Nadmorska kraina przyjemności

8 stycznia 2020

Szacowany czas lektury: 1 godz 55 min

Mamy zimę, więc dla odmiany proponuję trochę letniego klimatu, by chociaż przez chwilę zrobiło się cieplej.
Miłego czytania ;)

 

Nadmorski klimat przyciągał  rodziny z dziećmi i pary chcące spędzić wyjątkowy czas tylko we dwoje. Lato nad Bałtykiem zawsze gromadziło rzesze turystów i amatorów kąpieli morskich i słonecznych. Tak już było od dekad. Dla większości wczasowiczów liczył się krążący w powietrzu jod, dla części wyjątkowy zapach piasku zmieszany z wonią sosnowych aromatów, które już przy wejściu na plażę, przenosiły ich do czasów dziecięcych, kiedy to byli tu pierwszy raz z rodzicami. Często wracali nad Bałtyk kolejny raz tylko po to, by poczuć atmosferę tamtych dni. Jeszcze inni znajdowali tu wyjątkowe miejsce na beztroskie imprezowanie z dala od rodziców.

Jeśli rodzice nie mogli, nie chcieli, lub nie mieli czasu na wczasy nad morzem, wysyłali tam chociaż swoje dzieci,  by te skorzystały z osobliwości klimatu i zaczerpnęły potrzebnego rozwijającemu się organizmowi jodu. Dlatego kolonie i obozy nad Bałtykiem zawsze cieszyły się wzięciem. Rodzice zostawali sami w domu - skupiali się na pracy zawodowej i nadrabiali chwile tylko we dwoje, a dzieci miały zapewnione liczne atrakcje i były pod opieką.

 

Obóz Git Tour należał do cyklicznych imprez wypoczynkowych i zazwyczaj błyskawicznie rezerwowano na nim miejsca dla dzieci i młodzieży. Ośrodek wczasowy był przyzwoity, usytuowany bardzo blisko plaży, program wypełniały liczne atrakcje i wycieczki, no i atutem była również  dobra kuchnia. Kadra też zawsze stawała na wysokości zadania.

Budynek może z zewnątrz zdawał się reliktem czasów peerelowskich, gdzie konstrukcje domów wypoczynkowych były standardowe - bardzo proste i kanciaste niczym pudełka po butach, ale te kwatery były odnowione, unowocześnione i dobrze wyposażone. Choć fasada budynku nie do końca informowała patrzących zza ogrodzenia, że ośrodek, jak na przeznaczony głównie na obozy i kolonie, ma dość wysoki poziom, to nawet ci dość wymagający komfortowych warunków uczestnicy, byli zadowoleni.

Budynek usytuowany był wśród kilkudziesięcioletnich wysokich sosen i licznych ozdobnych krzewów. Chodniki z betonowej kostki pozwalały dotrzeć do każdego ważniejszego punktu, a wysokie ogrodzenie chroniło wypoczywających przed postronnymi osobami. Kto przyjeżdżał w to miejsce regularnie, widział, jak wiele inwestycji przeprowadzono i jak wzrósł w tym miejscu poziom i komfort wypoczynku.

 

Trzeci turnus Git Touru należał do najmniej licznych i stanowiła go grupka dwudziestu pięciu osób. Była to młodzież w wieku miedzy szesnastym i osiemnastym rokiem życia, a więc młodzież szkół ponadgimnazjalnych. Trudny wiek, ale doświadczona kadra potrafiła z nastolatkami znaleźć wspólny język - tak przynajmniej pisano w folderach i na plakatach reklamujących obóz.

Każdy opiekun takiej grupy wiekowej zdawał sobie sprawę, że stonowany i kontrolowany luz, połączony z wyraźnym postawieniem pewnych nieprzekraczalnych granic, pozwoli się dogadać z młodymi, nawet tymi pragnącymi trochę poszaleć i odreagować miniony rok szkolny. Zresztą teraz młodzież dojrzewała szybciej i na co dzień miała większą swobodę, oczekiwała więc, że życie na obozie nie zamieni się w ciąg zakazów, nakazów i wtłoczenia w schematyczne ramy realizowanego programu.

Nad młodzieżą sprawowała opiekę trójka dorosłych.

Grzegorz - blisko czterdziestoletni kierownik obozu. Facet z zasadami i mający łatwość w odnajdywaniu wspólnego języka z uczestnikami wczasów. Posiadał dar, którego zazdrościli mu inni koledzy i koleżanki po fachu. Potrafił rozwiązywać konflikty, lub przynajmniej je łagodzić do poziomu neutralnego, a niekiedy zainteresować młodzież sprawami, o których wcześniej nie chcieli nawet słyszeć. Mężczyzna z biegiem lat zmierzył się z licznymi trudnymi sytuacjami, z których organizator wypoczynku wychodził zawsze obronną ręką, był wręcz zadowolony z ich wyniku. Dlatego od kilku lat Grzesiek pełnił rolę szefa obozów.

Dość dobrze zbudowany, wysoki, nawet przystojny, brunet, ale nie rzucał się w oczy, jak bywa to w przypadku atrakcyjnych mężczyzn. A wszystko przez zupełnie neutralny styl noszenia się - ani modny, ani staroświecki - trochę nijaki.

Zazwyczaj nosił kilkudniowy zarost, co bezdyskusyjnie dodawało jego rysom twarzy jeszcze więcej męskości, a wydepilowana klata, którą czasem prezentował na plaży, zwracała na siebie uwagę i była częstym powodem pokątnych rozmów uczestniczek obozu.

Tomasz - dwudziestosześciolatek o dość luźnym podejściu do życia i pracy, ale mający farta i nieźle gadane. Cwaniackie podejście do życia i obowiązków zazwyczaj pozwalało mu zawsze być na wierzchu, w sytuacjach trudnych ostatecznie zawsze spadał na cztery łapy. Swoim liberalnym usposobieniem przyciągał młodzież, która chciała być z nim w dobrych relacjach, bo widziała w nim fajnego kumpla. Poza tym Tomek sam uwielbiał beztroskie życie, z którego korzystał, ile się dało, nie tylko w czasie wakacyjnych turnusów.

Był wysoki i szczupły, ale pod koszulką prezentował iście adonisową sylwetkę. Nie był mięśniakiem, ale wyrzeźbione mięśnie przyciągały spojrzenia nie tylko nastolatek, którym taki obraz imponował, ale też innych wczasowiczek, które na plaży skrycie fantazjowały o znajomości z tak idealnym mężczyzną, wiele widziało w nim niezłe ciacho, które chętnie by skonsumowało. Dla nich był wymarzonym królewiczem z bajki, mogącym przenieść je do krainy rozkoszy.

Tomasz nie był zbyt skromny. Zdawał sobie z tego sprawę, jak dziewczyny i kobiety na niego patrzą. Uwielbiał to.

No i Marta. Świeża absolwentka studiów pedagogicznych, podobnie jak Tomek wyluzowana, czego nauczyły ją lata studenckich imprez,  szukająca nad morzem zarobku, ale nie dając w zamian zbyt wysokich standardów swoich usług. Mało doświadczona w pracy z młodzieżą, na obozie próbowała nabyć zawodowe umiejętności, które mogłaby wcisnąć w CV. Zdawało jej się, że opieka nad dziećmi i nastolatkami to prosta sprawa. Życie na obozie zmieniło jej punkt widzenia. Już po pierwszym turnusie czekała tylko na koniec kontraktu.

Była typem lekko postrzelonej i zwariowanej dziewczyny. Relacje nawiązywała ot tak, co powodowało, że była bardzo obrotna i lubiana. Szczególnie dziewczyny z jej grupy widziały w kilka lat od nich starszej studentce przewodniczkę i pewien wzór, a luźne relacje z opiekunką stały się dla nich pewnego rodzaju nobilitacją i wyznacznikiem dorosłości. Dla większości nastolatek pani Marta była życiowym guru, gdyż nie dość, że na co dzień była pewna siebie i wygadana, to jeszcze ubierała się bardzo modnie, a komponowane niby ze zwykłych szmatek stroje, miały smak i wyjątkowy styl kreacji nowoczesnych kobiet.    

Niewysoka szczupła blondynka, ładna, choć do bycia wzorcem męskich pragnień brakowało jej jednego z głównych kobiecych atrybutów - choćby średniej wielkości piersi. Jej cycuszki były małe, co doprowadzało ją do sporych kompleksów, bo nawet staniki push up nie pozwalały jej zapomnieć o posiadanym defekcie, jaki zaoferowała jej matka natura. Poza tym posiadała klasyczną nordycką urodę: jasne i gęste blond włosy, lazurowe oczy, drobny nos i liczne piegi na twarzy.

Młodzieńcy i mężczyźni wszędzie obracali za nią głowy, a męska część uczestników obozu, nie raz robili sobie dobrze, myśląc o pani Marcie. 

 

Obóz Git Tour - dzień drugi.

 

- To przez Imprę! No przez Agatę! - wyjaśniała jedna z uczestniczek obozu. - To ona mnie obszmaca! - krzyczała do opiekuna zdenerwowana Alina.

- To nie ja! Ktoś ci nagadał głupot! - broniła się oskarżona.

- Taa! - powątpiewała. - Przecież wiem. Nie kłam! - wzburzyła się jeszcze mocniej.

- One - Agata spojrzała na rozbawioną trójkę dziewczyn, które stały kilkanaście metrów dalej i spoglądały na kłótnię - mnie nie lubią. Nawet w szkole mnie obgadują - wydusiła z siebie w geście bezsilności. - To pewnie one ci coś nagadały - broniła się.

- Skąd to możesz wiedzieć!? Zresztą nikt na tym obozie cię nie lubi! Fałszywa jesteś i tyle! - wykrzyczała rozwścieczona Alina.      

- No, no! Spokój dziewczyny! - wtrącił się wreszcie Grzegorz, który z doświadczenia wiedział, że aby dowiedzieć się, o co w tego typu sprzeczkach chodzi, należy dać się jej uczestnikom trochę wygadać. Emocje opadną i wtedy można coś działać i próbować łagodzić, a przede wszystkim znaleźć rozwiązanie.

Stał w pobliżu i przysłuchiwał się całej słownej potyczce, ale nie miał pojęcia, jak to ugryźć. Słowo przeciwko słowu. Uwielbiał takie akcje. Żadnej ze stron nie można było nic udowodnić. Postawił na chwilową izolację dziewczyn.

- Zmykać do swoich pokojów! Za chwilę przyjdę do jednej i drugiej.

Rozejrzał się jeszcze, czy w pobliżu nie widać Marty i Tomka - pozostałych opiekunów, a szczególnie Marty, która odpowiadała za grupę dziewczyn, ale jak zwykle ich nie było na posterunku. Dobrze, że on trzymał wszystko w ryzach. Na szczęście był doświadczonym kierownikiem obozów. A na swoje nieszczęście, był też wyrozumiały dla współpracowników. Zbyt wyrozumiały, choć niektórzy mogliby powiedzieć, że pobłażliwy. On jednak wiedział, że praca zespołowa wymaga kompromisów. Cenił sobie dobrą atmosferę pracy i stąd zdarzała mu się mała niekonsekwencja w stosunku do współpracowników.  

W sumie domyślał się, gdzie są opiekunowie i w jaki sposób wykorzystują poobiednią przerwę. Już na poprzednim turnusie zwrócił im uwagę, by chociaż robili to ciszej, szczególnie w czasie sjesty, kiedy młodzież krąży po ośrodku, a najlepiej by się powstrzymali, by uniknąć plotek. Grzegorzowi nie podobało się też, że choć oboje mieli swoich życiowych partnerów, w czasie pracy nad morzem, zachowywali się, jakby to oni stanowili parę. Rozumiał wyjątkowość wakacyjnych znajomości i romansów, ale tych dwoje, zdawało mu się przesadzać w tym względzie, i to bardzo.

Jednego razu Grzesiek im nawet zagroził, że ich połówki się o tym dowiedzą. To było pewnego popołudnia, kiedy przechodząc korytarzem, usłyszał ciche odgłosy uprawianego seksu. Ciche, ale jednoznacznie mówiące, co dzieje się za drzwiami. Na szczęście nie widział w pobliżu nikogo z młodych uczestników obozu. Kierownik uniesiony tak swobodnym zachowaniem niby odpowiedzialnych dorosłych ludzi, zapukał, po chwili wszedł do pokoju Marty i choć był zmieszany widokiem, rzucił kilka tyrad i jakieś w nerwach wymyślone ultimatum. Musiał zrobić to stanowczo. Może przesadził, bo już wcześniej był poirytowany zachowaniem kilku podopiecznych, którzy zniszczyli drzwi wejściowe do ich pokoju. Typowy przejaw braku poszanowania nie swoich rzeczy.  Dlatego mocno wygarnął opiekunom ich beztroskie i nieprzemyślane, a dla młodzieży gorszące, zachowanie. Od tej akcji Tomek i Marta bardzo się już pilnowali.

Grzesiek wciąż uważał to, co było między jego współpracownikami za świństwo, ale co on mógł? To byli dorośli ludzie. Sami dokonywali wyboru. Starał się nie ingerować i nie pouczać, tym bardziej nie doniósłby na pracowników ich partnerom, ale cieszył się, że opiekunowie wzięli sobie do serca jego słowa.

Sam czasem marzył o takiej przygodzie, ale w jego przypadku, pozostało to tylko w sferze fantazji. Musiał sobie jednak w tym względzie radzić sam, bo żony nie widział już prawie miesiąc. Czuł wtedy chociaż chwilową ulgę. Szczególnie w okresie wakacyjnym, nad morzem, nie było mu łatwo. Porozbierane kobiety, śmiałe stroje kąpielowe, no i jeszcze te młode ciała nastolatek, które roześmiane i beztroskie biegały na plaży, czy chodziły po ośrodku w bardzo skąpych letnich kreacjach. W niejednej widział spory potencjał i musiał przyznać, że tego roku nastolatki działały na niego jakoś tak mocniej niż zazwyczaj.      

Najtrudniejsze były dla niego samotne wieczory. Miał pokój tylko dla siebie i czasem nie miał do kogo ust otworzyć. Czytał książki, ale i to już mu spowszedniało. Przeczytał ich już tego lata kilka.  Dlatego Grzesiek nie miał problemu z nocnym dyżurowaniem, które pozwalało mu wypełnić czas. Przechadzki po ośrodku i liczne rozmowy z młodzieżą pozwalały wskazówkom zegara biec jakby szybciej. Otwarcie wziął na siebie nocne pilnowanie, powiedział to na pierwszym zebraniu kadry, kiedy postawiono do przedyskutowania ten problem. Kolega Tomasz i koleżanka Marta byli zadeklarowanymi imprezowiczami, którzy przyjeżdżając nad morze chcieli wyrwać się ze swoich stron, trochę popracować, ale głównie zaszaleć. To akurat rozumiał, bo kiedyś też był w ich wieku i na takich wyjazdach zdarzyło mu się postępować podobnie. A że w trakcie trwania obozu Tomek i Marta mieli na to czas tylko nocami, kiedy młodzież spała, jak tylko się dało, znikali w pobliskich barach i dyskotekach. Wiadomym było, kiedy przeginali, bo wtedy nie można było ich zauważyć rano na stołówce na śniadaniu. Młodzież szybko to wyniuchała i podśmiewała się z wychowawców, ale na tyle dyskretnie, że Grzegorz dostrzegł to dopiero po pierwszym tygodniu nowego turnusu obozu, co oznaczało, że małolaty potrafiły trzymać język za zębami.

Grzesiek, ku uciesze reszty opiekunów, wziął nocne dyżury na siebie, ale postawił warunek, że czasem chce mieć wolne kilka godzin przed południem lub popołudniu. Tak by mógł spokojnie wyjść na miasto, coś kupić, poczytać książkę, pobyć sam, mieć wszystko gdzieś. Jako kierownik mógł tak robić nawet bez ich zgody czy opinii, ale on wolał takie sprawy ustalać, bo taki już był. Tomek i Marta chętnie go zapewnili - jak to zgodnie stwierdzili: "Plażowanie ogarniemy". Ratownik był, dwoje opiekunów wystarczało, by spełnić wymogi bezpieczeństwa, więc nawet luźnopodchodzący do życia Tomek i Marta, mogli udawać, że sprawują opiekę na plaży i dochodzić do siebie po nocnych wypadach na miasto. W tej kwestii kadra dogadała się szybko. 

 

Obóz GitTour - dzień trzeci

 

Agata sporo ryzykowała. Po ostatniej kłótni już była na cenzurowanym, a teraz pozwalała sobie na nocne opuszczenie obiektu. Tak bardzo potrzebowała zapalić papierosa, że już miała wszystko gdzieś. W dodatku była zdenerwowana kilkoma tekstami koleżanek, które tuż przed ciszą nocną wygarnęły jej wiele "miłych" słów. Oczywiście sama nie była dłużna z okazywaniem "sympatii", ale nie zmieniało to faktu, że była mocno nabuzowana, a energia nie znajdowała ujścia. Musiała się rozluźnić kilkoma machami, to zawsze jej pomagało.

Teraz przechodziła pomiędzy balkonami pokojów z parteru, a niewysokimi krzewami, by za chwilę zniknąć za ścianą budynku, gdzie mogła bezpiecznie zapalić. Wtedy usłyszała charakterystyczne odgłosy. Znajomi już wielokrotnie naśmiewali się z opiekunów, ale teraz Agata doświadczała tego na żywo, była pewna, że te dyszenie dochodzi z pokoju pani Mary. Było przed pierwszą w nocy, a więc raczej nikt z opiekunów już nie pilnował korytarzy i okolicy ośrodka. Dookoła panowała względna cisza, przełamywana odgłosami muzyki z jakiejś odległej knajpki. Nad morzem to standard. Wśród słyszanego niewyraźnie prostego tekstu disco polo, głośnych śmiechów i dźwięków automatów do gier, dziewczyna wychwyciła typowe dla uprawiających seks dyszenie i ciche plaski, które co chwilę ustawały, by po kilku sekundach pojawić się ponownie.

Nie wierzyła, że to takie proste. Już samo nasłuchiwanie było czymś niezwykle ekscytującym, a wystarczyło, że podeszła do balustrady balkonu, stanęła za rozłożystym krzewem i nie będąc widzianą, podglądała zatraconą w erotycznych ekscesach parkę. A wszystko dzięki uchylonym drzwiom balkonu, które miały wpuścić do pokoju kochanków trochę świeżego nocnego powietrza. Było już na tyle późno, że pochłonięci zabawą nie widzieli sensu przesadnego uważania, albo najzwyczajniej w świecie o tym zapomnieli.

Agata widziała jak obrócony tyłem Tomek, spinał pośladki za klęczącą przed nim Martą, opierającą się jedną ręką na materacu, a drugą o ścianę. Było ciemno, ale nie na tyle by nastolatka nie dostrzegała najważniejszego. Widziała jak opiekun trzymał biodra partnerki, która z impetem, wręcz dzikością tygrysicy, dobijała pośladkami do ciała kochanka. Rzucała przy tym głową na prawo i lewo, jakby odganiała się od owadów.

Widziała jak po chwili Marta z niekontrolowaną żądzą i dzikością tryskającą z oczu, obróciła się na plecy i szeroko rozwarła uda. Nie minęła sekunda, a mężczyzna już wił się między nogami blondyny jak węgorz, by chwilę później wbijać się w pochwę z szybkością mechanicznej ubijaczki.

Ale cycki to ma malutkie. Ja mam większe - zauważyła dumna z siebie. Też bym tak mogła - fascynowała się sceną. Nawet bym chciała - stwierdziła Agata, kiedy wyobraziła siebie na miejscu pani Marty.

Nastolatka poznała już taki świat uciech, dobrze wiedziała, o co w tym chodzi. Jadąc na obóz, planowała powiększyć doświadczenie w tym obszarze, ale ostatnie kłótnie z dziewczynami, odbierały jej na to szansę. Najśmielsi i najodważniejsi chłopcy woleli trzymać z tamtymi raszplami i paszczurami, jak nazywała swoje przeciwniczki Agata. Ci spokojniejsi nawet na nią nie zwracali uwagi. Zresztą, co oni mogli? Nie odważyliby się - rozmyślała wielokrotnie nawet nad taką alternatywą.

Poruszała się niczym szpieg. Każdy szelest alarmował jej umysł, każdy trzask, szurnięcie, powodowały przyspieszone bicie serca. Teraz musiała zniknąć z widowni niezauważona. Kochankowie właśnie przed chwilą skończyli zabawę, a ona wcześniej nie mogła sobie odmówić pozostania do samego końca. Była ciekawa finału. Dzięki temu widziała jak jeszcze ułamek sekundy wcześniej ujeżdżająca Tomka Złotowłosa, na wycedzony przez ściśnięte gardło kochanka sygnał - "Już!" i po nerwowym zeskoczeniu z członka, nachylała się nad biodrami partnera i z chęcią przyjęła wytrysk w usta. Widziała jeszcze ten moment, kiedy szybko unosząca się i opadająca głowa blondwłosej kobiety nagle zwalnia, a finalnie się zatrzymuje.          

 

Obóz GitTour - dzień czwarty

 

- Naprawdę nie chcesz się przenieść do pokoju 209? - zapytał Grzesiek. - Tam dziewczyny mają jedno łóżko wolne - stwierdził.

Dzisiaj Marta poprosiła kierownika, by pogadał z Agatą, która sama mieszkała w pokoju, normalnie pełniącym rolę izolatki na wypadek choroby uczestnika obozu. Po ostrej kłótni drugiego dnia po przyjeździe, miała tam spędzić noc, by się uspokoić, ale następnego dnia nie chciała już pomieszczenia opuścić. Grzegorz, na prośbę Tomka, który był przy tej ostrej kłótni pomiędzy nastolatkami, warunkowo się zgodził, ale był przekonany, że dziewczynie minie zły humor i następnego dnia wróci do koleżanek. Niestety się pomylił, Agata była bardzo uparta.

- Nie. Raczej nie... - uciekła wzrokiem Agata. - Nie przepadamy za sobą. To problem ciągnący się jeszcze ze szkoły - wyjaśniła lakonicznie, składając koszulkę w kostkę i wciskając do szafy.

- Nie jest ci źle tak...samej. Na obozie powinno się być w grupie. Zawsze ktoś komuś nie pasuje, ale też znajduje się nowe przyjaźnie... - wygłosił krótkie przemówienie godne sprawnego pedagoga.

- Nie w tym przypadku - pokiwała głową, schylając się po klapki, które ułożyła równo przy ścianie. Rozburzone nagłym ruchem i siłą grawitacji włosy opadły i zakryły jej całą twarz.

Grzesiek odruchowo spojrzał na wypięty szczupły tyłeczek nastolatki. Pod kusymi spodenkami rysowały się krawędzie majteczek, a szczupłe uda zdawały się ustawiać w idealne równoległe linie.

- W jakim przypadku? - próbował dowiedzieć się, w czym rzecz, wciąż wyobrażając sobie dziewczynę bez spodenek i bielizny.

- Nie ważne. Naprawdę to dla mnie nie problem. Przyzwyczaiłam się - uspokajał.

Uciekając spojrzeniem i zanosząc ręcznik na balkon, by go powiesić na sznurku, dała do zrozumienia, że nie chce już o tym rozmawiać.

- O dziesiątej cisza nocna - rzucił sztampowym tekstem, miał nadzieję, że ostatni raz tego wieczora, bo pokój Agaty był ostatnim do sprawdzenia. Zresztą u niej zawsze był spokój.

 

Młodzież szybko załapała rutyniarskie zachowania wychowawców i obozowe zwyczaje. Wszyscy wiedzieli, że o ile w ich pokojach będzie względnie cicho, mogą siedzieć nawet do rana. Ważne, by w czasie obchodu dyżurującego o dziesiątej być w swoich pokojach i udawać wyciszonych. Drugi nalot był zawsze między dwudziestą drugą czterdzieści i jedenastą. Jeśli było wszystko ok, nikt więcej nie zakłócał ich "spokoju".  

 

- Proszę pana? - zagadnęła Agata, ale uciekła spojrzeniem, kiedy tylko wychowawca spojrzał na nią wymownym "o co chodzi?" - To... - ucięła.

- No słucham. Już późno - próbował udawać zainteresowanie, ale dając do zrozumienia, że nie czas na jakieś drobiazgi. Grzesiek chciał szybko wrócić do siebie, bo wciągnęła go akcja czytanej książki.

- Bardzo... boli mnie noga - spojrzała, co na to mężczyzna.

- Gdzie? - zapytał dla zasady. - W którym miejscu? - dopytał, ale nasłuchiwał odgłosów niesionych przez korytarz. Gdzieś było za głośno i próbował zlokalizować problematyczny pokój.

- Tutaj - położyła dłoń tuż powyżej kolana. - Zdaje mi się, że spuchło - pomasował bolące miejsce.

- Zaraz przyniosę ci zimny okład. A... co zrobiłaś? Uderzyłaś się?

- Nie. Trochę ćwiczyłam. Tutaj - rozejrzała się po pokoju.

 

- Jak to trzymać? - pytała, biorąc od wychowawcy lodowate zawiniątko.

- Normalnie - powiedział zdziwiony, że tak prosta czynność może sprawiać problem. - Kładziesz w to miejsce i trzymasz - spojrzał na długie szczupłe i niezwykle gładkie uda Agaty, która siedziała na łóżku i masowała bolące miejsce. - Zresztą... - zastanowił się, czy w ogóle o tym mówić, ale już postanowił - tu bardziej przydałaby się pani Marta - dał do zrozumienia, że on raczej nie powinien dotykać dziewczyny w tym miejscu, nawet w takim przypadku. Ukradkiem wciąż zerkał w okolicę pachwin, gdzie dostrzegał brzegi bielizny i jaśniejszy odcień skóry, do której nie dotarło tyle słońca, by ją zbrązowić.

- Czerwone - poskarżyła się, wskazując miejsce przykładania lodowatej paczki.

- Tak. To normalne. Schładzasz przecież. Skóra tak reaguje - wyjaśnił.

 

Nie. Nie może być. Niemożliwe by ta małolata mnie próbowała... uwieść - układał w głowie wytłumaczenie zaistniałej sytuacji. Siedział zdenerwowany i podniecony w swoim pokoju, a burza myśli nie dawała mu wytchnienia. Pewnie przesadzam, zdawało mi się... To zbyt... łatwo by poszło. To niemożliwe... - rozmyślał pół nocy. Wciąż i wciąż analizował scenę, kiedy dziewczyna wykonała ten erotycznie przez niego odebrany gest. Pewnie to ja przesadzam - tłumaczył sobie. Ale przecież spojrzała przy tym tak... wymownie - próbował znaleźć argument jednak za tym, że nastolatka próbowała jakichś sztuczek. Przeraziła go bezpośredniość dziewczyny. Te gówniary czasem tak działają. To nie ta młodzież co kiedyś - myślał. Czuł się przy tym wyjątkowo atrakcyjnym facetem. Raz był pewny, że to nie możliwe, by po chwili mieć przekonanie, że Agata próbowała go uwieść. I drążył ten temat przez pół nocy.

Zdawało mi się - skomentował, kiedy tylko rano podniósł powieki. Z tą myślą obudził się i przecierając oczy palcami, kilka razy przeciągnął całe ciało.

Miał jeszcze sporo czasu do śniadania. Budzić nikogo nie musiał, bo to była rola dyżurnego. Poświecił więc kilka minut na miły poranek i wyobrażenie sobie sceny z Agatą - kontynuacji wczorajszej próby uwiedzenia go. Po kilku minutach przyjemności energicznie wstał i się przeciągnął.

Przez cały dzień spoglądał na Agatę już innym wzrokiem. Zdawało mu się, że wszystko mu się śniło. Dziewczyna zachowywała się naturalnie, a na niego nie zwracał w ogóle uwagi. Nie była nawet odrobinę zmieszana, czy zakłopotana, kiedy kilka razy ich oczy spotkały się na ułamek chwili dłużej niż powinny.

 

Obóz Git Tour - dzień piąty

 

- Młoda, co ty wymyśliłaś!? - zwrócił się z pretensjami do pijanej Agaty Tomek. Dopiero teraz zauważył, że nie powinien jej tak nazywać, zapomniał się. Na szczęście w tym całym zamieszaniu, nikt nie zwrócił na to uwagi. - Do pokoju! Natychmiast! - nakazał dziewczynie, zdenerwowany niefortunnym zdarzeniem opiekun. - Grzesiek, zaprowadzisz ją? - poprosił kierownika.

- Ja? Chyba Marta powinna... - spojrzał na stojącą obok opiekunkę Grzegorz, dając do zrozumienia, że z dziewczyną powinna iść do pokoju kobieta.

- A kto będzie sprawdzał, co się dzieje w damskiej toalecie? Oni - spojrzał się na pochłoniętych zabawą obozowiczów - mają jeszcze ponad godzinę dyskoteki. Nie zostawią na Agacie suchej nitki, jeśli... - nie musiał już nic więcej mówić.

Upitej dziewczynie nieźle by się oberwało od grupy, na pewno by ją ostro hejtowali za skrócenie im świetnej zabawy. Eskalacja konfliktu nie była nikomu potrzebna. Tu Grzesiek musiał przyznać młodszemu koledze rację.

- Ok, zaprowadzę ją. A jutro, jak dojdzie do siebie, załatwimy to oficjalnie. Dziś nie ma to sensu. Ona ledwo stoi na nogach - mówił zwięźle i konkretnie wkurzony Grzesiek. - A propos. Piliście coś? - zbliżając się do współpracowników, zwrócił się do przejętych sytuacją Marty i Tomka.

- Dwa drinki najwyżej - wydukał niby wyluzowany, ale zawstydzony wyznaniem Tomek. Wciąż rozglądał się dookoła, czy nikt nie podsłuchuje. Uczestnicy dyskoteki nie mieli pojęcia o wyskoku młodych opiekunów, bo ci popijali wzmocniony trunek zakamuflowany colą z plastikowej butelki tego napoju.

Grzegorz nie chciał komentować. Umawiali się, że w czasie dyskotek z młodzieżą, opiekunowie nie tykają nawet kropli alkoholu. Później po pracy mogli, ale nie kiedy sprawowali opiekę. Teraz nawet jakby chciał załatwić sprawę według przyjętych procedur, mógłby napytać biedy opiekunom. Jakoś przełknął nieodpowiedzialne zachowanie Tomka i Marty.

- Ale reszta grupy wygląda w porządku - włączyła się zatroskana Złotowłosa.

Mina kierownika mówiła jej, że z tymi drinkami w czasie pracy to mocno przegięli.

- Pilnujemy. Naprawdę - zapewniła, widząc w spojrzeniu kierownika szereg niewypowiedzianych trudnych dla niej pytań.

- I całe szczęście - podsumował Grzesiek, chociaż w głowie krążył już ironiczny komentarz - "Widzę, jak pilnujecie", przed którym się jednak powstrzymał. - Dobra! Zabieram ją do pokoju. Wy teraz pilnujcie reszty i... - dał za wygraną, nie musiał dokańczać, bo miny opiekunów mówiły jasno, że będą teraz nad wyraz czujni.

Grześka odprowadzało kilka spojrzeń obozowiczów. Podśmiewali się z Impry, bo dobrze znali Agatę ze szkoły. Tam tak na nią wołano, bo na imprezach zazwyczaj odlatywała po dwóch drinkach lub piwach.  "Jak zawsze! Standard. Znowu?" - padały ciche komentarze opatrzone ironicznym śmiechem.

 

Dziewczyna dawała się prowadzić. Z budynku, w którym odbywała się dyskoteka do kwater, mieli do pokonania może trzysta metrów po chodniku z betonowej kostki. Cały czas dało się słyszeć odgłosy dyskoteki i skocznych popowych rytmów. No i jeszcze ten nadmorski świeży zapach nocy.

Dla bezpieczeństwa Agaty, opiekun musiał ją objąć w talii. Grzesiek czuł jędrne i smukłe ciało, a że dziewczyna miała wycięty top, jego dłoń gładziła gładką skórę, czując pod nią pracę sprężystych mięśni. Cudowne uczucie - wąska talia, podskórnej tkanki tłuszczowej jakby nie było, zapach świeżutkich brzoskwiniowych nut wdzierał mu się do nosa, przenosząc go do świata fantazji. Zapomniał się na chwilę, wyobrażając siebie jako nastolatka, a podopieczną, jako swoja dziewczynę. Ale to był tylko ułamek chwili, przelotna myśl.

- Ile wypiłaś? - idąc chodnikiem, zapytał łagodnym budzącym zaufanie głosem tak, by sprowokować dziewczynę do zwierzeń. - Czy coś może wzięłaś?

- Nic nie brałam. W to... to ja się nie bawię - rzuciła na bok głową oburzona oskarżeniem, jakby to miało oznaczać odcięcie się od tego typu używek. - Drinka wypiłam i tyle - uśmiechnęła się pijana, jakby to miało uspokoić dociekliwego kierownika.

- Ta drinka. I tak cię ścięło? - pozwolił sobie na komentarz i otwarte powątpiewania.

- Taaak. Panu bym nie skłamała. Nie panu - mamrotała coś szeleszcząc ustami, a język plątał się w jamie ustnej. - Pana to... szanuję - wyznała, powodowana przypływem szczerości.

Dalsze dwieście metrów plus pokonanie schodów w budynku, wbrew pozorom, nie było łatwą drogą. W dodatku Agata okazała się niezwykle rozmowną towarzyszką spaceru, wciąż coś ględziła i opowiadała.

Mężczyzna wciąż zastanawiał się, czy nie zadzwonić po lekarza, ale po dłuższej analizie uznał, że tego nie zrobi. Agata nie była mocno pijana. Ryzykował. Zrobiłby to, gdyby dwoje opiekunów nie napiło się alkoholu. Wtedy załatwiłby to według procedur, ale w tym przypadku nie mógł. Nie chciał niewygodnych pytań i problemów dla współpracowników, no i dla siebie.

 

- Jutro czeka cię rozmowa - uzmysławiał jej skalę przewinienia. - Teraz śpij.

Celowo uspokoił głos, bo nerwy już dawno dawały znać o sobie. Z tego typu sytuacji często pojawiały się spore problemy. Głównie zależało to od rodziców krnąbrnych uczestników, ale też od nich samych. Ale teraz buzująca w Grześku złość, nie miała najmniejszego sensu. W sumie kiedyś też był młody, znał życie.  

- Już pan idzie? - pytała jakby rozbawiona. - Może...pan jeszcze zostanie - uśmiechnęła się tym razem frywolnie, a wyraz jej wyzywających oczu był jakby przeniesiony z ról nastolatek grających w filmikach porno.

- Wychodzę, a ty się kładziesz i śpisz! - wymógł na sobie stanowczy ton, bo dziewczyna zaczęła sobie na zbyt wiele pozwalać.

Kolejny raz przykrył nastolatkę kołdrą, którą ona z uśmiechem zrzuciła na podłogę. Już nawet nie kazał jej się przebierać. Chciał, by tylko zasnęła, a jutro doprowadzi się do porządku.

- Wczoraj też pan wyszedł - zachichotała, mając nie wiadomo co na myśli i rozłożyła perwersyjnie uda.

Mocno wycięte dżinsowe spodenki, odkryły przed Grześkiem skrywaną pod nimi tajemnicę - paseczek granatowych majteczek i cudowne łuki mięśni przywodzicieli ud. Dziewczyna wciąż spoglądała uwodzicielsko na wychowawcę, ale jakby poważniej, jakby zapewniała go, że jest świadoma tego, co robiła. Ewidentnie go zapraszała i jej dziwne uśmieszki zdawały się to potwierdzać.

Nie wierzę! - pomyślał i uciekł wzrokiem przed widokiem rozwartych wydepilowanych i opalonych ud. Poczuł ciepło w podbrzuszu, a po plecach przeszły mu przyjemne ciarki.

Dziewczyna wciąż czekała na reakcję opiekuna. Uśmiechała się frywolnie, nawet odruchowo przygryzła wargę dla dodania pikanterii. W dodatku przymrużyła oczy, jakby brała Grześka za cel, a on zmieniał miejsce, w którym stał.

- Nie interesuje to pana? - rzuciła zaczepnie, spoglądając między swoje uda. Teraz zabrzmiała bardzo poważnie, ale też jak doświadczona intrygantka.

- N...nie! - warknął zmieszany. - Przestań tak robić. Nie powinnaś - odchrząknął, bo czuł jak zasycha mu w gardle. - Połóż się - dodał nerwowo.

Szybko się schylił, podniósł pościel i nakrył dziewczynę kolejny już raz. Prawie wybiegł z pokoju.

 

Ja pierdolę! Co to było? - pytał sam siebie, by po chwili poczuć utratę czegoś wyjątkowego. Taka okazja! Żałował, że jest tak zasadniczym facetem i nie potrafił wykorzystać okazji. Już zaczął sobie wyobrażać, co mógłby z tą dziewczyną teraz robić. Chętnie zajrzałby jej tu i tam. Jej krocze przyciągało jego wzrok jak magnes. Udawało mu się z tym walczyć, ale ukradkiem, tak niby mimowolnie, luknął kilka razy w prezentowaną przez Agatę dziewczęcą tajemnicę. I te jej szczupłe uda - nie dowierzał, że tak szybko wyszedł z pokoju. Co prawda widział tylko bieliznę, ale pod nią formowały się erotyczne zagłębienia i wypukłości sromu, których widoku był niezwykle ciekawy. Aż przeszyły go wtedy dreszcze. Nigdy nie doświadczył czegoś takiego jak dziś. Ach ta młodzież! - kolejny raz komentował rozluźnienie obyczajów. Musiał przyznać, dziewczyna wprawiła go w ogromne zakłopotanie, zachowywała się niezwykle swobodnie, wręcz perwersyjnie. To pewnie przez alkohol - wytłumaczył sobie. Uważał się za przystojnego, ale to, czego doświadczył, było przesadą. Kolejny raz wizualizował sobie kilka możliwych scenariuszy, w których nie opuszczał pokoju.     

 

Było ciemno i pokój zdawał się być pusty. Serce waliło mu jak młotem, a to za sprawą głuchego trzasku zamykanych drzwi, których nie zatrzymał na czas, a wszystko przez nerwy. Dopiero po chwili oczy Grzegorza przywykły do mroku, który teraz jakby był znośny. Światła lamp sprzed budynku, przedzierające się przez korony drzew, jakby  docierały teraz intensywniej. Podłoga pod naciskiem jego stóp zaskrzypiała, słyszał równy oddech dziewczyny. Spała. I dobrze - pomyślał, bo przyszedł sprawdzić, czy u niej wszystko jest w porządku. Czuł unoszącą się w powietrzu woń alkoholu, zmieszaną z jakimś przyjemnym zapachem. Po chwili rozpoznał zapach. To perfumy, które wdychał prowadząc Agatę do pokoju, ale zmieszane z innym kosmetykiem. Wyczuł jeszcze zapach żelu do mycia ciała. Zanim się położyła, musiała wziąć prysznic - dywagował.

Nagle zamarł. Nie mógł się mylić. Mała zwinięta szmatka leżąca na podłodze, musiała być majteczkami Agaty, które wcześniej mu tak śmiało prezentowała. Mając do czynienia z tak intymnym drobiazgiem, poczuł jak członek mu twardnieje. Podszedł po cichu do łóżka i podniósł bieliznę. Jak na taką małolatę, całkiem niezła - ocenił delikatność materiału i koronkowe brzegi. Nie wiedział dlaczego to zrobił, ale zmiął majteczki i je powąchał. Widział takie zachowanie w kilku filmowych scenach, zadziałał odruchowo. Bardzo przyjemna woń - pomyślał.

Spanikował, kiedy usłyszał dziwne skrzypienie. To pogrążona we śnie Agata zmieniła pozycję z leżącej na plecach na boczną, a rama łóżka zareagowała. Teraz nastolatka leżała tyłem do niego, a spod kołdry wystawały tylko stopy i część smukłych łydek. Już ułożył wyjaśnienie, że przyszedł tu tylko sprawdzić, czy wszystko ok., na szczęście nie musiał się tłumaczyć, dziewczyna nadal spała.

Nie wiedzieć czemu, wpadła mu do głowy pewna myśl. Skoro to jest tu - spojrzał na zmięte w dłoni majteczki - to może... pod kołdrą...jest naga?

Napęczniały członek prawie eksplodował od ciśnienia, które tłoczyło krew w ciała jamiste. Emocje powodowały w nim dziwne drgawki. W razie czego powiem, że tylko poprawiam kołdrę - zabezpieczył się na wypadek, gdyby jego działanie obudziło małolatę. Delikatnie uniósł rant okrycia Agaty i położył go na szczycie ciała.

Ja pierdolę! Ale tyłeczek! - nie dowierzał, że trafił ze swoją tezą.

Agata leżała na boku z lekko ugiętymi nogami i wypiętą dupcią. Spała w zwykłej krótkiej koszulce, która jeszcze podwinęła się prawie do połowy pleców, a niżej nie okrywało jej ciała już nic. Pozwoliło to zaprezentować niezwykle smukłą talię i linię dolnego odcinka kręgosłupa, a szersza linia biodra i łuki pośladków nie pozwalały mu odwrócić oczu. Cudowna! Cudowna - powtarzał.

Grzegorz złapał się za członka i zdawało mu się, że trzyma w dłoni stalową część, a nie męski organ. Serce łomotało mu w piersi, a na skroniach czuł pulsowanie tętnic. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak podekscytowany.

Podszedł jeszcze bliżej, by zerknąć między uda nastolatki, w ten zakątek, który teraz wciąż spowijała tajemnica. Ten obszar zdawał się być pogrążony w wiecznym cieniu, niezwykle go teraz intrygował, musiał ją tam zobaczyć. Pochylił ciało i zajrzał tam, gdzie nie powinien nigdy zaglądać.

W tym momencie Agata obróciła się na plecy i siłą obrotu rozchyliła uda. Na szczęście wciąż spała, choć na tak niespodziewany ruch serce opiekuna prawie wyskoczyło z piersi. Teraz niczym by już się nie wytłumaczył, nie wykpiłby się, gdyby dziewczyna otworzyła oczy.

Zahipnotyzował go widok dziewczęcego wzgórka łonowego. Wciąż na zmianę lukał na twarz podopiecznej i przestrzeń między udami.

Widać było, że Agata dbała o te sprawy, bo przystrzyżone włoski łonowe układały się w szeroki pasek, ale pozostała okolica była dokładnie wydepilowana i zdawała się być gładka jak jedwab. A widział to teraz dokładnie. Umożliwiała mu to poświata bijąca od ekranu telefonu komórkowego, którym sobie przyświecał w czasie eksploracji. Cudowna! Cipka idealna! - zachwalał nieregularne zarysy złączonych ze sobą warg sromowych. To urocze pęknięcie w kroczu nie pozwalało mu teraz wyjść z pokoju. Patrzył i patrzył, chłonął tak każdy anatomiczny szczegół dziewczęcej tajemnicy. Podziwiał i nie mógł się napatrzeć.

 

- Niech pan dotknie.

Na dźwięk tych słów, przeszyła go fala paniki. Zamarł. To koniec! - pomyślał. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia, w prawdziwym potrzasku. Wpatrywał się właśnie w krocze dziewczyny, pomagał sobie oświetlając je telefonem i zapomniał kontrolować twarz Agaty, a ta właśnie się przebudziła. A może patrzyła już jakąś chwilę? Nie miał pojęcia.

- Co? Że... - zaciął się, szukając w sparaliżowanej głowie jakichkolwiek słów choćby brzmiących wiarygodnie.

- Spokojnie. Luz. Nikt się nie dowie - patrzyła na nocnego gościa bardzo łagodnie i jakby ze zrozumieniem. Nie krępowała się nagości.

Dla zapewnienia, że mówi poważnie, łagodnym ruchem rozchyliła uda odrobinę szerzej, jakby chciała się pochwalić tym, co ma. Taki uspokajający gest z jej strony. Takie nieskrępowane "a masz, popatrz sobie".

- Lubię to - dodała łagodnie i obróciła głowę tak, by dłużej nie stresować Grzegorza swoim spojrzeniem.

Grzesiek panikował. Nie mógł odnaleźć w głowie choćby jednej racjonalnej myśli, a instynkt nakazywał mu tylko jedno. Już miał sięgnąć po zakazany owoc, ale coś mu na to nie pozwalało. Przed nim leżała zgrabna nastolatka, z uroczą cipką na wierzchu, taką o jakiej marzył, a on nie wiedział, co zrobić. Szybka projekcja możliwych konsekwencji i problemów, kontra wizja rozkosznych chwil, zmusiły go do zatrzymania się w punkcie, w którym teraz się znalazł.

Wyszedł bez słowa.

 

- Na pewno...tego...chcesz? Znaczy się...lubisz i nie masz nic przeciwko? - dopytywał szeptem zawstydzony tym, że znowu się tu znalazł.

- Tak. Lubię - potwierdziła. - Spokojnie. Mam osiemnaście lat - przypomniała mu, że już jest dorosła. Zdawało się, że z tonu głosu bije radość z faktu, że mężczyzna się jednak zdecydował na powrót do jej pokoju.

Nie naciskała go, nie była nachalna, ale sama odrzuciła na bok kołdrę i zadowolona, że on wciąż tu jest, kolejny już raz rozchyliła przed nim uda. Teraz oboje patrzyli tam, gdzie rysował się pas owłosienia łonowego. Agata widziała jak głowa opiekuna kręci się na boki, jakby nie dowierzał w to, co widział, a chyba bardziej, w to co miał zamiar zrobić.

Jeszcze kilka minut temu Grzesiek siedział w swoim pokoju i intensywnie rozmyślał nad ofertą Agaty. Ta dziewczyna zapraszała go do swojego łóżka, pozwalała mu się dotykać, zdawało mu się, że bardzo tego chciała. A on spanikował. Debil, idiota - karcił się za brak ikry. I dobrze. Po co mi problemy - utwierdzał się po chwili w słuszności podjętej decyzji. Ale... I tu wciąż odczuwał wewnętrzną stratę z tytułu nie zakosztowania tego, o czym od lat marzył. Toczył wewnętrzny spór z samym sobą, z wpojonymi zasadami prawie kwadrans, aż w końcu pękł. Próbował doprowadzić się do porządku, dyscyplinował się nawet stwierdzeniami, że nie będzie jak ludzie pokroju Tomka, Marty i im podobni, że to do niego nie pasuje, ale finał zawsze był jeden - obraz cudownej cipeczki Agaty. Do tej pory takie obrazki widywał tylko w filmikach.

 

To było szaleństwo. Grzegorz siedział na brzegu łóżka i pieścił dziewczynę palcami, a ta zachowywała jakby neutralną postawę. Pozwalała mu na wszystko. Dotykał ją, poznawał okolice sromu, jakby nigdy wcześniej nie miał do czynienia z muszelką. Mimo początkowego drżenia rąk, palce mężczyzny ślizgały się dość pewnie, sprawnie i dość szybko odnalazły wrażliwą okolicę łechtaczki. Uśmiechnęła się wymownie, kiedy kilka razy ją tam dotknął.

Cudownie! - zachwalał ciasnotę, którą poczuł wciskając w Agatę, najpierw jeden, po chwili dwa, palce. Drugą dłonią gładził aksamitne uda i nie był w stanie nadziwić się ich delikatnej skórze i sprężystym mięśniom pod nią. Kilka razy powędrował dłonią wyżej i chwytał sprężyste średniej wielkości piersi, jak nieznane mu obiekty. Bawił się jej ciałem jak dzieciak. Już od pewnej chwili miał ochotę poszerzyć wachlarz pieszczot o oralne, ale się wstydził, nie chciał się wygłupić, postąpić zbyt śmiało. Zbliżał głowę, zaglądał, czuł specyficzny kobiecy zapach, ale nie odważył się przekroczyć kolejnej granicy.

Dla urozmaicenia, zajął miejsce wciskając głowę między uda podopiecznej tak, by móc robić palcówkę i się temu przyglądać z bliska. Zaglądał w krocze Agaty, niczym ginekolog, tyle że on robił to w innym celu. Robił to dla własnej przyjemności.

Agata dla wygody ustawiła ugięte w kolanach nogi dość szeroko, by Grzegorz mógł się między nimi położyć. Teraz mężczyzna bawił się zakątkiem, wpatrując się w miejsce, które dostarczało mu zakazanej rozkoszy. Czasem nawet nie powstrzymywał delikatnych pocałunków wewnętrznych stron gładkich jak papier ud.

I znowu zaskoczył sam siebie. Spontanicznie, tak z nadmiaru przepełniającej go żądzy, niespodziewanie przywarł ustami do strzępków sromu, które zassał jak wygłodniały zwierz. Przez chwilę szamotał się i dawał upust chuci, która nim zawładnęła. Lizał jak zatracony w bitewnym szale wojownik, by po kilku chwilach robić to już delikatniej i spokojniej.

A ona patrzyła.

- To - przymknęła oczy - to uwielbiam - wyszeptała, mając na myśli oralne pieszczoty, poruszając przy tym zmysłowo biodrami, dając opiekunowi sygnały, by nadal niczego się nie obawiał. Tak naprawdę było jej to obojętne i nie rozumiała tego typu męskich pragnień, ale o dziwo te dzisiejsze ją ucieszyły.

- Co jeszcze lubisz? - zapytał odruchowo, wyciągając na ułamek chwili język z zagłębień przedsionka pochwy. Jego głos tym razem zabrzmiał pewnie, a zarazem zaczepnie.

To...ja? - zapytał sam siebie, bo nie dowierzał, że to powiedział. Jego intencja była czytelna. Był ciekaw, jak daleko dziewczyna jest w stanie się posunąć. Zastanawiał się, czy seks, choćby w kwestii woli dziewczyny, wchodzi w grę.

Nie odpowiedziała. Znowu odwróciła głowę na bok i pozwoliła Grześkowi cieszyć się szczęściem.             

 

- Robiłaś to...kiedyś? - spytał, choć już po niezwykle długich wstępnych pieszczotach miał na ten temat wyrobione zdanie. Musiała mieć doświadczenie.

- Tak. A co? - potwierdziła dumnie i dopytała, po co mu taka wiedza.

- Dobrze wiesz - spojrzał na nią podniecony, wręcz napalony jak buhaj. Nie chciał tego bezpośrednio nazwać, wolał pozostawić to do interpretacji Agacie. Znowu nie wierzył, że tak się zachował.

Klęczał między długimi i szczupłymi udami dziewczyny, masował cipkę kciukiem, a drugą dłonią pocierał wypukłość w spodenkach. Dziewczyna patrzyła na niego i widać było, że nad czymś myśli.

- Chyba wiem - uniosła kącik ust i jednocześnie odważnie przysunęła się biodrami w stronę opiekuna. Zbliżyła się tylko kilka centymetrów, ale to powiedziało mężczyźnie aż za dużo. Znowu wykonała gest, który można było odczytać jako zaproszenie do zabawy.

Znowu rozwarła uda szerzej.

Ona chce seksu! - nie dowierzał, wręcz panikował. Gdyby nie był rozpalony żądzą jak metalowy pręt w piecu kowala, pewnie by uciekł.

Kurwa! Ona chce uprawiać seks! Pozwala mi! Ona się zgadza... - krzyczał w myślach podniecony do granic możliwości Grzegorz. Nawet nie wiedział kiedy, w jego dłoni pojawił się obnażony penis, a odkryta napęczniała żołądź jawie świadczyła, jak mocno jest podniecony. Teraz trudno już było o jakąkolwiek kontrolę. Nie teraz, kiedy leży przed nim seksowna małolata z rozłożonymi udami, w dodatku chętna, i z prześliczną mokrą szparką. Odruchowo oparł się na przedramieniu, drugą ręką nakierował członka i po kilku otarciach o wilgotne płatki, wcisnął się w pochwę. Obiecał sobie, że wsunie się tylko na moment.

Nie przyszło mu to łatwo, ale doznania były nieziemskie. Ciasna i wilgotna! - zachwalał cipkę, kiedy powoli się w niej przesuwał. Taka inna niż zawsze - porównywał doznania z tymi doświadczonymi do tej pory z żoną. Patrzył jak urzeczony na wpychany i wyciągany tłok, który w tak ciasnej pochwie i u szczytu szczuplutkich ud, zdawał się być ogromnych rozmiarów. Ale też dziwił się komfortem penetracji, którego, przy tak młodej kochance, się nie spodziewał. Wchodził i wychodził na tyle płynnie, głębokość wsadów też go zaskakiwała,  równocześnie czuł przyjemny napór ścianek pochwy, że prawie wariował z rozkoszy.

Dziewczyna patrzyła w przestrzeń pomiędzy ich ciałami, ale obserwowany widok nie robił na niej chyba takiego wrażenia jak na Grześku. Zagadkowo się tylko uśmiechała. 

- Tylko wyciąg go wcześniej - wydyszała Agata, nie zwracając uwagi, że zwraca się per ty. Wciąż obserwowała, jak członek znika w jej szparce, by ułamek chwili później się z niej wynurzać.

- Dobra, dobra - uspokajał ją, zaciskając dłoń na jej udzie, by je mocniej rozchylić.

Przez kolejną minutę oboje cichutko dyszeli, łóżko delikatnie trzeszczało, a pościel ocierała się o siebie powodując charakterystyczny szelest.

Przyspieszył. To był już ewidentny finał. Biodra mężczyzny wpychały się między uda jak oszalałe i trochę chaotycznie, jedną dłoń zacisnął na niedużej piersi, głowę wcisnął w poduszkę, gdzieś pomiędzy rozburzone włosy Agaty. Teraz jego pośladki spinały się bardzo nerwowo, już nie zwracał uwagi na rytmiczne i głośne trzeszczenie ramy łóżka. Teraz nic już się dla niego nie liczyło, poza spełnieniem.

- Tylko wcześniej, ok? - alarmowała zaniepokojona, widząc pochłoniętego szybkimi pchnięciami wychowawcę. W sumie skupiła się już tylko na jego pośladkach, na które spoglądała zza jego ramienia, i które wciąż szybko skakały jej przed oczami.

- Ok! Ok! Za... chwilę - zapewniał, że wszystko kontroluje.

Nagle wszelki ruch i towarzyszące mu odgłosy ustały. Ciepła maź rozlała się pomiędzy brzuchami kochanków, a spełniony Grzegorz bezwładnie przygniótł drobne ciało nastolatki. On dyszał głośno, ona spokojnie i cicho.

Agata leżała wpatrzona w sufit, czuła gorąco wydychanego przez Grzegorza powietrza, które odbite od poduszki wracało do jej głowy. Była zadowolona, w końcu przełamała obozową nudę, wreszcie zrobiło się ciekawie.

- Byłam pewna, że...

- Że co? - dokończył za nią z wyczuwalną pretensją, bo dotarło do niego, co zrobił.

- Że tak się to skończy - spojrzała mu odważnie w oczy, a po chwili dodała pojednawczy uśmieszek.

- No i się tak skończyło - potwierdził lekko rozbawiony, ale nie widać było w jego zachowaniu radości z tego tytułu.

Kiedy po chwili zakładał spodenki, wymuszał uśmiech. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, w sumie był zażenowany tym, czego się dopuścił. Był teraz zły na nią, że go sprowokowała, a najbardziej na siebie, że poczuł taką słabość. Kurwa mać! Debil! - myślał o sobie i o tym, że zdradził żonę, że uprawiał seks z nastolatką, co gorsze z podopieczną! Złamał swoje zasady. I to dla kogo? Dla młodej siksy, której nikt na obozie nie lubił? Nie wierzył, że to się stało. A jak zajdzie? - panikował. Przecież wciąż go pilnowała, by wyszedł wcześniej, a więc się nie zabezpiecza - rozmyślał. A jak coś wykapało wcześniej? Na tą myśl za każdym razem dostawał wstrząsu. Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby o jego wyskoku dowiedziała się żona.

 

Z wieloma podobnymi myślami kłębiącymi się w głowie, zmierzał przez korytarz do swojego pokoju, kiedy zaskoczył go rozbawiony głos Tomka:

- Medalu nie dostaniesz! - parsknął.

Grzegorz spanikował, ale starał się tego nie okazywać.

- C...co? Słucham? – odbąknął zdezorientowany, a przede wszystkim zaskoczony obecnością opiekunów.

- Dyżurujesz o tej porze? Dobrze się czujesz? Stało się coś?– roześmiał się rozbawiony współpracownik.

Tomek z Martą właśnie wracali z miasta po kilku piwach, kiedy natknęli się na kroczącego przez hol kierownika. Nie obawiali się jego reakcji. Byli podchmieleni, ale nie wstawieni, zresztą te sprawy mieli raczej dogadanie z Grześkiem od samego początku. Bardziej dziwili się, że po drugiej w nocy, wciąż widzą go na nogach.

- N...nie. Ty...lko coś sprawdzałem – podrapał się tylnej części głowy, ale szybko stanął pewnie na nogach, wyprostowany jak struna.

Tomek nie drążył tematu, Marta zupełnie nie miała ochoty na rozmowę na korytarzu, wręcz odciągała kolegę w stronę pokojów, Grzegorz aktorsko ziewnął udając zmęczonego.

U Grześka minęło już zaskoczenie, ale pojawiła się konsternacja.

- To ja teraz też pójdę coś sprawdzić – Toek pozwolił sobie na cwaniacki komentarz okraszony wesołym uśmieszekiem. Dla jasności przekazu dość poufale objął Martę i zmierzając już w przeciwną niż Grzegorz stronę korytarza, wsunął dłoń w kieszonkę spodenek na tyłeczku towarzyszki.

Grzesiek dobrze wiedział, że kolega jest wstawiony. W przeciwnym wypadku Tomek nie pozwoliłby sobie na takie niestosowne komentarze o dość oczywistym zabarwieniu. Nie ścisnąłby też pośladka koleżanki na oczach Grześka, kiedy para się obróciła i zmierzała do pokoju w celu uprzyjemnienia sobie nocy.

Kiedy kierownik leżał już w łóżku domyślał się, co teraz działo się w kwaterze Tomka lub Marty. Gdyby nie niedawne doświadczenia z Agatą i całkowite spełnienie, pewnie skrycie by Tomkowi zazdrościł. Ale tej nocy nie czuł nic takiego.

Leżał w ciemnym pokoju, wciąż walczył z licznymi dylematami, a sumienie nie pozwalało zasnąć. A jak ona o tym komuś powie? To nie była fantazja. To się wydarzyło - tłumaczył. Strach go paraliżował.  

 

Obóz Git Tour - dzień szósty

 

W materii erotycznych beztroskich zabaw Agata była już przyzwoicie wyedukowana. Była już wcześniej uświadomiona głównie przez starszego kuzyna, ale kilku zaufanych kolegów ze szkoły również skorzystało z możliwości trenowania na niej pewnych rozwiązań.

Już dobrze wiedziała, co robić, by dać sobie chwilę odpocząć. Wystarczyło zamiennie zacisnąć mocniej dłoń, by dać ustom wytchnienie, a większości partnerów, na tym etapie zabawy, nie stanowiło to większej różnicy. Było jak przypuszczał, Grzesiek wydał głuchy pomruk pochwalający ten prosty zabieg.

Mężczyzna nie miał najmniejszych pretensji, że członek opuścił wilgotne i ciepłe usta. W ogóle nic z tych rzeczy nie planował, a tu taki psikus, znowu się zabawiają. Nawet obiecywał sobie, że nie dopuści już do niczego więcej. Zapomni, wyprze wspomnienia, zrobi cokolwiek, by pozbyć się natrętnych myśli o seksie z tą, jakby nie było, seksowną  i ponętną małolatą.

 

Cała grupa spędzała tego przedpołudnia czas na plaży, Agata niby za karę została w pokoju. To była dla Grześka najlepsza okazja, by zamienić z nią na poważnie kilka słów odnośnie wczorajszej nocy. Kiedy przyszedł z nią pogadać, ona, siedząc na łóżku i patrząc mu prosto w oczy, słuchała jego wywodu, ale jakby nie docierało do niej to, co miał do powiedzenia. Niby patrzyła mu w oczy i kiwała głową, ale widział, że dziewczyna myślami jest gdzieś indziej, że puszcza mimo uszu jego słowa, które przychodziły mu z ogromnym trudem. Nagle  udająca skruszoną dziewczyna, prowokacyjnie rozłożyła przed nim uda. Nie miała nic pod spódniczką. Zgrabna nastolatka, jakby dla zabawy, odkryła największą dziewczęcą tajemnicę i czekała na reakcję gościa. Diablica! Młoda diablica! - krzyczał w myślach. Próbował odwracać wzrok, walczyć z naturą, która zdradzał go reakcją na prezentowany widok wyraźną wypukłością spodenek. Zakazane przyciągało go jak magnes.

- Nudzi mi się - poskarżyła się niczym rozkapryszona szlachcianka. - Naprawdę potrafię dochować sekretu - powiedziała to tak pewnie i z nutką oburzenia, że on mógłby pomyśleć inaczej. - Podobało mi się. Fajnie wczoraj było - stwierdziła tym razem nieśmiało, ale też w stylu rozpieszczonej dziewczynki żądającej zaradzenia nudzie. - Wszyscy są na plaży - zaznaczyła kokietując gościa spojrzeniem.

W jej ocenie sytuacji, na obozie wreszcie zaczęło robić się ciekawie. Wspomniała podejrzaną kilka dni temu scenkę z udziałem Tomka i Złotowłosej i zapragnęła podobnej zabawy. Wiedziała, że tylko pan Grzesiek może jej to dać, czego dał już wyraz nocą. Widziała też, jak on patrzy na jej ciało. Z łatwością przejrzała go, jak stara się ukrywać, że ona go mocno pociąga.

- Przestań! - podniósł głos. - Już ci mówiłem - nawiązywał do wypowiedzianych chwilę wcześniej słów. - Nie powinienem - tłumaczył.

- Na to już chyba... trochę za późno - argumentowała rozbawiona.

Teraz Grzesiek podziwiał ciało siedzącej przed nim Agaty i kiwał głową na boki. Nie ze złości, powodowało nim poczucia bezsilności i świadomość tego, co za chwile się stanie.

Dziewczyna odchyliła tułów, oparła się na materacu na przedramionach, a on widział jak na dłoni niezwykle symetryczne sklejone ze sobą wargi sromowe i tą uroczą kępkę włosów łonowych, które nocą gładził palcami i szurał po nich nosem. Momentalnie przypomniał sobie dotyk i smak tego cudownego zakątka, znowu chciał je poczuć. Wczorajszy seks był przecież spełnieniem jego marzeń. Wczorajszej nocy czuł się jak narowisty ogier wypuszczony na nowe pastwisko.

Drżał z podniecenia. Wciąż spoglądał tam, gdzie pozwalała mu na to Agata, znowu wykonała ten gest udami, który mówił mu - "Bierz!", znowu zdawało mu się, że członek mu pęknie.

Raz - obiecywał sobie. Jeszcze tylko ten jeden raz, a później koniec - usprawiedliwiał się, kiedy podchodził do Agaty, przyciągany niewidzialną i niepohamowaną siłą męskiej żądzy. Zdawał się być kreskówkowym bohaterem - Rokim z produkcji Disneya Brygada RR, który hipnotyzowany zapachem sera, reagował w jeden możliwy sposób - nie liczyło się nic poza serem.

Po chwili, klęcząc na podłodze, muskał językiem bruzdki sromu. Nie potrafił przestać.

Ona patrzyła na to z obojętną miną.

 

Agata musiała odpocząć, bolała ją już szczęka, a właściwie jej zmęczone mięśnie. Przed chwilą pracowała nad kroczem mężczyzny, już od ponad pięciu minut odwdzięczała się za oralne pieszczoty, którymi ją uraczył. Robiła mężczyźnie loda, nie przerwała nawet na chwilę rytmicznego suwania ustami po żylastej pale. Naprawdę miała ochotę to robić.

Siedziała teraz po turecku  przy leżącym na wznak Grześkowi i pocierała rytmicznymi ruchami dłoni sterczącego członka. Pieściła go, by mężczyzna miał z tego radochę. Panujące w pokoju milczenie krępowało trochę oboje, ale szybko do tego przywykli. O czym mieliby rozmawiać?

On patrzył zachwycony na miejsce akcji, czasem badawczo zerkając na towarzyszkę, jakby chciał dowiedzieć się, co ona może sobie teraz myśleć. Nie ważne - odganiał myśli, kiedy dłoń dziewczyny zjechała do nasady penisa, naciągając napletek prawie do granic możliwości. Teraz był przekonany, że ona musi to lubić, inaczej by go nie uwiodła. Znowu na nią spojrzał. Zdawała się być obojętna, wręcz znudzona tym co robiła, ale kiedy ich oczy się spotkały, zdobyła się na zachowawczy uśmieszek, szybko też uciekła wzrokiem lekko zmieszana, ale Grzesiek dostrzegł w jej oczach wampowaty i swobodny błysk. Zmieniła pozycję, bo zrobiło jej się niewygodnie. Usiadła bokiem tak, by ugiętą w stawie łokciowym prawą ręką wciąż móc obciągać twardego jak skała penisa. Drugą ręką oparła się o łóżko, nogi lekko rozchyliła, by pozwolić naczyniom krwionośnym na swobodną pracę. Od siadu tureckiego mięśnie już trochę się jej zastały, a nogi ścierpły. Teraz było jej wygodniej.

Czuł się teraz trochę głupio - taki chwilowy przypływ refleksji i wyrzutów sumienia. Ale śliczna to jest - zachwycał się urodą nastolatki i nie wierzył, że trafiło mu się coś takiego. Miał wrażenie, że bierze udział w swojej fantazji, ale ta była nad wyraz realna. Trudno było mu to pojąć. Twarzyczka jak z obrazka, włosy wpadające w jasny brąz - takie dość pospolite, jeśli chodziło o kolor, ale wyglądały na bardzo zdrowe i zadbane. Ciało smukłe,  dość duże jak na nastolatkę, wciąż rozwijające się piersi, które ledwo całe mieściły się w jego dłoniach i to przy rozwartych palcach. Ramiona i nogi szczuplutkie, jak na podlotka przystało. Dopełnieniem dziewczęcych proporcji ciała były wąskie biodra i drobne pośladki. Już wczoraj dobrze poznał te osobliwości ciała rozwijającej się kobiety, musiał przecież wszystkiego doświadczyć. Jedyne co wśród wyrzutów sumienia go uspokajało to, że dziewczyna była już pełnoletnia. Miesiąc temu skończyła osiemnaście lat. Sprawdził w dokumentach. Żałował, że dziś rano nie kupił prezerwatyw, ale w głowie mu się nie mieściło, by drugi raz popełnić ten sam błąd co wczoraj w nocy. Teraz jego męska natura rozpaczała i przeklinała jego zachowawcze działania, ganiła go za brak umiejętności przewidywania. Tak bardzo chciał wejść w ciasną szparkę, że już kilka razy wyobrażał sobie, że zajmuje wygodne miejsce pomiędzy udami Agaty. Ale wtedy przypominał sobie nieprzespaną noc, kiedy setki razy czuł lęk, zamartwiając się o to, że dziewczyna mogłaby zajść w ciążę. Dlatego dziś postawił na seks w wersji soft.

Grzesiek nie miał odwagi. Taki już był - zbyt poprawny, nawet w takich sytuacjach jak ta, kiedy już przekroczył granice przyzwoitego zachowania. W głowie mu się nigdy wcześniej nie mieściło, by w erotycznych relacjach z kimkolwiek wyjść poza sferę marzeń i fantazji, a kiedy już to zrobił, nie był tym pewnym siebie, zawsze dobrze wiedzącym co powiedzieć i jak postępować, uczesnikiem tworzonych w głowie scen. Wyobrażał sobie seks z wieloma kobietami i dziewczynami, ale zawsze tylko wyobrażał. Wszystko zmieniło się na tym obozie. On, doświadczony wychowawca, uległ pokusie. Nawet się nie zakochał, nie zauroczył, wystarczyła tylko chwilka słabości, czysta żądza.

Na początku obozu nawet nie zwracał na Agatę uwagi. No może luknął czasem na nią jak na wiele innych zgrabnych dziewcząt. Lubił patrzeć i wyobrażać sobie, jak wyglądają ich ciała bez ubrań. Był typowym facetem. Robił tak chyba z wszystkimi dziewczynami wartymi uwagi, co nie oznaczało, że chciałby je uwieść i wykorzystać. Tak to już jest na obozach, gdzie nastolatki mają już kuszące kształty. Przecież to już dorosłe lub prawie dorosłe kobiety.

Najbardziej podobała mu się Kinga - blondynka z mocno kobiecym ciałem, ale ta była tak przebojowa i pewna siebie, że aż odstraszała tak spokojnego jak on faceta. Kasia była chyba nawet bardziej ponętna, i spokojniejsza, ale nie bardzo podobała mu się jej twarz. Pozwalał sobie o nich czasem myśleć, ale tylko tyle. 

O Agacie zdecydował zwykły przypadek, ale nie narzekał. Wręcz przeciwnie. Chyba z żadną inną obozowiczką nie doświadczyłby tylu wrażeń, co z nią. Cicha woda brzegi rwie - powtarzał wielokrotnie, wspominając chwile spędzone w jej pokoju. Teraz nawet trudny charakter dziewczyny i zakłócone relacje z innymi uczestnikami, zdawały mu się być atutem powstałej sytuacji - mieszkała sama w pokoju, i to w najmniej uczęszczanej części budynku. Raj dla tego typu konspiracyjnych spotkań.

 

- W... włożysz go w... usta? - zapytał zmieszany, wreszcie się przełamał, a na jego policzkach rozlał się widoczny rumieniec.

W jego odczuciu brzmiało to okropnie. Nie powinien w ogóle tego proponować - ganił się za to, kiedy dziewczyna na chwilę znieruchomiała. Przyjemnie było nawet teraz, kiedy pieściła go dłonią. Ale tak pragnął oralnych zabaw językiem i zmysłowymi wargami, że w końcu wydusił z siebie nieprzyzwoitą prośbę. Zdawało mu się, że te słowa wciąż krążą po pokoju.

- Spoko. W sumie... czemu nie - wzruszyła obojętnie ramionami na których zawieszone były cienkie ramiączka topu. - A może..? - spoglądając mu w oczy bardzo tajemniczo, pomachała trzymanym w dłoni członkiem, sugerując mu inne rozwiązanie.

Wiedział, że to była z jej strony oferta mocniejszych wrażeń. Nie odpowiedział.

Agacie nie spieszyło się do tego, ale też nie miała z tym problemu. Bardziej wolała penetrację członkiem, niż robienie laski, ale też nie narzekała. Mięśnie szczęki już jej odpoczęły, a zabawa dłonią już ją nużyła, opiekun też był jakby oporny na serwowane ręką bodźce, więc dobrze było coś zmienić. Puściła twardą dzidę, poprawiła fryzurę, zbierając włosy w kucyk i mocniej zaciskając go gumką do włosów. Po szybkim przygotowaniu się do dalszych zmagań, podniosła członka rozpalonego opiekuna i powoli opuściła głowę. Było jak przewidywał - westchnął.

- To jak? - spojrzała mu po chwili w oczy, mając ukrytą w ustach końcówkę prącia. Ponowiona oferta była jasna i czytelna.

Dziewczyna zastygła w bezruchu, by usłyszeć odpowiedź.

 

Grzesiek szedł korytarzem rozluźniony i zadowolony, wciąż wspominał chwilę niedawnego wytrysku, którego efekt jeszcze kilku minut temu ściekał po szczupłych palcach Agaty. Czuł się wspaniale, i timing miał niezły, bo właśnie dostrzegł z półpiętra wracającą z plaży grupę. Wszyscy szli wzdłuż ogrodzenia ośrodka i zmierzali do głównego wejścia. Wiedział, że młodzież z Martą i Tomkiem dotrą do kwatery za jakieś kilka minut. Uff! Ale wyczucie czasu - pomyślał zadowolony. W dodatku był dumny z siebie, bo powstrzymał się przed stosunkiem bez zabezpieczenia. Nie odpowiedział na propozycję Agaty, choć pragnął poczuć jej ciasną pochwę jak powietrza w płucach po zbyt długim pobycie pod wodą. Powstrzymało go przed tym tylko jedno. Czuł, że po chwili oralnych pieszczot, do których wrócili po przerwie, on i tak eksploduje. Po co więc ryzykować tylko dla tych kilku ruchów w cipce? - pomyślał racjonalnie i oddał sprawnej obsłudze Agaty. A że dziewczyna obciągała mu po odpoczynku z nową energią i niezłym zapałem, on po minucie robienia mu loda, podziwiał jak sperma spływa po korpusie penisa i ściskających go mocno palcach Agaty. 

Cała ta akcja z Agatką, od samego początku, nie przychodziła mu tak łatwo. Kolejny raz miał opory, bał się tego zakazanego owocu, jak dotknięcia nieizolowanego przewodu elektrycznego, ale drzemiący w nim zwierz zwyciężył. Było tak za każdym razem.  Było tak i dziś. Wciąż i wciąż go to męczyło.

Przez lata wyjazdów mężczyzna poznał kulisy kolonii i obozów, a w swoim katalogu doświadczeń zebrał najróżniejsze historie i anegdoty. Uczestnicy mieli wiele ciekawych zdarzeń i wybryków, ale najciekawsze story, dostarczała mu kadra. Jedni opiekunowie, jak tylko młodzież zasypiała, pili alkohol, inni imprezowali do rana w pobliskich kawiarniach, a liczne zdrady i romanse były tego dopełnieniem. On to wszystko dostrzegał i starał się nie ingerować, nie oceniać. Udawał, że nie wie, o co chodzi. Tak dla własnego spokoju.

Kiedyś, jednego roku, wyśledził nawet romans jednego opiekuna z uczestniczką obozu. Tak naprawdę to się tylko tego domyślał, bo za rękę nikogo nie złapał, ale był prawie pewien, że regularnie uprawiali ze sobą seks. Nie znalazł odwagi i sposobu, by temu zaradzić. Na szcęscie nic się nie wydało. 

A to, że małolaty to robiły ze sobą, nie było niczym wyjątkowym. Na każdym obozie tego typu sprawy stawiane były na odprawach i rozmowach z kadrą obozu. Wielokrotnie dzwonił z informacjami w tych delikatnych sprawach do rodziców. Nie mógł nic więcej.

Sam wielokrotnie marzył o takim romansiku z nastolatką lub studentką. Fantazjował o młodych ciałkach piętnastek, szesnastek i starszych i na każdym obozie upatrywał sobie dwie, trzy uczestniczki, które odwiedzały go w męskiej wyobraźni. Czasem robił tak z młodymi wychowawczyniami. A w marzeniach już wiedział, jak się nimi zajmować. Spełniał każdą zachciankę, pozwalał sobie na wiele, bardzo wiele. Nigdy jednak - zapewniał się o tym wielokrotnie - nie byłby w stanie wcielić tych fantazji w życie.

Nawet kilka razy między wierszami odmawiał nocnych spotkań studentkom i kobietom pełniącym rolę wychowawczyń, które często na czas letniej pracy, robiły sobie urlop od wierności małżonkom i partnerom. Zdarzyło się, że te wręcz pakowały mu się do łóżka,  ale on zawsze im odmawiał, choć  czasem mało brakowało, by skorzystał z oferty. Chyba jego opór w tym względzie przyciągał te żądne wrażeń kobiety, gotowe na wakacyjne skoki w bok.  Był gotów zaryzykować tezę, że każdego roku mógłby zabawić się z jakąś młodszą kobietą, ale nie - on trzymał poziom, nawet nie próbował tego sprawdzić. Masturbował się po kątach, fantazjował o małolatach i koleżankach z pracy, ale nie zdradził żony. A pokus miał naprawdę wiele i wcale się nie dziwił, że wakacyjny seks tak łatwo wszystkim przychodził.

 

Obóz Git Tour - dzień dziesiąty

 

- Szukałem cię w nocy. Gdzie byłeś? - spokojnie przy śniadaniu pytał Grześka Tomek.

- Na dyżurze - odpowiedział lakonicznie trochę zmieszany i nabił plaster sera żółtego, by położyć go na kanapce.

- Szukałem. Nie znalazłem cię - tłumaczył młodszy opiekun, po czym wymienił pokoje, które odwiedził.

- Nie...wiem... - rwał słowa, szukając jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia. - Wyszedłem też...na zewnątrz posłuchać, czy gdzieś... nie jest za głośno - tłumaczył, sięgając po kubek z herbatą i dla spokoju odwracając oczy w stronę wejścia na stołówkę, jakby tam miało się coś wydarzyć.

Ugryzł kanapkę, by przez chwilę nie musieć nic mówić. Czuł się podejrzewany, a o co, to on sam dobrze wiedział. Właśnie mignął mu przed oczami obraz z nocy, kiedy wbijał się od tyłu w Agatę, a ta miała wciśniętą głowę w poduszkę. I te lekko huśtające się od jego pchnięć piersi - przywołał obraz, wspomniał ich czucie w dłoniach, ale błyskawicznie urwał lubieżne myśli, bo teraz były nie na miejscu. Musiał szukać wyjścia z trudnej sytuacji, by nie być przyłapanym na kłamstwie. Jego wersja była łatwa do podważenia, wystarczyło, że Tomek wyszedłby wczoraj na zewnątrz i obszedł budynek. Na pewno nie odnalazłby Grzegorza.

- A może - stwierdził opiekun, głęboko rozważając taką możliwość. - O tym nie pomyślałem - tłumaczył, mając sobie za złe, że nie wziął takiej opcji pod uwagę.

- A co chciałeś? - spytał usatysfakcjonowany efektem i uspokojony trafną wymówką Grzegorz.

- Bo...wczoraj wróciliśmy z Martą wcześniej. Jakoś nudno było. I...chcieliśmy cię zmienić. Ty zawsze dyżurujesz, więc... - wytłumaczył w skrócie.

- Przyzwyczaiłem się - machnął dłonią, by na przyszłość opiekunowie się nie fatygowali i nie zmuszali się do podobnych zachowań. - Zresztą... wy macie co robić - tu się wymownie uśmiechnął - ja raczej nie - uśmiechnął się ponownie, bo pierwszy raz romans Tomka i koleżanki stanowił dla niego podstawę ukrytego żartu.

- No. Zajęliśmy sobie jakoś czas - roześmiał się cwaniacko Tomek, co oznaczało tylko jedno - jak co noc, poszli z Martą do łóżka. - Mam nadzieję, że nas nie słyszałeś? Zapomnieliśmy zamknąć okno - zażartował, nawiązując do nocnego dyżuru kierownika.  

 

Obóz Git Tour - ostatnia noc

 

- Jeszcze nie ma pan dość? - zamarudziła, kiedy się przebudziła i poczuła jego dotyk.

Grzesiek siedział na brzegu łóżka, a dłoń kolejny raz szukała cipki podopiecznej. Już kilka dni temu myślał o wydarzeniach mających miejsce w pokoju Agaty, jak o nadmorskim raju. Musiał tu przychodzić.

Dziewczyna odruchowo rozchyliła uda, by ułatwić mu dostęp do muszelki. Zdawała się być obojętna na to, co jej robił, ale wymusiła uśmiech, udając zadowoloną.

- Ostatnia noc - wyjaśnił. - Nie mów, że myślałaś, że nie przyjdę - wyszeptał, uzasadniając swoją obecność.

- Przecież już pan był - przypomniała.

- Wiem. Ale to ostatnia noc - zaśmiał się na wspomnienie wariactwa, które nim kierowało. - Mogę? - spytał z nadzieją na otrzymanie zgody.

- T... ak - kiwnęła głową, ale bez entuzjazmu. Tak naprawdę bardzo chciało jej się spać.

Kolejne kilka minut jego usta nie odstępowały od delikatnych stref sromu. nie widział znudzonej miny partnerki, która marzyła o spokojnym śnie. Po chwili był oral ze strony Agaty, a później już nastoletnie ciało fruwało i zmieniało formę jak tworzywo w myśli lub rękach artysty.

 

Grzesiek aż usiadł z wrażenia. Właśnie po bardzo długim trzecim tej nocy stosunku zakładał spodenki. Musiał nacieszyć się ciałem dziewczyny, bo jutro mieli już wracać do domów. Szczerze, to już po pierwszym razie, zaraz po kolacji, miał dość, ale nie potrafił odpuścić sobie nocnej wizyty po ogłoszeniu ciszy nocnej. Świadomość tego, że na jakąkolwiek naprawę sytuacji z jego strony jest już za późno, że co się stało, już się nie odstanie, spowodowała, że puściły mu wszelkie hamulce. I choćby zrezygnował z wykorzystania szansy otrzymanej od tak atrakcyjnej dziewczyny, nie zmieni to faktu, że sprzeniewierzył się swoim zasadom. Po co więc sobie żałować? 

Poprawił w spodenkach luźnego już członka i miał opuścić pokój Agaty. Czuł się źle, bo już wcześniej widział niechęć ze strony młodej kochanki, a on wciąż i wciąż napierał i korzystał z jej ciała, jakby już nigdy nie miał zaznać podobnej rozkoszy. Obrócił się w stronę drzwi i miał wykonać krok, kiedy niczym młot uderzyły go słowa nastolatki:

- A pańska żona nie ma nic przeciwko temu? No wie pan... - urwała, bo wiadomym było, że chodziło o seks z uczestniczką obozu, zdradę i takie tam intymne sprawy.

- Słucham? - nie dowierzał, że słyszy, co słyszał. Jego umysł analizował przekaz dziewczyny pod kątem tonu głosu, użytych słów i próbował zrozumieć kierujące Agatą intencje. Był pewny, że małolata głupio żrtuje. 

- No chodzi mi o to, że tak beztrosko zabawia się pan z nastolatką... w taki sposób - tu uśmiechnęła się dość wyzywająco, co oznaczało, że, w mniemaniu Agaty, w trakcie ich spotkań fantazji to mu raczej nie brakowało. - Pewnie nie wie i... - nagle urwała wywód.

W ogóle mina Agaty zdawała mu się teraz inna - taka dojrzała i świadcząca o pewności siebie. Zdawała się należeć nie do spokojnej nastolatki, a bardziej do wyrachowanej kobiety. I znowu ta przerażająca go teraz pewność i przenikliwość jej spojrzenia. Do czego ona zmierza? - martwił się nie na żarty.

- I co? - czekał aż ona dokończy, uniósł się przy tym zdenerwowany, że dziewczyna podjęła taki temat.

- I... chyba byłoby dobrze, żeby...się nie dowiedziała, nie? - uśmiechnęła się cwaniacko i tak jakoś beztrosko.

- O co ci chodzi? Przecież sama chciałaś. Sama mnie...sprowokowałaś. To ty mnie... - tłumaczył to, co między nimi zaistniało. Taki był jego punktu widzenia. W przypływie obaw i nerwów zacinał się i gubił słowa.

- Ale pan nie musiał z tego korzystać - odwróciła wzrok i od niechcenia sięgnęła po butelkę wody mineralnej. - To pan jest dorosły - dodała uszczypliwie.

Dziewczyna zdawała się być w ogóle nieskrępowana rozmową, wręcz obojętna na to, o czym rozmawiali, a przedmiot rozmowy był przecież niezwykle delikatny. Ona jednak zachowywała się, jakby przywykła do takich tematów, jakby rozmawiała o pogodzie.

- Ty też. Masz już osiemnaście lat - odpowiedział automatycznie, bez zweryfikowania tego przez mózg. Po chwili sam ocenił, że zachowuje się jak dziecko i wdaje się w pyskówkę.

- Ale to... - spojrzała mu prosto w oczy, akcentując słowo "to" - chyba niezbyt profesjonalne, nie? - spytała niewzruszona jego żałosną miną, docierając do sedna problemu. - Zresztą, dla pana żony, to chyba żadne pocieszenie, prawda?

Dobrze zrozumiał, co miała na myśli. Co gorsze, miała rację, całkowitą rację. Teraz to wszystko zobaczył z innej perspektywy, zrozumiał, że wygląda to bardzo nieciekawie. Co do pierwszego argumentu, racja - była pełnoletnia, ale nawet w takim przypadku nie powinien uprawiać z nią seksu. Może z drugim punktem, by dyskutował. W innym przypadku nie byłoby aż tak źle. Zdrada zdradą, ta słabość może zostałaby mu nawet wybaczona.  Seks z postronną, przygodnie poznaną osiemnastolatką byłoby to do wytłumaczenia. Ale nie zdrada z podopieczną, z osobą za którą odpowiadał. I w dodatku jak wytłumaczyłby robienie tego tyle razy. To wszystko, również w jego ocenie, nie podlegało dyskusji i usprawiedliwić się nie dało. Małżonka nie przyjęłaby żadnych argumentów. Teraz dostrzegł, w jaką kabałę się wpakował.  

- Dobra! - uciął dyskusję. - Do czego zmierzasz? Bo... - dał jej chwilę na odpowiedź, ale cisza się przedłużała i poczuł, że musi coś powiedzieć - bo do czegoś zmierzasz - zauważył.

- Prosta sprawa. Przyjemność kosztuje - uśmiechnęła się cwaniacko i wystawiła dłoń, oczekując tylko jednej reakcji zagubionego w myślach Grzegorza. Jej gest był jednoznaczny.

Mężczyzna nie wierzył w to, co widział, świat przewrócił mu się do góry nogami.

 

Dzień po zakończeniu obozu

 

- Wyciągałaś rzeczy z mojej torby? - pytał żonę zdenerwowany Grzesiek.

- Nie. Wiesz, że nie - odpowiedziała uśmiechnięta Jola.

Cieszyła się z powrotu męża. Tęskniła za nim.

- Kurwa mać! - zaklął siarczyście, co momentalnie zwróciło uwagę kobiety, której z twarzy zniknął pogodny uśmiech.

- Co się stało? - zapytała zaniepokojona zachowaniem męża.

- Zgubiłem pieniądze! Całe wynagrodzenie za trzeci turnus! Kurwa mać!!! - panikował, nerwowo przetrząsając pustą już torbę, z której wypadały już tylko drobinki nadmorskiego piasku.

Długo tworzył zmyśloną listę potencjalnych sytuacji, które mogły przyczynić się do zagubienia takiej ilości pieniędzy. Czuł się z tym okropnie, ale musiał wymyślić jakąś bajeczkę.             

 

Pierwszej nocy po powrocie z wakacyjnej pracy uprawiał seks ze stęsknioną bliskości żoną. Grzesiek nie miał na to ochoty, bo ostatni turnus nad morzem był bardzo bogaty w erotyczne doświadczenia. Wyrzuty sumienia też dawały mu popalić, przez co seks z ukochaną, nie był tak namiętny, jak być powinien. Wytłumaczył się zmęczeniem, ale i tak partnerka wymogła na nim dwukrotną aktywność, bo po miesiącu rozłąki była bardzo stęskniona. Grzegorz starał się jak mógł, by zadowolić żonę, ale mocno musiał udawać namiętność i głód kobiecego ciała.

W trakcie seksu wciąż wspominał sytuacje z pokoju na piętrze i smukłe nastoletnie ciało Agaty. Posuwał żonę, a myślał o nastolatce, która dostarczyła mu niezliczoną ilość atrakcji, których ukochana nie da mu nigdy.

Obecna partnerka nawet w połowie nie dostarczała mu tylu bodźców co ta małolata, która dyplomatycznie mówiąc, była niezwykle "otwarta" na wszystko. Grzegorzowi czasem aż było głupio coś proponować, bo nastolatka w lot chwytała pomysły i wdrażała je w życie ze śmiałością godną typowej puszczalskiej, jakby nie miała przyzwoitości. Czasem wstydził się swoich pomysłów, a dla Agaty jakby była to rozrywka przynosząca niezwykłą frajdę, więc pozwalał mu praktycznie na wszystko. Ach ta obecna młodzież! - westchnął wspominając szereg udziwnień, których miał okazję doświadczyć. Na szczęście te myśli należały tylko do niego, nikt ich nie pozna.

Jolanta była dość zgrabna jak na swój wiek, ale w porównaniu do ciała Agaty, wypadała zdecydowanie gorzej, w końcu była dwa razy starsza od młodej uwodzicielki . Kiedy trzymał pełniejsze biodra klęczącej przed nim ukochanej i z impetem wbijał się w nią od tyłu, nie był w stanie nie myśleć o wąskich biodrach i szczupłych pośladkach Agaty, kiedy robił to z nią w podobny sposób.

- Prawdziwy zwierz z ciebie! Widzę, że za tym tęskniłeś - dyszała spełniona i zadowolona żona, kiedy mąż tryskał spermą na jej pośladek.

- Brakowało mi tego - skłamał, by partnerka czuła się usatysfakcjonowana trafnym spostrzeżeniem.

Nie wiedziała, że ostatnie momenty stosunku, kiedy ich ciała zderzały się ze sobą z ogromny impetem, były chwilami w których Grzegorz wyładowywał nagromadzoną w sobie złość na siebie, na Agatę, a najbardziej na sposób w jaki zakończyła się ich historia. Po części miał też pretensje do ukochanej, że jej ciało nie wygląda jak ciało nastolatki.

 

Trzy tygodnie po zakończeniu obozu

 

- I co Młoda? Udało ci się - pochwalił Agatę Tomek, a jego uśmiech oddawał pełne uznanie.

Młoda. Od zawsze się tak do niej zwracał.

- Wątpiłeś? - udała wzburzenie, ale szybko się uśmiechnęła, dając do zrozumienie, że nie było to takie trudne, jak zapowiadał to na obozie Tomek.

- Trochę - przyznał, marszcząc czoło, jakby przyznając się do błędnego myślenia. - Wiesz, trochę ci pomogłem - przypomniał, zaznaczając swoją istotną rolę w intrydze. Miał na myśli pomysł z przesadnym udawaniem pijanej na dyskotece, a dzięki temu wepchnięcie kuzynki w ramiona kolegi po fachu. - A jak było? - puścił oczko zadowolony z wyniku podstępu.

- Nie ważne - odbąknęła, upijając łyk pomarańczowego soku.

- Ale był u ciebie po...no wiesz po co... kilka razy, nie? - próbował zdobyć więcej informacji.

- Już mówiłam. Nie ważne. Nie twoja sprawa. Ważne, że się udało - mówiła zadowolona z dociekliwości starszego kuzyna. Czuła, że jest w centrum uwagi i jej się to podobało.

- Dobra, ok! - uniósł dłonie, by uspokoić nastolatkę. - Jaka ty dzisiaj jesteś grzeczna. Tylko sok? - spojrzał zdziwiony na trzymaną przez Agatę szklankę, zbliżył do naczynia nos i wciągnął wydobywającą się woń. - O! Nie tylko - dodał po szybkiej pobieżnej weryfikacji i roześmiany oraz pełen podziwu dla kuzynki, wrócił do grona dorosłych, dyskutujących o przyszłorocznych wczasach na chorwackim wybrzeżu.

 

Agata stała na tarasie domku i spoglądała na zajętą rozmowami rodzinę, która świętowała imieniny jej mamy. Na tą okazję zawsze sprawdzał się grill, wakacyjna pogoda też sprzyjała.

Tomek już na wejściu uśmiechał się do niej. Wiedział o wakacyjnej przygodzie kuzynki, ale tylko o zaistnieniu takiego faktu, nic więcej. "Udało się" - tylko tyle mu na obozie zdradziła. Ona wiedziała o jego romansie z Martą dużo więcej. Zresztą wiele łączyło ją z Tomkiem, funkcjonowali jak przyjaciele.

Tomek ją prosił, mogłaby to nawet nazwać błaganiem, i nawet dał jej na obozie sporo kasy, by tylko wpakowała się do łóżka Grześka. Chciał mieć na niego haka, gdyby kierownik próbował przekazać delikatne informacje o skokach w bok na obozie jego żonie, jak to raz w nerwach zapowiadał. Tomasz nie mógł sobie na to pozwolić. W sumie wymyśłił filmową intrygę, może głupi pomysł, ale nie zaszkodziło spróbować.

Kuzynostwo było na obozie incognito. Nikt nie wiedział, że Tomka z Agatą łączą więzy krwi, zresztą nie tylko. Ale to już inna historia, która wynikła przypadkiem. W sumie to Agata prosiła o ukrycie tej informacji, bo nie chciała wyjść na pupilkę opiekunów. Miała już wiele nieprzyjemności w związku z napiętymi relacjami z dziewczynami, z którymi chodziła do jednej szkoły. Znała możliwości znajomych i gdyby wszyscy wiedzieli, że pan Tomek jest jej kuzynem, nie daliby jej spokoju.

 

- No ale jak było? - pytał niezwykle dociekliwy kuzyn, bo brak szczegółów potęgował w nim głód wiedzy. - Naprawdę mnie to ciekawi - zdradził, kiedy podszedł do niej, gdy ona siedziała na uboczu na ławce w cieniu niedużej jabłoni. 

Tomek patrzył na kuzynkę, na jej niewinnie wyglądającą twarz i smukłą budowę ciała i nie wierzył, że ta dziewczyna tak spokojnie i luźno podchodziła do życia. Dziś wyglądała bardzo dziewczęco, nie jak młoda kobieta, a wszystko za sprawą braku makijażu i nienagannie zebranych w kucyk włosów. Top na cienkich ramiączkach, spod którego przebijał biały stanik, no i ta krótka spódniczka, która odsłaniała smukłe długie nogi, w dodatku mocno opalone. By uznać ją za niezłą rasową lolitkę, nie pasowały mu tylko klapki japonki na jej stopach i zachowanie typowej nastolatki na rodzinnym spotkaniu - grzecznej i pomagającej we wszystkim każdemu z miną pogodną jak aniołek. A znał ją z wielu stron. Ta rola przykładnej córeczki nie pasowała do znanego mu wizerunku outsiderki. 

- Spadaj! Moja sprawa - ucinała kolejny raz wrażliwy temat.

- Dawał radę? - roześmiał się kuzyn, będąc przekonany, że Grzesiek, wzór przyzwoitości, pewnie był nudnym kochankiem.

- Przestań - machnęła teatralnie dłonią na znak zaistnienia niczego godnego uwagi, choć w myślach uważała inaczej.

- Chyba że...ty nie dawałaś? Kto go tam wie, na kogo trafiłaś - roześmiał się głośno, prowokował ją do ujawnienia choćby kilku szczegółów. Chwilę po tym zmienił temat. - Nie robił problemów? - dodał po chwili już spokojnie i poważnie.

- Frajer! - podsumowała jednym słowem.

- Kto? Ja?

- Nie! On - uściśliła. - Typowy frajer - podkreśliła, przypominając sobie wyraz twarzy Grześka, kiedy wręczał jej plik banknotów. Popiła wypowiedziane nieszczere słowa schłodzonym sokiem pomarańczowym z wkładką. Wcale tak nie myślała, ale wiedziała, co kuzyn chciał usłyszeć, więc usłyszał.

Jednak kiedy Tomek odszedł i pozostała sama, naszły ją refleksje i wspomnienia. Musiała przyznać, że Grzegorz był udaną atrakcją wakacyjnego obozu. Nie tylko udaną atrakcją, ale też niezwykle udaną transakcją. 

Wiele razy leżała na łóżku wybzykana do kresu sił, a on wciąż się nią zajmował. Ile razy, wpatrzona w jakiś punkt na suficie, szurała plecami po prześcieradle lub dywanie, a on jakby wciąż nie miał dość? Ile to razy wpatrywała się w ścianę przed sobą, nieustannie kołysana jego uderzeniami bioder? Trudno jej było te sytuacje zliczyć i je sobie wszystkie przypomnieć. Kilka razy, w środku nocy, ona już prawie zasypiała, a  on spokojnie wciąż się w niej poruszał. Był wygłodniały i zawzięty, co bardzo jej się podobało, ale czasem to rzeczywiście przeginał. Podobało jej się też, że potrafiła mu dogadzać, że była obiektem jego pragnień.  

Sama też uwielbiała testować na nim nowe rozwiązania, na które on godził się z uśmiechem. Często widziała na jego twarzy niedowierzanie, że ona w ogóle chce i potrafi takie rzeczy. Dostrzegła też w nim ewolucję, bo dzięki jej swobodzie i otwartości, on również zaczął być w łóżku odważniejszy i pozwalał sobie na więcej. Musiała teraz przyznać, że facet miał fantazję.

Początkowo traktowała go bezosobowo, dla niej  był tylko atrakcją wyjazdu, nowym doświadczeniem, no i..., przede wszystkim, Tomek o to prosił, więc podjęła wyzwanie. Trochę się przymuszała, trochę udawała, ale nawet początkowy mechaniczny seks sprawiał jej jako taką przyjemność. Dlatego nie narzekała i oskarowo odgrywała rolę chętnej lolitki.

Jednak z każdym kolejnym spotkaniem w jej pokoju, czy z kolejnym zaczepnym spojrzeniem nienasyconego Grzegorza w czasie dnia, ona darzyła go co raz większą sympatią. Sympatią, niczym więcej, ale to wystarczyło, by wymuszona intryga zamieniła się w pełne wrażeń przyjemne spotkania. A to z kolei sprawiało, że chętnie mu się oddawała i miała z tego niezłą zabawę. Tak go polubiła, że nawet kiedy nie miała ochoty, lub miała już dość, pozwalała mu praktycznie na wszystko, nie chciała zawieść jego oczekiwań.

Uwielbiała to, że nawet pochłonięty żądzą, kiedy bombardował jej ciało mocnymi pchnięciami, wciąż czuła bijącą od niego pewną serdeczność, a przede wszystkim szacunek. Nie była dla niego głupią małolatą, którą pukał na zawołanie i tyle.

Z perspektywy czsu bardzo żałowała sposobu w jaki zakończyła z nim znajomość. Co jej wtedy wpadło do głowy? Chyba naoglądałam się zbyt wielu filmów - tłumaczyła sobie w przypływie refleksji dotyczących finału intrygi. W dodatku była wtedy zmęczona i wkurzona na to, że tak ją wymęczył. To też wpłynęło na jej bezczelne zachowanie. W sumie zrealizowała scenariusz, który sama od początku stworzyła. Taki był plan. Jednak wielokrotnie wyrzucała sobie, że zachował się jak idiotka. Nawet nie myślał, że on weźmie to tak poważnie, a później... Później to już poszło na noże i była przesadnie bezwzględna. Trochę ją poniosło, ale to on wcisnął jej kopertę i wyszedł bez słowa jak zbity kundel. Już wtedy było jej go żal. Ale co miała zrobić? Prezliczyła banknoty, złapała się za głowę i ukryła pieniądze w walizce. W sumie mi się należało. Przychodził zbyt często - usprawiedliwiała się, kiedy trudno jej się było pogodzić z sumieniem. 

 

Tomek po towarzyskich rozmowach z dorosłymi znowu podszedł do kuzynki. Trzymał w ręce szaszłyk i obgryzając go, popijał kęsy piwem.

- Ale mnie wzięło - przechylił się w stronę Agaty i szepnął jej do ucha. - Tak sobie wspominam obóz i... Może szybki numerek u ciebie w pokoju? - zaproponował cicho cwaniackim głosem, rozglądając się dookoła, by upewnić się, że może sobie pozwolic na takie teksty. W relacjach z Agatą już od pewnego czasu pozwalał sobie na przesadną bezpośredniość. Lubił to.

Agata poczuła zapach piwa w wydychanym powietrzu. O dziwo nie było to dla niej czymś nieprzyjemnym. Już wcześniej zgadzała się czasem na takie zachcianki Tomka, ale dzisuaj sama jeszcez nie wiedziała, czy miałaby ochotę, bo w pobliżu było dużo ludzi, a nie chciała ryzykować. Młody mężczyzna już ponad rok temu odkrył, że Agata łatwo daje się namówić na zabawy dla dorosłych, a wszystko wyszło zupełnym przypadkiem, kiedy przechodził z żoną pierwszy małżeński kryzys. W sumie wtedy sobie zażartował, a nastolatka wzięła to na poważnie. I go zaskoczyła.

- W życiu - odbąknęła, jak wymagała tego w takiej sytuacji etykieta.

- Ej! Dam ci przecież z pięć dyszek. Przydadzą się jak wyjdziesz gdzieś z koleżankami - celowo tak to zobrazował, podsycał jej apetyt.

- Wiesz gdzie mam te pięć dych? - spojrzała mu prosto w oczy z miną "za kogo ty mnie masz?"

- Chętnie bym się dowiedział gdzie. Mógłbym nawet tego spróbować. Nie wiem jak ty, ale ja zawsze chciałem sprawdzić... - uśmiechnął się cwaniacko, bo uznał, że żart nawet mu wyszedł. - No chodź - namawiał, szeptając przy jej uchu. Prosił i zachęcał zarazem. - Naprawdę mam na ciebie ochotę - wyjaśnił, jakby ten argument miał przeważyć.

- A twoja... - tu spojrzała w stronę żony kuzyna, zajętej rozmową o przepisach kulinarnych - kochająca żonka ci nie wystarcza? - prowokowała Agata.

- Trochę jej do ciebie brakuje i... nie ma tak zgrabnego tyłeczka - wyszeptał komplementując Agatę. Zerkając w dekolt nastolatki, poczuł świeżą woń używanej przez nią brzoskwiniowej mgiełki. - Poza tym... - przerwał, uśmiechnął się rubasznie i zbliżył usta do jej ucha, jakby szykował się do zdradzenia tajemnicy państwowej - nigdy nie proponowała mi anala - żartując, nawiązał do odrzucenia przez Agatę oferty zarobienia pięciu dych. Jej słowa zabrzmiały dwuznacznie, co on wykorzystał w swoim żarcie.

Dziewczynę rozbawiły słowa kuzyna. Zawsze potrafił się odgryźć i rzucać trafne riposty.  

 

- Naprawdę masz niezłe to ciałko. I piersi ci chyba trochę urosły, co? - cicho komentował Tomek, kiedy patrzył jak jego penis znika tuż pod przedziałkiem oddzielającym dwa szczupłe pośladki.

- Yhym - potwierdziła kolejne komplementy kuzyna, wciąż cichutko dysząc.

Agata stała na piętrze w swoim pokoju oparta o regał z książkami, na plecy miała zarzuconą spódniczkę, a białe majtki znajdowały trochę poniżej łuków pośladków. Biała nieopalona skóra tyłeczka, przypominała duży trójkąt z dwoma wierzchołkami skierowanymi ku górze, a szczupłe nogi Agaty zdawały się być smukłymi pniami sosen.

Wszyscy goście wciąż byli pochłonięci rozmowami w ogrodzie, a w pokoju na piętrze odbywało się niecodzienne spotkanie. Tomek poruszał się rytmicznie stojąc za Agatą i wciąż próbował się dowiedzieć czegoś więcej o udanej intrydze. Podniecała go rozmowa w czasie stosunku.

- Często to robiliście? - rzucił ni stąd ni zowąd, cicho dysząc.

- Co? - spytała cicho wypuszczając powietrze.

- Czy często bywał u ciebie? Grzesiek - sprecyzował.

- Odwal się już - wzburzyła się, że on wciąż do tego wraca. - Rób, co masz robić - odwracała jego uwagę od niechcianego tematu.

- Dwa, trzy razy? Bo nie wierzę - spojrzał na zgrabny tyłeczek rozmówczyni i spory obiekt wpychający się między jej uda - by zrobił to tylko raz - zaznaczył.

- Przestań już dopytywać! - ucięła dialog rozbawiona dociekliwością Tomka. - No dobra - westchnęła zrezygnowana - Kilka razy, ok? - zdradziła, by dał jej wreszcie święty spokój.

- A to świntuch. Wiedziałem! A niby taki niewzruszony i wierny - roześmiał się triumfalnie, jakby na taką opcję postawił pieniądze u bukmachera. - Dawał radę? - rzucił ciekawsko po kilku kolejnych płynnych ruchach bioder.

- Nie był zły - stwierdziła obojętnie. - Na pewno lepiej mu szło niż tobie - pozwoliła sobie na uszczypliwy komentarz. - Marta też pewnie na ciebie narzekała - dodała po chwili z przekąsem.

- O nie! Tu Młoda przesadziłaś- udał dotkniętego uwagami kuzynki. - Bo wsadzę... w tą drugą - pogroził słownie rozbawiony tezami Agaty. 

- Acha, już! - zbagatelizowała groźbę, nawet nie reagując ruchem ciała w żaden sposób.

- A właśnie, że Marta nie mogła się oderwać od mojego... - urwał. - Tak jak ty kiedyś - zaśmiał się na pewne wspomnienie. - Także... Młoda, nie trafiłaś - uśmiechnął się dumnie. - Marta chciała to robić na okrągło - pochwalił się.

- A co na to jej facet? - wcisnęła kolejną szpilę, by się zrewanżować za mały przytyk z przeszłości.

- Mam to gdzieś. Ona też miała - warknął dumnie. - Ważne, że ona to lubiła. Oj była wygłodniała! - zaśmiał się. W tym momencie rozchylił bardziej pośladki kuzynki, by wsuwać się głębiej.

- To akurat wiem - przyznała się do prowokacji. - Cały obóz gadał o tym, że prujecie się jak króliki - zdobyła się na lekki obojętny uśmieszek.

- Co? - Tymi słowami kuzynki się mocno przejął. Zrezygnował z rozpięcia stanika, z którym chwilę temu rozpoczął zmagania.

- Nie wiedziałeś? - parsknęła, myśląc o kuzynie, jak o typowym ignorancie.

Nie odpowiedział. Chwycił dziewczynę w talii, po chwili jedna dłoń wjechała pod top i miseczkę stanika, po czym zacisnęła palce na jędrnym cycuszku. Mężczyzna przylgnął torsem do pleców nastolatki i serią płytkich ruchów zbliżał się do finału.

- Tylko...wyjdź wcześniej, ok - zastrzegła, obracając głowę do tyłu, by spojrzeć na Tomka.

- Nie. Za karę, że tak długo trzymałaś mnie w niewiedzy, skończę w tobie - postraszył.

- Nieee! - zaprotestowała, a jej ciało drgnęło z obawy przed spełnieniem groźby. Tym razem słowa kuzyna zabrzmiały bardzo wiarygodnie. Już kiedyś w niej skończył, a ona bardzo tego nie lubiała. Wiedziała, że go stać na spełnienie zapowiadanej groźby.

- Spoko! Pewnie, że nie - odparł błyskawicznie, by ją uspokoić, bo już czuł nerwowy ruch bioder, które jakby chciały przed nim uciec. Nie chciał tego, bo czuł, że dochodzi. Skupił się teraz na widoku szczupłych pośladków dobijający się do jego ud. Przez moment miał niezły ubaw z przerażonej miny kuzynki, która teraz jakby z ulgą mocniej zderzała się z jego ciałem.     

 

- Co tam kochanie? Co robiliście? - Rozbawiona mama Agaty spojrzała w stronę córki i Tomka, którzy zmierzali od strony domu.

- Takie tam wspominki z obozu - odpowiedziała dziewczyna ładnie się uśmiechając.

- Zdjęcia - wtrącił się Tomasz, by uwiarygodnić słowa kuzynki. - Pokazała mi kilka.

- Pokażesz mi też - dołączyła się do rozmowy żona Tomka. - Nie dał mi obejrzeć swoich - uśmiechnęła się do Agaty. - Mówił, że nie robił. Pewnie sobie tam kogoś znalazł  - roześmiała się uroczo, sugerując wakacyjny romans, ale wpatrzona w męża jak w obrazek.

- Bo nie robiłem - usprawiedliwiał się. - I nie, że nie chciałem, tylko nie było na to czasu - wyjaśnił wszystkim, ukrywając zdenerwowanie.

- Tyle że... teraz mój telefon... się ładuje - wymyśłiła na prędce wymówkę nastolatka, by uniknąć konfrontacji z żoną kuzyna, a smej się wymiksować od zdawania niechcianej relacji z wakacji.

- To może później? - zaproponowała partnerka Tomka.

- Tak. Może później - odpowiedziała Agata, ale z przekonaniem, że do tego nie dojdzie. Agata miała w galerii zbyt dużo zdjęć, które chciała zachować tylko dla siebie, to były jej prywatne wspomnienia.

Po chwili, kiedy imprezowicze wrócili do dyskusji o polityce, nastolatka usłyszała od Tomka ciche - "Dzięki Młoda."

Kiedy rodzina pożegnała się po udanym grillu, zmęczona dziewczyna wróciła do swojego pokoju. Na biurku leżał banknot nie pięćdziesięciozłotowy, a stówa. Miłe zakończenie dnia - uśmiechała się do siebie wkładając banknot do ozdobnego pudełka z plikiem podobnych.   

 

Kilka miesięcy po zakończeniu obozu

 

Grzesiek otworzył oczy i spojrzał na bok, gdzie wciąż spała żona, jakby sprawdzając, czy go czasem nie przyłapie na gorącym uczynku. Nie miała prawa nawet podejrzewać, że on kolejny raz zachowuje się niewłaściwie, bo przecież te całe bezeceństwa odbywały się tylko w jego głowie. Jednak jeśli kobieta by nie spała, zmusiłby się do zaprzestania przywoływania tych wspomnień, jak czynił to już wiele razy. W ogóle nie powinien myśleć o tej... Tu urwał, bo wciąż nie wiedział jak ją nazwać.

Spojrzał na zegarek na ręce, na tarczy była szósta siedem. Ucieszył się, bo żona lubiła spać, w weekend raczej nie wstawała wcześniej niż koło ósmej. Od momentu przebudzenia nachodziły go wspomnienia, obrazy żywe jak wizje będącego w transie szamana. Chciał w nich teraz trwać. Znowu marzeniami był w nadmorskiej krainie przyjemności - w pokoju Agaty.

Nawet potężne erekcja nie powodowała w nim teraz obaw przed żoną. Leżał i gładził nabrzmiały organ. Ja pierdolę! Dobra była. Była w tym naprawdę dobra! - podziwiał i tęsknił za Agatą. Czy żałował zdrady? Tego poranka, jak wielu podobnych - nie.

Leżał spokojnie, a przed oczami miał nastolatkę, która stojąc oparta o łóżko, chętnie wykonywała rytmiczne ruchy ku jego ciału. Minęło już wiele miesięcy, a on pamiętał ten letni dzień, jakby to wydarzyło się przed chwilą. To było jedno z jego najbardziej ulubionych spotkań, nasyconych niezwykle intensywnymi emocjami. W każdym bądź razie, uwielbiał je przywoływać, bo dziewczyna była wtedy taka uległa, milcząca i - tu, ogólnie, nie pasowało mu do niej to określenie, ale wtedy tak było - taka grzeczna.  

Cała sytuacja wynikła dość spontanicznie. Nawet nie miał tamtego dnia zamiaru, w sensie erotycznym, robić czegokolwiek, szczególnie, że pora dnia była na to niestosowna i ryzykowna. Na korytarzach budynku krzątała się młodzież i panowało małe zamieszanie. Cała grupa wróciła z plażowania i teraz szykowano się na obiad. Jedni brali prysznice, przebierali się w świeże ubrania, a inni próbowali zabić czas i szukali towarzystwa do rozmów i karcianych gier.

Grzesiek z mieszanymi emocjami wchodził na piętro, by wyjaśnić pewną sprawę. Agata znowu, tym razem na plaży, doprowadziła kilka dziewczyn do szału, a sama kłótnia na zatłoczonej plaży, obnażyła wypoczywającym na niej postronnym wczasowiczom prawdę, jak ograniczony wpływ na młodzież mają opiekunowie. To była istna bitwa na słowa z licznymi wulgaryzmami i twardymi epitetami ze strony rozwścieczonych dziewcząt. Nie dało się tego opanować. Jako odpowiedzialny kierownik wstydził się za te dziewuchy, ale co miał zrobić? Próbował działać, nawet Tomek zabłysnął w zażegnywaniu tego konfliktu, Marta też jakby wykazała się kreatywnością, ale i tak ponad kilka minut wysłuchiwali niezliczonych wzajemnych obelg poirytowanych nastolatków, którzy nie patrzyli na nic i na nikogo, bo tak byli pochłonięci sporem. Dobrze, że dziewczyny nie zaczęły się szarpać, a do tego, zdawało się, było już blisko.

Mężczyzna szedł więc zdenerwowany po schodach i musiał wcielić się w rolę konsekwentnego i zdecydowanego kierownika. Wszystko inne musiał zostawić gdzieś na boku, a nie było to łatwe. Nie w tym przypadku. Już nawet przygotował kilka ripost na wypadek, gdyby dziewczyna próbowała swoich sztuczek, był pewny, że ona kilka zastosuje.

I pewnie cały przygotowywany w nerwach plan rozmowy z Agatą na nic - usłyszał jakiś proroczy podszept, kiedy stanął przed wejściem do jej pokoju.

Zapukał energicznie do drzwi, wszedł do środka i to był pierwszy moment, w którym poczuł się zdezorientowany, kiedy poczuł bezsilność i bezsensowność podjętej misji. Głos intuicji przed drzwiami miał rację.

Agata jakby nic chodziła po pokoju, co chwilę nerwowo składając porozrzucane na łóżku części ubioru, wkładając te już złożone do szafy. Była rozdrażniona jak atakowana osa. Składając ubrania, odreagowywała buzującą w niej złość. Ale dla Grześka nie to było istotne, prawie zapomniał, po co tu przyszedł. Agata przemieszczała się po pokoju owinięta jedynie białym ręcznikiem kąpielowym, a na głowie miała zawinięty drugi, niczym turban. Musiała przed chwilą wyjść spod prysznica. Ręcznik osłaniał piersi i resztę sekretów nastolatki, ale był na tyle krótki, że mężczyzna prawie dostrzegał to co sprawiło mu już nie raz sporo przyjemności. Dolna krawędź ręcznika nie dawała mu spokoju, drażniła zmysły, a kiedy dziewczyna odwracała się do niego tyłem, miał wrażenie, że jeszcze chwila i zobaczy przepiękne łuki zgrabnych pośladków i zacieniony obszar pod nimi. Pragnął tego.

Tym sposobem Agata rozbroiła kierownika, nabuzowanego pretensjami do niej za wywołanie afery.

- Mam to gdzieś! To one zaczęły! - uprzedziła gościa, zanim zdołał wydusić z siebie pierwsze słowo.

- Ale one mówią...

- Nie interesuje mnie co one tam kłamią! Prowokują mnie, a później narzekają. Ja sobie na to nie pozwolę! Niech spieprzają!- mówiła zdeterminowana.

- Agata - zniżył głos, by ją trochę uspokoić - spójrz na mnie - poprosił stanowczym tonem, by przyciągnąć jej uwagę. - To już kolejna kłótnia - zaznaczył. - Tak nie może być. Musisz trochę - szukał przez chwilę właściwego słowa, by nie zabrzmieć jak nadęty dupek - wyluzować, ok? Ogarnij się trochę i przestań na nie zwracać uwagę. Zostało kilka dni do końca - te słowa zabrzmiały bardzo pojednawczo, w stylu "dasz radę dziewczyno."

- Mam gdzieś te szmaty! - odparła wzburzona. - I jak zwykle wszystko poszło na mnie - dodała jakby zdesperowana, w całej swojej bezsilności rzucając złożoną chwilę wcześniej koszulkę na łóżko.

- Nie - zaprotestował. - Z nimi też rozmawiałem...

Już miał streścić przebieg rozmowy z oponentkami, ale dostrzegł leżące na łóżku białe majteczki, jakby przygotowane do założenia. Trochę się tym widokiem zawstydził, a głos mu się urwał.

Agata zauważyła powód zmiany zachowania mężczyzny. Wystarczyło, że spojrzała, gdzie Grzegorz spogląda. W tym momencie zaświtał jej w głowie pewien sposób na to, by jednak rodzice nie odebrali kolejnego telefonu ze skargą na córkę.

- Przepraszam, ale chciałabym... się ubrać - zakomunikowała, jakby dając mężczyźnie do zrozumienia, że na niego już czas, a w głosie świadomie powoli spuszczała z nerwowego tonu.

- Tak, tak... Ok. - potwierdził, że zrozumiał, o co chodzi.

Skierował się do drzwi. Przeszedł może trzy kroki.

- Chyba że chce pan popatrzyć... jak to robię?

Tymi słowami wybiła go z rytmu. Już był przy drzwiach. Klamkę miał na wyciągnięcie ręki. Już prawie za nią chwytał. Nie! Miałeś na to nie pozwolić! - był zły na siebie, że tak łatwo rezygnuje z własnych postanowień. Musiał dać sobie choć chwilę na jakąkolwiek reakcję. Nie chciał teraz wychodzić.

- Że co będziesz robić? - dopytał zawstydzony, ale zaciekawiony. W jego wyobraźni dziewczyna proponował mu, by sobie popatrzył jak ona się sama zabawia. Tak to dla niego zabrzmiało. Podobnego typu teksty słyszał w wielu filmach z nastolatkami. Tam oznaczały tylko jedno.

- No - odparła zdziwiona, że nie załapał - Jak je zakładam - spojrzała badawczo w oczy pana Grześka, trzymając w dłoni białą skąpą bieliznę.

Grzegorz pamiętał to odczucie, że nie był w stanie sobie tego odmówić. Tylko popatrzę. Nic nie zrobię - zapewniał sam siebie.

Agata rozłożyła majteczki tuż przy podłodze, pochyliła się, by wstawić stopy w odpowiednie miejsca. Tym ruchem krawędź ręcznika podsunęła się ku górze i odsłoniła całe krocze i górną część pośladków. Cudowny widok. Po chwili majtki były na swoim miejscu, a dziewczyna wygładzała powstałe fałdki na ręczniku, bielizna nagle pod nim zniknęła i nastolatka wyglądała jak przed chwilą. Zmieniło się tylko to, że mężczyzna był niezwykle podniecony tym, co przed chwilą oglądał.

Już wiedział, że przegrał. Uświadomił mu to pierwszy krok, który wykonał w stronę Agaty. Już miał coś powiedzieć odnośnie kłótni na plaży, rzucić jakiś banał w stylu "Jakoś to załatwimy" lub standardowe "Będzie dobrze", ale wybrał milczenie. Ona też jakby odczytywała jego intencje i nie odzywała się nawet słowem. W dodatku trzymała w dłoni jakąś kolejną bluzkę do złożenia, stała w bezruchu i czekała na niego, na to co zrobi, znowu dała mu zielone światło.

Wyciągnął wciśnięty pod pachą dziewczyny róg ręcznika, a ten opadł na podłogę. Biały ręcznik, biała bielizna, opalona skóra w odcieniu kawy latte i ciemnobrązowe otoczki sterczących sutków. Podobał mu się ten kontrast. Piersi dziewczyny zdawały się być teraz najcudowniejszymi obiektami na Ziemi. Takie kształtne, jędrne i sprężyste. I większe niż mu się zdawały być ostatnim razem. Chciał je zassać, wgryźć się w nie, ale tylko chwycił za jednego i go zgniótł. Stał z boku dziewczyny i patrzył na jej wyraz twarzy, ten jakby się nie zmieniał.

Przeszedł za jej plecy i wsuwając dłonie pod jej pachy, dotarł do cycuszków, które gniótł delikatnie, zaciskając kciuki i palce wskazujące na twardych sutkach. Czuł jak w spodenkach członek zamienia się w skałę. Znowu uświadomił sobie, że przegrał. Miał to teraz gdzieś. Raz się żyje - usprawiedliwił swoje zamiary, teraz było mu łatwo tak powiedzieć. Zamienił się w samca.

Zza okna dochodziły odgłosy żartujących nastolatków. Wydurniali się i puszczali muzykę z przenośnego głośnika. Grzesiek rozpoznał nawet do kogo należały głosy i z którego pokoju pochodziła grupka. To na pewno 106.

Powoli zsunął białe majteczki do połowy szczupłych ud. Dziewczyna nie protestowała. Przywitał go piękny obraz bladych pośladków, wyraźnie kontrastujący z opaloną skórą okolic. Męska dłoń już była tam, gdzie naturalnie ją ciągnął magnetyzm dziewczęcej muszelki. Już bawił się palcami szczelinką, już ściskał pośladki i biodra stojącej jak trusia Agaty. Kilka chwil taktycznego rozpoznania wystarczyła, by główka członka zaczęła się ocierać o tyłeczek nastolatki, a po chwili ślizgać się po wypustkach sromu. Niesiony żądzą Grzegorz, niespodziewanie wszedł w Agatę. Wykonał kilka powolnych ruchów, by przygotować teren, po chwili trochę przyspieszył i ustalił właściwy rytm.

- A...gumka? Masz? - spytała cicho powoli się kołysząc.

- Nie. Ale spokojnie - wyszeptał, zapewniając, że nad wszystkim panuje. Wciąż patrzył, jak wciska się w ciasny tunel, by po chwili się z niego wysunąć. I tak wciąż i wciąż.

Do uszu zajętych sobą kochanków dochodziły, głuche serie odbijającej się od betonowej kostki piłki i powtarzające się nawoływania Kuby z pokoju 104 - "Podaj! Podaj do mnie!"

Grzesiek patrzył i napatrzeć się nie mógł. Członek wjeżdżał w tunel, a oplatające penisa wargi sromowe zdawały się opatulać korpus tak ściśle, niczym gumowe czerwone uszczelki. Rozpalało go to do granic możliwości. Trzon połyskiwał od sporej ilości wydzieliny, której w podobnych przypadkach nigdy nie brakowało. 

Męskie dłonie wędrowały po ciele małolaty w poszukiwaniu bodźców, pozwalały sobie na wszystko. Chwytał, gniótł, miętosił, gładził. Przez chwilę nawet trzymał Agatę za kark, który dziś wyjątkowo mocno odsłoniła, gdyż włosy wciąż opatulone były ręcznikiem, który miał wchłonąć wilgoć po ich umyciu.

Przyspieszył. Chwycił dziewczynę za biodra, po chwili za piersi i gniotąc je jak wyrabiane ciasto, narzucił dość szybkie tempo. Teraz czuł wyjątkową woń żelu do mycia ciała zmieszanego z kremem do opalania i wyjątkowym zapachem dziewczęcej skór. Oparł policzek na jej plecach i wciąż spinał pośladki. Podobało mu się, że młoda kochanka z własnej inicjatywy oparła się rękami o łóżko. Dzięki temu mocniej mu się wypięła, a on mógł lepiej ją czuć, ułatwiało to też utrzymane rytmu pchnięć. Linia kręgosłupa wręcz zmuszała go do jej śledzenia oczami i zatrzymywania wzroku na samym dole, gdzie jej ciało zderzało się z jego.  Przez kolejne minuty w pokoju Agaty toczyło się jakby równoległe życie.

Na dole hałasy, rozmowy młodzieży, rozbrzmiewająca z telefonów muzyka, a w pokoju na piętrze było bardzo cicho, działy się tam rzeczy, których nikt nie podejrzewał. Kolejny wybuch śmiechu grupki osób piętro niżej w reakcji na kolejny żart Maćka, który dziś rano prosił Grześka o pomoc w sprawie kradzieży pięćdziesięciu złotych z jego portfela.

Dlaczego tak szybko? Jeszcze nie! - miał do siebie pretensje, walczył z przypływem rozkoszy, która zwiastowała nieunikniony koniec. Posuwał Agatę może trzecią, najwyżej czwartą minutę, a powstające gdzieś w podbrzuszu ciśnienie, upewniło go, że za chwilę skończy. Nie chciał tego. Jeszcze nie. W dodatku wdzierające się przez uchylone okno gorące powietrze i sosnowy aromat rozgrzanego słońcem igliwia, przenosiły Grzegorza w świat beztroskiej euforii. Teraz zaczął ściskać skaczące cycuszki jak szaleniec, jakby miał to robić ostatni raz. Chwilkę po tym objął zgrabny tyłeczek i dosuwał go do siebie, nie pozwalając, by dziewczyna zaburzyła rytm. Teraz był samcem, napawającym się swoim dziełem, którego nic i nikt by nie powstrzymał przed dokończeniem. Przesuwał dłońmi po gładkiej i sprężystej skórze, uwielbiał to, nie mógł się tym nasycić. Już czuł wzbierającą w nim falę, która uwolni go od nadmiaru emocji, już wyskoczył z rozkosznej cipeczki, by wystrzelić, ale czegoś zabrakło. Nie. On po prostu czegoś zapragnął. Bez uprzedzenia pchnął Agatę na łóżko i patrząc na jej nagie ciało, na krępujące ruchy nóg skąpe majtki i piękną połyskującą śluzem różyczkę, dokańczał nieuniknione. Wciąż pocierał członka jak zbliżający się do wytrysku aktor pornosów. Nagle salwa spermy poszybowała gdzieś przed niego. Kierunku i siły wyrzutu nie dało się kontrolować, ale widok był urzekający. Pierwszy strumień zaznaczył długi ślad od uda, przez prawy pośladek, aż do dolnego odcinka pleców. Drugi poszybował jeszcze dalej. Reszta ejakulatu skapała na podłogę.

"Wygrałem! Ty stawisza. Mówiłem, że trafię! Widzieliście? To było za trzy punkty!" Echo przyniosło do pokoju na piętrze głos z pobliskiego boiska. Należał do podekscytowanego Jarka, tego z  ostatniego po prawej pokoju, z korytarza na prawo od wejścia do budynku, który właśnie trafił do kosza, rzucając piłkę z połowy boiska. Grzesiek od razu rozpoznał głos szczęśliwca, który wygrał zakład.  

Agata, nie zważając na lepką substancję na ciele,  obróciła się na plecy i spojrzała w oczy wciąż przeżywającego rozkosz i powodowanego drgawkami Grzegorza.

- Czyli... nie zadzwoni pan do rodziców? - uśmiechnęła się rozbawiona sytuacją. Po wcześniejszej złości i zdenerwowaniu nie było u niej nawet śladu.

- Nie - potwierdził. Nie był w stanie powiedzieć inaczej. Wciąż wyciskał z członka kolejne krople nasienia.

Nawet nie przeszkadzało mu, że ona patrzy, przywykł. Tak. Leżała na plecach, oparta na przedramionach i patrzyła, w międzyczasie nasuwając majteczki na biodra, a cudowne piersi zmysłowo się przy tym kołysały. Po chwili roześmiał się, w niedowierzaniu kręcąc głową. Wciąż nie wierzył, że to wszystko się dzieje.

 

- Dzień dobry! - krzyknął słuchający na słuchawkach muzykę nastolatek, który mijał Grzegorza chwilę po tym, jak wyszedł on z pokoju Agaty i zszedł na parter.

- Dzień dobry - odpowiedział kierownik, unikając bezpośredniego spojrzenia, by czasem nie dać pretekstu do jakichkolwiek podejrzeń. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, co można było wyczytać z wyrazu jego twarzy.

- Obiad na którą? - dopytywał młodzieniec.

- Na tą co zwykle - odbąknął kierownik. Miał już dość tych samych codziennych pytań, jakby młodzi nie potrafili zapamiętać prostego rozkładu dnia lub zerknąć na rozpiskę przypiętą na tablicy przy wejściu do budynku. Już nawet nie chciał się czepiać tego, że podstawowa kultura zachowania, w przypadku jakiejkolwiek rozmowy, wymagała zdjęcia słuchawek.

- A która jest godzina?

- Sprawdź. Przecież masz telefon.

Grzesiek miał już naprawdę dość wyręczania dorosłych lub prawie dorosłych ludzi w tak banalnych czynnościach.

Zmierzając do swojego pokoju, myślał już tylko o tym, co wydarzyło się przed chwilą w pokoju Agaty. Znowu dopadły go obawy i wyrzuty sumienia, bo kolejny raz uprawiał seks bez zabezpieczenia. Nie mógł się jednak przed tym powstrzymać.

 

Tego poranka, leżąc obok śpiącej żony, przeżył te wszystkie emocje kolejny raz, było jakby brał w tym udział ponownie. Czuł tą złość, która sprowadziła go tamtego dnia do pokoju Agaty. Czuł podniecenie, wręcz nieopanowaną żądzę, kiedy zakładała przy nim majteczki. Czuł tamtą rozkosz, towarzyszącą uprawianiu  spontanicznego seksu. Niestety późniejszy strach o konsekwencje bezmyślnego zachowania również. Na szczęście minęło już wiele miesięcy, obawy już się skończyły, wrócił na właściwy tor życia. Czasem jednak pozwalał sobie na powroty do przeszłości.

Zawsze, nawet po tak przyjemnych wspomnieniach, ostatnie spotkanie, kiedy wciskał Agacie żądane pieniądze, pozostawiało ogromny niesmak, niekiedy pogardę dla tej wyrachowanej modliszki. Wtedy wracał na ziemię i doceniał swój małżeński związek.

Odetchnął, po czym mocno rozgrzany wspominkami, przytulił się do żony, by po chwili cicho i spokojnie odbyć z nią stosunek na łyżeczkę. Było, minęło. Prosta sprawa - myślał z umiarkowaną tęsknotą o wakacyjnej przygodzie, przekonując się, że to tylko przygoda. Szczytował w rozgrzanej cipce Joli, która teraz przeciągała się niczym przebudzona kotka.

- Dzień dobry. Bardzo miły poranek - oznajmiła, obdarowując męża ciepłym uśmiechem.

Promienie słońca wpadające do sypialni, zdawały się przemieniać pokój w skrawek cudownej krainy. Ale, niestety, nie tej nadmorskiej krainy przyjemności na piętrze.  

 

Ten tekst odnotował 31,033 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.88/10 (30 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

+1
0
obojętna, znudzona, zdobyła się na zachowawczy uśmieszek... - Frajer! - podsumowała jednym słowem.
Ano frajer, skoro się pchał w taką znudzoną rurkę 😉

Jak na mój gust opowiadanie jest mocno przegadane. Opisy bohaterów przeskoczyłem, nie czytając, bo i tak większości szczegółów bym nie zapamiętał. Intryguje natomiast ta "obojętność" i kontrast między wyobrażeniem pana Grzegorza o obojętnej i tym, jaka jest naprawdę. (A może tylko wygląda na taką i pan Grzegorz miał trochę racji?)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde
"Obojętna, znudzona..." Zdaje mi się, że te słowa użyte zostały w kontekście wizyt Grześka w pokoju dziewczyny. To ON tam przychodził w jakimś celu, ON chciał, ON nalegał. Poza intrygą, cała reszta nie była inicjatywa Agaty (wiec czasem była znudzona lub obojętna, ale głównie w trakcie przydługich zabaw), co nie oznacza, że nie bawiła się dobrze.
Z tym frajerem to było inaczej. Sprawdź ten fragment. Wcale tak nie myślała 😉
Liczne dialogi, myślę, są tu bardzo na miejscu. Dopełniają obraz bohaterów, sporo o nich mówią (nie bezpośrednio) i taki był cel użycia tych scen. Tam można znaleźć sporo informacji, jacy są, lub jak są postrzegani.

A Agata to niezłe ziółko, ale to w przekroju całego opowiadania pewnie dostrzegliście sami.
Pozdrawiam 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Bardzo fajne opowiadanie,choć czuję pewien niedosyt. Mianowicie: szkoda,że więcej nie pisałeś o Marcie i dziewczynach z obozu o których wspomina Grzegorz.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.