Nimfa (III)
19 października 2009
Nimfa
Szacowany czas lektury: 7 min
Zapach lasu, przetykany korzennym aromatem wody otula moje myśli, a rytmiczny stukot kół pociągu i miarowe uderzenia kropli deszczu o szyby, szybko przenoszą mnie w bajkowy świat mieszkańców lasu. Gorący, parny dzień, a brzegiem strumyka podąża spragniony Zielony Ludzik, pełen myśli krążących tylko wokół jednego tematu, oczami wyobraźni dostrzegający go wszędzie, gdziekolwiek spojrzy. Wydrążona dziupla, nabrzmiałe pęknięcie kory drzewa czy dwa dzikie jabłuszka bujające na gałęzi kojarzą mu się niezmiennie z krągłościami młodej, a wielce dojrzałej nimfy i niespełnioną rozkoszą na jej łonie. Pod powiekami nadal tkwi obraz pięknej istoty beztrosko taplającej się w jeziorku leśnym, z podniesioną sukieneczką, aby jej nie umoczyć, ochlapanymi majteczkami ściśle przylegającymi do jej mocno uwydatnionego wzgórka łonowego, wypychającego nie owłosioną brzoskwinkę zachęcającą do lizania, czaruje ukrytą dziureczką rozkoszy. Ociekający śliną, wielce podniecony, Zielony Ludzik nie napotykając żadnej chętnej nimfy, dopada do strumyka, gdzie pragnie ostudzić nieco swe pożądanie, chłodząc się w zimnej wodzie. Niestety upał i cudowne odludne miejsce nastrajają go coraz bardziej. Podniecony i rozkojarzony, ze wzwodem palika, brnie środkiem strumyka. Przymykając oczy oddawał się marzeniom, a oblizując się smacznie do swoich myśli, nie zauważył, że bajeczny strumyk nagle urywa się, tworząc stromy wodospad.
Spada nagle w dół. W ostatniej chwili łapie się wystających skałek, jednakże boleśnie się przy tym uderzając w swą pałeczkę pokaźnych rozmiarów. Uderzona traci na objętości, a Zielony Ludek wyje z bólu podciągając się niezdarnie w górę wodospadu. Chłodzi swoje klejnoty w orzeźwiającej wodzie, masuje i pieści aby tylko zachowały się w całości. Wreszcie wystawia je do słonka aby cieplutkie promyki popieściły i powiększyły jego skarb. Spogląda w dół wodospadu aby sprawdzić, gdzie też mogły zawisnąć jego... w tej chwili... drobiazgi... O, już nie drobiazgi... czyżby to słonko sprawiło? Nie, to nie promyki słońca, to widok zbliżającej się do wodospadu nimfy leśnej sprawia, że Zielony zapomina o nieszczęściu i zaczyna z lubością obserwować piękną postać w prześwitującej tunice, która przysiada na wielkim głazie nieopodal wodospadu i oddaje się kropelkom wody. Przysiada na wielkim, mokrym głazie, umęczona upałem, piękna nimfa powolutku wkłada swe stopy wprost pod chłodną wodę wodospadu, a woda obmywa jej gorące paluszki, zagłębiając się pomiędzy każdego z nich, pieszcząc jej stopy również od spodu. Rozpryskująca się na kamieniach woda ochlapuje rozgrzane ciało nimfy, a cieniutka tunika zaczyna przemakać i szczelnie przykleja się do całego ciałka, uwypuklając jędrne, duże piersi i niewielki wzgórek pomiędzy nogami.
Nimfa powstaje z kamienia i odgarniając burzę swych czarnych włosów, ukazuje szczelnie oblepione, cieniutkim, przezroczystym materiałem, swe wszystkie krągłości. Aby woda bardziej pieściła spragnione ciało, jednym ruchem pozbywa się zbędnej odzieży, odsłaniając gładziutkie, krąglutkie ciało, pełne wałeczków i zakamarków. Powolnym ruchem rozstawia szeroko nogi i powoli przesuwa się bliżej wodospadu, a olbrzymie piersi zwisają miotając się pomiędzy strugami wody. Nimfa odchyla się i przysiada na innym kamieniu, aby cała woda chłodziła jej ciałko. Głaz jest niewielki lecz mocno wyślizgany przez wodę i bardzo zimny. Tłuściutka nimfa rozgaszcza swą wielgaśną pupę na mokrym głazie, a ta niemal obejmuje go pośladkami, wciskając w gładką powierzchnie swą wielce owłosioną cipeczkę. Lecz głaz jest za mały i pupa ślizga się na wszystkie strony, ale wędrująca po nim cipka, powoduje całkiem miłe doznania. Nie jest to jednak wygodne siedzenie, więc nimfa unosi swe umęczone pośladki z wyślizganą cipką i ukrytym pod płatkami, zmarzniętym guziczkiem łechtaczki i wystawia się do słońca. Promienie słońca pieszczą wielkie nabrzmiałe cycuszki, zlizując kropelki wody skapujące ze sterczących, zaróżowionych brodawek, ześlizgują się pomiędzy wałeczkami na brzuszku i schodzą ochoczo w szparkę między udami, zagłębiając się niemal do środka jamki. Zmarznięte wargi rozchylają się delikatnie, a spośród nich wyłania się mały koralik, który pieszczony słoneczkiem, zaczyna rosnąć coraz bardziej i wymykać się spośród objęć chroniących go warg.
Czy to promyki słońca czy też paluszki nimfy, muskają go delikatnie, pociągając i niemal wysysając na zewnątrz cipki. Pobudzone promyki słońca wsuwają się i zagłębiają coraz dalej i dalej, osuszając z kropelek wody mocno pokręcone, czarne włosy łonowe, a w swej wesołej wędrówce napotykają tajemne zagłębienie i pełne chęci wnikają w czeluści otworku penetrując go pomocnymi paluszkami nimfy. Usilnie starają się wsunąć w rowek pomiędzy zaciśniętymi pośladkami, aby wylizać jego wilgoć i zakręcić się wokół małej dziureczki... lecz cóż to? Nimfa odwraca się i brutalnie strąca promyki z dziurki i całej cudownej strony pieszczonego ciepłem ciała i ponownie zanurza się w orzeźwiającej toni wodospadu. Wystawia swe duże zwisające piersi wprost pod chłodną wodę, dłońmi obejmuje jedną z nich i mocno ściskając unosi ku górze, nastawiając pęczniejącą brodawkę wprost pod strumień wody, po chwili robi to samo z drugą, a pobudzony sutek niemal wyskakuje z ciemnej otoczki chcąc uwolnić się z wielkiego cyca. Po czym chwyta obie piersi, przytula je do siebie, palcami obejmuje suteczki i ściska je mocno, rozchyla piersi i ponownie łączy niemal obejmując spadający strumień wody, ta przelewa się pomiędzy cyckami niczym życiodajny sok.
Nimfa odchyla głowę, zamyka oczy i z lubością oddaje się pieszczotom strumieni wody, które pieszczą jej ciało i wraz z jej paluszkami wnikają we wszystkie zakamarki rozstawionych nóg. Odsuwa się troszkę i łapie w usta delikatnie kapiące kropelki wody wprost na język wysunięty z nabrzmiałych warg, połyka cudnie orzeźwiający płyn, rozchyla usta i ponownie łapie krople spadające na różowiutki język i delikatnie, by nic nie uronić, wsuwa go z powrotem i połyka nagromadzoną ciecz. Lecz cóż to?! Jakiś niesamowity smak wody uwalnia się w ustach z języka i rozlewa po buzi spływając aż do gardła. Całkiem przyjemny i wcale nie zimny. Nimfa otwiera oczy i cóż widzi. Życiodajne soki wcale nie spływają ze strumyka tylko z wielkiego, nabrzmiałego konara uwieszonego nad wodospadem. Potężna, błyszcząca główka, trzymana oburącz przez Zielonego Ludzika, ocieka białym syropem. Nimfa nachyla się i kuca, a nektar intensywnie ścieka pomiędzy jej piersiami i wpada do wody mieszając się z nią pomiędzy udami i wnikając w szparkę. Nimfa wstaje ściskając w garści drobne kamyki i ciska nimi wprost w sterczącego kołka. W lesie rozlega się straszny krzyk Zielonego Ludzika, nie jest to jednak jęk rozkoszy lecz krzyk rozpaczy, a Zielony otulając dłońmi swego małego salwuje się ucieczką. Pośliznąwszy się jednak, zatacza się i spada wprost między obfite cudowności nimfy i wraz z nią zanurza się w wodzie wodospadu.
Wspaniały okład z wielkich piersi i ucisk mocnych ud na pośladkach Zielonego, doprowadziły do ponownej sprawności jego wielkiego wojownika. Nabrzmiały i błyszczący, podążający szlakiem wody z wodospadu wdziera się do szeroko rozstawionej szparki i przywiera mocno do dziurki. Zaskoczona nimfa, nie odrzuca jednak przybysza tylko mocno wtula go w wielkie, mokre cycuszki, a nogami dociska jego tyłeczek do swojego krocza. Ludzik unosi głowę i ssie pękate brodawki, raz smakując jedną raz drugą, jednocześnie poruszając rytmicznie swoją dupką wprowadza swój kołek głęboko posuwistym ruchem, nieomal do samego dna cipki. Kołek rozpycha się w szparce nimfy, a że nabrzmiały okrutnie, mało jej nie rozerwie. Nimfa z początku pojękuje z bólu, ale po krótkiej chwili cipka szybciutko się rozciąga i dopasowuje, zalewając sokami wielki kołek i spływa nektarem po nogach roznosząc zapach zadowolenia i spełnienia. Nimfa jęczy i krzyczy z rozkoszy, dodając do zapachów wspaniałą muzykę.
Nienasycony Zielony obraca nimfę na kolana i atakuje ją od tyłu, łapie za nabrzmiałe piersi, ugniata je i ściska, jednocześnie atakując cipuchnę od tyłu. Nimfa z werwą zapiera się i dociska swoją wspaniała pupę do grubego kołka i nadziewa się jeszcze głębiej. Ludzik łapie ją za pośladki i przyspiesza tempo ruchów. Tak, teraz jemu jest coraz lepiej, tak, tak... krzyczy głośno, a nimfa jeszcze mocniej napiera na bolec. Wreszcie razem krzyczą szczęśliwi szczytując jednocześnie i opadają w nurt strumyka, który niesie ich na piękną, mięciutką łąkę, gdzie w słońcu na zielonym kobiercu, nadal zalegają zespoleni i spełnieni. A mokre krople wody delikatnie zraszają rozanieloną twarz nimfy.
Coraz mocniejszy deszcz wilgoci budzi mnie z przyjemnego uśpienia, otwieram oczy, a przede mną roztacza swe wdzięki, olbrzymich rozmiarów penis mego współpasażera w podróży. Moje dłonie zaciskają się na jego nabrzmiałych jądrach, spod koszulki wyziera uwolniona z okowów stanika, nabrzmiała pierś, a majteczki smętnie zwisają resztkami koronki. Ostre światła mej docelowej stacji wyrywają mnie z objęć młodzieńca, ogarniam się i szybciutko i zmierzam ku wyjściu. Nie potrafię się jednak oprzeć pokusie... Wracam i zlizuję nieco tej śmietanki z pałeczki zdumionego Ludzika. I owiana zapachem spełnienia umykam z przedziału. A może kiedyś będę wracać tym pociągiem?
brak komentarzy