ucieczki. Kilka razy potknąłem się na schodach, raniąc się w kolano. Pobiegłem do sypialni. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i przekręciłem klucz.

Skuliłem się pod ścianą, podciągając kolana pod brodę. Czułem się sponiewierany psychicznie. Bałem się nawet zapalić światło. Mimo to po chwili usłyszałem, że łapie za klamkę i naciska ją. Przeszyły mnie paskudne dreszcze.

Ten tekst odnotował 17,072 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.92/10 (33 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (7)

0
0
Przerywć w takim momencie nooo :-p 10/10
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Twoje opowiadanie oficjalnie mnie uzależniło. Czekam na kolejną część.. Niecierpliwie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję, ostatnia część już jest. Muszę tylko przynajmniej raz ją przeczytać i poprawić, co wyłapię. Jednak tym razem będzie bez seksu. Nie pasowała mi żadna scena erotyczna, a skoro tego nie czuje, nie dodaję na siłę...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Pierwsza część opowiadania bardziej mi się podobała. Napisane dobrze i historia wciąga. Uwaga techniczna. Napisałeś "patrzyła się w ścianę" . Aż dwie rzeczy mi tu nie pasują. Po pierwsze wyrzuciłbym "się", a po drugie patrzy się na coś, a nie w coś. Napisałbym więc albo "patrzyła na ścianę", albo "wpatrywała się w ścianę".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Racja, poprawiłem. Nie lubię czytać własnych opowiadań dlatego mam problem z korektą
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
10/10 inaczej nie mogło być 🙂 .
Szkoda, że jeszcze tylko jedna część i koniec. Twoje opowiadania są wciągające i fajnie się je czyta .
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Będą inne 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.